Dyskusja o finale sezonu, ja swoje wrażenia dorzucę później, ale powiem krótko - wow.
Hanna nie jest bezpieczna a juz na pewno nie bylaby bezpieczna po tym jakby June uciekla i byla oficjalnie scigana w Gilead... przeciez od razu uzyli byc Hanny jako przynety i haka na JUne.
Ucieczka do Kanady byłaby nielogiczna. Od początku widzimy, że stamtąd nie da się wiele zdziałać. June uratowała młodszą córkę, a teraz zamierza walczyć, żeby wydostać z G. starszą. Postąpiła rozsądnie i sprytnie. Wiatr przemian zaczął już wiać na dobre.
finał sezonu II jest dokładnie taki jak cały II sezon czyli idiotyczny. zachowanie June staje się po prostu staje się śmieszne i wzbudza niechęć do głównej bohaterki, która z odcinka na odcinek udowadnia że jest coraz większą debilką (i ta jej śmieszno - groźna mina na końcu, jprdl...). Nie wiem co scenarzyści teraz wymyślą w sezonie III ale na pewno będzie to jeszcze większe gówno...albo dobra komedia.
Finał jest idiotyczny, co bardziej wymagający widzowie nie zostawiają na nim suchej nitki, ale całego sezonu tak bym nie określił.
Od momentu ataku Emily na ciotkę Lidię nie mogłam wysiedzieć. Nosiło mnie strasznie. Miałam nadzieję, że June też ucieknie. Chciałam i dla niej już teraz dobrego zakończenia. Czuję rozczarowanie. Ale ciesze się, że będzie 3 sezon. Serena została ukarana. Szkoda, że tak późno zrozumiała swoje błędy. Żaden film ani serial od dawna nie budził we mnie takich silnych emocji. Było trochę wpadek i rozwlekania. Spokojnie mogło być 10 odcinków. Ale może dzięki temu tak dobrze twórcy zabawili się z widzem w kotka i myszkę. Mało który film czy serial potrafił tak dobrze zagrać na emocjach i zaskakiwać. Zawsze gdy myślałam, że wiem co będzie okazywało się, że źle myślałam. Wiele razy scenarzyści mnie zaskoczyli. Mam nadzieję, że będzie tylko 3 sezon. Mimo, że historia fajna, to zaczyna sie wyczerpywać.
Czy tylko mi zgrzyta, że June oddala dziecko karmione cyckiem w podróż o bliżej nieokreślonej długości? Sama czekała na ratunek miesiącami w redakcji. Przecież to dziecko za trzy godziny będzie wyć z głodu
a tak bardzo "walczyła" o dziecko - zabrała je Serena'ie, z domu gdzie niczego by dziecku nie zabrakło, od przybranej matki, która naprawdę kochała to dziecko i oddała 2-3 miesięcznego malucha uciekającej lesbijce, która nie ma laktacji i nie ma żadnego jedzenia dla dziecka....June naprawdę zasługuje na to żeby ją wziąć na powróz i powiesić na murze...
Brak pokarmu dla małej też mnie zastanawia, zapewne trzeba będzie to wrzucić do worka z innymi logicznymi błędami, ale przedstawianie domu Waterfordów w samych superlatywach jest nie na miejscu. Miałaby zawsze jedzenie i dach nad głową w zamian za pranie mózgu od małego i wydanie za mąż w wieku 15 lat. Byłaby wychowywana jak krowa na sprzedaż, która ma być posłuszna panu. No faktycznie super perspektywa. Holly na pewno nie umrze z głodu, na bank pominą tę kwestię w trzecim sezonie, bo sami o takim małym szczególe zapomnieli, jak i o paru innych.
"w zamian za pranie mózgu" :) wszędzie jest "pranie mózgu" - nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ale ty i ja też byliśmy i jesteśmy poddani praniu mózgu, tylko z pozycji przeciwnych do tych w serialu. "wydanie za mąż w wieku 15 lat" jej córka jako córka komendanta byłaby elitą, może by ją wydali w wieku 15 lat a może nie.... nie zmienia to jednak faktu że żyłaby lepiej niż 99% społeczeństwa... a tak na marginesie to naszą Królową Jadwigę (a właściwie króla Jadwigę) wydano za mąż za Jagiełłę jak miała 13 lat....
Jeśli chodzi o religię, to owszem, dzieci w Polsce w większości przechodzą pranie mózgu, ale możemy potem sobie wybrać, czy dalej chcemy w to wierzyć, czy jednak zacząć myśleć. Czasami jest ciężko ze względu na przekonania rodziny, ale nikt za to nie wiesza na murze, w Opowieściach Podręcznej sytuację mamy całkiem inną. Holly nie miałaby żadnego wyboru i nie daj panie, żeby jej się kiedyś zdarzyło nad czymś głębiej pomyśleć i zastanowić, bo Fred by ją z miejsca ukarał. Wybacz, ale naprawdę nie rozumiem, jak możesz uważać, że zostanie w Gilead byłoby dla niej lepsze od ucieczki z Emily do bezpiecznego kraju. Pomijając brak pokarmu, ale tutaj jestem pewna, że to niedopatrzenie twórców i albo to na szybko wyjaśnią w kolejnym sezonie, albo i nie.
Królowa Jadwiga żyła w XIV wieku i jakby na to nie patrzeć, wtedy było to na porządku dziennym. Można dyskutować, czy było dobre, ale było standardem. My mówimy jednak o XXI wieku i wydaje mi się, że jest to znacząca różnica. To tak, jakby powiedzieć, że w krajach muzułmańskich dobrze się dzieje, bo kobiety nie mają prawa głosu, są gwałcone, wydawane bardzo młodo za mąż i to jest w porządku. W zasadzie takie jest odniesienie. Kanada, w której zalegalizowane są nawet małżeństwa homoseksualne, a zaraz obok Gilead, w którym cię powieszą, gdy nie będziesz wierzyć w ich boga. June postąpiła bardzo dobrze pozwalając Holly uciec z Emily, dziewczynka nie miałaby normalnego życia w tym kraju.
wskazuje ta fakty, żeby dziecko miało tę iluzję prawado "wyboru" o którym piszesz , musi w pierwszej kolejności przeżyć... na chu...steczkę ci prawo wyboru jak wątpliwe jest czy przeżyjesz....June już prawie uciekła, już siedziała w samolocie który startował....i co? i pilota zaje..ali :D
Idąc tym tropem, to może lepiej, aby wszystkie kobiety porzuciły nadzieję i myśli o ucieczce, niech siedzą cicho i cieszą się z tego, co mają. Na tę chwilę możemy tylko spekulować, czy Emily i Nicole uda się uciec, ale zakładam, że to już zamknięty wątek. To znaczy, że dotrą bezpiecznie do Kanady i to by było na tyle, ale to tylko moje przypuszczenia. Jeśli jednak ucieczka by nie wyszła, to lepiej dla nich, aby zginęły po drodze zamiast wrócić do Gileadu, jakkolwiek potwornie to nie brzmi. Teraz niektórzy ludzie płaczą i narzekają na nielogiczną końcówkę, więc nie wyobrażam sobie, jak twórcy mieliby logicznie pociągnąć wątek, gdyby Emily i Nicole znów zostały zaciągnięte do Gileadu. Emily to już by się na 100% zabiła, bo wiedzieliśmy w jakim stanie psychicznym była w kolonii i w domu Komendanta Lawrence, co do June też nie miałabym większych nadziei. Przecież ona byłaby druga w kolejce, gdyby zobaczyła, że może stawać na rzęsach, a swoim dzieciom i tak nie pomoże, poza tym przechodziła już jedno poważniejsze załamanie. Poważnie, jeśli teraz serial ma dziury w logice, to w razie nieudanej ucieczki twórcy musieliby chyba uśmiercić Emily i June, aby miało to jakiś sens, bo nie dałoby się z tych dwóch kobiet zrobić na powrót silnych i walecznych, psychika też ma jakieś granice, a one zdaje się, że są już na jej wyczerpaniu.
Właśnie to, że podałeś za przykład Jadwigę, która wyszła za mąż w wieku 13 lat, gdy my piszemy o XXI wieku, w którym 15 lat to o wiele za mało na tego typu rzeczy. Ciężko porównywać taką różnicę i w zasadzie ciężko stwierdzić, o co ci chodziło.
A w wiatraku robi się mąkę, z której robi się pierniki, zawsze rozwalało mnie te powiedzenie :v
byc moze zobaczmy w trzecim sezonie jak sie bedzie czulo to dziecko i czy rozwiaza jakos kwestie pokarmu.
Myślę, że Emily i Holly/Nicole szybko dotrą do Kanady i dziecko po prostu zacznie być karmione butelką.
Musiałoby się to stać w trzy godziny. Inaczej dzieciaka usłyszą nawet spod ziemi...
Kuzwa, to co, wycie z głodu jest gorsze niż zaprzepaszczenie szansy na ucieczkę i dorastanie w normalnym kraju? Jak czytam takie komentarze "mamusiek" albo specjalistów to nie dziwie się głupocie ludzkiej.
Dla mnie od połowy sezonu wątek Emily był jakiś taki od czapy i nie do końca był chyba pomysł co z nią zrobić. Fajnie by było jakby okazało się wcześniej lub były jakieś aluzje, że ten jej komendant pomaga zniszczyć Gilead. Teraz kompletnie nie wiadomo co to za postać.
Zastanawia mnie, co będzie w domu Waterfordów, skoro Nick jawnie pokazał, że nie zamierza się słuchać już komendanta. Jak to wszystko zostanie wytłumaczone radzie. Przecież Fred jest wysoko postawionym komendantem i trzeba mieć jakieś konkretne dowody, żeby postawili mu jakieś zarzuty. Kto uwierzy kierowcy, żonie komendanta i podręcznej.
W 3 sezonie pewnie będzie powiedziane, że Emily zaciukała ciotkę Lidię, podpaliła dom i porwała dziecko. Mogą niby powiedzieć, że jest obłąkana itd. Jak na ten moment wiemy tylko, że June chce odzyskać Hannah, żeby to się udało musi albo doprowadzić do rozpadu Gilead'u albo dogadać się jakoś z Fredem lub kimś równie wysoko postawionym, może komendantem Emily.
Według mnie i tak powstało już dużo nieścisłości fabularnych.
Jest jedna rzecz, która mnie wkurza w tym sezonie. Stał się strasznie poważny, patetyczny itd. Pierwszy sezon również był ciężki, ale był przełamany tymi przemyśleniami June. Mogliśmy wejść jej do głowy, posłuchać jej przekleństw. To było takie rozluźniające trochę. Do tego muzyka, znane kawałki, które były pewnego rodzaju kontrastem do wydarzeń z odcinka, brzmiało to jak głos rebelii.
Absurdalny finał był tylko zwieńczeniem całego beznadziejnego sezonu.
Pierwszy sezon opierający się na gotowym materiale i pomocy Atwood wyszedł perfekcyjnie. Doskonale nakreślona antyutopia przekonywała widza. Kilka krótkich retrospekcji pokazywało, jak system powstawał. Było ich akurat tyle, ile było potrzebne, by dać naszej wyobraźni punkt wyjścia do przemyśleń i uzupełnienia luk w sposób wiarygodny. Retrospekcje z sezonu drugiego starły te dobre wrażenia, a sposób przejęcia władzy przez mniejszość budzi niesmak.
Kolejny mój zarzut dotyczy działania systemu. W pierwszym sezonie był bezwzględny, a im niżej ktoś był na drabinie społecznej, tym mniej musiał przeskrobać, by ponieść surowe konsekwencje. Dla odmiany w drugim sezonie mieliśmy cała masę odstępstw od normy, łamania zasad, a konsekwencji nikt nie wyciągał. Przypomnijcie sobie np. w jaki sposób postrzegaliście Gilead w pierwszym sezonie i odpowiedzcie sobie na pytanie, co by się wtedy stało z June, po nieudanej ucieczce.
Bardzo często brakowało też logiki i konsekwencji w działaniu. Poziom zwrotów akcji przypomina mi "Modę na sukces", z tą różnicą, że wersji ekstremalnie nudnej (materiał na 15 minut rozciągnięty do 50 minut).
Finał... Cóż, wchodzi cała masa żon i chcą pozwolenia na czytanie biblii. Karę ponosi tylko Serena, która złamała tabu i odważyła się przeczytać fragment. Pozornie wszystko wydaje się ok. Ale to tylko pozory, bo w rzeczywistości zagrożeniem nie było czytanie, a sam fakt organizowania się kobiet i wywieranie nacisku na władzę. W systemie totalitarnym za jaki uchodzi Gilead, przede wszystkim na to zwrócono by uwagę, kobiety surowo ukarano i podjęto środki zaradcze, by uniknąć takich sytuacji w przyszłości.
Natomiast jeśli chodzi o pozostanie June, to krytykował nie będę. Był to wprawdzie pozbawiony sensu daremny gest (bo bez atutu w postaci dziecka na June powinien czekać tylko stryczek), ale faktycznie ślepa wiara, że jakoś uda się jej wydostać starszą córkę, mogła skłonić ją do porzucenia tej młodszej.
Podsumowując, pierwszy sezon oceniam na 10 gwiazdek, drugi na dwie. Przed nami trzeci sezon, który najprawdopodobniej pogrąży w nicości cały mit budowany wokół tego serialu. Oczywiście jak w każdym słabym serialu, da się wyprostować i wyjaśnić wszystko. Również zniknięcie dziecka, napisy na ścianach, usiłowanie zabójstwa cioteczki Lydii (psor będzie musiał się jakoś wymigać ze zniknięcia morderczyni), grożenie bronią Nicka. Ciekawy też jestem, jak zorganizują wyjazd Emily z dzieckiem z kraju...
-przeciez June byla w ciazy wiec nie mogli jej ukarac powiesic ciezarnej bo to by bylo jeszcze gorsze odstepstwo od zasad.
- podczas ciazy june zdarzyl sie ten wybuch gdzie podrecznych zostalo drastycznie malo wiec sciagneli nawet te z kolonii a karnie June ktora sie psychicznie zlamaly byloby juz bez sensu
- juz w pierwszym sezonie widzielismy jak potajemnie komendaci lamia zasady narzucone prze Gilead to zadna nowosc, dokad zabral June Fred? przypomnij sobie
- zgadzam sie jednak ze ten sezon jest duzo slabszy niz poprzedni bo nie mial logicznej fabuly a opieral sie na pokazywaniu coraz to bardziej wyrafinowanych metod dreczenia kobiet.
-dla mnie najwieksza zagadka jest nagla przemiana Freda, wydawal sie bardziej ludzki niz Serena i zmeczony Gileadem a nagle zmienil sie w zupelnie innego czlowieka...
- akcja z zonami faktycznie dziwna, dziwne ze kare dostala tylko Serena ale w sumie to FRed o tym zdecydowal, moze inni komendanci sa bardziej laskawi
Kiedy Fred się wydawał bardziej ludzki? Jakoś nigdy nie odniosłam takiego wrażenia :D A co do akcji z żonami, Serena została ukarana w ten sposób, bo tylko ona publicznie coś przeczytała, reszta żon stała i patrzyła, tyle. Gdyby Serena nie sięgnęła po Biblię, to skończyłoby się na awanturze, albo na zlaniu pasem, a tak to Fred chcąc nie chcąc (ale moim zdaniem chcąc) musiał pozwolić na ukaranie jej w taki sposób, żeby sam mógł zachować twarz.
Ja nie zakumalam paru rzeczy z finału:
- June karmi dziecko, nagle słyszy za oknem syreny, widzi pożar, ogromny rejwach na ulicy. Marta ja wyprowadza. Ona kryje się się w kzakach, generalnie wieje grozą (zamieszki?).A komendant długo głuchy i slepy na to wszystko? Ocknął się tak po czasie?
A Serena? Siedzi sobie beztrosko w szklarni? Nic nie widziała czy nie słyszała wcześniej?
- skąd nagle ta zmasowana współpraca różnych mart? Tak jakby tworzyły one zorganizowany ruch oporu. Nic wcześniej nie było? zadnej wzmianki, sladu, podejrzenia? I jak one mogły tego dokonać? "Nasza" marta zapierniczała ostro i w kółko w domu. Nawet po zakupy posyłano podręczne, a nie marty. Gdzie one moły sie wymieniać informacjami? a ta ucieczka byla naprawdę doskonale zorganizowana, marty działały jak w sztafecie.
- Nick ujawnil nagle swoje oblicze przed Fredem. Jeśli nie uciekłby razem z June, raczej nie ma juz szans na przeżycie.
Gdyby zachować logikę powieści, to nikt tam nie ma szansy na przeżycie. June musi zostać, według logiki książki, stracona. Wyłupienie oka to za mało. Ukamienowanie to minimum. Innego scenariusza nie ma. Fred stracony albo okaleczony za utratę dziecka i kolejną ucieczkę niewolnicy. Nick stracony. Marta stracona. Może Serenie by się udało, ale jeśli Fred zostałby zabity przez władzę, to los wdowy po zdrajcy nie mógłby być różowy.
Niestety pozbawiony sensu finał bardzo dużo zniszczył. Obawiam się, że ciężko będzie to naprawić i ciężko będzie przekonać widza do kolejnych zwrotów akcji. Najgorszą rzeczą jaką mogą zrobić scenarzyści, to pozostawić przy życiu wszystkich, przez to groza Gileadu opisana w książce, w serialu stanie się swoją własną parodią.
Scenarzyści będą się gimnastykować, jak przekonać widza do tego, że June nie zostaje zabita. Ale na pewno nic w tym temacie nie może być przekonujące. Straszliwie zmarnowano potencjał tej historii. Szkoda.
wszystko sie zmienilo w tym sezonie. podrecznych zostalo tak malo ze beda musialy sie naprawde postarac zeby je stracili, a o wycieczce JUne nikt sie nawet nie dowie. Gdyby wladza Gilead wiedziala co sie wyprawia u Waterfordow to pewnie wszyscy by zostali straceni, ale wszystko zostaje miedzy nimi bo kazdy ma cos na kazdego.
znowu nie zajarzyles. wszystko pojdzie na EMily. EMily porwala dziecko. nikt nie bedzie wiedzial ze June miala zamiar z nim uciec, to bedzie tajemnica a znikniecie dziecka zostanie wytlumaczone porwaniem przez EMILY.
juz w pierwszym sezonie bylo pokazane ze SErena i Fred musza sie obawiac Nicka i przy nim zachowywac bo on jest Okiem i moze na nich doniesc, dla mnie nie bylo zaskoczeniem, Fred mia wladze nad Nickiem tylko pozornie, wszystkie te uprzejmosci to tylko gra pozorow.
Faktycznie nie widzielismy wczesniej pracy ruchu oporu ale to ze czegos nie widzielismy to nie znaczy ze tego nie ma. najprawdopodbniej dowiemy sie wiecej na ten temat w trzecim seoznie a to byl przedsmak.
Oczywiste, że nie zawsze scenarzyści nam pokaża wszystko kawę na ławę, ale jednak w tym przypadku wyszło im niewiarygodnie. Niestety "nasza" marta w ogóle nie sprawiała wrażenia bardziej uświadomionej.
komenatarze na temat zakonczenia tego sezonu i ogolnie calego drugiego sezonu sa dla mnie dowodem ze jak ludziom czegos sie jak kawe na lawe nie wylozy to nie zrozumieja i beda sie czepiac. owszem ten sezon byl slabszy od poprzedniego ale jak czytam te opinie to widze ze ludzie po prostu wielu rzeczy nie rozumieja i zwlaja na tworcow zamiast ruszyc mozgownica.
Jak coś jest dobre, to przymykamy oczy na pewne niedociągnięcia, a tu od pierwszych odcinków coś nie szło dobrze i mam tu na myśli spójną fabułę dla całego sezonu.
Wybacz, Lunasol, ale Twoje komentarze są najbardziej irracjonalne, spośród tych, które tu czytam. Niezwykle płytko, powierzchownie i infantylnie odczytujesz rzeczywistość opisaną w książce. A bronisz czegoś, czego nikt logicznie myślący, obronić nie jest w stanie i nawet nie próbuje.
Tak moje komenatrze sa dla Ciebie najbardziej irracjonalne bo w zaden sposob nie mozesz zbic moich argumnetow. Zagielam Cie we wszystkich Twoich komentarzach dotyczacych tego sezonu. NIe win mnie za to ze tak niewiele z tego rozumiesz. Widac to nie serial dla Ciebie. Dodatkowo Ty nie oceniasz obiektywnie serialu, a jedynie oceniasz go przez pryzmat swojej nienawisci do June.
Też mnie zadziwiła ta sztafeta Mart:) jakim cudem nagle stały się tak doskonale i co do minuty zorganizowane. I ratowały tylko June z dzieckiem... A np. już innych podręcznych nie. Może to robota Nicka?