Podobnie jak dla wielu, ten odcinek był czymś zupełnie innym niż mogłem się spodziewać, ale czemu od razu ma to być wadą? Po przespaniu się z myślami, stwierdzam że obejrzałem kawał dobrej telewizji. Angażująca historia, pełna emocji, ciekawych relacji między bohaterami, a to wszystko dobrze napisane, wyreżyserowane i zagrane. Mamy zamknięcie najważniejszych wątków i zapowiedź kolejnych, czyli dokładnie to co miał zrobić ten odcinek i ten sezon, będący jednym z pierwszych produkcji w nowym DCU.
No nie było wielu akcji, strój Peacemakera widzieliśmy raz albo może dwa razy i ogólnie to bardziej wydaje się być sezon o Chrisie niż o komiksowej postaci, ale co z tego? Jeżeli dobrze się to ogląda, jeżeli widz potrafi się mocno przywiązać do postaci, to czemu ma to stanowić problem? Jeżeli dostałbym produkcję o Spider-manie, która bardziej skupia się na postaci Petera Parkera, ale jest napisana na minimum poziomie 2. sezonu Peacemakera, to nie narzekałbym.
Boli mnie trochę zmarnowanie potencjału Earth-X i tamtejszych postaci, ale rozumiem co stało za takim obrotem spraw, na czym Gunn bardziej chciał się skupić i szanuję go za to. Za podejście, oraz za finał. Oby nigdy się nie ugiął przed krytycznymi fanami. Montaż z piosenką Foxy Shazam jest cudny i od razu przypomina mi o zakończeniu GOTG 3. Mam nadzieję że moje ukochane postacie powrócą już niedługo w jakieś formie, a przeżycie Keitha będzie mieć jakieś dalsze konsekwencje.