Jeden z niewielu seriali, który ma "równą" fabułę niemal w każdym odcinku. Jeżeli ktoś nastawia się na akcję i cliffhangery rodem z Dextera czy Losta, to może sobie go darować.
Serial jest niesamowity. Aptekarsko dokładny w swojej fabule, naszpikowany drobnymi (i grubszymi:) smaczkami, które często niełatwo wyłapać (zwłaszcza dla widza nie-amerykańskiego - chodzi mi o kulturę). Ma swój specyficzny klimat - na początku nieco rozlazły, co może zniechęcać, jednak z czasem staje się to atutem.
Doceniam twórców za to, że nie smażą kolejnych wątków w galopie, aby tylko wzbudzać ekscytację, ale pozwalają sobie na budowę i przybliżenie postaci, nawet tych pobocznych. Mimo tego dotychczasowe 3 sezony są niezwykle rozbudowane pod względem fabularnym. Owych wątków, bohaterów pobocznych jest naprawdę ogrom, jednak wszystkie mają swoje miejsce, większość z nich ogląda się doskonale.
Mad Men to także mnóstwo bezdialogowych scen trwających kilka-kiklanaście sekund, które wspaniale budują unikalny klimat.
W końcówce 3 sezonu serial eksploduje. Wszystkie zachowania i wybory postaci znajdują swoje ujście i konsekwencje. Nieco łamie to schemat, ale doskonale wpisuje się w logikę następstw zachowań bohaterów i jeżeli dołożymy do tego zmieniają się obyczajowość, realia lat 60. otrzymujemy ... właśnie - MAD MENa!
A najlepsze jest to, że w to dopiero konic 1963 roku... :)