Zakręcony odcinek. Wszystkim już coraz bardziej odbija - Ken, Peggy /we wcześn. odcinkach/, Ginsberg, Betty. Michael pierwszą ofiarą, szkoda mi go i tego, że już go pewnie nie będzie. Mimo tego jak skończył, jego teksty /z tym jego akcentem/ i zachowanie były zabawne ;) Rozwalił mnie już zupełnie w tym odcinku tekst Betty: "I'm not stupid. I speak Italian." =D
Zakręcony to dobre słowo, mnogość wątków, nowe otwarcia... Trudno nawet zebrać refleksje. Główna jest taka: gdzie jest kolejny odcinek! :) Ciekawa jestem jak rozwinie się sprawa z Donem, dobrze, że na końcu jest pełen pary do działania. Z przyjemnością zobaczę, jak rozprawia się z Lou i tym drugim (nigdy nie pamiętam jego imienia).
Wątek Ginsberga... tragikomiczny, biedna Peggy, akurat skupiło się na niej. Szkoda Michela jako postaci, ale z drugiej strony:) Motyw jak z tą kosiarką z wcześniejszych sezonów, trochę niedorzeczny ale zarazem tragiczny.
Pod innym tematem dałam się już poznać jako fanka Betty (mimo wszystko), więc bardzo ciekawi mnie i ten aspekt. Henry okazał się cholernym szowinistą, biedna Betts. Miałam do tej pory inne zdanie na jego temat. Trzymam za nią kciuki, żeby znalazła jakiś sposób na odbudowanie wiary w siebie. Może biznesik z Francine? ;) A może powrót Don + Betty? Wszystko wydaje się możliwe w tym momencie.
No raczej Henry zachował się w miarę racjonalnie :P On jest politykiem, a Betty zbłaźniła i jego, i siebie. Jest taka inteligentna i z wyższych sfer, a nie wie, że takie gadanie na imprezach może zakończyć karierę jej męża?
To jest tak, jakbyś pracowała w gazecie wyborczej, a twój partner na imprezie (może firmowej) opowiadałby o swojej (i w domyśle również twojej) fascynacji np. Januszem Korwinem Mikke bądź Ruchem Narodowym. Czujesz temat?
Dodatkowo gadanie o polityce jest samo w sobie faux pas, szczególnie na takich "imprezach". Wolę sobię pogadać z Tobą o tym na jakimś twórczym spacerze, aniżeli w takim miejscu :P
Zgadzam się z Tobą, Betty nie powinna była opowiadać o swoich politycznych fascynacjach na imprezie, szczególnie jeżeli nieco różnią się one od poglądów wygłaszanych przez jej męża-polityka :D Co nie zmienia faktu, że Henry strasznie ją potraktował, sugerując, że jej miejsce jest w kuchni. Jak na mój gust, to oboje dali plamy. Wiem, że Henry mówił to w nerwach, no ale jednak...
A Betty i tak ma u mnie plusa za tekst o tym, że nie jest głupia, bo mówi po włosku :))) Ogólnie podczas tego odcinka dało się kilka razy pośmiać :)
No chamstwo było zbyteczne, to fakt.
No ten tekst z językiem włoskim był kwintesencją Betty dla mnie. Szkoda mi jej często (nie ironizuję).
Betty rzeczywiście palnęła gafę, ale wydaję mi się, że Henry przesadził z reakcją (ale może nie wyczułam kalibru jej wtopy). Najgorsze według mnie było właśnie to, że okazało się, co Henry naprawdę myśli o Betty - że jest za głupia, żeby zrozumieć ten temat i nie powinna się wypowiadać, bo ją powinno interesować tylko czy obiad dobrze wyszedł. Ona z kolei po swojemu zrobiła dziecinną scenę, obraziła się i zostawiła go samego, udając ból głowy. O to miał pełne prawo być zły. (Tekst o włoskim pozostawię bez komentarza ;) )
Poruszane wątki w tym sezonie zdają się przepowiadać jakąś zmianę dla Betty, trzymam za to kciuki. Najpierw rozmowa z Francine, teraz to. Może uda jej się znaleźć coś, co da jej wreszcie trochę spełnienia. Trzeba przyznać, że jej życie jest puste. Jest jak ładna lalka w pięknym domu, ale nawet tu nie musi nic robić, ma przecież służbę. Swoją frustrację przelewa na dzieci. Scena między Bobbym i Sally chwytała za gardło, biedne dzieciaki. Jak to gdzieś przeczytałam w internecie na temat Betty: You're glad she's not your mom ;) :)
Chciałabym mieć takie "puste", ale za to luksusowe życie. Betty nie jest głupia. Dała sobie radę z Donem, da sobie rade i z Henrym.
Wątek Ginsberga genialny! Uśmiałam się setnie. Chociaż był w gruncie rzeczy raczej słodko-gorzki. Mam nadzieję, że wróci, choć to dosyć wątpliwe. Lubiłam go z tą całą dziwacznością, której nawet wcześniej nie można mu było odmówić. Świetna była też rozmowa Stana z Lou:
-Wiesz, kto miał niedorzeczne marzenie i był przez wszystkich wyśmiewany?
-Ty?
Generalnie bardzo dobry odcinek. Fajnie widzieć optymistycznego Dona.
Scena w biurze Peggy super, świetna gra E. Moss.
Jak nie lubię Lou ( i w tym odcinku dał mi kolejne kilka powodów do tego), tak irytuje mnie dziecinne zachowanie Stana i półki. Chociaż wspomniana przez Ciebie sytuacja rzeczywiście bardzo śmieszna ;)
Słodko-gorzki, trafne określenie. Obcięty sutek- kosmiczna sprawa, ale Michaelowi pomieszało się w głowie i to konkretnie. Dlatego mam mieszane uczucia po tym odcinku, tak niedorzeczne zakończenie wątku dla postaci, która wniosła tyle humoru od 6 sezonu ;) ze Stanem tworzyli świetny duet.
Nic nie wnoszący trójkącik Megan-Don-Amy zaplątał się gdzieś w gąszczu wątków Ginsberga czy Betty. Trochę jej współczuję, ale nie wykazała się zbytnio wyczuciem w publicznym wyrażaniu własnego zdania. To "Since when?" mogła zachować na później, może nie doszłoby do takiej wymiany zdań. Ubóstwiam Betts, ale zawsze będzie dla mnie kwintesencją tamtych czasów- sfrustrowaną gospodynią, ozdobą domu, która odzywa się jedynie za pozwoleniem.
Na plus przede wszystkim to, że wraca stary Don ;)
Mi też szkoda Michaela, był świetny!
Jednak coś ten trójkącik wniósł. Widać jak Megan i Don oddalają się od siebie, chcą czego innego, a szczególnie jak Megan zmieniła się w nowym środowisku. Nie sądzę żeby miała ochotę na taką przygodę będąc jeszcze w NY:) Chociaż koniec końców i tak chyba pożałowała, tak rzuciła papierosem o blat.
Tak, dla ich związku to na pewno miało znaczenie, ale nie było tak ważne w tym odcinku. Nie zdziwię się, jeśli będzie kolejny rozwód, Megan szarżuje pod nieobecność męża, zresztą to działa w obydwie strony, okłamują się, nie spełniają swoich wzajemnych oczekiwań, korzystają z życia i to wszystko pewnie znajdzie swoje ujście w jakiejś megawielkiej kłótni i skończy się gwałtownym rozstaniem na amen, kwestia czasu.
Nie ma chyba jeszcze napisów; ja zawsze oglądam w oryginale a później jeśli fajny odcinek to z pol napisami
Nie wiedziałam nigdzie wersji pl. Tu można zobaczyć w oryginale: http://www.primewire.ag/tv-5176-Mad-Men
W mojej ocenie odcinek dość trudny językowo, ale nie mogłam się doczekać żeby zobaczyć ;)
Warto oglądać po angielsku. Na początek możesz spróbować z angielskimi napisami, bo jest o wiele łatwiej. W ten sposób łączysz przyjemne z pożytecznym.
Co do odcinka to moim zdaniem bardzo dobry. Tekst Betty "I'm not stupid. I speak italian" - mistrzostwo. Po słabym poprzednim sezonie poziom wrócił do normy.
Czy Megan pozbyła się Stephanie z zazdrości o Dona? Myślała, że Stephanie była kiedyś jego kochanką? Jak dla mnie, Megan nieładnie się zachowała: wyjęła książeczkę czekową i niemal wyrzuciła Stephanie z domu.
Czyli co ,Don odejdzie z agencji i będzie pracował dla tych ludzi od papierosów ?
Wydaje mi się , że Don chce odzyskać pozycję w agencji i ściągnąć tych gości od papierosów.
ale przecież powiedział że usunie sie z w firmy jeśli do nich dołączą oraz będzie pracował do tych ziombelków od fajek , czy coś źle zrozumiałem ?
chyba to usunięcie z firmy było na początku tej rozmowy i Donowi chodziło o to żeby zyskać uch uwagę i zaufanie , a potem tak rozmowa przebiegła, że wyszło na to ze Don przeprosi itd. i będą mogli ich mieć w agencji. i słowa tego gościa w okularach- wspólnika ( nie pamiętam nigdy jak się nazywa)- to cię i tak nie uratuje świadczyłyby o tym...tak mi się wydaję, poczekamy do jutra zobaczymy jaki był plan Dona:)
własnie, też chyba tego nie zrozumiałem...Na czym polega plan Dona? Ale widać że frajer Lou był pod wrażeniem.
Trudno powiedzieć, zobaczymy:) Dla mnie to jest niewiarygodne żeby facet, który był dyrektorem w Sterling Cooper, później dzięki jego pomysłowi agencja zaistniała z sukcesem jeszcze raz, stał się wspólnikiem i nagle wywalają go na dobrą sprawę, bo ma gorszy czas. Mogli go na pewnie czas odsunąć, jasne, ale widać, że plan był taki żeby pozbyć się go a zawsze. wkurza mnie w tym wszystkim Joan, która dostała się do zarządu tylko dlatego, że dała się przelecieć jakiemuś oblechowi, a myśli, że ma najwięcej do powiedzenia. Szczególnie, że wcześniej miała dobre stosunki z Donem. Już nie mówiąc o Peggy, którą Don doceniał, szczególnie kiedy odchodziła do konkurencji. A teraz nagle ona mu szefuje. Dobrze, że Don wziął się za siebie i mam nadzieję, że jeszcze wszystkim im pokaże!!
Don najpierw zapewnił, że jest gotowy się usunąć, żeby nie zniechęcać Commandora do SC&P, po czym zrobił wszystko, żeby z największej wady SC&P stać się ich największym atutem, żeby ludzie od tytoniu chcieli pracować właśnie z nim. W ten sposób odzyskałby pozycje w firmie i nie dał się wykopać, bo agencji zależy na firmie tytoniowej, więc jeśli klient będzie chciał Dona w zespole, nie będą mogli z tym nic zrobić. Tak ja to widzę.