Z miłości i totalnej fascynacji oglądam serial po raz 3..
I tak mnie zastanawia, skoro Witolda Skirmunnta wzięto za Marka Kaczkowskiego, kierowcę ciężarówki to dlaczego w szpitalu po wręczeniu butelki alkoholu ambasador pyta: "Pan był wtedy na mostku, prawda? Pamięta Pan coś z katastrofy?".
Ambasador myślał przecież, że to Kaczkowski, co miałby pasażer, kierowca robić na mostku..
Jeszcze jedna nieścisłość. Kaczkowski w odc. 1. jest w szalupie gdzie umiera i z ręki zostaje mu zdjęty zegarek. To jest ta wyratowana szalupa. W odc. 3. w retrospekcji Kaczkowski tonie z tym samy zegarkiem na ręku będąc w innej szalupie. Jak znalazł się na tej wyratowanej ?
Wydaje mi się, że w 3 odcinku w scenie na morzu są 2 tratwy, kierowca tira jest w tej, w której ktoś się głośno modli, ta przewrócona to druga tratwa (ta z matką z dzieckiem)
Z drugiej strony żona Skirmunnta dostaje cynk z kapitanatu od koleżanki już w momencie, gdy Heweliusz nadaje mayday, a jednocześnie później jest zadziwiająco niedoinformowana, że jej przytomny świadomy mąż żyje i leży w szpitalu. W domu mają telefon. Co w tamtych czasach było ważne.
Jej chodzenie z niemowlakiem na ręku nawiązujące chyba do Wołynia (w obu rolach Łabacz) było tak naciągane, że bolały zęby.
Obejrzałam 2 razy, serial dobry, ale niektóre niedorzeczności, infantylne granie na emocjach widza psują ogólne wrażenie.
Zgadzam się. Serial jest genialny od strony efektów (chyba najlepiej pokazana groza katastrofy na morzu w historii nie tylko polskiego kina). Natomiast fabularnie jest sporo dziur i zwyczajnych głupot. Poza tym dokładanie na siłę wątków sensacyjnych - tajnych służb, wypadku i utraty taśm (całkiem zmyślony wątek) itd. jak by samo zatonięcie statku nie było wystarczająco dramatyczne.
Taśmy były podobno pocięte przez Niemców. Polacy dostali ich fragmenty. Ciężarówka taranująca walczącego z systemem kapitana to znów kalka ze Smarzowskiego. I tu racja, historia była wystarczająco dramatyczna, niepotrzebne było jej podkręcanie. Jest jeszcze prawdziwy wątek kpt. Bieńka. Człowiek zmarł 11 dni przed premierą serialu. Nie był fałszywą szują, jaką zagrał Konopka. A był identyfikowalny, mimo zmiany nazwy Kopernik na Karkonosze. To nie była zagrywka fair ze strony scenarzystów.
Nie tyle kalka ze Smarzowskiego, co nawiązanie do prawdziwego zdarzenia - w taki sposób zginął Bolesław Hutyra, drugi kapitan Heweliusza.
Ten wypadek miał naprawdę miejsce, kspitan najechał na maszynę drogową i zginął. Doinformujcie się.
ale takie zdarzenie miało miejsce, więc zostało wykorzystane przez twórców, nie było wymyślnie z doopy
Owszem mialo miejsce, ale w rzeczywistosci to byl wypadek z tego co czytam. A W SERIALU zmanipulowano to wydarzenie i wyszlo na to, ze zostal JAKBY... zamordowany!!!
Nie było sztucznie dodane, ale było ubarwione dodane do historii jako że taśmy miały kluczowe znaczenie w sprawie.
Podkręcanie na siłę ze służbami? to po co wojskowi zaraz po katastrofie nurkowali tam ponad 150 razy i do dziś nie ma o tym żadnych info, wszystko nadal tajne?
Służby specjalne rzeczywiście tam węszyły - prom prawdopodobnie przemycał broń z Rumunii. Podobna sprawa była w 95 z estońskim promem. Natomiast serial, poza scenami zatonięcia, które w większości były prawdziwe, był pomieszaniem faktów z fikcją - sama rozprawa przed Izbą Morską w Szczecinie była jedynie początkiem, bo odbyły się kolejne, podważano ustalenia, były odwołania, sprawa ciągnęła się latami, zmieniano skład sędziowski i w międzyczasie przeniesiono ją do Gdyni. Nie skończyła się tak jak w serialu. Dużo rzeczy było w nim z d... albo tak jak śmierć Piotrka, była odniesieniem do rzeczywistej sytuacji, ale z 2000roku, mającej miejsce w zupełnie innych okolicznościach - zgadzało się tylko to że zginął w zderzeniu z maszyną drogową. Takie pomieszanie z poplątaniem, nie wiadomo po co.
No ale "nie żył", bo oficjalnie ocalał Kaczkowski. Zresztą w scenie kłótni żona wyrzuca mu, że też jest jej ciężko, bo przez kilka dni "była wdową". Wątek miał pokazać chaos informacyjny, który faktycznie był. Czytam książkę Zachodnego, która kupiłem jeszcze przed premierą serialu, ale ten wywindował ją na liście lektur i jest w niej fragment, gdzie żona jednego z marynarzy dostaje cynk, że "mąż jest cały i zdrowy w szpitalu", gdy w rzeczywistości się nie uratował.
Ale też w tamtych czasach połączenia międzynarodowe były trudno dostępne i wykonalne tylko z centrali w dużych miastach, możliwe, że ze Świnoujścia nie było możliwości zadzwonić do niemieckiego szpitala.
Ja z kolei nie wyłapałam skąd Skirmunnt wiedział o taśmach, na których nagrały się komunikaty z niemieckiego statku, który był na kursie kolizyjnym. To on przecież powiedział o nich Binterowi i wiedział że będą dowodem na to czemu kapitan zdecydował się na manewr przejścia przez linię wiatru. Przecież tych komunikatów nie słyszeli na Heweliuszu?
W ostatnim odcinku było, że on był na mostku wtedy jak niemiecki statek nadawał że są z ich prawej strony i oni są na trasie kolizyjnej z nimi.
Też wydaje mi się to niewiarygodne, że nie sprawdzono tożsamości człowieka przyjętego do szpitala. Nazwisko, data urodzenia, kogo powiadomić itd., zwykła szpitalna procedura. Szczególnie, że był przytomny i mówił po niemiecku. Był przecież u niego ten koleś z ambasady, zrobił mu zdjęcie, musiał znać dane, żeby mu wyrobić pozwolenie na przejazd przez granicę. Musiał odwiedzić tych innych ocalonych, zabranych po drodze, więc szybko by się wydało, że w innym szpitalu leży taki czy inny (i na pewno nie był to właściciel zegarka, bo wiedzieli, że zmarł na tratwie). Nie, nie ma szans, żeby tak pomylić dwóch ludzi.
Facet z ambasady zwyczajnie nie wiedział, że człowiek o nazwisku Kaczkowski był kierowcą ciężarówki, a nie członkiem załogi. Bo niby skąd? Listy pasażerów nie miał, nie na tym polegała jego rola żeby weryfikować to co Niemcy mu przekazali.
Attache (bez przesady by ambasador angażował się w takich sprawach osobiście) miał identyfikację z zegarka, bo Skirmunnt był albo nieprzytomny, albo na lekach nasennych. Niewiedzę o jego tożsamości widać po pytaniu o dokumenty. To, że był członkiem załogi widać było po stroju. Aquatę miał założoną na mundur oficerski - no chyba, że zdążył się przebrać zanim ją włożył. ;-)