tytuł mówi sam za siebie, nie? :D Razem z agga_95 postanowiłyśmy założyć osobny temat na naszą historyjkę którą zaczęłyśmy pisać w którejś kontynuacji, i kontynuowałyśmy w następnej kontynuacji xD Jest to nasz wspólne dzieło, które wynikło z całkowitego zauroczenia Alexa, i głupawki :D
"A, no próby to obowiązkowo! Jak to tak bez wcześniejszego przygotowania?"
"nijak nie da się! tyle godzin ciężkie pracy! to powinien na poprawę dnia wieczorem kolacje przy świecach postawić :D"
"To wręcz powinno być zapewnione w kontrakcie!"
"ależ oczywiście, a potem spacer po plaży (co tam, że plaża może byc oddalona o kilkaset km, ma byc! :D)"
"tym lepiej: można sobie jeszcze zażyczyć spacer do plaży :D więc im dalej tym lepiej ^^"
"szczwane myślenie! :D a potem 'ups! zgubiliśmy się! cholera i zasięgu nie ma! patrz tam jest hotel, przenocujmy tu.' tup tup tup do hotelu, a tu pech! jest tylko jeden wolny pokój, i jeszcze gorsza informacja! z pojedyńczym łóżkiem!"
"Co za pech! I jeszcze tak zimo! A tu kołdra taka cieniutka... Jak nic trzeba się przytulić, żeby czasem nie zamarznąć!"
"no bo jak potem grać z zasmarkanym nosem? a jeszcze ciuchy przemokły..."
"Ojojoj... No wszystko się na człowieka uwzięło!"
"to ci cholerny los! a tu jeszcze błyskawice, grzmoty, dość ponuro. nie przyjemna pogoda... a i światła sie popsuły, zostały tylko świeczki."
"I jeden malutki stolik, a na dodatek (co za skandal!) Została jedna szklanka, ale na szczęście posiadają tam dwie słomki..."
"i jedno krzesło! strasznie obskurny ten hotel. a ciepłej wody starczy tlyko na jedną kąpiel, a trzeba się umyć..."
"No po prostu nie dało się zgubić w gorszym miejscu! Na dodatek taka ulewa, że trzeba tam spędzić kolejny dzień!"
"a w hotelu jest TAKA wilgoć, że ciuchy cały czas są mokre! a ogrzewania nie ma.."
"No i ta cienka kołdra... A do jedzenia notorycznie spaghetti! I to z jednego talerza, bo oczywiście wiecej nie ma. Normalnie jak w "zakochanym kundlu" !"
"jedyne radio na baterie działa, a w nim same romantyczne piosenki, nijak do nich nie da się nie tańczyć..."
"A pokój malutki! Tak mały, że aż trzeba się przytulić by było miejsce na tańce."
"a tu jeszcze trzeba ćwiczyć, bo zdjęcia do odcinka 11 jeszcze się nie skończyły, a dokładnie jedna scena ;>"
"No właśnie! A to taki ważny odcinek, że wszystko musi wyjść idealnie, a jak wiadomo: praktyka czyni mistrza ^^"
"im więcej tym lepiej. najważniejsze, żeby fani byli zadowoleni, więc wszystko musi wyjść perfekcyjnie!"
"A później trzeba jeszcze ten spacer na plażę skończyć, jak się pogoda poprawi."
"a gdy już sceny będą nagrane, to okaze się, że film został spalony, oczywiście calkiem przypadkowo, i trzeba wszystko kręcić od nowa!"
"No nie! Kto mógłby zrobić coś takiego? Tyle godzin pracy na marne!
No, to w ramach odstresowania i zapomnienia o pracy przydałaby się jakaś wycieczka. Może w góry? Niestety, to jest bardzo daleko.."
"ale czego się nie robi dla odpoczynku! mała przyjemna drewniana chatka, z kominkiem na odludziu. i jaka mila niespodzianka! można pojeździć na snowboardzie, jaka szkoda, że to takie trudne... na szczęście Alex jest umie jeździć i bardzo chętnie pomaga, z tym niewybaczalnym problemem."
"No, a jak się człowiek uczy jeździć to często się przewraca! Zwłaszcza na tego, kto go uczy. No i po takiej jeździe ubrania przemoczone..."
"jak nic trzeba się rozgrzać z kakaem przy kominku, w którym ogień bucha, a za oknem prawie, że burza śnieżna!"
"I jeszcze przydałby się kocyk do otulenia ^^ Szkoda, że jest tylko jeden..."
"i budyń czekoladowy... i jak zwykle, tylko jedna łyżeczka... :D"
"I są dwa łóżka, ale o zgrozo! Taki ziąb, a zabrakło drewna na opał! No więc jedno trzeba porąbać. Alex mógłby to zrobić, ale jego koszula jeszcze jest mokra i suszy się nad kominkiem... Wróć! To przecież wcale nie przeszkadza ^^"
"mimo to chce wyjść, półnagi <3, szybko po drewno, ale powstrzymany przed ty szalonym, pełnym podziwu, czynem zostaje zaciągnięty do łóżka, pod dwie kołdry! mógłby sie przeciez przeziębić!"
"Pod kołdrami cieplutko, milutko, ale drewna jak było tak nie ma. Zamiast iść po drewno na pole może porąbać jedno łóżko ^^"
"siedząc w łóżku, pijąc ciepłą herbatkę, patrząc na spoconego półnagiego Alexa, wpada na pomysł by jutro zwyczajnie pojeździć na sankach, bo widziała gdzieś jedne :D"
"Ale jeszcze chwila, by napawać się półnagim Alexem^^
.
.
.
.
.
.
.
Ok, można iść na sanki. I wspólne tarzanie w śniegu i bitwę na śnieżki. ^^"
"i oczywiście lepienie bałwana! :D czas by zrobić obiad, podczas robienia ciasta, rozpoczęła się bitwa na mąkę w której Alex pocałował, nazwijmy ją, dziewczynę X :D"
"A żeby nie być dłużną dziewczyna X mu oddała ^^
No, a po skończonej bitwie na mąkę trzeba się gdzieś umyć.
Znowu są problemy z wodą..."
"no jak nic znów się trzeba razem kapać! coż za pech! no ale jak się kąpać, to w przyjemnej atmosferze! piana, świeczki, płatki róż, które przypadkowo w środku zimy znalazły sie w tym domku...."
"Nawet radio działa. I co dziwne, poprzedni użytkownik domku zostawił szampana w lodówce. A wanna jednak nie jest największa..."
"niestety trzeba wracac na plan.... :("
"O nieeee... No ale to kręcenie poprzedniego odcinka było już bardzo daaawno temu. Znowu trzeba poćwiczyć, bo może się okazać, że się wyszło z wprawy."
"jak najbardziej! a producenci widząc oddanie Alexa i X, robia im niespodziankę i wysylają ich do... Paryża!"
"O jaka milusia premia! No to oczywiście zakwaterowanie w ekskluzywnym hotelu z widokiem na wieżę Eiffla! No i oczywiście dziwnym by było, gdyby los nie spłatał naszym bohaterom jakiegoś psikusa. Ktoś się pomylił i dostali oni apartament dla nowożeńców."
"okropna pomyłka! ale nic nie da się zrobić, wszystkie pokoje zajęte, trzeba spać w jednym łóżku, a z okna piękny widok na wierze eiffla, no bardziej romantycznego pokoju nie było!"
"Na dodatek na balkonie ktoś zmyślny ustawił stolik ze świeczkami i różami. A akurat jest taki piękny wieczór."
"i jeszcze schłodzony szampan, i truskawki w czekoladzie..."
"mmmm romantycznie ^^ A więc czemu by z tego nie skorzystać? Na dodatek pod oknami jakiś uliczny grajek gra romantyczną melodię na akordeonie..."
"no szczyt, szczytów, za nic nie chce odejść, więc trzeba zjeść tą romantyczną kolacją, nic nie może się przecież zmarnować! ale wieczorem zrobiło się zimno, a szkoda już iśc spać, bo jest taki piękny widok na wierzę eiffla, więc Alex wykazuje się rozsądkiem, i przynosi jedyny koc, i okrywa X, by się nie przeziębiła, ta zaś zaczęła nalegać by on się przykrył, więc oboje wylądowali pod kocem, patrzać na migoczącą wierzę, popijając kakao"
"I rozmawiając do późnej nocy. No i nie obyło się bez pocałunków. Później X zasnęła i Alex przeniósł ją do łóżka i sam też poszedł spać, rozmyślając nad wydarzeniami ostatnich tygodni."
"rano dziewczyna X zastanawiała się, jak znalazła się w łóżku, i kiedy zasnęła, jednak bardziej martwił ja fakt, że musiała siusiu, butelka szampana i kakao dają o sobie znać, a nie umiała wydostać się z silnego uścisku Alexa, a nie miała serca go budzic.."
"Jednak tak bardzo musiała iść do wc, że z bólem serca jakimś cudem wydostała się z uścisku Alexa. Na szczęście ten się nie obudził. Kiedy X wróciła więc z łazienki mogła spokojnie z powrotem przytulić się do Alexa i przez długi czas w niego wpatrywać"
"a gdy w końcu się obudził, to przytulił ja mocniej i czule pocałował na dzień dobry <3"
"Po tak miłym rozpoczęciu dnia, o którym każda dziewczyna marzy, pora udać się na wieżę eiffla. No bo jak to pojechać do Paryża i na wieżę nie zajrzeć?"
"następnie trzeba zjeść naleśniki koło katedry notre dame, a wieczorem rejs po Loarze, z romantyczną kolacją... <3 :D"
"No, a później powrót do hotelu i przytulanko pod kocykiem na balkonie ^^"
"niestety podczas tego bardzo romantycznego momentu, do Alexa zadzwoniła jego dziewczyna... (musimy wprowadzić trochę dramatu)"
"Alex zmieszany odebrał, bo zdążył zapomnieć, że takową posiada. Zaczął się nerwowo tłumaczyć, że zdjęcia się przeciągnęły, kiedy jego dziewczyna oznajmiła mu, że wszystko rozumie, rozmawiała z producentem i wie, że Alex jest w Paryżu. (Ale że z kimś to już niekoniecznie.) Na pożegnanie dodała, że wsiada w pierwszy samolot i dołączy do ukochanego.
(dramat jest ok :D Ale ci powiem, że kilka postów wcześniej mi narobiłaś mojemu mózgowi roboty jak napisałaś o tej potrzebie pójścia do wc xD)"
"(nie ma to jak nieoczekiwane zwroty akcji xD)
Gdy Alex opowiedział dziewczynie X o telefonie od dziewczyny, zaległa nieprzyjemna cisza, po paru minutach X wstała i bez słowa, zaczęła pakować swoje rzeczy."
"Alex próbował ją powstrzymać, wszystko wytłumaczyć, błagał aby go wysłuchała, ale X (a może by jej nadać jakieś imię?) z płaczem wybiegła z hotelowego pokoju."
"Gdy rano dotarła na lotnisko, wcześniej nie mogła złapać lotu, zobaczyła jak Alex czule wita się ze swoja dziewczyną. Starała się przejść koło nich chyłkiem, lecz dziewczyna Y (nie wiem jak ona ma na imię, głównie staram się wyprzeć ze świadomości fakt, ze on ma dziewczynę) zauważyła X (Emma? Ellen? jakieś propozycje?) i postanowiła się z nią przywitać, rzucając się jej na szyję."
"(Hmmm poszperałam i chyba ma na imię Kajsa? Też wypieram ten fakt ze świadomości) Alex był jeszcze bardziej zszokowany, kiedy okazało się, że obie kobiety znają się od kilku lat, ale żadna z nich nie wiedziała o znajomości tej drugiej z Alexem. Emma wyglądała na równie zszokowaną, że jej dawna znajoma jest tą dziewczyną, która stoi na drodze jej szczęścia."
"Okazało się, że samolot Emmy, opóźni się o dobre 3 godziny, więc Kasja ( ;( ) rzuciła propozycję nie do odrzucenia, by pójść wspólnie na lunch."
"Dziewczyna zgodziła się, chociaż bardzo niechętnie. Wiedziała, że lunch nie będzie należał do najprzyjemniejszych. Niestety było gorzej niż myślała, bo Kajsa zauważyła jej zły humor i zaczęła wypytywać o przyczynę smutku."
"Podczas gdy Kasja męczyła jej koleżankę, Alex uważnie przyglądał się Emmie, i starał się zapamiętać każdy szczegół jej twarzy, każdy detal, nie umiał zrozumieć czemu ta dziewczyna tak na niego działa, a na myśl, że dzisiaj mogą widzieć się po raz ostatni sprawiał, że odczuwał w sercu pewną pustkę."
"
Patrząc na Emmę i Kajsę zaczął się zastanawiać, która więcej dla niego znaczy. Być może doszedłby do jakichś ciekawych wniosków, gdyby z rozmyślań nie wyrwał go głos jego dziewczyny.
- Oburzające, prawda Alex? Całe szczęście, że ja trafiłam na ciebie. Ty nigdy byś czegoś takiego nie zrobił
Alex nie do końca wiedząc o czym toczyła się rozmowa przytaknął i zaczął uważniej śledzić rozmowę. Okazało się, że Emma dręczona pytaniami Kajsy opowiedziała jej o mężczyźnie, który ją okłamywał i złamał serce. Oczywiście nie wymieniała imion, ale nie musiała tego robić. Alex doskonale wiedział o kogo chodzi..."
"-Oczywiście kochanie. - Odpowiedział i pocałował swoją dziewczynę. W momencie gdy oboje znów popatrzyli na Emmę, ta spojrzała na swój zegarek, którego nie miała, i stwierdziła, że musi już, iść bo czegoś zapomniała, i bez dalszego tłumaczenia, po prostu wyszła z kawiarni, i szybko znikła z pola widzenia Alexa."
"Kajsa była nieco zdziwiona zachowaniem Emmy, ale podejrzewała, że przez zawód miłosny nie mogła znieść widoku innych szczęśliwych par. Nie zaprzątając sobie głowy dawną znajomą Kajsa zaproponowała Alexowi, by udali się do hotelu. Była bardzo zmęczona podróżą.
Tymczasem Emma ze łzami w oczach siedziała na ławce w parku. Chciała zapomnieć o Alexie, ale wszystko dookoła jej go przypominało. Widoczna z daleka wieża Eiffla, dolatująca do niej melodia wygrywana na akordeonie... Czarę goryczy przelał uliczny sprzedawca kwiatów, który widząc smutek nieznajomej postanowił wręczyć jej różę. Dziewczyna z płaczem zerwała się z ławki. Chciała uciec z tego miasta, miasta zakochanych. Nie zauważyła, że koło ławki zostawiła swoją torbę.
(rozwijamy się normalnie w tej naszej historii :D posty są już ambitniejsze niż jedno zdanie ^^ )"
"(ta torebka to za to wc? :D)
Gdy odeszła już, dość spory, kawałek, ktoś chwycił ją za nadgarstek i gwałtownie odwrócił. Był to Alex. Jego twarz była niebezpiecznie blisko, zapłakanej twarzy Emmy. - Nie pożegnałaś się. - Powiedział po chwili, zdyszanym głosem. -Nie uważałam to za coś koniecznego do zrobienia. - mówiąc starała się odsunąć od chłopaka, lecz z każdym jej krokiem w tył, on robił krok do przodu. - Gdzie Kajsa? - Pojechała do hotelu. Zrozum, chciałem ci powiedzieć, ale... -Ale co?! zapomniałeś? ot tak wyleciało ci z głowy, że jesteś w związku z dziewczyną ok roku? -11 miesięcy. -Nieważne! Daj mi spokój Alex, chce po prostu opuścić to miasto. To miasto i Ciebie! - wyrwała rękę z jego uścisku, i szybkim krokiem starała się od niego oddalić. -Emma! Emma! EMMA! - zagrodził jej drogę, próbowała go wyminąć, lecz nie pozwalał jej na to. - ALEX! ja... ja na prawdę chce zapomnieć. Okłamałeś mnie. - Popatrzyła mu prosto w oczy, i było ciężko jej powiedzieć, co chciała powiedzieć, ale musiała to zrobić. - Nie chcę cię znać. - Wyminęła go, zostawiając go ze spuszczoną głową. -Emmo... - Alex! czego nie rozumiesz?! - popatrzyła na niego, a on tylko uniósł jej torbę. -Zostawiłaś torebkę na ławce... (dialogi nie są moją dobrą stroną, więc proszę przymknij na nie oko )"
"(dobre są! Niem, torebka nie była za wc :P To jest za wc :D )
Emma wyrwała torebkę z ręki Alexa i nie odwracając się ruszyła przed siebie. Nie patrzyła gdzie idzie, chciała po prostu znaleźć się jak najdalej od mężczyzny, który ją oszukał, i którego mimo to nadal kochała. Kiedy prawie została potrącona przez samochód uprzytomniła sobie, że nie wie gdzie jest. Co gorsza jej samolot właśnie ruszał po pasie startowym. Dziewczyna nie miała wyjścia, musiała znaleźć miejsce na nocleg. Niestety znalazła się w jakiejś gorszej dzielnicy miasta, bo na chodniku mijało ją coraz więcej podejrzanych typów. Emma aż podskoczyła z przerażenia, kiedy tuż za nią rozległ się głęboki głos."
"(ok... co ja mam napisać? ;o)
Odwróciła się a za nią stał wysoki, gruby łysy mężczyzna, z bródką i cygarem między jego złotymi siekaczami i dwójkami.- Co jest mała? Zgubiłaś się? - zaśmiał się i znów włożył cygaro do ust. - yyy.. nie. właściwie to nie. ale dziękuję za troskę. - odwróciła się i chciała jak najszybciej odejść od tego mężczyzny, gdy wpadła na innego łysego wysokiego, tym razem pakera. Złapał ją za ramiona, i odwrócił do poprzedniego mężczyzny, który się mocno zaciągnął swoim cygarem, po czym wypuścił dym, zaczął wskazywać palcem na Emme. - A mnie się wydaje, że się jednak zgubiłaś..."
"-Mnie jednak dalej wydaje się, że nie. Do widzenia - powiedziała Emma i chciała wyminąć mężczyznę, jednak ten chwycił ją mocno za nadgarstek.
- Puść mnie, bo zacznę krzyczeć - zagroziła dziewczyna nienawistnie wpatrując się w nieznajomego. Umiejętności aktorskie były bardzo przydatne, bo tak na prawdę Emma nigdy bardziej się nie bała. Była sama w obcym mieście, słabo znała francuski, a na dodatek tych dwóch kolesiów na pewno nie miało dobrych zamiarów.
Kobieta chciała się wyswobodzić ze stalowego uścisku mężczyzny, ale on na jej bezskuteczne próby zareagował jedynie śmiechem.
- Krzycz sobie ile chcesz. Myślisz, że ktoś ci pomoże? Tutaj nikt mi nie wchodzi w drogę. I zawsze dostaję to, czego chcę.
Napastnik niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do dziewczyny. Emma na szczęście nigdy nie dowiedziała się czego mężczyzna chciał, chociaż domyślała się co to mogło być, ponieważ w tym momencie nadszedł ratunek w postaci młodego, przystojnego mężczyzny, który widząc całą sytuację postanowił zainterweniować.
Kilka godzin wcześniej Alex zrezygnowany wrócił do hotelu. Wiedział, że zawalił sprawę. Nie miał pojęcia, czy kiedykolwiek jeszcze zobaczy dziewczynę, która ostatnimi czasy wypełniała swoją obecnością większość jego dni. Teraz gdy jej zabrakło mężczyzna zdał sobie sprawę jak bardzo mu na niej zależało.
- O, jesteś? Kupiłeś te rogaliki o których wcześniej wspominałeś? - zapytała Kajsa przybliżając się do ukochanego.
- Co? A, już nie mieli.
Przygnębienie Alexa nie uszło uwadze jego dziewczyny.
- Co się stało? Jesteś jakiś roztargniony. Powiesz mi co cię trapi?"
"Alex przez chwilę zastanowił się czy powiedzieć swojej dziewczynie o romansie z Emmą, lecz wywnioskował, mimo że te kilka dni, a wcześniej tygodni nie może przekreślić jego związku z Kasją, z którą jest od 11 miesięcy. -nie kochanie, to tylko taki dzień. Cieszę się, że mam cię przy sobie. - i pocałował ją, na tle wierzy eiffla, na którą tak często patrzył z Emmą.
-Ej! Co się tam dzieje? - Wysoki, wysportowany blondyn, podszedł do nich, i spojrzał na uścisk mężczyzny na nadgarstku Emmy. - Sigismund puść tą dziewczynę. - Nie wtrącaj się do tego młody! Nie masz nic do gadania! Ta niunia pójdzie z nami. - Dziewczyna poczuła jego obrzydliwy oddech, gdy zbliżył się do niej mówiąc. - Mamy dla niej robotę!"
"- Nie tym razem. Ostrzegam cię, zostaw ją.
- Bo niby co mi zrobisz? Polecisz do ojczulka się poskarżyć?
Widać temat ojca był dla blondyna dość drażliwy, ponieważ jego odpowiedzią na docinki Sigismunda był mocny cios w twarz. Nie czekając na odpowiedź ze strony drugiego mężczyzny, blondyn jego również powalił celnym ciosem w głowę. Kiedy napastnicy byli chwilowo ogłuszeni, chłopak chwycił rękę Emmy i patrząc jej prosto w oczy powiedział: Uciekaj. Dziewczyna nie zwlekając pobiegła za swoim wybawicielem. Oboje zatrzymali się dopiero po kilku minutach, kiedy mieli pewność, że napastnicy nie rzucili się za nimi w pogoń.
- Wszystko w porządku? Zapytał blondyn ledwo łapiąc oddech.
Dopiero w tedy Emma mogła mu się bliżej przyjrzeć. Był przystojnym, wysportowanym, dosyć wysokim młodzieńcem, o pełnych ustach i krótko przystrzyżonych włosach. Uwagę dziewczyny przyciągnęły jednak jego oczy o ciepłym spojrzeniu. Oczy, które aż za bardzo przypominały jej oczy Alexa...
Kajsa pomimo zapewnień Alexa, że ma zły dzień wiedziała iż jest coś, co trapi jej chłopaka. Cały czas odlatywał gdzieś myślami i co chwilę kierował wzrok ku stolikowi, który stał na balkonie. Postanowiła jednak, że nie będzie dręczyć Alexa pytaniami. Na razie. Chcąc poprawić mu humor zaprosiła go na romantyczny spacer po pobliskim parku."
"Gdy w końcu się otrząsnęła, podziekowała chłopakowi. - A tak nawiasem mówiac jestem Emma - Ja jestem Ezra.- Uścisnęli sobie nawzajem dłonie. - Miło cię poznać Ezra. Ymmm... Słuchaj, nie znam tej okolicy, czy mógłbyś mi wskazać drogę do jakiegoś pobliskiego hotelu, samolot mi uciekł, i nie mam innego wyboru niż zostać w tym nieszczęsnym, dla mnie, mieście kolejną noc. - Chyba nie myślisz, że puszczę cie samą, kiedy przed chwilą bohatersko powaliłem, dwóch mafiozów, by cię od nich uwolnić. A wyglądasz na taką która przyciąga kłopoty. Chodź, znam dobre miejsce. - Dziewczyna przyglądała mu się uważnie przez chwilę, nie miała pewności czy powinna za nim pójść, nie znała faceta, i choć dobrze mu z oczy patrzyło, to w ciągu ostatniej doby nauczyła się, że to wcale się nie liczy. Ezra zauważył jej wahanie. - Hej, spokojnie nic ci nie zrobię. Pójdziemy do hotelu mojego ojca, jest tu niedaleko. Obiecuję, że nie zmuszę cię do przymusowej pracy na Pigalle. - Chcąc nie chcąc musiała zaufać francuzowi, więc poszła za nim, i jak okazało się mówił prawdę. Niecałe 10 minut później stali przed wielkim, pokaźnym hotelem na przeciwko parku."
"Pomimo usilnych starań Alex nie mógł przestać myśleć o Emmie."Przecież mam dziewczynę, którą kocham. Nie powinienem aż tyle czasu myśleć o dziewczynie, z którą łączył mnie tylko przelotny romans. Ale czy to był tylko romans? Czy nie czułem do niej czegoś więcej?"
- O czym tak rozmyślasz kochanie?
- Takie tam. Nie sądzę, żeby cię to zainteresowało.
- Masz za dużo na głowie. Pewnie znowu myślisz o pracy?
- Coś w tym stylu.
- A więc pozwól, że pomogę ci o tym zapomnieć.
To powiedziawszy, Kajsa namiętnie pocałowała swojego chłopaka. Na początku Alex poddał się pocałunkowi, ale w pewnym momencie gwałtownie oprzytomniał. "Czy ja na prawdę chcę zapomnieć?" Przez moment zapomnienia zdawało mu się, że całuje nie swoją dziewczynę, a Emmę. Jego rozterek nie ułatwił fakt, że w oddali usłyszał znajomy głos."
"- Na prawdę nie wiem co bym bez ciebie zrobiła Ezra. Najpierw ocaliłeś mnie przed tymi dwoma zbirami, a teraz załatwiasz mi nocleg w najlepszym paryskim hotelu. Jak mogę ci się odwdzięczyć? - Nie wiedziała, czemu powiedziała to wszystko głośniej niż powinna, ale pewnie miało to coś wspólnego z Alexem i Kasją obściskującymi się, po drugiej stronie ulicy. -No nie wiem... Może dasz zaprosić się na kawe... lub drinka? - Z przyjemnością. - Podeszła do chłopaka, stanęła na palcach, i delikatnie pocałowała go w policzek."
"-No, za takie podziękowanie mógłbym ratować cię częściej - odpowiedział zalotnym głosem Ezra.
- Przez takiego wybawcę mogłabym być ratowana częściej.
Ezra chwycił dziewczynę za rękę i oboje udali się do kawiarni.
Alex ze zdziwieniem patrzył na scenę, która się przed chwilą rozegrała po drugiej stronie ulicy. Kim jest ten mężczyzna? I dlaczego Emma go pocałowała? Co z tego, że w policzek. Może znali się już wcześniej...
Kajsa widząc dziwną minę ukochanego podążyła za jego wzrokiem, jednak nic nie zauważyła. Już miała spytać Alexa, co się stało, jednak on odezwał się pierwszy.
- Masz może ochotę na kawę?"
"Emma przez cały pobyt w kawiarni czuła na swoich plecach wzrok Alexa, ale starała się go ignorować, a właściwie nie musiała się nawet starać, gdyż całą swoją uwagę skupiała na Ezrze, nie umiała się przestać śmiać, sprawił, że chociaż na moment zapomniała o wydarzeniach z ostatnich godzin. - Co powiesz, na spacer wieczorem po Paryżu? Założę się, że nie zdążyłaś go nawet dobrze zwiedzić. - zaproponował, po chwili z nadzieją w oczach. - Nie wiem czy chciałabym wychodzić. Jedyne o czym teraz marzę to znaleźć się jak najszybciej w Londynie, a Paryż już zwiedziłam i nic dobrego, z tego zwiedzania, nie wynikło. - W takim razie moim obowiązkiem jest zatrzeć to złe wspomnienie, i zastąpić je lepszymi. Paryż to piękne miasto, i zamierzam cię o tym dzisiaj przekonać! - Emma już chciała zaprzeczyć, lecz zanim zdążyła to zrobić, chlopak powiedział. - Nie przyjmuję odmowy. - Wstał od stołu i podszedł do niej, wystawiając ramię. - A teraz pozwól, ze odprowadzę cię do twojego pokoju, upewniając się, że nic ci się po drodze nie stało, my lady."
"Emma chwyciła rękę Ezry i uśmiechnęła się do niego. Jej uśmiech jednak zbladł, gdy jej wzrok padł na Alexa. Ich spojrzenia na chwilę się spotkały. Przez moment zdawało się jej, że patrzył na nią z tęsknotą? Nie, musiało jej się przewidzieć. Nagła zmiana nastroju dziewczyny nie umknęła uwadze Ezry. Zamierzał ją o to zapytać, ale może nie teraz. Jak wrócą do hotelu.
Alex tak właściwie nie wiedział dlaczego to zrobił. Długo zastanawiał się po co poszedł za Emmą i tym mężczyzną. Znalezienie odpowiedniej kawiarni zajęło mu trochę czasu, bo przez moment para zniknęła mu z oczu. W pewnym momencie zauważył ich jednak przez okno "Café de Flore" jednej z najsłynniejszych kawiarni w Paryżu.
- Może tutaj, co ty na to?
- Idealnie.
Kajsa była zachwycona. Przygnębienie Alexa gdzieś zniknęło. Może jednak faktycznie miał gorszy dzień?
Kobieta była tak zachwycona wystrojem kawiarni, że nie zauważyła iż wzrok Alexa co chwilę uciekał w stronę pobliskiego stolika. Mężczyzna bacznie obserwował swoją kochankę, a raczej to w jaki sposób odnosiła się do blondyna, który jej towarzyszył. Przez cały wieczór zastanawiał się, co takiego łączy Emmę z tym facetem. Wyglądali na dosyć bardzo zaprzyjaźnionych. Aż za bardzo. W pewnym momencie para wstała i zaczęła kierować się ku wyjściu. To wtedy ich spojrzenia się spotkały. W tej jednej chwili Alex uświadomił sobie, jak bardzo chciałby być na miejscu blondyna, który posłał mu zdziwione i podejrzliwe spojrzenie."
"-Co jest z tym facetem?- Ezra wskazał głową na Alexa. - Znasz go? Od hotelu cały czas za nami chodzi i nas obserwuje. - Emma spuściła głowę i zaczerwieniła się. - To długa historia, której nie mam ochoty opowiadać, popsuła by nastrój. Postaraj się go ignorować jak ja. To gdzie teraz idziemy? - Blondyn przyglądał się jej uważnie przez chwilę, po czym z uśmiechem oznajmił. - Centrum Pompidou. Zrobimy sobie gigantyczną sweet focie!"
"Alex i Kajsa wrócili do hotelu, gdzie czekało ich spore zaskoczenie. Przed budynkiem panował okropny tłok i chaos. Wszędzie było widać pracowników hotelu biegających od jednej grupki ludzi do drugiej. Kiedy weszli do recepcji od razu podszedł do nich kierownik hotelu.
- Przepraszam, co tu się stało?- spytała zdezorientowana Kajsa.
- Niestety będę państwa musiał prosić o przeniesienie się do innego hotelu.
- Jak to musimy się przenieść do innego hotelu?
- Najmocniej państwa przepraszam, ale mieliśmy małą awarię. Cały pion został zalany. Oczywiście pokryjemy wszelkie koszty związane z przeprowadzką i zapłacimy za poniesione szkody materialne.
- Dobrze, Kajsa, idź spakować nasze rzeczy, ja zaraz do ciebie dołączę, tylko dowiem się czegoś więcej.
To mówiąc wyczekująco spojrzał na mężczyznę, który zaczął się gorączkowo tłumaczyć.
- Na prawdę, jeszcze nigdy nic takiego nam się nie przydarzyło. Oczywiście państwo nie musicie się niczym martwić, my już rozmawialiśmy z pobliskim hotelem, który zgodził się przyjąć naszych gości.
- No dobrze, do którego hotelu nas przenosicie?
- Do hotelu "Vivaldi" to jest tutaj, niedaleko. Koło takiego parku."
"Po zrobieniu wielkiej sweet foci, zwiedzaniu Luwru, kolacji pod wierzą Eiffla, wyczerpani wrócili do hotelu. Gdy tylko przekroczyli próg, recepcjonista przywołał ich do siebie. - Panienko Shepard, pani menadżerka dzwoniła potwierdzić jutrzejszy lot do Londynu o godzinie 13.45. - Dziękuję, zaraz do niej oddzwonię. - Tymczasem Ezra rozglądał się dookoła. - Loui. - Zwrócił się do recepcjonisty, - dlaczego tu jest tak tłoczno?. -Och ojciec pana nie powiadomił, o niczym? - Chłopak pokręcił tylko głową. - W pobliskim hotelu, cale piętro zostało zalane i ich goście zostali przeniesieni do naszego hotelu. - A gdzie teraz jest mój ojciec? - W swoim apartamencie. - Dziękuję Loui, to wszystko. - Mężczyzna ukłonił się i oddalił. Ezra podał ramię Emmie.- Chodź odprowadzę cie do twojego pokoju. - Śmiejąc się weszli do windy. - Rano przed lotem, pójdziemy w jeszcze jedno miejsce, na wzgórze Montmartre, gdzie zjemy śniadanie, co ty na to? - Emma nie umiała oprzeć sie uczuciu, że jutro trudno będzie jej, mimo wszystko, opuścić Paryż. - Z przyjemnością! - Popatrzyli sobie prosto w oczy i... znów zaczęli się śmiać. Przez całą jazdę windą chichrali się w dobre, tak samo gdy doszli do drzwi pokoju Emmy. -Słuchaj Ezra, dzisiejszy był jednocześnie jednym z najgorszym i najlepszych dni w moim życiu. Jesteś odpowiedzialny za tą lepszą część. Dziękuję ci za to. - Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek, lecz ich wzrok się spotkał i dziewczyna miała niewyobrażalną ochotę znów go pocałować, ale tym razem namiętnie i zmysłowo. Powoli zbliżali się do siebie, nic poza nimi w tej chwili nie istniało, no z wyjątkiem Kasji która wyszła z sąsiedniego pokoju, a zaraz za nią Alexa. - Emma? - zapytała Kasja. Dziewczyna momentalnie odskoczyła od blondyna"
"- Kajsa? Alex? Co wy tutaj robicie?
- Zalało nasz hotel, więc musieliśmy się przenieść. Co za zbieg okoliczności, nie myślałam, że jeszcze się tutaj spotkamy. Dlaczego nie jesteś w Londynie?
- Samolot mi uciekł, więc musiałam zostać.
- Ach, przepraszam. My chyba wam przeszkodziliśmy. Może lepiej pójdziemy, prawda Alex?
- Oczywiście.
Alex ledwo wykrztusił to jedno słowo przez zaciśnięte zęby. Czy oni mieli zamiar się pocałować? I to tym razem nie w policzek! Co ten blondyn sobie myśli, żeby całować jego Emmę? Zaraz... Już nie jego. Przez to kłamstwo stracił Emmę i nie wiedział czy dziewczyna kiedykolwiek mu wybaczy.
Kiedy Alex i Kajsa się oddalili Ezra ponownie zbliżył się do Emmy.
- Na czym to stanęło? - zapytał zmysłowym głosem, patrząc na pełne usta dziewczyny.
- Ja... Przepraszam, muszę iść.
To powiedziawszy Emma odwróciła się w stronę drzwi do swojego pokoju.
- Zrobiłem coś nie tak? Czy to za wcześnie? Myślałem, że ty też...
- Nie. Znaczy tak. Sama nie wiem. Muszę przemyśleć kilka spraw... Przepraszam.
Emma odwróciła się od Ezry ze łzami w oczach i zamknęła za sobą drzwi pokoju. Co ona sobie wyobraża? Całować się z ledwo co poznanym mężczyzną? Czy ona na prawdę tego chce? A może po prostu potrzebuje kogoś, kto pomoże jej zapomnieć o Alexie? Pozostaje jeszcze pytanie, czy w ogóle chce i zdoła o nim zapomnieć..."
"Przez całą kolację Alex nie odezwał sie słowem, cały czas myślał o Emmie i tym cholernym blondynie. Co się stało, że Emma nie zdążyła na samolot? Jak się poznali? Czy znali się wczesniej? Dlaczego chcieli się pocałowac? Czy ma jeszcze szanse u Emmy?
-Kochanie czy wszystko w porządku? Cały dzień jesteś rozkojarzony. Czy stało się coś o czym powinnam wiedzieć? - Alex zastanowił się przez chwilę, ale nie był w stanie jej powiedzieć o romansie.
-Nie kochanie. Wszystko w porządku.
-To dlaczego cały dzień tak dziwnie się zachowujesz?!
-Szczerze? nie wiem. Może to taki dzień? Może to, to miasto? Nie wiem.
Mówiąc to zbliżył się do niej i ją pocałował.
Emma leżąc w łóżku, słyszała jak Alex wraca z Kasją z kolacji, słyszała wyznania miłości, zapewnienia, że wszystko w porządku, i wiele innych rzeczy których w tej chwili, ani kiedykolwiek nie chciała usłyszeć. Nie zmrużyła oka na chwilę, starała się nie myśleć o Alexie, ani o tym co robi za ścianą. Założyła słuchawki i zaczęła oglądać seriale na komputerze. Żałowała tego jak potraktowała Ezrę, chciałaby żeby teraz był z nią, bo przy nim udawało jej się zapomnieć o Alexie, co było dziwne bo nie znała go za dobrze i szczerze dziwiło ją jak bardzo mogła się uzależnić od mężczyzny którego poznała dzisiaj w południe.
Gdy rano wyszła z łazienki, usłyszała pukanie do drzwi, wyciągając dłoń do klamki jej żołądek skurczył się do rozmiarów grochu. Otworzyła drzwi a za nimi stał Alex."
"-Musimy porozmawiać - powiedział Alex wchodząc do pokoju Emmy.
- My? Porozmawiać? Ciekawe o czym. I co ty sobie w ogóle myślisz, wchodząc tak bez zaproszenia?
- Musisz mnie wysłuchać, proszę.
Alex posłał jej jedno ze swoich najpiękniejszych spojrzeń.
- Myślisz, że to jest dla mnie łatwe? Rozmawiać z tobą, po tym co mi zrobiłeś? Zaufałam ci, a ty mnie okłamałeś.
Wyszeptała Emma, a jej oczy zaczęły wypełniać się łzami. Widząc to, Alex miał ochotę ją przytulić, zapewnić, że wszystko będzie dobrze, tak jak dawniej. Nie mógł jednak tego zrobić. Nic już nie będzie tak jak dawniej.
- Daj mi chociaż jedną szansę...
Emma nie wiedziała co powiedzieć. Z jednej strony nie chciała go znać, nie miała ochoty na niego patrzeć, a z drugiej pragnęła, żeby został, mówił do niej tym zmysłowym głosem. Chciała jeszcze raz poczuć smak jego ust, dotyk jego dłoni błądzących po jej nagim ciele.
- Na początku nie myślałem, że tak daleko to zajdzie. Po prostu graliśmy bliskie sobie postacie, byliśmy przyjaciółmi z planu, ale w pewnym momencie, nawet nie wiem kiedy, staliśmy się sobie bardzo bliscy. Aż za bardzo. Było tak cudownie, że zapomniałem o Bożym świecie.
- I zapomniałeś, że masz dziewczynę? Że od roku masz dziewczynę?!
- Proszę cię, nie krzycz.
- A dlaczego? Nie chcesz, żeby twoja ukochana usłyszała jaki z jej chłopaka dupek? Wczoraj ja się wystarczająco dużo nasłuchałam, więc teraz jej kolej.
- Emma proszę, daj mi dokończyć.
- Nie wiem, czy chcę tego słuchać. Jak ty mogłeś dopuścić, żeby nasze relacje tak daleko zaszły, wiedząc, że w domu czeka na ciebie inna kobieta? Wiesz jak się poczułam, kiedy was razem zobaczyłam? Jak zabawka, jakiś przerywnik, odskocznia od rzeczywistości. Czy ty wiesz jak to boli?
- Boli tak? Chyba jednak nie aż tak, bo jakoś bardzo szybko ci to przeszło.
- Słucham?
- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. W obecności tego twojego blond-gogusia nie wyglądałaś na szczególnie zmartwioną.
- Ty śmiesz coś takiego do mnie mówić? Po tym co zrobiłeś? Wyjdź z tąd.
- Emma, przepraszam. Nie chciałem, po prostu aż coś mi się robi, kiedy widzę jak on na ciebie patrzy...
- A co ja mam powiedzieć? Czy przez te wszystkie dni, chociaż raz pomyślałeś o mnie? Wyjdź.
- Ale...
- Proszę cię, jeśli jednak kiedykolwiek ci na mnie zależało... Odejdź. Zniknij z mojego życia.
Alex skierował się w stronę drzwi, ale kiedy chciał wyjść dodał:
- To jeszcze nie koniec. Nie pozwolę, żeby to tak się skończyło.
Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, Emma wybuchnęła płaczem. Osunęła się po ścianie na ziemię. Czuła się fatalnie. Po co on do niej przychodził? Nie miała pojęcia ile płakała. Mogły to być minuty, ale równie dobrze nawet godziny. Kiedy chwilę ochłonęła spojrzała na zegarek: była 11. Emma w pośpiech zaczęła pakować swoje rzeczy. Chciała jak najszybciej wydostać się z tego hotelu i tego miasta.
Zamknęła za sobą drzwi z nadzieją, że po drodze do taksówki nikogo nie spotka, nawet Ezry. Niestety i tym razem los nie był dla niej łaskawy..."
"-Emma? - Spuściła głowę, i ruszyła szybciej do taksówki. -Emma! - Ezra dogonił ją i stanął na drodze. - Chciałaś wyjechać bez pożegnania? A co naszym śniadaniem?
- Nie uważasz, że jest trochę późna pora, jak na śniadanie? - Starała się patrzeć wszędzie tylko nie na niego, nie chciała by zobaczył jej zapłakaną twarz. - Znów spóźniłabym się na samolot.
- Taki właśnie miałem plan. Hej. - Podniósł jej głowę, i zobaczył zaczerwienione oczy. - Płakałaś. Co się stało? - Emma zabrała głowę z jego dłoni.
- Nic ważnego. A teraz jeśli wybaczysz muszę jechać na lotnisko. - Odważyła się spojrzeć mu w oczy, widziała zawód. - Żegnaj.
- A co z tym co wczoraj mówiłaś? Że sprawiłem, że wczorajszy dzień był jednym z najlepszych w twoim życiu? - Przystanęła. Miał rację, dawno się tak nie bawiła jak te parę godzin spędzonych z nim. - Nie zasługuję, chociaż na odpowiednie pożegnanie?
- Mówiłam też, że był to zarazem najgorszy dzień w moim życiu. - Znów stanął przed nią, chwycił ją za ramiona i zbliżył twarz do jej.
-Pozwól mi chociaż odprowadzić cię na lotnisko. Na tyle zasługuję, nie sądzisz?
Dziewczyna zrobiła krok do tyłu, i zastanowiła się przez chwilę. W pewnym sensie zawdzięcza Ezrze życie, i jeśli teraz go, ot tak po prostu zostawi, będzie tego żałowała przez długi czas. Jednak nie miała w tej chwili ochoty na żadne towarzystwo, była tak przygnębiona, że jej planem było wsiąść do samolotu, i tam zacząć pić.
- Masz rację. - Odpowiedziała po chwili. - Właściwie to zasługujesz na więcej, ale chociaż tylko mogę ci dać. - Ezra uśmiechnął się od ucha do ucha, co było zaraźliwe, bo jednocześnie i Emma zaczęła się uśmiechać."
"Przez całą drogę na lotnisko Emma i Ezra żartowali i śmiali się w najlepsze. Dziewczyna po raz kolejny przekonała się, jakim wspaniałym towarzyszem jest przystojny francuz. Dzięki niemu mogła zapomnieć...
Na lotnisku wezwano pasażerów lotu do Londynu na odprawę.
- Zobaczymy się jeszcze?- zapytał Ezra mocno ściskając Emmę.
- Nie wiem. Może? Może kiedyś to ty przyjedziesz do Londynu?
- Może. - Ezra uśmiechnął się ciepło do dziewczyny.
Emma odwzajemniła uśmiech, który nieco przybladł, kiedy pomyślała o tym, że będzie musiała wrócić do pustego domu i zapewne przez większość czasu będzie rozpamiętywać wydarzenia ostatnich dni.
- To przez niego, prawda? To cały czas przez niego jesteś taka przygnębiona?
- Ezra...
- Wiedziałem. Co ten dupek ci zrobił?
- Nieważne, nie chcę o tym mówić.
- Już ja mu...
- Nie! Nic nie rób. On nie jest tego wart.
- Ale ty jesteś.
To mówiąc Ezra przyciągnął do siebie Emmę i namiętnie pocałował."
"Dziewczyna poddała się pocałunkowi, i gdyby nie fakt, że została ponownie wezwana do odprawy trwałby on dłużej.
-Sprawiasz, że chcę dłużej zostać w tym przeklętym mieście - powiedziała cicho, odsuwając się od niego, i biorąc torbę do ręki.
- Jak już mówiłem, to jest mój plan. - I znów ją pocałował
- Ez.. - dostała całusa w usta. - ra... -całus - ja.. -całus - na... -całus. odsunęła się na 2 metry śmiejąc się. - PRAWDĘ muszę już iść! - Znów się do niego zbliżyła, i położyła dłoń na jego policzku. - Będę za tobą tęsknić, co jest dla mnie strasznie dziwne, ze względu na fakt, że znamy się od wczoraj. - On również się przybliżył i w tej chwili stykali się czołami.
- Na prawdę tylko od wczoraj? mam wrażenie, że znamy się całą wieczność. - powiedział cicho. Emma się zaśmiała.
- Też mam takie wrażenie. Mam nadzieję, że znów się spotkamy. - Pocałowała go delikatnie. - Do zobaczenia. - Odeszła, i nie odwracała się bo wiedziała, że jeśli to zrobi w życiu nie wyjedzie z tego kraju."
"Alex po wyjściu z pokoju Emmy nie był w stanie wrócić do Kajsy. Musiał wszystko przemyśleć, przetrawić. Dlaczego musiał znowu wszystko spieprzyć? Dlaczego musiał wyskoczyć z tym blond-gogusiem? Emma kazała mu zniknąć z jej życia, ale on nie planował poddać się tak łatwo. Jednak, czy ta walka miała jakikolwiek sens? Co z Kajsą? Przecież są ze sobą już od dłuższego czasu, jest im razem dobrze. Kochają się... Spacerował tak po parku, kiedy nagle pojawiła się przed nim osoba, którą najmniej teraz pragnął zobaczyć.
- Nie wiem, co ty jej zrobiłeś, ale uwierz, zapłacisz za to. Wcześniej czy później - wysyczał ze złością blondas, który przystawiał się do Emmy.
- Jeśli oczekiwałeś, że się ciebie przestraszę, to chyba się przeliczyłeś. Poza tym, lepiej żebyś się nie wtrącał w nie swoje sprawy.
Alex nie zamierzał się wdawać w niepotrzebne dyskusje z tym francuzikiem.
- Sądzisz, że to nie moja sprawa? Wiesz, raczej nie nazwałbym nie moją sprawą tego, że przez takiego idiotę jak ty cierpi kobieta, którą kocham.
- Kochasz? W takim razie szkoda, że bez wzajemności.
W Alexie wszystko aż się gotowało. Czy ten palant właśnie powiedział, że kocha jego Emmę? O nie! Tego nie mógł mu darować. Jednak Ezra również nie chciał odpuścić. Widział jak Emma patrzyła na tego mężczyznę. Nie miał pojęcia co zaszło między tą dwójką, ale był pewien, że łączyło ich coś więcej niż zwykła przyjaźń.
- A widzisz, i znowu się mylisz. Z reguły nie całuje się kogoś, do kogo nic się nie czuje.
- Mówisz o tym jakże wiele znaczącym pocałunku w policzek? Tak, z pewnością jest to dowód ogromnej miłości. Skończmy już tą rozmowę. Czego ty właściwie ode mnie chcesz?
- Jak mówiłem, nie wiem, co ty jej zrobiłeś, ale wiedz jedno: ona nie chce cię znać. Najlepiej będzie jeśli o niej zapomnisz.
- Jeśli myślisz, że nie będę o nią walczył, bo taki ktoś jak ty mi każe, to się mylisz.
Obaj mężczyźni wściekle mierzyli się wzrokiem i nie wiadomo co by się stało, gdyby z daleka nie doszło ich wołanie Kajsy, która szła ich stronę.
- Alex, kochanie. Martwiłam się! Tak długo cię nie było.
To słysząc Ezra zaśmiał się szyderczo.
- Kochanie? Widzę, że twoja dziewczyna się o ciebie martwi. A może to narzeczona?
- Nic ci do tego.
- Dalej, biegnij do niej. A Emmę zostaw mi. Ja w przeciwieństwie do ciebie mam u niej jakieś szanse.
Ezra odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę hotelu, pozostawiając wściekłego Alexa za sobą. Oj tak, to był dla niego piękny dzień"
"Kiedy w końcu samolot Emmy wystartował, ta dopijała już drugiego drinka.
-Przepraszam? - zaczepiła przechodzącą stewardesse. - Poproszę jeszcze raz to samo, tylko tym razem mniej soku więcej alkoholu. - Miała w głębokim poważaniu co będą o niej sądzić pasażerowie, i obsługa. Musiała się upić, dlatego wcześniej zadbała, żeby ktoś odebrał ja z lotniska.
Wyjęła swój laptop. Pierwsze co jej sie ukazało, to zdjęcie jej i Alexa na wierzy Eiffla, które miała ustawione na tapecie. Wzięła duży łyk dopiero co przyniesionego przez dziewczynę o imieniu Callie, drinka, i zmieniła tapetę na zapowiedź nowego filmu, w którym dostała rolę. Wrzuciła wszystkie zdjęcia, jej i Aleksa do jednego folderu który ukryła gdzieś w folderze do którego praktycznie nie zaglądała.
Po 5 drinkach, i dwóch setkach, samolot zaczął lądować, a Emma była nieźle wstawiona, obsługa musiała pomóc jej się zapiąć, bo ta na przemian śmiała się z zapięcia to zaczynała płakać i przeklinać Alexa za to co jej zrobił
-Wyobrażasz sobie!? Tydzień! tydzień w Paryżu! - Opowiadała Callie, gdy ta pakowała jej rzeczy. - Pocałunki, kolacje przy świecach... a seks... och seks byl wspaniały! - Dziewczyna stara;aa się odsunąć od Emmy, lecz ta jej na to nie pozwalała. - A po tygodniu co? Okazuje się, że dupek ma dziewczynę! Z którą jest od roku!
-Panno Shepard, bardzo proszę się uspokoić, zaraz będziemy lądować a ja muszę zająć swoje miejsce. - Aktorka tylko prychnęła i puściła stewardessie.
Gdy w końcu znaleźli się na lotnisku, Emma nie umiała iść w swoich wysokich butach, więc zwyczajnie je zdjęła, lecz i tak miała problemy z chodzeniem, więc Callie wzięła ją pod pachę i pomóc jej dojść do taksówki.
-Czy ktoś po panią przyjedzie? - Lecz Emma w tej chwili była zbyt zajęta próbowaniem zjedzenia własnych włosów. -Proszę pani?! czy ktoś panią odbierze z lotniska?
-Słucham?
-Pytałam, czy ktoś odbierze pania z lotniska?
-Ach tak. Chyba dzwoniłam do przyjaciela by mnie odebrał... - I w tej chwili zmienił się jej nastrój, znów zaczęła łkać. Callie westchnęła ciężko, i wyprowadziła brunetkę przed ludzi na środek lotnika, gdzie ludzie oczekiwali swoich bliskich.
-Emma? - Z tłumu wyłonił się szczupły, wysoki mężczyzna o ciemnych włosach. - Emma! - Pijana kobieta podniosła głowę, co przyszło jej z pewną trudnością, i puściła Callie rozpostarła ramiona i zawołała:
-Colin! - i straciła równowagę, na szczęście brunet zdążył złapać ją w samą porę.
-Emma jesteś pijana!
-Pijana jak świnia! - powiedziała i zaczęła się śmiać."
"- Chodź, zawiozę cię do domu.
- Do domu? A po co?
- Zgadnij. Chodź, chodź.
- Nie, chodźmy lepiej na miasto! Zaszalejmy!
- Ty już dzisiaj chyba wystarczająco zaszalałaś.
- Nieeeee, chodźmy się gdzieś upić!
- Na to już chyba trochę za późno w twoim przypadku.
- Czy ty mi tutaj coś insynn... insunu.. insujesz?
- Nic ci nie insynuuję, ale może lepiej będzie jak już pójdziemy.
- Nie idę.
- Emma, nie wygłupiaj się.
Colin z pewną trudnością zaciągnął przyjaciółkę do samochodu. Przez całą drogę Emma mamrotała coś pod nosem. Kilka razy zdołał usłyszeć słowa: dupek, cholerny paryż i cholerne oczy. Colinowi nasuwał się jeden wniosek. Jego przyjaciółka upiła się z powodu jakiegoś mężczyzny. Musiała to być jakaś poważniejsza sprawa, bo Emma nigdy nie była wielką fanką alkoholu. Jednak żeby dowiedzieć się czegoś więcej, będzie musiał poczekać aż dziewczyna wytrzeźwieje. Sądząc po jej stanie trochę jej to zajmie. Kiedy dotarli na miejsce Colin próbował obudzić przyjaciółkę, która zaczęła już chrapać, niestety bezskutecznie. Musiał więc ją zanieść do mieszkania. W tamtej chwili dziękował Bogu, że blok, w którym mieszkała Emma miał tylko 4 piętra. Z trudem otworzył drzwi kluczem znalezionym w torebce przyjaciółki i wniósł ją do jej sypialni. Pech chciał, że w momencie kiedy kładł ją na łóżko Emma się przebudziła. Pech również chciał, że w pokoju było ciemno, więc dziewczyna była kompletnie zdezorientowana.
- Zboczeniec - wymamrotała sennie Emma i resztką sił przyłożyła przyjacielowi.
- Nawet nie wiesz ile przysług jesteś mi winna - powiedział Colin masując obolałą szczękę. Tego jednak Emma już nie słyszała, bo ponownie zapadła w głęboki sen.
Kajsa podbiegła do swojego chłopaka.
- Kto to był?
- Nikt.
- Alex, powiedz mi co się dzieje? Od kilku dni nie jesteś sobą! Cały czas powtarzasz, że masz gorszy dzień, zbywasz mnie jakimiś głupimi wymówkami!
- Kajsa, proszę. Nie zaczynaj kłótni.
- To powiedz mi, co to był za facet! Martwię się o ciebie, nie rozumiesz tego?"
Kaboom!!!
Dzięki za kolejną część, trzyma w napięciu, mam tylko nadzieję, że nie na długo :D
Ezra, ty dziadzie. Nie dość że tak pobił mojego (naszego;D) Colina to jeszcze tak Emme załatwił... Alexa tu trzeba, niech z nim porządek zrobi! No ale on jest zajęty Kajsą i ślubem... ehhh.. mają przerąbane... ale może Bradley by wkroczył do akcji i wszystko ogarnął? No cóż, i tak nie zgadnę, za kreatywne dla mnie jesteście;d czekam na next^^
wszyscy tak jedziecie po Ezrze, a może on ma uczucia? http://25.media.tumblr.com/ae28e7d08a782c6443f0c9204e0e32b7/tumblr_mfgdp1FzFe1qf dvczo3_250.gif Jak już wspominałam, powoli zbliżamy się do końca, a tam parę rzeczy się wyjaśni :D
to takie miłe :D masz Colina http://25.media.tumblr.com/882c39291b78aaaea1fe129f9cf7e2f4/tumblr_mh58hoJUeA1qi d68oo1_500.gif :D
Ta dam! Nowa część :D TO jest dopiero epopeja :P Marta- dzięki za pomoc ^^
- Taxi!
Przemoczona kobieta wsiadła do taksówki, która zatrzymała się na jej wezwanie i usadowiła się wygodnie w jej ciepłym wnętrzu. Pojazd prowadził starszy pan, który najprawdopodobniej powinien już być na emeryturze. Jego krótko przystrzyżone włosy były całkowicie białe, a twarz miał gęsto pooraną zmarszczkami.
- Paskudna pogoda, prawda? – spytał pogodnie taksówkarz uśmiechając się do klientki w lusterku. – Gdzie pani sobie życzy jechać?
- Szpital świętego Bartłomieja. – brunetka odwzajemniła uśmiech mężczyzny i spojrzała w okno.
Faktycznie pogoda pozostawiała wiele do życzenia. Nie był to jednak jedyny powód wezwania taksówki, zamiast podróży na piechotę. Zależało jej na czasie. Po raz pierwszy od dwóch tygodni nie była pilnowana. Od nieudanej próby ucieczki od Ezry, Emma pozostawała pod jego ciągłą kontrolą. Chłopak woził ją do pracy i do domu, nie pozwalał wychodzić jej na zakupy, zabronił jakichkolwiek kontaktów ze znajomymi czy rodziną. Odciął ją od świata. Jedynie w pracy Emma mogła zaznać chwile wolności. Tego dnia aktorka nagrywała ostatnie sceny do filmu. Nie było tego dużo, więc skończyła pracę dwie godziny wcześniej niż zazwyczaj. Postanowiła wykorzystać ten czas na odwiedziny u Colina w szpitalu. Nie miała pojęcia w jakim przyjaciel był stanie, ale miała złe przeczucia.
- Wszystko w porządku? – taksówkarz z troską przypatrywał się Emmie – wygląda pani na zdenerwowaną.
- Nie, po prostu… martwię się o przyjaciela. Miał wypadek.
- Niech zgadnę. Pokłóciła się pani z nim przed wypadkiem? – widząc zaskoczenie klientki rozwinął swoją myśl. – Wygląda pani na kogoś, kogo dręczy poczucie winy. Proszę się nie martwić, wszystko będzie dobrze.
- Jakiś czas temu się posprzeczaliśmy. Na długi czas przestałam z nim utrzymywać kontakt, a teraz? Nie chcę go znowu stracić.
- Wie pani, czasami najlepiej jest zakopać topór wojenny, zapomnieć o przeszłości i żyć dalej. Nawet jeśli ktoś nas zawiódł, albo zranił.
Aż do samego szpitala Emma nie odezwała się ani słowem. Taksówkarz również nie próbował więcej nawiązywać rozmowy. Zdał sobie sprawę z tego, że jego klientka musi poukładać myśli i sama poradzić sobie z tym, co jej się przydarzyło. Shepard zapłaciła za kurs i biegiem ruszyła do budynku, który był celem jej podróży. Nie chciała zmarnować ani jednej minuty. Za półtorej godziny będzie musiała być z powrotem w pracy, udając że pracowała tak długo jak zwykle.
- Przepraszam. – aktorka podeszła do pierwszej sanitariuszki, którą zauważyła – szukam przyjaciela.
Szatynka przyjrzała się Emmie i obdarzyła ją życzliwym uśmiechem.
- Nie wiem, czy będę mogła pomóc. Jak się nazywa pani przyjaciel?
- Morgan. Colin Morgan.
Cień zaskoczenia przemknął przez twarz sanitariuszki, kiedy uświadomiła sobie, że właśnie rozmawia z aktorką, która wcieliła się w rolę Kary w jej ulubionym serialu. To już kolejna znana osoba, którą spotkała w szpitalu. Przez ostatnie dwa tygodnie w odwiedziny do aktora, wcielającego się w rolę Merlina przybywało wielu przyjaciół z planu. „Jeszcze trochę i zacznę zbierać ich autografy” pomyślała kobieta i obdarzyła Emmę serdecznym uśmiechem.
- Ma pani szczęście. Wiem, gdzie leży pan Morgan. Zaprowadzę panią.
Emma odetchnęła z ulgą. Jak na razie wszystko szło gładko. Dosyć szybko znalazła Colina, więc teraz będzie miała więcej czasu na wizytę u przyjaciela. Uczucie ulgi jednak bardzo szybko zostało zastąpione przez strach i niepokój.
- Nie wie może pani, w jakim on jest stanie?
- Nie wiem, czy powinnam o tym mówić. Nie jest pani z nim spokrewniona…
- Proszę. Jest dla mnie jak brat. – Emma błagalnym wzrokiem spojrzała na szatynkę.
- No dobrze. Nie jestem poinformowana na bieżąco, ale byłam w załodze karetki, która przywiozła tu pana Morgana. Na początku wyglądało to źle. Bardzo źle. Rozległe siniaki, rany kłute jamy brzusznej. Pani przyjaciel stracił dużo krwi. – widząc przerażenie malujące się na twarzy rozmówczyni Elisabeth postanowiła ją nieco uspokoić. – Ale proszę się nie martwić. Pacjent jest już po dwóch operacjach, jego stan jest stabilny.
- Więc wyjdzie z tego? – aktorka zapytała z nadzieją w głosie.
- Robimy wszystko co w naszej mocy, żeby pan Morgan wyzdrowiał. Na razie jest w śpiączce farmakologicznej.
Słysząc słowa sanitariuszki Emma pobladła.
- Jest aż tak źle?
- Jak już mówiłam, nie jestem informowana na bieżąco, ale niech pani będzie dobrej myśli.
Kobiety dotarły do Sali numer trzynaście, w której leżał Colin. Emma z wahaniem podeszła do drzwi. Bała się tego, co może ujrzeć. Wzięła głęboki wdech i drżącą ręką pchnęła drzwi. Odwróciła się jeszcze w stronę szatynki.
- Dziękuję za informacje. – powiedziała i weszła do sali.
To co ujrzała sprawiło, że w oczach stanęły jej łzy. Colin leżał nieprzytomnie na łóżku, był podłączony do respiratora, a z jego ręki wystawały rurki podłączone do kroplówek. Emma usiadła na krześle, które stało obok łóżka i położyła drżącą dłoń na ręce przyjaciela. Colin wyglądał tak bezbronnie i niewinnie. Zawsze był dla niej jak drugi brat, a teraz widząc go w tak fatalnym stanie poczuła jeszcze większą chęć zaopiekowania się nim.
- Co ten bydlak ci zrobił? – po policzku dziewczyny pociekły łzy – Przepraszam cię Colin, to wszystko moja wina. Gdybym cię wcześniej posłuchała… Teraz jest jeszcze gorzej, on… on znowu to zrobił. Tej nocy, kiedy miałam uciec. Później znowu i znowu, a ja? Ja już nie mam siły z nim walczyć – Emma wzięła głęboki wdech – Nie sądziłam, że on może posunąć się do czegoś takiego, przystawił mi nawet nóż do gardła! – dziewczyną wstrząsnęła fala szlochu - Ostatnie miesiące są dla mnie koszmarem. Koszmarem, z którego nie mogę się obudzić. – zamyśliła się, a na jej twarzy zawitał smutny uśmiech - Codziennie rano myślę o tym, jakby wyglądało moje życie, gdybym go nie spotkała, albo gdybym dała Alexowi drugą szansę. Na pewno byłoby lepiej niż teraz.
Emma popatrzyła na twarz przyjaciela. Na policzku miał paskudne rozcięcie, po którym na pewno zostanie mu blizna. Miał założone setki szwów, a jego jasna zazwyczaj cera w wielu miejscach przybrała siną barwę. Dziewczynie zrobiło się słabo, kiedy wyobraziła sobie Ezrę katującego jej przyjaciela. Ogarnęło ją ogromne poczucie winy. To wszystko miało miejsce przez nią. Przez jej złe wybory.
- Przepraszam, że cię w to wciągnęłam. Nie powinnam była na kogokolwiek zrzucać tego ciężaru, z którym się borykam, ale tyle się ostatnio na mnie zwaliło. Najpierw Paryż, zaraz później ta ciąża…
- Ciąża?
Emma aż podskoczyła, kiedy usłyszała znajomy głos. Oblał ją zimny pot. Powoli z biciem serca obejrzała się za siebie i ujrzała osobę, za którą tak strasznie tęskniła i której tak bardzo nie chciała spotkać. Alex stał w drzwiach, opierając się o framugę. Na jego twarzy malował się wyraz szoku i niedowierzania. Ile z jej słów usłyszał? Jeśli coś więcej niż o ciąży, to co sobie teraz o niej myślał?
- Emmo, jesteś w ciąży? – mężczyzna nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Gdyby nie podtrzymywał się framugi, zapewne osunąłby się na ziemię. Paryż, ciąża? Czy to możliwe, żeby to on... Ale gdyby tak, to przecież już byłoby coś po Emmie widać. Ale czy na pewno?
Aktorka odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili, a każde słowo z trudem przechodziło jej przez gardło.
- Nie. Już nie.
- Czy to… Czyje to było dziecko? – musiał zadać to pytanie. Wiedział, jak ciężko Emmie będzie na nie odpowiedzieć, w końcu utrata dziecka nie jest czymś o czym można szybko zapomnieć, ale on musiał znać odpowiedź na to pytanie.
- To już nieważne.
- Emmo, dla mnie to jest ważne. – Alex w napięciu obserwował aktorkę, która właśnie biła się z myślami.
- Czy to coś zmieni, jeśli ci powiem?
- Czy coś zmieni? Emmo, to zmieniłoby wszystko! – Vlahos dostrzegł w oczach rozmówczyni błysk nadziei, który jednak bardzo szybko został zastąpiony rezygnacją.
- Ojcem był Ezra. Ale nie chcę o tym rozmawiać. Nawet nie wiesz jak to boli.
Zrobiła to. Powiedziała mu. Emma miała teraz o jeden kłopot mniej. Wiedziała, że taka rozmowa kiedyś będzie miała miejsce i szczerze się jej obawiała. Nie wiedziała jak zareaguje na pytanie Alexa, ale teraz już było po wszystkim. Powiedziała to, co musiało zostać powiedziane.
Mężczyzna z westchnieniem opadł na krzesło, które stało obok Emmy. A więc to Ezra. Przez moment miał nadzieję, że dziewczyna odpowie inaczej. Czy jednak inna odpowiedź, naprawdę wszystko by zmieniła? Alex był strasznie zmęczony tymi ostatnimi miesiącami. Przez cały czas był rozdarty pomiędzy dwoma kobietami. Za każdym razem, kiedy postanawiał ułożyć sobie z którąś życie wydarzało się coś takiego, co kompletnie rujnowało jego plany. Nawet teraz, kilka miesięcy przed ślubem nie mógł zaznać spokoju. Kochał Kajsę i chciał być z nią szczęśliwy, ale teraz kiedy widział zapłakaną Emmę, jego serce podpowiadało mu, że nie zazna szczęścia dopóki na twarzy byłej kochanki nie zagości uśmiech. Uśmiech wywołany przez niego. Pragnął rzucić wszystko i wyjechać gdzieś z Emmą. Ale na to już było za późno. Zbyt wiele stało temu na przeszkodzie. Między kochankami wyrósł ogromny mur, którego obydwoje bali się przekroczyć.
- Co się z nami stało? Mogliśmy być razem. Szczęśliwi. Kiedy to wszystko zaprzepaściliśmy?
- Wiesz, często zastanawiam się, jak by moje życie teraz wyglądało, gdybym dała ci drugą szansę. Nawet nie wiesz jak żałuję, że tego nie zrobiłam. – ostatnie zdanie Emma wypowiedziała ledwo słyszalnym szeptem. Miała nadzieję, że Alex go nie usłyszał. Dziewczyna nie była w stanie teraz na niego spojrzeć. Wpatrywała się tempo przed siebie, a z jej oczy coraz intensywniej płynęły łzy. Nigdy nie była płaczliwą osobą, ale ostatnio płakała prawie non stop.
- Ja również wielu decyzji żałuję. Najbardziej tego, że odpuściłem. Że pozwoliłem na to, żebyś pokochała kogoś innego. Niestety niektórych rzeczy nie da się cofnąć.
Shepard zaśmiała się w duchu. Pokochała kogoś innego? Być może kiedyś coś czuła do Ezry, ale teraz patrząc na to z dystansu nie była pewna, czy to była miłość. Czy francuz nie był tylko kimś, dzięki komu szybciej mogła zapomnieć o swojej prawdziwej, niespełnionej miłości. Bo czy można aż tak znienawidzić kogoś, kogo się kochało? Alexa tak naprawdę nigdy nie przestała kochać, nawet pomimo tego wszystkiego co się między nimi wydarzyło, natomiast Ezrę darzyła szczerą nienawiścią.
- Tak, są rzeczy, których nie da się cofnąć. Słyszałam o zaręczynach. Musicie być z Kajsą bardzo szczęśliwi.
Alex poczuł się, jakby ktoś przywalił mu młotkiem w brzuch. Emma już wiedziała o zaręczynach. Właściwie dziwne by było, gdyby o tym nie wiedziała. Do tej pory jakoś perspektywa ślubu wydawała mu się odległa, ale kiedy Emma o tym wspomniała Vlahos miał wrażenie, że klamka zapadła. Już nigdy nic między nimi nie będzie. Shepard nawet jeśli coś do niego czuła teraz mu tego nie powie. Dziewczyna była ostatnią osobą, która mogłaby rozbić czyjś związek.
- Tak… szczęśliwi. Ale nie wiem czy to jest to, czego chcę.
Emma wreszcie odważyła się spojrzeć na Alexa. Momentalnie została zahipnotyzowana przez jego niebieskie oczy, które z ogromną intensywnością się w nią wpatrywały. Oboje ze swoich spojrzeń mogli wyczytać to, czego tak bali się przyznać. Jak bardzo się kochają, jak bardzo za sobą tęsknią i jak bardzo jest im bez siebie źle. Cały świat przestał dla nich istnieć. Liczyła się tylko ta chwila, tylko oni. Powoli, lecz z pewną niepewnością zaczęli się do siebie zbliżać. Alex wyciągnął rękę, lekko uniósł podbródek dziewczyny i złożył na jej ustach pocałunek, który Emma bez wahania oddała. Mężczyzna włożył w to każde uczucie, jakie do niej żywił, każdą pozostałość namiętności, każdy strzęp ich nieszczęśliwej miłości. Chciał pokazać jej co tak naprawdę do niej czuł. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że to już nigdy się nie powtórzy, że jest to ich pożegnanie. Zatracili się w pocałunku i nie chcieli go przerywać. Niestety nic nie może trwać wiecznie. Nagle usłyszeli czyjeś chrząknięcie. Odskoczyli od siebie jak oparzeni i w drzwiach ujrzeli Eoina i Bradleya, którzy mieli na twarzach głupkowate uśmiechy.
- No, no, no. Jak przeszkodziliśmy, to może przyjdziemy kiedy indziej. Ale wiecie, następnym razem zamykajcie drzwi, bo mieliście niezłe grono widzów. – Eoin jak zwykle nie przegapił okazji żeby dopiec przyjaciołom.
Emma poczuła, że jej twarz zaczyna przybierać czerwony odcień.
- Ja już będę się zbierać. I tak zostałam tu dłużej niż powinnam.
- Ale Emmo, złotko. Nie musisz przed nami uciekać. Zostań trochę, dokończcie szybko z Vlahosem co zaczęliście, a później pogadamy jak za starych dobrych czasów. Dawno się nie widzieliśmy.
- Nie, naprawdę muszę już iść. Ale miło było was widzieć. – dziewczyna obdarzyła nowo przybyłych serdecznym uśmiechem i skierowała się w stronę wyjścia.
- Emma, zaczekaj. – Alex podniósł się z krzesła i zrobił krok w stronę ukochanej.
- Mam nadzieję, że ty i Kajsa będziecie szczęśliwym małżeństwem. – Emma nie odwróciła się, żeby zobaczyć reakcję Vlahosa. Szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Spojrzała na zegarek. Miała dokładnie czterdzieści minut na to, żeby wrócić na plan i udawać, że przez cały czas się stamtąd nie ruszyła.
Tymczasem Eoin i Bradley ze zdziwieniem patrzyli na Alexa. W końcu ten drugi przerwał krępującą ciszę.
- No, Alex. Myślę, że masz spory problem, i że wizyta w barze dobrze ci zrobi.
Jakiś czas wcześniej korytarzem tuż koło sali w której leżał Colin na kilkunastocentymetrowych szpilkach (jakim prawem nie chcieli jej w tych cudownych butach tu wpuścić?!) truchtała rudowłosa modelka. Jej druga najlepsza przyjaciółka złamała nogę na wybiegu. Karen, jak tylko się o tym dowiedziała zaraz wybiegła z domu i popędziła do szpitala. Oczywiście po drodze zahaczyła o kosmetyczkę i ten nowy sklep z ciuchami, ale teraz już na złamanie karku pędziła po korytarzach szukając Suzan. Modelka złapała jakąś kobietę, która wyglądała na taką co pracuje w szpitalu (no bo kto normalny zakłada takie drewniaki jak ona? Totalne bezguście!) i zapytała dramatycznym tonem:
- Gdzie leży Suzan Pylori? I w jakim jest stanie? Proszę mnie nie oszczędzać, zniosę wszystko!
Elisabeth, bo to ona była ową kobietą bez gustu popatrzyła na rudowłosą kobietę ze zdziwieniem, ale powstrzymała się od zbędnych komentarzy.
- Pani Pylori leży tutaj w sali dwanaście. I proszę się nie martwić, to tylko złamana noga.
- Tylko złamana noga? Tylko! Pani nic nie rozumie! Dla modelki złamana noga to jak… jak rana wojenna! I to odniesiona na polu bitwy! Gorzej! To jak… Ale co ja pani będę tłumaczyć. Pani nie będzie w stanie zrozumieć tych poważnych problemów z jakimi musi się borykać prawdziwa kobieta.
Lisa z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami patrzyła na rudowłosą, która właśnie zniknęła za drzwiami od sali.
- No najwyraźniej nie. – wymamrotała i postanowiła, że wróci do swoich codziennych zajęć.
Karen po wejściu do sali jak tylko zobaczyła przyjaciółkę przybrała poważny wyraz twarzy i powoli zbliżyła się do łóżka.
- Suzan. Nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro. Jak tylko usłyszałam o tym, co się stało… no po prostu uwierzyć nie mogłam. Przyjmij moje najszczersze kondolencje. – dumna ze swojej krótkiej, lecz podniosłej przemowy modelka teatralnie westchnęła i spuściła wzrok. Nie doczekawszy się żadnej reakcji z oburzeniem spojrzała na chorą.
- Suzan?
- Mhm. – dziewczyna nie zwracała zbytniej uwagi na Karen. Zafascynowana wpatrywała się w telewizor, który był przytwierdzony do ściany.
- Suzan! To ja tu lecę na złamanie kręgosłupa, odwołuję wizytę u wizażystki, a ty mnie nie słuchasz?! No wiesz co? Tak się poświęcam! Co za niesprawiedliwość na tym świecie!
- Matko Karen, przestań jazgotać! Nie widzisz, że serial oglądam?
Słowo serial momentalnie odwróciło uwagę modelki od niesprawiedliwości na świecie. Rudowłosa wygodnie usadowiła się przy wezgłowiu łóżka i z zafascynowaniem spojrzała w telewizor.
- A o czym?
- Nie wiem. – odparła Suzan – ale patrz jaki przystojniak tam gra! Normalnie nic tylko się na takiego rzucić!
Kiedy Karen dojrzała na ekranie wspomnianego przystojniaka momentalnie wybaczyła przyjaciółce jej lekceważącą postawę.
- Ja go znam! Znaczy nie osobiście, ale znam! To Aidan Turner! Największe ciacho jakie kiedykolwiek widziałam!
- No widzisz? A teraz mogłabyś przynieść mi gorącą czekoladę z automatu.
- Że co? W telewizji leci serial z Aidanem, a ja mam ci po kawę latać? Zapomnij. Sama sobie idź.
- Jakbyś jeszcze nie zauważyła Sherlocku, to mam nogę w gipsie. Karen, no proszę.
Rudowłosa spojrzała na przyjaciółkę, później na telewizor i znowu na przyjaciółkę. Na szczęście zaczęły się reklamy, więc miała ona ułatwione podjęcie decyzji.
- No dobrze. Widzisz, jak się dla ciebie poświęcam?
- Tak. Dzięki Karen! Jak wrócisz, to możemy znowu pozachwycać się Turnerem.
Rudowłosa modelka wyszła na korytarz i spróbowała zlokalizować automat z czekoladą, lecz to co zobaczyła natychmiast odwróciło jej uwagę od tego zajęcia. Narzeczony Kajsy, rozmawiał ze swoją byłą kochanką. Karen już zaczęła sięgać po telefon, żeby powiadomić o wszystkim przyjaciółkę, ale zatrzymała rękę w połowie ruchu, kiedy zobaczyła jak Alex zbliżył się do swojej rozmówczyni i czule ją pocałował. I to w usta! Modelka szybko wycofała się do sali.
- I co? Gdzie masz moją czekoladę?
- Suzan, zapomnij o czekoladzie! Mamy czerwony alarm! Dzwonię do Kajsy!
nie pomogłam aż tak dużo! i jak mówiłam, albo nie mówiłam, ale miałam to na myśli, jesteś geniuszem!
Cudo ! :D Mam nadzieję, że Alex uratuje Emmę przed tym cholernym Ezrą.. no i Karen, ciekawe co wymyśli.
Oj szykują się dantejskie sceny xD
Cud miód, jak zawsze :)
Tylko czemuż ta durna (przepraszam za wyrażenie) Emma znowu wróciła do tego palanta? Myślałam, że dzięki rozmowie z Colinem była już zdecydowana od niego uciec, czekała tylko na okazję.
no cóż, mam nadzieję, że Ezra już wkrótce dostanie za swoje ;D
Też się zastanawiałam, czemu nie odeszła.. Ale w sumie to gdzie ma uciec? Colin w szpitalu, a jest jej najbliższy.. poza tym pewnie się boi, że nieważne gdzie się uda, Ezra i tak ją wszędzie znajdzie..
Ale ma chyba kogoś poza Colinem, było wspomniane, że ma brata, niech do niego jedzie/leci, ma jakąś tam rodzinę, bliższą lub dalszą, ma menedżerkę, no i dobrego kumpla, tego drugiego Alexa (Pettyfer?), + Bradley, Eoin, im chyba też mogłaby się zwierzyć, ma jakichś tam znajomych... ktoś na pewno mógłby jej pomóc.
Kurcze, źle ze mną, zaczynam o tym myśleć, jakby to była rzeczywistość a nie opowiadanie... ;d
Przeczytałam. Wyraźnie tu widać, że obie części są pisane przez dwie różne osoby (duża różnica stylu pisania). Ale mniejsza z tym...
Co zrobiłyście mojemu Colinowi? Moje biedactwo całe poharatane, pocięte, do tego jeszcze w śpiączce :( Aż mi się smutno zrobiło :(
Te dwie modelki dały czadu ;d Ta ich rozmowa, gdzie Karen narzekała o niby poświęcaniu, po prostu boska. Coś mi mówi, że narobią Emmie i Alexowi sporo kłopotów. To się raczej nie może dobrze skończyć.
Czekam na ciąg dalszy :)
Serio widzisz tu różnice? Ja czegoś takiego w ogóle nie zauważyłam :x Może to dlatego, że tekst jest długi i składa się z różnych sytuacji - raz jest smutno i wzruszająco, a za chwilę policzki bolą od śmiechu. Ale wg mnie jest napisany jednolicie, tzn. nie czuć wielkich przeskoków pomiędzy poszczególnymi częściami.
A zresztą, dziewczyny piszą to odpowiadanie we dwójkę, więc chrzanić zasady, niech tworzą swoją bajkę, kaboom!!!
tą część pisała tylko i wyłącznie Agnieszka. Jeśli bazujesz na tym, że u góry podziękowała mi za pomoc, to twój tok rozumowania jest błędny. Pomoc była niewielka, cały tekst jest tylko i wyłącznie wytworem geniuszu Agi. Tyle na temat.
To zwracam honor:) Po prostu mialam takie, a nie inne odczucia(a wiesz, ze jestem z natury bardzo szczera). Jesli jakos tym urazilam to przepraszam :)
no nie wiedziałam. a z resztą przeprosiny należą się Agnieszce, bo twój komentarz mógł, a nawet trochę uraził. Każdy ma swój styl pisania, nasze, mój i Agnieszki, aż tak bardzo się nie różnią. A sceny z sali Colina i te z Karen, zostały specjalnie napisane w ten sposób. I ja uważam to pewnego rodzaju talent, jeśli osoba pisząca opowiadanie potrafi oderwać się od stałego wzorca. Bo ciągła monotonność i monotematyczność jest, ze tak powiem nudna.
http://25.media.tumblr.com/36413f03f46b57a3af3bd3c707383228/tumblr_mh392a52NM1qm txhro1_400.jpg Aga, wiesz za co ;)
http://24.media.tumblr.com/1b4b6b3db3b51ef46514cd09ea07c0db/tumblr_mggki37F7O1qh ay5jo7_r1_250.gif
http://24.media.tumblr.com/tumblr_m973ps8qzK1rdghkno1_500.jpg :D świetne! codziennie bd teraz sprawdzać czy jest nowa część!;p
ok nowa część! napisana wspólnymi siłami :D Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
Alex nerwowo przygryzał kciuk jednej ręki oraz stukał palcem drugiej o blat stolika. Po tym jak Emma wyszła z sali, Bradley i Eoin stwierdzili, że Vlahos musi się napić. Nie umiał im odmówić, więc zaraz po krótkiej wizycie u Colina Macken zaprowadził ich do swojego ulubionego lokalu. Teraz Vlahos siedział w barze „Dziarskie kaczątko”, myślami błądząc przy chwilach w szpitalu, kiedy to on i Shepard całowali się namiętnie. W tamtym momencie czuł się jak wniebowzięty, mógłby przenosić góry gołymi rękoma. Szczęście przepełniało go na wskroś. Gdy patrzył w jej zielone oczy, świat dookoła przestawał istnieć. Zahipnotyzowany powoli zbliżył się do niej i posmakował jej ust. Wpił się w nie z taką mocą, jak nigdy dotąd, chciał wykorzystać każdą sekundę jaką w tamtej chwili mieli. Przyciągnął ja do siebie, jego ręka zatopiła się w jej włosach, a druga błądziła po ciele. Pragnął by trwało to wiecznie, by to właśnie z Emmą mógł tego dnia wrócić do domu, zjeść obiad który wcześniej by jej przygotował, wspólnie obejrzeć jakiś horror, kiedy to ona wtulała by się w niego na każdej strasznej scenie, nawet by mogli się pokłócić o głupie zasłonki do kuchni! Ale żeby mogli zrobić to wspólnie. Zwykle rzeczy, jak normalna para. Zamiast tego musiał wrócić do kobiety którą, co prawda, kochał, jednak to uczucie nie miało w sobie już tego dreszczyku emocji, który pojawiał się niegdyś za każdym razem kiedy ją widział. Nie czuł wobec niej tego samego co obecnie czuł do Emmy. Dlatego zgodził się na wypad z chłopakami do baru. Nie mógł teraz wrócić do Kajsy. Nie potrafiłby spojrzeć jej w oczy i udawać, że wszystko jest w porządku, i że jest szczęśliwy. Nie po tym, jak niecałe trzydzieści minut temu złamał daną jej obietnicę, i ponownie ją zdradził. Otrząsnął się z rozmyślań, gdy Bradley postawił przed nim duży kufel z piwem.
- No, powinno ci to dobrze zrobić - powiedział z przekonaniem blondyn siadając koło Mackena, podając mu jego piwo, i upijając łyk swojego. Alex chwycił kufel i łapczywie wypił całą jego zawartość, co spotkało się ze zdumieniem jego kompanów. Vlahos nie był bowiem znany z mocnej głowy.
- Spokojnie kolego! - powiedział z śmiechem Macken, kiedy młodszy kolega odstawił, już pusty, kufel na stolik, i zdrowo sobie beknął. Alex dalej bacznie obserwowany przez przyjaciół podszedł do baru i zamówił kolejną porcję trunku. Gdy wrócił, z trzema piwami, Bradley i Eoin zaczęli wymieniać się spojrzeniami i szeptać do siebie konspiracyjnie.
-Ty go zapytaj!
-Nie ty!
-TY!
- No dobra, ale jesteś mi winien piwo. – Odpowiedział w końcu James, wymierzając palec wskazujący w klatkę piersiową kompana.
Alex obdarzył kompanów podejrzliwym spojrzeniem, na które oboje odpowiedzieli szerokimi uśmiechami. Młody aktor już miał zapytać, o co im chodzi, kiedy głos zabrał Bradley.
-Słuchaj Alex. - Zaczął niepewnie, spojrzał na Eoina a tan kiwnął głową by kontynuował. - Co jest między tobą i Emmą? I nie mów, że nic! - Dodał szybko widząc, że aktor chce zacząć się wykręcać. - Bo to co zastaliśmy w szpitalu to na pewno coś.
- To skomplikowane. - odpowiedział zmieszany Alex i zamilkł jakby się nad czymś mocno zastanawiał.
- Nie ważne jak bardzo skomplikowane by to było, nam możesz powiedzieć. Wiesz, czasami dobrze jest się komuś wygadać. - Bradley nie zamierzał odpuścić młodszemu koledze. Dobrze wiedział, że ostatnio sporo działo się w jego życiu. A jedyna osoba której się zwierzał, leży teraz w szpitalu podpięta do maszyny która za nią oddycha.
Alex westchnął i założył ręce na klatce piersiowej opierając się na krześle.
- Nie sądzę, żeby to miało teraz jakiekolwiek znaczenie. - Odpowiedział po chwili. Zastanowił się dobrze, nad tym co chce powiedzieć, i ile chce powiedzieć. Trudno było mu się otworzyć, przed Colinem, a co dopiero przed dwoma innymi mężczyznami. - To co było między nami… skończyło się w Paryżu. Ona jest szczęśliwa z Ezrą, a ja... - Zamyślił się na chwilę. Właśnie. Co z nim? Czy i on jest szczęśliwy? Czy związek z Kajsą sprawia, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie? Nie. Ale już nic teraz z tym nie mógł zrobić. A może nie chciał? Otrząsnął się i powiedział rzeczowym tonem. - A ja biorę ślub.
- A jesteś szczęśliwy z Kajsą? - spytał Eoin, rozciągając się na krześle i puszczając oczko do kelnerki która przechodziła obok ich stolika.
Vlahos ponownie odpowiedział po dłuższej chwili ciszy.
- Tak jestem. Jestem szczęśliwy z Kajsą. – Skłamał. Chwycił, wcześniej przyniesione przez siebie piwo i zanurzył w nim usta. Potrzebował rozmowy, ale nie potrafił o tym mówić tak otwarcie. Bał się, że jeżeli wypowie to na głos, to sam przestanie wierzyć w to co wmawiał sobie od czterech miesięcy. „Kocham Kajsę, i jestem z nią szczęśliwy. Nikt inny po za nią się nie liczy.”
Bradley i Eoin wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- No ja nie wiem, czy faktycznie jesteś z nią taki szczęśliwy, skoro aby stwierdzić ten fakt potrzebujesz dłuższej chwili do namysłu. – Odparł James, wskazując na bruneta.
Alex spojrzał na swoich kolegów. Fakt. Musiał się wygadać, ale nie był pewien czy może się przed nimi otworzyć, a ciągłe monologi do Colina w ogóle mu nie pomagały. Poprawił się na krześle i spojrzał Bradleyowi prosto w oczy.
- Nie kocham już Kajsy. - Powiedział krótko. Na twarzach aktorów malowało się zrozumienie, i współczucie. - Przynajmniej nie tak, jak powinienem kochać kobietę, którą biorę za żonę. - Dodał po chwili, podnosząc kufel z piwem do ust. Bradley i Eoin wymienili zdumione spojrzenia.
-To dlaczego się z nią żenisz? - Zapytał Macken, za co oberwał po głowie od Jamesa. - No co? - Zapytał z wyrzutem, rozkładając ręce. – Ty to rozumiesz?
Być może był to dar przekonywania Bradleya, albo alkohol zaczynał wywierać na Alexa wpływ, ale język całkowicie mu się rozplątał.
- No, myślałem że Emma nie żyje, a Kajsa chciała odejść więc się jej oświadczyłem. – Dopiero gdy wypowiedział to na głos, zdał sobie sprawę z tego, jak idiotycznie to brzmi.
- Vlahos, nie wiem coś ty wtedy wziął, ale nie bierz tego ponownie, bo nie sprzyja to twoim procesom myślowym - zauważył Eoin. - Umarła kobieta, którą kochałem… nie zaprzeczaj, ślepy by zauważył! - Dodał szybko widząc, że Alex miał ochotę coś powiedzieć. - Może sprawię, że moje życie stanie się jeszcze gorsze i oświadczę się tej, której nie kocham. – Wytknął kąśliwie.
- Spieprzaj Macken! Nie byłeś w tej sytuacji, nie wiesz jak to jest. - Odpowiedział Alex, uchylając się tak by kelnerka, ta która wcześniej zignorowała oczko Eoina, mogła zabrać puste kufle i zastąpić je pełnymi.
- Dzięki Bogu nie wiem. Moje życie to nie kolejna brazylijska telenowela. - Mówiąc to, Eoin podnosił piwo do ust, przez co gdy Bradley ponownie uderzył go w głowę, aktor zanurzył nos w bursztynowym trunku.
- Nie możesz odwołać ślubu? - dopytywał Bradley, ignorując nie pochlebne uwagi co do swojej osoby wypowiadane przez Mackena. Los chłopaka nie był mu obojętny. Pomimo ich krótkiej znajomości, zdążył dość mocno się z nim zaprzyjaźnić i miał nadzieję, że chłopak poukłada sobie jakoś życie. Zasługiwał na szczęście.
- Wiesz jaki byłby skandal? O nie, moja rodzina nigdy by mi tego nie wybaczyła. – Pokiwał przecząco jedną ręką, a drugą podnosił kufel do ust, z którego niewielka część wylała się na jego spodnie, robiąc mokra plamę w okolicach prawego kolana.
- Pieprzyć rodzinę i opinię innych. To twoje życie, nie? Ja tak robię i żyje mi się całkiem nieźle. - Eoin podzielił się kolejną ze swoich mądrości życiowych, odchylając się na krześle by móc spojrzeć na tyłeczek, długonogiej piękności która dopiero co weszła do baru.
- Mimo wszystko, ten tutaj. - Mówiąc to Bradley wskazał na Mackena, zajętego już swoimi sprawami. - Ma jakąś rację. Dlaczego masz żyć z kobietą, z którą będziesz nie szczęśliwy? Przez całe życie, będziesz unikał powrotów do domu i robił wszystko by spędzać z Kajsą jak najmniej czasu? - Alex nigdy w ten sposób nie myślał, nie chciał o tym myśleć. Za każdym razem jak próbował sobie wyobrazić swoja przyszłość, zawsze kończyło się na byciu ojcem. Ojcem dzieci Emmy. - Tego właśnie chcesz?
- Nie. - Alex sam siebie zaskoczył tą odpowiedzią. Zaskoczyła go pewność w swoim głosie, to że po raz pierwszy od dawna był pewien tego, co powiedział.
- No i gitara. – Odparł Eoin z hukiem spadając na nogi krzesła i opierając się na blacie stołu. -To kiedy przekażesz patyczakowi radosną nowinę? - Zapytał nie odrywając wzroku od kufla, który był już prawie pusty.
- Nowinę? – Zapytał zdumiony Alex. – Jaką nowinę?
- No, że wreszcie doznałeś objawienia i okazało się, że O DZIWO jej nie kochasz.
- Ja... Ja nie wiem czy jestem w stanie to zrobić. - Ze spuszczoną głową obracał swój kufel w dłoniach. - To ją zniszczy. – Dodał szeptem ciągle wpatrując się w resztki bursztynowego trunku.
- A życie z nią zniszczy ciebie. - Powiedział Bradley. - Co wolisz?
- A jeśli z nią zerwę, to co? Emma od razu padnie mi w ramiona? Szczerze wątpię. – Odparł sarkastycznie, i dopił resztkę piwa.
- No, ja też. Prędzej padnie ci do łóżka. - Za tą uwagę Eoin po raz kolejny oberwał od Bradleya po głowie.
- No dobra, idę po piwo. - Macken oddalił się od stolika po kolejną porcję trunku, a blondyn spojrzał na Alexa, który rozglądał się po barze.
- Wiesz, ona cię kocha. I nie jest szczęśliwa z tym jej francuzem. – Zauważył blondyn. - To nie jest taki typ dziewczyny, która obcałowywała by się w taki sposób z kimś kogo nie kocha, na dodatek będąc szczęśliwą w swoim związku.
Alex zaniemówił na chwilę. Coś w tym było. Może coś przegapił, lub źle odczytał sygnały wysyłane przez dziewczynę. Może nie jest taka szczęśliwa na jaką wygląda? Jest przecież aktorką potrafi ukryć swoje uczucia, i odegrać jakąkolwiek chce role. A ciąża? W końcu nic się nie dowiedział. Kiedy powiedziała mu, że to nie on jest ojcem poczuł lekki zawód. Przez jedną chwilę miał wrażenie, że wszystko się ułoży, ze będą szczęśliwi. Było to jak kubeł zimnej wody wylany na jego głowę. Ale...
-Może masz i rację, James. – Odpowiedział w końcu. - Ale dała mi jasno do zrozumienia, że nie jest w stanie mi już zaufać. Nie po tym co zrobiłem…
- Jesteś tego pewien? Wiesz, głupio by było zmarnować taką szansę na szczęście.
Bradley przyglądał się Alexowi, który siedział cicho i w zamyśleniu wpatrywał się w blat stołu. Chłopak miał teraz przed sobą kilka trudnych decyzji do podjęcia. Lepiej żeby przemyślał to w spokoju. Niestety Eoin był odmiennego zdania. Już z pewną trudnością, balansował między ludźmi z kolejnymi trzema piwami w rękach.
- Dobra! Dosyć tych smętów! - Powiedział Macken siadając przy stoliku. - Czas się zabawić!
-Eoin, nie wiem czy to taki dobry pomysł, zważając na sytuację... - Zaczął Bradley, ale brunet uciszył go skinieniem ręki.
-Właśnie dlatego powinniśmy się zabawić! - Upił łyk piwa, a pod nosem został mu "wąs" z piany. - Skończmy z tym kółkiem załamanych nastolatek! Zabawmy się! Nie, Alex? - Brunet cały czas uparcie wpatrywał się w blat stołu. - Vlahos mówię do ciebie!
-Tak wiem. Ignoruję cię. – Odparł i sztucznie się uśmiechnął. Co najwidoczniej nie przeszkadzało Irlandczykowi kontynuować swojego wywodu.
- No dobra, dobra. Ale powiedz, jaką taktykę stosujesz?
- Co? - Alex kompletnie nie wiedział o co chodzi Eoinowi. Taktyka na ignorowanie, czy co?
- No, jaką taktykę na podryw stosujesz najczęściej. Musi być bardzo skuteczna, skoro masz takie wzięcie u kobiet. – Puścił mu porozumiewawcze oczko.
- Nie stosuję żadnej taktyki.
- Jasne. – Powiedział ze sztuczną pewnością w głosie. - Nie chcesz zdradzać swoich tajemnic, co? Podryw na dziecko? Na zgubiony zegarek? - Brunet zaczął wymieniać przetestowane przez siebie taktyki. - Na wymiona? - dodał po chwili nieśmiało, nie uzyskując odpowiedzi od rozmówcy.
Bradley, zakrztusił się piwem, które właśnie pił. Alex natychmiast ruszył mu na pomoc. Zaczął klepać go po plecach. Kiedy sytuacja została opanowana, a James przestał kaszleć jak osoba z rakiem płuc, spojrzał na Eoina załzawionymi oczami i niemal równocześnie z Alexem krzyknął:
- Podryw na co?!
Macken spojrzał na nich ze zdziwieniem.
-No na wymiona. Nigdy nie słyszeliście o podrywie na wymiona? - Oboje pokręcili przecząco głowami. - No chyba sobie żartujecie!
- Jak taki podryw wygląda? - zapytał po chwili Bradley. Eoin uśmiechnął się przebiegle.
- Nie mogę wam tego zdradzić . Tak głosi kodeks. – Wypiął dumnie klatkę piersiową i założył na nią ręce.
-Jaki kodeks? – Zapytał Alex z podejrzliwością w głosie.
-Mój własny wymyślony przed chwilą. – Powiedział szybko i niezrozumiale, drapiąc się przy w tym głowę.
Po kilku momentach ciszy Alex spojrzał z niedowierzaniem na przyjaciela i zapytał, nie będąc pewnym tego czy chce znać odpowiedź:
- No, ale nie ty chyba nie chcesz powiedzieć, że masz w lodówce krowie wymiona i używasz ich do podrywu, nie?
- Nie no coś ty! Ja nie wiem, co ci chodzi po tej głowie! – Postukał się palcem w czoło. - A niby taki niewinny...
- No i niby taki podryw jest skuteczny? - do rozmowy wtrącił się Bradley, który odsunął swoje piwo na drugi koniec stolika. Raz po raz musiał odchrząkiwać, ponieważ resztki alkoholu wciąż gdzieś mu tam przeszkadzały.
- Nie tak jak podryw na gołębia… Ale działa. – Pokiwał głową robiąc przy tym bardzo przekonującą minę. Była by bardziej przekonująca gdyby nie zrobił dziubka ze swoich ust. Teraz bardziej wyglądał jak nastolatka pozująca w lustrze robią sobie tzw. Sweet focie niż bardzo przekonująca osoba.
- Nie uwierzę dopóki nie zobaczę. - powiedział Vlahos wywołując tym uśmiech na twarzy Mackena.
-O co zakład, że podziała? – Wyciągnął rękę w stronę Walijczyka, który momentalnie ją chwycił.
-O kolejna kolejkę! - wtrącił się Bardley, gotów przeciąć zakład.
- O nie! – Eoin cofnął rękę i powiedział z powagą. – To największa tajemnica mojego życia! Jeśli wygram to zrobicie wszystko co będę chciał! – Ze złowieszczym uśmieszkiem, ponownie chwycił dłoń Vlahosa, i podstawił obie Jamesowi do przecięcia.
-A jeśli przegrasz? – Zapytał Alex z nutką podejrzliwości
-Tak samo
- Brzmi sprawiedliwie. – Stwierdził blondyn i przeciął dłonie obu mężczyzn swoją własną. - No to co, Eoin? Do dzieła! A jak przegrasz, zrobisz wszystko co my będziemy chcieli. - Powiedział radośnie Bradley poklepując Irlandczyka po ramieniu.
- Ale, że co? Tak teraz mam iść i poderwać jakąś laskę?
- A co? Strach obleciał? - zapytał z ironią Alex, na co Macken gwałtownie wstał od stolika i podciągnął sobie spodnie.
-Pff mnie?! Chyba żartujesz. - Eoin zaczął się rozglądać, za dziewczyną do podrywu. - Tamta! - Wskazał na dziewczynę przy barze. Alex i Bradley spojrzeli w wskazaną stronę.
-No chyba sobie kpisz synek. Czekaj ja ci jakąś wybiorę. - stwierdził Vlahos i również zaczął rozglądać się za jakąś kobietą. Wtedy ją dostrzegł. Karen. Głupia przyjaciółka Kajsy. Stała koło baru chowając się za kijem od miotły i ich obserwowała. Bez zastanowienia brunet wskazał na nią. Przez myśl przeszło mu podejrzenie, że Kasja wysłała przyjaciółkę, by go śledziła. Miało to już kilka razy miejsce. - Ją masz poderwać
- Ją? Dlaczego akurat ją?
- A co? Myślisz, że nie podołasz? - Alex wiedział, że jak zagra na ambicji przyjaciela ten bez zastanowienia będzie chciał udowodnić swoją wyższość.
- Ja mam nie podołać? Ja mam nie podołać? W takim razie patrz i się ucz chłopczyku! - Eoin wziął ostatni łyk piwa i ruszył w kierunku rudowłosej piękności. Kiedy ta zauważyła, że mężczyzna idzie w jej kierunku rzuciła kij od miotły na ziemię i szybkim krokiem, na palcach, garbiąc się przy tym jak szpieg z krainy deszczowców ruszyła w stronę pobliskiego fikusa.
AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! UWIELBIAM WAS DZIEWCZYNY! :)
To jest świetne! Tylko szkoda, że zbliżamy się do końca :(. Ale i tak Was uwielbiam i wielki szacun dla Ciebie i Agi, skoro pisze iż wspólnymi siłami :).
Ah... już zapomniałam jak genialnie się pisało na początku :D Po kilka zdań i na zmianę. Myślę, że taką samą techniką dokończymy przynajmniej ten wątek ^^
Właśnie takiego mniej więcej wyobrażam sobie Eoina:D Jednak zdaje sobie sprawę, że może być zupełnie inaczej:)
"no chyba sobie kpisz synek." - od razu mi się skojarzyło z kumplem:D ta część rozwaliła system! Szacun xD
Cóż za ucztaaa! ;D Dziekuję.
Jeśli Eoin rzeczywiście jest taki jak w waszym opowiadaniu, to o matko... ;d "Dziarskie kaczątko"- uwielbiam xd
Ale czemu oni sobie popijają piwko zamiast w jakiś tajemniczy sposób dowiedzieć się o tym co wyrabia Ezra i go poćwiartować?? xd
Mówię wam, wydacie kiedyś książkę (wspólną!) i kupię ją jako pierwsza ;D
jejku jakie tu miłe komentarze! razem a Agnieszką bardzo wam dziękujemy! A jeśli byśmy kiedykolwiek wydały książkę to dostałybyście ją ze specjalną dedykacją! :D I mam dobrą wiadomość! jeszcze przynajmniej 2 części będą napisane w takim stylu, więc jeśli wam się podoba, to radujcie się! :D
Gdybyście wydały książkę, to kupiłabym ja bez wahania:) Bardzo się cieszę, że będą jeszcze takie części, są genialne:D
No nie powiem, taka dedykacja byłaby bardzo miła :D W ogóle Merlin natchnął do pisania tyle osób, że chyba już muszę zacząć zbierać fundusze na te wszystkie książki, które ukażą się w przyszłości ;d Sama bardzo chciałabym napisać książkę (głównie dla własnej satysfakcji), ale prawie za każdym razem, gdy zaczynam coś pisać, kończy się na jednym fragmencie, bo potem znika wena, albo coś po prostu mi nie pozwala kontynuować.
Tak więc (nie)cierpliwie czekam na następną część (ale z drugiej strony to oznacza coraz bliższy koniec..).
Boskie ;ddddd Eoin rzadzi ;dddddd
Dalyscie czadu. Ale rzeczywiscie juz zblizamy sie do konca? Szkoda :(
- Śledzić, śledzić… A co ja, śledź jestem? – Karen mamrotała do siebie podążając ciemnymi ulicami Londynu. Pomimo tego, że życzyła przyjaciółce jak najlepiej i chciała, by Kajsa była szczęśliwa w związku, nie uśmiechało jej się śledzenie jej narzeczonego. Zgodziła się tylko dlatego, że przyjaciółka zaczęła wychwalać jej umiejętności i dokonania w, jak ona to ujęła, „detektywistycznych sprawach”. Teraz rudowłosa dziewczyna w swoich przebojowych okularach przeciwsłonecznych skradała się za trójką mężczyzn, przemykając od latarni do ściany budynku. Przy okazji mogła podziwiać nowe wystawy sklepowe, co przynajmniej w części rekompensowało jej poniesiony trud i poświęcenie.
- No i kolejny raz dzisiaj się dla kogoś poświęcam. Jeszcze trochę i zostanę jakąś świętą.
Nagle śledzeni przez nią mężczyźni weszli do jakiegoś lokalu. Karen zdezorientowana stanęła w miejscu. Przecież nie może wejść za nimi głównym wejściem! Wszystkie szare komórki modelki zaczęły intensywnie pracować.
- Tak! Tylne wejście!
Karen ignorując zdziwione spojrzenia przechodniów, przekradła się na tyły budynku. Była bardzo dumna ze swojego błyskotliwego planu. Na twarzy kobiety zagościł triumfalny uśmiech, kiedy dostrzegła drewniane drzwi, prawdopodobnie będące tylnym wejściem do pubu.
- Niechaj wszyscy drżą przed super-Karen! Supermodelką i super-detektywem!
Dziewczyna odrzuciła włosy do tyłu zamaszystym ruchem głowy i pociągnęła za klamkę. Jej uśmiech momentalnie zrzedł, kiedy nic się nie wydarzyło. Drzwi nadal pozostawały zamknięte. Pomimo kolejnych prób, każda kolejna była coraz bardziej rozpaczliwa, drzwi uparcie pozostawały na swoim miejscu.
- No do jasnej channel! – Karen zrobiła krok w tył i wyciągnęła groźnie palec w stronę nieustępliwego kawałka drewna –jak myślicie, że mnie pokonacie, to jesteście w błędzie!
Modelka z zawziętością na twarzy kopnęła swojego przeciwnika. Jak się okazało było to błędem, ponieważ dziewczyna poczuła w palcach ogromny ból. Jednak nie to było powodem rozpaczy modelki.
- Moje nowe botki od Armaniego! Wgniecione! – dziewczyna rządna krwi popatrzyła się na drzwi – Tak walczycie? Myślicie, że jesteście takie twarde?!
Nagle w ciemnym zaułku rozległ się ogłuszający wrzask.
- O matulu! – Wyszeptała Karen cienkim głosem. – One mówią!
Dziewczyna poczuła się jak bohaterka horroru. Powoli zaczęła się cofać z przerażeniem patrząc na złowieszczy kawałek drewna. W końcu Karen plecami dotknęła stojących w zaułku kontenerów na śmieci, co sprawiło, że kilka rzeczy wydarzyło się na raz. Modelka z obrzydzeniem odbiegła od kubłów i zaczęła nerwowo skakać w miejscu, otrzepując swoją drogocenną kurtkę od Versace, a ze śmieci wyskoczył czarny kot, wydając przy tym wrzask, który już wcześniej rozległ się w zaułku. Karen widząc, a może raczej słysząc uciekające zwierzę zaczęła wrzeszczeć jeszcze głośniej niż ono. Skutek tych wrzasków był taki, że otwarło się okno na trzecim piętrze, położone bezpośrednio nad kontenerami i Karen musiała uciekać przed wodą wylaną przez kobietę, która narzekała na „te paskudne myszojady”. Modelka nie pozostała dłużna i po wygrażała się w stronę okna. Teraz jednak miała poważniejsze zmartwienie: jak się dostać do tego pubu?
- Normalnie do innych to drzwiami i oknami można walić, a tutaj drzwi zamknięte.
Nagle w głowie modelki zaświtała kolejna genialna myśl. Okno! Kilka metrów od drzwi na ścianie znajdowało się okienko, w którym świeciło się światło. Nie było ono za duże, ale przecież ona również nie była jakaś gruba.
Wyjęła z swojej czerwonej torebeczki od Gucciego, haftowaną chusteczkę po babuni i chwyciła przez nią skrzynkę stojącą obok kontenera na śmieci. Ustawiła ją pod oknem i wspięła się na nią w swoich, niestety wgniecionych, czerwonych botkach na wysokim obcasie. Pchnęła lekko okno i zajrzała do środka. Była to męska ubikacja, w której na szczęście nikogo nie było. Wyciągnęła z torebki płyn antybakteryjny i wylała połowę jego zawartości na parapet, by potem zacząć go wycierać chusteczką babuni.
- Jakie poświecenie! – Mamrotała pod nosem. – Żebym to JA wspaniała modelka musiała śledzić jakiegoś przeciętnego chłopaka! Jeszcze zajętego! Jak nisko upadłam. – Przerwała wycieranie, i podniosła ręce do góry. – Ale właściwie to jestem wspaniałą przyjaciółką! Kto inny by się na coś takiego porwał! – I znów wróciła do pucowania parapetu. Gdy już uznała, że jest dostatecznie czysty, by mogła go dotknąć, wyrzuciła za siebie chusteczkę. Podniosła głowę do nieba i powiedziała. – Boże, moja wspaniałomyślność zaczyna mi ciążyć! Żegnam! – I zaczęła przechodzić przez okno.
Przez chwilę dreptała w miejscu podnosząc raz jedną, raz drugą nogę. Nie mogła się zdecydować co do tego, jak zabrać się do przechodzenia przez okno. W końcu oparła obie dłonie na parapecie i mocno się podciągnęła. Wszystko szło gładko, już w połowie była w barze, kiedy pojawiły się pierwsze komplikacje. Zacięła się. Tak. Ona, szczupła modelka zaklinowała się w oknie.
- Wiedziałam! Trzeba było nie pić tej kawy ze śmietanką. – rozpaczała.
Próbowała poruszać się na prawo i lewo, ale to nic nie dawało. Poza tym, wyglądała przy tym jak ryba wyciągnięta z wody. Spróbowała trochę się wycofać, ale ta próba też nic nie dała. Ni jak jej biodra nie chciały się przecisnąć przez okno i zawisła w połowie w środku i w połowie na zewnątrz.
- Boże, jesteś tam jeszcze? – zapytała patrząc w sufit łazienki – Wiesz, przydałaby się pomoc.
Karen jeszcze chwilę patrzyła w sufit, po czym głośno westchnęła i znowu zaczęła się miotać. Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
O nie, nikt nie może jej zobaczyć w takim stanie! Jej supermodelki, sławnej na cały świat, wiszącej w oknie. I to w oknie męskiej ubikacji. W jakimś podejrzanym lokalu. Oj Kajsa jest jej winna przysługę i to ogromną!
- O jasny gwint!
Modelka słysząc czyjś głos zamarła. Przestała się miotać i powoli podniosła wzrok. Przed nią stał wysoki, szpakowaty chłopak o zielonych oczach i czarnych, krótko przystrzyżonych włosach. Nie był w stanie ustać prosto w miejscu, co świadczyło o tym, że trzeźwy nie był. Szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w kobietę, która wisiała w oknie.
- Jak ja kocham tą Nową Zelandię. – Wymamrotał do siebie, kontynuując przeszywanie modelki wzrokiem.
- Jaką Nową Zelandię? – Karen zapytała zmieszana.
- To ty jesteś prawdziwa, czy ja pijany? A może na odwrót?
- Co? – rudowłosa nawet nie próbowała zrozumieć tego, co mówił do niej nieznajomy.
- A tak właściwie to co robisz? – chłopak przechylił głowę na bok, a na jego twarzy pojawił się wyraz zadumy.
- Utknęłam. – Odpowiedziała Karen, patrząc na młodzieńca jak na jakąś nieciekawą sukienkę po przecenie.
- Po co?
- No chyba nie celowo, nie?
- To po co? – Wyraz zadumy z twarzy chłopaka nie znikał, a jedynie się pogłębiał. Widać nie miał on wielu szarych komórek, a po alkoholu działały jeszcze wolniej niż zazwyczaj.
- Po jajco! – Krzyknęła zirytowana kobieta. No jak można być tak ciężko myślącym osobnikiem? Chociaż, w sumie to nic dziwnego. W końcu to facet.
- A, jajco… Ale tu nie jest spożywczy. A może jest? – widać chłopak nie załapał ironii, bo zaczął rozglądać się wokół siebie w poszukiwaniu regałów sklepowych.
- A po co mi spożywczy?!
- No, po jajco. – Odparł zdziwiony młodzieniec. Przecież było to tak oczywiste, jak to, że dwa razy dwa to pięć. Chociaż nie… Przecież to było sześć.
- Po co mi jajco?
- No, sama powiedziałaś.
Karen zaczęła się właśnie zastanawiać, za jakie grzechy musiała się natknąć na takiego idiotę, kiedy nagle jakiś trybik zaskoczył w jego głowie i powiedział pierwszą mądrą rzecz podczas tej rozmowy.
- Chcesz może się uwolnić z tego okna?
Dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie.
- Że niby ty masz mi pomóc?
- No, w sumie to bardzo możliwe że prawdopodobnie mógłbym pomóc. – Wyrecytował na jednym wydechu chłopak. Widząc wahanie kobiety wyciągnął w jej stronę ręce – No, podaj mi ręce i zaufaj mi.
- Zaufać ci? Nie wiesz gdzie leży Nowa Zelandia! – krzyknęła oburzona modelka.
- O rzut beretem od Starej Zelandii. – odpowiedział młodzieniec przybierając poważny, według niego, wyraz twarzy.
Karen z westchnieniem wyciągnęła ręce do chłopaka.
- Pewnie będę tego żałować. – wymamrotała i zamknęła oczy.
Nieznajomy chwycił jej ręce i mocno pociągnął ją do środka. Karen usłyszała odgłos dartego materiału, ale postanowiła, że nie chce wiedzieć co ten odgłos wydało. Miała nadzieję, że nie jej sukienka. Modelka już prawie w całości znajdowała się w męskiej ubikacji, kiedy dała o sobie znać ilość alkoholu, którą wypił chłopak. Runął na podłogę jak długi, pociągając za sobą ratowaną kobietę. Karen zaraz po tym, jak uświadomiła sobie, że leży na tym półgłówku zerwała się gwałtownie, poprawiła lekko potarganą fryzurę i groźnie popatrzyła na swojego wybawiciela.
- Nikomu o tym nie powiesz. A jak powiesz, to cię znajdę. Znajdę i zatłukę. A jak z tobą skończę, to nawet w Starej Zelandii cię nie poznają!
Nie zawracając sobie więcej głowy tym przygłupem, Karen ruszyła w stronę wyjścia z łazienki. Kiedy tylko otworzyła drzwi, buchnęły na nią kłęby dymu z papierosów. Jednak nie takie trudności modelka tego dnia przezwyciężyła. Raźnym krokiem ruszyła w głąb sali o ścianach i podłodze wyłożonych drewnem. Na ścianie wisiało wielkie logo lokalu.
- „Dziarskie kaczątko”? Prędzej „Nora kornika”. – prychnęła modelka odwracając głowę w stronę baru. Nagle jej wzrok spoczął na trójce znajomych jej mężczyzn. Jej postawa uległa diametralnej zmianie. Lekko się zgarbiła i przemknęła do najbliższego wolnego stolika, po drodze porywając czyjąś gazetę. Zignorowała przekleństwa rzucane pod jej adresem. Była teraz na misji i nic nie mogło jej zdekoncentrować. Narażając na szwank swoje tipsy zrobiła palcami w gazecie dwie dziury na oczy. No, teraz mogła bez przeszkód obserwować śledzony przez nią obiekt. Miała nieco ograniczone pole widzenia, ale niezbyt jej to przeszkadzało. Nagle jednak, jej pole widzenia znacznie się powiększyło. Gazeta zniknęła. Karen podniosła wzrok i ujrzała mężczyznę, któremu prawdopodobnie wyrwała wcześniej gazetę mamrotającego coś pod nosem i obrzucającego ją wściekłym spojrzeniem. Kiedy mężczyzna się odwrócił modelka pokazała mu język i zrezygnowana oparła łokcie na stole.
- No oczywiście! – kobieta ożywiła się, kiedy coś przyszło jej do głowy. Nie mogła ich swobodnie obserwować, ale podsłuchiwaniu nic nie przeszkadzało!
Dziewczyna obróciła się bokiem do stolika, przy którym siedział narzeczony Kajsy, ale pomimo wszelkich prób skoncentrowania się na tym, o czym rozmawiali mężczyźni, nie mogła ich podsłuchać. Modelka znowu zrezygnowana oparła łokcie na stole, a jej wzrok spoczął na szklance pełnej soku, która stała na sąsiednim stole. Mama kiedyś powiedziała jej, że jak chce kogoś podsłuchać, to najlepiej przy pomocy szklanki! Karen szybko rozejrzała się wokół, czy właściciel szklanki nie wraca do stolika, po czym porwała przedmiot. Sok nie stanowił problemu, bo Karen przelała go do flakonu ze sztucznym kwiatkiem. Uradowana wróciła do swojego stolika i przyłożyła szklankę do ucha. Niestety mama chyba się myliła, bo przez szklankę słyszała jeszcze gorzej. A może warto spróbować drugim końcem szklanki posłuchać? Modelka zignorowała coraz więcej zdziwionych spojrzeń rzucanych w jej stronę i kontynuowała próby usłyszenia przy pomocy szklanki rozmowy, jaką Alex toczył z tym blondynem. Brunet z dłuższymi włosami właśnie odszedł od stolika do baru.
- No nie. Do dupy ta szklanka jest. – powiedziała Karen głośno odkładając przedmiot na stół.
No nic, trzeba podejść bliżej, żeby czegokolwiek się od nich dowiedzieć. Modelka powoli wstała, przykucając za krzesłem, kiedy brunet wracał od baru do stołu. Kiedy teren był już czysty kobieta stanęła przed trudnym wyborem. Schować się za fikusem, czy może za winklem? Fikus był dalej, więc został szybko odrzucony. Wszystko szło gładko, aż nagle Karen odwróciła się i zauważyła, że Alex patrzy się na nią z podejrzliwością. Nie miała ani chwili do stracenia, musiała szybko znaleźć kryjówkę. Zaczęła się gorączkowo rozglądać, aż nagle tuż koło siebie dojrzała miotłę. Nie była to najlepsza kryjówka, ale musiała wystarczyć. Dziewczyna szybko kucnęła za miotłą i z rosnącym przerażeniem obserwowała bruneta z dłuższymi włosami, który szedł w jej kierunku. Nie pozostawało jej nic innego, jak szybko przemknąć do drugiej kryjówki, ale czy na schowanie się za fikusem nie było już za późno?
Genialne! Świetnie napisane. Nieźle się uśmiałam w niektórych fragmentach:D Dziewczyny, jesteście po prostu niesamowite:)
Padłam :D Jak zwykle rewelacyjnie i zabawnie. Opowiadanie z perspektywy modelki to jest to :D Agnieszka, powinnaś częściej pisać komedie, świetnie Ci to wychodzi ;) Obie z politemonkey (właśnie czy na forum znają twoje imię, bo głupio mi się po nicku zwracać, a nie pamiętam - moją sklerozę zwalam na naukę jakby co :D ) jesteście genialne.
Dziewczyny wy mi życie przedłużacie, dawno się tak nie uśmiałam :) Długo już nie komentowałam, więc czas nadrobić ;)
Ehhh chciałam coś jeszcze napisać, ale mi z głowy wyleciało co... Za dużo nauki ;) No cóż ja wracam do nauki, a wy kontynuujcie wasze opowiadanie :) Muszę mieć co czytać po sesji :)
Dzięki :) Wiesz, w szkole nie ma co robić, to się pisze takie właśnie rzeczy :D Większość fragmentu powstała na matematyce.
Powodzenia z nauką! I na pewno będą czekać na Ciebie nowe części :)
Po primo: ryybaa!!!! (cyt. "Poza tym, wyglądała przy tym jak ryba wyciągnięta z wody.") <3 (nie wierzę, że piszę to odwrócone serduszko publicznie <facepalm>)
Po drugo: ten chłopak z ubikacji od razu skojarzył mi się z tym wiecznie nieogarniętym wiewiórem z pingwinów :D Też się zachowuje, jakby miał kroplówkę z metylówki 24h/dobę :D (pingwiny - ryyybaa <#)
Po trzecie: Nie no, kurna boskie :D Hahaha boskie :D Zajebioza :D Hahahahahaha :D
Zajebioza i oui!
Tyyy faktycznie trochę jak tamten wiewiór! Miał się zachowywać jak upity człowiek :P Lubię opisywać pijanych ludzi ^^ (ale o tym chyba wszyscy już wiedzą)
Najlepiej się opisuje na bazie autopsji, ale to zobaczysz w czerwcu...... muahahaha :x