Właśnie skończyłam ostatni odcinek i muszę powiedzieć, że jestem oszołomiona (oczywiście pozytywnie). Zostałam otaku już jakiś czas temu i wiem, że Death Note należy do listy "otaku must watch", ale nie mogę uwierzyć, że naprawdę wcześniej tego nie obejrzałam. Ale może zacznę od początku.
Sam pomysł jest ciekawy i oryginalny. Genialny nastolatek znajduje notatnik śmierci, mamy elementy fantasy (shinigami itp.). Gdy nasz geniusz zaczyna misję oczyszczania świata ze zła, pojawia się dziwaczny detektyw i podejmuje się odnalezienia sprawcy. Dopóki ci dwaj się nie spotkają (do odc 15, jak mnieman?), mamy pokaz kunsztu twórców do tworzenia zagadek i ukazanie naprawdę dwóch wielkich umysłów. W tym etap serii moja sympatia stała po stronie Raito, odcinki były majstersztykiem.
Gdy L dotarł do Raito, zaczyna się niemal komiczne udawanie nastolatka, że nie jest Kirą. Z drugiej strony to także genialna część serii, bo zabijanie stało się jeszcze trudniejsze. Został też pokazany bliżej nasz kochany dziwak L'uś, i tak oto wrogowie utworzyli uroczą parkę. W sumie nie wiedziałam, na kogo stawiać ;)
Niestety, po śmierci L poziom spada. Albo Light, postać w sumie dobra, nie był w stanie go utrzymać, albo spaprali Near i Mello. Nie zgadzam się, że razem mogli przewyższyć L'a. Chociaż koniec nie był taki zły, był po prostu bardzo smutny. W głębi serca miałam nadzieję, że Raito jednak zatriumfuje nad N :(
Fabułę podsumowałam. Oprawa graficzna i muzyczna jest świetna, poza kilkoma uchybieniami, ale i tak stanowi swoisty plus. Postacie - nic dodać, nic ująć, L miażdży, ale Raito też jest spoko. Polubiłam też tego śmiesznego Matsudę i Teru Mikamiego.
Daję 9/10.
Pytania:
W którym odcinku L mówił, że musi jeść słodycze, bo będzie miał niedowagę? Jakoś wyleciało mi z głowy :(