jak dla mnie piękny odcinek, przecudowny! Ted mnie wzruszył cholernie, po tylu powrotach do Robin, zrobił to, co należało od dawna. sprawa z naszyjnikiem naciągnięta, ale gdy Ted dał go Barney'owi i powiedział, żeby dał go Robin i że to niby on znalazł! i w końcu Ted powiedział Robin, że już jej nie kocha jak kiedyś, że to nie ma sensu. Ted w tym odcinku zasługuje na owacje na stojąco! nie wiem czemu, ale rozbawiło mnie, gdy Robin uciekła z pokoju, i wpadła na Matkę. i potem scena, jak Barney znalazł Robin i powiedział, że jego jedynym 'vowem' będzie to, że nigdy więcej nie skłamie i ją tak pięknie pocałował :) i był ostatni slap! chociaż wcale się go nie spodziewałam w tym odcinku. brak mi słów na tego małego misiaka z obrączkami, był tak uroczy, że ojejciu! szkoda, że nie ujawnili tych całych 'vows', o które było tyle mowy w odcinku. i potem jak Barney znowu pocałował Robin, już nie wytrzymałam z wrażenia i się pobeczałam.
naprawdę, cudowny, cudowny odcinek. piękny, co tu więcej mówić!
i pomimo, że odcinek sentymentalny, wzruszający, to wciąż bawi. jak Barney do góry nogami wisiał na ścianie, oddychając przez papierową torebkę. albo jak Marshall rzucił Lily bułkę, a jak zapytała o serek, też jej rzucił. nie zrozumiem, czemu narzekacie na ten sezon tak bardzo. jest piękny, inny niż pozostałe. może mniej jakiś śmiesznych/głupich momentów, ale tych bardziej życiowych i ja nie narzekam!
to zostały odcinek, podwójny, do końca. ciężko uwierzyć!
Odcinek dobry, Ted w końcu poszedł po rozum do głowy i jasno wytłumaczył, że nie kocha Robin jak kiedyś i że powinna wyjść za Barneya, bo co co mają wzajemnie to prawdziwa miłość. Która niekoniecznie musi mieć sens, zeby mieć sens ;)
No i nareszcie, ślub się odbył. Teraz jeszcze wyjaśnienie sprawy "pineapple", bo było mówione, że dowiemy się o co chodziło z tym ananasem na pamiętnej imprezie. No i finalny moment: jak Ted poznał Matkę. Miejmy nadzieję, że ostatni, dłuższy odcinek, będzie legen - wait for it - dary, legendary!
Przed startem sezonu była mowa, że wróci historia ananasa, ale nie było nigdy powiedziane, że ją wyjaśnią to były tylko plotki, które Bays zdaje się zdementował w jednym z wywiadów. I bardzo dobrze, bo powinna zostać jakaś tajemniczość.
Ostatnio podając imię Bla Bla moim zdaniem też źle zrobili. W Różowych latach 70 tajemnicą było pochodzenie Feza, w Scrubs imię i nazwisko ciecia, wracali do tych wątków w ostatnich sezonach obu seriali, ale w żadnym ich nie wyjaśnili i w HIMYM dobrze by było gdyby zakończyło się to podobnie.
Odcinek na plus patrząc na 9 sezon. W porównaniu do wczesnych raczej średnio.
Panika Barney'a całkiem śmieszna, ale już wypominanie przysiąg kiepskie.
Odcinek w większości przewidywalny. Pojawia się ring bear (wątek wcześniej był fajny, ale marnie go rozwiązano), kończy wątek naszyjnika, Ted ostatecznie kończy z Robin, matka poznaje Robin i pośrednio to dzięki niej Robin nie uciekła. Prawdziwego HIMYM praktycznie nie było, ale też raczej nikt tego nie oczekuje.
Według mnie prawdziwe HIMYM właśnie było. Były flashbacki całkiem niezłe i śmieszne, była gra słów Marshalla czyli cały on i to mi się podobało, był ostatni liść. To był odcinek, w którym wreszcie żadna z postaci nie irytowała, nawet te drugoplanowe, a mowa tu szczególnie o Patrice. Zdziwiło mnie, że Robin się na nią nie rozdarła przy ołtarzu, jak to ma w zwyczaju. Panika Barney'a była śmieszna, do tego wymieszali to z genialną przemową Teda. Było wszystko za co kocham ten serial i był to jeden z 4-5 odcinków w tym sezonie, które zasługują na naprawdę wysoką ocenę.
Jak mnie to denerwuje... Wszyscy fajni B&R nagle zmieniają zdanie, bo Tedzik dał błogosławieństwo tej dwójce, wszyscy nagle uwielbiają Ted`a. Wkurza mnie takie fanboy`stwo par. Ja jestem od początku samego za T&R bo ten wątek jest od samego początku i jest między nimi chemia. Ale nie pisze wszędzie "Robin i Ted powinni być razem, a wszyscy inni są głupi", oswoiłem się z tą myślą, że mogą już nie być razem. Chociaż nadal uważam że jest cień szansy. Odcinek mi się średnio podobał, tak jakby chcieli się w jednym odcinku pozbyć kilku wątków. I jak mówił Gawlacki, Tedowi nie schodził banan z twarzy... No bez jaj, serio? Nagle taki uśmiechnięty Ted, wszystko cacy i wgl... Poza tym, to co mówiła Robin o facecie z ktorym powinna być i że właśnie takim jest Ted... HALO? A nie jest tak? To Ted latał z tym medlikiem, bo wiedział jak bardzo jest ważny dla Robin, to on zawsze jest przy niej i był. I ja też doskonale wiedziałem że za tym medalikiem wskoczy do wody, bo to jest Ted i po tym co zrobił dla Robin od tak z uśmiechem na twarzy przeżył ślub B&R? Serio niech się kończy już ten serial bo robią trochę z ludzi debili. Tak samo idealna matka, która zamiast być coraz lepiej widziana w oczach widzów, staje się coraz bardziej irytująca. Marna kopia Teda.
Ted i Robin przeterminowali się przy którymś kolejnym odpuszczeniu sobie/wycofaniu się Teda. W pewnym momencie to wracanie do tego tematu stało się nudne i drażniące. Ted powinien być z Matką i kropka, jednakże wiele wskazuje na to, że Ted koniec końców zwiąże się z Robin (od Robin zaczął opowiadać historię dzieciom, dość mocna sugestia że Matka umrze, ta ich, wprawdzie odwołana, przysięga że jeśli w wieku średnim będą sami to wezmą ślub...).
Ale cóż, fanservice ponad wszystko....
Zależy jak na to patrzeć z tym przeterminowaniem. Ja jako, że miałem podobna sytuację (nie aż tak dramatyczną jak T&R), wiem mniej więcej jak działa Ted. W którymś poście napisałem,że ważne jest to co powiedziała Robin do Tedana weselu Punchy'ego. Ważny jest timing, i wielokrotnie stary Ted zaznaczał, że gdyby akurat teraz się związali to byłoby strasznie (np nie byłoby dzieci). Janie uważam tego za przeterminowane, tylko za zamierzony taniec wymijania się między nimi, np nagła miłość Teda do Stelli - po tym jak cierpiał przez Robin, z czego dowiadujemy się pod koniec (nie wiem po co), że Robin pojechała wtedy do Japonii,żeby uciec przed zranieniem, tak jak teraz Ted do Chicago, plus uznała,że kocha Teda i chce być jego żoną. TO bardziej wina scenarzystów, że to rozciągnęli na tyle sezonów, niż wina samych postaci.
W odcinku Ted sam powiedział, że cały czas czekał na wyznanie miłości ze strony Robin i myślał, że tego naprawdę chce, ale jak to w końcu usłyszał z jej ust to zrozumiał, że to jednak nie to, że się zmienił i już nie kocha jej tak jak kiedyś - dobrze zrozumiałam? To mogło by tłumaczyć "banana" na jego twarzy podczas ślubu.
Tak takie sa oficjalne fakty. Bardziej wymieniamy własne odczucia, co do tego jak to wyglądało. A wyglądało bardziej na lekkie wkurzenie Teda (I don't want to hear this). A czy jej nie kocha tak jak kiedyś. Też drudno powiedzieć zważywszy że niecałe 12 godzin wcześniej wyznaje, że to onajest tą jedyną.
Ja jestem w stanie uwierzyć w tę historię. Myślał, że ją kocha, że jest tą jedyną, ale ona była cały czas nieosiągalna dla niego (a jak wiadomo to co nieosiągalne jest bardziej upragnione). Kochał samą ideę bycia z nią. A w chwili, kiedy Robin chciała z nim uciec i pierwszy raz od długiego czasu mógł z nią naprawdę być, zdał sobie sprawę, że to jednak nie to.
To by było logiczne w przypadku, gdyby ganiał za nią bez skutku przez9 lat. A zauważmy kilka spraw. Ideą Robin była Robin z pierwszego sezonu. Związał się znią i byli szczęsliwi.przez cały rok, gdzie było widac chemię. Jedyną rzeczą jaka ich rozdzieliła to rózne cele. Teraz spójrzmy nate cele:
1. Robin nie chciała ustatkowania, chciała podróżować (średnia wymówka, ale ok przyjmijmy) - chodzi o karierę, pod koniec piątego sezonu zostało zasugerowane, że Robin dojrzała i zaczęła wybierac miłość nad karierę.
2. Nie chciała mieć dzieci (dodam, że powiedziała wtedy, że gdyby miała mieć czyjeś dzieci to tylko Teda), przez wiele sezonów było ukazane, że Robin dojrzała i do tego i chciałaby mieć dzieci.
3. Nie chciała brac slubu (error - bo w Something Old dowiadujemy się, że była gotowa na ślub i to z Tedem.). Co prawda wiele osób zaznacz,że Robin chciała slubu, bo Ted wybrał stellę, ale i tak go kochała. Ba wróciła specjalnie dla niego z Japonii.
Ted nie kocha idei Robin, kocha ją. Z resztą całym głównym motywem odcinka Platonish, było udowodnienie, że Robin dojrzała, tylko że Ted bał się zrobić krok, a wykorzystał to Barney przy pomocy Matki.
A w tym odcinku, myslę, że zachował się jak trzeba. Po prostu wiedział, że sytuacja jest patowa i decyzja należy do niego, ajak sam powiedział dwukrotnie, nie rozwali tego ślubu. Robin zraniła go twierdząc, że teraz nagle zauważyła go po tylu latach. I tak to, po częsci stres, ale wątpię w to,że mówiła o Tedzie ze stresu, nadal coś czuje co też było podsumowane w odcinku Platonish. Ted prawie się złamał jak wspomniała waltornię, ale powiedział co musiał, już nie kochajej w ten sam sposób co kiedyś, a nawet jeśli to ona go nie kocha (wmówił jej to w stresie), i to nie ma sensu.
Tyle w temacie.
Został tylko finał. Wszystko może się zdarzyć, ale myślę, że można bezpiecznie powiedzieć, że serial pożegna się z widzami w pięknym stylu. Pomimo, że już tak nie bawił jak kiedyś zawsze odcinek HIMYM był miłym punktem tygodnia. Będzie mi tego brakować. Chyba sobie obejrzę ulubione odcinki z każdego sezonu przed finałem.
Powiedziałam sobie, że do finału na bank tu nie wejdę i nie będę czytać tych wszystkich komentarzy z masą teorii spiskowych bo to mnie zwyczajnie wkurza. Nie wytrzymałam. Za to co zaraz napisze na bank zostanę zlinczowana i tak dalej, ale nie wytrzymam. Serio ludzie? Tworzycie te wszystkie teorie pt. matka umrze a Ted na bank będzie z Robin, a wiecie jak się serial skończy?
Ted będzie szczęśliwy z matką, a Robin będzie z Barneyem. A nawet jak to się wszystko skończy to i tak nadal będziecie szukać dziury w całym.
Pamela Fryman powiedziała ostatnio, że żadna z teorii krążąca w internecie na temat końca serialu, a już zwłaszcza losu matki nie zbliża się do tego, jak serial skończy się naprawdę.
Nie jestem fanką żadnych z serialowych par, oglądam ten serial tylko i wyłącznie z sentymentu. Zwyczajnie chce usłyszeć słowa Teda: I tak poznałem waszą matkę... Ale naprawdę wydaje mi się, że wszyscy szukają dziury w całytm. Tak samo było, jak ludzie nie mogli się pogodzić ze śluben Robin i Barneya i mimo iż producenci potwierdzili, że ślub się odbędzie to i tak dalej szukano nie wiadomo czego.
Moim zdaniem matka nie umrze. Robin będzie z Barneyem, a na końcu okaże się, że Marvin i Peny stanęli na ślubnym kobiercu, i w ogóle happy end.
Co do odcinka, Ted pierwszy raz od dłuższego czasu mnie nie wkurzył. Scena ślubu... Serio? Naprawdę nie dało się tego rozwinąć? I gdzie do diabła scena z Tedem, Marshallem i deszczem?!
Moja wypowiedź za pewne jest chaotyczna, posypią się na mnie hejty... Ale cóż. Głowy popiołem nie posypie. Tak jest moje zdanie.
Myślę, że hejtów nie będzie. :) Każdy ma swoją opinię, my drązymy bo od początku serialu główną cechą himym było mieszanie ludziom w głowach oraz skakanie w historii. Duża część z tego to tzw. red herrings, ale też dużo się sprawdziło, stąd spekulacje co odcinek.. Może matka umrze, może nie. Fakty są faktami:
1. Zdjęcia z finałowego odcinka zastanawiają, ponieważ nie pokazują jednoznacznych sytuacji między całą ekipą.
2. W samych odcinkach jest duzo mieszania, tak jak w ostatnim, gdzie mama Robin namieszała jej w głowie.
Wszystko się może zdarzyć i to jest niezłe. :)
Dziś zobaczyłem że w tle dzieciaków na początku odcinka na półce stoją zdjęcia Robin. Może to coś znaczy ...
Dobra, ode mnie będzie pierwszy hejt.
Jak ja nie lubię ludzi, którzy uważają innych za debili tylko dlatego, że myślą nieszablonowo. To, że twoja wersja zakończenia jest najbardziej prawdopodobna to nie znaczy, że tak będzie. Ja nie chciałbym zobaczyć z kolei takiego zakończenia i że jako nic jeszcze nie jest zamknięte to lubię trochę pofantazjować.
Tai przykład - jak Jeanette wyrzuciła medalik do jeziora. Ted wskoczył za nim do jeziora? Nieeee, to byłoby zbyt naiwne.... - takie były komentarze. Ja nie będę nikogo osądzał za jego wersję, nawet jak uważam ją za głupią. Jeśli ktoś mi przedstawi wersję, że Ted ostatecznie zostanie porwany przez UFO i ją mi logicznie wytłumaczy to też ją wezmę pod uwagę.
Dokładnie. Pamiętam jak wszyscy, ten cały fanservice B&R cieszyło się że wątek Teda i Robin jest w końcu zamknięty. Część uważała że to nie koniec, w tym ja, I CO? Pewnie teraz dalej większość uważa że skoro B&R wzięli ślub, to znowu wątek T&R jest przeszłością... JAAASNE.
Polać Ci, dobrze prawisz. W sensie, że to nie zaden hejt, a zgadzam sie z Tobą w pełni :)
a ja jestem fanką Teda i Robin i nie chciałabym, żeby serial zakończył się inaczej...to coś w stylu Rossa i Rachel w "Przyjaciołach", para, która musi być razem ;)
Też tak trochę pomyślałem, że Barney + Robin to bardziej epizod, tak jak w "Przyjaciołach" wątek Joey + Rachel. I w sumie nie miałbym nic przeciwko temu żeby tak to wyglądało ;) Arcyfanem związku T+R może nie jestem, ale jakoś tak ma to dla mnie większy sens.
Największy plus za to, że Ted w końcu zachował się jak prawdziwy mężczyzna. Jeśli facet ugania się za byłą dziewczyną, która obecnia sypia z jego kumplem, to naprawdę ciężko jest niżej upaść. Miłość nie ma tu nic do rzeczy. Trzeba mieć szacunek do samego siebie. Wkurzyło mnie to, że Robin bez zastanowienia powiedziała Tedowi, że z nim ucieknie. Nawet nie zapytała czy on tego chce, przyjęła za pewnik, że on do śmierci będzie na nią czekał podczas gdy ona będzie sobie baraszkować z Barneyem. Bardzo dobrze, że jej powiedział, że nie chce tego słuchać i już jej nie kocha jak kiedyś.
zabrało mi tylko podczas tych długich trzech wdechów Robin krótkich flashbacków z nią i Barneyem, ich pocałunków oświadczyn itp...fajnie by to wyszło i napewno bym się poryczała ;)
Bardzo mi sie podobają ostatnie odcinki ;p Ten sezon miał kilka dobrych, gdyby sobie darowali te zapychacze to sezon byłby jednym z lepszych, ale niestety jest najgorszy :/ W tym odcinku najbardziej podobało mi sie Sandcastles in the Sand xd
O, to jest dokładnie to samo, co sobie pomyślałam. Byłam pewna, że Robin zacznie sobie przypominać ich wspólne momenty i to ją zmotywuje do powrotu na ślub.
Generalnie uważam, że złym pomysłem twórców było rozciąganie całego sezonu na dwa, czy tam trzy dni. Dla nas, ludzi którzy oglądają te odcinki od kilku miesięcy, poszczególne wydarzenia z początku tego weekendu, wydają się prawie należeć do innej epoki. W ten sposób zatracony jest rytm i konsekwencja następujących po sobie epizodów. Chociaż działo się to już kilka odcinków temu, to przecież Ted i Robin mieli tę ważną, szczerą rozmowę (poszukiwanie Barneya) tego ranka, praktycznie kilka godzin przed ślubem. Ted podejmuje decyzję, że pozwala Robin odejść, ale to chyba nie powinno być aż tak proste i łatwe, po prostu zapomnieć o kimś, kogo tak mocno się kochało - a przynajmniej nie tak proste, by dosłownie kilka godzin później cieszyć się i wiwatować na ślubie tej osoby.
Jak dla mnie wszystko to dzieje się za szybko - naprawdę ważne decyzje, dotyczące przyszłego życia podejmowane są w przeciągu kilku godzin, z minuty na minutę. W jednej chwili Ted jest zakochany, w drugiej nagle sobie odpuszcza; Lily i Marshall jeszcze kilkanaście godzin temu mieli chyba największą kłótnię w swoim życiu, w trakcie której powiedzieli kilka przykrych słów, a kilka godzin później znowu są najbardziej zakochaną i idealną parą pod słońcem, żartują i wyglądają na zupełnie oswojonych z myślą, że będą mieli kolejne dziecko - a przecież dowiedzieli się o tym kilka godzin wcześniej. No i chociaż Barney pił całą noc, a Robin i Ted szukali go bladym świtem, to nikt nie wygląda na zmęczonego/skacowanego. I to jest dla mnie najbardziej irytujące.
Co do samego odcinka, to nie było źle, ślub wypadł całkiem ok, bardzo przypadł mi do gustu ostatni slap - pojawił się w odpowiednim momencie. Ale chociaż Barney i Robin są już małżeństwem, to wiemy, że coś z pewnością pójdzie nie tak, inaczej Ted nie siedziałby samotnie na tej stacji. Więc cieszę się, że Ted postanowił zakończyć tę sprawę z Robin, ale z drugiej strony boję się, że to wciąż nie jest zamknięty rozdział i na weselu po raz kolejny do tego wrócimy.
Odcinek bardzo dobry. Ale od razu zauważyłem pewien błąd, zastanawiam się dlaczego tylko ja go zauważyłem.
Po tym jak Robin wzięła 3 oddechy, Barney do niej podszedł i powiedział, że zobaczenie panny młodej przed ślubem przynosi pecha. Przecież on ją wcześniej widział, przyniósł jej medalion. Jest to dobrze pokazane. Czy reżyserowie na prawdę popełnili taki błąd?
I co o tym sądzisz? Myślisz, że celowo popełnili taki błąd by podkreślić, że związek Robin i Barney'a się rozpadnie?
ej nie wiem czy jestem na czasie, moze juz wiecie ale przeczytalam cos takiego,że az mnie ciarki przeszly
''Popularny sitcom "Jak poznałem Waszą matkę" powoli dobiega końca. Producenci zdradzili, jak będzie wyglądała ostatnia scena, którą zobaczą widzowie. Okazuje się, że została ona nakręcona kilka lat temu, gdy emitowano dopiero drugi sezon serialu. ''
myślę,że końcówka może być mega wzruszająca i zaskakująca :o
Chodzi pewnie o sceny z dziećmi. Zakończenie nagrali wcześniej, bo nie wiedzieli ile będą kręcić sezonów i nie chcieli, żeby dzieci "za bardzo nie urosły" :)
hm nie wydaje mi się, ostatnia scena ma trwać ok 2 minut. co oznacza,że matki w niej nie będzie, trochę dziwne ;)
"Zatem producenci musieli kombinować, jak uniknąć starzenia się aktorów, którzy zagrali latorośle głównego bohatera (David Henrie i Lyndsy Fonseca). Idealnym rozwiązaniem okazało się nakręcenie ostatniej sceny całego serialu zaraz na samym początku jego emisji, czyli w okolicach drugiego sezonu.
Mimo że producenci od początku wiedzieli, jak będzie wyglądał finał całej opowieści, zostawili sobie otwartą furtkę. Nakręcili kilka wersji ostatniej, dwuminutowej sceny, z których wybiorą tą, która najbardziej będzie pasowała."
Ciekawe, ciekawe...
ale czemu uniknąć starzenia...to jest dziwne...;)
końcówka będzie zatem nawiązywać do wcześniejszych dziejów, może będzie coś w stylu,że te dziecka są młode (2 sezon) i nagle historię przerywa im KTOŚ i COŚ TA będzie gadał ;)
Aktorzy mają teraz 20-pare lat, a Ted opowiada swoim nastoletnim dzieciom historię w ciągu jednego dnia. Dziwne by było gdyby nagle się postarzeli, reszty wypowiedzi nie zrozumiałam ;P
ja też o tym myślałam, że to jeden dzień, ale po pierwszym czy tam drugim odcinku dzieciaki są przebrane, i w tym drugim stroju są do końca opowieści. to błąd scenarzystów?
Ted nie opowiadał dzieciom historii w ciągu jednego dnia, a kilku. Oprócz zmiany ubrań świadczy też o tym słynne "Dzieci... jesienią 2010/zimą 2012 roku... itd." zaczynające niektóre odcinki co oznacza, że Ted jednego dnia opowiadał o czymś, a innego dnia o czymś innym.
Nawet jeżeli nie nakręciliby tej ostatniej sceny na początku 2 sezonu to i tak jakoś daliby radę ucharakteryzować aktorów, bo w tamtym roku podczas Comic-Con'u nakręcono taką małą parodię HIMYM z udziałem narratora Boba Sageta i Lyndsy Fonseki i Davida Henriego i wyglądali tak samo jak w tych scenach użytych w HIMYM, a jak wiadomo wszystkie sceny z udziałem dzieci zostały nakręcone w pierwszym sezonie.
Moim zdaniem był to całkiem udany odcinek.
Bardzo podobała mi się wzmianka o inicjałach Barneya (BS=bullshit) :))) I wszystko jasne :D
Czy ktoś zauważył, że w 22 odcinku, podczas składania przysięgi po próbie ucieczki Robin Barney mówi, że od teraz zawsze będzie mówił jej prawdę, bo to najważniejsze, a Marshall w tym przypadku okłamał Lily. O jakie kłamstwo chodzi? Zabrzmiało to strasznie poważnie, czy wydarzyło się coś, czego możemy się domyślać (co Marshall zrobił), ale co nie zostało pokazane w serialu?