Postacie spłycone - zgadzam się. Z mojego ulubionego Klausa zostało tylko widmo. Wątek Bena i Jennifer sredniawka. Sporo nieścisłości. Niemniej, bawiłam się nieźle, chyba lepiej niż przy sezonie trzecim. Nawet wątek romansu, po pierwszym odczuciu zażenowania był całkiem interesujący.
Jednak końcówka... Serio? Nie można ich było po prostu wrzucić w tę oś czasową, tyle, że bez mocy?
Poza tym z tym pochłonięciem ich rodziny to duże nie dopatrzenie, chodziło konkretnie o organizm „zarażony” aksamitką a przecież urodziło się więcej dzieci, tylko nie wszystkie udało się zaadoptować, więc poświęcenie rodziny w momencie gdzie gdzieś tam były jeszcze osoby „zarażone” aksamitką” jest totalnie bez sensu.