Scena śmierci Syrila... Chyba jedna z bardziej niespodziewanych i mocniejszych śmierci jakie widziałem w SW. I to nie przez to jak brutalna była tylko przez okoliczności.W ostatnich momentach swojego życia doszło do niego że zmarnował je za sprawę która była sprzeczna z jego naturą. Jestem przekonany że zaatakował Andora nie z pobudkek lojalnościowych ale z frustacji po tym jak uświadomił sobie że został wykorzystany i to przez osobę na której mu zależało i przy okazji przyczynił się do ludobójstwa na ludziach wśród których spędził sporo czasu i widać że z nimi sympatyzował. Ciekaw jestem co chciał odpowiedzieć Andorowi i czy wgl wiedział jak odpowiedzieć - myślę że w tamtym momencie był o krok do przyłączenia się do rebelii, ale było już za późno. Finalnie stał się tylko kolejnym trybikiem, ktorego nawet po śmierci użyto do dalszego szerszenia propagandy. Do tego dochodzi jeszcze tragedia matki i Dedry - nie zdziwię się jeżeli po tym perspektywa Dedry nieco ulegnie całkowitej zmianie bo już wcześniej dostawaliśmy przesłanki że nie do końca godzi się z tym co robi Imperium. Z jednej strony szkoda bo bardzo byłem ciekaw jak dalej rozwinie się ta postać, ale z drugiej dostał to co sam zasiał i jest dosyć poetycka śmierć. Na pewno znajdzie się wielu przeciwników tego jak zakończono ten wątek ale dla mnie był perfekcyjny.
Świetnie podsumowane, też jestem zadowolona, spodziewałam się ze stanie z tłumem zacznie śpiewać, poświęci życia za tamta dziewczynę, która wcześniej go spoliczkowała, ale nie zasłużył na smierć bohatera i jej nie dostał.