Miłość, śmierć i roboty
powrót do forum 4 sezonu

Pierwszy odcinek porażka, animowany koncert jakichś hipków, ewidentnie stworzony po to, żeby ich wypromować i jeszcze sam David Fincher jako reżyser, no smród okrutny. Później powtórka z minitrupów z poprzedniego sezonu tyle że z kosmitami zamiast zombie. Całe szczęście dalej już lepiej. "Zeke i Religia" oraz "Bowiem Potrafi Się Skradać" bardzo dobre i świetnie zanimowane, "Ryk Tyranozaura" dość widowiskowy i na koniec satyryczna "Ta Inna Duża Rzecz". Ta czwórka to moi faworyci, pozostałe odcinki wahają się od niezłych do średniaków. Z oceną 4 dobre, warte uwagi epizody na 10 jest to najsłabszy sezon MŚiR, trochę szkoda, bo liczyłem na więcej. Ode mnie 5.5/10 czyli niezły/średni, mogło być znacznie lepiej.
No i boli okrutnie ten nieszczęsny pierwszy odcinek. Co to w ogóle miało być, panie Fincher? Najlepiej w ogóle go pominąć, choć z drugiej strony styl animacji przypomniał mi ciekawy, mało znany film "Strings", więc może nie do końca strata czasu.

ocenił(a) serial na 9
aryman666

Nie no kolego, trochę się zapędziłeś mówiąc, żę pierwszy odcinek został stworzony pod promocje wykonawców. Red Hot Chili Peppers nie potrzebują żadnej promocji, bo ich kapela i tak już ma status legendarnej. Natomiast zgodzę się, że ten odcinek absolutnie nie pasuje do tego serialu i mogliby zamiast tego wrzucić coś ciekawszego. Takie coś mogłoby się dobrze sprawdzić jako np. nietuzinkowy teledysk do utworu, ale nie jako pełnoprawny odcinek w antologii.

ocenił(a) serial na 8
MalibuGoat

Nie kojarzę tej kapeli, nie moje klimaty jeśli chodzi o gatunek muzyki. Skoro nie promocja to tym bardziej nie wiem po grzyba wciśnięto to do serialu. Mógłby to być właśnie teledysk. A tak jest odcinek serialu z którym nie wiadomo o co chodzi :/

aryman666

Musisz być bardzo młody, skoro nie znasz Red Hot Chilli Peppers. To jest klasyka gatunku, a ten kawałek chyba kojarzy większość. No, ale odcinek beznadziejny, o niczym.

ocenił(a) serial na 6
aryman666

Red Hot Chilli Peppers stary znany zespół. Flea z zespołu grał nawet w filmie Powrót do przyszłości

aryman666

W pierwszym odcinku to chodzi o kukiełki, te takie wiecie pajacyki na sznurkach. Każdy jest odgórnie sterowany, nie ważne czy to gwiazda rocka (potknięcia, rozsypywanie się i składanie do kupy członków zespołu za pomocą sznurków) czy płonący fan na którego nikt nie zwrócił uwagi. Pole do interpretacji jest bardzo szerokie, tylko że jak ogląda się produkcję tego typu to trzeba patrzeć i myśleć. Jak się nie chcę to marvel ostatnio robi widowiskowe filmy. Mówienie że to promocja zespołu to tak jakby napisać że Mickiewicz w Panu Tadeuszu o Litwie pisał bo było przecież "litwo ojczyzno moja". Czytanie ze zrozumieniem, czy tam oglądanie ze zrozumieniem. Polecam spróbować

ocenił(a) serial na 8
galaktycznyzyd

Skoro to takie głębokie dlaczego zostało podane w takiej formie? Jakieś dialogi między członkami zespołu na backstage'u czy pomiędzy fanami przed wejściem na koncert. Po co to? Lepiej od razu przejdźmy do koncertu i szalonej zabawy. Fincher nie zostawił żadnych poszlak co do drugiego dna tej opowieści, poza dwoma wymienionymi przez ciebie szczególikami na które znudzony i rozczarowany widz nigdy nie zwróci uwagi. A marionetkowa stylistyka mogła być wyborem stylistycznym, niekoniecznie mającym jakieś ukryte znaczenie. Polecam nie wrzucać do wora z idiotami każdego kto niby nie zrozumiał tego super odcinka bo to oznaka snobizmu i głupoty.