Tak mnie naszło dziś :D Skończyłam drugą część, więc wstawiam :D Nie wiem ile jeszce będzie, tylko się nie śmiejcie, bo ja się śmiałam, jak ją pisałam, troche zagmatfana, ale..
2.
Podszedł bliżej…
- Co mamy Bones? – zapytał wyjmując swój ulubiony notesik, w którym lubił zapisywać, a raczej bazgrolić, kiedy antropolog coś mówiła
- Mężczyzna, ok. 60 lat, rasa kaukaska, zginał jakieś dwa dni temu – odparła
- Narzędzie zbrodni? – zapytał
- Nie wiem, zginał od uderzenia w głowę, resztę zbadamy w Instytucie – oznajmiła podnosząc się i zdejmując lateksowe rękawiczki
-No to do Instytutu – rzekł wskazując osobom, by zajęły się ciałem
- To do zobaczenia – rzuciła kierując się do swojego samochodu
- Bones, poczekaj – krzyknął jednak ona nie zareagowała nawet, odpaliła i odjechała, po czym Booth zrobił to samo
Spotkali się w Jefersonnian, jednak nie zamienili ze sobą za dużo słow. Ona udała się nałożyć markery na czaszkę, by Angela mogła zrobić jej rekonstrukcję, jeżeli nie znajdzie nic po uzębieniu.
Booth czekał na wyniki, które otrzymał dość szybko. W ciągu kilku chwil miał tożsamość ofiary, a Bones nie musiała zajmować się czaszką, tylko z Arastoo, przyglądała się śladom na niej, które mogły być przyczyną zgonu, starego znanego w DC przedsiębiorcy. Z tymi danymi udał się do biura, by poszperać w jego papierach, poszukać kogoś, kto mógł go zabić. Jednak to nie było wcale takie łatwe.
W dziwnych okolicznościach zaginęła jego córka i syn, z którymi chciał porozmawiać. Jednak kilka godzin później udało mu się ich odnaleźć z zachodniej Virginii, i zaprosić do DC na przesłuchanie do siedziby FBI na jutro...
Bones nie mogła się za bardzo skupić na pracy. Przeszukała już tyle prawdopodobnych narzędzi, jednak żadne nie mogło spowodować takiego wgniecenia w czaszce. Arastoo zauważył także niewielką dziurę w żebrze.
Reszta dnia upłynęła im na pracy. Wieczorem udali się do swoich mieszkań i znów mieli problemy z zaśnięciem. Obojgu śnił się ten sam sen, jakby proroczy… Choć był bardzo dziwny, a raczej nieprawdopodobny, w końcu są pewne reguły, FBI ściśle określa, że pomiędzy pracownikami, jak i podejrzanymi w sprawie nie może być flirtu, o romansie nie wspominając, dlatego oboje nie zwrócili na niego zbytniej uwagi. Do czasu… Następnego dnia, wszystko działo się dosłownie jak we śnie.
Bones zajęła się z Arastoo kośćmi, Booth czekał na przesłuchanie najbliższych ofiary, najpierw syna, który zjawił się wcześniej.
Widać, że mężczyzna był zdenerwowany pytaniami zadawanymi mu przez agenta, jednak nie dał mu się zwieść. Z zawodu był prawnikiem znał więc sztuczki, by wrodzić przesłuchującego w maliny, i to mu się udało.
- To gdzie pan był w noc zabójstwa pana ojca? – spytał
- Na spotkaniu prawników w Nowym Jorku – odparł
- Może to ktoś potwierdzić- zapytał Booth
- Tu ma pan telefon do mojego szefa, on powinien wystarczyć – rzekł
- Zaraz do niego zadzwonię – odparł Booth.
- To jestem wolny? – spytał mężczyzna, któremu najwidoczniej się gdzieś spieszyło
- Jeszcze jedno pytanie – wtrącił agent. Czym udało się panu przekonać ojca do zmiany testamentu? – spytał
- Powiedziałem, mu jak moja siostrzyczka jest nieodpowiedzialna, czym się zajmuje i to wystarczyło tatusiowi, by zmienił decyzje – oznajmił
- Aha, a czym się zajmuje jeżeli mogę wiedzieć? – zapytał
- Pewnie będzie pan ją przesłuchiwał, to proszę ją o to zapytać – powiedział. To pana paca, ja nie będę jej wykonywał za pana – rzucił
- Dziękuje za współpracę – rzekł Booth i zanim zdążył coś powiedzieć prawnik się podniósł.
Nie mając żadnego haka na syna, wypuścił go, jednak nakazał, by się nie oddalał zbytnio z DC, chociaż do zakończenia śledztwa, na co on pokiwał tylko twierdząco głową i opuścił pokój, wpadając na siostrę, z którą nawet nie zamienił nawet słowa, od kilku miesięcy byli skłóceni, poróżnił ich testament ojca.
Po chwili młoda blondynka została poproszona do środka przez agenta. Dziewczyna była bardzo zestresowana. Nigdy wcześniej nie miała do czynienia z agentami FBI, tym bardziej, że była jedną z podejrzanych, jak i jej brat. Booth dowiedział się, że oboje mieli powód by go zabić. Kilka dni wcześniej ojciec zmienił testament na korzyść syna, i zanim się to miało uprawomocnić, ona mogła się pospieszyć. W końcu ojciec miał nie małą kasę, a ona ostatnio wpadła w niemałe kłopoty, o czym agent przeczytał w jej kartotece. Usiadła naprzeciwko niego. Agent nie za bardzo mógł się skupić na zadawaniu pytań, w końcu dziewczyna była bardzo ładna. Po chwili jednak odezwał się.
- Pani Masters – rzekł
- Panno – wtrąciła
- Ok. panno Masters, gdzie była pani w noc zabójstwa swojego ojca? – spytał
- W LA organizowano wybory Miss mokrego podkoszulka, i ja brałam w nim udział – odparła. Wygrałam – dodała z zadowoleniem
- Gratuluje – odparł zszokowany. A może to ktoś potwierdzić ? – zapytał
- A moje słowo nie wystarczy? – zapytała niewinnie
- Nie – odparł. Choć w wygraną mogę uwierzyć – szepnął pod nosem
- Mówił cos pan? – wtrąciła
- Nie – zaprzeczył. Głośno myślałem – dodał. To kto może mi to potwierdzić? – zapytał ponownie
- Mój agent – odparła. Tu ma pan jego numer telefonu – powiedziała podając mu wizytówkę
- Dziękuje – odparł. Czy to prawda, ze ostatnio miała pani problemy finansowe? – zapytał
- Pewnie mój brat się pochwalił? – spytała
- Nie czytałem pani akta, widzę, że ma pani kilka niespłaconych kredytów – oznajmił
- Wie pan luksus kosztuje, a brat przekonał ojca, by mi nic nie dawał, a ja nie umiem bez pewnych rzeczy żyć, stąd te kredyty – oznajmiła
- Aha – rzekł. Dobrze, to na razie tyle, mam do pani prośbę, by nie opuszczała pani DC, do czasu wyjaśnienia sprawy – rzekł
- Obiecuję nie ruszać się z miejsca – rzuciła. Jestem wolna, tak? – spytała
- Tak – odparł
- Do zobaczenia agencie – pożegnała się i opuściła pokój.
Booth siedział chwile, po czym rozdzwoniła mu się komórka…
ale fajnie, że Cię naszło :) bardzo lubię czytać Twoje opowiadania :) tak ok to pożyjemy zobaczymy ile będzie części :)ach ta Bones dlaczego nawet nie zamieniła z nim słowa... tylko odjechała... bardzo ciekawe przesłuchania :) wiesz ja się nie śmiałam, bo nie miałam z czego ;) ... pewnie to zezulce dzwonią... xD a może jednak nie... :) czekam na cd :)
To zaczyna bardzo, bardzo ciekawie ;)Ale ty wiesz ja uwielbiam twoje opowiadaniom, right? One są so Bones, so real. One świetnie zwierciadłują (dobrze? ja pamiętam to było coś z lustro, ale inaczej ;D) ich relacje. Lots of love ;*
20.
-Ten z dziwną miną co się na ciebie gapi do Sweets , albo po prostu Słodki.Cam i Dr.Brennen już poznałaś , ja jestem Angela Montenegro , a ten przy akwarium z robalami to Jack Chogins.-przedstawiła ogulnie Angela.
-To niezłe towarzystwo. Jest tu ktoś jeszcze?
-Ehhh... obsługa , ochrona no....i Booth.
-Kto to?
-Agent FBI, partner Dr.Brennan.
-Ehem... a czym ty się zajmujesz?
-Ja? No yy... rysuje portrety ofiar.
-To fajne zajęcie.-Uśmiechneła się uroczo Sandra.
-Pani Thomans! Proszę pzestać rozmawiać , chcę zoabczyć pani umiejętności.-Krzykneła Bones.
-Później porozmawiamy.-W bardzo szybkim tempie zeszła po schodach.
-Camile choć na chwilkę!-powiedziała Ange.
-Co się stało?
-Spójrz na Sweetsa.
-Co to za mina?
-Zakochał się jak nic.-Angela cudem nie parschła ze śmiechu. Terapeuta stał jak zaczarowany i "patrzył" na nową pracownicę.
-Nie pasóją do siebie.-westchneła Cam i wróciła do pracy.
Tymczasem , dół instytutu
-Przyczyna zgonu?-Bren była ostra , wypytywała się o najdrobniejsze szczegóły.
-Prawdopodobnie uderzenie tępym narzędziem w tył czaszki lub , niech pani spojrzy na te pęknięcia na szyji i kręgosłupie.
-Dobrze , wiek i rasa?
-Mężczyzna ok.45 lat , rasa biała.
-Ok. Proszę idz do Choginsa , i zajmijcie sie ...eh.... jakie narzędzie spowodowało zgon.
-Dobrze Dr. Brennan.
-Cześć jestem Sandra Thomans.
-O cześć Jack Chogins.
-Wiesz czym mamy się zająć?
-Tak słyszałem.-Chogins zmierzył spojrzeniem nową kolezankę.Wydała mu się ładna i miła ale to się jeszcze okarze. Zaczeła z nim lekko filtrować na co ze złością patrzyła Ange. Nagle nie wytrzymała i zawołała:
-Sandra możesz na chwilkę?
-Tak już , czy coś się stało?
-Podrywasz mi chłopaka?
-Nie.
-Moje oczy mówią coś innego.
-Naprawdę nie , bardziej interesuje mnie ten koleś hmm... jak on miał...Stweds?
-Sweets?
-Tak , chciałabym z nim pogadać.
-Powodzenia. A i jeszcze jedno , jeśli nie chcesz mieć kłopotów z Bren , nie filtruj z Boothem.
-Dlaczego?
-Tempe będzie wściekła , niby jest tylko jego przyjaciółką. Ale kiedy jakaś babka zaczyna się wokół niego kręcić robi się wściekła , wredna i zazdrosna.
-Heh... muszę spróbować.-Puściła oko do nowej koleżanki i wróciła do pracy.Dochodziła 17, do instytutu wszedł lekko zdenerwowany Booth. Zauwarzył nową pracownice. I swoją przyjaciółkę zmierzającą w jego stronę.
-O cześć Bones , kto to?-powiedział z udawaną ciekawością.
-Sandra Thomans , moja nowa asystentka.
-Nawet ładna.
-Booth przestań.-powiedziała lekko zazdrosna Temp.-I jak kiedy wracasz do pracy.
-Za 3 dni.Wracam juz do domu.
-Czy coś się stało?
-Nie , jestem zmęczony, przyjechać po ciebie?
-Nie dzięki.
-Tylko wróć do domu przed 19.
-Ok, ok.
-Obiecaj.
-Booth!
-Proszę obiecaj mi.
-No dobra , obiecuję.
-Dzięki ,ja spadam ,Pa.
-Cześć.-Wróciła do pracy , była trochę zazdrosna o pannę Thomans , zastanawiała się co się stało że jej partner wracał już do domu. Tymczasem Booth wracał do domu , już prawie dojechał pod klatkę.Zaparkował samochód , wchodził powoli po schodach. Miał złe przeczucia.Wszed do swojego domu , zamknoł drzwi. Zmęczoną rękom powiesił płaszcz na wieszaku i zmierzał w kierunku toalety. Nagle uświadomił sobie że nie ma broni. Sprawdził jeszcze po kątach czy nigdzie nie leży i zadzwonił do Cullena.
-Dobry Wieczór, przepraszam za porę ale zgubiłem broń.Tak teraz się skapnełem.Nie niewiem kiedy. Tak. Dowidzenia.-Pięknie-pomyślał , znów ruszył w kierunku toalety wzioł zimny prysznic.Po czym położył się spać.
Ranek
Właśnie brał kluczyki do swojego samochodu by pojechać nim po swoją partnerkę. Usłyszał pukanie do drzwi, -Czyżby Temp przyszła po mnie-pomyślał , nie wiedział jak bradzo się myli. Otworzył , ujrzał 2 agentów FBI.
-Czy coś się stało?
-Zostaje pan aresztowany pod zażutem morderstwa . Wszystko co pan powiem może być użyte przeciw panu.-Co się do cholery dzieje?!-tam myśl nie dawała mu spokoju...
cdn. Wiem że zryte , ostatnio nie mam weny =p
wcale, że nie zryte :) wiesz ja strasznie lubię takie opowiadania, gdzie coś się dzieje a do tego można się troszkę pośmiać... poprawić sobie humor :) świetne dialogi w ogóle całość jest niezła :) ach złe przeczucie Bootha się sprawdziło... strasznie jestem ciekawa co się dalej wydarzy :) czekam na cd i życzę ogromniastego napływu weny twórczej :)
A dziękuje bardzo =p. Dziś jak coś dodam to Wieczorem . Teraz się uczę w poniedziałek mam dużo kartkówek =p.
:) aha... ok to ucz się ucz... :) ja też akurat mam dużo kartkówek w poniedziałek ale zacznę się dopiero jutro uczyć... teraz mi się nie chce... xD :) a z drugiej strony też nauczyciele nie mają co robić tylko kartkówki sprawdzać... rrr... widocznie bardzo im się nudzi... xD :) to ja czekam wieczorkiem :)
21.
Powoli został wprowadzony do radiowozu , czuł się bardzo dziwnie , przecież to on zawsze wpakowywał za kraty przestępców. Wiedział jaka będze kolej rzeczy , przesłuchanie , sprawa sądowa i więzienie lub nie.
Poraz pierwszy w życiu czuł sie samotny.Powoli dojerzdzali do więzienia , tam znajdowała się również sala przesłuchań.Chciało mu się płakać.-Życie jest niesprawiedliwe .-pomyślał.Czuł ból na dłońach. Kajdanki były za mocno ściśnięte , uwierały. Przejeżdzał bramę więzienia. Poczuł odrazę....
Dom Brennan.
-Co on zaspał?-myślała Temp.-Nie odbiera co do cholery się stało? Taaak ciekawe jake będzie jego cud wytłumaczenie.-wściekła Bones wyszła z mieszkania , zadzwoniła po taksówkę i jechała do instytutu.Dojerzdzała do budynku.Weszła , wszyscy już buli na swoich miejscach i wykonywali swoją pracę.Weszła na platformę , przywitała się.Weszła do swojego gabinetu.Usłyszała stukanie i Ange.
-Co się stało gdzie masz Booth'a.
-Niewiem.
-Jak to nie wiesz?
-Nie przyjechał po mnie , dzwoniłam nie odbierał więc wziełam taksówkę.
-Nie poszłaś do niego , może coś się stało?
-Wtedy by odebrał.
-Temp nie będz taka. Choć pojedzemy razem.
-Nie Ange niech się sam wytłumaczy.
-Jak chcesz.Rekonstrukcja czeka.
-Ok już idę.
Sala przesłuchań...
-Co pan robił wczoraj po południu.
-Siedziałem w domu i poszłem na spotkanie z jakąś dziewczyną , nie przyszła.
-Może ktoś to potwierdzić?
-Hmm... Nie.
-Co się stało z pana pistoletem?
-Zgubiłem.
-Zawiadomił pan o tym swojego szefa?
-Tak.
-Kiedy?
-Wczoraj , tak około 17-18.
-Dziekuje , niech tu pan zaczeka.-Mężczyna opuścił salę i zwrucił się do drugiego.
-Facet wie jak wyglądają przesłuchania , to przecież agent FBI , nieźle udaje. Nic po nim nie widać. Ale i ak wszystko wskazuje na niego.
-Facet ma pecha.
-Raczej ten koleś którego zabił nasz agencik.
-Zaraz druga część przesłuchania.
-Tak , do pracy...
Instytut...
Bones siedziała i uzupełniała raporty , nagle rozdzwoniła się jej komórka, odebrała.
-Brennan , słucham?
-Dzień Dobry Tu Cullen. Może się pani ze mną spotkać. Muszę coś ważnego pani powiedzieć.
-Tak , zaraz będe . To gdzie?
-Może pani podjechać to budynku FBI?
-Tak, już jadę.
-Dziękuje dowidzenia.
-Dowidzenia.-Rozłączyła się, wyszła szybko z budynku. Zamówiła taksówkę , podała adres i rozmyślała.-Ciekawę , co się stało-zastanawiała się.....
cdn. I dobranoc =p
niezła porcja tekstu :) tylko szkoda, że taka mała... Booth jest nie winny tylko trzeba to udowodnić :) myślę, że domyślam się kto to zrobi... ale wolę nie zapeszać :) z niecierpliwością czekam na cd :)
Dobranoc :)
Sorki Mara , ja mam nieco inne plany =] mysle że się nie obrazisz =p.
I fajnie że ci sie podoba
Nie ależ skądże miałabym się obrazić :) Ty jesteś tu autorką i Ty decydujesz co się dalej stanie... ;) ja tylko mogę zasugerować :PP dobrze myślisz... :)
no to ja czekam co dalej się wydarzy... co zamierzasz dalej począć (z opowiadaniem oczywiście) :)
lubię opowiadania gdzie są intrygi... więc czytam ;) zresztą wszystkie lubię, które dotyczą Bones :) oczywiście z ciekawą "fabułą" itp ;)
postaram się dziś do 1:30 w nocy dodać opowiadanko. Teraz nie dam rady bo mam jutro sprawdzian z przyrody i jestem pytana z Historii. Sorki :p
nie masz za co przepraszać :) rozumiem, też jestem w tym wieku, że w niektórych przyjemnościach bardzo przeszkadza nam szkoła... niestety... ale to trzeba przeżyć... :) żadnej innej rady na to nie ma
życzę powodzenia na historii i przyrodzie (tak z innej beczki to nie lubię historii - strasznie xD ) ale co zrobić...
Pozdrawiam i czekam na cd :)
22.
Dojechała pod gmach FBI , weszła do budynku , zastanawiała się dlaczego wszyscy się na nią patrzą.Mijała gabinet Booth'a , był całkiem pusty , zdziwiła się że nie ma tam żadnych arkuszy tylko wszystko popakowane w pudła.-Dziwne , wyrzucili go z pracy?-Tylko to jej przychodziło na myśl.Zapukała.
-Proszę.
-Dzień dobry , co chciał mi pan powiedzieć?
-Niech pani usiądzie. Nie wiem jak to powiedzieć.
-Najlepiej , jak najszybciej , jestem ciekawa co się stało.
-No więc , agent Booth został oskarżony o morderstwo , wszystko wskazuje na niego. Teraz jest przesłuchiwany , za 4 dni ma rozprawę.
-Ale jak to?!-Spytała z niedowieżeniem.-Już zakładacie że , Booth pójdze do więzienia?-uspokoiła się nieco.
-Nie to nie tak.Pakujemy w kartony wszystkie jego dokumenty , niech pani popatrzy na to z naszej strony. On jusz jest na przegranej pozycji.
-Nie możecie nic zrobić?
-Przykro mi ale nie.
-To wszystko ?
-Nie.Musimy przydzielić pani nowego partnera.
-Kto to ma być?
-Mamy 3 kandytatów. Antonio Cassilo , Ethan Adams i Tim Sullywan.
-Dobra niech będzie ten Cassilo. Muszę wracać do instytutu mamy duzo pracy.Dowidzenia!-była zdenerwowana.Nie wiedziała co ma zrobić.
-Dowidzenia!-odpowiedział szybko derektor.Tymczasem ona już dawno była w połowie korytarza.Wyciągneła komórkę , wykręciła numer Camille.
-Cześć Camille , mogę dostać dziś wolne ? Źle się poczułam.
-Tak jasne. Powiedzieć coś reszcie?
-Nie, dzieki , cześć.
-Cześć.-szybko się rozłączyła.Ruszyła do swojego mieszkania. Chciała to wszystko przemyśleć.-Już kiedyś zabijał , to mu nie pomoże.-pomyślała.Czuła się okropnie.Nogi same niosły ją do domu...
Instytut....
-Ok , skończyliśmy wszystko co mielismy zrobić , mamy jeszcze 20min do 16. Idziemy na drinka?-spytała się Ange w wyśmienitym humorze.
-Ok z przyjemnością.-odpowiedziała nowa koleżanka Ange.
-Ja nie będe pił, ale idę.-Mruknoł Chogins.
-Idę się spytać Cam i Sweetsa czy idą? Ej gdze Bren?-w końcu zauwarzyła Ang.
-Niewiem widziałam jak wychodziła.-zauważyła Sandra.
-Dobra ja się idę ich spytać wy tu czekajcie.A Sandra czeka cię chrzest bojowy , wymyślimy ci ksywkę.
-Hehe dobra.-po chwili w instytucie rozległo się.
-Sweets!Idzesz na drinka!-Krzykneła Ang.
-Ok.-Wesoła 4 ruszyła do najblirzszego klubu. Brakowała tylko 2 osób by była wesoła 6.Niby tak mało ale bardzo wiele brakowało. Nawet nie zauważyli że czas szybko mijał i za za dwadzieścia zrobiła się 20.Śmiali się , gawędzili i nie znali jeszcze strasznej prawdy dotyczącej pewnego Agenta.........
Sorki że krótkie ale naprawdę nie mam czasu =p
ok nie ma sprawy... :) już Ci mówiłam, że nic nie szkodzi :) rozumiem :) ciekawa jestem co dalej... :) czekam na cd :)
Pozdrawiam i życzę przypływu czasu :)
przepraszam za pomyłkę napisałam wesoła 4 a nie 5. Przecież szli Cam, Angela , Sandra , Chogins i Sweets =p soorki...
wiesz nic nie szkodzi... jakoś nie zwróciłam na to uwagi... :) zapomniałam o tym... :PP nie przejmuj się :)
Jutro postaram sie dodać notke.(Popsuły mi sie klawiatóra. Nie moge napisać e z kreseczką ) Oto mój nowy blog , są na nim opowiadania o Zmierzchu http://www.edziobellaopowiadania.bloog.pl/ :p
23.
Mineło kilka dni, dziś rozprawa. Wszyscy z góry już założyli że Booth bedze siedzieć. A najgorsze w tym wszystkim jest to , to że nic nie moge zrobić. Mam nowego partnera. Nie mam zamiaró być dla niego miła. Dlaczego? To chyba jasne. Nie będe pracować z nikim innym jak z Boothem. Chociaż nasza współparca też niezbyt dobrze sie zapowiadała, jednak daliśmy rade. Jestem egoistką. Tak jestem egoistką , nie potrafie pomóc nawet najlepszemu przyjacielowi. Booth mi zawsze pomagał. Z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie. A to ten idiota , jak on miał ? Hmm... a Antonio Casillo.
-Eee...przepraszam przyszłem sie przedstawić.
-Temperance Brennan , wiem jak sie nazywasz , czytałam twoje akta dowidzenia!
-Ee..dowidzenia.-Ostara babka-pomyślał.Zamknoł drzwi i wyszedł. Dopiero teraz jego uwagę przykuła reszta zespołu. Zauwarzył kobiete idącom ku niemu.
-O cześć ja jestem Angela, przedstawie ci reszte.
-Cześć jestem Antonio.
-Jak cie potraktowała Brenn?
-Eeee... No wściekła sie na mnie.
-Widzisz to dla niej trudne chwile , reszty dowiesz sie później. Tamten koleś przed komputerem to Jack Chogins czyli Chogins , Ten co sie gapi na dziewczyne przy platformie to Lance Sweets czyli Sweets lub Słodki , a ta dziewczyna co się Sweets na nią gapi to Sandra Thomans czyli Sam albo Sani. A jeszcze Camille. To jest patolog , najcześciej siedzi u siebie w biórze , o wyszła Cam Saroyan. A teraz niewiem zrób co chcesz ja wracam do pracy.
-Dzieki.
-Nie ma sprawy.-Angela szybko sie oddaliła , chciała porozmawiać z przyjaciółką. Zapukała.
-Prosze.
-Brenn co sie z tobą dzieje? Czemu byłaś dla niego taka ...taka niemiła?
-Zrozum Ange , nie chce z nim współparacować i nie lubie go.
-Boże Temp nie zachowój sie jak dziewczynka z 1 klasy.
-Ange daj mi spokój! Chce być sama!
-Wyrzucasz mnie?
-Tak.
-Aha , to zawołaj mnie jak to sobie przemyślisz. Tempe błagam nie bądz wredna. Wszystkim jest cieżko. To do Booth'a nie podobne.
-Ange przecież dobrze wiesz że nic nie zrobił!
-Bren przecież wież że mu wierze ale dowody ..... ehh... ja idę pa!-Nie odpowiedziałam , nie miałam zamiaru. Angela oddalała się od mojego gabinetu. Cieszyłam się z tego. Położyłam się na biórku.
Tymczasem, Platforma , instytut
Sweets przyglądał się nowej asystence Brennen. Nawet nie zauważył kiedy podeszła do niego Angela.
-No zagadaj.
-Eeee....Co?!
-No zagadaj do niej Sweets.
-Nie będe przeszkadzał jej w pracy.
-Zagdaj do niej zanim ktoś cię uprzedzi.
-Co? Kto niby?
-Oooo już za późno.
-Ehhhhhhhh..... Kto to?
-Antonio jakiś tam. Nowy asystent Brennan. Podrywa ci dziewczynę.
-Ange , przecież ona nie jest moją dziewczyną.
-Sweets myslisz że ona nie widzi jak się na nią gapisz? Już Booth dyskretniej patrzy się na Brennen.
-A właśnie co z dr. Brennan?
-A jak myslisz Sweets , kto tu jest psychologiem.
-Eeee... no ja.
-No i jak myslisz , od kiedy się o tym dowiedziała jest taka nieobecna.
-Dowiedziałem się czegoś ale nie mów tego jej.
-No ok , co sie stało?
-Booth na 100% będze siedział i nie krócej niż 5-8 lat.
-Biedak , ale się wpakował.
-Wież ja nie wierze że on kogoś zabił.
-Ja też. Dobra Sweets ide pogonić ich do pracy bo zaraz ktoś ci sprzątnie dziewczynę sprzed nos.-Sweets popatrzyła na Angela jak na wariatkę po czym wrócił do swojej pracy.(Przeniesmy się do Angeli)
-Sam możemy na słówko?
-Tak już. Chogins dokończysz te badania?
-Ok.
-Dzięki. Co chciałaś Ange?
-Mam do cibie pytanie.
-No jakie?
-Podoba ci się Sweets?
-Hmmm...Czy ja wiem... jest przystojny , ale nie rozmawaiłam z nim więc nie wiem.
-Słuchaj powiem ci coś, on się wstydzi.
-Serio?
-Angela , Thomans do pracy , lunch będze później!-Cam krzykneła i pogroziła palcem.
-Tak , Już idę Cam.
-Tak , dzięki Ang , ja wracam do pracy. Chogins zaraz się ogłosi królem laboratorium. Nie mogę mu na to pozwolić.
-Cały Chogins , dobra ja spadam.-Ange cieszyła się okropnie że udało jej się wyciągnoć od Sandry niezbędne informacje. Pobiegła do gabinetu Sweetsa. Za 3 godz. będze rozprawa. Musiała się przygotować.
-Sweets nie zgadniesz co się stało!
-No co?
-Podobasz się Sam.
-Angela! Jak mogłaś się zapytac o to?
-Eee... normalnie? Pogadaj z nią i to już!
-No dobra , dobra.
-I to mi się podoba , powodzenia.
-Dzięki.-No to pieknie-pomyślał , Angeli już nie było w gabinecie.Oparł się na krzesle i pomyślał - Teraz to ja mam przechlapane , ojj Lance dasz radę!-wyszedł z gabinetu....
=p Dzięki, mam narazie 1 notkę bo mam dużo sprawdzianów na ten tydzień , i niestety trzeba się uczyć =/
Uch... :) Ciekawe, bardzo króciutkie przedstawienie postaci przez Angele ale na więcej nie miała czasu... :P jak ja ją lubię zawsze taka wesoła :) i bezpośrednia xD :) ale to ma swoje zalety :) niech się teraz postara nasz kochany doktorek :)
A Bones wyżywa się na wszystkich... - oj nie ładnie ale ją rozumiem... :)
Bardzo fajnie - krótko ale Bonesowo czyli cudnie :)
Biedny Booth... ciekawe jaki mu szykujesz los... ale to nie teraz... za wcześnie i mam prośbe... nie uchylaj ani rąbki tajemnicy... :) będzie lepiej... :) bo lubię jak nie wiem co się wydarzy zanim to się nie wydarzy :) więc tak aby był lepszy efekt czytania :)
Ok rozumiem Cię doskonale... te sprawdziany po prostu masakra... Oni (w sensie nauczyciele chyba myślą, że my nie mamy co w domu robić tylko się uczyć i odrabiać lekcje). Są dużo ciekawsze rzeczy do roboty jak np spędzanie czasu na czytaniu opowiada o serialu Kości :) i same jego oglądanie :) Ok to życzę powodzenia w nauce i pozdrawiam serdecznie :)
I mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę... a mianowicie jeśli będziesz dodawać nowe części na swój blog to mogłabyś podać o tym info na tym forum ?
Ok dzięki :) Bo to wtedy dla mnie będzie o wiele wygodniejsze :)
Mimo, że tamto opowiadanko nie jest o Bones to bardzo mnie zainteresowało :)
Bardzo ciekawie piszesz, tak że ciekawi mnie to co wydarzy się dalej :) Ok w związku ze szkołą ja już muszę zmykać, bo co jak bądź ale nie można zaniedbywać szkoły xD :) więc ja mykam :) pa pa do usłyszenia kiedys tam :P
24.
Sweets powoli szedł , do mniejsca swojej zagłady. Zauważył uśmiechniętom mine Angeli , która przez szkalną ściane pokazała mu karteczke z napisem "Powodzenia". Uśmiechnoł się. W sumie i tak zostawał do 16 w pracy ponieważ na rozprawę szły tylko Angela , Cam i Bones. Schodził z platformy i go zamurowało. Niejaki nowy agent wprost filtrował z Sandrą. Wściekło go to , odwrócił się. Nagle zadzwonił telefon agenta i ten szybko wyszedł z instytutu. Sweets udawał że coś robi ze swoim telefonem. Nagle usłyszał za sobą:
-Pójdzesz ze mną na kawę? Miałam iść z Antonim ale niestety się zmył.
-Eeee....no dobra.
-Dzięki. W sumie z każdym już rozmawaiłam tylko nie z tobą? Unikasz mnie?
-Nie , nie poprostu miałam dużo pracy.
-Aha rozumiem. Znasz jakąś fajną kawiarnie?
-Tak. Pojedziemy moim autem?
-Jak chcesz.
-To choć. A tak właściwie podasz mi swój numer telefonu?
-Tak , jasne. Masz jakąś kartkę.
-Tak.-Sweets szybko wyją notatnik i podał dziewczynie po czym równie szybko zapisał swój numer.
-Dzieki.
-Proszę.-Przez reszte podróży nie rozmawiai ze sobą. W końcu dojechali na miejsce.
-Wiesz całkiem miły jesteś.
-Dzięki ty również.-Cholera chyba sie rómienie!-myślał Lance.
-To co zamawiamy?
-Ja mam ochotę na cappuccino.
-A ja wolę espresso.-Usmiechneła sie promienne. W tym czasie podszedł kelner.
-Co podać?
-1 espresso i 1 cappuccino.
-Dobrze dziękuje.-Kelner bardzo szybko zapisał napoje i równie szybko odszedł.
-Sweets?
-Tak?
-Moge się o coś cię spytać?
-Tak proszę.
-Czy dr. Brennen zawsze tak dziwnie się zachowuje? Antonio mi mówił jak na niego naskoczyła.
-Eee... Widzisz dr. Brennen przeżywa teraz trudny okres. Agent Booth był jej bardzo dobrym przyjacielem. Powiem ci że Booth kocha dr. Brennen. Tylko problem jest taki że ona nie potrafi zrozumieć co Booth do niej czuje. Oszukuje się sama że to tylko przyjaźń. I jest wściekła z innego powodu Booth zawsze jej pomagał i wyciągał z opresji a ona nie może nic zrobić. Aha i jeszcze coś dla ciebie nie będze aż tak wredna , w iesz czemu?
-Nie.
-Ponieważ ona nie chce pracować z żadnym innym agentem niż Selley Booth.
-Skąd wiesz?
-Jestem psychologiem. To po niej widać. Kiedy agent Booth był w szpitalu też dla agenta zastępczego była wredna i wściekała się o byle co.
-Czyli mogę byc spokojna?
-Tak , na 100%.
-Dzięki. Gadałeś już z nowym agentem?
-Nie i raczej nie chcę.
-Dlaczego? O Dziękuje.
-Dziękuje.-Nawet nie zauważyli kiedy podszedł kelner i podał kawę. Rozmowa bardzo ich pochłoneła.
-Nie wiem tak jakoś. Nie chce mieć doczyniena z nastepmnym agentem.
-Aha. Lance mówie ci Antonio ta bardzo miły człowiek.
-Dla ciebie , dla ciebie.-mruknoł pod nosem , był zdziwiony że użyła jegi imienia.
-Co?
-Nic.-Po wypiću czarnego napoju przyszedł czas na zapłatę należności.
-Dobra to ja płacę.
-Sweets , ja zapłacę za swoją.
-Nie ma mowy. Ja tu jestem mężczyzną.
-Ale...
-Nie masz co liczyć że ci ustąpie. Ide do kasy , poczekaj tu na mnie.-Słodki szyko zapłaci i wrócił do swojej partnerki. Wracali w milczeniu.
Co chwilę spogladali na siebie. Sweets był zadowolony że udało mu się zająć miejsce włocha. Nawet nie pamietał jego nazwiska. W końcu dojechali. Zauważyli że Brennan i Angela wsiadają do samochodu. A auta Camille już nie było. Dopiero teraz uświadomili sobie jak długo nie było ich w instytucie.
-Jadą na rozprawę.
-Szkoda faceta. Z tego co słyszałam , był bardzo fajny, dowcipny i miły.
-Zapomniałaś dodać zarozumiały.
-Hehe...racja.-Zaparkowali i wrócili do instytutu. Sweets poszedł do swojego gabinetu i zaczoł "pracować".Tymczasem Sam wróciła do swojej pracy. Mianowicie zaczeła układac szkielety i indefikwać je.
-Sam?-spytał Antoni.
-Co?
-Czekałem na ciebie mielismy iść na kawę.
-Poszłeś sobie więc poszłam z kolegą.
-Aha. Mogłaś chociaż zadzwonić.
-Sorki nie mam twojego numeru telefonu.
-Oj...przepraszam już podeję.-Szybko wyją wizytówkę i podał dziewczynie.
-Dzieki , a teraz przepraszam ale do jutra mam to skończyć.
-Tak , juz idę....
Sala sądowa , rozprawa.
Tempe nie przysłuchiwała się zbytnio rozprawie. Patrzyła tylko na swojego przyjaciela. Widziała smutek i wyczerpanie w jego oczach. Chciała płakać ale nie potrafiła. Wiedziała że to by go jeszcze bardziej załamało. Mijała godzina,2,3 i nagle z tranzu wyrwało ją słowa sędziego.
-Skazuje Selleygo Bootha na 5 lat wiezienia , bez możliwości wyjścia za kaucją i za dobre sprawowanie.-Dopiero teraz niewytrzymała i zaczeła płakać.Angela przytuliła ją. Zaczęto opuszczać salę. Chciała się z nim spotkać.
-Ange?
-Tak?
-Pojedzemy za eskortą do więzienia??
-Takk. Tylko nie płacz.
-Ja już Ange nie potrafię! Właśnie patrzyłam jak mój najlepszy przyjaciel zostaje skazany za coś czego nie zrobił! Ja już nie potrafie się nie wściekać! Zrozum! Ppprzepraszam.
-Spokojnie Brenn , juz rozumiem.-przytuliła przyjaciółkę...cdn
To opowiadanko powstało dla Mary625 =p
Dziękuję za dedykację, jeśli mogę to za to uznać... :* :* jestem zaszczycona :) nie trzeba było :) :P
Jaki Sweets musi być radosny :) xD ach wiesz co mi się jeszcze podoba w tym opoku...?? To, że nie skupiasz się tylko na głównych bohaterach ;)
5 lat ?!?!?!?!? biedny Booth - jak mi jego szkoda... :(
Smutno będzie bez niego jeszcze biorąc pod uwagę, że to jeden z moich ulubionych bohaterów :)
Ale cóż to tylko opowiadanie... :) podoba mi się jak piszesz... ogólnie uwielbiam historyjki rodem z Bones :)
Czekam na cd :)
http://edziobellaopowiadania.bloog.pl/ napisałam 2 notkę. Już wszystkiego się nauczyłam =p. Oj mara trzeb było trzeba. Jesteś chyba jedyną osoba co to czyta i bardzo się z tego ciesze =p
Ja też bardzo lubie Bootha i dlatego się na nim wyrzywam xxD ...
Powiem ci .... albo nie ... hheeeheheh.
25 cześć równiez dedykuję tobie ;p...
Bardzo mi pomagasz swoja obecnością =p
Dzięki za info :P
Nie martw się... Może jeszcze nie natrafili na to forum albo nie mają czasu komentować... Nie przejmuj się :)
Na pocieszenie napiszę, że mi się podoba ;) I to jest szczerze :)
Wiesz nie wiem czy spodoba Ci się ten pomysł ale sądzę, że wygodniej będzie się nam zwracać co do siebie po imieniu... Co Ty na to ?
Nie będe zdradzać szczegułów.... ale mam już pewne plany co do Sweets'a i co do Antoniego :p.......... 25 część może też być napisana dla ciebie. Jeśli chcesz =D
Ok... bradzo chętnie ... sorki że to mi się napisło to przed tym... ale net mi nawala i wyskakiwało że tego co wcześniej napisałam nie było. Jakby co to ja jestem Agata :p.
25. Dla Marysi =p
Angela jechała za eskortą , widziała jak cierpi jej przyjaciółka.
-Bren nie martw się.
-Angela jak ja mam sie nie martwić! Przepraszam.
-Nie nic się nie stało, zaraz dojedzemy. Załatwimy ci spotkanie i będze ok.
-Chciałabym w to wierzyć.
-Temp...muszę ci powiedzieć ważnego o Boothie.
-Co takiego?
-Ehhh...jagby ci to powiedzieć....eeeee....
-Angela skręcamy!
-Tak już.
-To teraz możesz mówić.
-Wiesz co , niech sam ci to powie.
-Jak chcesz.-Zaparkowały , dojechały do wielkiego więzienia. W tym samym więzienu był jej ojciec. Czuła sie dziwnie. Patrzyła jak wysiada z radiowozu. Odwrócił się do mnie i uśmiechnoł się , odwzajemniełam uśmiech chociarz było mi ciężko to zrobić. Po godzinie Angela załatwiła mi spotkanie.Powoli weszłam na salę. Usiadłam na krzesle i podniosłam słuchawke telefonu. Czekałam aż przyprowadzą go. Wszedł. Wydawał się szczuplejszy. Oczy miał czerwone , chyba ze stresu. Podszedł do krzesła. Mieliśmy dla siebie tylko 30minut.
-Hej.-powiedział.
-Hej.
-Temp nie martw się , nie jest mi tu źle. Jestem w celi z twoim tatą.-Usmiechnoł się , odpowiedziałam mu tym samym.
-Booth...ja..ja nie wieżę że ty kogoś zabiłeś.
-Bo nie zabiłem.
-To dlaczego jesteś teraz...tutaj?
-Przecież wiesz. Te 5 lat szybko minie zobaczysz.
-Nieprawda Booth, może tobie szybko minie ale nie mi.
-Mam do ciebie proźbę Bones.
-Jaką?
-Nie martw sie o mnie.
-Spróbuję. Będe za tobą tęsknić.
-Ja też.-Dalsze rozmowy potoczyły się róznie. Rozmawiali głównie o niej. Był w celi z jej ojcem , teraz tata wszystko od Bootha wyciągnie.
Angela wróciła już do Jeffersona. Dostałam klucze od Bootha domu. Nie chciałam wracać do swojego domu wolałam dzisiaj nocować w jego kamienicy. Całą noc płakałam. Cieszyłam się że jutro weekend...
Tymczasem , instytut.
Angela i Cam już dawno powiedziały reszcie jak zakończyła się rozprawa i jak na to zaragowała Bones. Sweets wrogo spoglądał w stronę Antonia zalecającego się do Sam. W końcu agent sobie poszedł. Sweets już chciał podejść do swojej nowej koleżanki ale Angela mu na to nie pozwoliła.
-Sweets choć na chwilkę.
-Ehhhh... już Ange.
-I jak ci się udała rantka?
-To nie była rantka. Poszłem z nią po porosty na kawę.
-I co zrobiłeś?
-Nie muszę ci nic mówić.
-Jak chcesz.
-Do poniedziałku Ang.
-Dozobaczenia.-Sweets nerwowo opuściła gabinet Angeli. Już chciał się żegnac z Sam ale coś go oświeciło i:
-Możę cie podwioze do domu?
-O to bardzo miło z twojej strony. Bardzo chętnie.
-To choćmy.-Otworzył jej drzwi od swojego samochodu. Brał przykład z Booth'a. Jechali rozmawiając o różnych sprawach. Jak się okazało jego nowa "koleżanka" mieszkała 3 kamienice od niego. Bardzo się tym ucieszył.
-Dzięki za podwiezienie. Do poniedziałku.
-Nie ma sprawy cześć.-Sweets był bardzo tym podekscyowany.
Tymczasem dom Booth'a.
Siedziała na kanapie i płakała. Niepamiętała okresu kiedy by aż tak za nim tęskniła. Nie liczyła oczywiscie tych paru miesięcy kiedy leżał w szpitalu. Nierozumiała tego zakazu. Nie mogła spotykać się z nim codzennie tylko w każdy piatek i tylko 30 min. Nie rozumiała dlaczego kazał jej się nie martwić. Ale jedno wiedziała musi wytrfać. Już niemogła się doczekać dnia kiedy będze mogła go znów uścisnąć , zwierzyć się, wyżalić. Żałowała że nie wykorzystała czasu kiedy mogła się z nim spotykać ile tylko chciała. Czuła że została sama , znów. Czuła pustkię i żal, tak jagby on umarł. Nie powstrzymała łez i znów zaniosła sie płaczem. Nie zwracała uwagi na swoje potrzeby. Marzyła tylko o tym aby móc wyciagnoć Bootha z więzienia... cdn.
Jutro następna ... postaram się tam wpleść scęki z więzienia .. =p
Witam :)
Jestem Beata:)
Jestem na tym forum dopiero od niedawna i staram się być na bieżąco z wszystkimi Waszymi opowiadaniami :)
Zapomniana jesteś cudowna bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie choc jest bardzo smutne:( . Bardzo pięknie opisałaś uczucia jakie targaja Tempe płakałam czytając te cześci ....
Mam nadzieję że wszystko sie jakoś wyjaśni, że Booth zostanie uniewinniony już zezulce sie o to postarają
Marzenia sie spełniają Tempe ........... Bones zaczyna sobioe chyba uświadamiać że czuję coś więcej do Bootha niż jest w stanie przyznać
Pozdrawiam i z niecierpilwością czekam na kolejne części :)Buziaki
Dzięki za dedykejszon xD :)
O widzisz nie tylko ja jestem na tym forum :P Ja z Beatką już się znamy :)
Tak pięknie opisałaś uczucia Bones... strasznie mi jej żal
świetna część Agatko :)
Sweets jaki dzeltelmen xD nie wiem jak się to pisze xD
super czekam na cd :)
Tak ze Sweetsa jest prawdziwy gentelmen ;)
Pisałam że się dopiero rozwijam :):):)
Przykro mi Agato ale nie odczepisz już się ode mnie taka już jestem :)
mam nadzieje ż enie masz nic przeciwko
PS: Moge mowić Ci po imieniu ja jestem Beata:):):):):):)
Czekam na kolejne części oby bardziej radosne ale na to musimy poczekać
Do usłyszenia :)Buziaki
mój Onepartowiec. Dedykacja: Dla tych, co to czytają. ; *
`^*!*^`
Sweets poprosił ich o spotkanie o 19. Dziwna pora na sesje-pomyśleli, ale zjawili się punktualnie. Terapeuta zaprosił ich na przejażdżkę. Zatrzymał się przed motelem za miastem i zaprowadził ich do pokoju. Chciał im pomóc, ostatnio nieustannie się kłócili, nie mogli normalnie porozmawiac.
-Sweets, uprzedzam. Nie bawię się w trójkąciki-zaczął Booth z uśmiechem.
-Często masz takie myśli?- zapytał bacznie się przyglądając.
-Co my tu robimy? -zapytała Brennan gdy weszli do środka.
Obejrzała pokój. Jedno dwuosobowe łóżko, co od razu jej się nie spodobało. Komoda, dwie szafki nocne, ciasna łazienka.
-Rozmawiałem z waszym przełożonym-powiedział z uśmiechem-Dał wam jeden dzień urlopu.
-Super. Po co?- zapytał agent. Gdy zobaczył chytry uśmiech doktora mina mu zrzedła.
-Zostawię was tutaj. Przyjadę jutro, i nie chcę słyszec żadnych kłótni!
-Niby dlaczego?-spytała zdziwiona.
-Musicie pogadac, na spokojnie. Od tygodnia nic, tylko się kłócicie. Ta noc ma na celu rozluźnienie waszych relacji.
-Czyli mam rozumiec, że chcesz sprawdzic po jakim czasie pójdziemy do łóżka? Nie wziąłeś pod uwagę faktu, że możemy się prędzej pozabijac. Lepiej weź mu broń, ktoś mógłby jej użyc.-dodała kładąc ręce na biodrach.
-Chcesz, mogę dac ci ją teraz.-mruknął wyciągając ją z kabury.
-Jak mówiłem… Rozmowa jest niezbędna. Do jutra!-krzyknął z uśmiechem zamykając drzwi.
Brennan usiadła na łóżku, głowę oparła o ścianę. Booth usiadł po przeciwnej stronie łóżka, po chwili niecierpliwie zerknął na zegarek. Była 19.45. Oboje milczeli przez dłuższy czas.
-Może… Może Sweets ma racje?-powiedział niepewnie zerkając na partnerkę.
-Nie sądzę żeby noc spędzona w obskurnym pokoju miała nam w czymś pomóc.
-Rozmowa by pomogła.
-Nie sądze.
-Widzisz? Jesteś pesymistycznie nastawiona. To nie pomaga-mruknął wstając. Przez chwilę przechadzał się po pokoju, jedynie sobie znajomą ścieżką. W pewnym momencie po prostu wyszedł. Myślała że zostawił ją i wrócił do domu. Wrócił po pięciu minutach, w ręku trzymając butelkę whisky i dwa styropianowe kubki. Nadal siedziała w milczeniu , atmosfera była bardzo napięta.
-Bones… Denerwuje mnie to że zawsze musisz mieć racje. Czuje się przy tobie jak idiota.-dodał otwierając butelkę.
- nie jesteś głupi-powiedziała. Ja czuje się podobnie na większości twoich przesłuchań-powiedziała popijając łyk alkoholu.
-O co my się tak właściwie kłócimy?
-O pracę. Dlaczego w pracy mamy ochote się pozabijac?- odwróciła się do niego. Booth dolał jej whisky.
-Bo czasem jesteś irytująca.
-Co? Ja? Spójrz na siebie. Mam ochotę cię uderzyc. –odstawiła kubek i zrobiła zaciętą mine. Booth nachylił się do niej i ceremonialnie nadstawił policzek.
-Śmiało. Ulżyj sobie.
-Nie wierzysz że to zrobię?- spytała z jeszcze większą złością.
-no cóż-zaczął z uśmiechem. Nadstawił się z uśmiechem. Właśnie ten niewielki gest rozwścieczył ją do reszty. Zamachnęła się i z całej siły uderzyła go w twarz. Alkohol wychlusnął z kubka prosto na dywan. Z uśmiechem spojrzał na partnerkę. Odstawił pusty kubek i rzucił się na nią. Przez dłuższy czas się mocowali, każdy starał się objąć przewagę. W końcu Booth okazał się silniejszy. Brennan padła na plecy, on pochylał się nad nią. Trzymał ją za nadgarstki w taki sposób, że nie mogła ruszac rękoma.
-I co teraz?- spytał z uśmiechem.
-Myślisz że wygrałeś?
-Jeszcze nie. –pochylił się nad nią jeszcze bardziej niż dotychczas.-Miałaś ochote mnie uderzyc, pozwoliłem Ci. Ja… Mam ochotę Cię pocałowac. Mogę?- spytał uśmiechając się szeroko.
Oboje wiedzieli doskonale, że nie uzna odmowy. Nie był pijany, w pełni zachował trzeźwość umysłu w ocenie tej sytuacji. Musnął lekko jej usta, drażniąc się z nią. Wiedział , że chce tego tak samo jak on. Pocałował ją znowu, namiętniej. Czuł że jej ciało się napręża, niczym cięciwa w łuku. Powoli się od niej oderwał, rozkoszując się tą chwilą, przeciągając ją w nieskończonośc. Tym, zdenerwował ją jeszcze bardziej.
-Dalej uważam że rozmowa by nam pomogła-powiedział.
-Więc mów!
-Denerwuję Cię tak?-uśmiechnął się z zadowoleniem. Chciał ją speszyc i udalo mu się.
-Trochę.-wstała i poszła do łazienki.
Wiedziała że robił to tylko po to, by ją jeszcze bardziej rozjuszyc. Nie chciała mu w tym ani trochę pomagac. Wzięła prysznic, a gdy wróciła usiadła na skraju łóżka w samym szlafroku. Booth patrzył jak jego partnerka suszy włosy ręcznikiem, po chwili też poszedł do łazienki. Brennan leżała na lóżku, wpatrując się w sufit i rozmyślając o pocałunku. Gdy wszedł do pokoju nawet na niego nie spojrzała. Gdy położył się obok niej, powoli zlustrowała jego półnagie ciało, idealnie wyrzeźbione mięśnie, potargane i mokre włosy. Zdjęła szlafrok i z uśmiechem przyjęła reakcję partnera. Miała na sobie czarną, koronkową bieliznę od której on, nie mógł oderwac oczu.
-Napijesz się?- spytał wskazując na prawie pełną butelkę.
-Nie. Wystarczy mi już.
-Myślisz że chcę cię upic? A potem co? Myślisz że Cie wykorzystam?
-Myślę, że oboje moglibyśmy zrobic coś, czego byśmy potem żałowali.
-Wiele razy ze sobą piliśmy.
-Tak. Ale nie byliśmy prawie nadzy, w jednym łóżku.
-Nie rozumiem-mruknął gdy Brennan położyła się na brzuchu. – Dlaczego uważasz że moglibyśmy żałowac?
-Rano całą winę przypisalibyśmy alkoholowi, nawet gdyby było świetnie. Dobranoc.-dodała.
Leżeli obok siebie, w końcu booth położył się na boku i jedną ręką przesunął po jej plecach. Delikatnie wodził opuszkami palców po jej ciele.
-przestań-powiedziała cicho. Nie odpowiedział więc ponowiła próbę - Booth…- obróciła się na plecy.
-już cię nie dotykam-powiedział rozbawiony. Odgarnął jej włosy, które szczelnie otulały szyję. Pochylił się nad nią i spojrzał jej głęboko w oczy. Potem delikatnie skubnął zębami jej szyję, lekko zadrżała. Przypieczętował jej usta pocałunkiem, powoli położyła mu ręce na ramionach. Uniósł głowę i przyjrzał się jej z błogim uśmiechem. Jej turkusowym oczom, lekko rozchylonym wargom, włosom rozsypanym na poduszce.
-Mam dosyc tych kłótni.-szepnęła gdy obsypywał pocałunkami jej szyję.
-Ja też-odpowiedział całując ją w usta.
Leżała wtulona w jego nagie ciało. Nie miała siły żeby się poruszyc.
-Boooth… - powiedziała tylko.
-mhm – mruknął unosząc głowę. Była 10 rano, jej telefon nie dawał im spokoju.
-Odbierz-powiedziała. Chwycił telefon i odebrał połączenie.
-Śpi… Nie sweets, nie zabiłem jej… Mhm.. Tak, można powiedziec że nasze relacje się polepszyły. Nie rozmawialiśmy o uczuciach…. Tak, pobiła mnie! Nie… Raz mnie tylko uderzyła… Ręką a czym !... nie….. Mówię że nie… Dobra, idę spac.-dodał i rzucił komórkę na łóżko.
-Czego chciał?- spytała.
-Pytał jak się układają nasze relacje.
-Jak? -spytała ziewając.
-Hm. Chyba dobrze.- zaczął- Gdybym wiedział że jesteś taka dobra w łóżku nie czekałbym 5 lat.
-Eeh.- mruknęła
-Nie chodzi mi tylko o seks. To nie mogłaby być jedna, ulotna noc. Nie jesteś kobietą na krotki romans. Nie pozwolę Ci odejść. Zbyt długo czekałem, żeby teraz się poddac. Kocham Cię Temperance.- dodał całując ją w dłoń- A po twojej minie, widze że ty mnie chyba też.
-Nie często mi się zdarza, żeby facet po jednej nocy mówił mi że mnie kocha.
-Znamy się od 5 lat. Nie kocham Cię od wczorajszej nocy, a od kilku lat. Nie myle tego z zakochaniem, i nie są to endorfiny w moim mózgu. I tak, przekonam Cię do ślubu, do dziecka.
-Nie rozpędzasz się?-spytała z uśmiechem.
-Nie-pocałował ją i usłyszeli pukanie do drzwi.-Matko! To Sweets. Znowu! Teraz ty przekonaj mnie, żebym go nie zabił. Chociaż, to troche jego zasługa.-zamyślił się- Nie… Jednak go uduszę.
Koooniec.
Martyna olalala ale niespodzianka :D Hejooo, czytałam super ale to wiesz, czekam na kolejne pozdrawiam, korzystaj z weny :)
u mnie wena jest 24 na dobe, czasem tylko nawala. Mam zamiar powstawiac jeszcze kilka opek... jak nie dzis to jutro.. bo juz są gotowe. Pozdrawiam.
Następny Onepart. Wena mnie naszła po obejrzeniu 5x16 ; D
(^^,)(**,)
Minęły trzy, okropnie długie dla nich miesiące. Trzy miesiące od tego wieczoru, który popsuł ich wieloletnią więź. Każdego dnia, podczas rozmowy z partnerem, na lunchu, podczas wykonywania rutynowych badań żałowała że nie może cofnąć czasu. Była wściekła na Sweetsa, bo gdyby nie ta głupia książka, wszystko nadal byłoby w porządku. Była zła na Bootha, że zaryzykował. Ale ta złość była niczym w porównaniu z gniewem jaki odczuwała w stosunku do siebie. Dlaczego wszystko racjonalizuje? Gdyby ten jedyny raz komuś zaufała… Gdyby przestała opierać się tylko na faktach… Dla postronnego widza wszystko wyglądało normalnie. Ich stosunek nie zmienił się diametralnie, w ciągu jednego dnia. Powiedział że musi znaleźć kogoś, kto go pokocha. No i znalazł. Ona też się z kimś spotykała, ale rozstali się po pewnym czasie. Związek jej partnera kwitł, ale nie było to coś poważnego.
Usłyszała pukanie do drzwi. Zerknęła w tamtą stronę i zobaczyła Bootha. Stał w progu, jak zawsze uśmiech rozświetlał jego twarz.
-Cześć Bones. Co z tym lunchem? Gotowa?- spytał.
-Jasne.-powiedziała. Wstała i sięgnęła po płaszcz. Spojrzała na partnera ,który od rana wydawał się nieobecny. –Royal Dinner?- spytała. Kiwnął głową. Uśmiechnęła się zadowolona, że to się nie zmieniło. Nadal jadali razem lunch, pili po zakończonej sprawie, jeździli na miejsca zbrodni. Jednak od tamtego czasu starali się zachować dystans. Nie przytulali się już, nie obejmowali. Czasem nawet nie potrafili patrzeć sobie w oczy.
Usiedli w średnio zatłoczonej restauracji.
-Jak Ci idą badania?- spytał.
-Dobrze. Myślę że jak wrócimy, wyniki już będą.
-Fajnie.-mruknął- Jak Andrew?- spytał popijając kawę. Starał się pokazać ze nie zależy mu na odpowiedzi. Na jego szczęście, Brennan była kiepska jeśli chodzi o odczytywanie mowy ciała.
-Rozstaliśmy się.-powiedziała nabijając na widelec frytkę.
-Tak?- odchrząknął. –Szkoda.
-Wcale nie.-powiedziała przeżuwając. –Chyba nie wmówisz mi że do siebie pasowaliśmy?-powiedziała. W pierwszej chwili pomyślał że chodzi o Andrew, ale po chwili dotarło do niego że może jej chodzić o niego. Zobaczyła jego minę i poprawiła się. –Nie my. Chodzi mi o to że ja i Andrew do siebie nie pasowaliśmy. Nie.. Poczekaj. Teraz wychodzi na to, że ja i Andrew do siebie nie pasujemy, ale my tak. Wiesz o co mi chodzi prawda?
-Nie bardzo- powiedział odkładając widelec. Wpatrywał się w nią, co powodowało że jeszcze bardziej się pogubiła.
-Zerwałam z Andrew bo do siebie nie pasowaliśmy. Czegoś mi w nim brakowało.-powiedziała patrząc w oczy partnera. Od dłuższego czasu zastanawiała się czemu zakończyła ten związek. Teraz doznała olśnienia. Andrew nie miał czekoladowych oczu, pięknego uśmiechu, i wspaniałego charakteru. Owszem, wiedziała że wszystkie te cechy posiada jej partner. –Co do nas…- zaczęła gdy znowu utkwił w niej spojrzenie.-Jak już mówiłam, nie potrafię się zmienić. A ty zasługujesz na kogoś takiego jak Catherina. –powiedziała z uśmiechem.
-Mhm- mruknął. –Nigdy nie prosiłem Cię o to, żebyś cokolwiek zmieniała.
-Jak Catherina?- zmieniła temat.
-Nijak.
-Nie rozumiem-powiedziała z nadzieją że jej wyjaśni. Cieszyła się że to też nie uległo zmianie.
-Catherine.-wzruszył ramionami. – To nie to. .. Zrozumiałem że nie mogę się wiązać na siłę. Nie mogę cię zastępować pierwszą lepszą dziewczyną. Nie ciebie. Tego co nas łączy nikt mi nie zastąpi.-dodał.
-Rozumiem.
-Nie rozumiesz.-powiedział. Wyciągnęła dłoń, ale gdy tylko dotknęła jego ręki cofnął się.
-Booth! Kiedy przestaniesz mnie karać? Wiem że Cie zraniłam. Wiem że wszystko co było między nami, przepadło. -dodała. Wstała, i nie oglądając się na jego nawoływania wyszła. Nie pojechała do Instytutu, tam od razu mógłby ją znaleźć. Chciała sobie wszystko przemyśleć. Usiadła na ławce i już po chwili wiedziała co powinna zrobić. 3 miesiące nie dawało jej to spokoju.
Zapukała i weszła do gabinetu. Sweets uśmiechnął się i wskazał jej kanapę. Usiadła i gdy tylko zobaczyła jego głupkowatą minę, wpadła w niepohamowaną złość.
-Przez trzy miesiące nic nie mówiłam. Jestem kulturalnym człowiekiem, nie chciałam być niemiła. Ale mam dosyć. Przez ciebie, i twoją idiotyczną radę… Koniec. Jak mam teraz rozmawiać z Boothem? Gdy tylko na niego spojrzę przypominają mi się jego smutne oczy, gdy mówiłam mu że nie potrafię się zmienić. Łzy w jego oczach, gdy upierałam się że nie mamy szans. Przez Ciebie go zraniłam. Nie mogłeś mnie zapytać czy tego chce? Musiałeś to zniszczyć? Jedyna osoba której ufałam, z która zawsze mogłam porozmawiać… zabrałeś mi ją. Jednym zdaniem, zniszczyłeś coś co my budowaliśmy kilka lat. To już nigdy nie będzie to samo. Nigdy. –powiedziała ze łzami w oczach. Wstała i w tym samym momencie drzwi się otworzyły. Zobaczyła Bootha. Na jego widok odwróciła się i wyszła.
Weszła do swojego gabinetu i usiadła za biurkiem. Zaczęła wypełniac raporty, po godzinie zobaczyła Bootha kierującego się do jej gabinetu. Wiedziała że nie zdąży wyjśc niezauważona, a ostatnie na co miała ochotę to rozmowa z nim. Zamknęła teczkę z aktami i chwyciła wydruk. Przedstawiał on wyniki badań toksykologicznych. Zapukał i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka.
-Masz chwilę?- zapytał.
- Nie.-odparła
-Kiedy będziesz miała?
-Jak skończę.-powiedziała wskazując na stos papierów.
-Poczekam.-powiedział. Po jego zaciętej minie wnioskowała, że jest zdolny czekac tak cały dzień. Usiadł na krześle naprzeciwko biurka i wpatrywał się w nią.
-Dobrze, zrobię sobie małą przerwę. O co chodzi? -spytała. Starała się zachowac profesjonalnie. W końcu, przez ostatnie trzy miesiące nie łączyło ich nic poza pracą.
-Chcę porozmawiac. W sumie, to czego ja chcę, jest najmniej ważne. Musimy porozmawiac.
-Niczego nie muszę.-powiedziała. -Dobrze. O czym?- spytała gdy zmarszczył brwi. Niepotrzebnie go denerwowała.
-A jak myślisz?- spytał. –Chcę się upewnic czy dobrze mnie zrozumiałaś. Chciałem spróbowac bo coś do ciebie czuję. Nie chcę żebyś się zmieniała, podobasz mi się taka jaka jesteś. Wiem że boisz się zaryzykowac, ja też się boje. Ale to jest warte ryzyka… My mamy szansę. Ogromną. I wiesz o tym, stąd ten strach. Nic nie mów.-powiedział gdy otworzyła usta żeby zaprzeczyc.- Po prostu… Wiedz że zawsze będę przy Tobie. Jak już mówiłem nikt mi Ciebie nie zastąpi… nikt. Wiesz dobrze że idealnie do siebie pasujemy. Znam Cię na wskroś, ty mnie też. Jeśli jest szansa że nam się uda, zaryzykuję.-patrzył na jej niepewny uśmiech i łzy w oczach.- Jestem hazardzistą, zawsze wygrywam.-dodał z uśmiechem.
KONIEC <33
Ślicznie:* Czekam na kolejne ahh wreszcie Bones zrozumiała, baaardzo mi się podobało:) Czekam na kolejne, pozdrawiam:*
Po prostu swietnie !!!!!
Moze skoro masz taką wene napiszesz dzisiaj jeszcze jedno opko ?? xD
A moze cos dluzszego ;p <prosi> x5oo