PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=87721}

Prawo ulicy

The Wire
2002 - 2008
8,5 40 tys. ocen
8,5 10 1 39948
9,4 31 krytyków
Prawo ulicy
powrót do forum serialu Prawo ulicy

Najpiękniejsze w fabule było to... że ona się nigdy nie kończy :)

Wydaje się, że prawie wszyscy źli zostali wybici, a jednak rogi ulic i tak są pełne dilujących dzieciaków, ale już szczytem perfekcji jest pokazanie tego, jak ta historia zatoczyła koło:
- Sydnor siedzi na końcu u sędziego i skarży mu sie coś tam na przełożonego i prosi o pomoc w pchnięciu jakiejś sprawy... i mówi na koncu "tylko nie podawaj mojego nazwiska" - taki sam był początek pierwszego sezonu, tylko, że to McNulty żalił się sędziemu... a ten go wtedy trochę wykiwał
- Dukie na końcu bierze pieniądze od Pryzbylewskiego niby na szkołę, ale w rzeczywistości zbiera z jakimś gościem złom a na końcu daje sobie w żyłę - nowy Bubbles
- Michael, po tym jak Snoop próbowała go zlikwidować, powraca i napada na skrytki ze strzelbą - nowy Omar
- w pewnym sensie Slim to nowy Proposition Joe

i każdy ma swojego mniej lub bardziej oczywistego następcę w systemie.
Kima to taki kolejny "prawdziwy glina" w wydziale zabójstw, coś jak Bunk (a nie jak reszta tych leniwych dziadów), Rhonda zostaje sędzią - Phelan, Carver to po trochu taki nowy Bunny, Rawls to taki kolejny Burrell (inne stanowisko ale ta sama rola) i tak samo Carcetti to kopia Royce'a (inne pobudki i charakter i ideologia, ale de facto obaj wobec systemu niewiele robią dla miasta). Do tego Chris jak Wee-Bey (obok siebie stoją na spacerniaku, Chris też zostawił rodzinę), a sam Marlo to taki w pewnym sensie Stringer... z tym, że Stringer był bystry i wybył się typowo ulicznych nawyków, Marlo jednak pragnie ulicznego rozgłosu (więc trochę jak Barksdale) i, jak pokazują końcowe sceny, wciąż cięgnie go do ulicy

Genialne!

ocenił(a) serial na 10
inglorion

Carver to raczej taki kolejny Daniels. Pnie się powoli do góry i też w przeszłości miał co nieco za uszami. Chodzi o podkradanie kasy.

giant enemy crab

O nie nie, Carv to zdecydowanie Bunny, bo jest człowiekiem, który potrafi uczyć się na swoich błędach i jednocześnie słuchać dobrych rad. Jego kariera to nie znajomości i włażenie w dupę, ale ciężka policyjna praca od podstaw w swej dzielnicy, awanse oparte na tym, że potrafi kierować swymi ludźmi, a nie np. natknął się na burmistrza, któremu sekretarka robiła loda. A najważniejsze podobieństwo do Bunny'ego to jego stosunek do tej pracy i ludzi, których spotyka. Niby gra w tę "grę", ale mimo to czuje, że można to robić inaczej.

Nie zgadzam się też co do oceny Marlo. To nie jest w żadnym sensie Stringer. To typowy Avon, który jednak nie ma tyle szczęścia co poprzednik i nie ma u swego boku własnego Stringera. Marlo nie chce garniturów i biznesowych pogaduszek. Avon też inetresował się tylko swymi cornerami. To String obracał się w tym towarzystwie i to właśnie cementowało ich wielki duet. Marlo jest sam w świecie, którego nie rozumie i za pewne nigdy nie zrozumie.

Co do samego zakończenia to nie Rawls jest kolejnym Burrellem, tylko Valchek - osobnik mało bystry, ale na tyle obślizgły by wejść głęboko w tyłek burmistrza.

Mnie w zakończeniu najbardziej poruszyła scena, w której Chris podchodzi w więzieniu do Wee Bay'a. Dwóch zimnych zabójców, którzy wykonywali rozkazy bez zająknięcia. Jeden będący "godnym" następcą drugiego. Osobniki siejące terror, bez których żadna organizacja w tej grze by sobie nie poradziła. Chyba najwięksi zwyrodnialcy, ale też postacie strasznie tragiczne i zapomniane za murami więzienia.