PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=800686}

Nawiedzony dom na wzgórzu

The Haunting of Hill House
7,8 56 448
ocen
7,8 10 1 56448
7,2 9
ocen krytyków
Nawiedzony dom na wzgórzu
powrót do forum serialu Nawiedzony dom na wzgórzu

Jak widać po tytule, tłumacze znowu się popisali... Rozumiem, że chciano, by tytuł brzmiał dobrze, ale można było sobie darować celowe użycie wszystkich zawartych w angielskim tytule słów, i pozostawić po prostu "Nawiedzony Dom".

Co do samego serialu, to jest on nieprzyzwoicie ciężkostrawny, przekombinowany i rozwleczony do granic absurdu.
Najgorsze były dla mnie pierwsze trzy odcinki, które w delikatny sposób sprawiły, że byłem ciekawy, co jest dalej, ale o wiele bardziej zmęczony i wkurzyły w związku z zabiegami, które opisałem poniżej. rozwleczone wątki, dłużyzny i nuda mająca chyba pozostawić widza w jakimś poczuciu dramatu i beznadziejności. W zasadzie wyszło to świetnie.
Tkwił tej historii ogromny potencjał (zapewne inspirowany nieco grą Silent Hill 2), który został zmarnowany przez konstrukcję odcinków, psychologię postaci jak i samo zakończenie.
Nic tu do siebie nie pasuje. Odcinki mieszają czas teraźniejszy z przeszłym, w żaden sposób tego od siebie nie oddzielając, więc nawet oglądając uważnie można czuć się zwyczajnie poirytowanym.
Nadprzyrodzone sytuacje są przedstawione w sposób dosłowny. Postacie w serialu widzą duchy. Dosłownie. Nie jakieś tam zjawy, ani cienie, kontury... Widzą namacalne duchy wyjęte rodem z japońskich horrorów.
Więc właściwie na czym bazuje ten film? Na tajemnicy czerwonego pokoju, jak i samego domu, która okazuje się być nie dość, że banalna, to jeszcze bardzo irytująca, bo okazuje się, że bohaterowie są wobec mocy domu całkowicie bezsilni. Zatem nie ma tu wątków rozpaczliwej walki, którą i tak muszą przegrać. Ten serial przypomina nieco film "Oszukać Przeznaczenie", ale z tą różnicą, że tutaj bohaterowie w żaden sposób nie próbują walczyć. I to jest po prostu nudne.
Psychologia bohaterów jest po prostu tragiczna. Jak się okazuje w późniejszych odcinkach, wszyscy członkowie rodziny widzą duchy. Ojciec rodziny był od samego początku świadomy sytuacji, a duch zmarłej zony towarzyszył mu przez cały czas, ale mimo to pozwolił swoim dzieciom staczać się powoli w otchłań szaleństwa. W zasadzie nawet przyczynił się do zaistniałych w filmie wydarzeń, bo nie próbując niczego tłumaczyć rodzinie, nie chronił ich, jak twierdził, tylko wystawiał na żer siłom nadprzyrodzonym, których bohaterowie nie rozumieli. A wszystko to jest o tyle głupie, że cała rodzina uczestniczyła w sytuacji, która zapoczątkowała ich dramat. Ojciec wraz z dziećmi i matką byli obecni w czerwonym pokoju i uczestniczyli w sytuacji, która ich doprowadziła do późniejszych problemów. Tymczasem serial od początku manipuluje widzem wmawiając mu, że bohaterowie nie wiedzą i nie rozumieją co się wokół nich dzieje, co jest kompletną bzdurą.
Koniec końców, który wieńczy dzieło, wyjaśnia, jakim kretynem był ojciec całej rodziny, który zdecydował się zachować dom na prośbę przyjaciela, chociaż miał zamiar spalić go i zrównać z ziemią. Wiedząc, jak bardzo jest niebezpieczny i jaką mocą dysponuje, jednak tego nie zrobił.
Przez to sens całego serialu sypie się jak domek z kart, a kiedy okazuje się, że te dłużyzny przedstawiające bohaterów i ich niezdrowe relacje są w zasadzie zbyteczne, można dodatkowo nakryć się nogami z wkurzenia. To po kiego poświęcałem ten czas na oglądanie, jak im źle i jak bardzo ich życie jest dramatyczne, skoro to nie ma żadnego sensu?

Nawiedzony dom na wzgórzu, to zwykła rudera, do której nie warto zaglądać.

gagawron

Zgadzam sie w 100%. Totalnie rozwleczone sceny, na każdym odcinku walczyłam ze snem. Dialogi momentami sprawiały, że zastanawiałam się czy osoba, która je pisała była wtedy trzeźwa. Ojciec, który pomimo lęków i przerażenia dzieci nadal kazał im tam mieszkać. No nie do wiary. Zmordowałam cały sezon, ale uważam, że to 10 godzin wyjęte z życia. Nuda, nuda, nuda!!!!

ocenił(a) serial na 3
gagawron

Jestem na 8 odcinku. Całkowicie się zgadzam. Zaczynam już przewijać te dłużyzny, żeby skończyć ten serial. Nie spodziewałem się aż tak kiepskiego serialu. Na plus praca kamery w niektórych odcinkach. :)

gagawron

No niby tak ale wydaje mi się ze spalić domu i tak by nie mógł bo Luke tego próbował a dom się jakoś obronił i wchłonął ogień???Ramy czasowe były oznaczone podpisani wiec łatwo się domyśleć jaki teraz mamy czas. Na plus była tu mega tragiczna historia tej małej Nell i wyjaśnienie kim byla tak naprawdę Pani ze skrzywioną szyją a reszta była zbyt przewidywalna i dziwne cukierkowe zakończenie,ciekawe czy sezon drugi nawiąże do tego domu czy to będzie już zupełnie inna historia....

ocenił(a) serial na 3
kisiamonisia

Tak, magiczny dom, który wchłania ogień i jest niezniszczalny, a zabija wszystkich z każdego miejsca. Debilizm do kwadratu, jak cała reszta w tym serialu. Sezon drugi w ogóle nie powinien powstać, bo lepszy być nie może.

kisiamonisia

Ramy czasowe były opisane... Ale tylko w kilku pierwszych odcinkach. W drugiej połowie serialu już nie. Ogólnie zgadzam się, że to przeciętny serial. Do 5 odcinka jest jeszcze ok. Jest chaos, jest bałagan i historia porzrzucana jak puzzle ale widzimy to z perspektywy każdego z rodzeństwa więc ok. Potem mamy okropne dłużyzny i nudy. Chwilowo jest lepiej (7 odc pogrzeb, 8 z punktu widzenia ojca czy 9 cały w retrospektywie z punktu widzenia matki). A odc 10 to katastrofa... Zamiast zakończyć dobrze, wszystko co wiemy po 9 odcinkach to wszystko to się gmatwa. I tak wiele rzeczy pozostało nie wyjaśnionych i bez sensu a odcinek 10 naprodukował tych nielogicznośći dwa razy tyle.

Ogólnie największym twistem i szokiem całego serialu pozostało to, że Abigail nie była żadną zjawą ani wymyśloną przyjaciółką Luke'a tylko prawdziwą dziewczynką z krwi i kości...

skoczek_narciarski

To nie był twist... można było się tego domyślić z opowieści pani Dudley. Ona cały czas mówi, że ma córkę w wieku bliźniąt. Poza tym duchy nie mają potrzeby nowych ciuchów, które Luke chciał dla niej zorganizować i nie przebierają się w piżamki. Poza tym była jedynym "duchem", który przychodził z lasu, a nie z domu... było to do dostrzeżenia... Osobiście się tego domyślałam, a w chwili nocowania w domu byłam tego pewna...

magdaxd

Oczywiście domyśliłem się tego z opowieści pani Dudley no bo jakby inaczej :) Ale nie ma nic "ona ciągle wspomina" o tym, że ma dziecko pani Dudley wspomniała raz i to mimochodem w tej rozmowie. W tamtym momencie to był twist bo jednak założenie było takie, jak to zwykle w horrorach - że abigail to zjawa zwłaszcza, że to była postać bardzo marginalna do 9 odcinka. Ledwo przez Luka wspomniana ze dwa razy i tyleż pokazana... z daleka.

magdaxd

W chwili nocowania było już pewne, że to żywa dziewczynka. Ale wcześniej nie - Luke ledwo o niej wspomniał że dwa razy, a pokazano ją raz może dwa z daleka. Do tego Dudleowie dość często przewijali się w serialu a nie wspominali, że mają córkę, nielicząc drobnej uwagi Pana Dudleya, że zmarłe dziecko było ich "pierwszym dzieckiem" (czyli nie jedynym), czy już potem rozmowy pani Dudley w 9 odcinku. Po za tym wiadomo było, że mieszkają w jakimś domku nieopodal ale nic nie było, że to domek w lesie czy za lasem, a Luke mówił, że Abigail przychodzi z lasu. No i fakt, że nikt inny po za Lukiem Abigail nie widział (aż do momentu nocowania).

skoczek_narciarski

No nie wiem. Gdy pokazali Abigail pierwszy raz myślałam, że jest duchem, ale cały czas mi nie pasowało to, że przychodzi z lasu i wiedziałam, że jest jakaś inna. Nie wiedziałam co z nią nie tak, ale było to dla mnie wyraźne, że jej postać będzie znacząca, więc po prostu byłam przygotowana, Potem pani Dudley mówi, że ma dziecko w wieku bliźniąt, potem Luck wspomina o ciuchach i jest dla mnie jasne, że dziewczynka jest materialna, lub pani Dudley chce by była materialna i wspomina o niej w kontekście żyjącej, a potem pan Dudley opowiada o martwym dziecku. Myślę, że chciano w ten sposób przekonać, że Abigail jest duchem, ale wszystkie duchy mają ciało w okresu swojej śmierci, więc dlaczego niemowlę miało by dorastać? Potem pani Dudley wspomina dziecko drugi raz, a w chwili nocowania staje się wszystko jasne. Przynajmniej ja tak interpretowałam postać Abigail.

A dlaczego tylko Luck ja widział? Bo ona miała stanowczy zakaz pojawiania się w pobliżu domu i zawsze z Luckiem się chowali przed pozostałymi.

magdaxd

Poppy (ten duch który zabił Neil i Liv) miała syna i córkę którzy zmarli w dzieciństwie. Ducha syna pokazali (duch na wózku w czasie burzy), ducha córki nie, więc aż do momentu nocowania byłem pewny, że Abigail to duch. Nie brałem słów Luke aż tak dosłownie, bo jednak mógł fantazjować - wymyśleni przyjaciele się zdarzają. Także uwaga o tym, że przychodzi z lasu nie była zbyt precyzyjna. W każdym razie takie a nie inne wyjście mnie zaskoczyło.

skoczek_narciarski

Dzieci Poppy nie zmarły same z siebie. Ona oficjalnie przyznaje, że im w tym pomogła, a córka umarła w okresie niemowlęctwa. Poppy jest tak naprawdę jedynym destrukcyjnym duchem w domu i wykorzystuje jego negatywną energię, ale to z powodu jej choroby psychicznej. Inne duchy zauważ co prawda straszą swoją obecnością, ale nie robią nic negatywnego (duch staruszki, wręcz ostrzega Liv przed Poppy). Luck mówił o tym, ze Abygail przychodzi z lasu i obecna wiedza naukowa wyklucza istnienie zmyślonych przyjaciół. To zawsze jest objaw choroby psychicznej lub próby zwrócenia na siebie uwagi i nigdy nie powinno się takich sygnałów wysyłanych przez dziecko ignorować (nie mówię tu o personalizacji misia czy lalki).

magdaxd

Mówimy o filmach (no i serialach) a nie o realnym świecie, więc mogą być. Po za tym aż do momentu nocowania widzieliśmy Luke'a z Abigail tylko w secenach z oddali. Równie dobrze, mogło mu się tylko zdawać, że kogoś widzi - w końcu widział wiele zjaw. I w tym świetle trudno było słowa Luke o przychodzeniu z lasu czy ubraniach dla Abigail brać zupełnie dosłownie. Równie dobrze do 9 odcinka mogła być zarówno zjawą jak i żywą dziewczynką i nie było to oczywiste.

Co do Poppy - ona nie mówi nic, że zabiła swoje dzieci, natomiast faktycznie można przyjąć taką interpretację jej słów, o czym nie pomysłałem szczerze mówiąc

gagawron

Nie zauważyłam żeby było ciężko odróżnić sceny retrospekcyjne od chwili obecnej. Było to dość łatwe do połączenia, bo w każdej była scena, która sugerowała w jakim było to momencie...

Który duch mordował poza domem? Żaden... oni je widywali poza domem, ale żaden duch nikogo nie zamordował... każdy ostatecznie został zamordowany lub popełnił samobójstwo...

Film był jasny i przejrzysty... wystarczyło go oglądać uważnie i zrozumiałe by było gdybyś napisał... "film mnie nudził, obejrzałem go jednym okiem zamkniętym i połowy nie zrozumiałem"... nie rozumiem, dlaczego mimo że obejrzałeś go bez zrozumienia piszesz, że to film był źle przedstawiony...

Co do sensu to Steve objaśnił to w pierwszym odcinku podczas rozmowy z kobietą od mężczyzny, który wpadł w przepaść podczas burzy. A co do nawiedzeń, to również wyjaśnia to Steven w 10 odcinku... wystarczyło by oglądać uważnie i filom pewnie zyskał by z 2pkt w ocenie więcej...

ocenił(a) serial na 3
magdaxd

Natomiast ja nie rozumiem, dlaczego nadużywasz wielokropków, oraz robisz z siebie wszechwiedzącą oraz odnosisz się tylko i wyłącznie do kwestii stanowiących punkt odniesienia do tego, by potraktować mnie ad personam. Chyba czegoś ci brakuje, skoro musisz się dowartościowywać udawaniem, że wszystko rozumiesz i pojmujesz nawet, jeżeli to nie ma sensu, ale cóż, każdy ma jakieś hobby.

"Nie zauważyłam żeby było ciężko odróżnić sceny retrospekcyjne od chwili obecnej. Było to dość łatwe do połączenia, bo w każdej była scena, która sugerowała w jakim było to momencie..."

W każdej scenie była scena... Cóż za incepcja! Zapewne tego samego rodzaju była owa zawarta w tych scenach będących w scenie sugestia odnośnie momentu.
Oczywiście, że każdy to zrozumie i domyśli się po takich sugestiach, bo przecież oglądając serial pamięta dokładnie wszystkie daty, sceny i w lot będzie rozumiał, co autor miał na myśli.

"Który duch mordował poza domem? Żaden... oni je widywali poza domem, ale żaden duch nikogo nie zamordował... każdy ostatecznie został zamordowany lub popełnił samobójstwo..."

To świadczy o tym, że jesteś nie dość, że ignorantką, to kłamcą. Ty kompletnie nic nie rozumiesz i śmiać mi się chce, jak to czytam. Zadaje się, że oglądałem ten serial bardziej uważnie niż ty.
To dom/duch doprowadzał te postaci do samobójstwa i to w sposób bardzo dosłowny. Tutaj nie było mowy o jakichś drobnych sugestiach czy dręczeniu ich do momentu, aż same się na to zdecydują. W tym serialu była to potężna siła i dlatego ojciec trzymał tę rodzinę z daleka, bo wiedział, że "dom" ich zamorduje. Może byś to wiedziała, gdybyś obejrzała film i faktycznie go zrozumiała, zamiast pisać, że tak było.
Poza tym nie napisałem, że to dom mordował, choć faktycznie tak było, bo dopadał tą rodzinę gdzie popadnie i musieli do niego wrócić, co nie miało sensu. No ale ty nawet czytać ze zrozumieniem nie potrafisz, a co dopiero serialu obejrzeć.

Pominęłaś w zasadzie wszystkie wątki poza tymi odnoszącymi się do zrozumienia, co jasno i dobitnie wskazuje, że musisz sobie użyć w sieci i założę się, że nie zrozumiałaś absolutnie nic z tego serialu, ale pisać każdy może, jaki to jest genialny. Powodzenia.

Nie kompromituj się już, bo ewidentnie usiłujesz tutaj sobie łechtać swoje wątłe ego.
Przynajmniej nick masz dobrze dobrany, bo ta twoja wypowiedź, to jest jedno wielkie "XD".

gagawron

Jak nie rozumiesz po co używa się wielokropka, to radze powrót do podstawówki i nie sądzę by można było go nadużyć. Używam go jako pauzy, bo do tego służy i tyle, ale czepienie się interpunkcji jako argumentacji świadczy o tym, jak bardzo mało masz argumentów i że tonący brzytwy się chwyta, co tylko potwierdza zakończenie w którym jak nie wiesz czego, to chwytasz się nicku... oj... słabe to jak barszcz Winiary... lamerskie...

Nie zrozumiałeś, że nie dom jest duchem. Może to jeszcze chatka na kurzej nóżce Baba Jaga! Nie ma domów-duchów, są tylko nawiedzeni ludzie. Jest jasna mowa o tym, że nawiedzenia następowały przez całe ich dzieciństwo mimo, że ojciec odseparował dzieci od domu. I co? Dom miał jeszcze zdolności telepatyczne, dostawał nóg i biegał nago po mieście? Duchy nawiedzające dom jedynie podsycały leki, bóle obawy już istniejące. Ale nie warto ci tego tłumaczyć... bo jedyne co napisałeś w swojej argumentacji to wiele zdań, które oznaczały tylko jeden ból twojego tyłka "nie zrozumiałeś filmu".

Mam nadzieję, ze ci stanął jak się podniecałeś pisząc do mnie kalumnie, a to tylko świadczy jakim miękkim wałem jesteś... i nie kompromituj się już...

a i jeszcze żebyś lepiej się poczuł: ...

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
gagawron

Matka jest z ciebie dumna! Przytocz zasadę interpunkcji w języku polskim, kiedy nadużywa się wielokropka. Podpowiem ci... nie ma takiej.

Za elokwencję słowną i kalumnie wystawiam ci ocenę 2. Podpowiem ci również, że po "." nie stawia się emotikonek i nie zaczyna się zdania od "ja". Poza tym stosujesz powtórzenia, to błąd stylistyczny. Nie masz większego zasobu słów jak "tępa"?

...geniuszu...

gagawron

No nie zupełnie, że żaden duch nikogo nie zabił... Jednak duch Poppy zepchnął ze schodów Liv, a potem Nelly, wcześniej mamiąc ją tak, że założyła sobie pętlę na szyję... Może to nie było wyrwanie serc z klatki piersiowej ale jednak fizycznie i bezpośrednio duch Poppy przycznił się do tych dwóch śmierci

magdaxd

Sęk tym, że im dalej w serial tym te przejścia między retrospekcjami a teraźniejszością (a były jeszcze retrospecje bliższe i dalsze czasowo naraz w jednym odcinku!) są coraz słabiej akcentowane. Najpierw są zwykłe podpisy, potem sugestywne przejścia kadrów aż w końcu nie ma nic. Niby im dłużej oglądamy to więcej wiemy więc nie potrzeba... Ale jednak jakąś konsekwencja by się przydała. Dla mnie chaotyczny był tylko 1 odcinek. Kiedy jeszcze nie było wiadomo kto jest kim i czyim odpowiednikiem w retrospektywie...

skoczek_narciarski

Mi to nie sprawiało trudności. W retrospekcjach grali inni aktorzy, historia była tak nakreślona, że wcześniej była informacja o czyichś przeżyciach, a potem pokazywano jak do tego doszło, więc oglądając uważnie i pamiętając co było wcześniej wszystko było jasne. Z początku były napisy i być może jak robi się coś raz to powinno się tego trzymać do końca, ale dla mnie to detal nie wpływający na całościowy odbiór filmu, bo mimo że potem nie było datowania, to z łatwością odnajdowało się przedział czasowy, w którym toczyła się scena.

Co do pierwszego odcinak... to to chyba cecha wielu filmów, seriali książek, że najpierw należy się wdrożyć, a potem już leci...

magdaxd

Dla mnie też nie było problemem :). Ale denerwowało i zwyczajnie zwróciło uwagę (brak konsekwencji).

Oczywiście pierwszy odcinek rządzi się swoimi prawami, ale pewnie można było jakoś inaczej to ująć... A tak to miałem wrażenia jakby ten serial nie miał tego pierwszego odcinka, pilota tylko od razu wrzut w środek akcji...

skoczek_narciarski

Mnie nie denerwowało i nie zwróciłam uwagi :) jak napisałam detal..

Serial zaczynał się od środka i miał sceny retrospekcyjne, więc może tak miało być. Poza tym w pierwszym odcinku po trosze poznajemy każde z rodzeństwa, więc zamysł był w porządku.

magdaxd

No i trzeba sobie powiedzieć, że serial do 9 odcinka włącznie, jest mniej więcej spójny. To i owo trzeba ponaciągać ale fabuła się trzyma. Dopiero ostatni odcinek wszystko zburzył.

Szczególnie sposób działania tego czerwonego pokoju jest zupełnie bezsensu i nielogiczny - szczególnie ten domek na drzewie Lucka nijak mi nie chce sensownie do tego pasować... No bo jak to możliwe, że te wszystkie pokoje dzieci (i matki) były tym samym czerwonym pokojem? Pokój się bilokował w różne miejsca i nawet na zewnątrz domu (domek na drzewie)? Czy te dzieci chodziły jak w maglinie nie rozumiejąc układu pokoi w domu i gdzie wchodzą? A do tego jeszcze nie rozmawiały w ogóle że sobą o tych miejscach (no akurat komunikacja między rodzeństwem w dzieciństwie była wg. tego co pokazano dość osobliwia - każdy sobie samotnie rzepkę skrobał, mało ze sobą czasu spędzając)? No bo innej opcji nie ma... No bo jeśli to był zawsze ten sam czerwony pokój to musieli wchodzić przez te same czerwone drzwi nie wiedząc o tym? A przecież i samo dojście do tych drzwi było osobliwe (osobne, żelazne schody spiralne) i nie do niezauważenia...

skoczek_narciarski

To jak działał dom widać przy najmłodszej siostrze, która się w domu powiesiła. Tworzył iluzję. Dziecku wydawało się, że idzie na dwór, do domku na drzewie, do pokoju tańca, a w rzeczywistości szedł do pokoju. Osobiście myślałam, że chodzi o to, że twórcy oszczędzili na scenografii i zauważyłam, że wiele pokoi ma ten sam układ z oknem na środku, ale myślałam, że to kwestia, że przebudowywali jeden pokój i udawali, że to kilka, a jednak miało to wewnętrzny zamysł. Dokładnie tak jak napisałeś, dzieci chodziły tam w malignie, w amoku i nikt na to nie zwracał uwagi, bo mimo poczucia świadomości i kontroli tak naprawdę działał on na zasadzie trucizny, gdy ofiara nie zdaje sobie sprawy, że jest pożerana.

magdaxd

To by było jakieś wyjaśnienie. Chociaż te dzieci musiałby być jakieś bezrozumne :) No i iluzje domu, iluzjami, ale tu by była mowa o iluzji zupełnie innego układu domu, (a nawet iluzję na zewnątrz mimo bycia w środku domu - domek na drzewie Luke). No i też trudno zakładać, że nikomu nie mówili o tych pokojach ani, że nigdy nie skorzystali z tych pokoju równocześnie (conaniej dwójka z rodzeństwa lub matka i jedno dziecko lub nawet więcej osób), tym bardziej że ciągle każde dziecko spędzało czas samo.

skoczek_narciarski

Nie spędzały w tych pokojach/pokoju czasu samotnie. Steve rozmawiał przecież z Luckiem w domku na drzewie, a przynajmniej tak się Luckowi zdawało. Pamiętasz odcinek z dwiema burzami? Tam każdemu zdaje się, że jest gdzie indziej. Najmłodszej córki nikt nie widzi chodź stoi z boku i krzyczy, ojciec biega po domu, bo widzi żonę, która siedzi w korytarzu i twierdzi, że cały czas była w jednym miejscu. Biorąc pod uwagę, że najmłodsza widzi cały czas nie ducha, a wizję własnej śmierci świadczy o tym, że w domu zachodzi do zakrzywień czasoprzestrzennych. A to, że w tak dużym domu każdy spędza czas raczej samotnie... Może to kwestia, że wychowaliśmy się wszyscy w większości na ok 50m2 sprawia, że czujemy potrzebę bliskiego kontaktu z drugim człowiekiem. Dzieci wychowane w dużych domach częściej spędzają czas samotnie i częściej odczuwają samotność... A w filmie matka jest wiecznie przemęczona i cierpi na migreny a ojciec jest pochłonięty remontem i ciągłymi problemami z nim związanymi. Dzieci mimo woli popadają w marazm.

magdaxd

Po za Stevem wchodzącym do domku Lucka to w reszcie przypadków byli samotnie w tych pokojach. Wyglądło to dość dziwnie, że jak był odcinek np. o Shirley to występowała tylko ona a reszta rodzeństwa nie, lub prawie wcale, podobnie Teo, nawet bliźniaki mało że sobą spędzali czasu mimo iż tyle razy podkreślano więź między nimi.... Faktycznie moment z burzą sugeruje, że dom czynił iluzje mieszkańcom, ale mimo wszystko - nie widzieliśmy żadnej iluzji która by zmieniała układ domu czy pokoji. Po prostu wydaje mi się, że gromadka pięciorga rodzeństwa powinna (na logikę) więcej czasu spędzać razem (tym bardziej wobec braku innych znajomych i wiecznej zajętości rodziców) . Tymczasem widzimiy (w retrospekcjach z dzieciństwa) tylko jedną scenę gdzie występują wszyscy razem.

Tak patrząc na całość fabuły to postać Teo była zupełnie zbędna dla serialu (zwłaszcza wobec końcowej konstantacji, że jednak żadnej szczególnej "mocy" i nadwrażliwości Teo nie ma i nigdy nie miała) podobnie w sumie Shirley. Spokojnie historia mogłaby się zamknąć między sceptycznym starszym bratem a "widzącymi zbyt dużo" bliźniętami....

skoczek_narciarski

Jak napisałam w dużych domach ludzie częściej spędzają czas samotnie. Zamykają się we własnych pokojach. Steven unika rodzeństwa, bo jest za nie zawsze odpowiedzialny, a to skutecznie niszczy więzi braterskie, Theo, jest z natury samotniczką, a swoje przywiązanie bardziej okazuje faktem przebywania w pobliżu niż samą bliskością. Shirley jest druga w kolei po Stevie i obwinia go za jego absencję, ale tylko dlatego, że nie chce być obciążona jego obowiązkami i również izoluje się od rodzeństwa mając się za nieco lepszą od nich, Luck jest na etapie "zakazu wstępu dla dziewczyn", a Ele ma wieczne poczucie, że jest niedostrzegana, a jej problemy marginalizowane. Nie zawsze posiadanie rodzeństwa wiąże się z poczuciem bliskości. Jak napisałam w Polsce mamy przymus przebywania na małej powierzchni razem i często działamy odwrotnie. Nie potrafimy radzić sobie z brakiem ludzi, choć tak bardzo nas męczyli swoją obecnością.

Co do mocy Theo, to jest to bardziej empatyczność. Jej wrażliwość na bodźce jest intensywniejsza, przez co izoluje się, bo nikt nie ma przyjemności z przeżywania cudzych uczuć. Jest to moc przekazywana rodzinnie. Miała ją rzekomo babka i ma ją Liv. Opatula się znalezionym szalem i potrafi powiedzieć sporo o domu. Dlatego jest tak dobra w swojej pracy, bo ona czuje domy, czuje miejsca. Nie każdą moc w naszym życiu musimy akceptować. Theo wyraźnie jej nie akceptuje i dlatego też nie wykorzystuje.

Jak już pisałam podczas odcinak o dwóch burzach Liv również znika, a gdy się pojawia. Nie wie jak się znalazła w korytarzu i twierdzi, że cały czas tam była. Jednak jest wyraźnie poruszona i siedzi nieporadnie na ziemi. To by świadczyło, że w chwili kontroli dom/energia domu wpływa na to, że dana postać nie wie jak się znalazła w danym miejscu. Zastanów się, czy w pełni twój mózg rejestruje np. drogę do toalety. Pojawia się w głowie impuls/potrzeba, a potem jesteś w toalecie. Dla twojego mózgu trasa powtarzana wielokrotnie zaczyna się zamazywać. Wiesz jak dojść i z czasem mógłbyś to robić z zamkniętymi oczami, więc mózg wyłącza rejestrację zbędnych danych. Możesz sobie nie zdawać z tego sprawy, ale ile razy zastanawiałeś się, czy tym razem zamknąłeś mieszkanie? Podejrzewam, że dzieci biegające po tak dużych przestrzeniach również szczególnie nie zastanawiały się nad trasą, a schody nie prowadziły jedynie do czerwonych drzwi, a do pozostałych pokoi również. Nie pamiętam dokładnie rozkładu domu, ale wydaje mi się, że od prawego skrzydła również można było wejść w ten korytarz.

magdaxd

No cóż, nie bardzo mi się podoba, że każdą niedorzeczność w serialu można wytłumaczyć "iluzjami wytwarzanymi przez dom". No ale twoje wyjaśnienia są sensowne to widać musi mi wystarczyć :)  

skoczek_narciarski

Serial nie jest super wybitny, ale dobrze się go ogląda i naprawdę spełnia oczekiwania dobrego horroru. Ma niedociągnięcia, np. ciężko jest określić rozkład domu, bo prawdopodobnie sam dom był wynajęty i tylko kila pomieszczeń zostało "odnowionych", a resztę załatwiali "magią kina", dlatego też nie domyśliłam się, że był to ciągle ten sam pokój. Nie wszystko też jest zgodne z prawami metafizyki czy parapsychologią, ale to tylko film i liczy się bardziej osobisty odbiór niż detale.

magdaxd

A to akurat prawda. Mi się rzuciła w oczy jedna niby drobna nieścisłość - w czasie przesłuchania ojca przez policjanta, policjant wspomina, że w domu znaleźiono drugie ciało na co ojciec odpowiada (mniej więcej) "to nie nasza sprawka", ale żadnego drugiego ciała (po za Liv) policja w domu znaleść nie mogła, bo przecież Dudleyowie potajemnie zakopali ciało swojej córki w lesie. I zabrali je z domu zanim Hugh wezwał policję....


Ogólnie jednak racja, że liczy się własny odbiór i odczucia. Ale też jednak liczy się też fabuła, a ta była raczej taka sobie. Znaczy serial sprawdza się jako psychodrama o rozbitej rodzinie, ale już jako horror to nie koniecznie. Większość "straszaków" horrorycznych wygląda tak jak by wzięli podręcznik pt. "najpopularniejsze tricki w horrorach" i odchaczali kolejne punkty z listy... Nie było w tych elementach straszących inwencji ani większego sensu jeśli się nad tym dobrze zastanowić. 

skoczek_narciarski

Spodobał mi się też sam pomysł wielodzietnej rodziny aż z piątką dzieci, bo nie jest to jednak częsty motyw w filmsch czy serialach. Tylko, że nie jest to zupełnie wykorzystane... A 10 odcinków nawet godzinnych (z reguły tyle miały - był odcinek na 45 minut, ale też i na godzinę 10 minut) to jednak zbyt mało, by wyczerpująco nakreślić sylwetki pięciorga osób, a nawet więcej bo jeszcze rodzice...

skoczek_narciarski

krążą plotki o 2 sezonie, ale nie mam pojęcia o czym mógłby właściwie być. W zasadzie dom powinien męczyć ich do końca życia, choć dla mnie to nie dom był zły, a energia w nim zawarta a sam dom był jedynie miejscem kumulacji tej energii i przybierał odpowiednią formę w zależności od ducha, który się ujawniał. Może jest pomysł na jakąś kontynuację, ale ja go szczególnie nie widzę.

magdaxd

Drugi sezon będzie o nawiedzonym domu ale zupełnie innym. Nie będzie żadnego związku z pierwszym sezonem.Co do domu - wywnioskowałem z fabuły, że mu wystarczą dwie (czy kilka) ofiary raz na kilkanaście-kilkadziesiąt lat. Tak więc przy takim założeniu miałoby jakiś sens brak wizji od momentu ucieczki z domu do dorosłości dzieciaków, i potem po powrocie do domu i śmierci Nelly oraz ojca.Nie wiem jak zapatrujesz się na taką koncepcję :)Ogólnie jakoś mi nie pasuje ta koncepcja z potrzebą opieki nad domem i utrzymywaniem go przy istnieniu. W zasadzie nawet jeśli już nie ojciec dzieciaków powinien zburzyć ten dom (bo są argumenty za tym dlaczego nie mógł tego zrobić) to już Steven bez mrugnięcia okiem powinien to zrobić. Przecież zostawiając ten dom tak jak jest, to proszenie się o śmierć, no bo jak dom "zgłodnieje" to znowu będzie prześladował rodzeństwo wizjami aż uda się kogoś zwabić do środka i zabić... 

skoczek_narciarski

Właśnie, że jest jawnie powiedziane, ze Ele widziała swoją śmierć jeszcze długo po wyprowadzce, a potem te wizje usprawiedliwiono paraliżem sennym. Wizje ustają nie gdy dom "głodnieje" lub jest "najedzony", a w chwili gdy jej życie się stabilizuje i jest szczęśliwa. Wizja śmierci wiąże się z jej obawą o to, że jest niepotrzebna, niewidzialna, zbędna, a w chwili posiadania męża w jej życie wkracza szczęście i czuje się zauważona. Wizje wracają, gdy mąż umiera... Nie ma znaczenia liczba ofiar i nawet nie jest to kwestia domu. Dom ma tylko zdolność, a właściwie miejsce ma zdolność materializacji naszych obaw, lęków, sumienia (to co mówił Steven). Zburzenie domu, to nie tylko zniszczenie złych duchów, ale również dobrych i nie wierzę, że po zniszczeniu domu cokolwiek by się zmieniło. Dom nie jest istotą zła a jedynie jego przekaźnikiem. Drzwiami. Po zniszczeniu drzwi nie zamykasz przejścia, jedynie niszczysz drzwi. To miejsce ma w sobie kumulację energii, która nie musi oznaczać nic złego. Abigail i jej rodzice po prostu chcą być ze sobą na zawsze i jeśli dusze ich dzieci nie mogą odejść to i oni zostaną. Ich duchy nie wywierają zła, ale na nieszczęście dla tego miejsca nie okupują go tylko dobre dusze. Chociażby Liv jest zaburzona i opętana potrzebą zatrzymania dzieci przy sobie. Poppy jest w ogóle psychiczna, pan w meloniku wiecznie w depresji i z wyliczanki Poppy wnioskujemy, ze wcześniej paru psychopatów w nim mieszkało.

magdaxd

Nelly i chyba Luke też mieli te wizję chyba przez całe lata po opuszczeniu domu, ale już reszta rodzeństwa nie lub raczej nie. Jedynie w czasie, okolicach teraźniejszczego czasu akcji nastąpiła jakaś eskalacja wizji. Przecież przez te 20-kilka lat żyli w miarę normalnie i nie wrócili w tym czasie do domu. Więc co się takiego zmieniło? Jedynie dom był bardziej "wygłodniały". I nie uważam, również żeby dom można było nazwać "złym" w każdym razie nie bezpośrednio. W zasadzie to ostatni odcinek skomplikował postrzeganie domu - aż do 9 odcinka był w gruncie rzeczy normalnym domem jedynie pełnym różnych upiorów (o różnym charakterze) zmarłych wcześniej w tym domu ich właścicieli i mieszkańców. A tu nagle 10 odcinek wrzucił nas w jakiąś ezoteryczną wizję "żyjącego domu" tworzącego piętrowe iluzje i zabijającego (mimo wszystko). No słabo się to koleji, choć twoje tłumaczenia są sensowne i nawet dobrze wyjaśniają te nielogiczności na ile się da...

Myślę też, że zniszczenie domu wszystko by zmieniło - jeśli traktować dom jako organizm a czerwony pokój jak jego serce (lub żołądek- takie określenia padały wprost w serialu) to jego zniszczenie uwolniłoby wszystkich od problemów - nie byłoby przecież ośrodka oddziaływania, ani tym bardziej miejsca do uśmiercania kolejnych osób.

skoczek_narciarski

Reakcja Shirley na mężczyznę z baru (a właściwie jej brak) świadczy o tym, że już wcześniej go widywała. Właściwie od momentu jej zdrady. Zawód jakim się zajęła, też jest dość niekonwencjonalny, ale można go tłumaczyć doświadczeniami z kotkiem, a potem wszystkie wizje otwieranych oczu, czy pająków wychodzących z ust prawdopodobnie tłumaczyła naukowymi wyjaśnieniami. Steve tak naprawdę nie dostrzegł duchów, a właściwie nie odróżnia żyjących, od martwych (zegarmistrz) i tak też pewnie interpretuje swoje wizje. Po prostu w nie nie wierzy, więc wypiera. Zauważ, że mężczyzna z baru, czy pani ze zgięta szyją nie są duchami, a tak jak Steve tłumaczył lękami, obawami, wyrzutami sumienia, a np. Steve nie czuje się winny tego, że nie był przykładnym starszym bratem. A jego twierdzenie, że wcześniej nie widywał ducha matki bagatelizuje scena z wizyty u doradcy prenatalnego, gdy pojawiają się u niego wyrzuty (okłamuje przecież żonę) widzi matkę. Luck jest narkomanem, więc poczucie winy jest u niego bardziej normą, więc widuje mężczyznę w meloniku (jego poczucie, że wciąż jest małym chłopcem, bo melonik jest dla dużych chłopców). Gdy czuje, ze jest niedojrzały i nieodpowiedzialny widuje mężczyznę w meloniku. To nie dom decyduje o nasyceniu ich wizji, a ich własne emocje, które w momencie śmierci siostry stają się wyraźniejsze i intensywniejsze.

Dom to tylko przedmioty. Deski, kamienie i gwoździe... nie mają żadnej mocy. Istotna jest energia powstała w miejscu, która otwiera bramę do innego świata. Przykładem takiego miejsca jest np. Stonehenge, gdzie składano ludzi w ofierze wierząc, że w ten sposób uzyska się odpowiednie natężenie mocy, które pozwoli na podróż do innego świata. Przypuszczam, że autor pomysłu na dom oparł swój pomysł na tym właśnie odwiecznym założeniu i dlatego uważam, że nic by to nie zmieniło. Dom by zniknął, ale ziemia pozostała i budując na niej nowy dom, przejął by właściwości starego. Dlatego nie było sensu niszczyć dom, bo niszcząc, go zabrali by jedynie miejsce pobytu duchów, które z gruntu nie były niczego winne.

magdaxd

Przede wszystkim to "facet z baru" nie był martwy (a przynajmniej nic o tym nie wiadomo) a po za tym nie był w żaden sposób związany z domem. To po prostu była swoistą reminiscencja wyrzutów sumienia Shirley, że zdradziła męża. To nie była zjawa tak jak wszystkie inne.

Natomiast "pani z krzywą szyją" to jest duch, dokładnie duch Nelly.

Dom jest tylko domem - tak było do 9 odcinka. Do tego momentu były tylko duchy dawno zmarłych domowników i mieszkańców - jedne złe, inne nie. Ostatni odcinek to zmienił, dom okazał się jakąś mistyczną siłą lub czymś w tym stylu, a same duchy mało istotne... I to jest właśnie słabe.

Mimo to dom można było cały czas spokojnie zburzyć - rozumiem motywację ojca dzieciaków oraz Dudleyów. Ale Steve nie powinien mieć już żadnych oporów. Tym bardziej, że już zdawał sobie sprawę, czym dom jest i wiedział jak unikać zagrożenia. Z drugiej strony przez tą wiedzę byłby bardziej podatny w przyszłości na "sztuczki" domu.

Zburzenie domu zdjełoby z rodzeństwa zagrożenie - zniknęłoby bezpowrotnie miejsce oddziaływania. Oczywiście nie powinno się tam budować niczego nowego. Mówiąc w skrócie: coś co by nie istniało nie głodowałoby i by nie zabijało.

skoczek_narciarski

Dokładnie, facet z baru nie był duchem, a tak jak Steve tłumaczył wyrzutem sumienia/potrzebą duszy do przeciwstawienia się demonom przeszłości.

"Pani z krzywą szyją" określa, że w domu zachodzi do zakrzywień czasoprzestrzennych, bo mała Nel widzi swojego ducha z przyszłości i tak samo Shirley widzi ducha mężczyzny z przeszłości, choć on jeszcze duchem nie jest.

Nic nie sprawi, że rodzeństwo przestanie widzieć duchy, bo po prostu mają ku temu predyspozycje rodzinne, a dom jedynie sprawił, ze ich sny się wylały - jak opisywał to ojciec.

Jak napisałam, to nie miejsce, czy budowla w Stonehenge są istotą otwarcia bramy między światami, to krew przelana w danym miejscu. Mogą upaść mury domu/kamienie kręgu, ale moc w nim zawarta pozostanie. Dlatego zburzenie domu nic nie daje.

magdaxd

"zakrzywienia czasoprzestrzenne" to już lekka przesada - w sumie nie wiadomo czemu Nel widzi samą siebie tyle, że martwą. Po prostu dla ducha czas płynie inaczej (jeśli w ogóle ma jakieś ograniczenia czasoprzestrzenne) A mężczyzna w barze nie był żadnym duchem - to tylko projekcja umysłu Schirley. Co zupełnie innego od pojawiających się zjaw z inspiracji domu.

Te "predyspozycje rodzinne" do widzenia duchów to trochę niebezpieczne założenie - to już nie jest daleko do twierdzenia Stevena, że wszyscy z rodziny są chorzy psychicznie albo conajmniej obciążeni genetyczną skłonnością do tego... A to jednak nie tak było...

Zakończenie serialu, ten cały happy end był w świetle fabuły całościowej zupełnie bez sensu. Dom bowiem nadal potencjalnie zagrażał rodzeństwu. I nadal twierdzę, że Zburzenie domu bardzo by pomogoło - nie miałoby co oddziaływać na rodzeństwo, a miejsce gdzie był dom powinniby omijać z daleka i problemu by nie było.

skoczek_narciarski

W pierwszym akapicie piszesz, że zakrzywienia czasoprzestrzenne to przesada, a potem świetnie tłumaczysz czym są zakrzywienia czasoprzestrzenne :) Dla duchów nie ma znaczenia czas ani przestrzeń, dlatego też zdarzenia z przyszłości mogą wpływać na nasza przeszłość, tak jak u Nel. Jej duch usiłował przestrzec ją, a jednocześnie wytwarzał u niej psychozę, przez którą jej życie i tak się potoczyło w konkretnym kierunku. To samo z duchem nawiedzającym Shirley. Mężczyzna może i żyje, ale tak jak powiedział Steve, powodem nawiedzeń nie są duchy, a nasze obsesje, tajemnice, lęki, obawy... Shirley jest nawiedzana przez swoje poczucie winy.

O predyspozycjach rodzinnych mówi Liv do Theo, gdy ta sugeruje jej swoją empatyczność na energię przedmiotów. Daje jej rękawiczki należące do jej babci, która posiadała ten sam dar, a po zachowaniu Liv widać, że również się nimi cechuje. Ojciec również mówi o darze w ich rodzinie. Możesz uznać, że takich predyspozycji nie ma i nazwać to chorobą psychiczną, które przecież są dziedziczne, albo darem jeśli uwierzysz w istnienie takich mocy. Według parapsychologów, nawet co 10 kobieta w okresie dorastania przechodzi deformację kory mózgowej, która pozwala dostrzec jej "dziwne zjawiska", ale tylko jedna na milion tę zdolność zachowuje. U pozostałych mózg powraca do pierwotnego kształtu i jest to obecnie zbadane zjawisko.

Nie wiem dlaczego wiele ludzi nazywa zakończenie happy endem. Nie skończył się źle, a miejsce okazało jedynie miejscem. Bez szczególnie złowieszczych zamiarów. Organizmem, z którym można żyć w symbiozie. Jak już pisałam, zburzenie domu nic by nie zmieniło. Duchy dalej pozostały by w tym miejscu, bo to nie dom je tam zatrzymywał a miejsce. To miejsce jest jak Stonehenge. Ustawione odpowiednio względem ruchu gwiazd, skupia w sobie największą energię, a proces składania ofiar tylko tę energię podsyca. Ziemia zroszona krwią, ale ziemia, a nie dom. Zauważ, że Abigail długo nie wchodziła do domu, pozostając jedynie na podwórku, pod lasem, a jednak dom ją ostatecznie wchłonął, bo nie zbiór desek i kamieni miał tu znaczenie, a teren na którym został postawiony.

magdaxd

Tylko, że z tym "zakrzywieniem czasoprzestrzennym" jest taki problem, że znamy tylko jednego "ducha" który tak "skakał" a zresztą i tak chyba więcej razy objawił się w "teraźniejszości" niż w przeszłości. Chodzi oczywiście "panią z krzywą szyją" vel zmarła Nelly. Innych przypadków, zwłaszcza wobec żywych nie ma (choć można się zastanawiać co do momentu burzy czy tam nie doszło do zakrzywień czasoprzestrzennych). Jeśli niebrać tego za kolejny nielogiczny pomysł fabularny który jest szalenie ciekawy ale nic nie wnosi.. . To można to uznać za kolejną iluzję/iluzje domu. W sumie do tego się to sprowadzało (oddziaływania inspirowane przez dom aby wydarzenia pokierować po swojej myśli). Nie trzeba się tu zapędzać w zakrzywianie czasoprzestrzeni.

Co do predyspozycji Teo - oczywiście to matka jej to wmówiła (poniekąd, resztę "załatwił" dom). Ale zauważasz, że Teo jako dorosła nie ma żadnej wizji poprzez dotyk - nie widzi niczego ani gdy ściska rękę molestowanej przez opiekuna dziewczynki, nie widzi nic gdy dotyka miejsca śmierci męża Nelly, nie widzi też nic gdy dotyka ciała Nelly. Oczywiście do pewnego momentu ma jakieś wytłumaczenie na brak tych wizji - a to dziewczynka stworzyła rzekomo mur wokół siebie, a to niezarzuałało pod presją siostry.... Dopiero gdy wytłumaczeń zabrakło (przy martwtm ciele Nelly) zaczęła myśleć inaczej - najpierw, że nie ma uczyć, empatii itd. Dopiero pobyt w czerwonym pokoju uświadomił jej, że nie ma ona żadnej "mocy" ani niczego innego i ostatniej scenie serialu ściąga rękawiczki które dotąd nosiła (bo ich już nie potrzebuje). Ona miała wizję tylko jako dziecko i tylko w domu. 

Kwestia domu - to, że dom jest tylko zbiorem desek, kamienia i gwoździ bez znaczenia a liczą się duchy i oddziaływania między nimi (i dalej) to się zgadza ale jedynie do 9 odcinka. W 10 odcinku okazuje się jednak, że dom wypełnia jakaś mistyczną energia (w widzalnej postaci jest czerwonym pokojem) a duchy są zupełnie nieistotne a niemal są jedynie produktem ubocznym działalności domu. Oczywiście z reguły działałność duchów wychodzi na korzyść domu - bez względu czy duch sam w sobie był zły czy nie.

Dlatego nadal uważam, że zburzenie domu wiele by dało - może duchy same w dobie by niezniknęły ale to oddziaływanie domu na pewno - bez domu duchy nie byłyby już związane ze sobą i powinnościami wobec domu.

W ogóle się zastanawiam czy w finale serialu Steven faktycznie rozmawiał z duchem swego ojca czy tylko z kolejną iluzją domu - w końcu ojciec mówi Steven'owi rzeczy korzystne z punktu widzenia interesu domu, ale już z punktu widzenia rodzeństwa nie koniecznie.

W przypadku Abigail zadziałał niestety tragiczny fatalizm lub fatum jak kto woli - wiadomo, że zakazy owoc najbardziej smakuje więc im bardziej się zabroni jej chodzenia do domu, tym bardziej tam będzie chodzić zwłaszcza, że były tam dzieci w jej wieku. O czym mogła usłyszeć od rodziców.

Ostatecznie miała wybór (w przeciwieństwie do rodzeństwa) i nie musiała nocować w tamtym domu.

skoczek_narciarski

Jak napisałam dla duchów nie ma znaczenia czas ani miejsce. Oni żyją w swojej własnej rzeczywistości. Już pisałam, że każde zdarzenie z duchami było oparte na zakrzywieniach czasoprzestrzennych. Duchy albo ingerowały w przyszłości, albo w przeszłości, a ludzie żyjący nie zdawali sobie sprawy ze zmiany.

Lęk przed byciem zapomnianym, przeoczonym, niedostrzeżonym się "wylewał jak sen" (tłumaczenie ojca). Nabierał kształtu, ale był to objaw jej strachu. Nawet sama Nell odwracała głowę przed sobą, a pani z krzywa głową krzyczała, ale nikt jej nie słyszał (słowa Nell z dnia burzy). Jaśniej nie potrafię... :)

Theo ma wizję, gdy ściska rękę pedofila. Ma wizję, gdy znajduje się w piwnicy. Ma wizję, gdy dotyka ciała Nell i właśnie dlatego tak krzyczy, bo widzi, co stało się z Nell (nie było sensu pokazywać tej sceny po raz trzeci). Nell nie ma wmówionego daru, ona go ma, ale nie akceptuje. Dotyka Azjatki i odrzuca ją, bo "jest taka dobra", a ona taka popaprana... a Azjatka wraca jak bumerang, bo jest dobrą duszą i daje Theo raz za razem szanse. Moment ściągnięcia rękawiczek nie polega na uświadomieniu sobie, ze nie ma mocy, ale na akceptacji tego, że w życiu będzie czuła (wszystkie!!!) emocje. Do tej pory piła, by się otumanić.

Cały czas porównuję do Stonehenge, aby pokazać ci przykład podobnego miejsca, a ty piszesz o zależności duchów między sobą. Nie! Ani duchy, ani dom... miejsce jako ziemia. Pisałam już, ze dom jest jedynie bramą we wrotach. Wyobraź sobie mur i bramę w nim. Istoty kumulują się w przejściu, a nie na całej przestrzeni muru i tylko w tym ciasnym miejscu w murze przechodzą na drugą stronę. Dom jest tylko zbiorem desek i kamieni, ale pozwala skumulować wszystkich z całej przestrzeni w jednym miejscu. Gdy zniszczysz bramę w murze i rozbijesz mur, nie zamkniesz przejścia. Jedynie pozwolisz na rozrzedzenie na całej powierzchni. To ziemia miała magiczne właściwości, nie dom. W Stonehenge składano ofiary z ludzi, by otworzyć bramę i tam również stworzono krąg do tego celu. Miejsce kumulacji energii, ale są przypadki zdarzeń paranormalnych poza kręgiem, bo nie chodzi o sam krąg. Np. Sting zakupił posiadłość na terenie Stonehenge (to fakt) i podobno podczas remontu domu jego żona miała ciągle powtarzający się sen dziewczyny płaczącej, bo nie widzi gwiazd (tak twierdziła, to nie fakt, a jej przekonanie). Kazała przekopać cały teren w poszukiwaniu zwłok dziewczyny i je znalazła (to fakt). Kazała je zbadać i pochować twarzą do góry, bo kości wskazywały, że umarła z twarzą do ziemi (to fakt) i jej sny ustały (to już tylko jej teoria). Naukowcy stwierdzili, ze prawdopodobnie dziewczyna była niewolnicą złożoną w ofierze, ale coś zakłóciło przebieg rytuału i została porzucona martwa w okolicznym lesie (teoria naukowców). Teraz nawiązanie: Ona nie umarła w kręgu, a jedynie na terenie Stonehenge, a jednak zakłócony rytuał wpłynął na to, że miała zdolności oddziaływania. nie musisz w to wierzyć, ale tak się to tłumaczy w paranauce. Nie chodzi o sama budowlę, a o cały teren i układ gwiazd względem niego, a przecież wiemy, że układ gwiazd się zmienia i nie wyklucza to podobnych miejsc na terenie całego świata. Nie dom miał znaczenie. On był tylko miejscem, gdzie przy odpowiednim układzie gwiazd i wystarczającej liczbie ofiar pozwalał na pozostawienie bramy otwartej i tego pragnęły duchy, krwi... aby brama między światami pozostała otwarta. Rozumiesz? Prościej nie potrafię...

Zburzenie domu nic by nie dało, bo nie dom był istotny. W zgliszczach wciąż pozostanie otwarta brama, a jedynie pozwalał na kontrolę, bo był miejscem kumulacji największej energii.

Ojciec tłumaczy Steve'owi, że utrzymując dom jest w stanie kontrolować największe skupisko energii, a niszcząc go nie uchroni nikogo przed złym wpływem miejsca. Należy zaczekać, aż brama się zamknie i nie pozwolić, by cokolwiek ponownie na niej powstało. Jeśli masz w domu myszy i zagnieździły się w ścianach, to nie jest wyjściem zakleić mysie dziury, a wytępić myszy i wtedy zajmować się dziurami. Gdy zrobisz na odwrót, myszy przegryza się w innych miejscach. I nie wiadomo gdzie to będzie. Rozumiesz?

Abigail już przed przybyciem rodzeństwa zna wszelakie sztuczki dostania się potajemnie na teren posiadłości i zatajenia tego przed rodzicami, co świadczy o tym, że nie tylko inne dzieci ją do niego przyciągały i nie były to jej pierwsze przybycia. Pan Dudley wspomina, że jego żona ma wręcz obsesję i chora potrzebę pracowania w domu i robi to nawet w późnej ciąży. Abigail nie przychodzi na teren posiadłości z powodu dzieci, ona z ich powodu ujawniła swoją obecność.

Jak napisałam wyżej, jej wybór był warunkowany potrzebą. Narkoman też ma wybór czy zażywać narkotyki czy nie. One go nie warunkują, ale głód sprawia, że po nie sięga. Abigail miała taki sam wybór, ona tylko czekała na sposobność by w domu się znaleźć.

magdaxd

Teo nie miała żadnej wizji ściskając ręki pedofila (poprzestała na przeczuciu) , ani w piwnicy (to był efekt sugestii opowieścią dziewczynki i to dość słabej na tle przypadkowej plamy na suficie), ani gdy dotknęła Nell - Teo przecież wprost mówi, że wtedy nic nie poczuła i nie zobaczyła. To właśnie był główny problem Teo który przepracowuje w czerwonym pokoju - strach przed odczuwaniem uczuć i emocji. Maskowała to rzekomą nadwrażliwością na bodźce ale okazało się to nie prawdą. Oczywiście cały jej wątek powinien być inaczej domknięty ale to dyskusja na inny raz. Żadne też duchy nie zakrzywiają czasoprzestrzeni - w sposób niejasny i nie do końca logiczny w przeszłości działał tylko duch Nelly. Reszta duchów działa w teraźniejszości głównych bohaterów. Oczywiście duchy mogą nie odczuwać i pewnie nie odczuwają czasu i przestrzeni tak jak żywi ale w serialu nie zostało to dookreślone więc nie ma sensu w tym krążyć. Kiedy nie wiem jak (i czy) to dział a w świecie tego serialu. Co do sposobu w jakim działa dom (i czy to duchy oddziaływują na niego czy na odwrót) to inaczej jest do 9 odcinka a inaczej w ostatnim 10 odcinku. Dlatego tu mam problem z kategorycznymi osądami. Jednak finalnie zostaliśmy z mistycznym domem a przynajmniej mistycznym pokojem i energią w jego wnętrzu i co najwyżej drugorzędną rolą duchów (naganiacze ofiar ale nie inspiratorzy) .Po za tym, nie zapominaj, że dom potrzebuje jednak co jakiś czas ofiar śmiertelnych inaczej "głoduje". Tak więc pozostawienie go przy życiu na tych samych zasadach co wcześniej to jednak ryzyko dla opiekuna/opiekunów. Zburzenie to opcja bezpieczna co nie znaczy, że najlepsza. Jednak na logikę brak domu powinien co najmniej osłabić te mistyczne oddziaływania (jeśli nie zlikwidować - mogę jednak uznać, że dom po zburzeniu może próbować egzystować w jakiejś innej formie) a to już coś. Na logikę powinno się przynajmniej podjąć taką próbę.Tak czy inaczej "racje" domu pozostają na wierzchu a końcowy happyend rodzeństwa jest pozorny - teraz niby rodzeństwo żyje szczęśliwie ale jak dom "zgłodnieje" to znoju w zacznie zamęczać ich wizjami. Albo najlepiej - dzieci Shirley....


Co do Abigail - nie wiemy czy przed wprowadzeniem się fo domu rodziny Crainów, ona tam chodziła. Niemamy żadnych informacji na ten temat. Biorąc jednak pod uwagę, że dom był opuszczony przez X lat i Dudleyowie tam nie chodzili w tym czasie to wątpię. Choć raczej musiała wiedzieć o jego istnieniu. Pamiętaj, też Dudleyowie nie mieszkali wcale daleko od tego domu. Abigail nie musiała więc opracowywać żadnych metod ucieczki i tras dojścia do domu. Spokojnie mogła usłyszeć jak rodzice mówili o rodzinie która się wprowadziła do domu bo i wiedziała, że rodzice ciągle tam chodzą. Nic trudnego raz czy drugi śledzić rodziców którędy idą (zresztą obstawiam, że między nawiedzonym domem a domem Dudleyów była jedna konkretną ścieżka na której nie dało się raczej zgubić).

skoczek_narciarski

Nie obraź się, ale rozmowa z tobą to jak rozmowa ze ścianą... ciągle powtarzasz to samo i nie przyjmujesz żadnych argumentacji, bo ostatecznie i tak powracasz do swoich teorii nie mających potwierdzenia w paranauce i w swojej upartości zaczynasz traktować słowa wypowiedziane przez bohaterów jako całkowicie dosłowny obraz. Nelly mówi o żołądku, a ty już przypisujesz domowi "żywotność". Nie dom nie dostanie nóg i nie ucieknie... tak samo nie ma żołądka. To jedynie porównanie... personifikacja.

Naprawdę nie chce mi się pisać po raz kolejny tłumaczeń tego co już napisałam. Ty masz swój punkt widzenia oparty o swój własny osąd, a ja pisałam ci o teoriach paranauki. Nie musisz ich przyjmować, nie musisz wierzyć. Twoje prawo, ale nie drąż tematu w oparciu o założenie, że pragniesz wyjaśnień i zrozumienia skoro już z góry założyłeś, że znasz rozwiązanie.

Dobrze, Steve mógł zburzyć dom. I co by to dało? Nic. Duchy miały by taką samą interakcję z swoimi odbiorcami jak wcześniej.

Nie wierzysz w moce Theo i twierdzisz, że je wymyśliła? Ok. Twoja sprawa. Są osoby, które wierzą w wspólną empatię bliźniąt, choć nikt nigdy jej nie zmierzył i nie udowodnił, ale bliźnięta twierdzą, ze istnieje. Możesz im wierzyć lub nie, choć jedynie posiadasz ich słowo. Mogli sobie to wmówić i tyle... psychologia tłumu.

Jest mowa o tym, że Abigail przychodzi wcześniej, mówi o tym Luck, ale pewnie jak wszyscy założyłeś, że jest wymyśloną przyjaciółką (w to wierzysz, choć psychologia to wyklucza) i jak pozostali członkowie rodziny ignorowałeś jego zachowanie i słowa.

Dudleyowie codziennie odwiedzali dom. Chyba nie wiesz na czym polega praca dozorcy. Domu nie musiał nikt zamieszkiwać, a mimo to oni codziennie do niego przychodzili. To tez zostało powiedziane.

Ogólnie. Musisz sobie uświadomić, że ty nie chcesz rozmawiać, chcesz być wysłuchany i aby ktoś ci przytaknął. Ok. wysłuchałam, ale nie przytaknę, bo się z tobą nie zgadzam. I tyle.

magdaxd

To nie Nelly a ojciec dzieciaków mówi Stevenovi, że są jak niedojedzony posiłek dla domu (co sugeruje swoją drogą zupełnie co innego niż potem miało miejsce).

Co do zburzenia domu - skoro dom wpływaw na swoich lokatorów (i żywych i martwych) to logiczne, że brak domu conajmniej zmieniłby te oddziaływania. I właśnie interakcje duchów z żywymi nie są tak oczywiste, że by miały miejsce bez domu.

Dudleyowie byli dozorcami, ale póki nikt tam nie mieszkał to oni tam nie chodzili - pani Dudley wyraźnie mówi o swoim oporze wracania do tego domu gdy wiadomo było, że pojawią się nowi lokatorzy. To nie oznacza oczywiście braku dozorowania, ale znaczy, że nie przekraczali do tego czasu progu domu.


Ja nie potrzebuję przytaknięcia - ja tylko cały czas wykazuję słabości tego serialu. Po prostu wieke rzeczy tutaj do siebie nie pasuje, jest nielogiczne albo dodane na siłę. Serial ma po prostu wadliwą konstrukcję i jeszcze ostatni odcinek wszystko pozmieniał...

No a ty tworzysz jakieś piętrowe teorie - nie powiem nawet ciekawe ale wymagające dużej dozy nadinterpretacji wielu elementów żeby to jakoś działało. Twórcy chyba aż tak niegmatwali (zwłaszcza w warstwie nadprzyrodzonej - ten serial to jest prosty horror).

A od ezoteryki typu mistyczną moc jakiś miejsc/budowli trzymam się z daleka. Niczego takiego nie ma. Takie Stonhange tyle razy przez ciebie wspominane jest tylko zbiorem kamieni o nieustalonym do końca przeznaczeniu i tyle.
Duchy oczywiście istnieją ale nie działają w taki sposób jak w serialu. Zresztą my tam w zasadzie nie widzimy duchów jako takich - raczej upiory/widma najczęściej jednak są to projekcie traum dzieciaków oraz iluzje domów. Nawet taki duch matki niby to stale pokazujący się ojcu jest strasznie nie konsekwentnie prowadzonym wątkiem przez twórców...

Sam serial to słabiutki horror, fikcja i niczym innym. Z założenia ma straszyć (tak jak każdy horror) a dla ambitnych jest tu ciekawa psychodrama rozbitej rodziny. Niestety złączenie jednego z drugim dało dość niestrawną mieszankę.

skoczek_narciarski

Tak, ale Nelly w pokoju mówi "to właśnie tu, serce, a właściwie żołądek" czy coś takiego...

Po raz setny: to nie dom!

Mimo to powracali na teren posiadłości, bo musieli, a tajemnica wokół domu i zachowanie rodziców wpływa na ciekawość dziecka, co świadczy, ze Abigail już wcześniej wymykała się na teren posiadłości.

Ale to tylko twoja opinia i czekasz, aż ktoś ci to przytaknie. Jak napisałam nie zrobię tego, bo znając pewne prawa paranauk to można w nich znaleźć nawiązania do zjawisk zaistniałych na świecie i ty nie musisz ich znać, ani w nie wierzyć, ale to nie oznacza, ze coś staje się przez to nielogiczne. Jedynie nie jesteś w stanie tego pojąć, bo twój sceptyczny umysł stosuje wyparcie.

Twórcy nic nie gmatwali, a jedynie oparli swój pomysł na istniejących zjawiskach. ja je rozumiem, choć jestem realistą i niekoniecznie w nie wierzę. Jednak na potrzeby rozrywki jestem w stanie przymknąć oko. Moje teorie, to nie są "moje teorie" a para naukowców. Jak już pisałam nie masz obowiązku ich znać, ani w nie wierzyć, ale nie zmienia to wierzeń druidów, czarownic i co tam jeszcze było w zamierzchłych czasach ciemnoty.

Nie ma nawiedzonych budowli, są nawiedzeni ludzie... już pisałam. Przeznaczenie Stonehenge jest ustalone przez naukowców. Jak już napisałam to, że druidzi składali tam ofiary z ludzi, bo chcieli otwierać bramę do zaświatów jest faktem ich wierzenia nie są mitem, ale to czy robili to efektywnie jest tylko mniemaniem. Wielu ludzi mieszkających w pobliżu jest przekonanych o wyjątkowości tego miejsca, bo osobiście doświadczyli pewnych zjawisk, czy prawdziwych? Nie wiadomo, bo może opierać się to jedynie na psychologii tłumu. Z pewnością aparatury wykazały zwiększoną aktywność energetyczna tego miejsca, choć nie była to radiacja. Są rzeki płynące wstecz, miejsce wzmożonej aktywności i tylko kwestią teorii jest wiara w tę czy inną wersję naukowców na ten temat. Tak jak już pisałam jesteś sceptykiem, masz wpojony lęk przed nieznanym i dlatego automatycznie odrzucasz wszystko co dla ciebie niezrozumiałe. Zupełnie jak Steve, on również widywał ducha matki wcześniej, ale zawsze wmawiał sobie, że było inaczej (klinika prenatalna). On ma potrzebę wszystko wyjaśnić naukowo (tak jak ty), a niemożność go przeraża.

Duch matki ukazujący się ojcu został dokładnie objaśniony i jego niekonsekwencja jest logiczna. Ojciec ma predyspozycje do chorób psychicznych i on wizualizuje martwa żonę, jej tam nie ma, to nie jej duch, a jedynie jego wyobrażenie. Dlatego działa jako jego sumienie, ale nie jest duchem. Jest jedynie potrzebą wdowca, by nie dopuścić myśli o utracie ukochanej osoby. To akurat nie ma nic wspólnego z paranauką a psychologią. Wielu ludzi tak robi. Rozmawia z osobą, z którą spędzili pół życia mimo, że już jej nie ma. Miałam przyjemność poczytać fragmenty pamiętników Marii Curie-Skłodowskiej po śmierci Piotra (zostały one zatajone ze względu na to, że przez kilka lat Maria rozmawiała z Piotrem i nie chciano, by uznano ja za niepoczytalną). Ona również wizualizowała martwego męża i zachowywała się tak jakby był cały czas obok, to część żałoby a nie magia.

Film, a tym bardziej horror to zawsze jest fikcja! Nie wiem na jakiej planecie żyjesz, ale to co widzisz na szklanym ekranie to rozrywka, zabawa, a nie fakty. Robimy to dla przyjemności, a nie dla realizmu i poznania. Jak już pisałam horror nie ma zadania straszyć, jest to błędne założenie wielu odbiorców tego gatunku. Horror jest wtedy, gdy zawarty jest w filmie wątek paranormalny, a nie wtedy, gdy mrozi krew w żyłach, bo gdyby tak było, to czy jeden z królów gatunku "Dziecko Rosmery" nie określił byś mianem "słabiutki horror", no bo gdzie tam element straszenia? Nigdzie, jest tajemnica, niewiadoma, ale nie ma żadnych "strasznych" scen. Można by rzec, że nudny... prawda? Oducz się myślenia, że "każdy horror" ma straszyć, to absurd!

Nie ma tu szczególnie psychodramy. To standardowa historia, ani bez szczególnego "psycho", ani bez dramy. Jedynie całkiem przyjemny i wciągający serial. Pisanie, że jest w nim coś dla "ambitnych" jest wynikiem niezrozumienia słowa "ambicje". Obejrzyj "Lost highway" i wtedy możemy rozmawiać o psychodramie i ambitnym kinie :)

magdaxd

Zauważyłem, że to czy czekasz aż ktoś Ci przytaknie. Ja tam wolę dyskusję niż przytakiwanie...

I przecież to ty traktujesz ten serial jak realne (a w każdym razie możliwe) fakty i sprawę najwyższej wagi. Dla mnie to tylko fikcja i to mocno przeciętna. Wiele razy o tym pisałem...

Horror jest od straszenia, bo od tego są horrory a nie od głębokich mistyczno-psychologicznych przeżyć... Ten serial to horror bo tak chcieli twórcy, ale nie jest to horror dla samego horroru, ma też bardzo mocny wydźwięk dramatyczno-psychologiczny i to nie jest przypadek. Tak naprawdę spora część serialu jest przegadana o życiu, problemach osobistych, lękach, słabościach itd. Akurat ubrano to w horror ale to tylko niuans bez znaczenia. A ty do tego wsadu horrorycznego przykładasz jakąś straszną powagę i robisz z tego sprawę życia i śmierci.

skoczek_narciarski

Twierdzisz, ze coś jest nielogiczne. Piszę ci jak zapatrują się na takie sprawy para naukowcy i wielokrotnie podkreślałam, że masz prawo do własnego punktu widzenia. Nie oczekuję, że mi przytakniesz... bo jak już wielokrotnie pisałam to nie moje teorie, a naukowców. Zabawne jest, że oczekujesz wyjaśnień, a gdy otrzymujesz teorie naukowe to wciąż próbujesz podważać je jako nielogiczne, bo ty nie potrafisz ich zrozumieć, ale tak... czekam aż mi przytakniesz ;)

Nigdy nie pisałam, że traktuje coś w filmie jako realizm. Wielokrotnie pisałam, że nie wierzę w tego typu rzeczy, aczkolwiek zdrowy rozsądek nakazuje również im nie przeczyć. Ciągle doszukujesz się w filmie rozrywkowym kontekstu naukowego, który to w sposób logiczny i jedyny dla ciebie akceptowalny wyjaśni z punktu widzenia sceptyka jak powstał mechanizm masowej iluzji. Ok, wmów sobie, że grzyb był na tyle toksyczny, że powodował halucynacje, niedotlenienie i ostatecznie martwicę mózgu co wywoływało paranoję i w efekcie samobójstwa.

Pisałeś jedynie o przeciętności filmu/serialu pod względem logiki i konceptu, a nie z powodu fikcyjności. Usilnie próbowałeś wmówić, że film jest pozbawiony sensu, a każdą moją próbę wyjaśnienia ci jak zapatrują się na takie zjawiska naukowcy traktowałeś jako moje własne teorie i fanaberie, w końcowym efekcie nawet nie próbując ich zrozumieć (bo nie!). Zastanów się, czy właśnie tak powinna być skonstruowana rozmowa? W mojej opinii, nie. Jednak dla ciebie najwyraźniej jest racja twojsza od mojszej i tylko czekasz aż napiszę "Eureka! Masz rację!".

Horror nie jest od straszenia. To znaczne uproszczenie. Horror jest jedynie wskaźnikiem, że w filmie pojawią się zjawiska nadprzyrodzone. Nie odniosłeś się do "Dziecka Rosmery" czyli nigdy nie oglądałeś jednego z największych kultowych horrorów, który jest właśnie o mistyczno-psychologicznych przeżyciach i koncepcie macierzyństwa, śmierci i życia. Wyborów między dobrem a złem, miłością a logiką... i skoro ten film jest wyznacznikiem horroru, to powinieneś się zastanowić nad swoimi słowami, bo są po prostu bzdurne. Pojęcia nie masz czym cechuje się horror i masz jakieś dziecięce przekonanie, że służy do straszenia. Horror może wywoływać dreszcz, obrzydzenie... i wiele skrajnych emocji. Zastanów się co przerażającego jest w "Pamiętnikach wampirów" albo "Teen wolfie"? Co przeraziło cię w "Co robimy w ukryciu?". Czy "Wywiad z wampirem" miał jedynie na celu straszyć i czy to robił, czy może poruszał bardziej egzystencjonalne problemy? A "Królowa potępionych"? "Buffy: postrach wampirów"? "Mroczny anioł"? Z racji, że wszystkie te filmy/seriale noszą miano horroru, to wszystkie cię przerażały? Podskakiwałeś ze strachu? Nie... a wiesz dlaczego? Bo horror nie ma na celu przerażać! On może mieć jedynie mroczne i straszne momenty, które podsycają atmosferę grozy, ale nie muszą być tylko i wyłącznie nacechowane tym, że czekasz, aż się wystraszysz. Takie filmy nastawione jedynie na "Buuu!" są nieambitne, proste. Jeśli szukasz ambitnego horroru nigdy nie będzie on straszył w najprostszym tego słowa znaczeniu. Czasem kontekst grozy perspektywami jest bardziej przerażajacy... jak w przypadku "Dziecka Rosmery" (którego nie oglądałeś, więc nie rozumiesz) o czym powiedziałam.

Jeśli oczekujesz rozmowy, to przestań być pasywnie agresywny. To, że nie potrafisz czegoś zrozumieć/zaakceptować nie wynika z tego, że coś nie ma logiki, a jedynie z twoich ograniczeń spowodowanych lękiem przed nieznanym. Pisałam już o tym, a teraz pisze chyba po raz piąty... i naprawdę nie jest rozmową, gdy oczekujesz, że ktoś będzie powtarzał coś w kółko, do momentu, aż zacznie cię ignorować (wtedy poczujesz, że przeważyłeś argumentacją, co jest nieprawdą) lub dla świętego spokoju ci przytaknie, żebyś przestał powtarzać w kółko to samo w oczekiwaniu na przyjęcie twojego punktu widzenia (co również, nie przysporzy ci poczucia, ze wygrałeś potyczkę na ideologię, bo to wciąż będzie nieprawda).

Na koniec, nigdzie nie pisałam, że coś jest sprawą życia lub śmierci, ani że serial był arcydziełem, którego tylko głupcy nie zrozumieją. Pisałam, ze jest przyjemny, wciągający i miły. Dobrze się go ogląda, a błędy jakie posiada to jedynie detale. To ty usiłujesz udowodnić brak logiki w serialu, niedopatrzenia i naciągnięcia i w ten sposób wykazać, ze film był gorszy niż był, bo ty nie potrafisz w pełni zaakceptować spraw paranormalnych i usilnie próbujesz udowodnić, że wszyscy byli straumatyzowani, co w efekcie doprowadziło do chorób psychicznych, zwid i omamów... Zastanów się po co w ogóle sięgasz po gatunek horror, skoro to czego się najbardziej boisz, to to, że jeszcze w niego uwierzysz... a jak napisałam to tylko rozrywka... przestań dramatyzować...

magdaxd

Nie mam ochoty z tobą dalej dyskutować. Przypisujesz mi rzeczy które sama robisz... To nie jest dyskusja.

Wiem, że zawsze chcesz mieć rację trudno. Mi jest to obojętne. Wyłuszczyłem Ci nieligiczności tego serialu (jest ich wiele), niektóre więcej razy. Ale z reguły tego nie widziałaś.

To tyle.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones