Ta gra polega na tym, by napisać jakiś dialog z filmu, i przekręcić na pingwiny.
Gdy ktoś odpowie poprawnie, może napisać swoje.
Lepiej żeby to było coś klasycznego.
Zaczynam:
Hans: Nie Szeregowy. To ja jestem twoim ojcem.
Szeregowy: NIE!
Hans: Szeregowy, dołącz do mnie wspólnie będziemy rządzić Central Parkiem.
Szeregowy: Nigdy!
Hę? Trochę... dziwne.
Ale dobra, ekhę, ekhę, jako że mam etap na Bonda, dam coś z "GoldenEye":
Kowalski: Za Stany, Skipper?
Skipper: Nie. Za mnie.
n00bers - zezwalam na facepalma xD
Ale serio, można by "GoldenEye" nieźle przerobić na pingi... zezwalam na drugi facepalm.
EDIT: Aha, kurdę, chyba nie załapałam, ale dobra...
Ten Twój jest z "Gwiezdnych Wojen"...
A mojego wymyślić nie umiem. Dawno żadnej "klasyki" nie widziałam, ani "Zielonej Mili", ani "Ojca Chrzestnego" czy coś...
Dobra, Dawid, dawaj następny.
Marlenka (o skarpetkach): Chodziłeś w nich po świeżym asfalcie?
Julian: Nie, chodziłem w nich przez dwa tygodnie.
Clemson (o Doris): Skąd mogłem wiedzieć, że to pańska znajoma? Stała pod latarnią.
Julian: A może chciała poczytać gazetę?!
Julian: Mort eskortuje dwóch wariatów.
Kowalski: To dobrze. Jest szansa, że go zatrzymają w szpitalu.
Julian: Dotknij tylko mojej siostry z Hoboken, swoją duńską łapą, Hansie, a wypruję Ci flaki i zrobię z nich gęsie wątróbki.
Hans: Powiedz mi, co to znaczy "zrobię Ci z jaj druty telegraficzne"?
Julian: To jest takie polskie pozdrowienie.
Hans: Co to znaczy "spadajcie"?
Julian: To to samo, co "do widzenia"...
Hans: Powiedz, że chcesz jego siostrę, a ja wezmę brat.
Julian: Co ty? Jesteś...?
Hans: Jestem wszystko jedno.
Hans: Jestem Hans.
Gladys: To niech pan sobie kupi węgiel.
Julian (podpowiada, co Hans ma mówić): Pierdzę od zmierzchu do świtu.
Hans (do Alice): Pierdzę... cały dzień.
Hans: To jest Ameryka i tu się pije!
Julian: Zamknij się, debilu. Nie powtarzaj tego!
Hans: Zamknij się, debilu.
Alice: Dość tego!!!
Hans: Nie powtarzaj tego...
Skipper: Jak go namierzycie, to go wyrwę z ziemi razem z budką telefoniczną.
Marlenka: Skąd wiesz, że dzwoni z budki?
Skipper: Zawsze dzwonimy... Oni zawsze dzwonią z budki.
Opis: o zboczeńcu wydzwaniającym do bazy pingwinów.
Kowalski: Co on pali? Smakuje jak bułgarskie siano. Albo jak trawa.
Opis: o papierosie wyciągniętym z biurka Juliana.
Julian: Myślę, że chciałbym mieć z tobą dzieci...
Marlenka: Jeszcze papieroska?!
Naukowiec (ten z "Mniej niż zero"): Biuro naukowca. Pytałem, kto tu jest komendantem.
Kowalski: Ja tu jestem cesarzem.
Naukowiec: Cesarzem czego.
Kowalski: Wszystkiego.
Naukowiec: A ja jestem naukowcem.
Kowalski: Ty jesteś szpiegiem.
Naukowiec: Nie udowodnili mi.
Dobra, to i ja dobiję :P
K: Ale bawiąc się zapałkami, możesz się poparzyć.
S: Jak można masować stopy nowej żonie Skippera?
K: Nie sądzisz, że Skipper przesadził?
S: Pewnie Rico nie spodziewał się aż takiej reakcji, ale jakiejś musiał się spodziewać.
K: Masaż stóp nic nie znaczy, sam masuję stopy mamie.
S: Jednak dotykał poufale nowej żony Skippera. Czy to gorsze, niż lizanko? Nie. Ten sam kaliber.
K: Zaraz, zaraz. Lizanko i masaż stóp, to są dwie różne sprawy.
S: Ale z tej samej parafii.
K: Z innej parafii. Może ty masujesz inaczej, ale dotykanie jej stóp i wsadzanie w nią języka to są dwie różne sprawy. To jest całkiem inny sport. Masaż stóp o niczym nie świadczy.
S: Masowałeś komuś stopy?
K: Jestem ku*wa mistrzem masażu stóp!
S: Dużo masowałeś?
K: Jasne, mam świetną technikę. Zero łaskotek.
S: A zrobiłbyś masaż stóp facetowi?
K: Spie*dalaj.
S: Często to robisz?
K: Spie*dalaj.
S: Wiesz, strasznie mnie nogi bolą, masaż dobrze by mi zrobił.
K: Przymknij się, bo zaczynasz mnie wku*wiać.
I wiem, że już odpowiedziano, na twe pytanie, ale nikt inny nic nie napisał xD
Nie oglądałam, na PW gadaliśmy o śmiesznych tekstach i ty napisałeś "Jestem ku*wa mistrzem masażu stóp!" xD
Okej xd
Marlena: Szeregowy, wyłącz na chwilę telewizor, mamy ważnego gościa. Pamiętasz, jak ci mówiłam, że twój tata umarł w obozie? To jest wujek Nigel, był w obozie jenieckim z twoim tatą.
Wujcio Nigel: Czołem, mały pingwinie. Tyle o tobie słyszałem. Widzisz, przyjaźniłem się z twoim tatą. Pięć lat przesiedzieliśmy w tym hanojskim piekle. Mam nadzieję, że ty tego nie doświadczysz. Ale kiedy dwóch mężczyzn, dzieli wspólną niedolę, jeden czuje się odpowiedzialny za drugiego. I gdybym, to ja był tym, który nie odczekał, major Szeregowy rozmawiałby teraz z moim synem, Jimmy'm. Ale los chciał, żebym to ja rozmawiał z tobą, Szeregowy. Ten zegarek. Pierwszy kupił go twój pradziadek podczas pierwszej wojny światowej. W małym sklepiku, w stanie Tenesy. To był jeden z pierwszych zegarków na rękę. Przedtem używano zegarków kieszonkowych. Kupił go w dniu, kiedy wypływał do Paryża. Nosił go codziennie, przez calutką wojnę. Kiedy skończył służbę, wrócił do twojej prababci, zdjął zegarek i włożył go do puszki po kawie. I zegarek tam leżał. Aż pewnego dnia, ojczyzna wezwała jego syna, by jechał za może i wlaczył z Niemcami. Była to druga wojna światowa. Twój pradziadek podarował synowi zegarek, by przyniósł mu szczęście. Ale miał mniej szczęścia, niż ojciec. Był w piechocie morskiej i poległ w bitwie o Wake Island. Twój dziadek stanął w obliczu śmierci, wiedział o tym. Żaden z tych dzielnych ludzi nie łudził się nadzieją. Na trzy dni przed atakiem Japończyków, twój dziadek poprosił strzelca lotu transportowego, niejakiego Winookiego, człowieka, którego widział po raz pierwszy w życiu. Poprosił o zawiezienie swojego zegarka swojemu małemu synkowie, którego nie zdołał zobaczyć. Trzy dni później, twój dziadek już nie żył, ale Winooki dotrzymał słowa. Po wojnie, Winooki poleciał do twojej babci i wręczył jej synkowi złoty zegarek po ojcu. Ten zegarek - Pokazał złoty zegarek. - Twój tata miał go na ręce, gdy zestrzelili go nad Hanoi. Trafił do wietnamskiego obozu jenieckiego. Wiedział, że żółtki na pewno skonfiskują mu zegarek, że mu go odbiorą, ale nie mógł pozwolić, by żółte łapska, tknęły dziedzictwo jego synka. Więc schował zegarek, w jedynym pewnym schowku - we własnej dupie. Przez pięć długiach lat, nosił ten zegarek w dupie, a umierając na czerwonkę, przekazał go mnie. I przez dwa lata ukrywałem ten kawał metalu we własnej dupie. W końcu, po siedmiu długich latach, odesłano mnie do domu. Mały człowieczku, przywożę ci zegarek ojca.