Haha, szedł sobie i kulturalnie podziwiał zdjęcia na ścianie, gdy nagle zombie dziecko, które wcześniej zignorował, postanowiło spróbować kilka deko Tyreeszanki :D
Kultura przede wszystkim! :) Miesiąc temu grałem w TWD Season 2. Tam jedna z postaci wyjaśnia, że nawet martwemu zombie dla bezpieczeństwa lepiej rozwalić głowę (żeby nie doszło do sytuacji jak z Hershelem w więzieniu), a tu masz w serialu coś takiego! Tajris się nie popisał. Ja tam temu dzieciakowi się nie dziwię. Wiadomo, że Kabanosy Tajriski są najlepsze na świecie :)
Tajris do końca został dobrodusznym pączusiem - dał się nawet sobą poczęstować kolejnemu łokerowi. Normalnie, cały Taj;)
Zastanawiam się, ile jeszcze osób zamiast rekacji "omfg! They kill Tajris! U bastardz!" miało raczej "no single fack was given".
Nie spodziewałam się, że więcej osób będzie lamentować nad Beth, niż nad Tyreesem.
Ja nie lamentuję nad Taj'em - wyrażam swoją opinię o odcinku, który był, najdelikatniej mówiąc... dziwny? A przez producentów był zapowiadany jako "najlepszy epizod w historii TWD" więc pytam WOW! the fak?
Mówiłam ogólnie. Po Beth było wielkie internetowe larum. Nawet jakieś petycje o przywrócenie, a po Tyreese płacze chyba tylko Sasha.
Jeśli po Tajrisie będą lamenty i darcie szat, to zupełnie stracę wiarę w inteligencję widzów - Wytrzeszcz śpiewał, chlał, płakał i się wytrzeszczał (kolejność dowolna) przez bite 3,5 sezonu, robiąc za idealne tło i nosidełko dla Dżudith.
Swoją drogą, Taj robił dokładnie to samo, poza wytrzeszczaniem się i chlaniem. Sam fakt jego śmierci przyjąłem z chłodną obojętnością, lecz forma pokazania tej śmierci kompletnie mi nie pod pasowała.
Odnoszę wrażenie, że TyWyDy zaczyna dryfować w nie wiadomo jakim kierunku i zastanawiam się, czy dobijając do brzegu dalej będzie mieć na swym pokładzie Prezydent Pieseu.
serio? tak zapowiadali? przy napisach końcowych myślałam sobie, że to musi być jeden z najgorszych odcinków. Ciągnął się jak flaki z olejem. Tak naprawdę, poza śmiercią Tyreesa nic się nie wydarzyło. NIC. Wcześniej miałam ten serial oceniony na 8, dzisiaj zmieniłam na 6. Słabizna.
Trzeba przyznać, że młody połakomił się na najbardziej wypasiony egzemplarz z grupy;)
To raczej nie to samo. Trudno oczekiwać, by pojedyncze zombie otworzyło zamknięte drzwi i w dodatku jeszcze zrobiło to bezgłośnie.
Noo... Beth zeżarła Tyrese'a, a to oznacza tylko jedno... Morgan wkrótce dołączy do załogi. Stan czarnoskórych musi się zgadzać :)
dlaczego w tak dzwiny sposób go uśmiercili : ( niezły zniego był zabijaka... tyle przetrwał i przez głupka Noah stracił życie bo temu się zachciało do domu wchodzić a że Tyrese kozak to mu pomoże no i się nadział ;/
Mnie nieustannie zastanawia jak to się dzieję, że jeden zombie nie umie sobie otworzyć drzwi (scena z Carlem w domu z puddingiem) a inny a i owszem (ten, który ugryzł Tyreese był wcześniej w drugim ZAMKNIĘTYM pokoju). Konsekwencja twórców poraża :/
A kto ci powiedział, że to tamten zombie był w pokoju? :P Przecież Noah i Tyreese nie zdążyli sprawdzić wszystkich pomieszczeń.
Noah mówił o matce i dwojgu braciach czy kuzynach. Matka leżała w salonie, jeden brat/kuzyn na łóżku, więc zostaje jeden dzieciak ślusarz rzezimieszek.
Ktoś tę matkę musiał chyba ugryźć, nie? Bo ten chłopak leżący na łóżku wyglądał mi tak, jakby popełnił samobójstwo (ale może odnoszę takie wrażenie przez pewną scenę z gry). Noah mówił o braciach-bliźniakach, ale ten z łóżka wyglądał mi na starszego. Hm. Zresztą nie wiemy nawet, czy to brat Noah był za tamtymi drzwiami, choć podświadomie uznajemy to za pewnik, bo drzwi wyglądały na prowadzące do pokoju dziecinnego.
Bardziej bym się czepiał tego, że Tyreese nie zauważył szwendacza, ale tutaj to aż tak bardzo nie razi, bo można przyjąć, że te zdjęcia wzięły go za serce.
Raczej mozna przyjac ze scenarzysci zabijaja bohaterow jakby konkurowali o Nagrode Darwina, co powoli zaczyna byc norma serialu.
Cóż, ludzie zazwyczaj umierają w głupi lub błahy sposób, zwłaszcza w takim świecie. Taka ironia życia. Jurij Gagarin był pierwszym człowiekiem w przestrzeni kosmicznej, a zmarł w katastrofie samolotu treningowego zaledwie 7 lat później.
Cały czas myślałem, że pokazują nam przemianę Tajrisa w badassa. W końcu zrozumie, że trzeba być wilkiem, żeby nie być owcą, sam sobie tę rękę obetnie i będzie nowy Tajris.
A on tradycyjnie spękał.
Ocena halunków:
- Gubernator - MEGA, mógłby w każdym odcinku się komuś pokazywać ; P
- ten z ekipy Garetha też spoko
- Bob - nie wiadomo po co
- Beth - nie wiadomo po co, już lepiej by się nadawała ukochana Tajrisa, niż jakaś dziewuszka, której nawet za bardzo nie znał
- dziewczynki - od biedy mogą być
Ogólnie do momentu ugryzienia Tajrisa już prawie przysypiałem (zapychaaaacze, zapychaaaaacze). Potem trochę bardziej żywo się zrobiło, ale znowu przesadzili z tym emo-rozkminami pączka. Aż pod koniec ma się wrażenie, że to też był zapychacz, bo 5-10 minutową fabułkę rozciągnęli na 40.
Przez cały czas miałem nadzieję, że obetnie sobie tę rękę, a jak już dał się w nią ugryźć po raz drugi, to byłem pewien. Jak widać scenarzyści mieli zupełnie inny plan. Po co bronił się przed tym zombie i dał się ugryźć po raz drugi? Mógł się poddać, w końcu i tak zginął. Wielki brak pomysłu na tą postać. Tak jak piszesz Gubernator i ten od Garetha świetni (zwłaszcza Gubernator). Dziewczynki ze swoim tekstem (niepotrzebnie powtarzanym z dziesięć razy) "It's better now" nawet niezłe. Bob od czasu do czasu wtrącał tekst, który ciężko było zrozumieć i odnosiłem wrażenie, że robił to tylko po to, żeby czas odcinka się zgadzał, a Becia jak zwykle nijaka z tym swoim wytrzeszczem oczu. Ukochana Tajrisa powinna się pokazać (Kolejny brak pomysłu twórców).
Ja widział bym tę akcję na zasadzie wewnętrznego spory czy się poddać, czy walczyć dalej, czyli mniej więcej tak: Tajris daje się ugryźć, później walczy z tym drugim zombie i znowu daje się ugryźć, dziewczynki mówią parę razy ten swój tekst, koleś Garetha też coś tam mówi od siebie, a następnie wkracza Gubernator, który każe Tajrisowi się otrząsnąć i obciąć rękę, ten go lekceważy i po chwili zauważa swoją ukochaną, która zgadza się z Gubernatorem i mówi mu, że musi żyć, że jest potrzebny grupie i inne takie pierdoły. Tajris po rozmowie z nią decyduje się obciąć rękę i po tym zabiegu grupa znajduje go i opatruje. Tajris wychodzi z tej sytuacji żywy, pogodzony z przeszłością i gotowy do dalszej walki z zombiakami.
No, ale to tylko piękne marzenie...
emo_waitress dwa dni temu napisał na tej stronie: "Najgorsze co może spotkać człowieka podczas apokalipsy zombie to... .... to bycie drugoplanową postacią o ciemnym kolorze skóry. Śmierć jak w banku w momencie, kiedy pojawia się nowa drugoplanowa postać o ciemnym kolorze skóry :D"
W pełni się zgadzam.
Przewidziałam to, a nie przewidziałam szóstki w totka :( I na co mi ten dar przepowiadania przyszłości :/
No, mamy prawie identyczne odczucia. Podejrzewam, że z tymi halunkami było tak, że twórcy mieli jeszcze na planie Boba, Beth, dziewczynki i tego gościa od Garetha, a Gubernator akurat miał urlop i wpadł na chwilę. Wszystko zrobione tradycyjnie na odwal się, byle było. Możliwe, że dobre kwestie Gubernatora i tego od Garetha nie były nawet napisane, tylko zaimprowizowane przez aktorów, którzy się troszkę przyłożyli.
Zdecydowanie na odwal się! Sceptycznie odnoszę się do scenarzystów i wyróżniam kilka typów z nich o to najważniejsze:
- kolesie, którzy piszą jakby cały czas jarali maryśkę. Ich prace są co najmniej dziwne, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zwykle tworzą zwariowane komedie.
- kolesie, którzy piszą na poważnie, zwykle samotnie w domu z depresją i tworzą poważne filmy, zwykle dramaty na bazie swoich doświadczeń życiowych.
- kolesie, którzy bazują na pomysłach, które czerpią ze snów (jak w jednym odcinku serialu Mamuśki), zwykle wiele zależy od tego czy zaliczają się do pierwszej grupy (jarających)
- kolesie, którzy się wypalili tzn. nie mają już żadnego pomysłu, ale muszą coś napisać, bo mają podpisany kontrakt na kolejne odcinki. (Moim zdaniem do tej grupy można zaliczyć scenarzystów TWD)
Oczywiście grup jest o wiele więcej, a do tych, które wymieniłem trzeba podchodzić na wesoło. Powtarzam: na wesoło :)
Nie tylko scenarzyści pracują na odwal się w ekipie TWD, bo reżyseria też często leży i kwiczy. Jak z tą spadającą furgonetką. Zrzucili jedną, spadła na dach. Drugą spuścili z dźwigu tak, żeby spadła na koła. Tak niechlujnie to pocięli, że nawet dziecko widzi, że furgon w pewnym momencie ustawia się pionowo do ziemi, ale co tam... byle było.
A potem jeszcze deszcz spadających na szybę zombie. Z jakiegoś powodu spadło tylko kilka, chociaż było ich tam mnóstwo. Widocznie akurat tyle kukiełek mieli pod ręką ; )
PS Gubcia w tej postaci mógłbym oglądać w każdym odcinku. Ciekawie by wyglądało, jakby Rick dostał omamów. Gubernator wypominający mu, że Rick stał się taki sam jak on, że oszalał itp. Moim zdaniem wyglądałoby to świetnie, a Rick dostałby moralnego kopniaka. Chociaż obecny Rick jest świetny, może i lepszy od dawnego. Jeden aktor stara się udźwignąć cały serial i ten jego szał w oczach (jak chociażby moment kiedy zabija potrąconego policjanta). Pozostali aktorzy zachowują się, jakby mieli grać z nudów, ot taka praca jak każda inna. Pokręcę się trochę, nagadam się i wrócę do domu. Nie mogę prosić o podwyżkę, bo moja postać będzie kolejna do odstrzału, więc chociaż nie będę się przemęczał. Jak na razie tylko Tara trzyma poziom Ricka. Widać, że aktorka jeszcze się nie wypaliła. Zachowania jej postaci są świetne, postać potrafi cieszyć się z drobnostek takich, jak jojo. A przylizane włosy Daryla budzą moją zgrozę. Idealnie pokazują przemianę bohatera. Z krótkowłosego kozaka do przylizanego lalusia bez charakteru. Czy oni na planie nie mają szamponu?
Myślę, że jednak przynajmniej po jednym kolesiu z każdej grupy jest wśród scenarzystów TWD, ten najarany pisze o scenach zgonów, ten inspirujący się snami sceny walk, a ten z depresją dialogi :D
W kwestii braku Karen, twórcy pewnie uznali, że przeciętny amerykański widz nie ogarnie co to za laska się pojawiła i kto to w ogóle jest.
Możliwe. Według danych przeciętny Amerykaniec, chce wspomóc Polskę i Ukrainę w walce z Rosją (nawet nie wie, że Polska nie walczy), a nie wie gdzie te kraje się znajdują, nie mówiąc już o "polskich obozach koncentracyjnych", gdzie sam Obama nie widzi błędu w tym określeniu i potrzeba tygodnia próśb polskiego ambasadora, żeby przyznał się do błędu.
Fajnie skonstruowany odcinek, na pewno to znacznie wyższy poziom narracji niż ta, której do tej pory mogliśmy uświadczyć w TWD.
Z samą postacią Tyrese jest taki problem, że została beznadziejnie napisana. Chyba wszyscy myśleliśmy, że to jego mamlanie przez dosłownie cały serial (łącznie z dzisiejszym odcinkiem) ma na celu stworzenie podwalin pod metamorfozę w naprawdę fajnego, dającego się lubić bohatera. W tym momencie dostajemy popis niekompetencji scenarzystów, albo olbrzymiego faka skierowanego prosto w naszą stronę. ;)
P.S.
Tylko mi scena w aucie jednoznacznie skojarzyła się z Sopranos? Nieładnie TWD...
Tyreese jak Indiana Jones w poszukiwaczach zaginionej arki - kompletnie nieistotny dla fabuły tego serialu
Wiele osób zdołało przystosować się do nowego świata, więc co w tym złego, że jedna nie dała rady? Widmo Martina powiedziało wyraźnie, że Tyreese nie chciał być częścią nowego świata, ale nie wiedział, że bycie tą częścią polega na pozostawaniu przy życiu. Moim zdaniem Ty się przynajmniej wyróżniał, a ten "popis niekompetencji scenarzystów" to po prostu uniknięcie wtórności i zróżnicowanie fabuły. Poza tym, Tyreese swoją rolę w serialu już spełnił i raczej nic by już nie wniósł do serialu. Na podobnej podstawie obawiam się o życie Carol, jednej z moich ulubionych bohaterek.
Każdy człowiek jest inny, a ja momentami odnoszę wrażenie, że niektórzy widzowie woleliby, żeby każdy był pozbawioną uczuć i słabości maszyną do wyżynania zombie, jakimś androidem.
Mógłbym się zgodzić, ale widzę dwie przeszkody.
Primo, postaci, które kurczowo trzymały się starego porządku mieliśmy sporo (choćby Dale czy Hershel z tych ważniejszych) i ich koniec często był równie tragiczny jak Tyreese'a. Pragnę jednak zauważyć, że im można było przypisać całkiem racjonalne motywacje ich postępowania i widz nie musiał regularnie strzelać fejspalma, tak jak w przypadku naszego milusińskiego murzynka. Jeśli śmierć tamtych postaci (szczególnie Hershela) miała pokazać widzom, że faktycznie to jest "nowy" świat, w którym nie ma miejsca na współczucie, czy jakąkolwiek moralność, to w "poddaniu się" bohatera granego przez Colemana ładu i składu nie widzę, zwykły zapychacz. Ten numer z ojcem i wiadomościami w radiu litościwie pominę, bo jak można na zdrowy rozum porównywać "tragedie" współczesnego świata do zombie apokalipsy? ;)
Secundo, Tyreese z ostatniego odcinka jest dokładnie taki sam jak ten, który poznaje Governora. To ciągle mamlący byczek, który nie wie jak się tu znalazł i co tu robi. Kompletny brak ewolucji i pomysłu na tą postać jest widoczny gołym okiem. Jego rola w grupie jest praktycznie marginalna, bo jako ten strażnik moralności kompletnie się nie sprawdza, co widać zarówno w dialogach jak i skutkach jego postępowania (co całkiem fajnie wytknął mu ten kanibal podczas majaków). Nie chodzi o to, żeby stał się madafakerem co zombie i kulom się nie kłania, ale żeby swoją osobą faktycznie coś wnosił do tego serialu i przestałby być "tym co ryczy" praktycznie w każdej scenie. I tu składam winę na scenarzystów, bo to oni są od prowadzenia postaci, a Tyreese wydawał się doczepiony na siłę, ot taki smaczek dla fanów komiksu. Szkoda tylko, że jeśli faktycznie taki miał być od początku to powinien paść znacznie szybciej i ustąpić czasu antenowego innym, ważniejszym postaciom.
Doskonale wiem, że TWD to masówa i twórcy nie muszą zbytnio się wysilać, bo koniec końców i tak "ludzie ogladajo", ale jakiś poziom warto byłoby zachować. ;)
Peace.
Ja tam się cieszę, że umarł, jednego czarnego mniej. A odcinek jak już powiedziano wcześniej nudnawy, wiele cześci po kilka razy powtarzanych, jak chociażby ujęcia krwi kapiącej na obrazek, Trochę mało akcji, ale za to efekty specjalne mnie jakoś zaskoczyły,
Początek epizodu zapowiadał się ciekawie - lubię takie "filmowe ujęcia", dobrze dopasowane kadrowanie i odpowiednią muzykę.
Lecz im dalej w las, tym więcej drzew - od momentu ugryzienia Tajrisa ej kej ei Pączka, wszystko zaczęło się robić... dziwne?
Rozumiem, że była to "wizja reszyszera" ale haluny, w których wystąpiła Beth? By mogła sobie powyć i pobrzdąkać na gitarce? Nierządnico, proszę cię! ;)
Najciekawszą refleksją, jaka naszła mnie przed obejrzeniem otwarcia drugiej połowy sezonu był fakt, że... zapomniałem, jak zakończyła się pierwsza :D Tak, po raz pierwszy udało mi się ZAPOMNIEĆ fabuły ostatniego middle-finału TWD a to chyba o czymś świadczy l)
Atmosfera z początku to chyba to co w TWD lubię najbardziej. Co do omamów to już zupełnie odwrotnie a cały odcinek jak dla mnie 5/10.
Szczerze mówiąc jest jedna kwestia, do której chciałbym się przyczepić. Powtarzam, JEDNA - do reszty pozwolę się przyczepić innym, by nie wałkować enty raz tego samego problemu ;)
Więc... czy spodobała się wam scena, w której okaleczony Tajris siedzi jak bez ręki i patrzy otumanionym wzrokiem na otwierające się wrota bramy, przez którą wpadają łokery? Ładne slow mo, nie sądzicie? :)
Więc jeśli była kasa na takie efekty, to jak wytłumaczymy transformację Gubiego w łokera, w ułamku sekundy, przy wykorzystaniu szybkiego cięcia? Czy w ejemsi naprawdę nie mają zdolnych grafików, którzy pokazaliby szybką przemianę urojenia Tajrisa w realne zagrożenie, które chce go zjeść ;)?
"Najciekawszą refleksją, jaka naszła mnie przed obejrzeniem otwarcia drugiej połowy sezonu był fakt, że... zapomniałem, jak zakończyła się pierwsza :D Tak, po raz pierwszy udało mi się ZAPOMNIEĆ fabuły ostatniego middle-finału TWD a to chyba o czymś świadczy l)"
Miałem to samo, do tego byla u mnie dziewczyna, ktora rowniez nie potrafila sobie przypomniec co sie dzialo dwa miesiace temu w serialu. Wiec zgadzam sie, ze o czyms to swiadczy.
Jak rok temu połowa sezonu zakończyła się upadkiem więzienia, to gryzłem ściany z frustracji wiedząc o tym, że kolejny epizod miał być dopiero za trzy miesiące.
W tym roku, po śmierci BETHonu, i po jej szpitalnych perypetiach, nie czekałem na kolejne epizody z takim utęsknieniem, i jak zwykle, "tfurcy" nie zawiedli - ostatni odcinek miał być zdaniem producentów "najlepszym w historii TWD" (??) a moim zdaniem wyszedł im jako najdziwniejszy ;)
A pro po tego tekstu, który padł w ostatnim epizodzie milion razy - brzmiało to tak, jakby wkurzony scenarzysta, który nie otrzymał zaległej pensji postanowił polecieć po najmniejszej linii oporu i ułożył listę dialogową metodą ctrl+c ctrl+v.