Byłem ciekaw serialu, bo książka mnie zachwyciła. Z wielu względów. Gdy czytałem książkę, która w mojej opinii jest arcydziełem, byłem w szoku, że człowiek w 1933 roku (bo wydaje mi się, że w tym roku ta książka powstała), był w stanie coś takiego wymyśleć. Był wizjonerem, ale nieistotne. Byłem ciekaw serialu. Przeczytałem jedną recenzję, nie zachęciła, ponoć za dużo bezsensownego seksu, przeczytałem drugą i z obawą zacząłem oglądać serial. I... według mnie serial zachwycający, jednak konieczna jest znajomość książki, żeby zrozumieć pewne epizody, np. dlaczego matką "dzikusa" była nieakceptowana w społeczności "dzikich" (szczególnie przez pewną grupę). Uważam, że serial znakomicie oddaje sens książki. Zastanawiam się, czy osoba, która pisała recenzję, którą czytałem i zarzuciła, że w serialu jest za dużo seksu, za mało buntu, w ogóle czytała książkę. Ten seks miał tam bardzo konkretne zadanie (i nie tylko seks, soma też). Jeśli recenzencki czytali książkę, to może zrozumieli ją zupełnie inaczej niż ja. Dla mnie serial znakomity, ale bazą jest książka. To oczywiście moje zdanie, nie trzeba się zgadzać...