T:45
44: http://www.filmweb.pl/serial/Pami%C4%99tniki+wampir%C3%B3w-2009-502112/discussio n/Stefan+i+przyjaciele,2426496?page=20#post_11943910
Marta wróć do nas!
Jedno i drugie pewnie, po prostu lubię chłopców :D Nie wiem jak to można wyjaśnić. Uważam, że to jest w jakiś taki dziwny sposób bardzo męskie, ale wolałabym się w to nie zagłębiać na forum xD
Czytaj niżej, bronię Blaine'a! Bo coś tu hejt straszny na niego. Biedactwo moje :D
Czytam, ale po co mam się udzielać jak niczyjego zdania nie zmienię :D Swoje napisałam. :D
Ja się już zmęczyłam tłumaczeniem mojego punktu widzenia trochę, więc może to był zły pomysł żeby w ogóle coś pisać xd
Ej, co ja czytam. Sama zaczęłaś. Ja się nawet nie odzywałam na ten temat :D
Przecież nawet zignorowałam waszą rozmowę wtedy!
:D
Do tego jełopie (już Ci pomogę)
"Chciałam kiedyś obejrzeć Carie Diaries, taka ładna para gejów tam jest <3 okropna jestem ;d"
To jak dzieciom na zajęciach Ci wyjaśnię.
Madame "What" odnosiło się do tego, że chciałaś oglądać CD dla pary gejów.
To do czego podpięta jest wiadomość można sprawdzić jak klikniesz w "w odpowiedzi na post XYZ" wtedy ten post Ci się ustawia na górze strony - jakby się cofa do niego.
Chyba, że posty są na różnych stronach - wtedy nic się nie dzieje :<
O matko... ale mnie teraz oświeciłaś, nie miałam pojęcia, że tak to działa i jak debil szukałam zawsze...
2 Spin offy? :O Jakby sam nie był wystarczająco głupi :P
No ja już po spojrzeniu na główną bohaterkę sobie odpuściłam, zresztą sobie obiecuję, że niech się tylko SPN i wampiry skończą i nigdy już się nie dam nabrać na seriale od CW xD
Nie obrażaj :D jakby chcieli to myślę, że i 3 mogliby zrobić bo jak na motywach DC to wszystko się sprzeda i mają tyle historii z tego do wyciągnięcia.
Oj kochana, dobrze wiesz, że dbam po prostu żeby nie było między nami za słodko :>
Chcę wyrównać za wcześniejszą rozmowę :P
Pewnie tak, ale ile można...
I tam w obu będą motywy supernaturalne, czy jak w Arrow?
We Flashu będzie supernaturalnie, bo się nie da bez tego. A ewentualnenspin off to Birds of Prey albo Suicide Squad, ale to nic nie wiadomo jeszcze o tym, tylko że jest taka możliwoścć ;D
Haha ok, to wyrównuj, racja :D
http://31.media.tumblr.com/41c8666872ba3780af8cbe2cbb99b386/tumblr_mz77ipeE161sc amnbo1_500.gif *.*
Shipuję. A nie oglądam serialu XD
Ocena TVD spadła! O całe <0,1> ale zawsze :P
Już tylko 7,8... A pamiętam czasy, że było ponad 8 i miejsce w top 100 :D
Co mnie rozbawiło, to że na imdb ma 8,2 ale tam np. BB ma 9,6, także można przezyć :)
Malina, jak będziesz daj znać czy Salem oglądałaś! ;D
Powiem na razie tyle, że słabo w porównaniu do pierwszego odcinka. Mary mi się podobała, ale ta sama akcja co poprzednio ;P
No nic, czekam na więcej :)
Wczoraj oglądałam. Niżej dam komentarz także spoilery ;p
Lea gra Rachel, która jest Leą, no cóż. W sumie jakoś bardzo mi to nie przeszkadza, ale dwa odcinki o niej pod rząd to dla mnie za dużo. Fajne Wake Me Up, nie wierzę że z takiej fatalnej piosenki coś ładnego wyszło.
Klaine mi się podobało <3 tylko to kłamstwo, ech zgrzyt. Okropny babsztyl z tej całej June. A piosenka całkiem okej, chociaż w takiej sytuacji śpiewać One Direction...
Już nie wiem kto tutaj się w końcu z kim najbardziej przyjaźni na linii Rachel-Mercedes-Santana, co odcinek inne słowa padają xD Ogólnie współpraca Santana/Mercedes to dla mnie porażka i żałuję, że nie przewinęłam.
Gdzie Sam i gdzie Artie, brakowało mi ich. Jakby nie wystarczająco okrojona była ilość postaci. :P
Nie czytam nie czytam nie czytam nie czytam.. xD
Zaraz sobie chyba obejrzę to odpiszę :D
Wake me up było świetne, zgadzam się. O niebo lepsze od oryginału. Oryginał tragiczny zresztą xd Ale też mam już przesyt Rachel. Za dużo jej.
Klaine było cudne.. tylko te kłamstwo właśnie, eh. No i nienawidzę June. A piosenkę słyszałam pierwszy raz, nawet nie taka zła. Ale One Direction? Serio? :D
Też mi się nie podobała współpraca Mercedes/Santana. Okazuje się, że Sedes po prostu nie ma ciekawej chemii z NIKIM. I nie ważne co robi jest nudna.
Natomiast Pezberry mi się podobało. No i Santana znowu taka jaką lubię. Tylko gdzie Britt?! Zgubiła się na Lesbos? xD
Też mi brakowało Sama i Artiego. Za mało postaci było :(
Okej, czyli generalnie po prostu ze wszystkim się zgadzam.. XD
Dobra, to może ja też coś napiszę, ale z góry uprzedzam, że mam totalnie odwrotne spostrzeżenia, ale to nie pierwszy raz xD
"Wake me up" - okropne, całe przewinęłam.
Śpiewanie 1D na ważnej uroczystości (Z tego co o tym pieprzyli) WTF... couldn't be more gay.
Klaine - w sumie nic się nie działo takiego. A Blaine to już dla mnie debil skończony po tym odcinku, a od kilku mu się minusy zbierają :D
Mercedes/Santana - Mercedes chyba na głowę upadła. Ich wspólne wykonanie mi się podobało (bo lubię Lauryn Hill), ale na tym powinna zakończyć. W ogóle to Santana mnie coraz bardziej rozwala. Ma dziewczyna talent, do tego jest gorąca, że ja pieprzę... A jak jej ktoś czegoś nie załatwi czy za rękę nie zaprowadzi, to zostanie kelnerką do końca życia chyba. Teraz jeszcze ją będzie Mercedes promować. No nie pojmuję tego kompletnie. I jeszcze ten jej tekst do Rachel, że by nie mogła tak codziennie na Broadway'u. No pewnie, za dużo pracy, lepiej wszystko na tacy.
I też się zastanawiam co się stało z Britt. Zgubienie się na Lesbos brzmi całkiem nieźle i prawdopodobnie jak na Glee xD
I gdzie do licha mieszka teraz Santana? :D
Rachel - zaczyna mnie denerwować ten jej przerost ambicji.
Podobał mi się jeszcze występ Shirley Maclaine i Darrena. Chociaż jej postać rzeczywiście antypatyczna.
Martwi mnie to, że Blaine pewnie w swojej głupocie da się jej na chwilę zwieść i będą znowu dramaty. Głupi Blaine xD
Zapomniałam w ogóle o innych postaciach. Matko, musiałam być bardzo senna jak to oglądałam, ale w sumie Glee włączyłam jako pierwsze właśnie o 5, więc możliwe :P
Ty również znaczy, że Ty jesteś? :D
Wręcz przeciwnie. Kocham ich z osobna i razem, ale jak kocham to i wymagam więcej, także jak któryś coś spieprzy, to nie ma litości.
Ja nie mogę patrzeć na Blaine. Od czwartego sezonu zrobił się straszny i te jego stylizacje, matko jedyna. Oni jako para - nie i nie.
A Ty Glee jeszcze oglądasz? Bo już pamiętam tylko, że o o Vikings i GoT coś chyba wspominałaś.
Fakt, Blaine wygląda trochę śmiesznie, za to Kurt się wylaszczył. Pewnie równowaga musi być w przyrodzie czy coś.
I zawsze tak anti-Klaine byłaś? :D
Nie,wręcz przeciwnie lubiłam ich w początkowych relacjach. Blaine był dużo dojrzalszy i większym oparciem dla Kurta niż obecnie. Teraz robi się zazdrosny o bycie gorszym (jego zdaniem) od Kurta, do tego ta zdrada, nadopiekuńczość, żre bez opamiętania i lata na różowej chmurce chyba. Nie wyobrażam sobie ich jako małżeństwa, a jeśli już to w jakiejś chatce z piernika i w pstrokatych strojach.
Z tym się zgadzam. Strasznie mnie Blaine ostatnio wnerwił tą egoistyczną postawą wobec Kurta.
Jakby otwarcie się przyznał, że wolał gdy Kurt był ciapowatym, wiecznie popychanym chłopczykiem, bo wtedy on mógł nad nim dominować i być tym oparciem. Tak jakby dowartościowywał się kosztem Kurta.
Poza tym, Blaine powinien trochę dojrzeć i starać się wspierać Kurta trochę w inny sposób i cieszyć się z jego sukcesów zamiast przytłaczać go i robić fochy o wszystko.
Chociaż ja tam ich nadal lubię i wierzę, że jakoś się dogadają. W końcu gorsze już rzeczy przetrzymali.
To nie jest para, która się uzupełnia. To czysta rywalizacja z jednej strony i udowodnienie przed samym sobą, że "hej jestem gejem i mogę żyć normalnie jak hetero, mamy te same prawa (ślub, dzieci) i nie zamierzam się z tym kryć". Dobrze, tylko do takich poważnych spraw trzeba i się dobrać odpowiednio. Ja ich relacji nie popieram.
Coś w tym jest. I w sumie nawet kiedyś coś takiego padło, że chyba związek dwóch mężczyzn jest skazany na taką rywalizację.Osobiście w to nie wierzę.
Według mnie ich problem leży w tym, że za dużo robią razem i za dużo pasji mają wspólnych, tak jak piszesz nie uzupełniają się, a wręcz przeciwnie - walczą ze sobą albo wręcz przeciwnie wspierają się do tego stopnia, że zaczynają się okłamywać. Jak teraz Blaine Kurta ;/
Jak Kurta uważam za naprawdę mądrego faceta, tak Blaine to przepaść po prostu. Naprawdę będzie ich ślub? Nie wyobrażam sobie tego kompletnie.
Spoko, skoro Santana z odcinka na odcinek potrafi się zmienić o 180st, to i Blaine da radę przed ślubem wydorośleć.
To w końcu Glee jest, cuda się na każdym kroku zdarzają i z ulicy się na Broadway trafia.
Santana to cały czas wredna baba, która ma uczucia i wszyscy dobrze o tym wiedzą. Tylko następna bez celu ;)
Jakby był przepis na udany związek.
"za dużo robią razem i za dużo pasji mają wspólnych" Znam parę, która już od wielu lat mieszka razem. Dzielą też wspólną pasję i pracę, bo pracują oboje w teatrze jako aktorzy. Więc praktycznie całe dnie spędzają razem (no a przynajmniej w jednym budynku ;p) - dodam, że znają się od liceum (pozazdrościć takim, tak swoją drogą xd)
Ja tam myślę, że Blaine i Kurt do siebie właśnie pasują bardzo dobrze. A że mają problemy... kto ich nie ma? ; ) (muszę się wtrącić, sorry :D)
Spoko, wtrącaj się. Wprawdzie coraz gorzej mi się trafia w klawisze, ale wciąż chyba daje radę....
Też znam takie pary. Jedna na milion. Nie wiem, ja należę np, do ludzi którzy po spędzeniu z kimś kilku godzin mają dosyć. Kocham i w ogóle, ale mam dosyć. Za bardzo cenię swoją przestrzeń osobistą żeby być w stanie z kimś dłużej wytrzymać. Chociaż pewnie to tez kwestia odpowiedniej osoby... Na pewno.
Myślę, że "nasza teoria" (:*) ma tu też zastosowanie. Kurt był wychowywany przez ojca, nie miał rodzeństwa i w liceum też mu się nie powodziło za specjalnie jeśli chodzi o życie towarzyskie. Blaine może i nie miał aż takiej akceptacji w domu, ale za to u Werblersów widać było, że jest niemal czczony. Także nie dziwię się, że są między nimi jakieś różnice. Kurt prawdopodobnie nie ma takiej ciągłej potrzeby przebywania wokół Blaina. Kocha go, ale woli to okazywać w inny sposób, bez ciągłej konieczności zaznaczania swojego terenu jak robi to Blaine.
Ale co do tej konkurencji - Jestem absolutnie tolerancyjną osobą. Naprawdę, bezgranicznie niemalże jeśli wszystko jest za zgodą dwóch osób. A nawet trzech czy czterech (w dupie to mam, niech się ludzie bawią, jak im się tak podoba xD). Dlatego właśnie napiszę, to co myślę.
Związek heteroseksualny i homoseksualny to dwa różne związki.
Kobieta i mężczyzna którzy są aktorami - OK, nigdy nie będą rywalizować o tę samą rolę. Nawet jeśli pracę mają wspólną, to funkcje w związku mogą już mieć inne.
A dwóch facetów? Już teraz zdarzały się sytuacje, że Kurt i Blaine starali się o to samo i nie do końca potrafili wyjść zwycięsko z takiej sytuacji.
A co będzie potem? Co jeśli kiedyś zdecydują się na dzieci i rywalizacja przeniesie się na pole: "kto jest lepszym ojcem?" - w związkach heteroseksualnych takich problemów mimo wszystko nie ma...
O widzisz. O teorii zapomniałam. Ja też należę do tych osób, które cenią swoją przestrzeń osobistą. I w ogóle myślę, że jednak każdy powinien mieć coś swojego, uprawiać jakiś sport, cokolwiek - bez partnera. Szczególnie jak się spędza całe dnie razem. No ale jak widać są osoby, które tego nie potrzebują. I właśnie tu jest chyba największy zgrzyt - fajnie jak się dobiorą dwie osoby, które tej przestrzeni potrzebują i fajnie jak się dobiorą dwie, które jej nie potrzebują. Gorzej jak dobierze się taki Kurt z Blainem. Gdzie Blaine chyba mógłby być 24/7 z Kurtem i byłby mega szczęśliwy, a Kurt by się już dusił.
Z tym aktorstwem to masz rację. Ale co do rodzicielstwa? Rodzice hetero też potrafią rywalizować. Dokładnie na tej samej zasadzie: "kto jest lepszym rodzicem?"
To akurat według mnie ma duże znaczenie. Ja się po prostu przyzwyczaiłam od dzieciństwa, że często jednak byłam sama i nawet do tej pory lubię być czasem kompletnie sama i mieć spokój.
Kurt może mieć podobnie. To nie znaczy, że jakoś mniej ceni przyjaźń czy miłość, po prostu wyraża to trochę inaczej.
No to teraz Ty z kolei odkryłaś Amerykę! :* Tak, dopasowanie dobra rzecz xD
To akurat odnosiło się jedynie do konkretnego przypadku Kurta i Blaine'a. Oczywiście zniszczyć psychikę dziecku mogą zarówno pary hetero jak i homo :P
Np. tatusiowie Rachel wydają się być dobrymi rodzicami - sam fakt, że nigdy nie powiedzieli jej który z nich jest ojcem biologicznym o czymś według mnie świadczy. Żaden z nich nie jest jej ojcem w większym stopniu, bo w rodzicielskiej miłości nie chodzi przecież o takie głupoty jak spokrewnienie.