Jesssu zaraz widać kiedy obejrzałaś odcinek - aż dziw że Ci literek nie zabrakło :P
dobra, przebrnęłam przez elaborat :)
Rick właśnie genialnie się zachował. Gdyby zaczęły się konsultacje z Radą, to by się wielkie larum podniosło, zamieszanie dysputy (jak z Randallem). Po drodze na bank by się Pączek dowiedział i by się jatka zaczęła. Wszyscy by się żreć zaczęli, stracili czujność (tą teoretyczną :P ) i by była jakaś tragedia. Nawet by mogło dojść do rozłamu.
Poza tym co z nią by w tym czasie zrobili? Wiadomo co to takiej odbije? Jak ją między ludźmi trzymać?
A tak wszystko zostało załątwione po cichu, bez zbędnych dyskusji. Bez brutalności ale stanowczo.
Dziękuję, że Ci się chciało :D
No ale i tak przeczytasz że biedna Carolcia została wygnana, a ona przecież nic złego nie zrobiła, a Rick to świnia i ostatni gnój. Paranoja.
Bo ona przecież taka dzielna i miła, i dbała o wszystkich. No i życie takie straszne miała i oj oj oj :)
Ja czekawszy na twoją opinie i się doczekawszy :)
Autentycznie nie spodziewałam się takiej obrony Karolinki i wyciągania w związku z tym przeszłości Ricka :O na dodatek całkowicie nieadekwatnej, bo Rick zawsze nosił serce i mózg na dłoni (w przeciwieństwie do Carol) oraz nigdy nie zabił niewinnego i bezbronnego członka grupy, ani nie zabił dla jakichkolwiek korzyści (w przeciwieństwie do Carol).
Jeszcze bym zrozumiała, jakby to morderstwo było pod wpływem chwili, nie wiem, wylazłby jakiś kaszlak na Carol zza węgła i ta w przypływie paniki dźgnęłaby nożem. NIE. Carol zamordowała świadomie i z premedytacją. Nie jestem w stanie tego ogarnąć, dlaczego to jest tłumaczone, rozgrzeszane i wręcz momentami chwalone?? A Rick to szuja, bo wyrzucił biedaczynę na poniewierkę ( w aucie, z jedzeniem i bronią), nosz kuźwa!
Coraz to fajniejsze argumenty padają na poparcie Carolki, niektóre ocierają się eugenikę, czyli usuwanie szkodliwych, niepotrzebnych dla społeczeństwa jednostek, za to trzymanie szaleńców, byle nie mieli oporów z przekraczaniem granic. Dla Większego Dobra oczywiście!
Ja ci powiem, że mi właśnie Rick zaimponował. Myślę, że on pojechał z Carol z myślą, że może ją zostawi, chyba że Carol pokaże, nie wiem, skruchę, żal, że dotrze do niej, że zrobiła coś bardzo złego.
Jednak cały ten odcinek, to Carol pogrążająca się z każdym zdaniem. Momentami miałam wrażenie, że Rick, jak ja, nie wierzył w to, co słyszy. Te wszystkie tłumaczenia, te chamskie teksty, to wybielanie, te hasła o zegarku, szantaże emocjonalne, wymagania wobec Ricka o zabraniu dzieci o trzymaniu sekretu...
No i jakby Rick zapodał temat na publicznym forum co zrobić z Carol, miałby powtórkę z Randalla. Wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Przy czym tu jest gorzej, bo chodzi o zamordowanych członków grupy i mordercę - również z grupy.
A grupa nie byłaby tak wyrozumiała dla jej czynu, jak użytkownicy tego najlepszego z forów :D bo wiesz, oni tam SĄ i z tą wariatką musieliby mieszkać i oglądać się już zawsze za ramię, czy czasem Anioł Śmierci nie uznał ich za zagrożenie :)
z tą małą jeszcze nic pewnego :P
w komiksie był podobny motyw jak Carl zabił tych bliźniaków dla dobra ogółu...
Tyres mnie zabił - to taki typowy bezmózgi kołek, czemu nikt go tak z tych krzaczorów nie ugryzł :/
"Daryl dominujący nad Bobem - jaka piękna scena, 100% badassery i alpha dog, aż widać położone uszy Boba i skulony ogon"
huhu no ja Ci powiem, że ta scena była taka wysiłkowa taka nienaturalna :D
Bob może i kulił ogon, ale raczej po stracie flaszki i wobec niemożności poradzenia sobie z nałogiem, ale nie przed Emo Wieśkiem alias Darylem :D:D
Daryl powinien skupic się na strzelaniu z kuszy, a nie dominowaniem, bo mu to wyjątkowo nie wychodzi haha
Daryl emo wiesiek? Hm, o ile pamiętam, to on tylko raz był emo, kiedy miał zwidy z Merlem i nie mógł sobie poradzić ze swoimi uczuciami. Ale poza tym Darylek raczej trzyma uczucia na wodzy i rzadko daje się im ponieść.
"Daryl powinien skupic się na strzelaniu z kuszy, a nie dominowaniem, bo mu to wyjątkowo nie wychodzi haha"
Mamy zupełnie inne spojrzenie na tego bohatera.
dla mnie jego wygląd przypomina takiego emo wieśka - czyli kicha nad kichy ;)
no ja tego jego dominacji nad innymi nie kupuję, kompletnie mu z tym nie do twarzy ;)
Dla mnie ta scena z Darylem i "alpha dogiem" jak się wyraziłaś była żenująca, musiałam odwrócić wzrok, bo wstyd mi było na to patrzeć.
przepraszam, może zabrakło znaków interpunkcyjnych, napiszę to jeszcze raz zmieniając lekko szyk zdania:
Dla mnie ta scena z Darylem i jak się wyraziłaś "alpha dogiem", była żenująca, musiałam odwrócić wzrok, bo wstyd mi było na to patrzeć. ---> w wolnym tłumaczeniu, mi w przeciwieństwie do Ciebie ta scena się nie podobała. Amen.
Odcinek drastycznie... nudny? Przegadany, akcja nie ruszyła do przodu ani o milimetr. Wiem, że TWD to w większym stopniu dramat niż horror, ale ludzie, ile można? Gdyby te relacje między bohaterami były ciekawsze, to ok, ale w większości z tej gadaniny nic nie wychodzi, żadnych zmian, zwrotów akcji.
Kompletnie nie rozumiem decyzji Ricka (który niezmiennie jest dla mnie najbardziej denerwującą i irracjonalną postacią od pierwszego odcinka pierwszego sezonu, łącznie z jego równie udanym synkiem) dotyczącej Carol, która z sezonu na sezon staje się ciekawsza - ze zwykłej, nudnej postaci dającej się naparzać mężowi i płaczącej za dzieckiem, przekształciła się w zaradną i zdecydowaną kobietę. Pan jestem-smutny-i-nie-podejmuję-już-ważnych-decyzji pozbawił grupę mocnego ogniwa, w końcu Carol umiała walczyć, troszczyła się o dobro grupy i umiała kilka sztuczek, jeśli chodzi o medycynę.
Liczyłem na jakiś ciekawszy rozwój akcji po dobrych trzech odcinkach, a tu zastój. Zobaczymy co będzie dalej.
Na plus jak zawsze genialna Michonne, pierwszy raz chyba widzę ją uśmiechniętą. Daryl też ratuje odcinek, chociaż powoli zaczyna mnie nudzić jego schematyczność.
No proszę Cię...baba knuje za plecami innych, podkupując wzajemne zaufanie, zabija z zimną krwią dwójkę ludzi, a potem jeszcze wykazuje się niesamowitą obłudą składając kondolencje Pączusiowi i prawiąc kazania Rickowi że powinien dogadać się Pączkiem. Decyzja Ricka jest jak najbardziej uzasadniona. W końcu podjął mądrą decyzję. Babie ewidentnie siada na bani. Nie wiadomo co jeszcze by zrobiła. Chciałbyś być z taką osobą w jednej grupie? Nie sądzę. Mocne ogniwo? Dobre sobie. Mocne ogniwo to jest Daryl.
Pączusiowi? Mów normalnie, bo nie każdy żyje forum TWD ;]
Carol jest postacią przejawiającą jakąkolwiek INICJATYWĘ dla dobra ogółu. Sądzę, że w świecie serialu nie ma miejsca na moralne rozterki. Nie zabiła tej dwójki, bo tak jej się uroiło, albo miała taki kaprys, był w tym większy cel, nie sądzisz?
Myślę, że to nie ostatecznie pożegnanie z Carol, mam przeczucie, że jeszcze ją niejednokrotnie spotkamy w serialu.
Każda zdrowa, niekonfliktowa osoba potrafiąca walczyć jest mocnym ogniwem grupy i podwyższa szansę na przetrwanie.
Idąc twoim tokiem rozumowania to oni wszyscy powinni popełnić zbiorowe samobójstwo, bo są chorzy i stanowią potencjalne zagrożenie :)
Sądzę, że zabiła dwoje NIEWINNYCH ludzi, nie dając im szansy ani na diagnozę ani tym bardziej na wyleczenie. Kim ona jest żeby decydować o tym kto może żyć, a kto nie? Odarła ich z człowieczeństwa. Zabijanie swoich nie jest działaniem dla dobra grupy.
Właśnie widać jaka ona jest niekonfliktowa. A waleczna jest że ho ho ho.Jak przychodzi co do czego to zawsze się gdzieś pląta z tyłu :)
"Ale przecież Maggie chciała iść na poszukiwanie leków i jedzenia. Po co mnie ciągniesz?" :P
ehhh ta waleczność :)
A kim jest Rick, żeby decydować o losach Carol? W końcu to ona zasiadała w radzie, nie on, warzywka są dla niego ważniejsze i niech tak pozostanie.
Już nie patrząc na cały serial, ale nawet w tym odcinku zginęła przez niego kolejna osoba, ale to jesteś w stanie uznać za akceptowalne.
Spróbuj wyzbyć się uprzedzenia do postaci i spojrzeć na jej działania nieco obiektywniej.
Ciekawi mnie, jak byś zareagował(a?), gdyby to Daryl zabił tamtą dwójkę ;]
I odrobinę przekręcacie moje słowa, nigdzie nie napisałem, że jest waleczna, tylko że potrafi walczyć i się obronić i robi wiele dobrego dla grupy, więc nieuzasadnione drwiny proszę zachować dla siebie.
A personalne podjazdy powyżej, równie proszę zachować dla siebie :)
Rick jest liderem tej grupy. Gdyby nie on, to by ich tam nie było. Nie widziałam jeszcze tego odcinka, ale podejrzewam że nie zadecydował o tym sam. Poza tym jest różnica między wygnaniem, a zabiciem kogoś.
Nie wiem skąd ten wniosek - Rick też ma swoje na sumieniu i przez niego niejeden niewinny człowiek zginął. Co ma do tego Carol?
Co znaczy obiektywnie? Mam ją zacząć wybielać i tłumaczyć że "przecież ona chciała dobrze" itd? Ja nie widzę w tym co zrobiła niczego pozytywnego, wybacz.
Jakbym zareagowała? Tak samo. Nie wielbię Daryla na klęczkach. KTOKOLWIEK by to zrobił, tak samo bym to potępiła.
Tortuga, Ty sobie najpierw obejrzyj ten odcinek bo to jakby ślepy tłumaczył coś głuchemu :P
Mi się zachowanie Ricka bardzo podobało. Naprawdę już straciłam nadzieję, że wreszcie zacznie się mądrze zachowywać a tu niespodzianka
Nie mam pojęcia w jakikolwiek możliwy sposób Rick miał przyczynić się dzisiaj do czyjejś śmierci. Skoro on mówił jesteście chorzy i niesprawni - siedźcie na doopie a my jak skończymy to was zgarniemy. Na to Carolinka: idźcie, idźcie, więcej ogarniemy jak nam pomożecie (a przecież to my jesteśmy osobami, które zadecydują o przyjęciu Was do grupy).
@ Deddlith Tylko, że Carol chciała przyjąć ich do grupy od razu, wiedząc, że się przydadzą, to właśnie Rick i jego wieczne podejrzenia wobec każdego doprowadziły do śmierci co najmniej dziewczyny.
@Tortuga "Kim ona jest żeby decydować o tym kto może żyć, a kto nie?" i "Rick też ma swoje na sumieniu i przez niego niejeden niewinny człowiek zginął". Jeśli nie widzisz zgrzytu, to spoko.
A tak nawiasem, nie ma to jak komentować się i wykłócać bez podstaw w postaci obejrzenia odcinka ;]
I nie było żadnych personalnych podjazdów, nie wiem gdzie je zauważasz ;)
@morgana0000 Może dość dosadnie się wypowiedziałaś, ale całkowicie podzielam twój punkt widzenia
@emo_waitress Bo zrobił to samo, tylko mniej bezpośrednio :) A co do Carol, to zachowała się pochopnie, zgadzam się w pełni, tylko że w ich sytuacji czas działa na niekorzyść, trzeba pozbywać się zagrożenia jak najszybciej, żeby ochronić większość przed niebezpieczeństwem. Jej działanie nie jest typowo czarno-białe jak dla mnie. Zabiła, ale jak dla mnie wydalenie jej z grupy to dalece nierozsądna decyzja.
Rick zrobił to samo tylko mniej bezpośrednio? Wytłumacz pliz, bo kompletnie nie widzę analogii między zabiciem kogoś, kto przystawia ci spluwę do głowy z jasnym zamiarem zabicia cię, a morderstwem chorych osób leżących samotnie w ciemnym pomieszczeniu, dobrowolnie izolujących się od reszty, byle tylko nikogo nie skrzywdzić, wobec których można podjąć działania mające na celu poprawę jej losu, podczas gdy Shane zwyczajnie zwariował i nie było możliwości żeby mu w tym momencie pomóc.
Poza tym, czy Rick poszedł do Szejna żeby go zabić? Nie. Czy Carol poszła zabić chorych? Tak.
Czy Rick świadomie planował zabójstwo? Nie. Carol? Tak.
Bardzo jestem ciekawa, jak tobie wyszło, ze zrobili taką samą rzecz :)
No tak. Rick ich swoim śmiesznym testem przestudiował i zastanowił się zanim zaproponował przyjęcie do grupy obcym osobom. Co w tym jest dziwnego?
No i w jaki to niby sposób miało się przyczynić do ich śmierci. Przecież powiedział im, że bardzo ryzykownym jest dla nich wychodzenie. Chciał żeby zostali w bezpiecznym miejscu do czasu ich powrotu. To jest to przyłożenie ręki do śmierci dziewczyny?
Chyba nie do końca słuchałeś które zdania padały z czyich ust.
Pozwolę sobie nie zgodzić sie z jednym zdaniem ,, poza tym jest różnica miedzy wygnaniem a zabiciem kogoś"....Chciałam przypomnieć akcje z facetem z plecakiem który wręcz błagał by Rick go zabrał z drogi...Rick odjechał z tego co pamiętam a po gościu został tylko plecak.... jaki z tego wniosek? w pięknych apokaliptycznych okolicznościach przyrody wygnanie jest równoznaczne z wydaniem wyroku śmierci, tylko takiego z czystymi rekami.
A kim jest Carol, żeby decydować o życiu dwójki ludzi? A kim jest Carol aby samemu podejmować tak drastyczne kroki w tajemnicy przed całą radą w której zasiadają ludzie o wiele bardziej doświadczeni życiem niż ona? A kim jest Carol by odzierać ludzi z człowieczeństwa i zabierać im możliwość nie tylko na powrót do życia, ale również godną ludzką śmierć? Rick zachował się tutaj adekwatnie do zachowania Carol. Bestialsko wręcz nakreślił przyszłość Peletier stawiając ją przed faktem dokonanym bez prawa głosu. I tak zresztą wykazał się na tyle sporym miłosierdziem, że dał jej opcję życia bo gdyby powróciła do więzienia to nie wiadomo czy dożyłaby jutra. Nie mówię, że jest to decyzja w jakimkolwiek stopniu moralna, ale można ją zestawić na równi z tym czego dokonała sama Carol.
Przecież on jej wręcz uratował życie, bo jakby wróciła i on poinformował resztę o jej zbrodni, to Tyreese faktycznie by ją zabił.
A ona miała jeszcze czelność zasugerować mu, żeby nic nikomu nie mówił. Ot cała Carol: pssst, to nasza wspólna tajemnica.
Obiektywnie patrząc Rick zapobiegł ciągowi naprawdę złych zdarzeń. Wyjawienie morderstwa za sprawą Carol byłoby powodem furii Tyreesa. Furia Tyreesa to śmierć Carol. Śmierć Carol to furia Daryka, a w efekcie możliwy zgon albo Dixona albo Ty. Następne pozostaje sprawa Sashy, która nie wiadomo jakby się zachowała w obliczu takiej tragedii Gdyby przeżył DD to ona mogła by go po prostu odstrzelić bo wiemy że jest do tego zdolna. Gdyby natomiast przeżył jej brat to już byłaby w drodze jak najdalej od wiezienia, Do tego rykoszetem mogłoby oberwać się komuś z pozostałych w osobach Maggie, Glenna itd. Jednym słowem mielibyśmy rewolucję w więzieniu. Może się to wydawać trochę przejaskrawionym obrazem, ale znając zapędy co poniektórych to to mogłoby to przybrać taką, a nie inną formę. Także podsumowując Grimes nie tylko przedłużył żywot Carol, ale również uniknął rozpadu więzienia. Co jest jednak najśmieszniejsze, gdy Carol została "oddelegowana" z grupy za sprawą morderstwa wszyscy się burzą, ale jak Andrea została porzucona bez żadnego powodu mimo tego że jeszcze kilka tygodniu wcześniej przysłużyła się na kilku polach to większość była na "hurra". Osobiście jestem też pewien, że absencja Peletier nie potrwa zbyt długo. Po dwóch, albo nawet jednym odcinku ponownie zjawi się pod bramami więzienia i to w dodatku sama z siebie bo braknie jej zapasów i broni.
Andrea nie została porzucona. Oni myśleli, że nie zyje, bodajże Rick widział, jak upada na nią szwendacz. Potem, jak wróciła do więzienia, to o ile pamięta, mówili jej, że może zostać.
"Potem, jak wróciła do więzienia, to o ile pamięta, mówili jej, że może zostać."
To Ci trochę pamięć szwankuje. Jak wróciła do więzienia, to została potraktowana gorzej niż pies. Emocjonalnie ją wręcz skopali traktując niczym wroga i jeszcze wywierali emocjonalny szantaż wymuszają próbę wejścia do Woodbury. Poza Carol (o ironio!) nikt nie traktował jej jako człowieka, który uratował życie większości członkom ich rodzin. Z tego co się orientuję to właśnie dzięki Andrei wspomniana Carol może nadal stąpać po ziemskim padole, Rick miał rok czasu więcej z Lori, a Hershel oraz Maggie nadal mogą cieszyć się obecnością Beth wśród żywych. Na to jednak nie zwracali uwagi oceniając Andreę w kategoriach osoby odpowiedzialnej za szambo jakie wynikło z wojny którą rozpoczął Merle, Michinne czy właśnie sam Rick. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że Merla przyjęli w swoje progi, a w stosunku do Andrei ani jedno ciepłe słowo z ich ust nie padło. Same jedynie oskarżenia i zarzuty wraz z nadaniem jej wręcz łatki wroga. Niemniej jednak to dzięki niej ta grupa nadal żyje.
"Andrea nie została porzucona. Oni myśleli, że nie zyje,"
Myśleć, a upewniać się to dwie różne rzeczy. Sophie szukali przez ponad pół miesiąca, a Rick na Andreę położył od razu kreskę temperując wszelkie chęci podjęcia prób jej odnalezienia. Nikt nie miał pewności że nie żyje, jedynie przypuszczenia więc bardzo szybko poddał jej życie. Przy sposobie w jaki prowadzili swoją egzystencję odnalezienie Andrei nie powinno być wielkim wyczynem, z racji tego że dziewczyna poruszała się po naprawdę ograniczonym terenie. Dla mnie w ogóle nie pojętym jest to, że ani razu się nie spotkali.
Zgadzam się ze wszystkim w 100%
Możesz mi tylko pamięć odświeżyć dlaczego Rick miał rok więcej z Lori dzięki Andrei? Coś było podczas opuszczania farmy? bo kurcze nie pamietam ;/
Andrea dobrowolnie oddała swoje miejsce w tym niebieskim pickupie który prowadził T-dog Lori oraz Beth kiedy te uciekały z farmy. Gdyby nie ona to ta dwójka już dawno gryzłaby piach zaraz obok Patrici i Jimmy'iego.
No właśnie coś mi się kołatało po głowie, że kogoś jednak uratowała wysiadając.
Dzięki za przypomnienie :)
Tylko że oni do szukania Sophii mieli warunki, a na farmie były tysiące szwendaczy, poza tym było wspomniane, że jeśli Andrea przeżyła, to już jej tam dawno nie ma, więc nie ma sensu jej szukać.
A odcinek musze obejrzeć ponownie, bo coś mi sie wydaje, ze na początku owszem - byli wobec niej ostrożni, ale potem powiedzieli, ze jesli chce może zostać/wrócić i Rick wręczył jej pistolet do obrony na droge, choć sam go potrzebował.
"Rick wręczył jej pistolet"
Oddał jej pistolet jak już, bo to był jej własny którym broniła się podczas chociażby ucieczki z farmy. I na odchodne powiedział jej jednie "stay save".
Yyy, ale skąd on miałby wziąć jej pistolet, skoro broniła się nim podczas ucieczki? Nie sądze, by to był jej pistolet. Po prostu w trosce wręczył jej pistolet na wszelki wypadek, choć sam miał niewiele amunicji, ta zresztą go pytała, czy on nie potrzebuje. Ja w każdym razie kojarzę scene, gdzie ktos do niej mówi z grupy, ze moze zostać lub wrócić. Ale nie będę sie upierać bo nie jestem pewna, obejrze ten odcinek ponownie za jakiś czas to przyznam Ci rację lub wyprowadzę z błędu :P.
Przecież zabrał jej broń jak weszła do więzienia. Dokładnie ją wtedy przeszukał
Andrea przyszła z tym pistoletem włożonym w czarną kaburę przypiętą do paska. Akurat z tą rzeczą Blondyna nie rozstawała się na krok. Podczas rewizji jaką sporządził jej Rick zabrał nie tylko jej torbę ale właśnie rzeczoną broń po czym później łaskawie raczył ją oddać. A co do pozwolenia na powrót to i taki był ale dwa odcinki później i ze strony Hershela. Szkoda jednak, że pojawiło się to po fakcie dokonanym czyli po martwym punkcie jaki Andrea osiągnęła w swojej egzystencji wyniku posypania się Woodbury będącego jedyną stabilizacją jej życia oraz pełnym odtrąceniem przez formalną grupę z Atlanty.
Nie uważam, żeby twój scenariusz był bardzo przejaskrawiony. Na pewno nie rozeszłoby się to po kościach, za dużo nabuzowanych ludzi jest w wiezieniu, ludzi, którym może wystarczyć byle pretekst do wybuchu (przykładowo emo kid Tyreese chodzi z dynamitem w głowie, w pięściach i w dupie - jeżeli jest tam jeszcze jakieś miejsce obok bólu istnienia).
W sumie masz rację z Andreą, ją wywalili za naiwność, Carol za morderstwa, ale to Carol jest ta najbardziej biedna i poszkodowana przez okrutnego Ricka.
Zjawi się, zjawi, bez żarcia, broni, ale za to pewnie przyprowadzi ze sobą jakiegoś świra lub świrów w akcie odkupienia win, że ona wcale nie taka zła i patrzcie wymieniłam dwie zepsute i usunięte sztuki na nowe :)
Jej obecność w grupie mogłaby doprowadzić do większych spięć niż w przypadku działalności Shane'a w czasie pobytu na farmie, bo o ile Shane działał głównie na Ricka i Lori tak Carol ma wpływ praktycznie rzec ujmując na wszystkich, bo jej czyn ma czysto ogólnogrupowy wydźwięk.
Tyreese natomiast to śmiech na sali. Był karykaturalny kiedy leciał całować Gubernatora po tyłku chcąc zostać w Woodbury, ale to co odwala teraz przechodzi naprawdę ludzkie pojęcie. Każdy kogoś stracił, ale nikt tego tak nie wyolbrzymiał (no może poza Rickiem, ale ten miał natłok problemów każdego z osobna wiec jest w pewnym sensie wybaczalne).
No tak, bo Carol działa z wyższych pobudek, a Andrea to synonim błahostki. Przepraszam bardzo, kiedy nastąpił moment odwrócenia hierarchii wartości? Czyżbym coś przespał?
Na pewno się zjawi i to chyba już w szóstym odcinku bo w tedy mamy dostać trójkę nowych epizodystów. Poza tym jak widać z 'Pray for the Dead" będzie uczestniczyła w czyszczeniu więzienia po przejściu przez "krytyczny punkt", który ma mieć miejsce w następnym epizodzie.
A ja wątpię żeby Dixon chciał się mścić za Carolkę. Myślę że jedyne co, to daliby jej możliwość ucieczki przed Pączuniem.
Tak czy siak Carol by była out, a dodatkowo awantura by była. Carol doskonale o tym wie, dlatego dała się tak łatwo oddelegować.
Ja też uważam że wróci, ale w grupie Gubcia.
dobra, perun zniszczył moją bajkę...
faktycznie ona jest w zapowiedziach sezonu z nimi przy ognisku (podczas palenia trupów). Czyli będzie powrót ;/
szlag ;/
Dlatego po jej wykopaniu przez Ricka jeszcze nie czas na otwieranie szampana.
Jeżeli oni ją po tym z powrotem przygarną i będzie wszystko w porządeczku, to nie ogarniam. Będę im wtedy życzyć żeby się na tym przejechali.
Była z nimi od początku, to było mocne ogniwo. Zabiła ludzi którzy i tak by umarli. Przeżyć mogą tylko ci co zarazili się w okolicy wyjazdu Daryla. Rick się pogubił. Z drugiej strony oczywiście mogła ich zamknąć i izolować jednak w TWD śmierć i zabijanie jest jak w naszym świecie kupienie butelki piwa..
Co z tego że była z nimi od początku, skoro nie zrobiła nic dla tej grupy.
Idąc Twoim tokiem rozumowania to Glenna, Sashę i innych też trzeba wyrznąć,bo też są chorzy i tak umrą.
Sorry, ale już naprawdę nie mam ochoty czytać tego usilnego wybielania Carol. Serio.
Tylko ze jak Carol ich zabiła, to tylko oni mieli objawy choroby. Nie usprawiedliwiam jej, ale w jej rozumowaniu był sens i na pewno nie było to zabójstwo na zasadzie ''jestem psychopatką, lubie zabijac, mam okazje, to to zrobie'', tylko na zasadzie ''oni są zagrozeniem dla grupy, zwłaszcza dla dzieci, ktore maja słabszy układ odpornosciowy, nikt inny nie ma objawów choroby, wiec jesli ich zabije, to moze uda sie to powstrzymać''.