Wystarczyło zamiast tej kiczowatej, tandetnej i bezsensownej ze strategicznego punktu widzenia (z obu stron) "wielkiej" wojny, zrobić jakaś kameralną bitwę w stylu gangsterskim między Bobą i kilkoma jego najbardziej kozackimi sojusznikami, a Cade Banem wspieranym przez kilku dobrych wojowników Pyków, co to by i jedni i drudzy nie wypadli tak żenująco. Tak jak to miało miejsce w czasie ataku na pociąg, gdzie i Tuskenowie i Pykowie dawali rady i widać było, że to nie pierwsze lepsze luje. Ale po co...