Nauczyciel z klubu szachowego zaprosił 9-latkę do symultany z licealistami - po co? Od razu powiem, że nie chodzi mi o odpowiedź: żebyśmy my, widzowie, dowiedzieli się, że jest bardzo bardzo utalentowana i sporo już umie. Oczywiście był to świetny sposób pokazania tego, ale nie o to chodzi.
Co to miało dać temu nauczycielowi? Klubowi? Co ten facet w ogóle zakładał? Że ona przegra, co wykaże, że dobrze chłopaków uczył? A co to by była za chwała pokonać jakaś dziewczynkę? Zakładał, że wygra z połową? Z wszystkimi, co ich upokorzy? No i wygrała. I co? Dostała czekoladki i więcej ich nie zobaczyła. Jaki sens miało organizowanie tego, niech mnie ktoś oświeci.