Dobra, wszyscy już mieli swoje opowiadania: annqa, RaptorRed, skima, to tera ja będę miał!
No to let's go!
PROLOG
****************************
Była pochmurna noc. Idealna dla plugastwa, które uwielbia plugawić. Wielka ciężarówka
zaparkowała koło bazy wojskowej Trotthigh. Kierowca ciężarówki wyszedł z pojazdu.
Zanim zdążył zamknąć drzwi, coś go uderzyło z tyłu w szyję. Właściciel pojazdu upadł na
asfalt. Czarno-białe coś zeskoczyło na ziemię.
- Dzięki za podwózkę, "kolego" - powiedział tajemniczy osobnik.
Tenże dziwak ukrył się w cieniu ciężarówki. Osobnik zakradł się do najbliższej latarni i
rozglądnął się.
- Szefie? - powiedział Szeregowy - Czemu szef się ukrywa? Tu jest całkiem bezpiecznie!
Skipper spojrzał na niego posępnym wzrokiem.
- Kowalski.
Mózgowiec trzasnął Szeregowego z impetem w twarzyczkę.
- Biedny, głupiutki, naiwny Szeregowy - mruknął Kowalski - To jest najbardziej strzeżona
baza wojskowa na całym świecie!!! To tutaj są robione najbardziej niebezpieczne bronie
świata!!!
- Tak? To dlaczego na drzwiach do hangaru jest napis "Zapraszamy na darmowe
zwiedzanie"...
Rico walnął Szeregowego.
- Cicho! - krzyknął Skipper - To nie jest miejsce na dyskusję! - Skipper podszedł do
podwładnych - Najważniejsze jest to, że tu trzymany jest nasz cel.
- A konkretnie co? - zapytał młodziak.
- Najbardziej niebezpieczna broń świata. Sama jego nazwa budzi grozę!
Kowalski i Rico wstrzymali oddech. Jedynie Szeregowy patrzył się z otępiałą miną na
szefa.
- Fa...
Rico już zdążył zemdleć.
- ...ex.
Nastała głucha cisza, nie licząc kiboli krzyczących coś w stylu "Odra pany!!!".
- Fa...ex? - zdziwił się Szeregowy.
- Faex - potwierdził Skipper.
- Faex?
- Faex.
- Faex?
- Faex.
- Faex?
- Faex!
- Eeee... Faex?
- FAEX!!!!!
- Aha! Faex... Heh, fajna nazwa.
Skipper zrobił facepalma.
- Dobra, ruszajmy.
Jak powiedział, tak zrobili. Pingwiny doślizgały się do hangaru. W czasie tego ślizgu
Skipper zdążył już dwa razy trzasnąć Szeregowego w łeb. Czarnobiałe nieloty stanęły
przed hangarem.
- Kowalski, Analiza!
- Hmm, magnetyczne skoble piątej generacji... uuu! Wraz z polisyntetycznym zamkiem
przedziałkowym, uuu!!! - zaskowytał Kowalski. Wszyscy zaczęli na niego dziwnie patrzeć.
- No co?! Przecież wiecie, jaką mam słabość do takich rzeczy! Wracając, to będzie
proste, jak wyrwanie dziecku lizaka moim lizako-chwytakiem! Rico, degenerator proszę.
- Blegh! - Rico wyrzygał Kowalskiemu wspomniane urządzenie. Kowalski wycelował
degeneratorem w zamek i pociągnął za spust. Z urządzenia wyleciał czerwony laser,
który natentychmiast zaczął wypalać zamek. Przedziałkowy zamek rozpłynął się w
trymiga. Naukowiec zrobił to samo z pozostałymi zamkami.
- Dobra, teraz na celownik wezmę zawiasy... - mruknął Kowalski, który natychmiast stopił
zawiasy.
- Dobra, teraz to z gór... Chwila, nie wziąłem pod uwagi grawitacji polaryzacyjnej!
- O co kamą...? - zapytał Rico.
- Uciekajmy stąd, bo inaczej... AAAAAA!!! UWAGA!!!!! - wrzasnął Kowalski. Wielkie stalowe
"drzwi" od hangaru zaczęły spadać w kierunku ziemi (bo niby gdzie indziej?). Pingwiny
błyskawicznie wycofały się z pola rażenia. Stalowe "drzwi' spadły na ziemię, wywołując
wielki huk. Pingwiny szybko uciekły za najbliższą, ukrytą pod prześcieradłem, skrzynię.
- Kowalski... - szepnął Szeregowy - A wiesz, że mogłeś tylko wypalić dziurę w "drzwiach",
przez którą mogliśmy się przecisnąć?
- Eech... Szeregowy, ty mnie już nie wkur...
- CICHO!!! - krzyknął cicho Skipper. Pingwiny usłyszały kroki człowieków i ich
konwersację.
- Mówię ci, ty idioto, że te "drzwi" nie mogły same spaść!!! - krzyknął jeden z nich.
- Ale, Beck... - mruknął drugi ludź.
- Zamknij się! Idę na zwiad - po tych słowach człowieki rozeszły się. Skipper wychylił się
zza rogu skrzyni i rozglądnął się.
- Okej, droga wolna. Ruszamy - i ruszyli.
Pingwiny weszły do środka hangaru i od razu zaparło im dech w piersiach.
Hangar był wypełniony najróżniejszymi wynalazkami, takich o których nawet Kowalski by
nie pomyślał. Od Wellonotoinatorów, przez Syntetix 2000, aż do... Faexa.
Faex. Największe dzieło współczesnej technologii. Broń, która w parę minut mogłaby
zniszczyć ćwierć globu. Broń, która zamieniłaby cię w pył, zanim zdążyłbyś powiedzieć
"E=mc² to bzdura!". Broń, która wygląda jak... mały pistolecik.
Pingwiny podeszły do broni masowego zniszczenia.
- To... jest ta najbardziej niebezpieczna broń świata? - zapytał Szeregowy.
- Tak - potwierdził Skipper.
- To dlaczego jest taka mała?
Kowalski zaliczył double facepalma.
- Szeregowy, człowiekowa technologia tak posunęła się naprzód, że człowiecy mogą
wcisnąć wielką, wręcz ogromną moc, do takiego małego urządzonka.
- Aha. A po co my tu przyszliśmy?
- Żeby to zniszczyć - powiedział Skipper.
- CO?!?! - krzyknęli Kowalski i Rico - Jak to zniszczyć?!?!
- Tak to - odpowiedział Skipper.
- Ale... ale wyobraźcie sobie tę władzę, tę moc!!! - pomyślał Kowalski.
- Blargh bleugh blergh, blah blaghr blerg, fu, fu, KABOOM, KABOOM, bleghargh,
KABOOOM!!!!!!! - wrzasnął Rico.
- Tak, to też.
- Nie, nie, nie, żadnego niszczenia! Z wyjątkiem zniszczenia tej broni.
- Po co? - zapytał Szeregowy.
- Wyobraźcie sobie, co by było, gdyby ta broń wpadła w złe łapy, lub i płetwy naszych
wrogów! Niespotykana fala terroru, jakiej jeszcze nie było! To byłby koniec naszej
radosnej społeczności. Dlatego, Szeregowy!!! Kowalski, manewr 42.
Kowalski zrozumiał przekaz i natychmiast wykonał tenże manewr, po którym pingwin
miał w małych płetewkach broń masowej destrukcji.
- Mam! Mam to!!! - krzyknął Kowalski. Jednak ułamek sekundy poźniej coś mu śmignęło
przed nosem i już nie miał w płetewkach tejże broni.
- AAAAAAAAAAA!!! CO TO BYŁO??!?!?!?
Tajemniczy porywacz broni wylądował na ziemi. Stając tyłem do pingwinów, rzekł:
- To ja, wasz stary kolega - po tych słowach odwrócił się.
- HANS!!!!! - krzyknęły pingwiny.
- Cóż, przynajmniej nie Bulgot - mruknął Skipper.
- Otóż to! I mam dla was niespodziankę! - Hans wyjął pilot z tylca i wcisnął na nim guzik.
Na pingwiny spadła stalowa klatka.
- O co ci chodzi, Hans?! - zapytał gniewnie Skipper.
- Hmm, skoro to jest broń masowego zniszczenia, to, nie wiem, użyję tego do robienia
gofrów... ZAWŁADNĘ NAD ŚWIATEM, A CO NIBY?!?!?
- Nie cierpię tego sarkazmu... - mruknął ponownie Skipper, po czym szepnął do Rica -
Rico, nóż do cięcia krat proszę.
Rico posłusznie wyrzygał nóż, tak żeby Hans nic nie widział. Hans zamknął oczy i zaczął
biadolić:
- Wiesz co mogę z tym zrobić? WIESZ CO MOGĘ Z TYM ZROBIĆ?!? O, pewnie wiesz -
niewidzący Hans nie widział, jak Skipper ciął kraty - Gdy was wreszcie pokonam, pojadę
do Danii, powiem im, że to ja cię wrobiłem, a potem zniszczę ten cholerny kraj!
Skipper przeciął kraty, przecisnął się przez dziurę w kratach i uderzył nic niewiedzącego
Hansa w ryj.
- Ałć! Ile razy ci mówiłem, żebyś mnie nie walił w Szanowną Moją Mordę TM gdy
omawiam swój plan... - Skipper ponownie walnął Hansa w twarz i odebrał mu Faex.
- Już nigdy więcej nie będziesz omawiał swojego planu. Nigdy. Więcej. Rico!!! Linę
proszę.
- Blegh! - z ust Rico wystrzeliła lina. Skipper związał Hansa i wrzucił go do klatki.
- Rico, spawacz.
- Blergh!
- Dziękuję - Skipper podziękował i podszedł do klatki po czym zespawał wycięte kraty.
- No to cześć. "Kumplu". Aha, i dzięki za Faex - Skipper zrobił fajny uśmieszek :)
Pingwiny wyślizgnęły się z hangaru. Hans próbował się wydostać z więzów, lecz
bezskutecznie. Nagle ktoś podszedł do niego i rozpuścił mu laserem więzy.
- Hej, dzięki!
- Oj tam, nie ma za co.
- Eee, a możesz zniszczyć klatkę?
- Żaden problem - tajemnicza postać wycelowała laser w stronę krat i zrobiła w nich
dziurę. Hans wyskoczył z klatki.
- Jeszcze raz dzięki.
- Jeszcze raz nie ma za co. Heh, to prawda. Dobrze, że nie Bulgot, bo by wszystko
spieprzył.
Hans uśmiał się, jak nigdy.
- Haha, dobra, uciekajmy stąd.
Hans i osobnik wybiegli z hangaru. Tym osobnikiem był... Clemson.
*******************************
Od pierwszego zdania historię uważam za genialną.Razi mnie tylko jedna rzecz<nawet nie słowa nieurodziwe!>.To,że nie pisze się"Rica",ponieważ imię"Rico"jest nieodmienne.Słowo"Rica"jest odmianą imienia"Rick".No.Skończyłam wywód.Wszystko jest w pingwinim stylu,nie ma niczego,co mogłoby tu nie pasować!
Kolejna osoba,przez którą zwątpiłam w swe zdolności pisarskie...A tak chciałam zawodowo pisać książki...!Trudno.Najwyżej skończę jako sprzedawczyni w szkolnym sklepiku...
Nie, nie kończ, proszę!!! Będę kupował wszystkie twoje książki, tylko nie kończ jako sprzedawczyni!!!
Kurna nie da się :(
Odnośnie odmiany imienia Rico było już wspomniane, ale taki błędami sienie przejmuj ;p Patrząc przez pryzmat historii i treści błędy ortograficzne czy stylistyczne to nic wielkiego ;)
"- O co ci chodzi, Hans?! - zapytał gniewnie Skipper.
- Hmm, skoro to jest broń masowego zniszczenia, to, nie wiem, użyję tego do robienia
gofrów... ZAWŁADNĘ NAD ŚWIATEM, A CO NIBY?!?!?"
genialny fragment! A całe opowiadanie zapowiada się naprawdę ciekawie :)
Rozdział 1
Tajemnicze znaki
**********************
PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ...
Gdy pingwiny już nauczyły się czytać, nastąpił upał. Niemiłosierny upał. Tak gorący, że mógłbyś usmażyć jajecznicę na asfalcie (ale tego nie polecam). Ale pingwinom to nie przeszkadzało w przechadzaniu się po zoo.
- Aaach, jaki piękny dzień! - zachwycił się Skipper.
- Wg moich badań ten stan ma się utrzymać przez trzy tygodnie i dłużej. Po upływie tych trzech tygodni stan pogorszy się i... - Kowalski nie zdążył skończyć swego wywodu, ponieważ Skipper go walnął.
- Skończcie te wywody, Kowalski! Ważne, że jest pięknie!!!
- Blegh blaugh blah blah bleughr balrgh!!! - chyba nie muszę mówić, kto to powiedział, hmm?
- Jest tak bosko, że motylki mogłyby sobie potańczyć w powietrzu wokół kwiatków, na tle przepięknej, kwiecistej łąki... - biadolił Szeregowy.
- Bhhh... Bhhh... Bleh... - Rico miał ochotę wymiotować.
- Szeregowy, przestańcie biadolić!!! Bardzo dobrze wiecie, co się dzieje z Rico, gdy mówicie te swoje Miłoszowe bzdury! - powiedział Szeregowemu Skipper.
- Tak, szefie - odpowiedział wyraźnie zawiedziony Szeregowy.
- No! A teraz kontynuujmy swą wycieczkę.
Jak powiedział, tak zrobili.
Kiedy minęli wybieg lemurów, przed ich oczami ukazał się Król Julian.
- Siema, dawaćwryjolubne pingwiniska!!!
- Ogoniasty!!! Co ty tu robisz?! - zapytał zezłoszczony Skipper.
- Po pierwsze primo, mieszkam tu, wiesz? Po drugie sekundo, coś się stało w waszej bazie!
- Co się sta... Chwila, a ty skąd wiesz, co się wydarzyło, hmm?!
- Eee, powiedzmy, że sprzątałem.
- GRRR!!!!!! - zezłościł się Skipper.
- Łotewer, chodźcie!!! - po tych słowach Julian wskoczył do pingwiniej bazy.
- Grrrrr... Dobra, chodźcie - uspokoił się szef pingwinów.
Kiedy pingwiny wskoczyły do bazy, natychmiast się zdziwiły.
Ich baza została splądrowana.
- Przysięgam, że to nie ja!!! - krzyknął Julek.
- No... to nie jest w twoim stylu - potwierdził Kowalski.
- Co nie? - powiedział z wyraźnym zadowoleniem samolubny lemur.
- A to, co to jest?! - zapytał krzykliwie Szeregowy, po czym wskazał płetwą na ścianę.
Na ścianie czerwonym sprayem było napisane: TUCÓŹ WŁZ IJŚĄW CM WŹĘŹCIG. Pingwiny zatkało.
- Kowalski, co to może znaczyć? - zapytał Skipper.
- Eee, nawet ja nie jestem w stanie tego wyjaśnić.
- Patrzcie, płyta! - krzyknął Szeregowy.
Miał rację. Na podłodze leżała płyta z napisem "Wskazówka 1".
- Szeregowy, włączcie telewizor i włóżcie płytę do napędu - rozkazał Skipper. Szeregowy wykonał rozkaz. Na ekranie natychmiast pojawił się tytuł "filmu": "Wskazówka 1".
Po chwili pojawił się napis: "Dwie litery w przód". Film się skończył.
Pingwiny i lemur były cholernie zdziwione.
- No, ładna mi wskazówka - powiedział Julian.
- Chwila, chwila!!! - krzyknął Kowalski, po czym spojrzał na ścianę na której był niezrozumiały napis.
- Hmm, hę, aha! Hmm, hmm... Niech mnie Clooney zszyje!
- Co jest, Kowalski?! - zapytał Skipper.
- "Dwie litery w przód", pamięta szef? Jeżeli w tym napisie - wskazał na ścianę - przesuniemy wszystkie litery w alfabecie o dwa miejsca w przód, otrzymamy napis...
- Jaki? Jaki?!
- To będzie napis...
- "WYDRA ZNA KLUCZ DO ZAGADKI" - wyprzedził go Szeregowy.
- Dokładnie - potwierdził Kowalski z zawodzeniem w głosie.
- DO MARLENKI!!! - rozkazał Skipper. Pingwiny wyskoczyły na powierzchnię, do Marlenki.
- To ja tu zostanę... - powiedział Julek - Posprzątam se tu... Poniaki se obejrzę...
Pingwiny w trymiga przybyły na wybieg wydry, która robiła niezbyt udane popisy wokalne.
- Zaraz cię poszczuję
I cię zanihiluję
Że aż nie poczujesz
KIEDY MI TU ZDECHNIESZ!!!!
JEAAAA!!!
JEAAAA!!!
O TAK!!!
ROCK YEAH!!!!
JEAAAAA!!!
- Marlenko...
- JEAAAAA!!!
JEAAAA!!!
ROCK ROCKS!!!
- MARLENKO!!!!
- AAAA!!! Aaa, to tylko wy...
- Marlenko, mamy do ciebie sprawę - powiedział Skipper. Pingwiny wyjaśniły całą sprawę.
- Klucz do zagadki... Do jakiej zagadki? - zapytała Marlenka.
- No, mieliśmy nadzieję, że to ty będziesz to wiedziała - powiedział Kowalski.
- Ale ja nic o tym nie wiem!
- Ech... - westchnął zrezygnowany Skipper - No dobra, chłopaki. Idziemy stąd...
- Blegh blaugh blah!
- Co jest, Rico, mordo ty moja?
- Blaugh blergh bahrgh! - Rico wskazał płetwą na płytę, która leżała przy gitarze.
- Co?! Jak się ona tu znalazła...? - zapytała Marlenka.
- Szeregowy, bierzcie płytę! Rico, bomba dymna!
- Bleh! - Rico wyrzygał bombę, która natychmiast wybuchła.
- Khe khe! - wykaszlała Marlenka - Co?! Ech... te pingwiny...
******************************
Pingwiny przy akompaniamencie złośliwego lemura przyglądały się płycie.
- Hmm... Może to ta wskazówka 2? - pomyślał Szeregowy.
- Mhm, raczej na pewno - potwierdził Kowalski.
- No to, na co czekacie, mózgowcy? Włóżcie tę płytę do, jak wy to zwiecie, napędu? - powiedział Julian.
- Ogoniasty... To jest twój najlepszy plan, jaki wykoncypowałeś sobie w tej durnej łepetynie!
- Emm... Dzienki, dzienki*.
- Rico, płyta do napędu.
- Bleh! - Rico posłusznie wrzucił płytę do napędu, po czym włączył telewizor. Na ekranie pojawił się Clemson.
- Witajcie, wy durne nieloty.
- Clemson... - mruknął Skipper.
- Clemson, ty wredny lemurze! Żeby cię mango strzeliło! Kto to jest Clemson?
- Ech... - Skipper po setny zrobił facepalma - Nie pamiętasz tego zwyrodnialca?! On chciał ci odebrać tron!!!
- Aaa, ten Clemson... Bo myślałem, że to norweski masażysta.
- GRRR!!!
- EJ! Ja tu jestem! - krzyknął Clemson.
- A no tak. Czego chcesz?
- Mam tu twojego starego "kolegę". Hej, chodź no tu! - koło Clemsona pojawił się Hans.
- Hans!
- W rzeczy samej - odpowiedział maskonur.
- Czego chcesz, ty durna małpiatko? - zapytał urokliwie Skipper.
- O. No cóż... *ochrypły głos* I wanna to play a game. *koniec ochrypłego głosu*
- Mów.
- Mieliście wskazówkę pierwszą o wydrze. Która NIE BYŁA kłamstwem.
- Jak to?!
- Sięgnijcie pamięcią wstecz. Pamiętasz... Złotego Wiewióra?
- O kuźde.
- Zgadza się. Wróćcie do wydry i, pamiętajcie, jak przy Złotym Wiewiórze - po tych słowach film się skończył.
- No to... Co robimy, szefie? - zapytał Szeregowy.
- Tak jak powiedziała małpiatka. Idziemy do Marlenki.
* Ten błąd ortograficzny jest tu specjalnie.
Jestem wielce zaciekawiona!Wszystko w stylu pingwinów...!
Ale mam jedno pytanie:jakim cudem oni konwersowali z uwiecznionymi na kasecie Hansem i Clemsonem?
Clemson to szczwany lis i przewidział wszystkie ich odpowiedzi, taka moja teoria :P
I psychopata, może mieć zdolności telepatyczne xD A ogólnie to powiem: "Łoł, epickie!" Chcę wiedzieć, co dalej!
P.S. Ja i Annqa mamy wspólne opka ;-)
To jest mega ciekawe. I uświadomiłam sobie jak bardzo nie umiem pisać ff o pingwinach. I ja się miałam za humanistkę...
Dobra, chcecie to macie! ;-):
ROZDZIAŁ 2
Wielka gra się zaczyna
**********************
Dobry detektyw odznacza się wielką dyskrecją przy np. śledztwach. Jednak nasi bohaterowie chyba nie znają tego słowa...
- Ej, zostawcie mi to! Ej, ej, odstaw to na miejsce! Mówiłam, odstaw!!! - Marlenka nie była w nastroju do poszukiwań tajnego przejścia w jej mieszkaniu.
- Marlenko, mówiłem Ci, że musimy przeczesać całe twoje mieszkanie! - krzyknął Skipper.
- Eee nie, nie mówiłeś.
- No ja chyba...
- Szefie, chyba odkryłem - ponownie - tajne przejście! - przerwał Skipperowi Kowalski - Dobrze, nie popełnię tego samego co wcześniej - po czym wyciągnął z tyłu kij, którym dotknął ścianę - oczywiście z odpowiedniej odległości.
- Dobrze, a teraz powoli podejdziemy...
- Blaurgh blergh blagh blagh!!! - Rico chcąc szybko się dostać do wejścia, udaremnił plan Kowalskiego, popychając go do wejścia, po czym pingwini mędrzec - znowu - zaczął spadać ze schodów.
- Ał! Aj! Oł! Uch! AJ!
- Kowalski! Wszystko w porządku? - zapytał Szeregowy.
- Aj! OŁ! Tak! Spadam ze schodów i jestem szczęśliwy... AŁ! NIE, OJ, NIE W PORZĄDKU! AŁA!
Wszyscy spojrzeli na Rico.
- Eeeegh... Ehehehe... hehehe... he...
- AJ! OŁ! - jęki ustały - Dobra, jestem... na... dole...
- Spokojnie, żołnierzu! Idziemy do ciebie! - krzyknął Skipper - Rico! Zjeżdżalnię proszę!
- Ta, ta! Bbbbleeeeghgeeeggheeeggheeegheeeee, EEE! Ta-da!
- Bardzo ładnie, Rico! A teraz: NA DÓŁ!!! - rozkazał Skipper.
- Tak jest! - krzyknął Szeregowy, po czym zjechał na dół.
- Bla bla! - wrzasnął Rico - *siup* JUHUUUUUUU!!!!!
- Dobra, idę z wami! - powiedziała Marlenka.
- Nie, Marlenko, nie idziesz.
- Ale, ale jak to?!
- Tak to! Ta misja może być dla Ciebie zbyt niebezpieczna.
Wydra złapała Skippera za jego wyimaginowaną szyję i wyszyczała do niego:
- Posłuchaj, kochany, to mój wybieg, więc jeśli będziesz mi podskakiwał, to wydobędę z siebie MAŁĄ STOPĘ!!!!!
Skipper zlał się potem.
- Dobra, idź jak chcesz.
- Dziękuję - powiedziała już milej Marlenka, po czym wskoczyła do zjeżdżalni.
Skipper westchnął.
- Ale żeby się babie dać? - mruknął pod nosem.
***************************
Kowalski już podnosił się z ziemi, kiedy na wpadł Szeregowy.
- AŁ!!!
- Sory!
Na pingwina wpadł Rico.
- AŁA!!!!!!!!
- Sory!
- Ałć... Dobra, jeśli wpadnie na mnie kolejna osoba, to łapy powywijam pod kątem prostym... AŁAAAAA!!! - wpadła na niego Marlenka.
- So...
- Już... Już nic nie mów - glebnął.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!! - krzyczał Skipper.
- O nie... O nienienienienienienienienienienienienienienienienienienienieNIE!!! - wrzasnął Kowalski, po czym skoczył z miejsca rażenia. Skipper wyleciał ze zjeżdżalni.
- Uff... - westchnął Kowalski.
- Ojj... - jęknął Skipper wstawając z ziemi - Dobra, Clemson, jesteśmy! Czego chcesz?!
Na suicie otworzyła się dziura, z której wysunął się telewizor na drągalu. Na ekranie pojawił się Clemson.
- Siemanko, głupie nieloty.
- Co chcesz ty chory futrzaku? - zapytał grzecznie Skipper.
- Otóż.... waszego końca.
Z ścian wysunęły się kolce, które zaczęły się zbliżać do naszych bohaterów, natomiast z ziemi wysunęły się ściany, przez co zwierzęta były kompletnie odcięte od świata.
- Do widzenia, pingwiny - po tych słowach telewizor spadł na ziemię, roztrzaskując się na małe kawałeczki.
- No ładnie - mruknął Rico.
Skipper odwrócił się do Marlenki:
- A NIE MÓWIŁEM?!?!
*************************************
Już nie raz to mówiłam,i powiem znów.Nie lubię czytać fan ficów,bo są z zasady bez sensu.Ale to akurat jeden z wyjątków.Najbardziej rozbiły mnie teksty:
"Spadam ze schodów i jestem szczęśliwy",oraz"jeśli wpadnie na mnie kolejna osoba,to łapy powywijam pod kątem prostym".No,to kiedy ciąg dalszy?:>
http://www.youtube.com/watch?v=WRpFUo8e13k
Zobaczę. Muhahahahaha...
No na pewno niedługo ;-)
więc: z każdą częścią robi się coraz ciekawiej! Moment gdy Kowalski zaczął spadać ze schodów, a nawet wcześniej (samo to jak Rico, go popycha), jest genialne! Wyobraziłam to sobie i nie mogłam wytrzymać ze śmiechu!
"- Ał! Aj! Oł! Uch! AJ!
- Kowalski! Wszystko w porządku? - zapytał Szeregowy.
- Aj! OŁ! Tak! Spadam ze schodów i jestem szczęśliwy... AŁ! NIE, OJ, NIE W PORZĄDKU! AŁA!
Wszyscy spojrzeli na Rico.
- Eeeegh... Ehehehe... hehehe... he...
- AJ! OŁ! - jęki ustały - Dobra, jestem... na... dole..."
a także kontynuacja o tym jak wszyscy na niego spadali, tak , fenomenalne! ;)
Dołączam się do pytania - No,to kiedy ciąg dalszy?:> ;p
Piękne! Arcydzieło! Humorystyczne, a... a inni już napisali, że to wręcz genialne opowiadanie, więc ja się tylko pod tym podpisuje ;D
Rozdział 3 1/2
W stronę słońca
************************
Kolce zbliżały się nieubłaganie. 3 metry dzieliły kolce od zwierząt.
- Kowalski, opcje! - rozkazał Skipper.
- Hmm... Widzę, że coś jest napisane na tych... kolcach! Chwilę, muszę się rozejrzeć!
- Kowalski, nie ma czasu na...
- Ha, jest! Jest coś na suficie!
Miał rację. Na suficie pisało: POD ODPOWIEDNIM KĄTEM.
- Dobra, muszę stanąć pod odpowiednim kątem... - po tych słowach pingwin zaczął stawać w różnych miejscach.
- Yyyy... Dobra! Tu pisze... "Poduoga... jest... nieodporna na dynamit *"!
- No jasne! - krzyknął Skipper - Rico! Dynamit i blaszana miska na wczoraj!
- Ta! Ta! Bbbleugh! - Rico ułożył dynamit na ziemię, podpalił lont i położył na nim miskę.
- WSZYSCY NA MISKĘ!!!!! - rozkazał Skipper. Po tych słowach wszyscy siedli na misce, po czym dynamit wybuchł, przez co podłoga się rozkruszyła, a nasi bohaterowie wylądowali w kanałach.
- Khe! Khe! Dobra, czy wszyscy cali? - zapytał Skipper.
- Yhyyy... - jęknęli wszyscy.
- Zaraz... A gdzie jest Kowalski?! - zauważył Szeregowy.
Wspomniany pingwin dyndał się na brzegu dziury na suficie.
- Kowalski, ty popyrtańcu, złaź mi stamtąd, raz-dwa!!! - rozkazał Skipper.
- Już... Uwaga!!! Spadam!!! - i poleciał na Szeregowego i Rico.
- Ajjjj... - zajęknęli.
- Haha! Zemsta dokonana!!! - ucieszył się Kowalski.
- Cicho! - krzyknęła Marlenka - Słyszycie to?
Przez kanały przedarł się dziwny śpiew małej dziewczynki, która śpiewała:
- Twinkle, twinkle, little star,
How I wonder what you are...
Up above the world so high,
Like a diamond in the sky... *
Wszystkich zatkało.
- Eeee... Kowalski, Analiza...
- Yyyyyyyy... Nie wiem, co to było...
- Haloooooooooooooooooooooooooooooooo... - powiedziało coś.
- CO?! Kto to?! - krzyknęli wszyscy.
- To ja...
- Kto?!
- No ja...
- Kto?!
Z ciemności wyskoczył Julian.
- No ja, zwierzęta wy durne!
- Ech...
- Ogoniasty, co ty tu robisz?! - zapytał Skipper.
- Aaaa wiecie, znalazłem takie cuś i chciałem się zapytać: cóż to jest, wy durne pingwiniska? - powiedział lemur, po czym wyjął z du... tyłu mały pistolecik.
- FAEX!!! - krzyknęly pingwiny.
- Hehe, zawsze mnie będzie śmieszyć ta nazwa - mruknął Szeregowy. Skipper walnął go.
- Ogoniasty, odstaw spokojnie tą rzecz na podłogę, a nic nikomu się nie stanie...
- A jeśli tego nie zrobię? - lemur zaczął wymachiwać Faexem.
- OGONIASTY!!!
- Co to ten Faex? - zapytała Marlenka. Kowalski wytłumaczył jej to.
- Eee... okej... Julian, odstaw to!
- Dobra, dobra, odstawię.
- Uff...
- Ale nie za darmo.
- Arghhh.
- Widzę, że macie tę swojom misję, soooł... Chcem z wami iść!
- Nie ma mowy!!!
Julian znów zaczął wymachiwać Faexem.
- Dobra, dobra! Ehhh... Możesz... Iść.
- Ooo, dzięki...
Skipper złapał Juliana za szyję.
- Możesz iść z nami, ale bądź pewien, że nie jest pewne wrócić z tej przygody cało. Przygotuj się na pełną emocji, nagłych zwrotów akcji i krępujących momentów wyprawę. Wchodzisz w to?
- Eeee... tak! Pod warunkiem, że pójdzie z nami norweski masażysta!
Skipper zrobił facepalma.
- Ech... Nie, tego nie mogę ci obiecać.
- O. :'(
- Dobra, idziemy dalej!
- Tak jest! - krzyknęli wszyscy (tak, Julian też).
Kiedy wszyscy wyruszyli, Skipper złapał nagle Juliana za ogon.
- Ekhem... - Skipper wyciągnął płetwę.
- Aaaa... tak! - Julian dał mu banana.
- Co?!? Skąd ty... NIE!!! DAJ FAEX!!!
- Aaaa... to ten pindolek? - lemur wyciągnął z tyłu Faex.
- TAKGH...
- Masz. I się tak nie denerwuj. Potrzebny ci norweski masażysta - Julian dogonił pozostałych.
- http://www.youtube.com/watch?v=QgbbVHpmLUM. Ech... Ej, zaczekajcie! - powiedział to wszystko Skipper.
*****************************
* Clemson to tłumok językowy.
Padłam,jak przeczytałam o norweskim masażyście...!
A zemsta Kowalskiego?Zemsta Doktora Bulgota,to przy tym nic!
Pisz dalej!:d
Podpisuję się pod wypowiedzią Annqi (tak to mam zapisać w odmianie? ;D) Zdecydowanie Kowalski i jego krwawa zemsta przebija zemsty Dr. Bulgota! xd Poza tym Julek jest rozwalający, jak zawsze zresztą ;p
o nie to z gry to nie zgadnę, mało gram ;p ale w kazdym razie to też kołysanka! ;p
Tak,dobra odmiana,ale możesz do mnie mówić chociażby i Stefanie! xd
To akurat nie ma znaczenia! c;
Ale wiesz, co trzeba przyznać? W moich opkach Marlenka jest mnie irytująca ;-)
Ekhem... KIEDY KONTYNUAJCA, JA SIĘ PYTAM?!
Genialne opowiadanie Jakubie, banan na mordzie gwarantowany ;)
Weź to skończ, jeśli ci życie miłe!!!