PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10081714}

Mistrz kija

Stick
2025 -
6,2 367  ocen
6,2 10 1 367
Mistrz kija
powrót do forum serialu Mistrz kija

1 odcinek - super, 2 też. Potem Zero i żenadometr wybił poza skalę. Później było już tylko gorzej. Mitts dał się urobić, Elena momentami bywała irytująca. Pryce w ogóle nie ma krzty w sobie jakiejś postaci, którą chciałoby się naśladować. Po prostu jest amebą bezkształtną, która wszystkim i zawsze ustępuje - szczególnie dzieciakowi i zawsze daje sobie pluć w brodę. Może dwa razy w serialu była sytuacja, że pokazał jaja - i to było dwa razy, jak raz strzelił przez/po wodzie i na końcu, po finale PGA, na końcu serialu strzelając drive’rem. Reszta - Owen Wilson taki sam, jak wszędzie, ale tutaj kompletnie bez kształtu. Na dłuższą metę męczące. O Zerze nie wspomnę, bo nie jestem w stanie o tym opowiedzieć bez przekleństw. Po prostu zniszczyli mi świetnie zapowiadający serial, w który bardzo chciałem się wkręcić po pierwszych dwóch odcinkach. Myślałem też, że będzie w tym trochę więcej golfa, aniżeli wszystkiego wokół. Patrząc na seriale Apple mogłem się jednak mylić, bo jest to serial o relacjach (znowu) i ok, ale wciąż można to było zrobić dobrze.

Na koniec gwiazda sezonu - Santi sranti. To, jak dziecinna jest to postać z perspektywy scenariusza (o aktorze się nie wypowiadam, bo początkowo było super, ale potem jego ten sam rodzaj śmiechu/uśmiechu też mnie zaczął irytować) pokazuje 10 odcinek. Trzymajcie mnie. Gość zobaczył ojca i zapomniał o wszystkim za co go nienawidził. I wpuścił go na pole golfowe. Ale wcześniej za inne rzeczy walił w Pryce'a z każdej strony, wyżywając się za historię z ojcem. Absolutnie hit sezonu. I nie zorientował się, że nic się nie zmieniło dopóki woda nie poszła w ruch. Ludzie, co to za gówno to ja nie wiem. Absolutnie krindżowość wybiła tutaj poza skalę. Ta postać to jeden wielki niedorozwój emocjonalny i nie zmieni to fakt, że ma 17 lat. Chodzi o to, że została przedstawiona zupełnie inaczej niż się zapowiadała, tak jakby do scenariusza Ferdka dokleić wymagania stakeholderów. Ale już odkładając Santiego na bok, po prostu cały scenariusz jest tak sklejony z tego typu cliche (np. wszyscy śpiewający jego piosenkę), że pokazuje, co tu się zadziało. Ted Lasso i Terapia bez trzymanki w jednym, w najgorszym możliwym wydaniu. Wszystko tutaj pasuje do siebie, jak okrąg do koła, bo mimo że kształt ten sam to jest to czymś zupełnie innym. Nawet jeśli to sprawia, że idziesz w feel good feeling to jednak góra-dół w kwestii rollercoasteru emocji w tym dajmy na to finale sprawia, że całość kompletnie się ze sobą nie klei. No sorry, ale zwyczajnie odbiór tego odcinka jest odpychający, tak jak serialu przez te powierzchowne akcje, szybkie zmiany i płyciznę. A na początku serial chciał iść w zupełnie innym kierunku. To widać, że tam grubo coś nie gra i nie jest to biedny aktor.

Kończę ten wywód, mając nadzieję, że obejrzę prequel origin Pryce'a bez lewackiej ideologii wciskanej na siłę (tak, są dialogi tak niepasujące do reszty, jak product placement w serialach i mocne zbliżenia na producenta), z jajem i tym, co sprawi, że człowiek się wkręci w fabułę, a nie będzie siedział i czekał, kiedy znowu poczuje zażenowanie.