PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=690404}
8,0 30 879
ocen
8,0 10 1 30879
Outlander
powrót do forum serialu Outlander

Kontynuując naszą świecką cotygodniową tradycję zakładam nowy temat dla odcinka "Faith".

Jak sami możecie zobaczyć, po tym odcinku podniosłam ocenę do 9 gwiazdek dla całości. Jednak sam odcinek oceniam na 10/10.

Uwierzcie mi, dużo się seriali naoglądałam, od Breaking Bad przez Synów Anarchii, Supernaturals, przez Zakazane Imperium, Fargo, The Wire do Olive Kitteridge. Dodatkowo mam dużą nietolerancję "melodramatu" i każdą fałszywie zagraną nutę wyszydzam z daleka.

Tutaj nie znalazłam nic do czego mogłabym się przyczepić, no może poza furtką małej, "brzydkiej" Brianny ;)
Całość trzymała mnie na granicy płaczu (no bo przecież ja na filmach nie ryczę ;) już od gotyckiego sklepienia nad upoconym monsieur Forez walczącym z krwotokiem, aż do fikuśnej firanki udrapowanej na głowie Clair, która to firanka i tak nie była w stanie "zepsuć" uczucia niepowetowanej straty.

Może to i banał, lecz każdy człowiek spotyka się ze śmiercią i bólem samotnie. Wszyscy dookoła, pomimo tego, że starają się pomóc i współczują, nie są w stanie przebić się przez tą barierę i dzielić czyjegoś fizycznego / psychicznego cierpienia.
Jeżeli poszkodowanemu uda się przeżyć, to jedynie osoba, która ma podobne doświadczenie, może w pełni go zrozumieć, bo pomóc może każdy.

Życie ( w XVIII wieku ) było równie okrutne dla Clair, co wcześniej dla Jamiego. Jednak dla obojga najgorszą rzeczą, było nie to co dotknęło ich bezpośrednio, lecz śmierć dziecka.
To doświadczenie było rewolucyjne.
Oboje stanęli na wspólnym poziomie, rezygnując z egoistycznych interesów. Dla Jamiego oznaczało to dorosłe odrzucenie samolubnej zemsty na rzecz zajęcia się rodziną.
Dla Clair zejście z wyżyn autorytetu, uznanie, że jest słaba i omylna, że musi żyć tu i teraz.

Dobra koniec tej nadinterpretacji... ;)

Od teraz mam "wiarę", że twórcy wyciągną to co najlepsze z książek.
Może nie będzie to widoczne od razu. Często będą wodzić za nos i irytować czytelników "no bo przecież nie tak to było", lecz w końcu, zostanie to co najlepsze, co często autorka ukrywa pomiędzy rozwleczonymi opisami dupereli.

Ps. Biedny St. Germain.

ocenił(a) serial na 9
evo_33

czy mam rozumieć że mała Brianna była pokazana w odcinku ?

Sasanka27

Tak, razem z atlasem ptaków, ze szczególnym uwzględnieniem czapli.
Czapla wg mitów greckich była symbolem ślepej namiętności, zdrady i odkupienia.

evo_33

Jakiej granicy płaczu...?
Niby też na filmach nie płaczę, ale tu wyłam jak bóbr i nie mogłam się uspokoić. Najbardziej w momencie, gdy
Claire witała zapłakana służba i jak śpiewała małej Faith kołysankę. Ale ona to świetnie zagrała.

Faktycznie, biedny Germain.
Randall jest jednak mooocno popieprzony

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Ponury i mocny odcinek. Przede wszystkim dzięki Caitrionie - aktorka przeszła samą siebie. I jakoś lepiej ogląda mi się zarówno Claire, jak i Jamiego, kiedy nie występują ze sobą w duecie (Voyager - please, come soon!).
- Scena otwarcia z Brianną. Jestem na tak! Nie wiem, czy zauważyliście, ale chyba po raz pierwszy w historii serialu od razu płynnie przeszli od ujęcia stanowiącego tło dla tytułu odcinka do samej sceny. Ciekawe, kiedy pojawi się wyrośnięta Randallówna i dorosły Roger.
- Claire na granicy szaleństwa po utracie dziecka była naprawdę przekonująca i wzbudzająca współczucie. Straszne było to ujęcie z góry, gdy leży taka rozkraczona we krwi na stole operacyjnym... Albo scena kołysanki. Brrr. Podobny dreszcz wzbudziła we mnie retrospekcja Fergusa. Dzieciak jest świetny. Myślę jednak, że mogli sobie podarować widok kopulującego Randalla. Gdyby ucięli scenę w momencie, gdy w drzwiach ukazuje się jego urocza facjata całe wydarzenie miałoby równie mocną wymowę.
- Podobała mi się ta niebieska poświata, kiedy Raymond pojawił się nad łóżkiem Kler. W ogóle odcinek miał w sobie mnóstwo magii (naszyjnik Claire - jak z jakiejś bajki Disney'a :D).
- Skoro o naszyjniku Kler mowa - przejdźmy do sceny w illuminati komnacie Ludwika, którą nadal uważam za dosyć absurdalną (zaraz po Nessie, ale tego nam oszczędzono). Na szczęście wyśmienite aktorstwo całej czwórki uratowało sytuację, a Comte to mnie nawet trochę wzruszył z tą łezką na końcu. Jak szybko facet potrafił przejść ze stanu kompletnej pewności siebie do strachu przed nieuniknionym. Będę tęsknić.
- Schadzka Claire z Ludwikiem - ale jak to, tylko włożył i wyciągnął, nawet jej się rozebrać nie kazał? XD Po za tym całkiem miły ten Ludwiś z pyszczka (ciągle się dziwuję, ze go nie wzięli na Bonnie), tylko ma strasznie źle dopasowaną perukę jak na króla, w tejże kwestii powinien się był poradzić Saint Germain'a zanim go Biała Dama z Żabą ukatrupili.
- Jamie z Brodą, co to ma być? XD Jak on tak będzie wyglądał w Ardsmuir to Jasiek nie będzie się miał w czym zakochać haha.
- Jadą do Szkocji! *Coraz bliżej LJ! Coraz bliżej LJ!* (śpiewa melodię z reklamy świątecznej pewnego napoju)
- Zamykająca scena na cmentarzu piękna i smutna. Mógł jednak Jamie łyżkę zakopać, nie sądzę, że się długo tam uchowa.

ocenił(a) serial na 8
Kocham_Skippera

<Jamie z Brodą, co to ma być? XD Jak on tak będzie wyglądał w Ardsmuir to Jasiek nie będzie się miał w czym zakochać haha. >

Z tego co kojarzę, to Jamie w drugim tomie był wciąż na tyle młody, że zamiast brody wyrastały mu jakieś żałosne kępki więc starannie się golił, żeby nie przypominać któregoś ze stworzeń z oranżerii Ludwika. Co się zaś tyczy Jaśka...

SPOILEREK


to mam wrażenie, że James nawiedzał go jednak bez brody ;-) bo żaden szanujący się dżentelmen nie zasiadłby z drugim dżentelmenem do kolacji zarośnięty jak dzikus. Tak, że tego...głowa do góry, pierś do przodu :-)
Rozumiem, że Lord John to twoja ulubiona postać? <pyta inteligentnym tonem>

Tak mnie wystraszyłyście tym płakaniem i wzmianką o Fergusie, że teraz boję się włączyć odcinek.

Arya_2

Nie bój żaby... Włącz odcinek.

James nie tylko dla LJ ogałacał się z "marnej podróbki pawiana", lecz również golił się rytualnie, by co miesiąc powrócić do "świata żywych" w Lallybroch.
Zresztą wizyty przy lordowskim stole były porównane właśnie do odwiedzin w rodzinnym domu.

Ten krzak był zaiste przedziwny i Sam wyglądał w nim jakby się urwał z "Cast Away" albo z "Robinsona Crusoe"...
Twórcy na serio potraktowali uwagę Clair, że Fraser z brodą wyglądał obco i dziwacznie.

ocenił(a) serial na 9
evo_33

"Ten krzak był zaiste przedziwny i Sam wyglądał w nim jakby się urwał z "Cast Away" albo z "Robinsona Crusoe"... "
Gdyby nie słuszny wzrost mógłby robić za krasnala ogrodowego IMO XD

Kocham_Skippera

No cóż Grahama MacTavisha zmniejszyli do rozmiarów krasnala, a są tego samego wzrostu ;D

ocenił(a) serial na 8
evo_33

Odcinek obejrzałam na dwie raty, bo przy scenie z Fergusem musiałam przerwać i trochę odzipnąć. Tutaj zgadzam się z koleżanką powyżej, zupełnie zbędna przebitka z burdelowego pokoju zanim wpadł tam Jamie. Chyba po 20 z okładem odcinkach oglądający znają już repertuar Randalla na wyrywki i nie trzeba ich traktować jak idiotów. Przypomina mi to scenę z finałowego odcinka 1 serii, kiedy po niemożebnie długim i koszmarnie brutalnym gwałcie na stole, twórcy uznali za niezbędne pokazać jeszcze zakrwawione nogi Jamiego w dużym zbliżeniu.
Mały aktor, który gra Fergusa przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Jego płacz, że to "jego wina" i "Milord już nigdy nie wróci" mnie dosłownie rozjechał. I ten jego mały bukiecik kwiatów....

Randall jest niemożliwy. Brak już epitetów na opisanie tak odczłowieczonego typa. Najlepiej jak rozglądał się dookoła ze skonfundowaną miną "Ale o co to całe zamieszanie?", po tym jak dwóch panów wywlekło wierzgającego Jamesa.

Claire/Caitriona Balfe. "Where is my baby?! Give me my baby!" .......................................................

Wiem, że w przypadku Emmy duże znaczenie ma promocja i szum w mediach, ale jeśli PR nie zawiedzie na tym polu, to inne panie mogą już iść do domu...a przynajmniej jedną nominację w kategorii "najlepsza aktorka" można już chyba uznać za przypisaną.


Scena w "Gwieździstej Komnacie" była maksymalnie odjechana, ale jeśli człowiek widział już Evę Green warczącą na mechaniczną kukłę w nieistniejącym języku ("Penny Dreaful") albo narodziny "dziecka" Stannisa i Melisandre (GOT), to ta scena powoduje tylko lekkie uniesienie brwi.

Claire w 1954 roku - świetna stylizacja. Makijaż, fryzura, kostium, paznokcie...jakby ukryła się za jakimś pancerzem. Na wypadek gdyby ktoś się zastanawiał co to za piękny motyw muzyczny w scenie z czaplą, podpowiadam: "People disappear all the time" ("Outlander" vol.1)

Wspominałam, że nie lubię paryskich wątków, ale niektórych paryskich postaci będzie mi brakować: Hildegardy, Raymonda i...owszem, Luizy. W tym ostatnim przypadku to wyłączna zasługa aktorki.
St. Germaina i Ludwika brakować mi nie będzie, ale gromkie brawa dla obu aktorów.

Jedna z najbardziej wzruszających scen: Claire i Magnus...na początku pomyślałam, że gdyby to był XX wiek mogłaby go po prostu uściskać, ale to co pokazali...było doskonałe.

Pomysł, żeby krwotok Claire w szpitalu tamował Monsieur Forez, od rozpalonych szczypców i imadeł, był bardzo przewrotny. Ciekawe swoją drogą ile czasu im zajęło, żeby się przebić przez te wszystkie kiece. Brrr.

No i muszę się niestety zgodzić, że broda Jamiego to porażka. Jak on będzie obnosił ten mop w 3 sezonie, to dziękuję bardzo :-)

Co do łyżki, to zgadzam się, że do głosu powinien dojść szkocki pragmatyzm.

Arya_2

Nie wiem komu Caitriona dala dupy podczas castingu,ale podjęto zły wybór ;)

ocenił(a) serial na 9
Arya_2

<Rozumiem, że Lord John to twoja ulubiona postać?>

Ma się rozumieć :D Dlatego tak drżę gdy czytam na zagranicznych forach, że jeszcze nie odnowili serialu na 3 sezon O.o

ocenił(a) serial na 8
Kocham_Skippera

<Ciekawe, kiedy pojawi się wyrośnięta Randallówna i dorosły Roger.>

Pewnie w finale, a na razie taki substytut ;-)

http://66.media.tumblr.com/90323b7dfe2b6c718f43d8b83dc82376/tumblr_o76fa37Dfq1vq 9c7bo1_540.jpg

Kocham_Skippera

Baba grająca Claire jest tragiczna!O czym wy mówicie? Ta kobieta jak ma wyskrzesic z siebie jakies emocje to leze i kwiczę z smiechu na podłodze. Wszystko psuje. Jak sie kłóci - to jej krzyk brzmi komicznie, ma byc smutna to wiecznie ta sama mina- sciagniete brwi, czolo i male swinskie oczka w zenujacej minie a'la zaplakana 10 latka. A jej scena histerii to dla mnie wizytówka jej gry aktorskiej-zalosna.

ocenił(a) serial na 7
Justyna_0288

Obejrzałam i przyznaję - dobry odcinek, wiele dobrze zagranych scen (może nieco rozwleczonych), świetna praca kamery i wielki plus za ujęcia, i na pewno nie mogę nazwać gry Caitriony żałosną. Cóż... dla wielu rozpacz wygląda na śmieszną, ale piszę z doświadczenia - wcale taka nie jest. Brawo za przekonywujące odegranie roli zmęczonej matki, która jeszcze przed chwilą czuła dziecko pod sercem, a teraz go nie ma.

AineRizz

Ale gdzie ja napisałam ,ze rozpacz jest smieszna? W jej wykonaniu jest. To zupelnie co innego.

ocenił(a) serial na 7
Justyna_0288

Nie napisałaś, po prostu turlałaś się ze śmiechu z aktorskiej gry dotyczącej rzeczy mało śmiesznych.
Z czystego szacunku do tych rzeczy nie kwiczałam ze śmiechu z Caitriony. Drugą kwestią jest to, że nie wiedziałam w jej sylwetce, wyrazie twarzy, gestach i głosie niczego przerysowanego. przesadzonego. Widziałam za to jedną z wielu możliwych reakcji na wieść o stracie dziecka.

AineRizz

To ,ze scena dotyczy rzeczy malo smiesznych nie znaczy ,ze nie moze zostac zenujaco zagrana.Nie smialam sie z sytuacji tylko jej gry . To jest zupelnie co innego i nie widzę związku.
Nie mam nic do samej reakcji na wiesc o stracie dziecka. Tylko jej wykonania

ocenił(a) serial na 7
Justyna_0288

Zapytam inaczej. Uważasz, że aktorka położyła scenę i to tak totalnie, bo granicząc z śmiesznością. Dlaczego? Co było nie tak w wykonaniu tej reakcji? Za dużo przesada czy wręcz odwrotnie? Za mocno rozbudowana mimika czy jej zupełny brak? Brak ruchu, gestów czy raczej za wiele gwałtowności?

Kocham_Skippera

Obejrzałam odcinek i moje zdanie sie nie zmienilo. I mam pytanie :stracilas kiedys dziecko? Albo lepiej: moze znasz takie kobiety? Bo moja mama stracila swoje pierwsze i moja najlepsza przyjaciólka poronila . I to co zobaczyłam w tym serialiku to jakas parodia. I policzek w twarz dla kobiet to co przezyły naprawde. Znaczy jej aktorstwo...Jezeli dla was to było przekonywujace ,wzruszające to "szalenstwo" itp to wybierz sie na porodówke , potem dla porównania obejrzyj drugi raz odcinek. To jej wheres my baby...zalamka. Moze miec to wasze emmy, skoro Vikander ma oscara to dlaczego nie Belfare emmy?Moze jeszcze globa

ocenił(a) serial na 9
Justyna_0288

Odpowiadając na Twoje pytania - nie, nie znam nikogo, kto by stracił dziecko. aczkolwiek nadal nie pojmuję w czym widzisz ten rzekomy "policzek" wymierzony przez Balfe kobietom, które to nieszczęście dotknęło? W krzyku, w płaczu, w niedowierzaniu? Ile kobiet, tyle reakcji, to, że Twoi bliscy, albo osoby, z którymi się zetknęłaś na porodówce zareagowały inaczej nie znaczy, że wszystkie panie śmierć dziecka czy poronienie odczuwać będą podobnie.

I żeby nie było - pani Caitriona nie jest wybitną aktorką, ale widzę ogromny postęp w porównaniu do poprzedniego sezonu. Kobita się stara, widać, że szkoli swój warsztat, i jest naprawdę dobra, zważywszy na to, że jest naturszczykiem. Widziałam gorsze drewienka. Co do Vikander - pełna zgoda.

Kocham_Skippera

Idac Twoim tokiem rozumowania to wszyscy graja dobrze ,bo w zyciu jest tak ,ze kazdy inaczej reaguje... kazda gre aktorska więc mozna usprawiedliwic wg ciebie. Nie chodzi o to co ona robi,tylko jak.I nie musi sie dokładnie zachowywac jak moja przyjaciółka na porodowce...
W zeszłym sezonie nie bylo takich momentów jak w tym,teraz jest o wiele wiecej bardziej emocjonalnych scen i wymagających wiekszych umiejetnosci aktorskich i wychodzi szydlo z worka.Myślę, ze w jej grze nic sie nie zmienilo, 2 lata temu wyszloby to tak samo...
W odcinku 6 gdy Randall i Fraser walczyli przy calym moim szacunku do :gry: aktorskiej Belfare i powagi sytuacji ,nie mogłam zachowac hmm powagi. Jest tak przewidywalna i smieszna.Ciagle te same miny ,niezaleznie od sytuacji , w której sie znajduje

Justyna_0288

Znam kobiete , której umarło dziecko juz po poro9dzie i dosc szybko staneła na nogi, na pewno przezywała ,ale nie cackała sie ze soba jak twoja mama, dosc bliska moja kolezanka, teraz ma drugie dziecko zyje , wiec ludzie sa rózni i tyle a o poronieniu nie mowie bo to akurat sie zdarza i jakos nikt nie płakał, chociaz na swój sposób laska przeżywała, wiec sorki kazdy jest inny i nie kazdy bedzie rozpamietywał bo zycie jest jedno chociaz takie rzeczy na pewno w głebi pozostaja na zawsze

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) serial na 9
Kocham_Skippera

Smutny ten odcinek, ale ciesze sie, ze w koncu bedzie Szkocja. Wielobarwna Francja niema tego klimatu co szkockie plenery. Myslalam, ze z uwagi na wiek aktora grającego Fergusa darują sobie sceny gwałtu. Chociaz scena na szczescie nie była,az tak okropna. Świetna mina Jamiego, gdy wpadł do pokoju jak aniol zemsty. Aż sobie przewinelam kilka razy. Troche z tą broda wygladal jak papa Smerf, ale z drugiej strony ten image go postarzał i rokuje to obiecująco na jego dojrzalszy look w dalszych sezonach.
O ile dobrze pamietam z ksiazki to scena ,,zapłaty" Claire dla króla tak miała wyglądać. Zrobił to bez emocji bo to krol, żadna mu nie odmówi, potraktował to mechancznie jak cos oczywistego. Po co ma sie bawić w grę wstępna?

evo_33

Strasznie melancholijny odcinek. Claire już tyle przeżyła a tu jeszcze dziecko, trucizna, zaborczy król i mąż pierdoła który co chwila podkula ogon i zwiewa. Wkurz mnie już ten Jamie. a co do odcinka to był spokojniejszy (ale trzeba to zrozumieć) niż poprzedni, jednak nadal dobry. Zresztą jak na razie 2 sezon nie jest jakiś wielki tylko tak na 4/6

patryks83

Czy pod pojęciem podkulania ogona i zwiewania kryje się ucieczka na 3-miesięczne wczasy wczasy rekreacyjno odchudzające w Bastylii?
Czy chodzi o coś innego?

patryks83

"wczasy wczasy" - zemsta ctrl V

ocenił(a) serial na 8
evo_33

Och, też miałam taką myśl, żeby podnieść ocenę, ale jednak poczekam do końca sezonu. Jak na razie to był najlepszy odcinek tego sezonu, a może i całego serialu. A podchodziłam do niego sceptycznie, bo odkąd mam dzieci, bardzo niechętnie oglądam wątki poronień, śmierci dzieci, przemocy wobec dzieci, pedofilii itp. Ponadto scena specyficznego sądu w komnatach Ludwika nie należała do moich ulubionych w książce, a godzenie się Claire i Jamiego było męczące i chyba najgorsze z tego wszystkiego.
Więc odcinek miał zbierać najmniej oczekiwane i najmniej lubiane przeze mnie wątki.

Było to jednak wszystko zagrane tak pięknie, przedstawione tak przejmująco i wzruszająco,że nie mam się do czego przyczepić. Podobało mi się wszystko (no może brodaty Jamie przedstawiał sobą widok, który nie licował z powagą tematyki, ale nie na tyle, żeby skutecznie burzyć nastrój). W trakcie oglądania trzęsły mi się ręce, przeżywałam okropnie (a jeszcze byłam świeżo po seansie najnowszego odcinka GoT, którego końcówka zasmuciła mnie jak chyba żadna dotąd scena w tym serialu, więc miałam emocjonalny wieczór).

Najbardziej podobała mi się gra Catriony w czasie sądu nad Raymondem i Germainem. W innych momentach, oczywiście, też była rewelacyjna, ale emocje wypisane na jej twarzy i próba ich ukrycia przed królem w tamtej chwili szczególnie zapadły mi w pamięć.

Zauważyłam też, że niezbyt mi przeszkadzała szczątkowa obecność Jamiego w tym odcinku. Jakoś chyba przestałam pałać do niego szaloną miłością - nie wiem, czy zepsuł się w tym sezonie, czy zraziłam się rozwojem jego postaci w książkach (od 3 tomu podoba mi się coraz mniej).

amaze

<<Zauważyłam też, że niezbyt mi przeszkadzała szczątkowa obecność Jamiego w tym odcinku. Jakoś chyba przestałam pałać do niego szaloną miłością - nie wiem, czy zepsuł się w tym sezonie, czy zraziłam się rozwojem jego postaci w książkach (od 3 tomu podoba mi się coraz mniej).>>

Złość i żal Clair na Jamiego w tym odcinku osiągnęła masę krytyczną, a zbierało mu się już od dłuższego czasu, chociaż miał doskonałe alibi w postaci stresu pourazowego.
Dzięki bezbłędnej grze Cait ta niechęć "podskórnie" przeniosła się na widownię. To świadczy jedynie o tym, że w tym serialu nie ma papierowych, "nieskazitelnych" postaci.
Sama muszę przyznać, że w trakcie rozmowy w salonie "siedziałam" na kanapie Clair. To się nazywa żeńska solidarność ;P

ocenił(a) serial na 8
evo_33

"Sama muszę przyznać, że w trakcie rozmowy w salonie "siedziałam" na kanapie Clair. To się nazywa żeńska solidarność ;P"

Ha! Miałam tak samo. W dodatku włączyły mi się "filmy" z własnego życia, nie tak dramatyczne, na szczęście, ale podobne co do zasady. Ech, ci mężczyźni...

amaze

Jamie ma przynajmniej na tyle klasy, wbrew temu co powyżej napisał patryk_83, nie ucieka, a wraca z podkulonym ogonem.

Większość Panów na jego miejscu albo by uciekło, albo by wróciło drąc ryja na temat "żeńskiej niewierności", coby ukryć własne przewinienia "w słusznym gniewie".

evo_33

bezbłednej grze Clair? Ja na większosci jej scen odwracam glowe z zazenowania,bo mi wstyd za nia samą.

ocenił(a) serial na 8
amaze

<nie wiem, czy zepsuł się w tym sezonie, czy zraziłam się rozwojem jego postaci w książkach (od 3 tomu podoba mi się coraz mniej).>

A to ciekawe dlaczego? :-) dla mnie osobiście para głównych bohaterów jest jak wino, im starsi tym bardziej ich lubię, a w ostatnim tomie to już w ogóle...

Co oczywiście nie oznacza, że wszystkie ich zachowania mnie zachwycają ;-)

ocenił(a) serial na 8
Arya_2

Mam wrażenie, że w tym tomie Gabaldon przesadziła z zajebistością jego postaci. Nie chcę spoilerować pisząc, czym to on nie był i czego nie potrafił, na czym to się nie znał i w jakiej sytuacji się nie umiał odnaleźć. Mam na myśli raczej drugą część "Podróżniczki" - tę po ich ponownym spotkaniu - choć w pierwszej też dużo pokazał, ale to jeszcze tak nie raziło. W późniejszych tomach, przyznaję, nie jest już tak źle, choć i tak Jamie przypomina bardziej półboga niż zwykłego człowieka i nie tylko dlatego, że patrzymy na niego oczami zakochanej Claire.

A Claire w kolejnych tomach zyskuje, tu się zgadzam.

ocenił(a) serial na 8
amaze

Aha, o to chodzi :-) no przyznaję, że parę razy uśmiechnęłam się pod nosem czytając o talentach naszego multitaskera, też postaram się nie spoilerować, ale zwłaszcza płynna znajomość chińskiego mnie rozbroiła. Mimo to, sama nie postrzegam jego postaci jako "półboga". Owszem, jest "większy niż życie", ale wydaje mi się, że autorka nie poskąpiła mu mimo wszystko wad, a z całą pewnością nie poskąpiła mu humoru, dlatego w efekcie mnie to nie razi. Z całą pewnością jednak było parę takich momentów, że wolałabym aby DG trochę przystopowała - ale nie będę zaśmiecać wątku szczegółami.

Ciekawe jest jednak, że z postacią Jamiego jest tak, że wersję serialową niektórzy krytykują jako "za mało", a jak widać książkowa dla innych to "za dużo" ;-)

ocenił(a) serial na 8
Arya_2

Wersja serialowa w porównaniu z wersją książkową pierwszego tomu to faktycznie "za mało". Jamie z "Obcej" zachwyca, bez dwóch zdań.

Z wad ma może porywczość gdy chodzi o obronę bliskich mu osób (ale czy to tak naprawdę wada, że tak bardzo ich kocha?) i upór, który w sumie wcale nie jest ośli i nienegocjowalny, a nie raz uratował mu życie.
Poza tym długo przeszkadzała mi w nim taka trochę cierpiętnicza rysa po Culloden. Takie niewypowiedziane wprost, ale obecne: "dlaczego ja w ogóle żyję". Syndrom ocaleńca. I to nie jest tym razem zarzut do autorki, bo przecież to bardzo sensowna rysa, wziąwszy pod uwagę wszystko, co się wydarzyło. Ale jakoś mnie męczyło to w czasie czytania.

Chociaż przyznaję (czytam teraz szósty tom), że chyba wspólne życie z Claire w Fraser's Ridge zamazuje tę rysę, "język chiński" (jako symbol supermocy Jamiego) jest coraz mniej potrzebny i Jamie z powrotem staje się ok. :)

ocenił(a) serial na 8
amaze

Porywczość ma ogólnie wpisaną w charakter, nie tylko w wydaniu opiekuńczym, słynny "Fraser's temper": wspomnę tylko przepięęękną konfrontację z Jenny w pierwszym tomie. Upór kilka razy doprowadził do katastrofy (Jesienne werble). Poza tym, półbogom nie nawalają w spektakularny sposób plecy ;-)

Ale rozumiem, co masz na myśli, tylko sama inaczej to postrzegam. Umówmy się, ani Jamie, ani Claire nie są przeciętnymi zjadaczami chleba, on jest charyzmatycznym "ojcem" społeczności, ona najbardziej zajebistą kobietą w koloniach. I wdg. mnie na tym polega ich urok, chociaż czasami przewracam oczami. Jest wiele książek o rozmaitych popaprańcach, dlatego dla odmiany lubię poczytać o antytezach popaprańców. Poza tym jak wspominałam, DG opisuje ich oboje z humorem, czasami z przymrużeniem oka, dlatego mnie to pasuje.

ocenił(a) serial na 8
Arya_2

Jasne :) (chociaż tych pleców nie pamiętam).
I też chyba wolę "antytezy popaprańców", jak już bym miała wybierać (np. przestałam oglądać House of Cards, bo tam nie było ani jednej postaci, którą można było lubić choć trochę, a jeśli już się pojawiała, to ginęła lub przegrywała w inny sposób).
Może Jamie, mimo moich pierwszych zachwytów, jednak nie jest w moim typie i tyle ;)

amaze

<<Jasne :) (chociaż tych pleców nie pamiętam).>>
Jamiemu wypada dysk od dźwigania kamieni w Ardsmiur.
Zdarza się to najczęściej gdy nie ma pod ręką Clair z ciepłymi kompresami ;P
Ale poza tym to taki nieprzemakalny John Wayne z XVIII wieku, który tylko małżonce jest w stanie się wyżalić.

Możemy założyć "klub miłośnika antytezy poparańca"...
Mnie już dawno przejedli się "super-skomplikowani, mroczno-fascynujący antybohaterowie", którzy obecnie królują.
Z okazji, których wszyscy się nakręcają / sikają po nogach, analizując "głębię i komplikacje scenariusza" takich wynalazków jak np "True Detectiv".
Z którymi to analizatorami nie chce mi się gadać, bo najczęściej dostaję po głowie argumentem o "braku dojrzałości i wyrobienia kulturalnego" :)))

Co do typów... To jak tam Łoś w spódnicy?
Chyba działa, bo czytasz tom szósty ;D

ocenił(a) serial na 8
evo_33

:D
Wstępuję do tego klubu całą sobą. W skrócie KMAP? ;)

Obraz Łosia w spódnicy niestety muszę z wysiłkiem przywoływać (powstały przez poprzednie tomy w mojej wyobraźni obraz Rogera nie chce dać się przegonić, niestety. Zresztą mój Jamie, odkąd jest starszy, nie wygląda wcale jak Sam, jedynie Claire ma twarz Catriony), ale kiedy już mi się to uda, pasuje i wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy.
Natomiast "Tchnienie śniegu i popiołu" zdaje się, że jest znacznie lepsze, bo czyta się samo i mam problem z tym, żeby się od lektury oderwać (poprzednio problem było odwrotny - zmuszałam się do zasiąścia).
Być może miesiące zmagania się z "Ognistym Krzyżem" nie nastroiły mnie pozytywnie o autorki oraz jej bohaterów, ale ta niechęć powoli mija :D

evo_33

Tak na marginesie sceny w Wersalu. Diana Gabaldon (bo zdaje się jej zawdzięczamy meandry fabuły serialu) zrobiła zabawną rzecz: zamieniła mianowicie marzenia wielu kobiet w przekleństwo Claire. Dwóch mężów: jeden mądry i wyrozumiały, drugi nad wyraz przystojny i sporo młodszy, obaj kochają nad życie (nie do końca wiadomo dlaczego). Sytuacja obiektywnie rewelacyjna, a tu Claire ma albo wątpliwości, albo wyrzuty sumienia, albo perspektywę utraty jednego, gdy chciała ochronić życie drugiego... same problemy, jednym słowem. Tysiące kobiet szalało na myśl o możliwości sam na sam z królem, z TYM królem, ale król ma (nie wiadomo czemu) ochotę na Claire, która udziela mu względów w stylu przedwojennych Angielek :-) Zaczyna to przypominać serię o markizie Angelice, która podobała mi się, jak miałam 8 lat, a przecież "Outlander" przeznaczony jest dla nieco starszych widzów...

ocenił(a) serial na 8
ACCb

Powiem ci tak, jeśli chodzi o postać Franka i jego relacji z Claire, zwłaszcza po jej powrocie, to w książce wygląda to mocno inaczej i zdecydowanie nie tak romantycznie i różowo, jak pokazali w pierwszym odcinku 2 sezonu.

Co do króla, TEGO króla, to miał on ochotę na Claire z tego samego powodu, z jakiego miał ochotę na 1000 innych kobiet. Bo była pociągająca (kwestia gustu, czy piękna, czy "tylko" ładna), a jemu było wolno. Zresztą sam akt to była czysta biznesowa transakcja pomiędzy nimi, żadnych uniesień, coś za coś, zarówno w filmie jak i serialu.

Natomiast co do "Markizy Angeliki", to masz absolutną rację. Też porównałam do niej paryską część "Uwięzionej w bursztynie", z tego powodu ten wątek należy do najmniej lubianych przeze mnie w całej serii.
W późniejszym tomie pojawia się jeszcze motyw z piratami (którzy jednakże nie porywają Claire ;-), ale w sumie na tym kończy się podobieństwo z "Markizą...", nie licząc oczywiście ogólnego motywu miłości małżeńskiej.

Arya_2

To, że Frank zmienia się po powrocie Claire, nie zmienia sposobu przedstawienia jej szkockiego małżeństwa w stylu "och, no już trudno, nie ma innego wyjścia, muszę wyjść za mąż za tego pięknego młodzieńca". "Transakcja" z królem przebiega w ten sam sposób - i to właśnie jest zabawne. Claire - kobieta w dość zaawansowanym w ówczesnych realiach wieku, niespecjalnie piękna i w okropnych, obnażających niedostatki figury sukniach, jest przedmiotem pożądania mężczyzn, za którymi szalały setki kobiet - a ona traktuje ich pożądanie jako dopust boży. Wiem, że tworzenie literatury jest formą kompensacji, ale w końcu bez przesady :-)
A co do Ludwika - nie znam dobrze jego życia płciowego, ale - biorąc pod uwagę, że w tym czasie starał się być wierny żonie (choć miał jednocześnie trzy kochanki) - pokazana w ostatnim odcinku "transakcja" wydaje mi się wysoce nieprawdopodobna. Nie ten człowiek, nie ten styl. Nie rokokowy Francuz.

ocenił(a) serial na 8
ACCb

Nie znam się na rokokowych Francuzach (chociaż koncepcja bycia wiernym żonie przy jednoczesnym posiadaniu trzech kochanek jest dla mnie przynajmniej niezrozumiała). Ale w książce było to przedstawione nie tak, że Ludwik w jakikolwiek sposób pożądał Claire. On się jej chyba nawet trochę obawiał jako Białej Damy. Uważał jednak, że wypuszczenie Jamiego bez "uświęconej obyczajem" zapłaty byłoby dla niego dyshonorem. Gdyby mógł wywinąłby się od tego przykrego obowiązku, ale uważał, że nie powinien.
Więc po pierwsze nie sądzę, by w grę wchodziło tu jakiekolwiek pożądanie, które Claire mogłaby traktować jako dopust Boży. Natomiast wyobrażam sobie, że nie byłabym zadowolona, gdyby nawet najprzystojniejszy mężczyzna, z jakichkolwiek motywów - czy to pożądliwości, czy przyjętych zwyczajów - żądał ode mnie seksu w zamian za załatwienie jakiejś sprawy. Więc ja tutaj jak najbardziej rozumiem Claire.

amaze

Mówimy o dwóch sprawach. Pierwsza - poruszona przeze mnie - to poddanie w wątpliwość sytuacji, w której Ludwik XV żądałby seksu za cokolwiek. Był co prawda, jak się sądzi, erotomanem, ale w pokazanym okresie swoje potrzeby hamował, ze względu na żonę, a jeśli ulegał chuci, to przecież nie w pałacu pod jej okiem i nie w ten sposób, że cały Paryż (łącznie ze świątobliwą matką Hildegardą) wiedział i opowiadał, jak to król żąda seksu za przysługę! To nie średniowiecze, to XVIII-wieczna stolica najbardziej wyrafinowanego (także pod względem zaspokajania zmysłów) kraju na świecie! O jakim "dyshonorze" mowa? Stałby się pośmiewiskiem, gdyby musiał czy chciał w ten sposób zaspokajać potrzeby. A seks za przysługę w ogóle jako kategoria "transakcji" w tym okresie nie wchodził grę. Diana Gabaldon pojechała z tym motywem po bandzie... naczytawszy się Michelina, jak sądzę :-)
Druga - to stosunek (nomen omen) Claire do tej sytuacji. Jak każda normalna kobieta uważa ją za obrzydliwą. Co jest w pełni zrozumiałe.
Teraz podsumuję: autorka uwikłała Claire w nieprawdopodobną sytuację, która - gdyby zdjąć z niej otoczkę poświęcenia z konieczności - byłaby pożądana przez tysiące Francuzek (madame do Pompadoure zakochała się w Ludwiku, gdy była dziewczynką, i przez wiele lat ćwiczyła się w sztuce uwodzenia, żeby go zdobyć), a która dla Claire jest tylko powodem do niesmaku i goryczy.

ocenił(a) serial na 8
ACCb

Co do pierwszej poruszonej przez Ciebie sprawy: nie polemizuję, bo nie mam wystarczającej wiedzy. Być może masz rację. Jeśli tak, to faktycznie szkoda, że Gabaldon nie poświęciła badaniom XVIII-wiecznej Francji tyle uwagi, co Szkocji.

Druga jest dla mnie niezrozumiała. Nie wiemy, jaki stosunek do tej nieprawdopodobnej sytuacji miałaby Claire "gdyby zdjąć z niej otoczkę poświęcenia i konieczności". Być może nie byłaby "tylko powodem do goryczy i niesmaku". Nie wiemy tego. To rozumowanie na poziomie "gdyby babcia miała wąsy". W tym konkretnym wypadku była to transakcja i jako taka była obrzydliwa. Ponadto nie ma chyba na świecie osoby, która rozpalałaby zmysły WSZYSTKICH. I nawet jeśli Ludwik był pożądany przez tysiące Francuzek, to wcale nie musiał być pożądany przez Claire (nie raz miałam tak, że chłopak uważany za cud zjawisko przez moje koleżanki, działał na mnie zerowo). I po trzecie, nawet jeśli byłby pożądany przez Claire, to wyobrażam sobie, że bez problemu mogłaby czuć gorycz i niesmak (może w tej sytuacji nie TYLKO), z powodu zdrady męża (i tak też rozumiem jej rozterki, gdy poślubiała Jamiego - była nim zafascynowana, ale miała kłopot z poczuciem, że zdradza Franka).

amaze

Gdyby babcia miała wąsy, popędziłaby do kosmetyczki i przy pomocy lasera trwale je usunęła :-) Nie dywaguję tu o motywacji ani odczuciach serialowej/powieściowej Claire. Zwracam uwagę na pewien konstrukt fabularny, który wydał mi się zabawny. I tyle.

ocenił(a) serial na 8
ACCb

Aha, czyli jeśli dobrze rozumiem - większość kobiet miałoby chrapkę na Ludwika, a Gabaldon zrobiła tak, że Claire nie wypadało mieć z tego nawet cienia przyjemności, tak? ;)

PS Właśnie się poczułam strasznie wolno myśląca, no ale... bywa. ;)

amaze

Tak - przypomina mi to powiedzenie: jeśli w pewnych sytuacjach zamienisz to, że chcesz, na to, że musisz - znajdziesz się w piekle :-)

amaze

Ale Claire byla z innej epoki ,nie musiala miec ochoty na Ludwiczka

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones