Witam.
Jestem zdumiony jak człowiek mógł wymyślić tak skomplikowany scenariusz, fabułę. Dużo się wymaga od widza myślenia i ci co go krytykują po prostu nie znają się na anime. Jak sądzicie?
j/w co do 90% krytyki.
Co do fabuły to wbrew pozorom jest sporo bardziej skomplikowanych tak wśród filmów jak i wśród anime;)
słuszna uwaga tyle że za trudna fabuła tez nie moze byc bo nie da sie polapac o co chodzi :D
To już kwestia gustu i możliwości kojarzenia faktów i rozumowania w trakcie lub po seansie. Odpowiednio trudna fabuła sprawi, że twoje zainteresowanie nie skończy sie wraz z końcem seansu.
Świetna rzecz tylko ważne by oglądać według kolejności tworzenia no i jest to anime które pokochasz albo znienawidzisz. Choć wydaje mi sie, że wiekszość tych nienawidzących to ludzie którzy nie zauważają całej symboliki, dyskretnych porównań itp;)
owszem jest wiele bardziej skomplikowanych ale poza fabułą ta seria jest obdarzona czyms w rodzaju magii, nie łatwo uzyskać ntaki efekt . Plus masakryczny soundtrack !!!!! Sam pomysł - NOTATNIK śMIERCI !!!! MASAKRA
To jest tylko szczegółowa adaptacja mangi. Prawdziwe oklaski należą się jej autorom.
Nie taka znów szczegółowa ale i tak zgadzam się z tym co napisałaś :) Oklaski dla autorów mangi :)
Gościu po prostu przegląda moje posty i odpisuje obrażając mnie. Nie wiem nawet co odpowiedzieć na takiego wyssanego z palca posta.
O tak. Nie raz musiałem zatrzymać odtwarzanie i chwile pomyśleć co się właściwie stało ;)
zapewne wiele osób tak miało, a wielu to przerosło i wkurzyło :) wykracza poza przeciętne rozumowanie człowieka. Nie ma co, obejrzenie tego było nowym doświadczeniem.
Od niedawna oglądam anime, to dopiero mój trzeci taki serial. Fabuła jest niesamowita, po zakończeniu oglądania długo jeszcze przetrawiałem wątki, strasznie wciągające, zmusza do myślenia.
Tak z tą krytyką się zgodzę, zresztą jak chcę wciągnąć kogoś w to anime opowiadam mu świetną recenzję a na koniec "to anime" i fail, już nie obejrzy. Co do skomplikowania fabuły to się nie zgodzę, przy "Monsterze" jest lekka łatwa i przyjemna.
Z tym fenomenem to bym nie przesadzała, ale pomysł rzeczywiście jest dobry. Raczej nie oglądam anime, a mnie wciągnęło... Fabuła nie wydawała mi się jakoś specjalnie skomplikowana, ale wymagała uwagi. Nie bardzo podoba mi się tylko konstrukcja głównego bohatera, znaczy Lighta. Za bardzo przypomina maszynę, trochę za mało człowieka. Dlatego SPOILER dziękuję twórcom za moment, w którym Light przestaje być na jakiś czas Kirą, wtedy można zobaczyć, jakim był człowiekiem, zanim notatnik go dopadł ;)
Właśnie przez ten wątek wyłączyłam serial na 24 odcinku i na razie go nie tykam. Może kiedyś. Na razie moja wewnętrzna idealistka za bardzo się burzy. Jakoś tak polubiłam tego dobrego Lighta :(
W 25 odcinku ma zginąć L??? Naprawęęęę? <jęczy>
Ja też dobrego Lighta bardziej polubiłam :) Widać, że na Filmwebie seria wzbudziła dyskusje i wątpliwości co do użytkowania Notatnika Śmierci, ale takich rozterek wcale nie miał główny bohater! To dla mnie najsłabsze ogniwo fabuły.
Co do L... Nie chcę spoilerować, naprawdę chcesz wiedzieć?
Już wiem, kiedyś przez przypadek dojrzałam taką dyskusję na Filmwebie :( Tak się tylko upewniałam.
Jak dla mnie to tragedia. Najciekawsze było w tym serialu (moim zdaniem) właśnie to, jak obaj ze sobą walczyli (intelektualnie). Nie miałam takich problemów, że musiałam zatrzymywać odcinki, co najwyżej po to, żeby się pośmiać. Pamiętam, że najbardziej rozbawił mnie odcinek bezpośrednio po tym, w którym złapali Misę. Początkowo nie łapałam, co Light kombinuje - przecież chyba się nie podda? - ale jak już się odcinek się skończył, to dobre kilka minut się śmiałam, aż się mama zdziwiła. No i słowa L na końcu - bezcenne :D
A teraz to wszystko ma zniknąć :(
Faktycznie, w jakiś sposób serial się dla mnie skończył w tym 26 odcinku, bo L był dla mnie najciekawszą postacią. Ale następne odcinki też dobrze się ogląda, chociaż przyznam, że interesowało mnie głównie to, jak skończy Light (i miałam nadzieję, że źle). Jak obejrzałaś już ponad 20 odcinków, to myślę, że warto dokończyć :)
Może kiedyś... Na razie biorę się za powtórzenie tych 24 :) I czekam, aż wewnętrzna idealistka zgodzi się pójść na kompromis.
Wątek wygląda spokojnie, wchodzę czytam opinię użytkowników a Ty wyjeżdżasz mi z takim czymś... To się nie godzi, a z tego co wiem, gdzieś jest taka opcja jak [spojler]. Może warto czasami jej użyć? W ten sposób nie będziesz psuć zabawy innym.
No i w końcu oglądnęłam. Musiałam obniżyć ocenę o jeden stopień, do 'tylko' 7/10 :/ Near okazał się nie taki zły, choć rozumiem, czemu tak wiele osób na niego narzeka. Jak dla mnie był OK, choć L nie dorastał do pięt. No i jakaś moja cząstka stale widziała w nim tylko postać, którą wciśnięto na miejsce L... Za to Mello wyglądał zupełnie jak dziewczyna :/
Zakończenie mega niesatysfakjonujące :/
[SPOILER] Też do końca nie rozumiem tego zabiegu- skoro nowe postacie i tak służą tylko zastąpieniu L, to po co było go uśmiercać? Near i Mello ani nie wzbudzali mojej niechęci ani sympatii. Koniec Lighta był dla mnie w miarę satysfakcjonujący, ale osobą, która do niego doprowadziła powinien być L.
Wady scenariusza. Autorzy tak się zapędzili, że jedynie śmiercią L dało się z tego jakoś wykaraskać. Bywa jak fabułę buduje się na zasadzie przewidywania kroku poprzednika aż do granic absurdu.
Też tak uważam, że to L powinien pokonać Kirę, bo w końcu tak długo deptał mu po piętach.. ;p
Ten serial jest po prostu niesamowity. Wszystko jest w nim perfekcyjne. Począwszy od genialnej fabuły, po świetnie podłożony głos w wersji japońskiej i namalowaną kreskę, kończąc na muzyce, oddającą w 100% klimat serialu.
Mocno zadziwił mnie odcinek 7 i 8. Przez praktycznie całe odcinki widzimy rozmowę Lighta z żoną zmarłego agenta FBI. Kiedy wydawałoby się zanosi się na krótką i denną rozmowę, tymczasem przeradza się ona w ciekawą rozgrywkę, której nie chce się końca, gdyż jest tak emocjonująca.
Jednak mimo wszystko myślę, że najciekawszą rzeczą w tym serialu są pojedynki psychologiczne L i Lighta. Całe ich ukazanie jest lepsze niż te w Sherlocku Holmes, kiedy to genialny detektyw pojedynkuje się Profesorem Moriartym. W Notatniku Śmierci wcielasz się obydwóch głównych bohaterów. Trudno ci zdecydować, którego zwycięstwa pożądasz, natomiast w Sherlocku wiadomo za kim wszyscy "stoją".
Jeśli chodzi o głównych bohaterów, to myślę, że są oni jednymi z najlepszych postaci występujących w filmowej historii. L, którego nie da się nie lubić to jak dla mnie najlepiej wykreowana postać. Spodobało mi się to, że do końca został owiany tajemnicą. Lighta można zaliczyć pod tego złego, jednak nie do końca tak jest. Z początku jego poglądy są raczej dobre, ale z czasem ogarnia go mroczna strona, przez co staje się tym złym.
Obejrzałem serial stosunkowo niedawno, jednak nie powstrzymuje mnie to od powtórnego obejrzenia Notatnika Śmierci. Mam cichą nadzieję, że amerykańska ekranizacja będzie równie dobra co serial, ale znając życie tak nie będzie.
Polecam wszystkim obejrzenie w całości Notatnika Śmierci, gdyż jest on niesamowitym widowiskiem, którego nie powinno się omijać.
Faktycznie, rozgrywka między tymi postaciami jest wciągająca i z pewnością ciekawsza niż w wielu znanych filmach i serialach. Nie do końca się jednak zgadzam, że widz kibicuje obu bohaterom. Raczej każdy ma tu swojego faworyta. Ja na przykład Lighta nie lubiłam od samego początku i w żadnym momencie mu nie kibicowałam (no chyba tylko, żeby mu pamięć nie wróciła)... ;)
Nie pisałem nic o kibicowaniu obu bohaterom. Napisałem: "Trudno ci zdecydować, którego zwycięstwa pożądasz" i jeszcze wcześniej rzekłem: "W Notatniku Śmierci wcielasz się w obydwóch głównych bohaterów". Chodziło tu raczej o to, że przez cały serial zastanawiasz się, który z bohaterów bardziej ci odpowiada i którego bohatera chciałbyś ujrzeć jako zwycięskiego. Stojąc przed tym wyborem musisz się wczuć w L i Lighta, aby w końcu zadecydować za kim jesteś.
Jak widzisz nie było tu mowy o żadnym kibicowaniu obu bohaterom.
Ok, o kibicowaniu nie było mowy, ale Twoje stwierdzenia zakładają, że widz zastanawia się, czyjego zwycięstwa by chciał, a zatem za którym bohaterem ma stanąć. I właśnie z tym się nie zgadzam, tylko tyle. Kilka osób, które znam i to oglądały również nie miały takich rozterek- nie zastanawiały się dłużej niż kilka odcinków, na pewno nie przez cały serial... Trochę trudno wczuć się w Lighta, jak dla mnie bardziej przypomina on robota niż człowieka (z wyjątkiem naprawdę niewielu odcinków).
"Mocno zadziwił mnie odcinek 7 i 8. Przez praktycznie całe odcinki widzimy rozmowę Lighta z żoną zmarłego agenta FBI. Kiedy wydawałoby się zanosi się na krótką i denną rozmowę, tymczasem przeradza się ona w ciekawą rozgrywkę, której nie chce się końca, gdyż jest tak emocjonująca."
Jak dla mnie ta kobieta wyszła na kompletną idiotkę. W czasie gdy szaleje Kira, a przed tobą pojawia się chłopak, który przez większość odcinka nudzi Cię o twoje dane osobowe, tylko kretyn mu je podaje.
Tak jest w wielu innych sytuacjach. Niby mają być takie wielce skomplikowane, a są po prostu dziwne i przegięte, po których ma się wrażenie, że to nie powinno przejść, a udało się tylko dzięki szczęściu i zbiegowi okoliczności, a nie inteligencji Raito.
Poza tym chwilami w pierwszych 24 odcinkach miałem wrażenie, że L jest prawie pewien tego, że Raito to Kira, tylko czeka na nie wiadomo co zamiast postarać się zastawić na niego pułapkę. Chyba autorzy też doszli do takiego wniosku, bo inaczej nie pozbyli by się L tak ni z tego ni z owego zanim to stało się zbyt widoczne i irytujące.