Czyli ciąg dalszy rozkmin ;) *NIEUSTANNY SPOILER ALERT*
"Temat tego forum jest bliżej nieokreślony. Będziemy tutaj rozmawiać o wszystkim, co ma jakiś związek z Hannibalem. I nie mówię tu tylko o serialu; nikomu nie bronię odnosić się do książek czy filmów. Być może postaramy się podzielić swoimi spostrzeżeniami w poszczególnych kwestiach. Będziemy wysnuwać własne teorie, rozkładać na czynniki pierwsze interesujące momenty z serialu, rozkminiać symbolikę, gawędzić o relacji Hannibal/Will...
Możecie tutaj poruszyć absolutnie każdy dowolnie przez Was wybrany temat.
Pomyślałam o stworzeniu tej dyskusji, ponieważ brakuje mi w innych forach wszechstronności. Zazwyczaj podejmuje się jeden temat, który zostaje mniej lub bardziej omówiony – tutaj będziemy omawiać każdy. Możecie pisać wszystko, co przyjdzie Wam na myśl.
Zapraszam do ożywionej dyskusji :)" Bonesss
http://www.filmweb.pl/serial/Hannibal-2013-650378/discussion/Kuchnie+%C5%9Bwiata %2C+czyli+wszystko+o+Hannibalu.,2650674
Co by było, gdyby Will i Hannibal nigdy się nie spotkali? Czy Will nadal gniłby samotnie w swoim domu w Wolf Trap, w otoczeniu psów, w samotności, nieszczęśliwy i nierozumiany? Czy odkryłby swoją definicję szczęścia, gdyby nie Hannibal? Zapewne nadal wykładałby na uczelni FBI, zachowywałby się jak wystraszony pies. A może związałby się z Alaną? Ciekawi mnie, czy Graham sam byłby w stanie odkryć prawdziwego siebie?
A jak wyglądałoby życie Hannibala, gdyby na jego ścieżce nie pojawił się Will? Urządzałby sesję ze swoimi pacjentami, odwiedzał filharmonię, jadłby w samotności, zabijałby. Może nikt nigdy nie dowiedziałby się, że jest mordercą? nie musiałby siedzieć w więzieniu, nie musiałby uciekać. Czy na zawsze pozostałby człowiekiem nigdy nie zdejmującym swego idealnie skrojonego, ludzkiego garnituru?
Takie życie zabijałoby ich powoli. Nie potrafię sobie wyobrazić takiej egzystencji. Dopóki nie poznali siebie, byli jakby zamrożeni, odgrodzeni od świata i własnych uczuć. Nie można tak żyć. Czy daliby radę?
Oglądając teraz sezon 1 powtórnie i skupiając się głównie na relacji Willa i Hannibala,poraża mnie piękno ich rodzącej się więzi. W zasadzie od początku swojej znajomości popadają we współuzależnienie,nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Chociaż nie,Hannibal jest świadomy swoich uczuć i działań. Jest oszołomiony tym,że ktoś potrafił wtargnąć do jego uporządkowanego życia seryjnego mordercy i kanibala,ale nie umie już zrezygnować z obecności Willa.Lecter odkrywa w sobie uczucia,które do tej pory były mu obce:opiekuńczość,empatię,życzliwość.
Wzrusza mnie,jak troszczy się o Willa,dla jego dobra,próbuje go nastawić przeciwko Jackowi,gdy ten wykorzystuje Grahama do granic wytrzymałości. Oczywiście,Hannibal robi to też z czysto pragmatycznych powodów. Chce mieć kontrolę nad śledztwem i wie,że tylko Will może rozpracować rozpruwacza z Chesapeake i doprowadzić do jego
schwytania. Ta mieszanina uczuć,której doświadcza Lecter,powoduje przeświadczenie,że życie bez Willa byłoby już tylko nieznośną egzystencją.
A kimże byłby Graham bez Hannibala? Samotnikiem,odludkiem,nieszczęśliwym i zagubionym człowiekiem.
Will dopiero przy doktorze potrafi się otworzyć,ujawnić swoje koszmary,wyrazić lęki. Boryka się z mnóstwem problemów,
ale nie ma nikogo,z kim mógłby się podzielić swoimi bolączkami. Mimo,że zna Jacka i Alanę znacznie dłużej,to Hannibal jest pierwszą osobą,z którą Graham tak szczerze rozmawia i pragnie dzielić swoje udręki.
Bardzo podobała mi się scena,w której Will,po nocnym lunatykowaniu,pierwsze kroki kieruje do Lectera.Jest wczesny poranek,ale Will chce być w tych trudnych chwilach przy Hannibalu. Czuje się przy nim bezpiecznie.Naturalnie,Lecter jest wniebowzięty i uszczęśliwiony tym faktem.
Tych dwoje ludzi nie mogło się nie spotkać. Brzmi to patetycznie,ale byli sobie przeznaczeni,bez siebie ich życie byłoby mizerną wegetacją.
Uwielbiam tę scenę, kiedy Will dusi się nad jedzonkiem, a potem bierze łyka z tej zacnej filiżanki. Priceless *.*
Ech, obejrzałam 1x4.
Dużo Hannibala i Abigail. Razem. Dlaczego wszedł w taką relację z młodą Hobbs? Nie sądzę, by jedynym powodem było powstrzymanie jej przed wyjawieniem prawdy o popełnionym przez nią morderstwie, a tym samym o udziale Hannibala. Lecter dostrzegł jaki wielkie znaczenie ma ona dla Grahama. Posłużył się nią, aby zjednać sobie Willa jeszcze bardziej, aby przejąć nad nim kontrolę.
Will,podczas swoich wizji,za bardzo utożsamił się z Hobbsem. Może dlatego Abigail stała się dla niego tak ważna,chce chociaż w niewielkim stopniu naprawić krzywdy,które wyrządził jej ojciec. Hannibal spostrzegł,że dziewczyna może być ratunkiem dla Willa na pozbycie się demonów,na odrobinę radości w mrocznym świecie Grahama. Jednocześnie dostrzegł szansę dla siebie. Lecter uświadomił sobie,że jeśli Abigail mu zaufa i obdarzy go sympatią,będzie mu łatwiej zdobyć Willa.
To mogło być niestety głównym powodem. W końcu całkiem przepadł. Hm. W którymś z odcinków s1 jest tak zabawny moment... Hannibal żegna się z tym swoim śmiesznym pacjentem po bardzo interesującej rozmowie o samotnosci i strachu przed zranieniem, po czym zadowolony i uśmiechnięty otwiera drzwi gabinetu, bo powinien być za nimi Will. Ale go nie ma. Sprawdza notatnik itp. upewniając się, że miał być i może zastanawia się czy nie zadzwonić. A później rusza na miasto i gdzieś tam Willa znajduje. Chce mieć kontrolę nad śledztwem? Po części tak. Ale głównym powodem jest to, że czekał na Willa jak dzieciaki na gwiazdkę i po prostu musiał dostać ten prezent,choćby nie wiem co... Nie pamiętam, w którym odcinku, ale na pewno gdzieś to było obejrzałam kilka razy, bardzo zabawne. Dajcie znać jeśli widziałyście gdzie i w jakim kontekście, ja jestem po 1x3.
Chyba czytasz w moich myślach :D
Odkąd wczoraj obejrzałam odc.7(dwukrotnie), z którego pochodzi ta scena, nie mogę przestać o niej myśleć i dzisiaj właśnie chciałam o niej napisać. Teraz nie mogę się rozpisywać, zrobię to po powrocie do domu, ale ta scena i w ogóle cały odcinek były cudowne. Miłość Hannibala do Willa taka oczywista...
No właśnie, ta scena jest bardzo ważna, wypada o niej trochę pogadać. Ja też poza domem, ale jak wrócę to ma pewno się odezwę.
Zamawiam pierwszą wizytę, tylko poproszę o zniżkę, bo w mojej głowie i tak tylko Hannigram.
Ethi, mówiłyśmy Ci, że to Ty nam grzebiesz w mózgach. xD W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak umówić się na najbliższy termin. Może przyda mi się jakaś sesja ;p
Eh, nie pozostaje mi nic innego jak przyznać się do winy :) Zapraszam. Moje metody są bardzo nowatorskie i bardzo niekonwencjonalne :D
Jeśli są równie niekonwencjonalne, co Hannibala i równie nowatorskie, to boję się nawet odmówić. Jakaś terapia światłem, jakaś psylocybina. Wchodzę w to? ^,^
Will nie przyszedł, bo odleciał. Stracił poczucie czasu. Hannibal odnalazł go w sali wykładowej. Rzeczywiście, był zawiedziony nieobecnością Willa. Nawet sprawdził w kalendarzu termin ich spotkania (7.30 pm), zerknął na zegar - spóźnienie, pobawił się telefonem (chciał zadzwonić? czekał na wiadomość?), a w końcu ruszył na poszukiwania i znalazł zgubę.
Will zaś, w myślach rozmawiał z Abigail, która powiedziała, że dobrze, że są sami i nazwała Willa tatą. Wtedy Will się ocknął, bo usłyszał, że woła go Hannibal. Była dziewiąta wieczorem. Długo szukał ;)
Ależ się miota, ten nasz Lecter. Żeby taki rozsądny człowiek tracił zmysły przez jedno głupie spóźnienie swej "damy serca"? Można powiedzieć, że Hannibal całkiem ogłupiał przez Willa, zupełnie jakby część jego mózgu wyparowała pod wpływem obecności Grahama. Biedny ten Hannibal. Co on musiał czuć? Przecież widział co się z nim dzieje. Wiedział, że traci kontrolę, ale nie potrafił z tym nic zrobić. Bezradność.
Musiał być bardzo zadowolony jak już te swoją damę odnalazł i upewnił się, że jest bezpieczna. Bo zdaje się, on już wiedział, że Will ma chory mózg. Być moze od tego momentu kiedy go powąchał... mmmhm.
To bardzo prawdopodobne. Hannibal jest jak pies - po zapachu stwierdzi czy człowiek chory czy zdrowy. Niezwykle przydatna umiejętność. Może Hannek wcale nie miał być człowiekiem? ;p
Tsaa, aż dziwne, że na zaczął tańczyć na środku sali z tej radości.
Kiedy Hannibal otworzył drzwi i zobaczył, że w poczekalni nie ma Willa wyglądał jakby dostał w twarz. Był taki uradowany, gdy beznadziejny pacjent zajmujący jego czas, który mógłby spędzić w towarzystwie Grahama sobie poszedł (jak on miał na imię? Benjamin?), prawie pofrunął w kierunku poczekalni, a kiedy otworzył drzwi i już miał witać swojego kochasia z wielkim uśmiechem na ustach okazało się, że w pomieszczeniu nie ma żywej duszy. Być może na początku pomyślał, że Willowi coś wypadło, że odrobinę się spóźni? Prawdopodobnie dlatego upewniał się co do godziny wizyty, sprawdzał zegarek i bawił się telefonem. Czekał. Niecierpliwił się, a kiedy już zdał sobie sprawę, że Will się nie pojawi poszedł go szukać. Jego nieobecność wyprowadziła go z równowagi. Myślę, że gdyby nie znalazł Willa to nie mógłby odzyskać spokoju. Will wyłącza u niego zdrowy rozsądek, Hannibal gubi się jak dziecko we mgle. Hannek nie zauważył, że podczas prób przejęcia kontroli nad życiem Grahama, sam się od niego uzależnił. Ta scena jest tak wymowna, że chyba już bardziej nie może. Nerwowy zagubiony Hannibal biega po mieście w poszukiwaniu swojego ukochanego, który go wystawił. Ależ to musiało ukłuć delikatne serduszko naszego kanibala.
Zwracam uwagę na rozmowę z pacjentem bo pełna jest ciekawych paralel. I jeśli dobrze kojarzę w tym odcinku? Hannibal występuje w charakterze pacjenta i terapeuty, bo zdaje sie ma spotkanie z Bedelią? I współczuję jego pacjentowi, który konecznie chce się z nim zaprzyjaźnić i współczuję Hannibalowi, który koniecznie chce zaprzyjaźnić się z Willem, najchętniej w opcji pojutrze weźmiemy ślub i razem wybierzemy dom, ale to ja go urządzę i będziemy żyć długo i szczęśliwie i będziemy mieć gromadkę dzieci i całe mnóstwo piesków...
Tak, uzależnił się. To dobre słowo. Obaj się uzależnili. Tylko Hannibal był bardziej tego śwaidomy. Ciekawe kiedy Will... hm. Hannibal był jedyną osobą przy której się czuł swobodnie. Mógł wpaść do niego o każdej porze dnia i nocy. Taki najeżony czasem, albo zmartwiony, a Hannibal rozbrajał go w kilka sekund jakimś żarcikiem.
No właśnie. O każdej porze dnia i nocy. Gdyby Will przyszedł do Hannibala o trzeciej nad ranem i powiedział, że nie może zasnąć, to Hannibal zamiast go opi.eprzyć i wygonić z chałupy zapewne otoczyłby go ramieniem i zrobił mleczko z miodem, ewentualnie zaśpiewał jakąś kołysankę. Lecter tak naprawdę nigdy się na Willa nie złościł, nie potrafił długo chować urazy. Nawet po scenie w kuchni, po tej bezczelnej zdradzie... Hannibal, po ujrzeniu Willa w Palermo, mało co się nie rozpłakał podczas rozmowy z Bedelią o tymże spotkaniu. musiał pochwalić się, że Will powiedział, iż wybacza. Hannibal już wtedy był gotów przyjąć Willa z powrotem.
Ekhm, ciekawi mnie co poczuł Hannibal, kiedy Will przyszedł do niego w środku nocy tylko po to, by powiedzieć, że pocałował Alanę. Zabolało?
"Ekhm, ciekawi mnie co poczuł Hannibal, kiedy Will przyszedł do niego w środku nocy tylko po to, by powiedzieć, że pocałował Alanę. Zabolało?"
Mogło zaboleć. Ale. Will coraz bardziej chorował, jego zachowania były irracjonalne, był podatny na sugestie, bezbronny. Hannibal musiał o tym wiedzieć.
Oglądałam wczoraj(a właściwie już dzisiaj) odc. 7 dwa razy i na tym nie poprzestanę. Miłość Hannibala do Willa jest w nim tak pięknie pokazana,że nie mogę przestać o tym myśleć.
Miałam łzy w oczach widząc,jak Hannibal bezradnie się miota,tylko dlatego,że Will nie przyszedł na sesję. Lecter,z pewnego siebie,władczego,bezkompromisowego,nagle zmienia się w bezsilnego,bezbronnego człowieka.Nie wie,co ma robić,nie może znaleźć sobie miejsca,ciska się.
Nagle podejmuje spontaniczną decyzję:musi znaleźć Willa,musi go zobaczyć,natychmiast.
A kiedy to się staje,Hannibal wygląda jakby doznał wielkiej ulgi,ukojenia.Jest taki radosny,
odprężony,jaki potrafi być tylko przy Willu. Graham przeprasza,ale Hannibal z uśmiechem mówi,że to niepotrzebne. Nie gniewa się na swojego ślicznego chłopca. Najważniejsze jest to,że może przy nim być,że znów są razem.
OMG,jakie to były piękne sceny.I jeszcze "Lacrimosa" w tle,coś cudownego.
Tak, Mozart i nie tylko. A w którym dokładnie momencie przywalili z Requilem? Tak w ogóle to trzeba koniecznie pogadać o klasycznej muzie w tym serialu, bo stanowi często klucz do interpretacji scen. Czasem np. taki tytuł jest dosłownym wyjaśnieniem tego co widzimy. Zabawa na całego :D
Gdy Hannibal tak się ciska przy biurku,w tle brzmi "Lacrimosa".
A propos tej sceny,zauważyłyście,że Will był ostatnim pacjentem zapisanym w notatniku Lectera? Pewnie Hanni celowo umawia się ze swoim chłopakiem na ostatnią godzinę,by popijać z nim winko przy rozpalonym kominku i delektować się jego towarzystwem :D
Takiego smaku mi narobiłaś na ten odcinek siódmy, że chyba nie zasnę. Jestem dopiero przy piątym, co do czego... -,-
MUSZĘ TO OBEJRZEĆ. JAK NAJSZYBCIEJ.
Polecam,ten odcinek jest świetny. Dzisiaj pewnie znowu go obejrzę.
Ja tak trochę skaczę po 1 sezonie. Jestem po 7 epizodzie,ale wracam też do wcześniejszych i wciąż odkrywam coś nowego,fascynującego.
Dziś już nie dam rady. Mam jeszcze trochę roboty. Jutro powinnam mieć luźniej, więc postaram się jakoś nadrobić.
Zapewne dam Wam znać po obejrzeniu. Sama tego nie przeżyję ;p
A dlaczego ją zabił? Dlaczego nie mogli razem zwiać do Europy i poczekać na Willa? Bo Abigail była prezentem dla niego i bez niego przestała się liczyć, nie było dla niej miejsca :( Trzeba spróbować innego sposobu. Bo Hanibal zawsze wybierze Willa i wszystko dla niego poświęci. I każdego. Nawet gdy wpada na pomysł "hej, zjem jego mózg, to najpiękniejsze co mogę dla niego zrobić. Mój słodki, kochany chłopiec...jego mózg stanie sie moim mózgiem, jego myśli moimi myślami i już zawsze będziemy razem" to ma na myśli tylko jego dobro nie zależnie od tego jak spaczona jest jego interpretacja tego pojęcia.
Wybaczcie błędy i skróty piszę na smartfonie w niesprzyjających okolicznościach.
Hannibal się nudzi,gdy zbyt długo panuje sielanka. Jedyną pewną i stałą rzeczą w jego życiu jest miłość do Willa,ale potrzebuje też krwi i ofiar,by zaspokoić swoją naturę,nawet,gdy oznacza to skonsumowanie swojego ukochanego.
Co to za dziwny związek :) Co jakiś czas próbują się unicestwić,ale im to nie wychodzi i jeszcze bardziej umacnia ich uczucie.
Miłość, ból i destrukcja. Od kiedy Will pojawił się w jego życiu, Hannibal jest mniej ostrożny, popełnia błędy, zostawia tropy, podejmuje coraz większe ryzyko. Zmienia się. Zmienia Willa. Mają te swoją niezrozumiałą grę,która tak ich fascynuje, że jeden daje się z własnej woli zamknąć, a drugi wrzuca do kibla swoją rodzinę ot tak, po 3 latach słodkiego życia... wszędzie gdzie się pojawią postępuje śmierć i zniszczenie.
No pięknie powiedziane.
Mam do was pytanie. Ktoś policzył może, ile czasu zajmuje akcja trzech sezonów?
p.s.: właśnie się doczytałam (lepiej późno niż wcale), że wredota z Sherlocka, czyli Charles Augustus Magnussen to w rzeczywistości starszy brat Madsa :)) niepodobni. Nawet nazwisko nie naprowadziło mnie na trop. Kompletnie nie skojarzyłam.
Nie, nie liczyłam.
A o tym wiedziałam już wcześniej. Osobiście uważam, że Mads jest bardziej urokliwy. ;p
Zastanawiałam się nad tym. I też nie mam pojęcia, trzeba by przetrzepać fandom.
ps. Tak, to bracia :) Lars to fajny aktor. Ale jakoś ginie w cieniu Madsa, tak jak Gustaf ginie przy A. Skarsgardzie, trochę szkoda, bo obaj utalentowani...
Larsa Mikkelsena widziałam tylko w Sherlocku. Chyba. Nie przypominam sobie, abym oglądała z nim jakiś inny film czy serial, więc nie chcę się zbytnio wypowiadać.
A ja uważam inaczej. Według mnie są do siebie troszeczkę podobni. Obaj mają takie niepokojące rysy twarzy ;p
Znaczy kto do kogo? Bracia M czy bracia S? MAmy tu 4 panów i teraz nie wiem... bałaganik :D
Bracia M. :)) Mads jest zdecydowanie seksowniejszy. Ale koleżanka trafiła w punkt: obaj faktycznie mają niepokojące rysy twarzy. Mads jednakowoż, niepokoi ładniej.
Taaak, Mads niepokoi zdecydowanie ładniej. Lars kojarzy mi się z szczurem. Sherlock nauczył mnie tak o starszym Mikkelsenie myśleć, z głowy tego nie wyrzucę.
Mads to Mads. Mads jest... awwh *.*