PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78081
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

zakończenie 7

ocenił(a) serial na 10

miłego pisania.

Zapomniana

Wreszcie napisałam:) Epilog epilogu:D

Tymczasem w salonie…
- Czemu są tak cicho? – zapytał Parker
- Wiesz muszą porozmawiać, nie było taty długo i teraz Tempe musi mu wyjaśnić parę spraw – wytłumaczył Max
- Ale dorośli są skomplikowani – spuentował malec. To może my napijemy się mleczny shake w oczekiwaniu, aż wyjdą? – zaproponował malec
- Dobrze, w sumie tez bym się napił – powiedział głaskając chłopca, kierując się z nim do kuchni
W tym samym momencie pojawiła się pozostała trójka, Bones i Booth trzymający małą Camille na rękach
- Gdzie się wybieracie? – zapytał agent widząc, jak dwójka gdzieś sie kieruje
- My? – zapytał Max spoglądając na chłopca.
- Napić czegoś – odparł malec. Wy musicie pozmawiać – dodał. Nie chcemy wam przeszkadzać – powiedział dumnie
- A możemy się przyłączyć? – wtrąciła Brenn
- Jasne – rzekł Max. Parker chce mleczny, ja truskawkowy, dla ciebie jest sojowy, a dla Botha czekoladowy, zgadza się? – zapytał. A dla mojej wnuczki kaska z bananami – powiedział
- Czy ja tez mogę być twoim wnuczkiem? – zapytał chłopiec mężczyzny
- Parker, przecież ja cię już od dawna tak traktuje – odparł Max. Jesteś najlepszym wnukiem, i nie mówię tego, dlatego, że jesteś jedynym chłopakiem – powiedział głaszcząc go po blond czuprynie. Dzieci Amy to też moje wnuczki, mam 5-cioro wspaniałych wnucząt – rzekł dumny dziadek. No ale na tym nie koniec? – zapytał spoglądając na córkę i agenta, którzy tylko się uśmiechnęli
Chwilę potem siedzieli w kuchni popijając swoje shaki, rozmawiając i śmiejąc się przy tym. Booth dumnie karmił swoja córkę, mówił do niej, reszta podziwiała jego wyczyn. W pewnej chwili…
- Bones powiedz tacie, gdzie urodziła się Camille – rzekł Parker
- No właśnie gdzie kochanie? – wtórował Booth. Mam dziwne przeczucie, że…
- W Instytucie – wtrąciła mu Brenn. Poród przyjęła Cam z Angelą. I na część dr Soroyan mała na imię ma Camille – wyjaśniła
- Czy nie ma w DC szpitali – rzekł lekko zaskoczony. Wiem praca, rozumiem, ale byłaś w ciąży – powiedział. Następnym razem pojedziemy do szpitala gdzie powinny przychodzić na świat małe istotki – powiedział wycierając buźkę małej
- Następnym razem? – zapytała drocząc się z nim
- Tak kochanie dobrze słyszałaś, następnym razem, już ja się o to postaram – powiedział
- Nie mogę się doczekać – szepnęła posyłając mu piękny uśmiech, który mówił wszystko
W tym samym czasie rozdzwonił się telefon antropolog…
- Sweety – powiedziała Angela. Gdzie ty się podziewasz? – zapytała. Wybiegłaś bez słowa – dodała
- Angela, spokojnie, nic mi nie jest, nikt mnie nie porwał, nie pojechała na spotkanie z seryjnym morderca – oznajmiła. Jestem z Boothem, tatą, Parkerem i Camille – dodała na jednym wydechu.
- Z Boothem, kochanie, przecież on jest w Korei, słońce, za dużo pracujesz, powinnaś wziąć relaksacyjna kąpiel, posłuchać jakiejś muzyki – mówiła jak w transie
- Cześć Angela – wtrącił jej agent przechwytując telefon. Jak się masz? – zapytał
- Booth – pisnęła. To naprawdę ty – dodała z uśmiechem, Kiedy przyjechałeś? – zapytała. Czemu Brenn mi nic nie powiedziała? – dodała
- To miałą być niespodzianka, nikt o tym nie wiedział – odparł. Zaraz będziemy w Instytucie – powiedział. Do zobaczenia – rzekł i się rozłączył
- Jedziemy do Instytutu? – zapytała Bones
- tak – odparł. Najpierw do FBI, musze powiedzieć Cullenowi, że wróciłem, apotem pojedziemy do Ange i i Cam, chcę im podziękować – rzekł wzruszony całując w czółka małą dziewczynką, który tuliła się do niego jak przylepa.
- Dobrze, to jedziemy – odparła i po chwili siedzieli już w Suvie agenta.
Mała z Parkerem siedzieli z tyłu pozapinani w foteliki, małej przełożyli z samochodu Bones. Droga upływała im na rozmowie, śmiali się a malutka mówiła coś pod nosem, w sobie tylko znanym języku. Parke czytała jej bajkę, a partnerzy spoglądali raz na siebie raz na dzieci, które bardzo cieszyły się swoja obecnością. Po chwili dojechali do budynku FBI. Booth dumnie kroczył z małą na reku. Wszsyscy po drodze gratulowali mu córki. W gabinecie Cullena siedział już dyrektor i Andrew, który czekał na nowego partnera.
- Witam – rzekł wchodząc do środka
- Booth – rzekł Cullen. Cieszę się, że wróciłeś – powiedział ściskając mu dłoń. A co to za królewna? – zapytał zaciekawiony
- To moja, nasza córka Camille – rzekł. Camille
- Booth – wtrąciła Bones
- Witam dr Brennan, cześć Parker – rzekł. Ale jak to wasza córka? – zapytał zdezorientowany
- Byłam w ciąży, kiedy okazało się, że Booth ma wyjechać – odparła Bones. Nie chciałam mu powiedzieć, bo wiem, ze to był rozkaz – dodała ze smutkiem
- Obiecuje, że już nigdzie cię nie wyśle, no chyba, że na urlop, zasłużyłeś – powiedział Cullen poklepując go po ramieniu
- Gratuluje Booth – wtrącił Andrew. Masz wspaniałą ukochaną, córkę i synka, tylko pozazdrościć – powiedział
- Dziękuje, to moje największe skarby – powiedział z dumą
- JA już chyba pójdę – szepnął Smith. Miło się z tobą współpracowała Tempe, ale teraz wrócił już twój prawdziwy partner, to koniec naszej współpracy – rzekł
- Dziękuje za wszystko – szepnęła ściskając jego dłoń
- Bez obrazy Andrew – szepnął Booth. Ale to moja Bones i nikt nie będzie z nią pracował – rzekł całując w policzek ukochaną
- Rozumiem – odparł Andrew. Do widzenia – rzekł i zniknął za drzwiami
- To ile tego urlopu dostanę? – zapytał żartobliwie Booth
- Wracasz do pracy w poniedziałek, 5 stycznia – odparł. A teraz zmykajcie się sobą nacieszyć, w końcu dwa lata to dużo czasu – dodał
- Dużo – odparli jednocześnie. Do widzenia – rzekli i opuścili gabinet kierując się do Instytutu, gdzie czekała na nich całą załoga poinformowana przez artystkę
Po chwili dojechali na miejsce. W Instytucie panował spokój. Do momentu, kiedy pojawia się czwórka wyczekiwanych gości.
- Booth –pisnęła Angela i podbiegłą do niego, ściskając go z całej siły
- Angela, udusisz mnie – rzekł. Też się cieszę, że cię widzę – powiedział, kiedy go puściła. Wiesz choć spodziewałem się jakiegoś powitalnego transparentu – dodał z grymasem, po chwili wszyscy zaczęli się śmiać. NAstepnie po kolei witał się w wszystkim pozostałymi. Wzruszeniu nie było końca.
- Chciałem wam podziękować – rzekł po chwili Booth. Dzięki wam na świecie jest ta piękna dama, która już owinęła sobie mnie, twardego agenta wokół najmniejszego paluszka – powiedział całując dłoń córeczki. Jestem naprawdę wzruszony i jeszcze raz dziękuje – powiedział ze łzami w oczach
Spędzili w Instytucie resztę dnia. Kiedy zrobiło się ciemno udali się do mieszkania antropolog. Dzieci wykąpane, nakarmione szybko usnęły. W końcu dzień obfitował w nadmiar wrażeń i niespodzianek.
Partnerzy chwilę porozmawiali, po czym wtuleni w siebie zasnęli. Przed nimi dzień przygotowań do świąt. Następnego dnia wszyscy współpracowali. Po śniadaniu ubierali razem choinkę, po nim Bones zajęła się przygotowywaniem potraw Wigilijnych, w czym reszta ochoczo jej pomagała.
To były ich pierwsze święta, które spędzą w tak rodzinnym gronie. Rebecca zgodziła się, by tym razem Parker spędził je z ojcem i siostrą. Zaprosili do siebie na kolacje Maxa, Angela, Jacka, I Cam. W gronie rodziny i przyjaciół spędzili miło czas.
Minęło już kilka dni od powrotu agenta. Booth zmienił się przez te dwa lata, nie był już tym samym człowiekiem. Teraz miał nie tylko ukochaną kobietę przy boku, ale także wspaniałego synka który spędzał z nimi dużo czasu, a także mała księżniczkę, o której nie miał nawet pojęcia, a kiedy ją zobaczył pokochał. Dni mijały. Cieszyli się tym co mieli, sobą i dziećmi, nic im więcej nie potrzeba było do szczęścia. W końcu nastał Sylwester, który spędzili tylko we dwoje. Dzieci zostały u cioci Angeli. Teraz mieli trochę czasu dla siebie. Od dwóch lat nie byli blisko siebie. Jeszcze nigdy nie doświadczyli cudu miłości, o którym tyle słyszała. Teraz to się miało zmienić…
Dojechali do domku w górach około 22. Zjedli kolację, następnie udali się na górę, gdzie czekała na Bones prawdziwa niespodzianka. Booth naprawdę się postarał. Świece dodawały blasku, oświetlały cały pokój. Aromat z nich roznosił się wszędzie, rozbudzając ich zmysły.
- Pięknie – szepnęła. Kiedy to wszystko przygotowałeś? – zapytała
- Miałem małych pomocników, ale cii – rzekł całując ją lekko w szyję, co już wywołało u niej dreszcz.
- Booth – szepnęła i zanim zdążyła coś dodać zamknął jej usta pocałunkiem
- Moja Bones, tak bardzo tego pragnąłem – rzekł
- Ja też, nawet nie wiesz, jak bardzo – szepnął i to ona przejęła inicjatywę
Po chwili kierowali się w stronę ogromnego łóżka, gubiąc po drodze cześć garderoby, która w tym momencie stawała się zbędna. Dwie zakochane osoby, pragnące swojej bliskości, chcący doznać cudu miłości, spotkały się, by urzeczywistnić swe marzenia. Delikatnym ruchem położyła partnerkę na łóżku, spoglądając w jej oczy, za którymi tak strasznie tęsknił. Ona wpatrywał się w niego, jak w obrazek, w te czekoladowe oczy, które jak i jej w tym momencie płonęły z pożądania. Po chwili ich usta spragnione swego smaku złączyły się w namiętnym pocałunku. Dłonie błądziły po ciele, wywołując dreszcze. Gra wstępna obojgu przynosiła wiele przyjemności. Przed nimi długa noc…
Kiedy oboje byli już wystarczająco podnieceni, Booth zanim wszedł w nią z delikatnością, szukał w jej oczach pozwolenia na kolejny krok, i to w nich zobaczył. Po chwili kołysali się rytmicznie w tym samym kierunku. Ich ciała ogarnęła spazma rozkoszy. Uniesieniom nie było końca…
- Byłeś wspaniały – szepnęła po akcie miłości. Nigdy nie czułam się tak , jak teraz – dodała., Żaden partner nie dał mi tego, co otrzymałam od Ciebie – szepnęła mocno wtulając się w jego tors
- bo wiesz kochanie rodzi się, kiedy dwoje ludzi staję się jednością – odparł. Bo do tanga trzeba dwojga, musi być miłość, uczucie, bo inaczej to tylko zwykły seks, nie mający nic wspólnego z
- Z miłością – wtrąciła. Booth – szepnęła
- Tak – odparł. Kiedy chcesz zacząć pracować nad dzidziusiem? – zapytała zalotnie
- Kochanie, nawet teraz – rzekł. Chcesz bym ci to udowodnił? – zapytał figlarnie
- Tak, ale nie tu – rzekła. Tam – powiedziała podnosząc się i chwytając go za rękę, kierując się z nim w stronę łazienki. Tu pod prysznicem – szepnęła
- Hm, noc się jeszcze nie kończy – rzekł i po chwili w strumieniu ciepłej wody, ich ciała złączyły się znów w jedno
Następnego dnia powrócili do DC, z nadzieją, że tej nocy, poczęli nowe życie, dziecko, które będzie dopełnieniem ich miłości, zrodzone z niej.
Nie myśleli o tym często. Bones była już po okresie, więc musiał czekać do następnego. Gdyby się nie pojawił oznaczałoby to, ze się im udało. I tak też się stało. Pewnego dnia, kiedy miesiączka się spóźniała, udała się do ginekologa, który potwierdził jej, że nosi pod sercem nowe życie. Była szczęśliwa. Czekała teraz na odpowiedni moment, kiedy powie o tym agentowi.
Ten dzień nastał szybko, 14 luty Walentynki. Przygotował dla niej przepyszną kolację. Po niej, siedząc przy kominku, Bones postanowiła u wreszcie powiedzieć…
- Kochanie – szepnęła. Muszę ci o czymś powiedzieć – rzekła
- Tak – odparł upijając łyk wina
- Pamiętasz tą naszą pierwszą noc, i kolejne? – zapytała z blaskiem w oku
- Tak – przytaknął. Masz ochotę na chwileczkę zapomnienia? – zapytał figlarnie
- Nie to miałam na myśli – rzekła kładąc jego dłoń, na swoim płaskim jeszcze brzuchu
- Kochanie, jesteś w ciąży – szepnął. Będziemy mieli dziecko – dodał całując ją namiętnie
Od tamtego momentu minęło kilka miesięcy. Ciąża Bones rozwijała się prawidłowo. Dziecko rosło z każdym dniem. Nie chcieli znać płci, pragnęli, by urodziło się zdrowe. Nie ważne chłopiec czy dziewczynką, będą je kochać z całego serca. Bones nie miała typowych zachcianek dla kobiet w jej stanie. Odżywiała się prawidłowo, wysypiała, a Booth się tylko jej przyglądał. Promieniała szczęściem. Teraz w końcu był przy ukochanej w okresie ciąży, i nikt nie zabroni mu być przy dziecku.
Tydzień przed terminem…
- Booth – szepnęła, jednak bez odzewu. Booth – krzyknęła o chwili, kiedy nie zareagował
- Bones, co się stało? – zapytał. Kochanie jest 4 nad ranem, śpij – rzekł przytulając ją mocniej
W tym momencie poczuł…
- Kochanie, ja rodzę – rzekła. Odeszły mi wody, to już czas – dodała
- Bones – krzyknął. Już dzwonię po karetkę, tu potrzebny jest lekarz, ja się an tym nie znam – dodał spanikowany
- Booth karetka nie zdąży, zaczął się poród – rzekła. Teraz kolej na ciebie, przyjmiesz na świat nasze dziecko – rzekła
- Kochanie, spokojnie, już to przerabiałaś – rzekł próbując ją uspokoić. Co mam robić? – zapytał, jednak zamiast odpowiedzi usłyszał jej krzyk.
Po chwili…
- Kochanie to dziewczynka – rzekł odcinając pępowinę i owijając małą w ręcznik kładąc ją na piersi antropolog. Jaka ona śliczna – dodała całując Bones
- Booth, to jeszcze nie koniec – rzekła
- Co? – spytał i po chwili zauważył kolejną główkę
- Mam syna – rzekł uradowany
Po chwili mały chłopczyk leżał wtulony w mamę, która spoglądała raz na swoje pociechy raz na ukochanego, który ze wzruszenia miał łzy w oczach. Po jakimś kwadransie do mieszkania przyjechała wezwana karetka, która zabrała Bones i jej maleństwa do szpitala. Booth pojechał z nimi. Kilka chwili potem zadzwonił do Angeli, dzieląc się z nią tą wspaniałą decyzją.
Po kilku dniach cała trójka opuściła szpital. Teraz ich rodzina się znacznie powiększyła. Po kilku dniach, zakupili piękny dom na obrzeżach miasta. Każde z dzieci miało osobny pokój, nawet Parker, który spędzał z nimi większość wolnego czasu, co nie przeszkadzało Rebecce. W końcu ma trójkę rodzeństwa, której ona mu nie dała.
Dzieci rosły jak na drożdżach. Bliźniaki skończyły już pół roku. Mała Camille miała już ponad dwa lata, mówiła płynnie, powiedzmy. Z Parkerem mieli wybrać imiona maluchom. Oczywiście Parker miał masę pomysłów. Ostatecznie padło na Josepha i Joy Booth, imiona po rodzicach.
Sielanka trwała. Pewnego dnia, Bones dowiedziała się, że znów jest w ciąży. Oboje wreszcie mieli prawdziwą rodzinę, z ukochaną osobą przy boku i gromadką dzieci.

Inesita84

Tak dużo dzieciów jest słodkie ;) Bardzo ćliczniowe story, mi bardzo podobało. Waiting for next one! ;*

just_american_girl

Zapomniana swietna czesc...znowu szykuje sie jakas intryga... ale to dobrze ;) xD czekam na cd :)

Ines piekny epilog... :) ale z tego Bootha jest ogar xD ekstra czekam na kolejne opowiadanie :)

ocenił(a) serial na 10
mara625

matko... ale mnie długo nie bylo. Szkoda że nie dam rady nadrobic zaległości, w koncu to kilkanaście stron ze śwetnymi opkami. Na prośbę Ines, zamieszczę dziś swoje opko.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Dla Ines. ;) ;**


-bones! jeszcze tu jestes?-zapytał Booth wchodzac do mojego gabinetu. wypełniałam ostatni raport i choc nienawidziłam papierkowej roboty, musiałam to dokończyc.
-10 minut.
-co?-spytał zerkając na zegarek
-zaraz kończe...-odparłam wpisując dane-już.!
-bo się spóxnimy. Nie zapominaj ze to ważne.
-tak, wiem...-mruknełam. Nie cieszyłam sie kolejną sprawą, wolałam kiedy cialo jest na miejscu. miałam pomóc zidentyfikowac zwloki na niewielkiej wyspie połozonej gdzies w ameryce środkowej.ofiara byla wplywowym politykiem i nie moglam nie jechac. a raczej-plynąc.
-bones, musimy sie jeszcze spakowac, a wyplywamy za kilka godzin-mruknal seeley.
-co cie tak cieszy? to ze bedziemy tysiace km od domu, bez mojego najlepszego sprzetu? czy to ze spedzimy caly wieczor i cala noc na statku, mimo tego ze pewnie mam chorobe morska?
-nie bedzie tak zle...zobaczysz. a ciesze sie bo od dawna nie mielsmy okazji spedzic ze soba czsu poza praca. takie male wakacje-podsumowal z usmiechem..


Własnie zastanawialam sie co zabrac ze soba, gdy do mojej sypialni wszedl booth.
-Dlugo jeszcze? Mi zajelo to 15 minut. -mruknal.
-Jeszcze moment-powiedzialam gdy zajrzal do mojej pustej torby. W koncu wybralam kilka koszul, spodni i sweterków. Do torby wrzuciłam jeszcze bielizne, kosmetyki i szczoteczke do zebów. Zastanawialam sie nad pizama, w koncu wybralam za duzy t-shirt. Gdy zamknelam mala podrozna torbe, zapytal:
-Gotowa?
Na moment zapatrzyłam sie w jego oczy, które przybrały delikatny odcien bursztynu.
-Mhm-odparłam chwytajac jeszcze torbe z laptopem.

Weszlismy na statek. Zerknelam na bilet i ruszylismy w kierunku mojej kajuty. Booth niósl moja torbe, chociaz upieralam sie ze sama dam rade.
-To tutaj-powiedziałam zerkajac na tabliczke z numerem.-dzieki-wzielam od niego moj bagaz-a ty gdzie....co?-zapytalam gdy zaczal sie smiac. Nie mógl sie opanowac. Mimowolny chcichot przerodzil sie w atak smiechu, ktoremu nie mógl sie oprzec.
-aaach ta angela. Wiedzialem ze nie należy powierzac jej kupowania biletów.
-Ale co sie stało?-zapytalam gdy opanowal smiech. Nie rozumialam o co mu chodziło.
-No wiec... zarezerwowala nam jeden pokój. Ciekawe czy chociaz sa dwa łóżka...-znowu zaczal sie smiac-ona sobie nigdy nie odpusci.-powiedział wchodzac do srodka.
Byly tam dwa łóżka, oddzielał je moze metr wolnej przestrzeni, stolik w kącie, dwa krzesla i łazienka.
-Biore to-powiedziałam kładąc torbe na łóżku z prawej strony. Od samej mysli o podrózy robiłam sie zmeczona.
-OK.
Przez chwile oboje milczelismy, mozna powiedziec ze nie moglismy odnalezc sie w tej nowej, dla nas sytuacji. Niezreczna cisze przerwał dzwiek mojego telefonu.
-Przepraszam. To angela.-dodałam-tak?
-Czesc slodziutka, jak pokój?-zapytała
-Świetny-mruknełam-Dwa lóża, łazienka, stolik i okno.
-2?-zapytala. W tle usłyszalam stlumiony śmiech.
-Tak. zawiedziona? Pokoje z jednym były już zajete?-spytalam kładąc sie na łóżku
-Tempe...
-Przepraszam. Jestem zmeczona, zadzwonie jutro. Pa-powiedziałam i rozłączyłam sie. Przez chwile wpatrywałam sie w sufit. Po chwili dotarło do mnie ze Booth patrzy na mnie w osłupieniu.
-Przepraszam-zwróciłam sie do przyjaciela-Nie to miałam na mysli.
-Mogę poprosic o inny pokój.-powiedział stanowczo.
-Nie!. Zdenerwowałam sie, ale na Ange, nie na ciebie. chciałaby wyswatac cały świat.
-Dokładnie-zaśmiał się. Przeciągnęłam się i ziewnęłam.-Chyba sie przespie-odparłam-Obudzisz mnie? Tak, za godzinę?
-Jasne.-odpowiedział sadowiąc się na swoim łóżku. Wyjął laptopa i położył go na kolanach.

Zalogowałem się i sprawdziłem pocztę. Odpowiedziałem na kilka wiadomości, potem otworzyłem jeden z folderów. Zacząłem przeglądac zdjęcia syna, te z plaży, z obozu, z wycieczki w góry. Wybrałem jedno z nich i ustawiłem jako tlo pulpitu. Wyłączyłem komputer i zerknąłem na zegarek. Bones miałem obudzic dopiero za 45 minut wiec tez postanowiłem sie zdrzemnąc.
Obudził mnie szum wody. Otworzyłem oczy i zauważyłem że na dworzu panuje mrok. Łóżko obok było puste. Zmęczony odwróciłem się na drugi bok i zasnąłem. Po jakimś czasie obudził mnie mocny zapach kawy. Mimowolnie otworzyłem oczy. W pokoju paliła się tylko lampka biurowa. Brennan siedziała przy stole, w reku trzymała kubek z parującym napojem.
-Która godzina? -zapytałem, a Tempe podskoczyła na krześle.
-Booth, nie strasz mnie. Jest kwadrans po północy. Miałeś mnie obudzic-dodała.
-Nie mogłem. Tak słodko chrapałaś-przeciągnąłem się i wstałem.
-jasne. Zasnąłeś i tyle.
-Przypuścmy że masz racje. - powiedziałem i ruszyłem do łazienki.
Siedziałam popijając kawę. Włosy nadal miałam mokre, od czasu do czasu przeczesywałam je grzebieniem. Booth spędził 20 minut w łazience. Gdy wyszedł miał na sobie tylko ciemne dresowe spodnie. Był boso. Włosy, wciąż mokre, wyglądały jakby potargał je wiatr. Doskonale wyrzeźbione mięśnie ramion i brzucha przyciągnęły moją uwagę. Po moich plecach przeszedł dreszcz podniecenia. Wtedy przypomniało mi sie co mam na sobie... Za dużą koszulkę która sięga do połowy uda. Żadnych spodni, tylko czarną bieliznę.
-Kawy? -zapytałam
-Nie, dziękuje - odparł-Mam coś lepszego - uśmiechnął się i pochylił nad torbą. Po chwili postawił na stół butelkę czerwonego wina.
-A kieliszki?
-O tym nie pomyślałem.
-Mam drugi kubek-powiedziałam. Swój zaniosłam do łazienki i dokładnie wypłukałam. Kiedy wróciłam, siedział oparty plecami o ścianę.
-Te krzesła są strasznie niewygodne-powiedział.Poszłam za jego przykładem i usiadłam obok. Otworzył wino i nalał do kubków.
-Śliczna piżama - powiedział lustrując mnie wzrokiem - zapomniałaś o spodniach?- zapytał z uśmiechem.
-Nie. Stałeś nade mną i nie mogłam sie skupić.
-Oo. Rozpraszam cie? - uśmiechnął się. W tym samym momencie statek mocno zakołysał a ja oblałam go winem.
-Przepraszam, nie chciałam-powiedziałam chwytając za chusteczkę. Zaczęłam wycierać jego ramie, trochę wina zauważyłam na jego policzku. Wstawałam gdy statkiem znowu zakołysało i runęłam wprost na jego kolana.
-Przepraszam-powtórzyłam. Nasze twarze dzieliło nie więcej niż 20cm. Spojrzałam na niego i zatonęłam w jego brązowych oczach.
Poczułam jego silne dłonie na biodrach, myślałam ze chce pomoc mi wstać. Ale on przyciągnął mnie do siebie i lekko pocałował. oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Po chwili pocałował mnie znowu. Tym razem mocniej, namiętniej, zachłanniej. Przesunął dłonią po moich plecach, zaczął ściąga koszulkę. Przez cały czas mnie całował w końcu oderwał sie od moich ust i pocałunkami obsypywał moją szyje...


Obudziły mnie pierwsze promienie słoneczne wkradające się do kajuty. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Booth’a. Leżał obok mnie, uśmiechał się. Nagle uśmiech znikł z jego twarzy, czekał na moją reakcje. A ja nie wiedziałam jak się zachowac. Równocześnie chciałam tam zostac i uciec jak najdalej. Oboje milczeliśmy. powoli wyciągnął dłoń i pogłaskał mnie po policzku. Gdy nachylił się do pocałunku położyłam mu rękę na ramieniu i wyślizgnęłam się z łóżka. Weszłam do łazienki, miałam nadzieje że zimny prysznic pomoże mi spokojnie pomyśleć.

Owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju. Spodziewałam się że zastane go jeszcze w łóżku i nie myliłam się. Na mój widok wstał i wszedł do łazienki. Ja w tym czasie ubrałam się, pościeliłam łóżko i spakowałam swoje rzeczy. Usiadłam przy stoliku z kubkiem kawy. Wszedł do pokoju ubrany w garnitur, idealnie białą koszulę i czarny wąski krawat. Usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał mi w oczy.
-Rozumiem-powiedział tylko.
-Co rozumiesz? -spytałam nie wiedząc o co mu chodzi.
-Twoje zachowanie. Jeśli chcesz mogę udawac ze dzisiejsza noc..-urwał-że to się nie wydarzyło.
-Nie chce żebyś cokolwiek udawał. To się wydarzyło-powiedziałam odstawiając kubek.
-Czyli co? Nie podobało Ci się?-zapytał
-Było…-zastanowiłam się nad odpowiednim słowem. Nad słowem, które mogłoby choc trochę oddac to co przeżyliśmy. -…wspaniale.
-Aha. Ale nie chcesz żeby to się powtórzyło?-zgadywał.
-Tego nie powiedziałam.
-Ale dalaś mi to do zrozumienia.
-Więc przepraszam.
-Między nami dalej wszystko OK?
-Tak.
-Więc o co chodzi?-wypalił.
-O to, że to się źle skończy.-powiedziałam patrząc mu w oczy.-podniecenie się wypali, seks znudzi, a my znienawidzimy siebie nawzajem. Albo zacznie nam to przeszkadzac w pracy.
-Zawsze jesteś taką pesymistką?
-To realizm, Booth.-powiedziałam wstając.
-Ale może by tak: Wrócimy do domu…
-Ślub, dwójka dzieci i domek na przedmieściu?-spytałam z ironią. Podszedł bliżej i objął mnie w pasie.
-Myślałem o trójce, ale reszta się zgadza. Możemy pójść na kompromis. Teraz nie będziemy Myślec o przyszłości, a o tym co dalej zdecydujemy w Waszyngtonie. Zgoda?-zapytał unosząc mój podbródek.
-Zgoda.-odparłam i przypieczętowałam umowę pocałunkiem.




*Przepraszam za błędy... Za małe litery na początku zdania, za brak przecinków w odpowiednich miejscach, ubogie słownictwo... ;) Mam nadzieję że komuś się spodobało. Pozdrawiam.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

mam nadzieje ze zdąże to dokończyc... bo niestety kompa mam tylko na 2 dni. ;/

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

zakrencona świetne... muczio muczio mi się podobało... no ja też myślę, że zdążysz dokończyć, bo będę z niecierpliwością czekać na kolejne;)
pozderko;]

evi9

Zakrencona, ślicznie dziękuje za dedykacje:* Wiesz dobrze, że ja tęskniłam za Twoimi tworkami, co Ci ciągle przypominałam:D Cieszę się, że brat pożyczył kompa:)Opko mi się baaaardzo podoba, czekam na cdk, tylko pisaj, bo nie chce czekać:( SUPER:* pozdrawiam:*

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

no nie wiem czy dokończe, bo kompa mam ostatni dzień... ;(( a musze pare rzeczy zrobic... ale postaram sie ;)

Inesita84

To było cuudne xD mam nadzieję, że jednak zdążysz coś jeszcze napisać :) czekam na cd :) pozdrawiam :):*

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Dla 'K O G O Ś' kto swoją obecnością bardzo mi pomógł.


Godzinę później dopłynęliśmy na miejsce. Na lądzie od razu poczułam się pewniej. Stabilny grunt pod nogami, żadnych fal i kołysania statkiem. Znalezienie naszego hotelu, nie stanowiło najmniejszego problemu. Od plaży dzieliło go około 100m. Kilkupiętrowy, biały budynek idealne komponował się z oceanem w tle. Przed hotelem były rozstawione leżaki na których wypoczywało kilkanaście par. Dzieci bawiły się tuż przy linii wody, fale obmywały im stopy niszcząc tym samym wybudowane zamki. Ruszyliśmy w stronę hotelu. W recepcji zarezerwowaliśmy pokój z widokiem na ocean. Wstąpiliśmy do hotelowej restauracji, usiedliśmy przy stoliku w rogu i zamówiliśmy śniadanie.
-Mówiłem że to będą wakacje-powiedział Booth rozsiadając się w fotelu.
-Może masz rację. Ale nie zapominaj że przyjechaliśmy pracowac. –dodałam popijając kawę.
-Nie miałbym nic przeciwko, gdybyśmy mieli zostac tutaj na dłużej.-uśmiechnął się do młodego kelnera który postawił przed nami talerze. Zamówiliśmy jajecznicę , która nawiasem mówiąc smakowała wyśmienicie. Po zakończonym posiłku udaliśmy się na górę. Zaniosłam torbę do mojej, a raczej naszej sypialni i położyłam ją na łóżku.
-Może teraz mały spacer po plaży? –zaproponował Seeley.


Podwinęłam nogawki jeansów i zdjęłam buty. Piasek był gorący, niemal parzył. Zbliżyłam się do wody, która delikatnie muskała nasze stopy. Po chwili Booth wziął mnie na ręce i zaczął iśc a my zanurzaliśmy się coraz bardziej. Widziałam że woda sięga mu do pasa, ale to zdawało się wcale mu nie przeszkadzac.
-Nie zrobisz tego - krzyknęłam. -Woda jest zimna.
-Nie jest.-powiedział unosząc mnie lekko w górę. Uśmiechnął się i spojrzał mi prosto w oczy.
-Booth. Będę mokra.
-Takie są prawa fizyki.-powiedział wyrzucając mnie lekko w powietrze.. Woda nie była co prawda zimna, ale szok spowodował że krzyknęłam jak dziecko. Booth zaczął się śmiac. Ochlapałam go wodą, a to tylko spotęgowało jego dobry nastrój. Przez kilkanaście minut bawiliśmy się beztrosko, zapominając o całym świecie. Inni ludzie patrzyli na nas z uśmiechem, jakby w zaprzeczeniu kręcili głowami.
-Nie mam już siły.-powiedziałam z uśmiechem. Po jego minie widziałam, że też jest już wyczerpany. Zbliżało się południe gdy postanowiliśmy wrócic do hotelu. Wzięliśmy prysznic, później Booth zadzwonił do syna, a ja zaczęłam się przygotowywac na spotkanie z miejscowym koronerem.


Gdy wróciliśmy, wzięłam akta i oboje usiedliśmy na kanapie z butelką wina. Oparłam głowę na jego ramieniu i na chwilę zamknęłam oczy. Chciałam sobie to wszystko poukładac, przemyślec. Jednak jego obecnośc mi w tym nie pomagała. Chwyciłam akta, ale na podstawie przeprowadzonych badań wiedzieliśmy tylko jedno - że to morderstwo. Reszta wyników miała być dopiero rano. Odłożyłam teczkę na stół i upiłam łyk wina. Booth nie odezwał się ani słowem, od momentu gdy przekroczyliśmy próg pokoju.
-Temperance -szepnął mi do ucha wskazując okno. -Spójrz.
Po raz pierwszy zobaczyłam coś tak cudownego. Słońce powoli zachodziło za horyzont. Towarzyszło mu tysiące kolorów, od żółtego aż po purpurę. Przypomniało mi się, jak pewnego dnia Angela powiedziała że zachody słońca stają się piękniejsze gdy ogląda się je z kimś bliskim. Uświadomiłam sobie że miała rację. Podniosłam głowę i zerknęłam na Bootha. Przycisnął wargi do mojego czoła a ja wtuliłam się w jego silne ramiona. Nigdy nie czułam czegoś tak wspaniałego . Takiego bezgranicznego zaufania, takiej bliskości , oddania, czułości . Nikogo nie obdarzyłam takim uczuciem, nigdy nie doznałam czegoś podobnego. W tej chwili pragnęłam tylko jednego. Aby po powrocie do zwykłej , szarej codzienności, to się nie zmieniło.


c.d.n.

zakrencona_

Dla 'K O G O Ś' kto swoją obecnością bardzo mi pomógł.
Ojojoj zakrencona, chyba mnie rozpieszczasz:* Piękna część, końcówka, śliczna, słodkie, piękne czekam na cdk <serduszka> jak ja lubię czytać Twoje opka, zawsze znajdę chwilkę:* pozdrawiam i czekam na cdk, bd męczyć na gg:D

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

TY mnie nigdy nie męczysz. A ja z chęcią znajde chwilkę żeby napisac ciąg dalszy ; ) Pozdrawiam.

zakrencona_

Wiem, że cię nie meczę;p no trochę byś nie przestawała pisać:D Tu jestem upierdliwa:D Ale ja bd męczyć tylko gdybyś nie pisała:) A gadać będziemy dalej, bo jak, dawno się nie słyszałyśmy:)Tylko na nk:)Pisaj pisaj, bo ja jestem ciekawa co dalej:D Pozdarwiam:*

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Upierdliwa to jestem ja. He He. No, szmat czasu. Hmm.. To ja sie zabieram do roboty, i piszę dalej. A ty trzymaj kciuki żeby coś z tego wyszło ; )

zakrencona_

Cudne , romantyczne , wspaniałe ...czekam na więcej:)

zmijex

Zakrencona boskie opoko... :) hmmm... na statku poprostu pieknie romantycznie... :) ekstra... czekam na rozwoj wydarzen :)

zmijex

Cudooowna część :) nie mogę się już doczekać następnej :)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

eeeh, coś krótkie wyszło. ;) Nie jestem zadowolona, ale cóż...


Po tygodniu udało nam się złapac mordercę. Sprawa została rozwiązana, a my musieliśmy wracac do Waszyngtonu. Prawdę mówiąc , oboje stęskniliśmy się za domem. Jakoś zniosłam podróż statkiem, te niewielkie pomieszczenia, kołysanie statku. Gdy przybyliśmy do Waszyngtonu rozstaliśmy się , każde z nas poszło w inną stronę. On na spotkanie z synem, ja wracałam do pustego mieszkania. Nie poruszyliśmy tematu dotyczącego naszej przyszłości. Mimo tego że chciałam aby nasz związek nadal trwał , coś się zmieniło.
Rano pojawiłam się w instytucie wcześniej niż zwykle. Ruszyłam do swojego gabinetu, po chwili pojawiła się w nim Angela. Właśnie rozmawiałyśmy o naszym wyjeździe gdy w Instytucie zjawił się Booth. Wszedł do mojego gabinetu i przywitał się. Angela zostawiła nas samych , twierdząc że ma dużo pracy. Staliśmy naprzeciwko siebie, milcząc. Nie miałam pojęcia jak zachowac się w tej sytuacji.
-Tęskniłem za Tobą.-powiedział patrząc mi w oczy. Wstałam zza biurka i zbliżyłam się do niego. Pocałował mnie i przez chwilę staliśmy tak w objęciach, zapominając o całym świecie.
-Ja za Tobą też-powiedziałam odrywając się od niego. –Myślałam o tobie. O nas.-dodałam.- O przyszłości.
-I do jakich doszłaś wniosków?- zapytał w myślach przygotowując się na najgorsze.
-No więc… Wróciliśmy do domu, pracy… wszystko się zmieniło.-zaczęłam. -Myślałam że to, co zdarzyło się na wyspie przeminie, straci znaczenie… Ale wróciłam do pustego mieszkania, zmęczona i myślałam tylko o tym , jak wspaniale byłoby się do Ciebie przytulic. Usiąśc z lampką wina na sofie i o niczym nie Myślec.
-Dla mnie też nie było to proste. Mimo tego, że od dawna nie pragnąłem niczego innego, poza tym aby każdego dnia byc przy Tobie. Wszystko się zmieniło. To co zdarzyło się między nami… było wspaniałe i nie chcę zaprzepaścic tak niezwykłego uczucia, tylko dlatego że czujemy się niezręcznie w pracy.-uśmiechnął się znowu. Tym razem pewniej.
-Nigdy nie czułam się w ten sposób. Zawsze wiedziałam jak postąpic , co zrobic. Wszystko potrafiłam racjonalnie wyjaśnic. Ale nagle.. niczego nie jestem taka pewna. –powiedziałam przytulając się do niego. –To bardzo dziwne uczucie.
-Ale ja jestem pewny. Jestem pewien tego że Cię kocham i że nie jestem Tobie obojętny. Jestem pewien tego że nam się uda, że będziemy razem szczęśliwi.
-Tutaj niczego nie można być pewnym. To tylko przeczucia Booth- powiedziałam stanowczym tonem.
-Spójrz na mnie.-powiedział a gdy uniosłam głowę uśmiechnął się-Kochasz mnie?
-Tak-powiedziałam. Zawsze sądziłam że to wyznanie przyjdzie mi z trudnością, ale teraz byłam tego pewna. Pewna tak jak tego że doba ma 24h, a tydzień siedem dni.
-To wspaniale, bo ja Ciebie też. I chcę z Tobą być, zawsze.-uśmiechnął się-Nie zważając na konsekwencje. Chce patrzec jak zasypiasz, jak się budzisz. Chcę być przy tobie dzień i noc, zawsze-powtórzył calując mnie namiętnie. Gdy się ode mnie odsunął zobaczyłam stojącą za nim Angelę.
-Ooo.- mruknęła wzruszona. - Co się działo na tej wyspie? Czemu ja nic nie wiem?- zapytała-I czemu u licha tak z tym zwlekaliście?



t h e e n d < 3

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

w sumie, nie jest krótkie. To pierwsze mogłam podzielic na 3 częsci i by pasowalo. ; ) ; **

zakrencona_

Nie trzeba nic dzielić ;) jest idealne :) bardzo mi się podobało to opko :) czekam na kolejne :):*

Natusia94

PIĘKNIE <SERDUSZKA> Czekam na kolejne, pozdrawiam:*

Inesita84

zgadzam sie piekne opoko... krotkie ale z klasa ;) ...najlepsza Angela na koncu... xD :) super czekam na kolejne opoko :)
Pozdrawiam Was serdecznie :**

zakrencona_

Tu jest prologom do mój new story, hope you'll like it ;)

- Nie zagram w żadnym przedstawieniu!
- Sweety, ale to dla dzieci…
- Powiedziałam już, nie zagram. Nie lubię udawać, nie lubię bajek, nie lubię dzieci!
- Dr Brennan, wszyscy występujemy… Nawet ja, król laboratorium, gram mysz.
- Nie, nie i nie!
- Koniec dyskusji. Dr Brennan, jako pani szefowa oznajmiam, że to jest polecenie służbowe, robi to pani w czasie pracy, a nie w godzinach wolnych. Inaczej cofnę pani fundusze na te badania szkieletów, które pani przywiozła z Etiopii.
- Szantaż?
- Owszem. Zbieramy pieniądze na nowy budynek dla sierocińca.
- No dobra, niech wam będzie. Muszę zbadać te etiopskie mumie… - mruknęła pod nosem Bones. – Kogo gram?
- Kopciuszka.
Po raz pierwszy w życiu Bones zabrakło słów.

Wanna more? www.mycreativity.blox.pl

just_american_girl

swietny dialog zapoczatkowany szantazem... xD :) ale jakos trzeba bylo przekonac dr.Brennan xD :)
PS. swietnie Ci idzie z jezykiem polskim :)

mara625

Yeah, story są poprawiane przez Natalie, więc są w polski polski, a nie Kajowy polski ;D Ona miewała pomysła, żebym ja pisała i dawała na blog bez poprawą, ale (quote)"kiedy ja czytam to, to rani mnie jak ty kaleczywujesz języka". Więc ona poprawiowuje ;D

just_american_girl

aha... ale dobrze ze masz taka Natalie... :) zycze Ci przyjmniej nauki jezyka polskiego :) a tak poza tym podoba Ci sie ten jezyk.. ?? :)

mara625

Szczerą,ja wolę english. Tam jest więcej słowów i grammar jest łatwiej... I nie ma odmianowań, co robi go łatwy. Ale polski mimo trudny, jest ładną niż english czasyma. Jak ktoś umiewa nim mówić fluently (ja nie znam słowo na to ;() ;D. On taki... poetowy, dobry dla authors ;) (dobrze?) Ja umiem nie wybierać, który jeden ja wolę ;P Każdy języku ma coś ładne i nieładne ;)

ocenił(a) serial na 10
just_american_girl

Kaja, ale uwierz, że my używamy polskiego codziennie i też czasami mamy problemy, bo albo coś źle odmienimy albo jakiś inny błąd, więc polski nawet dla Polaków stanowi problem, a co dopiero dla osób, które nie go nie znają i nie spotykają się z nim codzienne.
I naprawdę wielkie brawa dla ciebie, bo umiesz nie tylko mówić, ale i pisać, więc wiesz respect;)
A tak nawiasem trzymam kciuki za dalszą naukę;]

evi9

Honestly, ja mam dużą nacisk, bo od June ja jestem w Polska na 3 miesiącom i jakoś muszę radzić ;D

PS. Na blog właśnie dodawałam chapter, czekam na waszemu opinią ;D

ocenił(a) serial na 10
just_american_girl

jakbyś się nie umiała dogadać, w co raczej wątpię to wiesz zawsze pozostaje machanie łapkami, tak też zrozumieją, bo my tak często się porozumiewamy;)

evi9

oczywiscie Evi ma racje i nie wszystkim Polakom dobrze wychodzi jezyk polski... ja np znam pare takich osob osobiscie ;) wiec nie masz sie czym przejmowac... :)

ocenił(a) serial na 8
mara625

Śliczne opowiadanka =p , niebyło mnie kilka dni a tu już strona sie kończy ... " [*] [*] [*] Ku pamięcia Lecha Kaczyńskiego i innych zmarłych w wypadku ... "

evi9

To mój kolejny króciutki OP :) Nie wiem czy Wam się spodoba, ale postanowiłam go wrzucić. Życzę (mam nadzieję) miłego czytania :) pozdrawiam :):*


To było jak spełnienie jego najskrytszych marzeń. Od zawsze pragnął, aby ta kobieta- Temperance Brennan- przestała być dla niego tylko przyjaciółką i koleżanką z pracy. Kiedy pierwszy raz ją zobaczył, zaintrygowała go jej uroda. Była bardzo piękna. Jedyna w swoim rodzaju. Jednak jej charakter pozostawiał wiele do życzenia. Uważała się za najmądrzejszą, co chwilę przypominała mu o tym, że posiada dwa doktoraty. Było to bardzo irytujące, ale postanowił, że jakimś sposobem to zmieni. Jeszcze nie wiedział jak, ale postawił sobie za cel zmienienie jej, a on zawsze dostawał to czego chciał. Nawet nie przypuszczał w co się pakuje. Na sam początek chciał dowiedzieć się czegoś o jej rodzinie. Nie było to łatwe, ponieważ za każdym razem, gdy poruszał ten temat ona od razu wpadała w furię lub po prostu bez słowa wychodziła. Nie było to z jej strony zbyt miłe i Seeleyowi robiło się przykro. Ale gdy przypadkiem dowiedział się, co stało się z jej rodziną, zrobiło mu się jej żal. Z doświadczenia wiedział, że bez wsparcia rodziny życie jest trudne. Od tego czasu robił wszystko, aby poczuła choć trochę co to znaczy mieć rodzinę. Zabierał ją na lunche, czasami nawet na kolacje, przedstawił jej swojego syna, z którym o dziwo dobrze się dogadywała. Powoli stawała się zupełnie innym człowiekiem. Stała się bardziej uczuciowa. I już nawet nie denerwowała się, gdy mówił do niej "Bones". Dzięki niemu uczyła się życia od nowa.
Nawet nie wiedział kiedy to się stało- to, że zakochał się w swojej partnerce. Nie zdawał sobie z tego sprawy, aż do momentu, gdy wykryto u niego guza mózgu i zapadł w śpiączkę. Miał wtedy piękny sen, który po wybudzeniu śnił mu się każdej nocy. Chciał, aby okazał się prawdą, a nie wytworem jego chorej wyobraźni. Nie chciał wyznać jej swoich uczuć, bo bał się, że ją straci, że gdy się o tym dowie- ucieknie. Zawsze tak robiła, gdy ktoś za bardzo się do niej zbliżył. A on tego nie chciał. Najpierw chciał sprawdzić, czy ona w jakimś stopniu odwzajemnia jego uczucia, co nie było proste, gdyż ona nigdy ich nie wyraża. Ale udało mu się. W końcu, po tylu latach znajomości i wspólnej pracy, dowiedział się, że jego miłość- jego Bones- kocha go równie mocno jak on ją. Co z tego, że dowiedział się o tym przypadkiem, a ona zrobiła mu awanturę o tym, że podsłuchiwanie jest grzechem? To się nie liczyło! Ważne było tylko to, że się kochają. Ich miłość jest bezinteresowna, a co najważniejsze- odwzajemniona. Dowodem na to jest ta mała istotka, która rośnie pod sercem jego ukochanej. Co prawda to dopiero mała "fasolka", ale oni wiedzą, że to będzie najszczęśliwsze i najbardziej rozpieszczone dziecko na świecie, ponieważ jest ich i powstało dzięki ich wielkiej miłości.

PS. Liczę na szczerą opinię ;)

Natusia94

bardzo fajne, lekkie i krotkie opowiadanko... :) w duzym skrocie spisana ich "droga do milosci" ale mi sie podobala ;)

PS. To z cala pewnoscia bylo szczere ;)

zakrencona_

Ja będę reklamowywać once again ;P Onepart by me. Wanna more? www.mycreativity.blox.pl

Całym jej życiem rządził On… To przed Nim się chowała.
Lubiła swoje okulary przeciwsłoneczne. Dzięki nim czuła się niewidzialna, bezpiecznie anonimowa. Irracjonalne poczucie, że gdy ma je założone, On jej nie widzi, było gwarancją jej spokoju. Wierzyła, że gdy On nie widzi jej oczu, nie jest w stanie jej zranić, bo nie może zobaczyć jej przerażenia. Ktoś jej kiedyś powiedział, że oczy są zwierciadłem duszy. Od tego momentu nigdy nie spojrzała Mu prosto w nie. Bała się tego, co zobaczy. Zła, agresji, nienawiści. Bała się tego, co On może zobaczyć. Strach, panika, ból. Dlatego używała swoich okularów tak często, jak to możliwe. Tak jak wtedy, gdy założyła je szybko na ulicy, widząc jego samochód. Nie chciała być rozpoznana, wtedy na pewno by wysiadł i do niej podszedł. A wtedy nie mogłaby już uciec.
Lubiła swoje okulary przeciwsłoneczne. To one zasłaniały opuchnięte oczy po przepłakanej nocy i nie zmuszały jej do tłumaczenia czegokolwiek. Ciemne szkła, im większe, tym lepsze. Była panią sytuacji, to ona decydowała, kogo dopuścić do swojej tajemnicy, komu powiedzieć co On znowu zrobił. Jak znowu naruszył jej niedawno odbudowane sacrum, jak ignorował jej prośby, by jej nie dotykał. O nie, Jego to nie ruszało. Nie docierało do Niego, że nie chce seksu bez miłości. Czuła do siebie takie obrzydzenie jak nigdy dotąd, nie umiała powstrzymać łez po czymś takim. Tak jak wtedy, gdy groził jej bronią, kiedy go odepchnęła. Do tej pory pamiętała słony smak łez i lufę przy swojej skroni.
Lubiła swoje okulary przeciwsłoneczne. Sprawiały, że nie było widać fioletowych łuków pod jej oczami. Czasem pojawiały się po nieprzespanej nocy, czasem to Jego pięść była ich powodem. Zwykle, gdy On ją pobił, brała kilka dni urlopu, nie mogła pokazać się tak w Instytucie. To byłaby obraza prezydenta Jeffersona, którego imię nosił ośrodek. O nie, tam należało być czystym, schludnym i zdecydowanie nie-pobitym. Czasami siniaki pojawiały się też na policzku. Tak jak wtedy, gdy potraktował ją swoim prawym sierpowym. Lekarz dał jej wtedy aż tydzień zwolnienia.
Lubiła swój gabinet. To tam starała się zostawać jak najdłużej, by nie musieć wracać do domu, do Niego. W tym jednym pokoju miała wszystko, czego potrzebowała do szczęścia. Ściany w ciepłym, przytulnym kolorze, książki… To był jej świat. Tutaj nie sięgały Jego macki. Owszem, bywał tu, ale ostatnio coraz rzadziej, współpraca z FBI się rozluźniała. Jej gabinet był jej ostoją, przystanią. Tu mogła się schować. Tutaj do głosu dochodziła dawna, silna Ona. Ona, której On na pewno by nie uderzył. Tylko co z tego, skoro po opuszczeniu Instytutu znowu wracał strach?
Lubiła swoich zezulców. Chociaż nigdy, przenigdy nie powiedziałaby tego na głos. Dla nich zawsze będzie mądrą i silną panią doktor. Oj, gdyby znali prawdę… Gdyby wiedzieli, jak słabą bywa… Ale pośród nich czuła się silna i to wystarczało. Pośród nich była mocna, bo nie sama. W tym świecie, w świecie swoich przyjaciół była bezpieczna. Każdego dnia chciała im powiedzieć o piekle, jakie On jej gotuje, o nieprzespanych z bólu nocach, o gwałtach, jakich dokonał na jej ciele i duszy. O wszystkich ranach i bliznach, jakie ją szpecą. Ale nie mogła, On na pewno by się dowiedział i ją ukarał. A wtedy już nigdy mogłaby ich nie ujrzeć.
Lubiła Royal Dinner. Tam też się kryła. Zamawiała sałatkę nr 17 i siadała przy najbardziej schowanym, najciemniejszym kącie. Skubała listek za listkiem, powoli. To był jedyny spokojny posiłek w ciągu dnia. On nie dawał jej zjeść spokojnie, zaraz coś od niej chciał. Wczoraj był to stek i frytki. Przedwczoraj seks. Ciekawe, co dzisiaj Mu przyjdzie do głowy?
On. Całe jej życie kręciło się wokół Niego i ucieczki przed Nim. Nie była na misji od pół roku, On nie chciał, żeby gdziekolwiek jechała. Pół roku, tyle byli „razem”. Tyle czasu trwała jej męka. I nie było nikogo, kto mógłby ją obronić. Jedyna osoba zdolna ochronić ją przed Nim. Tajemniczy, wytęskniony Ktoś.
Ktoś był jej partnerem do czasu gdy przyszedł On. On bez problemu załatwił, by Ktoś wyjechał na rok do Iraku szkolić snajperów. Jeszcze tylko pół roku i Ktoś wróci.
Czuła, że Ktoś powinien zrobić coś z Nim. Że wtedy całe życie wyglądałoby inaczej. Lepiej. Wtedy Ona byłaby na nowo Temperance Brennan, On Timem Sullivanem, a Ktoś Seeleyem Boothem. Ale jeszcze pół roku. Wytrzyma. Poczeka, aż Ktoś wróci i pokona Jego. A do tego czasu będzie Nią. Samą, małą, bezimienną Nią, próbującą się schować.

PS. Na blog jest sequel - 'Out of the darkness; :)

just_american_girl

piękne opowiadanie :) wiesz na samym początku myślałam, że ten On to jest Booht - strasznie nie mogłam w to uwierzyć, że mógłby Jej coś takiego robić... ale jednak nie... Booth jest tym Kimś :) świetnie się zapowiada :)

mara625

For more you gotta go to my website ;P
Kisses! ;*

just_american_girl

przepraszam, ale nie rozumiem, bo nie znam angielskiego :(
czy Ktoś mógłby mi przetłumaczyć ??

mara625

Po więcej musisz pójśc na www.mycreativity.blox.pl

Przepraszam, ja z przyzwyczajowania napisałam w english ;P sorry ;*

just_american_girl

nic się nie stało :) nie Twoja wina, że nie uczę się angielskiego ;)
dzięki :)

mara625

moja wina, bo ja zapominam polski jak spieszą ^^

just_american_girl

oj nie, nie Twoja wina :) ok??
wiesz pózniej napewno skorzystam z tej stronki, ale narazie muszę lecieć :) to papa :)

ocenił(a) serial na 10
mara625

WOW! Kaja rozkręcasz się... jak tylko znajdę chwilkę, to muszę skoczyć na twojego bloga i przeczytać, bo się ciekawie zaczyna... szkoda, że tu nie dodajesz swoich opowiadań w całości...

evi9

Natuska, bardzo fajne OP, czytałam z przyjemnością, pozdrawiam :*
Kaia, hm, what can I say to you?? I don't know enough English to write something about your ff, I love them, really:)And you know that :D
Cannot wait for more, regards have a nice day:*
Hoping to hear from you, hugs:*


Takie moje moje OP drabble (100 słów)

Moje pierwsze i zarazem ostatnie drabble. Napisałam je w sumie dawno, ale nie wiedziałam, czy wstawić, bo ja na drabblach się nie znam :( Ale podjęłam ryzyko, mam nadzieję, że nie jest taaakie złe.

The risk of being a gambler and a scientist [OP] [D]

Stali ze łzami w oczach. W obojgu kotłowały się emocje, ale i strach ...
- Jestem hazardzistą, chce zaryzykować
- Nie jestem nim, jestem naukowcem. Boje się, nie wiem jak mam się zmienić
- Kochanie, pomogę ci, uwierz mi, zaufaj
- Ufam i wierze
- Razem przez to przejdziemy i wygramy, zobaczysz
- Wiem, spróbujmy
Była chwila zawahania, jednak podjęli ryzyko, oboje, nie tylko hazardzista, ale i naukowiec, najlepszą decyzja w ich życiu. Po chwili ich usta złączyły się w pocałunku, nie tylko pełnym pasji, skrywanych namiętności, ale czułości, i prawdziwej miłości, która zawładnęła sercami pani naukowiec i byłego hazardzisty. Wreszcie się odnaleźli się, by być razem.

Inesita84

ojejku takie króciutkie a wywołało u mnie nie małe wrażenie :) oj żeby tak się zakończył 100 odcinek... to by było coś :) ale niestety nie takie było zakończenie... mi się podobało :) krótkie ale z klasą :)

ocenił(a) serial na 8
mara625

19.
-Cześć Sully , tu Rebecca , spotkamy się?
-Ok , coś się stało?
-Tak muszę ci coś powiedzieć szykuje się mała zmiana planów.
-Na złe?
-Nieeee, o której ci pasuje?
-O 10 , na 13 mam spotkanie z Tempe.
-Ok , będe pa. A wieesz ,w której resteuracji?
-Tak , pa.-Zastanawiał co się stało , musiał dopracować swój ryzykowny plan. Chciał na siłe przyciągnoć do siebie Bren.Spojrzał na zegarek dochodziła 9. Wpół do 10 wyjechał ze swojej kamienicy. Około 10:05 wszedł do , zauwarzył ładnie ubraną blondynkie siedzącom w koncie.
-Cześć , co warznego chciałaś mi powiedzieć?
-Cześć , nie chcę już Booth'a , denerwóje mnie ostatnio , nie zniosłabym tego na dłuższą metę.
-Wieć koniec z naszą współpracą?
-Nie, chcę pozbyć się Booth'a z życia Parkera.Masz jakiś plan?
-Hmmm... chwilkę....Wiem , skoro dziś mam spotkanie z Tempe to napewno nie będzie z Boothem . Mam pomysł. Zrób mu niespodziewaną wizytę , musisz jakoś zabrać mu broń. Oczywiście w rękawiczkach. Przekażesz mi ją . Musisz załatwić by nie było świadków że kogoś zabiję i że Booth nic nie zrobił.-Dokończył mówić swój plan , był doskonały. A jeśli wszystko pójdze z planem Booth pójdze siedzieć.Był bardzo podekscytowany...

Kawiarnia...
-Ange mam pytanie.
-Jakie?
-Czemu tak na siłe chcesz zeswatać Booth'a i Brennan?
-Nie widzisz tego? Oni są dla siebie stworzeni , pasóją do siebie. Zacznij obserwować Booth'a , spójrz jak on na nią patrzy.
-Ok ,ok. Musimy wracać , dzwonią po nas.
-Ehh....... szkoda tka fajnie tu.
-No tak.
-To co Chogins idzemy.
-No tak.
-Znasz jakaś inną odpowiedz?
-No tak.
-Przestań.
-Ok.
-Dziękuje.
-Proszę Cytuję " Panno Montenegro"
-Zachowujesz się jak dziecko.
-Uznam to za komplement.
-Ehh...-zamyśliła się Ange.-Jesteś wariatem.
-Wiem i powiedzieć ci coś? Tylko Wariaci są coś warci na tym świecie.
-Wow jakie cytaty.-Kłótnia rozkręciłą się na dobre tym czasem dochodziła 12.

Dom Booth'a.

-Cześć Booth.
-O cześć Rebecca. Co cię do mnie sprowadza?
-Chcę porozmawiać.
-Ok poczekaj tu , tylko się przebiorę.
-Ok.-Poczekała aż mężczyzna wyjdze z salonu , skierowała się do toalety. Wiedziała że tam powinny być spodnie , znalazła również pasek z bronią wyciągneła torebeczkę , włozyła rękawiczkę i delikatnie ujeła broń. Wsadziła ją w torebkie i spóściła wodę.Udawała że jest w toalecie za potrzebą.Wyszła z toalety i usiadła na kanpie.
-Więc o czym chcesz rozmawiać?
-O Parkerze.
-Coś się stało?
-Mogę go jutro wcześniej przywieść?
-Pewnie. Tylko po to przyszłaś?
-Mam do ciebie proźbę kiebsko radzi sobie z matematyką wytłumaczysz mu?
-Tak pewnie.
-Dzięki muszę już iść praca czeka. To jutro o 9?
-Ok cześć.
-Pa.-Wyszła przed dom wsiadła do samochodu , ujechała kawałek , wybrała numer do Sullywana.
-Mam jego broń. Wynajełeś już kogoś?
-Tak, umuwiłaś się z nim?
-Jeszcze nie. Wykożystam do tego moją koleżankę.
-Ok. Ja już zapłaciłem kolesiowi czekam , przy bloku , wejdzemy na klatkę.
-Ok Pa.
-Pa.-Szybko podjechała pod klatkę umowionego bloku , wysiadła i przekazała broń. Teraz mogła się już o nic nie martwić , wróciła do domu i czekała na powrót jej syna.Tym czasem w instytucie.
-Tempe!
-Tak Ange , Camille chce coś od ciebie.
-Ok już idę.-Wyszła z biura i dochodziła do gabinetu Cam.
-Witaj Cam co chciałaś?
-Przedstawiam ci nową asystentkę , zajmnie miejsce Zacka.
-Miło mi Temperance Brennan.
-Sandra Thomans dzień dobry.-Sandra była osobą szczupła i wysoką.Miała gęste, czarne włosy za ramiona. Ubrana była w ciemne jensy i tunikę koszulową w czarno-szarą kratę. Była bradzo ładna.
-Sandra napisała najlepiej test, który wymyśliłaś.
-Naprawdę ? Ile punktów?
-56 na 60. Kidy mogę zaczynać?
-Od ....-Przerwała Bons Cam.
-Od teraz. Dr. Brennan przedstaw Pani Thomans resztę.
-Już.............

cdn. Dopiero teraz miałam trochę czasu wolnego =p.

Zapomniana

Zapomniana jak dobrze, że dodałaś cedeka :) Mam nadzieję, że tego wolnego czasu będziesz miała dużo dużo więcej, bo jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy naszych bohatrów :) świetna część :) Angela i Hodgins poprostu rewelka dialog :) miałam duży uśmiech na twarzy :) a to ta Rebeca... chce się pozbyć Booha z życia Parkera... ale napewno nie pozbędzie się go z jego serduszka... :) z resztą ciekawa jestem czy te "doskonałe" plany wypalą... z niecierpliwością czekam na cd :)

mara625

Coś mnie dziś naszło i zaczęłam nowe opko o B&B :D Wsatwiam je tu, bo na innych musze pokończyć tamte, mam nadzieję, że się spodoba :)Nie wiem ile bedzie miało części :( Wyjdzie w praniu ;p


Because their first meet was a fate...


1.


Nie umiem się zmienić. Nie wiem jak. Nie wiem jak…
Ja musze iść dalej, musze znaleźć kogoś kto mnie pokocha...


Te słowa ciągle brzmiały obojgu w uszach. Scenę po wyjściu od Sweetsa, który nakłonił go do ryzyka mieli zamykając oczy wieczorem w swoich mieszkaniach, próbując zasnąć, jednak jak na złość sen nie nadchodził. Ten sam scenariusz powtarzał się każdego wieczora. Starali się jak mogli, jednak za żadne skarby nie mogli zasnąć. Kręcili się w łózkach, szukając odpowiedniej pozycji do snu, jednak bezskutecznie.
Od tamtego wieczoru minęło już kilka dni. Oboje chodzili przybici, nikt nie mógł odgadnąć, co jest przyczyną smutku u partnerów. Angela próbowała najróżniejszych sztuczek, jednak Brenn z każdym pytaniem o Bootha odsyłała przyjaciółkę do gabinetu. Jack starał się też wyciągnąć za namową artystko od Bootha, jednak z podobnym skutkiem jak panna Montenegro, agent odsyłał go do swoich robaków.
Nie chciała rozmawiać o tym co zaszło. Sama nie rozumiała czemu go odepchnęła, czemu nie powiedziała, że od dawna chce zaryzykować, tylko się boi? Przeżycia z przeszłości, opuszczenie przez najbliższe osoby, przyczyniły się do tego, że zbudowała mur, którego nikt nie był w stanie zburzyć. Jednak pewnemu agentowi o brązowych jak czekolada oczach powili udało się, nie tylko zburzyć ten mur, ale zniszczyć kokon, w którym chciała się schować. Wiele razem przeszli, dobrych i złych chwil, jednak zawsze razem stawiali czoła problemom. Teraz jednak jedno stchórzyło, jedno wycofało się, nie chciało zaryzykować, odepchnęło i to mogło zniszczyć wszystko, i powoli niszczyło.
Spotykał ją w pracy, jednak nie było już jak dawniej. Nie patrzył na nią, jak do tej pory, nie przytulał, nie tłumaczył idiomów. Liczyła się tylko praca, schwytanie mordercy, nic więcej. Nie spędzili pierwszy raz wspólnie wieczoru po rozwiązaniu zagadki, co dało do myślenia Bones, która powoli zaczęła żałować swojej nieprzemyślanej, podjętej pod wpływem rozumu a nie serca decyzji.
Weekend obojgu upłynął bardzo wolno. Ona pisała książkę, bynajmniej starała się. On siedział sam, gdyż Parker był u dziadków. Wiele myśleli o tym, co zaszło, co miało miejsce tamtego wieczoru i za każdym wspomnieniem, gorzka łza spływała im z policzka. On był wściekły na siebie, że zaryzykował, ona, że stchórzyła.
W poniedziałek z samego rana otrzymali dość nietypową sprawę, która nie tyle była trudna w rozwiązaniu, lecz dała im dużo do myślenia, a raczej Bones, przecież Booth zadeklarował się, a ona jak zwykle wybrała rozum, złego doradcę.
Instytut…
Bones siedziała z kubkiem czarnego naparu, który miał ją rozbudzić. W nocy nie mogła znaleźć odpowiedniej pozycji di snu, kręciła się i z samego rana, nie mogła się dobudzić. W sumie nie ma się jej co dziwić, jak się zasypia dwie godziny przed alarmem. Było już dawno po 8. Booth zawsze nawet kiedy nie mają żadnej sprawy pojawiał się w jej gabinecie, zanim jechał do FBI. Tym razem było inaczej.
Siedziba FBI
Booth przybył do biura jako pierwszy. W nocy także, nie mógł spać. Nie było więc sensu, by siedział i czekał z założonymi rękoma na telefon od szefa. Na biurku leżała masa niewypełnionych raportów, na które od kilku dni czekał Cullen. Siedział przeglądając kolejną kartkę, kiedy w jego gabinecie pojawił się dyrektor z informacją, gdzie znaleźli ciało. Nie zastanawiał się długo, wyjął swoją Motorole i wykręcił znany mu na pamięć numer pewnej antropolog.
- Słucham – rzekła naciskając zieloną słuchawkę
- Bones mamy sprawę – rzekł ozięble
- Przyjedziesz po mnie? – spytała z nadzieją w głosie
- Wiesz ciało znaleźli, za miastem, koło starej cementowni, spotkajmy się tam, wiesz, nie będziemy tracić czasu – powiedział
- Dobrze – powiedziała, nie dając jednak poznać po sobie, że jest smutna
- To cześć – rzekł
- Cześć – odparła jednak jedyne co usłyszała to sygnał zakończonego połączenia
Oboje w tym samym momencie zerwali się na równe nogi, kierując na parking. Droga na miejsce zajęła im jakiś kwadrans. Pierwsza przyjechała Bones, która zajęła się wstępnymi oględzinami. Chwile po niej dojechał Booth…

Inesita84

Ines jak się cieszę, że zabrałaś się za nowego opoka... :) jak tak mogło się stać to co się stało ?? (mam na myśli 100 odcinek) właśnie czekałam na opowiadanie w tym stylu, z tego odcinka i się doczekałam :) jeszcze za młodu xD :) fajnie, że wpadłaś na pomysł napisania "cd" co się dalej miedzy nimi może dziać :) jakie to smutne... a ta Bones też mogłaby powiedzieć, że też chce zaryzykować... hmmm... :) super pierwsza cześć :) ciekawa jestem dalszych ich relacji... :)
PS: Zobaczymy ile proszku wyjdzie też na to "pranie" xD :)
Właśnie jestem ciekawa cedeków tamtych zaczętych już opowiadań :)
Pozdrawiam i życzę weny :) ... i czasu :)