W całym serialu są dobre dwie rzeczy: nawiązanie do obcego 1 w ujęciu technologii i klimatu. Wszystko. Odcinek odchodzi od bandy dzieci rodem z Piotrusia Pana. I idziemy w sito fabularne. Plot jest taki: robak dla zmyłki idzie do szczura, aby drugi mógł otworzyć słoik, w którym się znajdują. Jest on gorzej zabezpieczony, niż kiszone ogórki w Selgrosie. Robak pluje do termosu. Z termosu pije chłopak, którego wciągnęli na statek chyba w ramach programu dla wykluczonych. Aaron z trzeciej części Obcego to przy nim prawdziwy Newton. Chłopak pije, bo zjadł ostrą potrawę. Wszystko to powoduje, że drugi słoik z potworem okiem zostaje stłuczony. Oko się wydostaje. Kurtyna. O tym, że ktoś bez monitorowania wychodzi kiedy chce z kabiny kriogenicznej i nigdzie nie ma o tym wzmianki, czy dzwoni sobie ze statku do prezesa konkurencyjnego korporacji już nie wspomnę. PS: dodam do tego jeszcze ksenomorfa zagubionego niczym pies w labiryncie, który na widok człowieka nie wie czy ma się łasić czy gryźć.
Jeszcze baba biolog pewnie z nudów jakiegoś 400-tnego dnia dokarmiania robaków grzebie w słoiku z nimi ręką odzianą w rękawiczkę do macania bułek z lidla a drugą wpierdala kanapki. Oczywiście najgroźniejsze potwory galaktyki muszą być umieszczone w słoikach, które i w pokoju 3 latka za długo by nie wytrzymały. Typ lekarz, creepy Teng oraz nasz hiroł Morrow dziarsko sobie palą blisko 70-letnie papierosy chyba, że serial zataił, że poza szukaniem najgroźniejszych form życia na statku mieli też fabryczkę fajek. Już nie tylko obce jaja nic nie muszą jeść ale ośmiorniczka, roślina mięsożerna oraz mucha chyba też. Tylko robaki muszą wpierdalać myszy od czasu do czasu.
A narzekal, że w Prometeuszu załoga to debile....a tu kroimy sobie obcych o tak bez zabezpieczenia. Ja się zastanawiam jak oni złapali wszystkie te okazy jakieś straty w załodze mieli bo mówili o tym w 1 odcinku.
Każde jakby z innej planety, każde pasożyt albo mięsożerca. Żadnych nieszkodliwych form życia, wybrali tylko te, co najbardziej efektownie uśmiercają i mogą stanowić największe zagrożenie... Jak je złapali będąc bandą intelektualnie upośledzonych niedołęg faktycznie trudno zgadnąć. To byłby bardzo ciekawy odcinek, gdyby próbowali to pokazać. :D ;)
Z siatką na motyle je po polach ganiali xD albo przy każdej planecie jeden się poświęcał, kładł na glebę, a reszta czekała w krzakach i zbierała potem to co go oblezie xD
"nawiązanie do obcego 1 w ujęciu technologii i klimatu" - taaaaa... przyszła kapitan mówi to komputera "matki" swoim głosem sugerując interfejs głosowy (który tłumaczy co jest mówione komputerowi) że jest nowym kapitanem a potem wszystko dalej pisze na klawiaturze... logika zachowana
Uważam, że technologia i klimat jedynki się przewija. Mamy klawisze numeryczne na komputerach, system operacyjny typu BASIC. Na statku zarówno maszynownia, jak i kwatery są podobne do tych z "jedynki", jest "matka" i jej pomieszczenie sterownicze jak zauważyłeś. Na wejściu często mamy muzykę tematyczną podobną do tej z Nostromo. Ale to wszystko. Zauważ, że o logice nie wspomniałem, bo jej tu nie ma za grosz. Dziury w fabule większe niż w sicie, co też opisałem.
akurat to, że załoga to debile poza cyborgiem to jest spójne logicznie ponieważ protokółów mówił, że ładunek był cenniejszy niż załoga. To znaczmy że nie wybrali na tę misę najlepszych z najlepszych tylko takich, którzy mieli dostarczyć ładunek bez zadawania pytań.
Cyborg vel ochroniarz (kogo i co ochraniał nie idzie zgadnąć, bo jak przyszło co do czego z miejsca dał ciała) też kretyn i do tego tchórz (akcja z panią "vice" i schronem "Matki". A przecież nosił przy sobie (a nawet w sobie) narzędzie którego nie powstydziłby się sam John Rambo i którego użył na ludziach. Jedyny całkowicie odpowiedzialny za katastrofę statku i poprzedzającą ją utratę kontroli nad ładunkiem i rozgardiasz na pokładzie, oraz niepotrzebne śmierci. Owszem "łańcuchowy piesek" Yutani powtarzał te formułki o ważności "cargo" i nic z tego nie wynikło. Nie podjął żadnych działań w celu zażegnania kryzysu i schwytania uwolnionego xenomorpha, chociaż miał po temu potrzebne środki: broń (także ogłuszającą) przeszkoloną (ponoć) załogę (jak oni uzyskani te śmiercionośne gatunki z ich naturalnych środowisk, skoro w dobrze znanym sobie habitacie potykają się o własne nogi? :P), ba cały statek naszpikowny był kamerami i elektroniką i można było poprowadzić akcję odizolowania potwora (rownież zdalną akcję). Zamiast tego poszukuje dywersanta, którym okazuje się losowy typ, który w następnej scenie ginie. Zresztą większość załogi składa się z takich przypadkowych indywiduuów wprowadzonych po to, by spektakularnie zginąć. Na pokładzie "Nostromo" mieliśmy czas by poznać, a może i polubić załogę (no może oprócz Asha ;)) - wolna ekspozycja i prowadzenie akcji, było jak analityczna wiwisekcja postaw i charakterów. W tym odcinku serialu wszyscy są obojętni (poza może mechanikiem pokładowym, który jako jedyny wie co czyni, ale jego działania są cały czas sabotowane, a wsparcia od ochroniarza się nie doczekał. Niektórym się wydaje, że jak dużo biegają i krzyczą, a akcja gęsto jest naszpikowana jumpscarami to musi to być (dobry) horror. Słowem odcinek jak i cały serial słaby. 4-ty najlepszy do tej pory epizod okazał się być wypadkiem przy pracy.