W scenkach spotkań zestawiono osoby, z których przynajmniej jedną w następnym odcinku pożegnamy:
- Szary Robak i Missandei snują plany na przyszłość - w logice serialu takie rzeczy nie udają się, Missandei czeka żałoba,
- Jorah spotyka się z Lyanną Mormont, mówiąc jej, że jest przyszłością rodu - raczej pożegnamy waleczną 10-latkę,
- Jamie rozliczył się ze swoich czynów i spełnił marzenie Brienne - będzie miała po kim wzdychać i rosną szanse Tormunda na przeżycie,
- Arya "smakowała życia" z Gendrym, pogodziła się (na ich pokrętny sposób) z Ogarem - szykują się straty wśród Starków.
Zdecydowanie za wcześnie na jej śmierć, cały czas nie jest zamknięty wątek jej listy. Poza tym nie zrobiono w tym sezonie użytku z jej umiejętności przejmowania twarzy. Jeśli już miałbym obstawiać śmierć któregoś ze Starków w tej bitwie, to najprędzej byłaby to Sansa.
dokładnie... Każdego Starka przetrawię, ale nie ją. Tylko że na niekorzyść Aryi jest praktycznie zerowe doświadczenie walki w bitwie... ona jest niezawodna w pojedynkach, jeden na jednego. A tu będzie armia zombiaków, które jak już widzieliśmy wcześniej, lubią atakować grupowo rzucając się chmarą na przeciwnika... Ja naprawdę ciągle wierzę, że Arya zabije Cersei pod postacią Jaimiego
Zgodnie z dotychczasowymi doświadczeniami WW nie będą walczyć w pierwszej linii. Raz dlatego, że ludzie mają valyriańską stal, dwa że podtrzymują w działaniu swoich umarlaków. Moim zdaniem specjalna broń, sztylet z valyriańskiej stali i "żegnanie się z życiem" mogą wskazywać, że Arya szykuje się do samobójczej misji. Z twarzą ożywieńca chce przeniknąć pomiędzy WW i zdać im ciężkie straty.
W końcu by wykorzystano postać Aryi w ciekawy sposób, bo po zemście na Freyach jej postać się tak snuje i jak dla mnie jest taka nudna, w ogóle tak ją odbieram przez 3/4 jej występu w tym serialu. Cała intryga sióstr przeciwko Littlefingerowi była w mojej opinii słaba i jej nawet nie wliczam. Natomiast w rozmowie z Gendrym w dzisiejszym odcinku widać jaka z niej się stała socjopatka, a mianowicie Gendry akcentował, że zabijał, bo musiał i go to nie smaczy, natomiast ona się o zabijaniu wypowiada jak o rozkoszy. W tym odcinku też ją uświadomił Ogar, że nie walczył tylko o siebie i nie teraz pod murami Winterfell dokonała się jego przemiana, bo walczył już za nią wcześniej. W dzisiejszym odcinku pogrzebano Aryę ładnie, oby nastąpił epicki przełom. Naprawdę chciałbym zrobić przysłowiową rybkę i w myślach - jedziesz z nimi mała.
Dla śmierci NK potrzebna jest ofiara z życia Brana. To trochę tak, jak z Harrym Potterem i Voldemortem.
To rzecz jasna przypuszczenie. Nie mniej powiązanie pomiędzy tymi postaciami wynika ze specyfiki świata magicznego. Finał serialu moim zdanie prowadzi do ustania/zagłady magii. A jej częścią są smoki, WW i NK oraz ludzie o magicznych możliwościach - wskrzeszeni, ognioodporni, czy wędrujący poza ciałem.
Arya w masce białego wędrowca? xd
eeeeeeeee przecież to magiczne istoty, brana w jego wizji zobaczyli, to by sie NK nie kapnął że to jednak żywy człowiek?
naciągane to by było.
Gdzie niby wspomniałem, że ma być WW? Pisałem o ożywieńcach, którzy są w końcu w różnych stadiach rozkładu.
Zwłaszcza, jeżeli przekręca się rzekomy cytat. Bo było:
"Z twarzą ożywieńca chce przeniknąć pomiędzy WW i zdać im ciężkie straty."
to byłoby naprawdę spoko opcja widzieć Arye w masce jakiegoś white walkera ale to raczej niemożliwe bo ich ciała sobie jakby... z lodu?
Przeczytaj jeszcze raz, pisałem o wcieleniu się w ożywieńca, a nie WW. To przebranie miało umożliwić zbliżenie się nich.
Arya, jako szkolony killer, musiała być uczona jak poradzić sobie z kilkoma przeciwnikami naraz (i to zawodowymi strażnikami, a nie "głupimi" zombikami). Ale podejrzewam że dedeki wykorzystają jej zdolności do przebierania się i zadawania śmierci po cichu i faktycznie mogą wysłać ją pomiędzy WW. Chyba że zręcznie operuje łukiem i będzie szyć do WW strzałami.
A jakież to specjalne umiejętności są wymagane w walce z truposzami bezmyślnie prującymi do przodu? Nie jest to przypadkiem zwyczajna kondensacja wielu pojedynków jeden za drugim z przeciwnikiem stosunkowo łatwym do pokonania? Wiedząc, że truposza zabija natychmiastowo cios czarnym badziewiem, precyzja i szybkość zdobyte podczas treningu pojedynków są raczej dość istotnymi cechami w podobnej walce.
Zaraz mi się przypomina książkowy opis Soroki u Sienkiewicza. Lubił się bić w ciasnych pomieszczeniach, gdzie przeciwnicy nie byli nawet w stanie dobyć szabel. Bo na coś takiego się zanosi - jatkę w karczmie.
przecież ona wtedy się cała zmienia w tę postać... tak zrobiła chociażby gdy była Filchem, on jest od niej dużo wyższy... także argument brzydko mówiąc z dupy
Maska ma dać złudzenie obserwatorowi. Człowiek bez twarzy nie staje się automatycznie tożsamy z "dawcą". Bo to nie tylko kwestia wzrostu, ale i typu sylwetki. No i rzecz jasna płci, bo biust musiałby jej znikać.
Właściwie to przecież Aegon Targaryen, wiec można uznać że jeden Stark już zginą w tym sezonie. Brakuje tylko żeby włosy zrobiły się mu żółte. Może smok mu przypali.
Ja bym obstawiał, że ona będzie jedną z tych, co dojedzie w tym serialu do samego końca.
Z tego wszystkiego zapomniałem o Theonie, który już pogodził się ze Starkami, wypełnił ratunkowa misję wobec siostry, a tera zgłosił się do samobójczej misji. Pa, pa, braciszku....
- Pożegnamy również Goździk z małym Samem. Zamknęli ją w Krypcie. Wspomniano o niej tyle razy, że głowa może rozboleć.
Ba, nawet o obronie swych bliskich przez Sama Zabójcę napomknięto. Ten zapewne przeżyje tylko po to aby wypominać sobie ową decyzję.
- Z kluczowych dla fabuły postaci jedynie Tyrion zostaje w niej ulokowany. Wszystkie inne potrafią się od zabunkrowania wykręcić. Na Tyrionie utykano w tym odcinku tyle razy iż nie zdziwiłbym się gdyby zamknęli jego wątek w epizodzie 3. Rozszarpią go nieumarli Starkowie, a potem spełni swą wizję marszu na stolicę. :P
Racja, Goździk też pasuje do schematu. Ale pamiętaj, że Sam jest ulubieńcem Martina (podobno miał być podobny do niego w młodości) i jego udział się dramaturgicznie nie wyczerpał. To dopiero polowa sezonu i pewnie jeszcze czeka go jakiś heroiczny czyn w stylu WW nr 2, albo niedoczytany fakt z ksiąg, o których przypomniano w rozmowie z Daenerys.
A co do Tyriona, to jak wspomniał Oberyn, długie miecze nie sprawdzają się w pomieszczeniach. Krypta zwiększa szanse karła na wygraną w walce. Pewnie zabierze ze sobą topór.
Duży Sam z pewnością dożyje końca opowieści choćby po aby aby wysnuć jakąś mądrą konkluzję ją podsumowująca.
Mały Sam... raczej nie CHYBA, że zostanie powiązany z Tyrionem. O ile ten faktycznie przeżyje... trochę za często o nim wspominano. Próbowano widzom przypomnieć o jego inteligencji ("On jest inteligentny", "cenię sobie w nim intelekt", "twoja mądra głowa przyda nam się w przyszłości" i tym podobne zdania bez choćby jednego dowodu w słowach, gestach, czynach).
Gdyby Tyriona zabito to przynajmniej Arya miałaby twarz... ale obawiam się, że DD ostateczną (ciągle ewentualną) konfrontacje obróciliby w farsę. Chyba, że Martin własnoręcznie napisał do niej dialogi.
A teksty Sama o istnieniu tak długo, jak trwa pamięć ludzi, nie sugerują, że będzie tym, który wszystko opisze?
Chyba trzeba też dodać Berick'a. Za bardzo akcentowano, że Toros już go nie wskrzesi.
A tak w ogóle, to cały odcinek pachnie Czechowem. Przed wyjazdem trzeba na chwilę siąść i pogadać...
Tak, Beric z pewnością polegnie w jakimś heroicznym akcie ratowania komuś życia.
Mnie ciekawi czy wyjawi co usłyszał w momencie, w którym czarownik piekł jego kiełbaskę.
Przypomniano to dwukrotnie, gdy otwierał skrzynię z czarownikiem i gdy rozmawiał z kapłanką R'hllora Kinvarą. To musi jeszcze wrócić.
Mormontowie też mogą paść: sir Jorah może polec i rodowy miecz wróci do Sama, który zabije kilku umarlaków i uzna, że na niego zasługuje; także lady Lyanna Mormont może polec w zwarciu, mimo jej bojowego ducha, to może nie wytrzymać trudów bitwy. Ona chyba nie walczyła w bitwie Bękartów, natomiast tutaj walczy? Bez sensu jej udział, bo jej ludzie zamiast skupić się na bitwie będą się skupiali by ją ochraniać. Przeżyje, ale chyba tylkowbrew logice.
Jaimie padnie z Brienne, walczą w pierwszym szeregu chyba jak wynika z zapowiedzi. Wątpię, żeby przeżyli taką "nawałnice mieczy".
Oczekuję rzezi, z tego względu, że byłoby to logiczne i taka była Gra o Tron, bez sentymentów.
Jorah moim zdaniem nie załatwił swoich spraw i bitwę powinien przeżyć, użyczenie mu przez Sama miecza z valyriańskiej stali jest nie bez powodu. W poprzednim sezonie gdy Jon chciał mu oddać Długi Pazur, odmówił czując się niegodnym. Teraz ma szansę odpokutować grzechy.
Z drugiej strony zarysowano jego troskę o Lady Mormont. Być może padnie, ratując ją.
Masz na myśli wystąpienie przeciwko Jonowi? Wypowiedziała się w imieniu Północy, miała odwagę mu powiedzieć wprost to, co wszyscy tam myśleli. Zaufali mu, że idzie tylko po jej pomoc, a nie złożyć hołd lenny i to bez ich zgody. Mimo że się nie zgadzała z decyzją Jona, nie zrobiła Jak Glover, nie opuściła domu Starków, walczyła nadal za Starkami, nawet sama idzie lekkomyślnie walczyć.