Nie marnujcie na to czasu. Dlaczego? Już tłumaczę. SPOILER oczywiście.
W 10 odcinku główni bohaterowie giną, ale później cudem zmartwychwstają.
Elen po ranie postrzałowej w okolicach brzucha biega sobie spokojnie sprintem.
Po tym wszystkim akcja idzie w totalnie debilnym kierunku.
W 11 odcinku Reiji znów jest pionkiem Inferno.
Inferno to najśmieszniejsza rzecz w tym anime. Grupka kilku pijaków + 2 zdziry potrafią przechytrzyć naszego utalentowanego do zabijania głównego bohatera.
W ogóle oddanie Elen temu całemu Kosiarzowi. Porażka. Ten jej wali w pysk, a ona nadal posłuszna. Żałosne.
Frajer Reiji zamiast wybić wszystkich po kolei i stać się królem, niczym kokainowy książe Tony Montana, woli być pieskiem na rozkazy pijaków i meneli. Rzygam i pluję na to anime.
O reszcie nie chce mi się pisać.
Omijajcie ten syf z daleka.
Nie ma porównania do arcydzieła takiego jak Death Note, gdzie 36 odcinków zaliczyłem w 2 dni, tak dobre to było. Nie wspominam o pięknej muzyce z DN.