Bardzo się zawiodłem. Anime zacząłem oglądać ze względu na jego wysoką pozycję w rankingu TOP anime na myanimelist.net. Do teraz się dziwie skąd taka ocena.
Film "Efekt Motyla", mimo, że ma już swoje lata, traktuje o tej samej tematyce (nieuchronność losu, paradoksy czasowe, podróż w czasie itp.), ale robi to o niebo lepiej. Krócej i intensywniej.
Po pierwsze - postaci. Albo stereotypowe do bólu, albo nieciekawe, albo irytujące poprzez ciągłe udawanie kogoś innego. Przez 24 odcinki nie polubiłem żadnej z nich, los ich był mi totalnie obojętny.
Okarin - cały czas gra szalonego naukowca w taki sposób, aby było widać na kilometr, że to tylko gra aktorska. Przyglupie okrzyki, "szalony smiech", nazwy operacji itp. Nie moglem go traktowac powaznie, a gdy juz w pozniejszym etapie zaczal byc bardziej ludzki, bylo juz za pozno bym mogl zmienic o nim zdanie.
Mayuri - NAJBARDZIEJ IRYTUJACA POSTAC W ANIME WSZECHCZASOW. Po pierwsze i najgorsze - mowi o sobie w 3 osobie, jak to slysze to az mnie skreca. Po drugie, te jej "TU TURU" - przeslodzone tak, ze az mdle. Do tego jest tak praworzadna, dobra, nieskazitelna, ze az sie chce jej przylozyc w twarz. Jej glos tez jest zbyt anielski i przeslodzony. Najlepsze, ze wszystkie pozostale postaci tez widza w niej zwyklego nimka - nikt jej nie mowi o niczym waznym, nikt nie mowi niczego ostrego w jej obecnosci, byle tylko nie urazic jej uczuc. Najlepszym momentem anime byly sceny jej smierci. Az sie robilo cieplej na sercu.
Taru - stereotypowy otaku, lubi tylko dziewczyny 2D, jest zboczencem, hakerem itp., nic ciekawego
Makise Kurisu - nieszczera, ciagle udaje kogos kim nie jest, gdy tylko ktos wylapie jakis szczegolik dotyczacy jej prawdziwej osobowosci (to, ze zna memy?), to sie z calej sily wypiera. Do tego charakter Tsundere, a one sa najgorsze.
Faris - w kazdym zdaniu wplata "nyan" / "meow" - wiecej dodawac nie trzeba.
Anime strasznie sililo sie na oryginalnosc fabuly. Jest chyba teraz taki trend, zeby nawalic jak najwiecej bezsensownych rzeczy, wymieszac je ze soba, najlepiej jeszcze dowalic 20 przeplatajacych sie wszechswiatow i zakretow w czasie. Im bardziej pogmatwana fabula tym bardziej ludzie sie beda jarac.
Calosc przewidywalna - zapadlo mi w pamiec zdanie Makise Kurisu z pierwszego odcinka, gdy pierwszy raz rozmawiala z Okarinem. "15 minut temu zaczepiles mnie i chciales mi cos powiedziec". Gdy pojawily sie wzmianki o wehikule czasu od razu wiedzialem, ze koniec anime bedzie zlaczony z poczatkiem, typowy zabieg silacy sie na wywolanie mind-fcuka u widza.
Oczywiscie nie moglo zabraknac watku milosnego. Oh, dwoje lovkow rozdzielonych przez alternatywny czas. Ten watek wydawal sie strasznie doklejony na sile, dopisany na marginesie.
Koncowka identyczna jak w "Efekt Motyla", z tym, ze tutaj oczywiscie musial byc happy end.
To tyle, wylalem swoje zale, mam nadzieje, ze nie tylko ja przejrzalem te anime od pierwszego wejrzenia i nie zrobily na mnie wrazenia jego proby bycia efekciarskim.
Popieram opinię w 100%
Zaczęłam oglądać to Anime z racji tego, iż filmweb wskazał, że w 89% pasuje do mojego gustu... No cóż filmweb się pomylił i to bardzo. Pierwsze odcinki to kompletna porażka, rozumiem, że są wstępem do dalszej fabuły, ale są niemiłosiernie nudne i ciągną się jak flaki z olejem. Postacie były tragicznie wykreowane, wszystkie strasznie sztuczne i sztampowe, główny wątek niestety nie był wciągający, ale wciąż liczyłam na to, że anime się rozkręci i faktycznie zasłuży na swoją wysoką ocenę, no ale nic z tych rzeczy.
A zakończenie to już kompletna porażka.
A mi się bardzo spodobało. Największe wrażenie zrobiła na mnie grafika oraz seiyuu (szczególnie ten od Okabe Rintaro, który ciekawie ubarwił tą postać). Nie jestem zwolenniczką szybkiej akcji... W tym akurat anime tempo było dla mnie idealne - ani za szybkie, ani za wolne. Można było sobie wszystko dokładnie przemyśleć i obyło się bez dłużyzn. Sama historia bardzo mnie wciągnęła. Może "Steins;gate" arcydziełem nie jest, jednak bardzo je sobie cenię. To jest na plus, że zabrakło pseudo-filozoficznego bełkotu o przyjaźni, poświęceniu etc, a to co miało wzruszać, naprawdę wzruszało (przynajmniej mnie). Widziałam anime, w których takie momenty wypadały wręcz groteskowo, gdyż nie były zbyt dobrze wyważone (np. jeden z filmów do serialu animowanego "Bleach").
Uważam "Steins;gate" za dobre anime, które ma swoje błędy (jak większość) jednak mimo wszystko wg mnie jest wartościowe.