Jeden z lepszych odcinków, jak dla mnie rewelacja!
Jedyne co mnie troche wnerwiło, to fakt że gubek stał jak kłoda i nikt nie mógł wpakować mu tej kulki, a Rick skakał jak komandos, a i tak ciągle kule latały koło niego. Mimo to, dla mnie naprawdę bomba!
Z tego co wynika z odcinka, kazali im jedynie wyjść z bloku, ale nie opuszczać więzienia. Jest to wątek całkowicie nie wyjaśniony, gdyż widzowie nie wiedzą co się z tą grupą dzieje. Dopiero w jednym wywiadzie Mazzara pokwapił się o wyjaśnienie ewenementu nieobecności Tyreesa w odcinku "Home".
Glenn jest przekonany że Maggie została zgwałcona. Jest takie niemiłe zjawiso że kobiety zgwałcone zostają same, mężczyzni z którymi były wczesniej ( mężowie, ochanowie czy narzeczeni) zostawiają je gdyż nie mogą sę uporażć z tym że po pierwsze nie mogli temu zapobiec, po drugie że toś tknął ich obietę i nie jest już ona tylko ich. Mam wrżenie że to wszystko teraz zachodzi w głowie naszego bohatera, jednocześnie stara się sprostać olejnym problemom z przywódcą w grupie. Minmum zrozumienia dla Niego proszę.
Sęk w tym, że Maggie niejednokrotnie tłumaczyła Glennowi co tak naprawdę się wydarzyło.
Piszesz: ,, Minimum zrozumienia dla Niego, proszę". Ja napiszę inaczej: minimum zaufania do swojej dziewczyny, Glenn:D
Glenn jest zbyt narwany. Zamiast usiąść i na spokojnie porozmawiać z Maggie, on zaczął po prostu świrować. Niestety ale tak to wygląda. I jeszcze to mianowanie siebie nowym liderem. Niezwykle mnie denerwował w tym odcinku.
Minimum zaufania jak najbardziej powienien je okazać, mimo wszystko i jego staram się zrozumieć. Mam nadzieję że się dogadają.
Mam nadzieję, że po tym co się stało Glenn nieco spokornieje. Ogólnie lubię chłopaka, tylko w dwóch ostatnich odcinkach mnie zaczął denerwować. Ja również wierzę, że w końcu trochę się uspokoi i zacznie dogadywać się z Maggie. Tworzą bardzo fajną parę i szkoda by było, gdyby relację między nimi popsuły się z powodu jego urojeń:D
Pierwszy raz słyszę o zjawisku takim, iż mąż zostawia żonę ponieważ została zgwałcona. Zwłaszcza z wyszczególnieniem na żonę. Sąd nigdy nie udzieli rozwodu, a wątpię w to, aby nadal, jeżeli dojdzie do takiego zjawiska, obie strony chciały żyć w sfinalizowanym związku. To raz. Dwa, tylko skończony idiota pozostawił by własną wybrankę po takim zajściu. Brak taktu i własnej etyki. To tak na wstępie.
Glen nie zasługuje na żadne zrozumienie ponieważ jego działania są irracjonalne. Co mu powiedziała Maggie? Że do niczego nie doszło, co za tym idzie cała ta walka o honor Maggie jest bezpodstawna. Chłopak uroił sobie jakieś chore zamiary, które chce zrealizować kosztem całej grupy. Zaczyna mu po prostu woda sodowa strzelać do głowy. Jest słabszy psychicznie niż jego dziewczyna, która musiała sama zmierzyć się z zagrożeniem.
Nieststy tacy sońceni idoce też się zdarzają,oczywiście że uważam że powinno być tak jak Ty piszesz ale nie zawsze jest. Nikt ,tak myślę jako powodu rozstania nie podaje oficjalnie gwałtu. Chodzi mi o to że jestem w stanie zrozumieć co On może czuć, choć pewnie powinien myśleć raczej o niej.
Tomb w pewnej kulturze normalne jest to, że obwinia się kobietę o gwałt. Co ma sobie myśleć jej mąż skoro wpajano mu, że to ona jest winna, że jest jakaś nieczysta, zła, i, że powinna być tylko jego itd.? To nie jest tak, że wszyscy sami z siebie dochodzą do tego, że kobieta nie jest winna gwałtu, że takie rzeczy się po prostu wie. To jest kwestia kultury i wychowania bardziej. Przynajmniej tak wynika z tego co się dzieje w świecie islamu. Co do zachowania Glenna to może on coś sobie wmówił, że Maggie, gdyby została zgwałcona to i tak nic by mu nie powiedziała.
Hm gwałt w świecie islamu jest postrzegany jako hańba dla zgwałconej kobiety, rodzina zabija ją ( zbrodnia honorowa) by nie musiała potem tkwić w piekle. To tak na temat islamu. Nam się wydaje chore i pokręcone,im nie. Nie wypowiadam się o uwspółczesnionych humanitarnym podejściem wersjach.
Zbrodnia honorowa wynika ze zwyczajow plemiennych, starszych niz sam Islam. Nie jest to pokierowane religia sama w sobie. Zanim zaczniesz dyskusje, wiedz ze sama jestem muzulmanka.
To jest kwestia źle pojętej męskiej "dumy". Postrzega się kobietę jako swoją własność, którą ktoś bezprawnie posiadł. Partnerka ma być jego i tylko jego - nieważne, że została przymuszona (a może niewystarczająco się broniła...?). Inny jej dotykał - fuj. Faceci z kompleksami lub niedojrzali emocjonalnie nigdy nie staną w takiej sytuacji na wysokości zadania, bo skupiają się na swoich odczuciach, zamiast na uczuciach kobiety. Sorki za taki poza-serialowy komentarz. Pozdrawiam.
Jest tak jak pisze ramsz powyżej. Jakkolwiek dziwnie i głupio to zabrzmi bo to przede wszystkim kobiety są poszkodowane to... wielu partnerów, też przeżywa traumę związaną z... no właśnie czym?? Źle pojętą dumą i świadomością czy to że nic nie mogli zrobić czy, że ich partnerka nie już tylko ich. Zwykłe tchórzostwo ze strony mężczyzn ale tak po prostu jest i nie jest to w takich przypadkach wcale takie rzadkie zjawisko. Nie kojarze filmów bezpśrednio na ten temat ale tak na szybko jakieś odniesienia co do zachowania mężczyzn w takich przypadkach można spróbować wypatrzeć np. w "Wykolejonym" z Jennifer Aniston albo od biedy w "Kobiecie w Berlinie" gdzie mąż głównej bohaterki po powrocie z frontu nie potrafi już się odnaleść w jej towarzystwie.
R.I.P Wąs [*]
Dobrze że chociaż w Modzie ma się dobrze ;D
Jej, 3 sezon mi zaczyna się co raz bardziej podobać. Owszem, nadal uważam że ciut za mało dialogów, ale pod względem akcji nie mam nic do zarzucenia. Jedyne co mi się w tym odcinku nie podobało to początek gdzie Rick znowu widzi Lori. Anielska suknia wyprana w Perwoolu, paptetyczna muzyczka - kicz,kicz,kicz...nie lubię takich ckliwych scenek. No i gdzie Pączuś? Wygląda na to że chłopina się wystraszył Szeryfa i zwiał...
Teraz moja ulubiona część, czyli bohaterowie:
Andrea - już przy poprzednim odcinku pisałam że postać mi zoobjętniała i nic się na razie nie zmienia. Właściwie to zaczynam jej nie rozumieć po kiego siedzi tam dalej w tym Woodbury i trzyma dalej z Gubciem, po tym co ten jej ostatnio powiedział. Niestety, ale przy komiksowym pierwowzorze słabiutko. Ogólnie moim zdaniem tą serialową Andreę gorzej prowadzą w sensie wątkowym. No i kobieta budzi zbyt mieszane uczucia - z jedne strony niby ją rozumiem z drugiej nie..no jakoś taka nieciekawa się dla mnie zrobiła, a szkoda bo komiksową lubię.
Michonne - powiedziała 5 słów i to by było na tyle. Czyli bycia statystką ciąg dalszy..
Glenn - nigdy tej postaci specjalnie nie lubiłam. Tzn, była dla mnie neutralna. Już w ostatnim odcinku mnie wkurzył robiąc jakieś fochy i wkręcając sobie że Maggie została zgwałcona. Chyba serio, ucierpiała jego męska duma i teraz chłopina (a właściwie chłopaczek) chcę zakozaczyć i porywa się z "młotyką" na przysłowiowe "Słońcęł". Chłopak w ogóle nie myśli racjonalnie. Założę się że jakby miał stanąć przed takim Gubernatorem face to face, to by obszczał gacie i tyle by z tego było.
Rick - no cóż..chłopia dalej świruje, gdzieś lata po krzakach za duchami...mam nadzieję że po tych wydarzeniach weźmie się w garść i ocknie, bo moim zdaniem te schizy już są męczące i starczy tego.
Gubernator - No i o takiego Gubernatora mi chodziło! Wcześniej miałam wątpliwości, ale teraz widzę że Morrisey jest świetny w tej roli. On nie musi nic mówić. Wystarczy że zrobi tą swoją psycholowatą minę, czy obłąkańczy uśmiech. Nieźle sobie wykombinował z tą karetką. Postać jak najbardziej na plus.
Oczywiście muszę też napisać o swoich ulubieńcach ;D
No ja dosłownie momentami miałam łzy w oczach. "(Para czegoś tam) makes sweet love" , albo "Skacz" i ten rechot. Hahahahahaha uwielbiam Merle'a. Ten jego czarny humor...uwielbiam oglądać braci razem na ekranie - Merle gadatliwy, przemądrzały jełop, a Daryl skryty, poważny i w gruncie rzeczy dobry gość. Uzupełniają się znakomicie i nie widzę ich już osobno. Czy mi się wydawało czy Merlinowi łezki stanęły w oczach, a Darylowi zaczął się głos łamać? Nie powiem, to akurat mnie ruszyło. Widać że mają sporo żalu do siebie ale widać też że mimo wszystko im na sobie zależy. Merle chyba sobie zdał sprawę w jakiej gównianym jest położeniu i to na dobrą sprawę na własne życzenie. Może chłopina trochę spuści z pary? Cholernie mnie ciekawi to, jak będzie wyglądać egzystowanie starszego Dixona w więzieniu.
Na razie to by było na tyle.
tomb2525 "Aha i tak jeszcze na koniec. Chcę zwrócić uwagę na kwestię tortur Daryla wykonanych w Woodbury. Dokładnie rzecz ujmując na samego Merla. Chłop wydał się zdziwiony tym zajściem. co moim zdaniem jeszcze bardziej uwypukla fakt, że Daryl nie został porwany przez Gubernatora. Gdyby doszło do porwania, to starszy Dixon wiedziałby do czego mógłby posunąć się Blake. To natomiast wyjaśniałoby również żal Daryla. Odniosłem wrażenie jakby miał za złe Merlowi, że mu zaufał, a ten doprowadził do takiej sytuacji. "
Blizny nie są efetkem tortur w Woodburry.
W lesie Daryl wypomina bratu, że ten już go zostawił samego w dzieciństwie (pierwszy) uciekając z ich domu. Merle odkrywa, że Daryl był również bity przez ich ojca gdy byli dziećmi (stąd blizny na plecach Daryla i smutek Merle'a, gdyż obaj bracia mają podobne blizny) i mówi mu, że gdyby został dłużej w ich domu to pewnie by zabił ojca.
No właśnie, właśnie. Merle mówił o tym że "zabiłby go". Można się było domyślić że mówi o ojcu. Tak że tutaj się ukazuje tragizm postaci braci.
Wiem, wiem. Odcinek oglądałem po angielsku, i nie udało mi się wyłapać dosłownego sensu, więc dzięki za poprawienie. Dopiero wczoraj, gdy już dla pewności obejrzałem z napisami,. wyłapałem swój błąd.
Tomb zgadzam się z Tobą co do Axela. Za szybko go się pozbyli. Tutaj chłopina się uzewnętrznia, zaczynamy go poznawać i BACH..leży z przestrzelonym łbem. Liczyłam na to że będzie to odwzorowanie komiksowego Axela, który poniekąd stał się pełnoprawnym członkiem grupy i też sobie pomyślałam że może Carol z nim się zwiąże (Merle w tobie nadzieja żeby zapobiec beznadziejnemu romansowi twojego "baby bro" z "Wąsową"). No szkoda gościa.
Co do penetracji pocisków to się zgadzam. I Maggie i Carol nie powinny wyjść z tego bez szwanku. Mnie denerwowała jeszcze jedna rzecz. Gdy nasi milusińscy strzelali do zombiaków to w biegu ogniem pojedynczym trafiali same headshoty nawet z dalsza. Teraz stoi sobie taki bubek chędożony na wierzy, zupełnie nie osłonięty i nikt go ściągnąć nie może przez dłuższy czas. I kładzie ta nasza drużyna zaporę ogniową jakby na Drawsku-Pomorskiem się znajdowali i amunicji cztery Stary z nimi były a chłystek stoi nie wzruszony i polewaczką tatar z biednego Axel`a robi. No trochę to żenujące było.
Ten na wieży aż sie prosił o zdjęcie jak ten co strzelał do Ricka jak się nie myle to był Martinez, no ale może się zestrsowali że to ludzie ich atakują a nie zombiaki ;d
A po czym wnoslujesz? nie żeby mnie to cokolwiek ruszało, z czystej ciekawości ;)
Jeśli serial jest tak fatalny, to po prostu go nie oglądaj. Skoro, mimo wszystko, oglądasz go dalej to:
a) kompletnie nie szanujesz swojego czasu
b) serial wciąż cię interesuje, a to zakrawa na hipokryzję.
Gwarantuję ci, że (patrząc twoimi kategoriami) będzie już tylko gorzej.
Mi serial zapewnia dobrą rozrywkę i tyle od niego oczekiwałem. Może twój problem polega na tym, że oczekiwania wobec TWD były zbyt wysokie?
idz czlowieku stękac gdzie indziej, nie ogladaj jak sie nie podoba, ale tacy jak ty to tylko pie.prza i smeca jaki to tragiczny serial, a potem i tak ogladaja. To oznaka jakiegos zaburzenia percepcji wizualnych, albo glupoty i hipokryzji.
A kto mówił, że chce z tego zrobić serial z przekazem, czy nie wiadomo z czym, doszukujesz się jakiś filmowych niuansów, a to gry aktorskiej, a to montażu i takie tam duperele. A to ma być tylko rozrywka dla mas i coś dla fanów akurat takiego gatunku. Jak szukasz genialnych kreacji aktorskich/reżyserskich lub chwytającego scenariusza odpowiadającym Twoim wysublimowanym potrzebom to idź do teatru, a nie wymagaj takich rzeczy od wysokobudżetowego serialu dla FOXa.
To ani prawda, ani obiektywizm... Po prostu subiektywna opinia, i nikt nie powinien mieć z tym problemu ;) Geez, ludzie, to tylko serial... Bardzo fajny (według mnie) ale jeśli komuś nie przypadł do gustu, to nie znaczy o tej osobie zupełnie nic (tym bardziej w świecie wirtualnym ;))
Po polsku dopiero w środę, z racji tego, iż FOX emituje odcinek we wtorek o 22.
Właśnie jestem po obejrzeniu odcinka i jedyne, co mogę z siebie wydusić to: O MÓJ BOŻE, TO BYŁO ZARĄBISTE!
( - Nie czytać poniższego, jeśli nie jest się przygotowanym na ekscytację typowego fangirla -)
Nie mam chęci, żeby dogłębnie rozprawiać się na temat całości odcinka, przede wszystkim skupię się na akcji kończącej, która niemalże przyprawiła mnie o palpitację serca i gęsią skórkę. Przecież to było tak niespodziewane, że o mało z krzesła nie spadłam! Axel śmiejący się, za chwilę Axel martwy (no i nie poruchałeś, sorry...). Na mojej twarzy pojawiło się zdezorientowanie, a przez myśl przeszło mi "Carl, czy Ty przez przypadek zafundowałeś Axelowi headshota?". Oskarżycielskie myśli szybko minęły, bo Jednooki Bandyta ("Ding dong, motherf*ckers!") się ukazał, a szczęka doszczętnie spadła mi na biurko... Trochę mi zajęła rozkmina na temat pana na wieży. Jak on się, do cholery, tam dostał? No ale szybko przestałam sobie nim zaprzątać głowę, kiedy został pięknie zlikwidowany. Następnie słyszę ryk silnika i myślę sobie "Glenn-Furiat przyjechał, Gubciu chowaj się, bo dostaniesz po dupie", ale nie, to nie Glenn, lecz furgonetka. Mina Gubernatora pt. "ojejku, szczytuję" podpowiedziała mi, że to nic dobrego i bach, co się okazuje? Że to nie jest zwykła furgonetka, to jest furgonetka z niespodzianką w środku! W kolejnej chwili zombie wychodzą, a mnie oblatuje przeraźliwy strach o Hershela. W tym momencie przypomniał mi się temat, który tu się na forum niedawno pojawił, pt. "Herszel jest ok, ale Herszel zginie, bo aktor grający Herszela jest za stary, ok". Mój strach wzrósł do maksimum i tylko modlę się, żeby Hershel uciekał, ile sił w nogach... y, znacz się: nodze. Potem zakradający się Szwędacz za Gubernatorem... Czy tylko ja miałam taką nieprzyzwoitą nadzieję, że go pokąsa?
I nareszcie pojawia się nasz Koreańczyk (swoją drogą bardzo podobał mi się wcześniejszy dialog braci Dixon: " - Bla, bla, bla, Chińczyk. - Nie, to Koreańczyk!". Miłość do Daryla level up)! Byłam pewna, że jego chęć zemsty go zaślepi i zamiast pomóc grupie, zawróci, aby dorwać Gubernatora, ale na szczęście tego nie zrobił. Potem Michonne (ten jej bieg tak bardzo mi się podobał, że o mamooo) i Rick w opałach. Przekonanie, że to ona go z tego wyciągnie, było stuprocentowe, dlatego strzała w głowie Szwędacza sprawiła, że szczęka opadła mi na biurko już drugi raz. Zobaczywszy braci Dixon, wyrwał mi się krzyk radości, no konkretnie.
To było tak fantastyczne, tak fenomenalne, że nie potrafię zebrać w słowa swojego zachwytu. Się rozkręciło i to ostro. Jedynie szkoda mi Axela... No cóż, może nie będę za nim szlochać w rękaw, ale mimo wszystko, to szkoda faceta, bo sympatyczny był. Swoją drogą... Gdzie był Tereese i reszta zbłąkanych owieczek? Nadal są w więzieniu?
Widzę, że nie tylko mnie udzieliły się podobne emocje :D Dosłownie palpitacja serca jak nic. Już dawno nie było tak sprawnie przemyślanej akcji, o tak dobrze zarysowanym ciągu przyczynowo-skutkowym. Naprawdę. Toż nawet atak na Woodbury, mimo tego, że wydawać by się mogło, najlepiej przemyślana akcja, miała kilka swoich błędów. Oczywiście zgadzam się co do joty. Postacie w moich oczach zyskują, z wyszczególnieniem na Michonne. Glen jedynie szwankuje i pretenduje do najbardziej irytującej postaci tego sezonu.
Co do akcji z furgonetką piekarską. Gubernator przywiózł do więzienia "pink frosty cake" z niespodzianką :D Akcja przednia, a szczególnie ta cisza jak i strach malujący się twarzach grupy.
Nie mogła to być Andrea, bo :
-Gubernator zapewnił jej, że nie będzie żadnej zemsty, a co za tym idzie została w mieście mając niestabilne przekonanie o jego prawdomówności
-Andrea nigdy nie wzięłaby udziału w ataku na swoich
-Andrea wypytywała się Miltona gdzie podział się Gubernator
Jak tak dalej będą zaskakiwać z tą akcją, to powinniśmy się obawiać ewentualnych zawałów. Tomb, to na pewno nie wpłynie na dobre naszemu zdrowiu. No ale w dwójkę raźniej, o tyle lepiej :D.
Wspomniany atak na Woodbury zrobił na mnie mniejsze, choć nadal bardzo wielkie, wrażenie. To posunięcie Jednookiemu Bandycie (już nie przedstawiciel handlowy, taki awans w moich oczach, ot co) wyszło naprawdę świetnie i temu chyba nikt nie może zaprzeczyć (a niech no tylko ktoś spróbuje). Mimo wszystko, nie ukrywam, że żałuję, że nie dostał kulki. Nie lubię go, budzi we mnie czystą niechęć, więc bym się nie pogniewała, gdyby nie wyszedł z tego bez szwanku.
Taak, co się tyczy zachowania Glenna, to się zgadzam stuprocentowo. Co dziwne, w pierwszym i drugim sezonie śmiało mogłabym go nazwać jedną z moich ulubionych postaci, a teraz... No cóż. Jest przeraźliwie irytujący, ale ciągle pokładam nadzieję, że się chłopak opamięta. I strasznie nie lubię tego konfliktu Maggie vs Glenn. Przyzwyczaiłam się do sielanki między nimi... Stary Glennie, wróć!
Może i cisza na końcu była świetnym rozwiązaniem, ale nie jestem pewna, czy przez nią zniosę oczekiwanie na kolejny odcinek. Mój apetyt na następny epizod jest tak wielki, że najprawdopodobniej przez cały tydzień będę chodzić nakręcona *-*.
Dokładnie :D Co najlepsze, twórcy tak spranie lawirowali wydarzeniami, iż mimo tego, że wiedziałem o możliwym napadzie Gubernatora na więzienie, to i tak nie mogłem się otrząsnąć po pierwszych sekundach najazdu. Tutaj niby wszystko opiera się na dialogach, monologach itd (Boże, dzięki Ci wielce za taki rozwój fabuły), by podczas sielanki "BACH", jeden wystrzał i dalej wszystko leci w zawrotnym tempie.
Co do akcji w Woodbury. Jak tak patrzę przez pryzmat ostatnich wydarzeń w serialu, to cieszę się, że twórcy wyznaczyli tylko 16 odcinków, a nie 20. Nie wyobrażam sobie czekania dwa miesiące po takiej akcji. Mogę już śmiało stwierdzić, że pierwszy atak na Woodbury nie był na tyle ekscytujący, tudzież porywający. W moim odczuciu było dobrze, ale nie na tyle i powinno być, zważywszy na fakt iż był to półfinał.
Zahaczając jeszcze o Gubernatora. Przecież to doskonały taktyk. Wiadomym było że przeprowadzi akcję sprawnie. Nie spodziewałem się jedynie tego, że przybierze ona taki obrót.
Konflikt Glena i Maggie jest interesujący jedynie, jeżeli popatrzymy z perspektywy sytuacji Maggie. Jest dziewczyna zagubiona, zła, w pewnym sensie wyalienowana przez samego Glena i jego irracjonalne działanie. Ta jej obojętność udziela się w pewnym sensie widzowi, przez co nie można przejść koło niej obojętnie. Gdyż już popatrzymy na Glena, to tak "kolorowo" nie jest. Przez swoją brawurę, emocje, natarczywość stanowi bazę dla tego konfliktu. W żadnym wypadku sprawiedliwość nie leży po jego stronie.
Co do przyszłego odcinka. Też nie mogę się doczekać, co grupa zrobi z tym fantem. Czy planują odbudować ogrodzenie? Przecież jest to możliwe. Z pomocą każdego wszystko jest osiągalne. A może zadecydują się zostawić taki stan rzeczy po to by mieć przewagę w późniejszej walce? Wszakże Gubernator nie podejdzie tak blisko, kiedy spacerniak jest w pełni zapełniony szwędaczami. On dzięki temu będzie na otwartej przestrzeni, a grupa schowana i ciężka do namierzenia. Kolejna sprawa to dramatyczny efekt tego zajścia na strukturach grupy. Śmierć Axela, powrót Merla, demonstracja siły Gubernatora, jak i utracenie skrawka swego. Następna rzecz do już sama Andrea. Jestem ciekaw jak to wszystko się rozegra gdy sprawa wyjdzie na jaw i to jeszcze z ust Merla, który wciskał jej bajeczki. Do tego jeszcze Michonne. No i na koniec sam Merle, który świetlanej przyszłości nie ma. Niemniej jednak, sądząc po zwiastunie, może liczyć na zaufanie chociażby Hershela i po części nawet Ricka, więc nie jest źle.
To ja miałam dokładnie to samo! Widząc Andreę, wypytywanie o Gubernatora, etc, to podejrzewałam, że takowy najazd w tym odcinku może się znaleźć, ale jak już do tego doszło... Szczęka zbierana z podłogi. Zagrywka z uśmierceniem Axela jako rozpętanie "małej" bitewki była naprawdę świetna i zaskakująca - choć zaznaczam, że zlikwidowanie akurat tego bohatera to niewłaściwy krok. Bardziej przychylałabym się do wprowadzenie na ten dziedziniec naszych nowych owieczek. Ni stąd, ni zowąd umarłyby najmłodszy z nowych (nie pamiętam imienia) zamiast Axela. Tyreese i reszta pomogliby grupie, co wiązałoby się ze zdobyciem zaufania Ricka i pozwoleniem na zatrzymanie się w więzieniu. Natomiast ojciec młodego (nie mylę się, prawda?) miałby więcej sposobności do kombinowania - zemsta i takie tam, ale nie na Gubernatorze, ale Ricku. Żałuję, że nie poszło to w tym kierunku, ponieważ Axel wprowadzał tam trochę uśmiechu, a teraz znów się zrobi smętnie... Choć nadzieja jeszcze w Merlu! Ale wątpię, czy ktoś poza nim, będzie się dobrze bawił x).
Co do konfliktu Glenna poczekajmy do następnego poniedziałku. Oho, tu dopiero nastąpi konflikt, jak zobaczy starszego z Dixonów. I tu pokładam nadzieję, bo tym sposobem konflikt "Maggie - Glenn" zszedłby na dalszy plan. Całe szczęście. Tutaj chciałabym także poświęcić parę słów kwestii "Michonne - Merle". Jak sądzisz, będą duże spiny, jeśli chodzi o tę dwójkę? A może Michonne będzie bardziej rozsądna i zrozumie, że w tym momencie najważniejsza jest "armia" przeciwko Gubernatorowi? Wspólny wróg rzekomo jednoczy x). Ja osobiście nie wiem, co o tym myśleć. O ile jestem prawie pewna, że Glenn będzie wściekły, to tyle, że Michonne w tej kwestii jest dla mnie nieodgadniona.
Ogrodzenie... Wydaje mi się, że zostanie nieodbudowane - przynajmniej na czas, kiedy w powietrzu wisi wojna. Tak, jak wspomniałeś: Szwędacze na spacerniaku będą na korzyść Ricka. Mimo wszystko, mam nadzieję, że grupa pomyśli o jakimkolwiek wzmocnieniu drugiego ogrodzenia, bo zapomnienie o tej kwestii byłoby objawem niemałej lekkomyślności. Bardzo wątpię, żeby znów wykorzystali motyw z furgonetką-niespodzianką, ale jestem niemalże pewna, że ponowią próbę staranowania ogrodzenia chociażby w inny sposób (czołgiem, czołgiem!)... No i Andrea. W tym odcinku nie było jej dużo, więc nie wiem, czego się spodziewać za tydzień. Niemniej jednak, blondi punktuje na plus. Brakowało mi jej takiej i z niecierpliwością oczekuję jej spotkania ze starą grupą... no i Michonne (tutaj spodziewam się ładnego widowiska gniewu, pretensji i złości).
I na koniec znów Merle. Naprawdę uważasz, że skończy marnie? Owszem, ma kilku wrogów (Glenn, Michonne i sądzę, że Carol także nie będzie do niego nastawiona pokojowo), ale może Hershelowi uda się w tej kwestii spełnić rolę moralnej podpory? Bardzo chciałabym, żeby mu się udało, bo to fajny gość jest, ale (no właśnie) się obawiam, że się z nim pożegnamy pod koniec sezonu. Końcówka będzie musiała być zaskakująca i niestety ktoś znaczący i niebędący mięsem armatnim będzie musiał umrzeć.
Widzę, że nastroje negatywne związane z odstrzeleniem Axela nie tylko mi się udzieliły, zważywszy na fakt iż był on dość przyjaznym i sympatycznym bohaterem. Wraz z tym odcinkiem twórcy nakierowany go na odpowiedni rozwój. Tutaj nutka humoru, tutaj rodzące się relacje Carol, obok tego zrozumienie dla Ricka. Niestety Mazzara wpadł na kolejny genialny pomysł z usunięciem naprawdę bardzo dobrze zapowiadającej się postaci. Z każdym kolejnym odcinkiem coraz bardziej utwierdzam się w fakcie, że zwolnienie Mazzary było chyba dobrym posunięciem. Mam już serdecznie dość tych głupkowatych pomysłów. Nawet w czasie drugiego sezonu tyle ich nie było.
Wracając do Tyreesa. No grupa zniknęła jak kamfora. Ani be, ani me, ani kukuryku. Widz nie wie, czy nadal są w więzieniu, czy wyszli, tudzież gdzieś się tam plączą w okolicy. Wątpię w to, aby nadal rezydowali w kompleksie. Podejrzewam, że słysząc taką strzelaninę zaraz by wyszli. No przynajmniej Tyreese i Sasha. Przecież z jakim impetem Maggie wypadła z bloku. Tych jednakże brak. Wstawienie ich właśnie w tym momencie sprawiłoby, że zapunktowaliby znacznie, przy czym jak już sama wspomniałaś oszczędzono by Axela, dzięki poświeceniu Allena czy Bena, którzy nic do fabuły nie wnoszą. Takim oto zagraniem odcinek jeszcze bardziej by zyskał, zważywszy na fakt, iż Ty (w domyśle Tyreese) sam powiedział, że zrobią wszystko by zostać, nawet jeżeli chodzi o walkę z inną grupą. Mazzara po raz kolejny się przejechał.
Wierzę w to, że wraz z pojawieniem się Merla na tapecie, Rick wyjdzie z inicjatywą, by choć w minimalny sposób podratować sytuację tej mendy. W końcu starszy Dixon sam się rzucił w wir walki. Krótki bo krótki ale jednak. W tych sprawach Rick akurat wykazuje się lojalnością i wdzięcznością. To samo było przecież z Oscarem. Co za tym idzie, Glen zostanie utemperowany. Przynajmniej musi. Jeżeli ponownie zacznie skakać po tym, co narobił w odcinku "Home" to od razu wpada na listę najbardziej irytujących bohaterów, zaraz po Shane. Oczywiście przyznaję, że w stosunku do Merla może mieć obiekcje, patrząc przez pryzmat tego co zrobił, jednakże jego późniejsze przewinienia i błędy są dużo gorsze.
Co zaś się tyczy relacji "Michonne-Merle". Ciężko jest mi tutaj cokolwiek powiedzieć. Z jednej strony może żywić do niego urazę, jako iż chciał ją zabić z rozkazu Gubernatora. Doprowadził ją przecież na skraj. Z drugiej jednak strony, Merle wkroczył do akcji podczas partyzantki Blake'a pomagając Rickowi. Jeżeli sam Rick wykaże zaufanie, to i Michonne powinna odpuścić na tym punkcie. Tutaj też wkrada się kwestia taktyczna. Merle dużo wie, o czym świadomość ma również i ona. Dodatkowa góra mięśni będzie mile widziana. Jednakże musimy również zwrócić uwagę na fakt, że z winy Merla doszło do rozdzielenia jej z Andreą, co również swoje robi. Jestem ciekaw jak z tego wybrną. Michonne z odcinka na odcinek robi się coraz bardziej interesująca.
"Ogrodzenie... Wydaje mi się, że zostanie nieodbudowane - przynajmniej na czas, kiedy w powietrzu wisi wojna"
No to musiałoby zostać w takiej postaci na czas tego półsezonu i następnego sezonu, czwartego z kolei. Jest to czas zbyt długi dla grupy, a i utrudniałby funkcjonowanie ponieważ z biegiem czasu liczba trupów by wzrastała. Teraz jak jeszcze weźmiemy pod uwagę to rodeo to zagrożenie jest jeszcze większe. Przecież więzienie leży w strefie czerwonej. Takie rozwiązanie mogłoby być skuteczne przy pierwszym ataku, ale na drugi już nie przejdzie gdyż Gubernator będzie wiedział jak to obejść. Co za tym idzie, grupa musi kombinować co zrobić z tym fantem. Poza tym odbudowanie części ogrodzenia dałoby ponownie możliwość poruszania się i zagospodarowania spacerniaka na potrzeby przyszłej wojny. Jakieś tam okopy itd. To dałoby większe szanse walki. W takiej sytuacji dobrze by było gdyby grupa w końcu odwiedziła hangar, tak jak to zrobili w komiksie. Przecież tam musi być gro aut, autobusów itd, które można sprawnie wykorzystać. Jednym z nich może być zamknięcie wejścia, poprzez ustawienie takiego busa w poprzek wejścia. Do tego nie obraziłbym się gdyby grupa w końcu przeszła się do pokojów naczelnika więzienia.
Akcja z czołgiem raczej odpada. Wątpię w to, aby Gubernator dysponował takim sprzętem, ale kto wie? Może gdzieś go tam skitrał w tym swoim apartamenciku :D
Ponownie temat nakierowany na Andreę. Mam nadzieje, że nikt mnie tutaj nie zlinczuje jak ostatnio. Ale wracając do Andrei. Dla dziewczyny to co zobaczy niewątpliwie będzie szokiem i to nie małym. Po pierwsze Gubernator ją okłamał, po drugie Merle, który obecnie rezyduje w wiezieniu, a któremu Andrea uwierzyła również zrobił sobie grę pozorów. Po drugie więzienie będzie wyglądać jak pobojowisko. Po czwarte wyjdzie na jaw zamordowanie Axela z rąk Gubernatora. Po piąte przesłuchiwanie itd. Już nawet nie chcę wspominać o tym, że wyjdą na jaw prawdziwe intencje Ricka w sprawie ataku na Woodbury. Po tym wszystkim Andrea dostanie potwierdzenia swoich wcześniejszych domysłów. Już w "The Suicide King" pozbierała sobie do kupy, ale jako iż nie miała potwierdzenia z drugiej strony, nie mogą zweryfikować wszystkiego. Rozpocznie ona po prostu grę jako podwójny agent. Wracając jednak jeszcze do Merla. Ten to będzie miał naprawdę przekichane u Andrei jak nic, za to co zrobił. Przyczynił się do jej rozłączenia z Michonne.
Co zaś się tyczy Michonne. Nie wydaje mi się, aby miała ona jakiekolwiek podstawy do roszczenia pretensji. Dosyć spora wina leży właśnie po jej stronie, jako iż nie dała Andrei mocnych argumentów. Zawsze było "to miejsce jest złe, Gubernator jest zły" itd. Sama się po części do takiego stanu rzeczy przyczyniła. Swoje robi też jej tajenie kwestii Andrei przed Rickiem. Raczej spotkamy się z reakcją zdumienia pomieszanego z niedowierzaniem. Nie zapominajmy, że w głębi duszy, Andrea pełni ważną rolę w życiu Mich, czy się tego chce czy nie.
Merle jeżeli dobrze pójdzie pożyje do końca przyszłego sezonu, mimo tego, że jak wspomniał w sneek peeku do następnego odcinka, jest on głównym celem Blake'a. Teraz jest jeszcze bezpieczny ponieważ nie będzie aż tak wystawiony na atak Gubernatora podczas pierwszego już ogólnego ataku na wiezienie (to była póki co partyzantka w celu zademonstrowania swojej siły). Gdy już dojdzie do tego ataku pod ostrzał pójdzie mięso armatnie, czyli Allen, Ben, może ktoś nowy z Woodbury (ja stawiam na Miltona, w końcu pierwszy raz wyszła kwestia jego lojalności wobec Gubernatora, jednakże zachowania chłopaka nie wskazywało na pełną szczerość). Niemniej jednak wracając do Merla. Ja życzę mu jak najlepiej. Mimo antagonistycznego charakteru, jest niewątpliwie intrygującą postacią. Szczególnie zapunktował mi dzisiaj, kiedy to zrozumiał, że w momencie kiedy nawet brat się od niego odsuwa, kończy się dla niego cały świat. Oczywiście nadal będzie kręcić niczym szuja, ale w trochę mniejszym stopniu.
Nieeee...nawet tak nie pisz. Merlin nie może zginąć, nie teraz. Chłopina jeszcze za dużo ma do pokazania i na dobrą sprawę dopiero się rozkręca. Ja po cichu liczę na to że jednak pożyję dłużej niż do końca sezonu. Niech rozwalą Beth - wtedy też będzie tragicznie.
czy ja wiem czy byla tak przemyslana, wygladala na taka dlatego,ze nasi bohaterowie nie potrafili strzelac(wiem,wiem to tylko serial,ale bez przesady, skoro przez caly czas byli wyborowymi strzelcami to teraz nie powinni miec zadnych problemow) tymbardziej,ze w sumie to mieli przewage liczebna,byli porozrzucani po roznych zakatkach wiezienia, natomiast gubcio stal w miejscu..Rozumiem,pierwsze chwile, pierwsze strzaly to szok i zaskoczenie, ale po jakis 2minutach wszyscy(włącznie z gubciem) powinni byc zastrzeleni.