Po obejrzeniu "Ania, nie Anna" miałam spory dystans do seriali Netflixa, gdzie na siłę wciska się wszelkie możliwe problemy homoseksualizmu, feminizmu i rasy. Co prawda wszystkie trzy były poruszone w serialu ale... jakoś tak nienachalnie i z gracją :) czyli da się!
Po serialu na pewno przybędzie wielu entuzjastów szachów, bo po zakończeniu każdego odcinka aż chce się grać !
No i Anya Taylor-Joy - uwielbiam na nią patrzeć w każdej odsłonie, a miała ich w serialu kilka :P