Czyli ciąg dalszy rozkmin ;) *NIEUSTANNY SPOILER ALERT*
"Temat tego forum jest bliżej nieokreślony. Będziemy tutaj rozmawiać o wszystkim, co ma jakiś związek z Hannibalem. I nie mówię tu tylko o serialu; nikomu nie bronię odnosić się do książek czy filmów. Być może postaramy się podzielić swoimi spostrzeżeniami w poszczególnych kwestiach. Będziemy wysnuwać własne teorie, rozkładać na czynniki pierwsze interesujące momenty z serialu, rozkminiać symbolikę, gawędzić o relacji Hannibal/Will...
Możecie tutaj poruszyć absolutnie każdy dowolnie przez Was wybrany temat.
Pomyślałam o stworzeniu tej dyskusji, ponieważ brakuje mi w innych forach wszechstronności. Zazwyczaj podejmuje się jeden temat, który zostaje mniej lub bardziej omówiony – tutaj będziemy omawiać każdy. Możecie pisać wszystko, co przyjdzie Wam na myśl.
Zapraszam do ożywionej dyskusji :)" Bonesss
http://www.filmweb.pl/serial/Hannibal-2013-650378/discussion/Kuchnie+%C5%9Bwiata %2C+czyli+wszystko+o+Hannibalu.,2650674
No nieee, kocham Was, znowu ryczę. Chciałabym napisać coś mądrego na temat tego odcinka, ale raczej nic z tego nie wyjdzie. Zgadzam się z Wami wszystkimi, czuję to samo co Wy i witam serdecznie nowych gości, zdruzgotanych przez ten serial tak samo jak my. Dobrze, że mamy to coś na kształt grupy wsparcia, że nie musimy dusić tych emocji w samotności. xD
A więc wczorajszy dzień był dla mnie wyjątkowy. Wiem, że jestem za bardzo uczuciowa, ale prawie od samego początku tego odcinka nie mogłam powstrzymać łez. Częściowo dlatego, że pamiętałam, że może to być ostateczny koniec tego niesamowitego, mistrzowsko skonstruowanego serialu, przesyconego emocjami i sztuką, i sztuką emocji, i sztuką opowiedzenia historii prawdziwej, pokręconej, chorej miłości. A częściowo po prostu z emocji, z oczekiwania na zakończenie, które miało zadecydować o dalszym ciągu Hannigramu. Na pewno jeszcze wypowiem się na temat całego odcinka, wszystkiego, co się stało, ale teraz potrafię myśleć praktycznie tylko o zakończeniu. Wciąż słucham Love Crime, dzisiaj na przemian z Placebo - My Sweet Prince, bo ma podobny klimat i też pięknie opowiada o miłości rodem z Hannibala, i mam przed oczami twarz Willa wtulonego w Hannibala, z głową na jego piersi. Nie spodziewałam się, jak cudownie to wszystko się odbędzie. Nie spodziewałam się tych głębokich spojrzeń, zerknięć na wargi, dotyku tak czułego, jakby było ryzyko, że ten drugi może się rozpaść, zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu i ta chwila objawienia może przeminąć. Głód Hannibala został ukojony, a on czekał tak długo na ten moment, w którym Will sam po niego sięgnie i go przyjmie. Tak, nawet nie spojrzał mu w oczy, mówiąc "For both us", co jest bardzo wymowne. Chciał tego dla nich obu. Wszystko, czego chciał to Will u jego boku w swojej prawdziwej formie. Koniec odrzucenia, gorzkiego smaku łez w gardle i tęsknoty. Will zaakceptował swoją prawdziwą naturę, mrok, który w nim drzemie, i padł w objęcia mroku, dobrowolnie, by nie wydostać się z nich już nigdy. W końcu oni od dawna należeli do siebie. Byli tacy spokojni, ta błogość na ich twarzach, pasja, szczęście, euforia, ulga, wszystko na raz, po prostu prawdziwa miłość. Symbolika ich skoku jest rzeczywiście wielka. Robiąc to, oddali się sobie nawzajem i, odmienieni, zrobili pierwszy krok w nowe, wspólne życie. Najpiękniejsza love story, jaką kiedykolwiek widziałam. Aż brak odpowiednich słów. Może one w ogóle nie istnieją. To dla mnie za dużo. Żegnaj świecie.
Co do tego dylematu, jaki niektórzy wciąż mają, a mianowicie - czy przeżyli czy nie. Uważam, że można by było się zastanawiać, gdyby nie było ostatniej sceny z Bedelią. Ale była. Były tam dwa puste krzesła, stół zastawiony w guście Hannibala, zaserwowana odcięta noga Bedelii, tak jak już kiedyś Hannibal zrobił z nogą Gideona, nawet obraz na ścianie inny. Dlatego ja jestem pewna, że murder husbands żyją i mają się dobrze, tylko nadrabiają stracone lata gdzieś poza naszym zasięgiem wzroku i Buenos Aires czeka na horyzoncie. Jesus f*cking Christ. Nie mogę w to uwierzyć. F*ck my life. It's beautiful. It's beautiful.
Zastanawiałam się czy ten obraz to nie czasem jakaś mapa ale jakość nie pozwala mi się upewnić.
Gdyby nie było ostatniej sceny z Bedelią zakończenie byłoby otwarte ale po niej należy się spodziewać, że jednak przeżyli. Ona nie spakowała swoich manatek jak radził Will i ma za swoje. You Play - You Pay. Siedzi sobie odurzona i czeka.
Tak dokladnie. Idealnie. You play you pay. A na stole 3 nakrycia. Kto mògł tak mistrzowsko przyrządzić i podać Bedelię? Ta scena to otwarta furtka do nowego sezonu i droga do Buenos. Peace.
No Magda Gessler raczej nie xd Tylko Hannibal tak pięknie ozdabia potrawy/zwierzynę.
Wyobrażam sobie mema z tej sceny z przyklejoną do Bedelii głową M.Gessler w stylu lolcata.
Kur.de ale Hannek by poprowadził kuchenne rewolucje albo jakiegoś TopChefa :p
Może by go zaprosili do "pytanie na śniadanie" czy innego tam porannego shitu. Fajnie.
asystenta już ma, może by się nadał. Tylko ciekawe jakby mu produkty kombinowali.
Ach,obudziłam się w tak podłym nastroju,że szkoda gadać. Od pewnego czasu poranki są dla mnie udręką. Otwieram oczy i myślę tylko o tym,że coś pięknego w moim życiu znów skończyło się zbyt szybko.
Te 13 ostatnich tygodni dodawało mi sił,sprawiało,że byłam w innym,lepszym świecie. Było coś niezwykłego w oczekiwaniu na każdy odcinek,gorączkowo i z niecierpliwością pragnęłam znów wkroczyć w intymny świat Willa i Hannibala.
Byłam po prostu szczęśliwa(co rzadko mi się zdarza).
Teraz pozostanie mi jedna wielka pustka,nic więcej.
Czułabym się inaczej,gdyby 4 sezon był w nieodległej perspektywie,ale ta niepewność,co będzie dalej z serialem,dobija mnie.
Z utęsknieniem czekam na wieczór i noc.
Choć nadal cierpię,czuję się lepiej,gdy za oknem zapada ciemność. Znów jestem w Baltimore i we Florencji razem z naszymi chłopcami,znowu życie staje się piękne.
Przepraszam za tę pesymistyczo-filozoficzną gadkę od samego rana,ale musiałam.
Właśnie nie wiem dlaczego, ale od TAMTEJ chwili wszystko mnie rytuje. Codzienne czynności, zwyczajne rozmowy. Dla mnie noce są udręką. Nie mogę zasnąć (już wcześniej miałam z tym niemałe problemy), a jeśli zasnę, to śpię płytko i krótko. Wszędzie mi źle i nie mogę rozmawiać.
Rozumiem, co czujesz. Te trzynaście tygodni to był wspaniały czas. Tyle się wydarzyło, udało mi się Was poznać (damn, jestem za bardzo szczera w tym momencie), coś się zmieniło i nigdy już nie będzie takie samo. To niesamowite, że takie rzeczy, jak serial mogą tak wiele zmienić. Dobrze, że są tacy ludzie na tym pokręconym świecie. Jeśli by nie było, to...
Męczy mnie jedna myśl.
Czy Hannibal i Will to geje? Czy oni są gejami naprawdę? Czy można ich tak nazwać?
Ich relację na pewno. Dla mnie nie miała i nie ma nic wspólnego z jakimiś platonicznymi pierdołami. W życiu tak jest, że człowiek się po prostu zakochuje w drugim człowieku, płeć nie ma znaczenia.
A tak w szerszym kontekscie, hm. Hannibal jest człowiekiem renesansu. Epikurejczykiem albo hedonista, nie wiem co bardziej pasuje do niego, te dwa pojęcia akurat okropnie mi się mylą. Wiec jak najbardziwj. Will...patrząc na jego kumplowski związek z Molly i to jakiego ma zajoba na punkcie Hannibala, to obstawiałabym że jest kryptogejem.
Making long story short: technically YES.
Chociaż...hm. Przypomniało mi się jaką relację miał Will w s1 z Alaną, naprawdę iskrzyło między nimi. Dopóki nie wmieszał się we wszystko Hannibal :D On jest naprawdę beznadziejny .
Myślę, że i w tamtym momencie Will szukał punktu zaczepienia, który nie pozwoliłby mu spaść w przepaść, który dałby mu szansę utrzymania się na powierzchni. Związek z Alaną nie miał przyszłości. Poza tym Alana dawała mu wsparcie już wcześniej, zanim poznał Hannibala. W momencie, kiedy relacja obu panów rozwinęła się, Will dobrowolnie zrezygnował z Alany. Przecież nie walczył o nią. A mógł.
Rzeczywiście, jestem w kropce. Ale to kolejny argument za. Jeśli już faktycznie musimy przylepiać jakieś etykietki.
Hm... Wydaje mi się że skoro byli w stanie być z kobietami w związku( nie liczymy tutaj związku Willa z Molly tylko właśnie to iskrzenie z Alaną) to raczej nie są takimi stricte gejami. Raczej jest tak jak napisała Ethi - "W życiu tak jest, że człowiek się po prostu zakochuje w drugim człowieku, płeć nie ma znaczenia" To nie miało znaczenia. Gdyby jedna ze stron była kobietą też mogłoby to tak wyglądać. Dobra to będzie mega prostackie sformułowanie - strzała amora tak trafiła i co zrobisz...
On jest beznadziejnie intrygujący *.*
Hannibal jest estetą. Kocha piękno niezależnie od płci. Bardziej skomplikowana sprawa jest z Willem. No ale czyż mogł się oprzeć Haniemu? :P
Tak, masz rację co do Hannibala. W przypadku Willa jest trudniej. Cóż, został uwiedziony. Zakochał się. To wiele może wyjaśnić.
Poza tym Graham zawsze był sam. Wolf Trap - mieszkanie z dala od zgiełku, za towarzystwo miał tylko swoje psy, odgradzał się od społeczeństwa, które go nie rozumiało i którego on nie rozumiał. Męczył się z tymi wszystkimi ludźmi. I nagle pojawia się Hannibal Lecter. Odmienia jego życie. To wielki prezent od losu. A prezenty wypada przyjmować :)
Obaj panowie nie są postaciami, które z łatwością dadzą się zaszufladkować. Willa nie możemy określić jako dobrego, o Hannibalu nie powiemy, że jest zły. Granice są rozmyte a oni dryfują gdzieś pomiędzy, wymykając się jakimkolwiek schematom. Ta ich relacja to coś więcej. Pure love, po prostu. Tak, jak powiedziała Ethi: człowiek zakochuje się w drugim człowieku bez żadnego konkretnego powodu. Nie są ani homo ani hetero. Takie określenia nigdy nie będą pasować do tego serialu, ponieważ są one zbyt przyziemne. A Hannibal to inna galaktyka. Szkoda, że niektórzy wciąż patrzą na tę produkcję przez pryzmat naszego świata.
Tak, to "miłość" ponad podziałami, ponad wszystkim..
Nie poznali się po prostu na wartości merytorycznej i estetycznej serialu, trudno.
Może trzeba być w jakimś stopniu koneserem żeby go polubić, poznać się na nim i pokochać.
Absolutnie nikomu nie bronię posiadać własnych poglądów. Ale niektórzy nie potrafią zadowolić się niczym. W każdej scenie doszukują się błędów czy niedociągnięć. Tu kicz, tam za dużo powagi, tutaj za wolno, gdzie indziej za szybko.
Czy nie można przyjmować czegoś takim, jakim to coś jest?
Niektórzy po prostu nie potrafią. Taka życiowa postawa. Coś w stylu focha na cały świat - może jak na wszystko co widzę będę reagował dezaprobatą to ludzie będą dla mnie lepsi albo nawet nie wiem co jeszcze.
Trzeba umieć się cieszyć - niby prosta sprawa, ale taka trudna do zastosowania w praktyce.
Nie wiem. Są miliony różnych charakterów. Może niektórzy mają w sobie więcej sprzeciwu, niż my? Potrzebują ciągle coś udowadniać, zawzięcie i do skutku. Nie potrafię czegoś przyjąć ot tak. Jeśli tego czegoś nie zmienią w taki sposób, aby było dla nich jak najlepsze i najwłaściwsze, to będą ciskać piorunami.
Będą niszczyć życie sobie i ludziom w swoim otoczeniu.
Niektórzy mają potrzebę ciągłego udowadniania czegoś - że wiedzą lepiej, są lepsi itp.
Tak. Trafiłaś w samo sedno. Chyba nie mam nic więcej do dodania. Poczekamy, może reszta ma coś jeszcze do dodania.
Ależ ten Filmweb utrudnia mi życie. Najpierw ciągłe komunikaty o linkach zewnętrznych,a teraz limit wiadomości dobowych.
Trochę dziwne zasady. No cóż,będę musiała się ograniczać.
Szkoda.Obawiam się,że do czasu zakończenia limitu ten wątek umrze śmiercią naturalną. Jeśli się mylę,to przepraszam.
Byłoby szkoda stracić tak miłe towarzystwo.
Ale to moja wina,mogłam wcześniej pomyśleć o rejestracji.
Do rzeczy,mnie też niesamowicie wkurza to jechanie po "Hannibalu".
Rozumiem,że serial jest pełen nieścisłości,niedopowiedzeń,
czasami może nawet absurdów,ale przecież był taki od początku.
Mnie też dziwią,czasami śmieszą, niektóre detale,ale nie zakłócają odbioru.Ot,szczegóły,które nie mają wpływu na fabułę.
Mam wrażenie,że niektórzy odnajdują wręcz dziką przyjemność w hejtowaniu "Hannibala".
Każdy odcinek rozkładają na czynniki pierwsze pod względem logiki,doszukują się w każdej scenie jakiegoś potknięcia.
Przecież chyba nie o to chodzi.Po to mamy wyobraźnię,żeby jej pożytecznie użyć.
Ten serial tym bardziej daje nam pole do popisu,tyle rzeczy możemy sobie dopowiedzieć,wyobrazić i to właśnie jest piękne.
Jest mi strasznie przykro,gdy czytam niektóre negatywne posty,staram się je omijać. Uważam,że są niesprawiedliwe.
Mam nadzieję, że nie umrze zbyt szybko. Oczywiście kiedyś tematy zaczną się kończyć, ale jak ja razie trzeba się cieszyć, że może tu być i rozmawiać ze sobą.
Ze wszystkim, co powiedziałaś się zgadzam. Ale idę w ślad za Ethi i postanawiam nie przejmować się tym w ogóle. Ważne, że dla mnie to jest piękne, że dla Was to też takie jest i niczego więcej mi nie potrzeba.
Z innej beczki. Nie będę się teraz przekopywać przez cz1tematu, bo to tysiąc ‼ postów, ale zwróciłyście uwagę jak samotny był Hannibal zanim poznał Willa❓ samotne, choć wyrafinowane kolacje, nudny marudzący pacjent, nikogo ciekawego wokół. Wilk trafił mu się niczym prezent od losu. Ten błysk w oku, gdy go poznał. A sam Will, nastroszony, najeżony, niegrzeczny. Następnego dnia przy śniadaniu nazwał go mangustą. Dostrzegł więc jak jest niebezpieczny. Długą drogę przeszli obaj.
"A sam Will, nastroszony, najeżony, niegrzeczny."
Tak i co z tego :) Od początku iskrzyło między nimi jak cholera.
Jak samotny był Hannibal, jak samotny był Will?...
We are just alike.
You're as alone as I am.
And we're both alone without each other.
Przeszli bardzo długą i krętą drogę, ale to sprawiło, że teraz ich relacja jest jeszcze głębsza i silniejsza. Można powiedzieć, że stała się nierozerwalna. Ostatecznie na klifie złączyli ze sobą swoje losy, oddali się sobie nawzajem i już nie ma od tego odwrotu. Przez te trzy lata byli w stanie funkcjonować bez siebie (bo o życiu nie mówię tutaj wcale), ale teraz i funkcjonowanie stałoby się niemożliwe, gdyby ich rozdzielić. Muszą żyć ze sobą. Dobrowolnie skazali się na taki los.
Hannibal jest panseksualny, a Will, według Bryana, hetero, EKHEM EKHEM *sniggers* Fuller powiedział w jednym z ostatnich wywiadów, że więź tych dwóch to połączenie tak intymne, że sprawia, że człowiek zastanawia się nad swoją seksualnością, zaczyna ją negować, w przypadku Willa. Tak to się zdarzyło, że zakochał się na zabój w mężczyźnie, i sądzę, że jeśli powstanie 4 sezon, to Will będzie w nim jeszcze trochę walczył z tym, czego pożąda. W przypadku tak niesamowicie intymnej i głębokiej relacji obaj będą chcieli więcej i więcej, aby tylko połączyć się w jedno. Wszystko, co zrobią, to będzie niemal za dużo, żeby to znieść i nie zrobić z siebie opętanego miłością głupca, a jednocześnie wciąż niewystarczająco. Wydaje się nieuniknione, że zaczną sypiać ze sobą. Może dojdą do tego powoli, po co się spieszyć, lepiej to celebrować, ale to będzie objawienie, bezgranicznie pięknie. To prawda, seksualność czy płeć mało tu ma do rzeczy. Liczy się to, że wyraźnie Will jest dla Hannibala tym jedynym i odwrotnie.
Bardzo ładnie to napisałaś i we wszystkim masz rację. Ich więź, trudno mi ja opisać, nawet nie staram się ogarnąć moim drętwym mózgiem. Po prostu zdarzyła się kiedyś taka galaktyka z układem gwiazd podwójnych tańczących na skraju czarnej dziury. Dwie oszałamiająco piękne gwiazdy, destruktywne i twórcze, pośród miliardów innych.
Akurat nie potrafię wyobrazić sobie niczego piękniejszego i bardziej zachwycającego, stąd takie kwadratowe choć patetyczne porównanie :D
Nie gadaj, to piękne porównanie i jestem zachwycona.
Teraz mamy taki cudny księżyc. Jest ogromny, oszałamiający i wydaję się być tak blisko. Kiedy na niego patrzę, to zapewne wiesz o czym myślę, prawda?
"Have you seen blood in the moonlight, Will? It appears quite black".
"It really does look black in the moonlight".
Awh... the blood in the moonlight. It was so impressively beautiful it nearly got me killed.
Ok.
Pięknie napisane... Zgadzam się i lepiej bym tego nie ujęła.
Tym bardzie teraz czekam na ewentualny 4 sezon.
O tak, panseksualizm bardzo pasuje do doktora Lectera. W tej kwestii nie za wiele można powiedzieć. Jeśli chodzi o seksualność, to Hannibal jest pod tym względem nieco prostszy w obsłudze od Willa Grahama.
Will może próbować walczyć. Taka już jego natura, że bezustannie prowadzi boje. Ale to się w końcu zmieni. Hannibal o to zadba. Will powinien odpuścić, nie być dla siebie tak bardzo surowy. Wtedy będzie mógł żyć w zgodzie ze sobą. W momencie, kiedy Graham oddał się Hannibalowi nasz lekarz może zabrać się za resocjalizowanie jego duszy na nieco innych polach. Myślę, że Will musi nauczyć się życia w tym nowym świecie. Przyzwyczaił się już do tego, że nie jest szczęśliwy, a tylko udaje szczęście i stwarza pozory. A teraz, gdy naprawdę zaznał tego uczucia może być zdekoncentrowany. Dlatego te próby walki.
Tylko, że jeśli będą żyć ze sobą, razem, to kiedyś będzie musiało dojść do konfrontacji w sferze cielesnej. Tak, jak mówisz, z dnia na dzień będą pragnąć więcej i więcej. Same rozmowy i delikatne, czułe gesty nie załatwią sprawy. Tak, to nieuniknione. Nie wierzę, że będą mogli się powstrzymać. Po prostu w to nie wierzę. Być może będzie trwało to długo. Najpierw lekki pocałunek w czoło, muśnięcie ramienia, będą odważać się stopniowo. Myślę, że tak to może wyglądać.
To prawda, tym bardziej że przewija się w tym wątku nieznośnie wręcz często :(
Mam nadzieję, że za jakiś czas przed słowami "sezon czwarty" nie będziemy musiały stawiać słowa "ewentualny".
A teraz zastanówcie się przez chwilę i zaznaczcie kółeczkiem zdanie które chciałybyście usłyszeć najbardziej na świecie:
a) jesteś piękna
b) jesteś mądra
c) kocham cię
d) wyjdziesz za mnie?
e) previously on Hannibal