Wyobraźmy sobie teraz sytuację, gdy epidemia tajemniczego wirusa wybucha w naszym pięknym kraju. Co byś zrobił zrobiła widząc na ulicach chodzących sztywniaków??
Załóżmy, że nasz główny bohater mieszka w bloku na piętrze i ogląda sobie spokojnie TV rano gdy nagle transmisja zostaje przerwana i zostaje nadany sygnał iż tajemniczy wirus albo diabli wiedzą co atakuje ludzi i zmienia ich w krwiożercze bestie. Zakładam, że tak jak w filmach, bohater nie zdaje sobie sprawy z tego, że zombie mogą istnieć naprawdę.
W telewizji proszą o pozostanie w domach i zabarykadowanie się do czasu aż sytuacja zostanie opanowana. Każdy z nas zapewne by podbiegł do okna z ciekawością zerkając czy coś dziwnego nie dzieje się na zewnątrz, załóżmy, że epidemia rozprzestrzenia się bardzo szybko i w ciągu nocy chodzących maszynek do mięsa namnożyło się już w okolicy dość sporo. Pierwsze, co byśmy uczynili to telefon do rodziny, znajomych, problem w tym, że tak myślących jak my byłoby więcej osób a tym samym sieci telefonii komórkowej byłaby za bardzo obciążona a tym samym nie mielibyśmy kontaktu ze światem zewnętrznym, oprócz wspomnianej telewizji oraz Internetu. Prawdopodobnie Internet mógłby paść drugi po telefonii komórkowej. Zbyt duże obciążenie jednocześnie a tym samym ciągłe wgrywanie się stron internetowych. Przynajmniej tak było podczas wypadku samolotu prezydenckiego. Zapewne każdy z nas po nieudanych próbach skontaktowania się ze światem zewnętrznym oglądał by telewizję aby zaczerpnąć jak najwięcej informacji o sytuacji. A teraz spójrzmy co mamy na dzień dzisiejszy w lodówkach, zapewne nikt z nas nie ma ogromnych zapasów żywności a zwłaszcza żywności długo zdatnej do spożycia, i nasz główny bohater nazwijmy go Marcin w lodówce ma żywność na kilka dni być może na tydzień. Lepiej zapewne jest w szafkach z żywnością (kasze, makarony, konserwy) Ale tak naprawdę na ile to może starczyć nam oraz wspomnianemu Marcinowi, na 10 -20 dni?? Prawdopodobnie tak zakładając, że od początku racjonujemy żywność. Jednak większość z nas nie bierze tego pod uwagę, że coś takiego może trwać dłużej niż kilka dni o zgrozo może tydzień??
Czy staramy się wyjść z bloku względnie domu?? Przypuszczam że tak i o ile mieszkańcy domów mają gorzej z zabarykadowaniem się gdyż okna są w zasięgu „rozpadliny” o tyle mają lepsze pole widzenia, gdyż z okien bokowisk nie wszystko dobrze można dostrzec w około.
Nasz Marcin stara się wydostać z bloku dociera do klatki schodowej obok głównego wyjścia jednak widząc na progu pożeraną przez byłych już sąsiadów biedną staruszkę szybko cofa się do domu. Biedak wpada w panikę i tak zapewne i my wpadlibyśmy w panikę nie mogąc złapać tchu oraz być może popuszczając co nieco w majtki. Może to się wydać śmieszne ale już nie jeden twardziel robił w majtki i to w mniej beznadziejnych jak i drastycznych sytuacjach. Mijają kolejne dni, niestety 4 dni po wybuchnięciu epidemii zostaje przerwany sygnał TV, pozostaje nam jedynie radio jak jedyne okno na świat. Tam dowiadujemy się że cały kraj został opanowany przez chodzące trupy. Policja oraz wojsko na rozkaz rządku stara się jedynie izolować grupy zombie nie zabijając ich gdyż opozycja by ostro skrytykowała taki ruch. Załóżmy też, że wojsko jak i policja ma ograniczone zasoby ludzkie biorąc pod uwagę, iż nie było mobilizacji na tyle wcześnie, aby opanować sytuację. Należy też założyć, że nie wiadomo jak zabić zombie gdyż strzały w korpus nie robią im większych krzywd a na pomysł strzału w głowę wpadnięto zbyć późno.
Podsumujmy więc pierwszy tydzień od rozpoczęcia epidemii.
Jako kraj katolicki spora część społeczeństwa udała się do kościołów, aby modlić się o wybaczenie win przez Boga. Niestety tam gdzie dużo świeżego mięska tam i dużo zombie a jak wiadomo w Polsce nie ma powszechnego dostępu do broni palnej, więc biedne owieczki w kościołach stają się kolejnymi chodzącymi maszynkami do mielenia mięsa.
Rząd ogranicza się do debat i prośby do społeczeństwa o pozostanie w domach, w pierwszym dniu pada siec telefonii komórkowej oraz Internet. Wojsko jak i policja stara się nie zabijać zombie, gdyż tak naprawdę nie wiadomo co się dzieje.
Wróćmy do naszego bohatera, który po 7 dniach zjadł połowę swoich zapasów, nie ma energii elektrycznej gdyż w siódmym dniu została ona odłączona. Siedzi w swoim azylu słysząc na korytarzu dziwne dzwięki oraz odchodzi od zmysłów. Potrzeby fizjologiczne załatwia jeszcze normalnie w toalecie, ale jak długo będzie dostęp do świeżej wody?
Wracając do tego co dzieje się na ulicach martwych przybywa w zastraszającym tempie co odważniejsi ludzie decydują się na wyprawę po pożywienie niestety przy marketach jak i osiedlowych sklepikach roi się od sinych zwłok przemieszczających się w kierunku tych którzy w swojej desperacji związanej z brakiem pożywienia starają się cokolwiek zdobyć.
Na podróż samochodem nie ma co liczyć, gdyż opuszczone samochody czasem spalone wraki tarasują większość ulic i uliczek. Widząc to Marcin pozostaje w domu ze strachu przed śmiercią, niestety zapasy pod koniec drugiego tygodnia się kończą a na domiar złego brakuje już wody w kranie. Na szczęście Marcin nie jest głupi i zrobił zapasy wody w wannie oraz wszelkich możliwych naczyniach. Ale ile tak można przetrwać ile wy byście przetrwali wiedząc, że nie ma dla was ratunku. Po dwóch tygodniach, gdy rządu już nie ma, bo zamiast się wspierac kłócili się do końca, resztki armii oraz służby mundurowych zdezerterowały zapewne w celu dotarcia do bliskich i pomocy im. Wzrosłą liczba samobójstw nawet wśród ludzi wydawałoby się silnych psychicznie, u wielu ludzi objawiają się pierwsze objawy psychozy, niektórzy wręcz poddają się i dają się pożreć z braku nadziei. Może to fantastyka, ale tak niewiele nam brakuje aby kraj pogrążyć w chaosie wcale to nie musi być zombie wystarczy kolejna powódź stulecia albo jakaś kolejna ptasia, świńska grypa tylko że bardziej uporczywa.
Nasz główny bohater po miesiącu bez bieżącej wody bez prądu oraz gazu jedynie o świeczce, co wieczór siedzi w swoim azylu i czeka na śmierć, bo cóż pocznie gdy wypije całą wodę zgromadzoną, cóż pocznie bez jedzenia. Zjadł już wszystko a kocia karma w jego obecnej sytuacji byłaby rarytasem, jakich mało. Niestety nie zostało mu już nic nawet nadzieja umarła wraz ze strachem przed wyjściem na zewnątrz i pożarciem. Jak wy byście się zachowali na miejscu Marcina, czy staralibyście się dostać za wszelką cenę do innych żywych, czy zaryzykowalibyście własne życie oddalając się z bezpiecznego domu właściwie niewiadomo dokąd??
My w Polsce byśmy te Zombiaki zjedli :D Przepili Spirytusem a na następny dzień nikt by już nawet o nich nie pamiętał
Pierwsze co bym zrobił, to z grupą znajomych wbiłbym się do najbliższego komisariatu i zaopatrzył się w trochę broni. Nawet nie wiecie jakie perełki można znaleźć które kurzą się po komisariatach, nawet MG42 czy RPK da się trafić. Mi jednak wystarczyłby jakiś poręczny pistolet i karabin wyborowy. Nic co strzela serią, albo ma spore naboje jak np. strzelba. Celność i nieduże zużycie amunicji to podstawa. A potem wróciłbym do siebie i spróbował umocnić jakoś dom, zebrać zapasy suchego jedzenia i źródeł energii.
Broń można zrobić samemu, ale byłby to prosty samopał jednostrzałowy, przy lepszych narzędziach można by wyskrobać coś na miarę STEN'a.Ale z amunicją już gorzej, trudniej jest ją produkować, nie z powodu materiału wybuchowych, ale z powodu łusek.
Papierowe gilzy są rozwiązaniem, ale tylko do samopałów jednostrzałowych ładowanych odprzodowo albo posiadających baskile, a nie do broni choćby i powtarzalnej.
Wyprodukowałbym też materiały wybuchowe, potrzebną wiedzę posiadam, a z materiałów wystarczy niewiele np. saletra potasowa[w każdym sklepie ogrodniczym], saletra amonowa [także] srebrzanka[w sklepach z farbami], jak chce się coś porządnego to raczej już trzeba mieć formaldehyd, amoniak, kwasy siarkowy i azotowy, glikol można załatwić z płynu chłodnicznego, czterochlorek węgla, czy też jakieś polihydroksylowe alkohole, które można łatwo znitrować do MW[np. mannitol, sorbitol] czy też gliceryna.
Tutaj książka która może się przydać każdemu jeśli chciałby zaminować swój dom:
http://www.scribd.com/doc/16615897/Tm-31210-Improvised-Munitions-Handbook-v3
Widać kolega się za dużo nagrał w gry wideo. Rozumiem, że w Twojej wsi dzielnicowy trzyma w szufladzie RPG, a w chwilach wyjątkowej nudy czyści swój 7,92mm MG42. Możesz spać więc spokojnie.
Co do samej sytuacji.. łatwiej jest sobie wyobrazić całą sytuację - plagę, najazd, środki obrony, niż gdyby w Polsce miał powstać o tym serial.
a moje zdanie jest takie:
1. mysle ze telefony komorkowe nie padlyby pierwsze gdyz nie doszloby do przeciazenia (za duzo zarazonych). no chyba ze zombie dzwoniliby po wsparcie:)
2. wychodzic z domu tylko w dzien
3. grubo sie ubrac. nie chodzi mi o cieplo ale o unikniecie zadrapac lub pogryzien. 3 pary spodni i 3 bluzy sa dobra ochrona i az tak bardzo nie ogranicxzaja ruchu.
4. dostacx sie do broni palnej. praktycznie w kazdym miescie jest sklep mysliwski a w nim bron i amunicja, komisariat policji, sklep ogrodniczy (siekiedy, widly, kosy) a nawet patelnia mozna rozwalic zombiakowi leb:)
5. no i najwazniejsze. opanowanie i zachowanie zimnej krwi (na tyle na ile to mozliwe w takiej sytuacji)
nie przeczytałam bo mi się nie chce,ale przeczytałam pierwsze pare zdań i myśle że zrzuciłabym im skrzynie wodki to by poszły ale prędzej czy poźniej utknęły by w dziurze
W mojej okolicy zaden zombie by nie przezyl... wszyscy za bardzo by bronili dostepu do szamy i %%%. Mamy ogromna jako narod sile przetrwania po wczesniejszym ciezkim wpierrr.... Wiec mysle ze zombie by ominely Polske ^^, szkoda pradu by im bylo na tak dozarty narod ]8)
Ja od lat jestem przygotowana na epidemię zombie, mam bunkier podziemny oddalony od miasta o 5 km, z bezpośrednim połączeniem tunelem podziemnym od mojego domu. Wszystko jest wzmocnione stalową konstrukcją w przypadku ataku zombie podziemnych, wyposażone jest w detektory zombie, alarmy, miny przeciwpiechotne, co ok. 10 metrów w tunelach znajdują się kurki, których przekręcenie powoduje uwolnienie gazów bojowych - zasięg rażenia to 1 km, więc w plecaku zawszę noszę ze sobą maskę przeciwgazową na wypadek konieczności rozpoczenia procesu masowego zakażania. Detektory sterowane sa inteligentną technologią wykrywajacą zombie, co powoduje uruchomienie syren alarmowych kiedy zombiak zbliży się na odl. 100m. od detektora. W tunelach znajdują sie kolejki, co przyspiesza pzremieszczenie się z punktu A do punktu B, dodatkowo wyposażone w działka samonaprowadzające, bariery elektromagnetyczne, czy nawet bardziej konwencjonalną broń palną, piły mechaniczne czy buraki napalmowe. W razie odcięcia od pradu w sieci znajdują się generatory awaryjne, gogle noktowizyjne oraz latarki i majtki na zmianę. Z czasem ewolucji zombie nabierają wyzszych zdolności manualnych oraz rozwijają wyższe prędkosci dlatego kolejki posiadają turbo naped nitro, po odpaleniu którego z rur bucha płomień osiągający anwet 5 metrów - co skutecznie podpala nóżki zombiakom utrudniając im pogoń za nami. W razie potrzeby można uciec się oczywiście do ww. produktów. Zakładając zawodność systemu transportu tunel poszerzony jest o przestrzeń dla pieszych. powierzchnia sprzyja przyczepności, ale nalezy pamiętać o tym, ze dizała to w obie strony, dlatego warto mieć przy sobie kamienie. Kiedy już dotrzemy do magazynu A, zauważymy detonator broni masowego rażenia - w razie szybko postepującej infekcji należy odpalić. Wybuch spowoduje zniszczenie wszystkiego w zasięgo miasta średniej wielkości, za wyjątkiem naw\szego bunkra i jego zawartości.
Ci, którzy myślą, że dadzą rade zombiakom bez planu i przygotowanej broni - nie mają szans. I żadne "skórzane płaszcze" jak tu ktoś opisał nie pomogą przy ugryzieniach - urżnie ci całą rękę/ nogę za jednym gryzem. tu trzeba wyżej rozwiniętej technologii. Wybaczcie łajzy, ale w razie potrzeby nie zawaham się detonować - zginiecie marnie o ile nie pomyślicie o ucieczce z miasta i/ lub dobrej, zbrojonej skryjdzie.
Co bym zrobił? Po pierwsze zesrałbym się ze strachu jak większość osób. Pewnie jakiś market i w c**j konserw, groszku, kukurydzy, papryki, wiele mięsa i do zamrażalnika itp. Jakiś odpowiedni ubiór, kask, kamizelka kuloodporna, kalosze itd. Dla mnie najlepszą bronią to kij bejsbolowy i to nie jeden. Młotka bym się bał za bliska odległość, ale mam odpowiedni strój. Samochód z dużym bakiem, który mało pali, kanistry wypełnione po brzegi. Przede wszystkim jakaś chata daleka od cywilizacji, dlatego samochód byłby bardzo ważny, aby uzupełnić zapasy i to nie tylko w żarcie, ale również w kije bo pewnie nie wytrzymają. Najlepiej jakby chata miała wytrzymałe okna zresztą te na dole zabarykadowałbym, dobre drzwi na kilka zamków, najlepiej jakby na działce była szklarnia więc wykupiłbym w ciul ziaren na różne warzywa oczywiście studnia. Najważniejsze jest ogrodzenie wokół domu dzięki którym zombie nie miałyby szans przedostania się na działkę, zresztą jakbym spotkał jakiegoś zombie to maksymalnie ze dwa bo najważniejsze jest schronienie z daleka od zombie. Oczywiście blisko lasu więc trochę drewna by się narąbało i by się zimę wytrzymało. Do domu bym nikogo nie wpuszczał, no chyba, że jakieś dzieci do pomocy :D One raczej krzywdy nie zrobią, ale za to morda do wykarmienia. O broni palnej zapominam nie mam za dużej wiedzy. Zresztą skąd bym ją trzasnął, w komisariacie pewnie jakieś zabezpieczenia więc odpada, a broń tylko niepotrzebnie robi duży hałas więc byłby to samobój.
Heh a ja szczerze w naszym kraju się o to nie boje, po tym co MY POLACY przeszliśmy to nie ma takiej siły, która nas wykończy. Poza tym biorąc pod uwagę prawdziwą epidemię to rząd by powołał elitę (GROM na przykład) <.< choć w przypadku epidemii na skale całego kraju to nie wiem.
Na nic konserwy jeśli zombiaki włażą do domów. W normalnym domu nie ma siły, żeby nie wybiły okien, nawet jeśli ktoś je zabije deskami. Żeby nie robić harmidru bronią palną najlepsze moim zdaniem są miecze samurajskie i maczety, baseballem to je można pogłaskać.
A poza tym to zombiaki by ci rozkopały grządki i stratowały rabarbar
Ale zapominasz o ogrodzeniu. Zombie nie potrafią się spinać. Baseball jest skuteczny na pojedyncze zombie max dwie. Walniesz ten upadnie i rozbijesz mu czachę. Jeśli wokół ogrodzenia byłyby zombie napełniłbym w balonie swoją krew i pierdyknąłbym w zombie niech się same biją :) hehe.
Ja także dawno mam swój plan ;) Polega on na tym że szukam schronienia ,najlepszym miejscem jest jakiś zamek (najlepiej ten w malborku) ale innymi bym nie pogardził ;) Pewnie są tam jakieś zbroje/miecze i inna broń biała ,z bronią palną w naszym kraju pewnie byłby problemy .
Także ubrany w zbroję z mieczem u boku kosiłbym okolicznym zombiaków bez obaw ,co jakiś czas robiłbym wypady w poszukiwaniu innych ocalałych ( jakoś trzeba podtrzymać rozwój Polski) ,szukał bym też na okolicznych terenach jakiś zwierząt żeby je hodować w zamku i mieć świeży pokarm który nigdy się nie skończy :) .Moim zdaniem tak byłoby najlepiej do zamku zombiaki się nie dostaną,a jest tam sporo miejsca dla dużej grupy ludzi a także na uzbieranie sporych zapasów i można by spokojnie przeżyć kilkuletnie oblężenie zombiaków
Mój plan polega na jak najszybszym dostaniu się do jednostki ochotniczej straży pożarnej w moim mieście. Znalazłbym tam wszytko czego potrzebuje: jedzenie, odzież ochronną, leki, broń (piła mechaniczna, łomy itp), a nawet aparaty powietrzne. Miałbym dostęp do radiostacji(nie traciłbym kontaktu ze światem) i do agregatów prądotwórczych, więc nie groźny byłby brak prądu. Do tego okna zabezpieczone są kratami, a drzwi są zdecydowanie lepsze niż w moim mieszkaniu. Do tego mógłbym zrobić sporo koktajli Mołotowa. Jedyny problem to ograniczone ilości jedzenia i paliwa, które nie wystarczyłyby na kilka miesięcy. Ale zawsze są samochody strażackie, które zapewne przebiłyby się przez zapchane ulice.
Rozwaliłeś mnie z tym Malborkiem :) Że też ja na to nie wpadłam... Tylko pamiętaj, że Malbork jest "duży" i żeby mieć pewność, że zombiaki cię nie dopadną musiałbyś posprawdzać i szczelnie pozamykać niejedne drzwi, to że Malbork jest warownią, nie oznacza, że nie można do niego wejść, wystarczą jedne uchylone drzwiczki i nawet zwodzona brama cię nie uchroni... a jak inni by wpadli na taki pomysł jak ty, to wybacz, ale królem na zamku byś nie był, a tym bardziej królem otoczonym poddanymi na wszystkie Twe rozkazy, bo ludzie nie lubią się podporządkowywać, nawet jakbyś był samą reinkarnacją Kazimierza Wielkiego :p
jak to zombie umierają? teraz znowu mozna się zwrócić do Maxa Brooka - naszej encyklopedii. Zombie a zakażeni "czymś-tam" i się NIE rozkładają, bo do rozkladu potrzebne są bakterie odpowiednie, które na zombiaku nie maja czego szukac. Natomiat, i to akurat moja wlasna sugestia, uważam, że po jakims czasie na bank stały by sie jeszcze bardziej "umeczne" niż na początku.
takze, ktos tam wspomnial o tym, ze na zombie mialyby wpływ pory roku - ależ oczywiście, najwiekszym sprzymierzeńcem bylby dla nas mróz tak na prawde, taki nie za duży, ale dostateczny, żeby pozamarzali. najgorzej w lato, wtedy lipa, bo wyobrazam sobie smród rozkładających się zwłok, no i ubieranie "na cebulkę", zeby nawet w razie ugryzienia nie doszlo do wymiany płynów, takze odpada.
akcent optymistyczny - mamy w PL duzo sklepików osiedlowych, lasy, duzo domkow jednorodzinnych. poza tym, umówmy sie, kazdy ma na chacie cos co nadaje się na bron, czy to jakieś tam wieksze noże, czy inne ciężkie przedmioty, ktorymi mozna przytegesować tak, że sie takiemu zombie odechce :)
akcent pesymistyczny - mowcie co chcecie, ale ja uwazam, ze nasza polonia (wraz z tymi wszystkimi ukrainami, czechami itp naokolo) poszły by na samym początku. nie uwazam, zeby organizacja byla u nas dobra, rządowcy by uciekli na samym początku, bo tak to u nas jest. nasze drogi sa ciężko-przejezdne (ah, na słowotwórstwo mi sie zerbało przez tę ekscytacje) na codzien, a co dopiero jakby były zawalone opuszczonymi samochodami - a byłyby. poza tym, jak juz byłoby poruszane, ci wszyscy "zieloni" itp na poczatku przyczyniliby sie w głównej mierze to rozprzestrzenienia się epidemii, bo "oni są chorzy, nie mozna zabijać".
gdzie lepiej? uwazam, ze to kwestia przypadku, bo:
miasto - w tych blokach tak na prawde nie trudno sie zabarykadować, jesli balkony maja dosc fajne rozmieszczenie to nie jest az tak trudno po nich schodzic i wchodzic. zgodze sie z kims tam powyzej, ze najlepiej na poczatku oczyszczac swoje klatki. 2 czy 3 sasiadow nie jest az tak ciezko wybic,a mozna zdobyc jedzonko, chociaz na jakis czas. a uwazam, ze zamiast uciekac na poczatku warto zostac w domu i przeczekac az sie zombie rozproszą troche. no i minus taki, ze faktycznie - jesli byloby jak w dawn od the death, ze zombie czuja ludzi, to by obstawały pod twoim blokiem i czekaly az sie im pokazesz. no ale chyba jednak nie..
wioski / ośki domków jednorodzinnych - niby wszystko jest, bo tam sie ma te wszystkie sklepiki osiedlowe itp, takze. wioski, nawet jesliby sie bylo jedynym ocalalym to tych zombie nie bedzie az tak duzo.
ufff.. tak na prawde to temat rzeka, i zaluje ze tylko ja w kręgu moich znajomych sie podkrecam tym tematem.
i tak na sam koniec, tak troche mniej powaznie - najwieksze szanse bysmy mieli my - ci tutaj wszyscy z tego forum jakbysmy sie spotkali np. na zombie walk czy gdzies i akurat wtedy by wybuchła epidemia. kazdy by dodal cos od siebie i bysmy dali rade, heh.
A ja bym chciała, żeby była taka epidemia (oczywiście pod warunkiem, że ja bym się nie zaraziła) :-).
Po pierwsze muszę powiedzieć, że Marcin był głupi skoro dał się tak zrobić w konia zombiakom. Ja nigdy bym nie była takim tchórzem, a karmy dla zwierząt bym nie zjadła nawet gdybym umierała, więc mogłabym mu trochę odsprzedać :-)
Co do przeżycia. Obgadałam już to z ojcem :-) Po pierwsze zabarykadowalibyśmy dom najszczelniej jak tylko można. Włamali się do marketów, oczywiście starając się nie wchodzić oszalałemu tłumowi demolującemu sklepy w drogę. Wzięlibyśmy tyle prowiantu ile byśmy władowali do samochodu. W tym celu przydałby się duży, najlepiej wypasiony samochód, więc wypadałoby także odwiedzić jakiś salon samochodowy, pod warunkiem, że głupia wiara już by sobie nie przywłaszczyła wszystkich aut.
Pewnie na początku przez jakiś czas działała by energia itd., ale potem już nie. Z energią nie byłoby aż takiego problemu, bo światło można skombinować. Świece itd. Gazówkę można by było skombinować na butle, a jak nie to używać prowiantu nie wymagającego ugotowania najdłużej jak się da. Wodę można wziąć ze studni, a do tego nie trzeba mieszkać na wsi, (mieszkałam na wsi 10 lat i więcej nie wrócę na to zadupie) w miastach też są studnię, a ja mam do takiej dostęp, do ogródka też. Poza tym jak się mieszka na obrzeżach, w sąsiedztwie domków jednorodzinnych to w sytuacjach krytycznych masz większe szanse na przetrwania niż w centrum bo mniej wiary w jednym miejscu. Można też zorganizować jakąś straż sąsiedzką.
Poza tym najważniejsza jest broń, a jej by było w takich wypadkach w bród. Policja, wojsko... a przynajmniej mam nadzieję, bo biorąc pod uwagę organizację tego kraju to mam wątpliwości. Fajnie by było sobie postrzelać :-)
Zresztą epidemia nie trwałaby długo. Nie ulegli by jej wszyscy, tylko ci mało odporni, reszta by sobie poradziła. Po jakimś czasie zombie ulegałoby coraz większemu rozkładowi, a jak już by się zmieniały pory roku, to było by po nich bardzo wcześnie. Poza tym, może... ale tylko może, gdyby ludzie się ukryli i nie wchodzili im w drogę, to sami zaczęliby się eliminować, bo podejrzewam, że byliby głodni.
Może mi odbiło, bo nastolatkom czasem odbija, a może naoglądałam się za dużo filmów o zombie, typu Jestem Legendą, cyklu o Żywych Trupach, czy choćby mojego ulubieńca Zombieland :-) ale naprawdę chciałabym kiedyś czegoś takiego doświadczyć. Może jestem nienormalna (no i mój ojciec także) bo modlę się o Koniec Świata. Mam nadzieję, że go doczekam bo z wiekiem trudniej przeżyć, bo już ciało nie takie młode.
Spoko 2012 już niedługo ,zmiany klimatyczne podobną już są,jakieś ładne tornada czy ,tsunami,trzęsienie ziemi wybuch wulkanu,i po co zaraz zombie?A co do "modlitwy o koniec świata"co zrobisz jak się naprawdę spełni?
Nie spełni się, nie chodzę do kościoła, nie uważam siebie nawet za katoliczkę, a z tym "modleniem się" to była przenośnia, w sensie życzę sobie, bardzo bym chciała itp :)
Ale co będzie jak faktycznie nastąpi?W końcu koniec świata wcale nie znaczy że planety ziemia,ale gatunku ludzkiego i cywilizacji,a to wcale nie jest to samo..
Co do "modlitw"Tybetańczycy wierzą że jak jest bardzo silna koncentracja woli i ducha to pewne wydarzenia spełniają się faktycznie i modlitwa raczej nie jest potrzebna wystarczy sama koncentracja woli wielu ludzi..Uważaj wiec co sobie życzysz bo może się spełnić...;)
Koniec Świata i tak nastąpi, a im szybciej tym lepiej, zombiaki są fajnym pomysłem, ale prędzej walnie w nas jakaś bombka :)
Raczej meteory,lub zmiana biegunów ziemi ,choć samozniszczenia w postaci nieplanowanego wybuchu bomb jądrowych nie sposób wykluczyć...W sumie to chyba jednak lepsze na koniec niż zombiaki...
Wolisz spłonąć od bombki, niż powalczyć sobie przed śmiercią z zombiakami i mieć trochę frajdy? Ja nie... życie jest zbyt nudne i monotonne, żeby bać się Końca Świata, bać się można jedynie tego jak ono nastąpi, jak ma mnie zmieść w sekundę bez żadnej przygody to... niefajnie.
Ci co pożądają przygód często potem modlą się o to by się już skończyły nawet jak są niewierzący,ale chyba bardzo młoda jesteś i dlatego masz tą żądzę przygody w sobie,wierz mi to mija z wiekiem...Chyba że przygoda jest i ma być w pełni kontrolowana,innych nie chcę...
To prawda jestem młoda, ale to się nie przekłada na to, że wolałabym taki Koniec Świata, niż patrzeć jak ludzkość ginie w wojnie nuklearnej, czy choćby atomowej, oczywiście nie pogardziłabym także wizją Końca Świata niczym z "Wodnego Świata", choć perspektywa wodnych wędrówek mimo iż lubię wodę, nie widzi mi się z za dobrej perspektywy.
P.S. Nie powiedziała, że jestem niewierząca tak do końca, ja po prostu wierzę w inne rzeczy i byty niż większość ludzi, a przynajmniej 99% społeczeństwa tego kraju.
A patrzeć jak ludzkość ginie np.od zombie jest niby lepsze?albo od jakiegoś innego wirusa wypuszczonego z laboratoriów(broń biologiczna)?W sumie nagła śmierć niezależnie od metody wcale nie jest czymś co bym chciała.
W tym kraju wiara to coś co jest dość różnie interpretowane no bo np.mamy podobno 95%katolików ale tylko 92% do tego się przyznaje a regularnie chodzących do kościoła jest aż o.42%.
Co do wiary innej niż 99% społeczeństwa nie martw się nie jesteś procentowym wyjątkiem,ja też tak mam.
Jakoś nie identyfikuję się za bardzo ludźmi, broń biologiczna jest tak samo okropna jak każda broń, ale zdecydowanie wolę, żeby ludzie użerali się z zombie, niż doprowadzili do wojny składającej się z najnowocześniejszej broni (mam nadzieję, że nie muszę podawać przykładów) przez którą umrze planeta i wszystko co na niej żyje. Ludzie sami doprowadzili Ziemię do takiego opłakanego stanu, w jakim się teraz znajduję, dlatego wolę ludzkość wyginęła (jeśli już musi) nie tykając matki natury. Co lepsze wojna atomowa lub inna niszcząca wszystko, czy atak zmutowanego wirusa wyniszczającego tylko ludzi? Wolę tą drugą opcję... zresztą jak garstce udałoby się przeżyć, to może dałaby ona początek nowym, lepszym ludziom, a przede wszystkim mądrzejszym... choć to się raczej nigdy nie stanie.
Wg.niektórych pisarzy od literatury popularnonaukowej ziemska cywilizacja jest dużo starsza niż się powszechnie uważa,a aktualna cywilizacja jest już 4 wysoce rozwiniętą.Poprzednie kończyły kataklizmami a przedostatnia wg.hinduizmu też zakończyła się dzięki broni jądrowej.Czy prawda to czy fałsz pewnych dowodów brak poza zapisami w postaci literatury,zaś ludzie mają to do siebie że zapominają i znów brną w te same błędy...Po każdym kataklizmie pozostanie jakaś garstka by odrodzić gatunek ale z czasem zapominają to co złe....bo ludzie mają krótką pamieć.
Co do zombie skąd wiadomo że nie powstaną własnie dzięki broni biologicznej?wg.niektórych scenariuszy(filmowych,książkowych) tak właśnie jest.
Widzę, że trafiłam na fana teorii spiskowych, wierzeń dawnych ludów i współczesnych religii, a także speca od Armagedonu... Wreszcie mam z kim pogadać :) Tak na prawdę to Majowie wierzyli, że Ziemia i ludzkość przechodzą przez pewne cykle, każdy cykl ma ileś tysięcy lat i kiedy się kończy następuje Apokalipsa, obecnie przeżywany przez nas cykl się kończy, a Armagedon ma przyjść w 2012 roku... tak coś słyszałam ;)
Przyznaję się jestem fanką i to od dawna tj.pierwszego Danikena ale nie tylko,był jeszcze A.Mostowicz(i świetne komiksy o tym jak powstało życie na ziemi wg.jego scenariusza) i Robert Charroux, są też inni ciekawi pisarze o tej tematyce.
Nie tylko Majowie wierzyli w cykle Hindusi też w nie wierzą cykle:są albo 26 tyś lat albo 12 tyś lat zależy od wersji/cywilizacji.A co do 2012 to też rok przestępny a jak mawiała moja śp.babcia to zawsze się jakieś nieszczęścia przydarzają. w tych latach.Wg.jakiś naukowców doszło do pomyłki i wcale nie chodzi o 2012 tylko 2112,poczekamy pożyjemy ,zobaczymy..;)
No ja już słyszałam różne wersje lat, szczerze powiedziawszy tyle już tych "Końców Świata" przeżyłam, że pomału dochodzę do wniosku, że ludzkość jest nieśmiertelna :) ... raczej nie mam co liczyć na frajdę :'(
Nawet zabawa Sylwestrowa pochodzi od radości że do końca świata nie doszło bo pod Watykanem za Sylwestra 2 siedział schowany Lewiatan na szczęście nie wyszedł...i stad mamy Sylwestra...
Jesteś na serio dobrze poinformowana, myślałam że tylko ja zajmuję się takimi "głupstwami", fajnie że nie jestem w tym sama i mogę z kimś pogadać :)
jestes chora psychicznie dziewczyno, widac ze masz gora 15 lat
jak mozesz marzyc o koncu swiata? tak latwo ci usmiercic miliony ludzi? nawet jesli wiekszos
c to kanalie to sa jeszcze niewinni i dobrzy, maly dzieci, osoby strasze, tak latwo ci rozporzadzac czyims zyciem?
a wiesz co zrobi ci banda facetow w takim swiecie bez zasad i pana policjanta do ochrony jak cie spotka? bedziesz miec szczescie jak cie tylko zgwalca, a moga cie zabic i zjesc jak beda glodni albo wziasc jako niewolnika
jak to mozliwe ze tylko chorych psychicznych ludzi tak jak ty mija mnie na codzien ulica
i wyarazasz sie o nas " glupia wiara" "durni ludzie", a co? tylko to masz prawo walczyc o przetrwanie? ty mowisz ze bedziesz krasc ile popadnie ale to my jestesmy zli i glupi
biedne dziecko, widocznie masz wyjatkowo udane zycie i nie zaznalas niczego zlego jesli tak jestem w stanie mowic o innych, nastoletnie dziecko z emo problemi
Trochę cię pewnie rozczaruję, ale daleko mi do emo dziecka i mam więcej niż 15 lat. Zresztą jak uważasz mnie za chorą psychicznie, to sama masz coś nie tak z psychiką. Wmawiasz mi niedojrzałość, a sama mnie obrażasz. Paradoks? A może hipokryzja?
...obejrzyj sobie "Rammbock-oblężenie żywych trupów".Niemiecki niskobudżetowy film chyba z 2010r.Cała akcja dzieje się w kamienicy w centrum Berlina.I dokładnie te wszystkie pytania i rozterki co w twoim poście.pozdr.
Podejrzewam, że chyba każdy, a może znaczna większość chciałaby, aby taka epidemia wybuchła w Polsce tudzież na świecie, chociaż troszeczkę. Tak czytam te wasze plany i teorie na temat tego co byście zrobili/zrobiły, w połowie sensowne, a w drugiej głupie pomysły. Kiedy nie ma się nic do stracenia, stać człowieka na wszystko. Osobiście, kiedy znudziłoby mi się życie na własną rękę w tych waszych koncepcjach blokowiska i eliminowanie młotkami (sic!) zombie to wsiadłbym do mojej 911, po drodze (i stratowaniu kilku "przechodniów") wziąłbym z marketu najpotrzebniejsze rzeczy, wstąpił na Orlen i zatankował do pełna i ruszył przed siebie polskimi dziurawymi autostradami. W czasie mojej podróży jak to zwykle bywa znalazłbym psa albo bezradną dziewczynę uciekająca przed hordą (modliłbym się tylko, żeby pies tudzież dziewczyna nie byli zarażeni). Skierowałbym się nad polskie morze, ukradł jacht i wyruszył na Bałtyk, albo drugi plan -> Chorwacja i tam zarekwirowałbym sobie piękny jacht. Żyć, (i) nie umierać,
Na stacji tak łatwo nie zatankujesz/ Blokada dystrybutorów. Pracowałem na Orlenie, powinienem ogarnąć odblokowanie, przez co bardzo sie mogę przydać.
Kurczę ta DagnaMara to chyba moja bratnia-dusza:) Mamy podobne refleksje, fajnie by bylo sie powymieniac spostrzezeniami.
Dzieki takim luddziom nie czuje sie jak wyrzutek, bo mam brata lub siostre co mysli jtak samo lub podobnie jak ja.
Wciaz się przybieram zeby napisac w tym temacie moje rozkminy, nie jeden raz sie myslalo co, jak po kolei