Szkoda że jedna czwarta filmu jest o wątkach tęczowych , na siłę wpychane , wszytko psuje , kompletnie nie pasuje na klimatu serialu i niszczy charakter postaci
1.W grze nie rzuciła się na nią po usłyszeniu o ciąży bo była na nią wku******
2.w grze była skupiona na zemście a nie stricte na love story
3.w grze nie było zdanie “będę tatą” mogła jeszcze dodać „a ojca zabijemy .nawet mnie nie obchodzi kto nim jest „
Wątki LGBT można dodać bardziej zmysłów ,wpleść w narrację aby nie gryzły się tak z logiką serialu ,skoro muszą być
GDYBY TO TAK SAMO WYGADAŁO ALE BYŁBY TO WĄTEK HETEROSEKSUALNY ROWNIEŻ BYŁBY NIENORMALNY I NIELOGICZNY .
Fanatyzm LGBT mnie nie dziwi w komentarzach mimo nie zrozumienia sedna i niektórzy grający nie widza różnicy ale od dawna Polacy wszystko co zachodzie łykają jak lemingi ,dla mody są programowani ,lepiej myśleć samodzielnie łączyć kropki ,polecam
"Szkoda że jedna czwarta filmu jest o wątkach tęczowych , na siłę wpychane , wszytko psuje , kompletnie nie pasuje na klimatu serialu i niszczy charakter postaci" - w sensie może te 2 minuty z 53 minutowego odcinka? nooo przesadzili z tymi gejami xD (tęczowe flagi na początku to może z 30 sekund, lesbijski seks to tak z 10sek i rozmowa + pocałunek to może minuta - zaokrąglam w górę żeby dać ci jakaś hejterską szanse na wybronienie tej jednej czwartej) - czas się zacząć leczyć typie.
Jak twoja dziewczyna powie Ci że jest w ciąży z innym gościem weź przykład z ostatniej sceny , jest krótka zapamiętasz , czysta normalność
Dziś wszystko jest możliwe! Badźmy "postępowi"... :P Już widzę reakcję J.K. Rowling na te słowa... Haha! Ba, zgodnie z dzisiejszymi standardami zakładającymi istnienie 50 płci etc. facet może zajść w ciążę. No, może, jeśli biologicznie jest KOBIETĄ. A skoro dziś już można utożsamiać się z czym się chcę to aż dziwie bierze, że spora osób tu piszących nie utożsamia się jeszcze z mentalnym parapetem.
Ouch widzę że obrażenia heteronormy są po obejrzeniu serialu poważne xD Co z tego, że już w pierwowzorze TLOU part 2 ta relacja była homo. Z jednym się zgodzę, że to już konkretny overkill - scena z flagami tęczowymi na ulicach Seattle
TLoU2 to dla mnie 10/10, a były tam różne wątki - trans Lev, Dina jako bi, Ellie lesbijka, nawet flagę LGBT widziałem w Seattle. Nie mam z tym problemu. Nie są to moje hmm "klimaty", ale rozumiem, że ludzie są różni i to też chciała oddać gra. Ba, nawet nie raz wzruszyłem się grając. Problem jest taki, że serial ma problemy z tempem, narracją, grą aktorską (szczególnie Belli w drugim sezonie, w 1 dobrze odegrała nastolatkę - teraz to już nie wystarczy, brak jej dojrzałości i plastycznej mimiki) i LOGIKĄ. To ostatnie szczególnie kuleje. To walenie włazem od czołgu na środku ulicy czy granie na gitarze i śpiewanie przy dziurze w murze (rym Rzym :P). W grze widziałem, że była szklana ściana, tam nie było raczej opcji by ktoś dziewczyny usłyszał. Wątku włazu też nie było. A co do finału ostatniego odcinka to brak słów jak infantylnie i absurdalnie został ich wątek poprowadzony. Zbliżenie się Ellie i Diny po jaraniu zioła miało dużo więcej sensu na początku. Teraz priorytety i emocje się zmieniły. Liczy się zemsta za Joela. W grze dziewczyny się pokłóciły w tym teatrze i to było zainscenizowane w sposób wybitny. Tam czuć było targające nimi emocje, szczególnie te negatywne, bo było to następstwem przeżyć i traum. Ten serial nie licząc scen akcji i audiowizualiów jest coraz gorszy. Ilość fikołków, a nawet salt logicznych przytłacza. Nawet sceny pozornie idealnie oddane mają problemy (wspomniany wyłom w murze czyniący grę na gitarze mega nieodpowiedzialną w świecie post-apo). Jedynie wątek Isaaca był kapitalnie poprowadzony. No i scena z metrem oraz w stacji były niezłe. Gra była zdecydowanie dojrzalsza, mroczniejsza i paradoksalnie bardziej realistyczna niż serial. W serialu wszystko jest jakby "umowne" i sztuczne, w grze czułem jakbym BYŁ Ellie i BYŁ Abby.
Bez jaj okropnie nudny odcinek nic nie wnoszący poza tym że ta zemsta to wygląda jakby chciała a nie mogła a se siądę w międzyczasie zagram na gitarze i walne palcówkę xD a później pójdę zabić a abby bo kurde przecież joela zbiła na kwaśne jabłko xD hellou
Mogły Pearl Jam nak*rwiać na gitarze i perkusji to może byśmy już na tamtym etapie mieli akcje jak im się do sklepu wpieprzają nieumarli albo Wilki. xD Jak zmiany względem oryginału to na całego!
Niesamowite, że osoby oceniajace ten serial tak wysoko maja tak slabe zdanie o tym co tu sie dzieje xD Przeciez to twd dla ubogich, brak glebi, mierne dialogi, kazdy aspekt postapo jest płaski i mało go w tym serialu, no ale wiadomo spuszczaja sie tylko Ci co grali w gierke, a żeby bylo malo to nie moglo zabraknac poprawnosci lgbt+ ultra
Będę ojcem jak to usłyszałem aż się roześmiałem trzeba dodać że sama Eli niebyła dotknięta społecznością LGBT- i jej poglądami więc skąd niby na to wpadła no tak scenarzyści musieli wcisnąć wątek na silę jak kupę innych ten serial to równa pochyła skończę oglądać na tym sezonie 3 już nie obejrzę.
to zostało już obalone wielokrotnie przez naukowców nie ma genu bycia "GEYEM" jest to cecha nabyta radzę się dedukować https://www.science.org/doi/10.1126/science.aat7693, dodać trzeba że bycie ojcem to cecha męska powiązana z genitaliami a dokładniej członkiem, nie kobieca.
Ojciec – mężczyzna, który znajduje się w relacji pokrewieństwa z dzieckiem. Pokrewieństwo to może być oparte na tym, że uczestniczy on w wychowaniu dziecka albo że je począł; jest to jedna z podstawowych relacji w rodzinie[1]. Antropologia uznaje ojcostwo społeczne (pater) i ojcostwo genetyczne (genitor)[2].W prawie rodzinnym ojciec jest wstępnym krewnym pierwszego stopnia w linii prostej, od którego dziecko pochodzi bezpośrednio. W genealogii ojca z dzieckiem łączy filiacja, a z matką dziecka – koicja.W języku mówionym ojcem nazywa się czasem także teścia. Mężczyzna wychowujący dzieci z poprzedniego małżeństwa swojej żony to ojczym.
Ty w ogóle czytałeś to co zalinkowałeś? Tam jest mowa o genach. Wcale nie zostało to "obalone", orientacja seksualna jest zakodowana na poziomie chromosomów. Owszem, istnieją ludzie biseksualni i na pewno część z nich ma przygody z tą samą płcią dla samej przygody, co nie zmienia faktu że jak zapytasz pierwszego lepszego homoseksualistę o to kiedy zaczął czuć pociąg do tej samej płci to ci odpowie, że w dzieciństwie. Jest mnóstwo takich ludzi, którzy wychowywali się w normalnych, tradycyjnych rodzinach i nie mieli wpływu na to, że są tacy jacy są, podobnie jak choćby ludzie leworęczni.
Twoja wypowiedź, niczym podręcznikowy przykład genetycznego determinizmu w wersji popularyzatorsko-internetowej, dostarcza nieocenionej wartości edukacyjnej – głównie jako obiekt krytycznej analizy. Pozwolę więc sobie, w duchu akademickiej uprzejmości, na pewne uściślenia i delikatne sprostowania, zanim mit chromosomalnego absolutyzmu zadomowi się na dobre.
Po pierwsze, pozwolę sobie zauważyć, iż sformułowanie „orientacja seksualna jest zakodowana na poziomie chromosomów” to uproszczenie tak monumentalne, że aż godne wpisu do annałów biologicznej naiwności. Gdyby rzeczywiście istniał jeden gen „homoseksualności” przypisany określonemu miejscu na chromosomie – powiedzmy, jak ulubiony skarpetkowy gen w loci Xq28 – biolodzy molekularni świętowaliby jego odkrycie przynajmniej Noblem, a nie nieustannym „niejednoznacznym wynikiem korelacyjnym” w badaniach asocjacyjnych GWAS (Genome-Wide Association Studies). Pragnę też przypomnieć, że chromosomy to nie magiczne zwoje z instrukcją duszy, lecz struktury, których ekspresja zależy od środowiska, epigenetyki i złożonej interakcji czynników biologiczno-psychospołecznych. Ale rozumiem – „zakodowane na chromosomie” brzmi o wiele bardziej przekonująco, gdy chce się ominąć trudną część biologii.
Po drugie, przyrównanie orientacji seksualnej do leworęczności jest wprawdzie retorycznie atrakcyjne, ale niestety równie płytkie co popularne. Owszem, zarówno leworęczność, jak i orientacja seksualna wykazują komponenty biologiczne – i owszem, obie cechy występują w dzieciństwie – ale z podobieństwa fenomenologicznego nie wynika wspólna etiologia. Zaryzykuję twierdzenie, że powinniśmy być ostrożni w uznawaniu analogii za dowody, bo inaczej moglibyśmy dojść do wniosku, że homoseksualność, podobnie jak kolor oczu, zależy od oświetlenia. Po trzecie, przywołanie anegdotycznego argumentu „pierwszego lepszego homoseksualisty”, który „już w dzieciństwie czuł pociąg” zakrawa na piękne odwołanie do metody badawczej znanej jako przypadkowo napotkany respondent z ulicy. Niestety, taka próba badawcza nie przeszłaby weryfikacji etycznej nawet na seminarium magisterskim. W psychologii rozwojowej dobrze wiadomo, że pamięć wczesnodziecięca jest selektywna i podatna na rekonstrukcje, a świadomość orientacji seksualnej to proces dynamiczny, nie zaś gotowy pakiet z naklejką „od urodzenia – nie otwierać przed 18. rokiem życia”.
Wreszcie, argument o „tradycyjnych rodzinach” to klasyczna tautologia w nowym opakowaniu. To, że ktoś był wychowywany w określonym środowisku, nie implikuje, że owo środowisko nie miało wpływu. Wręcz przeciwnie – wystarczy spojrzeć na literaturę z zakresu socjologii wychowania, by przekonać się, że właśnie „normalność” i „tradycyjność” są kategoriami, które kulturowo konstruują granice normy i dewiacji. A zatem fakt, że orientacja homoseksualna przejawia się pomimo normatywnego wychowania, nie dowodzi jej genetycznej predestynacji, lecz raczej świadczy o sile wewnętrznego konfliktu między strukturą społeczną a osobistą tożsamością.
Podsumowując, sugeruję zrewidowanie swojej wiary w genetyczne przeznaczenie orientacji seksualnej – nie dlatego, że biologia nie odgrywa tu roli, lecz dlatego, że jest ona jedynie jedną ze strun w tej złożonej symfonii tożsamości. A więc zanim następnym razem powoła się Pan na „geny” z taką pewnością, proszę chociaż przeczytać cały artykuł, nie tylko tytuł i fragment z wykresem.
O, jasne, dzięki za wrzucenie mnie do tego samego worka co Chat GPT! Naprawdę doceniam ten subtelny komplement, jakby moja błyskotliwość była tylko generycznym algorytmem klepiącym odpowiedzi. Może następnym razem spróbuję odpowiedzieć w stylu "404: Sarkazm not found", co ty na to? Kek
Też mam wrażenie, że wszystkie te sceny są wręcz podkreślane. Podobnie było w grze. Propagana na pałę.
Zgadzam się. Jestem gejem, ale mnie też to już irytuje teraz w każdym filmie i w każdym praktycznie serialu jest nawiązanie do homo. Ja nie wiem po co na siłę narzucać widzowi, żeby ktoś nas polubił, jeśli ktoś tego nie lubi oglądać, to po co dawać to na ekran ? Historia dwóch facetów za płotem układających sobie życie w świecie apokaliptycznym, pięknie pokazana, ale pytałem sam siebie z zażenowaniem „po co” serial o zombie a tu lesby, geje. Serio też, to zauważyłem i też mnie to wkurza. Ogólnie serial mi się podoba, ale jest dużo rzeczy faktycznie do życzenia.
Problemem nie jest sam fakt takich tematów i tego, że występują, ale to jak są przedstawione.
Np. w poprzednim sezonie epizod z Billem był zrobiony ze smakiem. Wyglądał dla mnie jak filler i był trochę bez sensu l, bo nic do historii nie wnosił, ale był ciekawą, zamkniętą historią, która jakoś mogła się obronić.
Tutaj te sceny po prostu walą cringem. Nawet gdyby Ellie była mężczyzną to ta scena wygląda jak wyciągnięta z serialu dla nastolatek za 5zl, a nie poważnego post-apo dla dorosłych.
cytat z takiej jeden piosenki:"Brudny, niedomytek, w stajni ciągle śpi!" ale co tam, pożądanie nie zna ni granic, ni przeszkód
Problemem nie jest eksponowanie LGBT, ale brak fabularnego "mięska". Moja matka, rocznik 1963, zauważyła, że w pierwszym sezonie było więcej treści tj. więcej historii i wydarzeń przez co człowiek zapomina o istnieniu grzybowych zombie. Tutaj dominuje albo życie romantyczne Ellie albo sceny walki z hordami zarażonych. Choć walki są efektywne nie zdoła to zrekompensować niewielkiej ilości wydarzeń fabularnych.