Początek drugiego sezonu to chyba jakiś żart. Rebelianci zachowujący się jak zwariowane, nieznośne koguciki, strzelający do siebie z byle powodu a następnie rozwiązujący konflikt grą w... papier-kamień-nożyce? Masakra. Sam Andor ma porwać myśliwiec ale nie wie (nawet w przybliżeniu) jak go pilotować. Czyli udało mu się wejść do bazy Imperium, zdobyć pomoc obsługi naziemnej a nie udało się przechwycić instrukcji obsługi;-)? Planeta rolnicza - plus za jasne światło, na tym pozytywy się kończą. Czy w tej Republice a potem Imperium naprawdę wszystkie planety były tak nędzne? Tatooine to planeta gdzieś na zewnętrznych rubieżach, daleko od centrum politycznego galaktyki więc nic dziwnego, że w filmach pokazywano ją jako zapyziałą, ale światy jądra? Nawet Naboo planeta ze środkowych rubieży (czyli też peryferia) była pokazana kiedyś wręcz idyllicznie. A tu (w całych tych nowych filmach i serialach) wszystko się sypie. I mimo to, że nędza to jakieś wizy są potrzebne. To ukłon w stronę uchodźców? No i najważniejsze: na Chandrili, rodzinnej planecie przywódczyni Rebelii grają disco polo.