Przedostatni odcinek drugiego sezonu serialu Mandalorian za nami i szczerze mówiąc
nie czuć wcale po jego obejrzeniu że zbliżamy się do wielkiego finału. Gdyby wyciąć z
niego wątek namierzenia lokalizacji niszczyciela Moffa Gideona aby ratować Grogu to
w zasadzie ten odcinek mógłby być nawet w środku tego drugiego sezonu. Ot kolejna
przygodówka Mando w galaktyce. Tu komuś pomóc, a tam coś wykraść czy gdzieś tam
dotrzeć. Co jednak ciekawe nie pojawia się w nim Grogu, to w sumie wychodzi uważam
mu na dobre. Będzie w finale, a więc dobrze że można złapać od niego oddech. Także
widzimy poświęcenie a nawet ewolucje głównego bohatera, który zżyty z malcem wręcz
rezygnuje ze swojej fundamentalnej zasady. Czyżby serial opierał się na tym tradycja
nie ma szans w zderzeniu z rzeczywistością ? Że cała galaktyka to już nie miejsce dla
tradycjonalistów z Mandalore ? Natomiast nie podobało mi się w tym odcinku również
kolejna próba forsowania przez Disney genezy Star Wars, prostej historii walki dobra
ze złem, z wyraźnym podziałem. Tak, galaktyka jest czarno - biała. A przynajmniej była
gdy George Lucas miał coś w niej do powiedzenia. Niestety jest spuścizna, dziedzictwo
ginie w odmętach disneyowskiej fantazji która ni jak ma się do Star Wars. I to wcale nie
pierwszy raz. O ile w w serialu starano się pokazać ludzką twarz Imperium (twarz której
to Imperium nie ma), o tyle w filmie Łotr 1 starano się pokazać że z kolei Rebelianci aby
wygrać są zdolni do niezbyt chwalebnych czynów. Kolejny mój zarzut to Boba Fett, znów
było fajnie go zobaczyć. Podobnie jak Slave 1. Miło było zobaczyć scenę użyciem tego
ładunku sejsmicznego, co stanowi nawiązanie do sceny z Ataku Klonów. Mam jednakże
problem z postacią Boby Fetta, która za często pokazuje swoją twarz. A to mocno kłóci
się już nie tylko z legendami, co nawet z klasyczną trylogią w której się pojawił. Bowiem
oto scena gdy Mayfeld wchodzi na pokład Slave 1 i Boba Fett nie ma wcale problemu z
tym aby zaprezentować mu się bez hełmu. To samo w kwestii Cary Dune. Naprawdę ale
twórcy nie muszą przypomnieć widzą że gra go Temuera Morrison. Za to właśnie zgrzyt.