Ej, no co z Wami, myślałam, że będzie tu już milion postów na temat dzisiejszego odcinka, a tu nic. ;o
Hershel wygrał dzisiejszy odcinek! W końcu trochę akcji, a mniej gadania. Michonne i Daryl pojawili się tylko na chwileczkę, ale dla mnie tak to bez znaczenia, bo jakoś mi ich nie brakowało przez cały odcinek. Ciekawa jestem tylko jak zareaguje Daryl na wieść o Carol. No i chyba będziemy mięli powrót Gubcia, co niespecjalnie mnie cieszy.
Brawo, w końcu odcinek który trzymał mnie w napięciu. Emocje, strach o życie bohaterów (Hershel!), akcja, rozmowy z treścią a nie gadanie z którego nic kompletnie nie wynika – wszystko to uczyniło dzisiejszy epizod świetnym.
Zdecydowanie Hershel jest dla mnie bohaterem tego odcinka. To niesamowicie porządny starszy człowiek, troszczący się o wszystkich w grupie, zdecydowany, prawdziwy autorytet. Jego wszystkie działania mają ogromnie moralny wpływ na grupę. Doskonale pokazał różnicę pojmowania ochrony (Carolka żeński Terminator się tu kłania), dziadek chciał za wszelką cenę uratować tych ludzi, nie poddawał się, nie skreślił nikogo, podtrzymywał chorych na duchu. Nie wybrał łatwiejszej drogi, nie machnął ręką ‘’Bo już po nim i nie trzeba siły i czasu marnować’’, tylko dawał szansę, na jaką każdy człowiek zasługuje. Podobało mi się jak Hershel zacytował Steinbeck'a: "a sad soul can kill quicker than a germ".
I scena gdy wyciąga biblię, wkłada tam naboje – jego wiara została zachwiana przez ostatnie ciężkie wydarzenia.
Lizzie też na plus. Odciągnęła trupa od Glenna w pomysłowy sposób – w przeciwnym razie biedak zostałby zagryziony, przeżuty i zjedzony. Nie przepadam za nim, ale niech sobie żyje. Maggie pokazuje, że rozstanie jej służy i wykazała się dzisiaj.
Bardzo podobała mi się obrona więzienia. Duet Rick/Carl, myślałam że nie dadzą rady z tyloma sztywnymi, ale powybijali ich jak kaczki. Dobrze, że ten sezon nie olewa ważnych relacji między ojcem-synem. Rick nie kłamał w kwestii Carol - nie minie dużo czasu i powie pozostałym.
To się chwali.
Tak miło, spokojnie a tu nagle słyszę bardzo znajomą muzykę… Philipek stoi i ich obserwuje jak napalony podglądacz. Michonne szukała go przez ten cały czas a on pojawił się pod bramą, zabawne. Governor is back i jaki cudny ładny płaszczyk ma.
W sumie nie ma czegoś w tym odcinku co by mi się jakoś bardzo nie podobało. Widzę same plusy, nikt mnie nie wkurzał, akcja wartka i ciekawa, dialogi z sensem.
"Doskonale pokazał różnicę pojmowania ochrony (Carolka żeński Terminator się tu kłania), dziadek chciał za wszelką cenę uratować tych ludzi, nie poddawał się, nie skreślił nikogo, podtrzymywał chorych na duchu. Nie wybrał łatwiejszej drogi, nie machnął ręką ‘’Bo już po nim i nie trzeba siły i czasu marnować’’, tylko dawał szansę, na jaką każdy człowiek zasługuje."
Tak, właśnie to tutaj rzuca się w oczy. Hershel nie dość że się nie poddał, nie skreślił, to jeszcze pozwolił na w miarę godną śmierć, pokazując w ten sposób swój szacunek dla ludzkiego życia. Ten odcinek fajnie pokazał ten kontrast między jego postawą, a postawą Carol.
Kierują się całkiem innymi zasadami, teraz właśnie możemy porównać ich oboje. Hershel chciał za wszelką cenę uratować tych ludzi.
Ile siły w to włożył, ile poświęcenia. A Carol poszła na łatwiznę, wolała zabić chorych gdyż uważała, że tak będzie lepiej, że to wszystkie problemy rozwiąże.
Hershel wywoził każde zwłoki, by pozostali nie widzieli jak wbija nóż w ich głowy. Oczywiście wszyscy wiedzieli, co zamierza zrobić.
Nie musieli jednak tego oglądać a dla psychiki chorego to duży skarb. Odcinek pokazał również jak wielkie poświęcenie jest on w stanie ponieść dla grupy. Nie wyobrażam sobie TWD bez dziadka Hershela.
I ten cytat: "A sad soul can kill quicker than a germ".
A w którymś odcinku na obrazie, w pokoju gdzie Hershel siedział: "Spokojne wody, nie kształtują dobrych żeglarzy" czy coś w ten deseń.
Podoba mi się taka symbolika :)
No i kubek, który trzymał, z napisem "Java saves". Takie małe nawiązania a cieszą ludzkie oko :D
A dziś Hershel zażartował na temat zebrania Rady i zmiany dnia w kwestii spaghetti. Wspaniały, pozytywny człowiek!
Podpinam się pod tą wypowiedź. Starszy, wyraźnie wymęczony człowiek znajduje jeszcze tyle w sobie siły, żeby wywieźć ciało z bloku, żeby tylko utrzymać morale chorych. Wszyscy wiedzą, co się stanie, on wie, że oni wiedzą, ale i tak z wysiłkiem robi to co jest słuszne i właściwie. Czyli pomaga chorym - fizycznie i duchowo.
To jest totalna siła i badassowość. Dziadek wyszedł z tego bloku z podniesioną głową, może spojrzeć na siebie w lustrze na koniec dnia i być dumnym. walczył o każdego i do końca, nie robił nic na pół gwizdka, tylko dawał z siebie wszystko.
Jak można te same cechy przypisywać tej wariatce? Która z bloku wyszła chyłkiem, jako tchórz i morderca?
I jeszcze ma siłę żeby rzucić żartem!
Dziadek w tym odcinku był naprawdę świetny. Ostatnio mówiłyśmy, że Hershel to nie jest jakaś rewelacyjna, osom end emejzing postać, a tu proszę,proszę. Chyba nie doceniałyśmy trochu Dziadziusia.
Sypię głowę popiołem - na usprawiedliwienie mogę tylko podać, że miał wreszcie okazje pokazać się w całej swojej glorii, a nie tylko pojawić się trzy razy na krzyż i sypnąć dziadkową mądrością.
A żarcik mi się podobał :) ale jego poczucie humoru to niestety perły rzucone przed wieprze
a mnie Hershel wkur*** włąsnie tym, że zatrudnił chorego ledwo zipiejącego Glena do targania tych sztywniaków :/
zdrowsi tam byli, ale nie, musiał Glena za sobą ciągnąć...
ja wiem czemu wynosił tych trupów, ale co kiego grzyba wysługiwał się Glenem, o to mi chodzi myślałam, ze jasno to napisałam :D
Ja też jasno napisałam, że Hersh wyjaśnił, dlaczego Glenn mu pomaga. Powiedział to w scenie z Maggie.
poczekaj bo mi chodzi o to, że on nie chciał by Ci chorzy widzieli jak on ich załatwia, że wiedzą ale nie muszą widzieć itd.
nie zwróciłam uwagi co mówił Maggie
I ten genialny utwór w tle :) Ben Howard - Oats In The Water gdyby ktoś chciał posłuchać
Czekam na wypowiedź Tomba ;) Mi się podobał odcinek muzyka na plus. Dialogi mistrzowskie, tak jak pisał ktoś Hershel won.
ten epizod to absolutne mistrzostwo - najlepszy jaki do tej pory powstał. Zero pytań i niedociągnięć, żadnych wątpliwości.
Genialny.
Dobrze, że Rick powiedział prawdę o Carol.
Podejrzewam , że w 8 odcinku Gubcio zaatakuje więzienie, zabije większość bohaterów , sam zginie i wypędzi naszych głównych bohaterów z więźnia .Ocaleni w pozostałych ośmiu epizodach przeniosą się do nowej lokacji...
Nie za dużo jak na jeden odcinek? :D
Myślę, że zaatakuje już w 7, a w 8 (ostatnim przed przerwą) kilku bohaterów faktycznie zginie, ale jeszcze się nie przeniosą. Może się skończyć np na tym, że więzienie zostanie opanowane przez Szwędaczy i koniec odcinka coś w stylu 'co by tu teraz zrobić?' Tak jak się skończył 2 sezon przez przyjściem do więzienia.
Ogólnie ten odcinek wymiata. bardzo mi się podobał :) Nie było Carol, która wszystkich wkurzała, a Carl był w porządku jak na niego.
Żadnych niepotrzebnych scen, wszystko było jedną dobrą całością, problemy w środku tak samo jak i na zewnątrz, ogólnie bardzo zadowolona jestem. Mam nadzieję, ze więcej takich pozytywnych odcinków będzie.
Ale szczerze myślałam, że więcej ich zginie w wyniku choroby.
odcinek 6,7,8 to będzie ewidentne przygotowanie pod atak na więzienie.
,,Ale szczerze myślałam, że więcej ich zginie w wyniku choroby.,, - do końca nie wiemy ilu ich tam było - ilu było ludzi z woodbery - nie wszystko pokazali , ale to i dobrze , mamy nad czym się zastanawiać i domyślać się musimy, że kogoś tam jeszcze pewnie sprzątnęli
No w sumie racja, może tylu ilu pokazali to większość była. Dobry punkt patrzenia ;)
dobre - o tym nie pomyślałem - podejrzewam, że z tą ręką będzie miał Gubcio coś wspólnego
na początku tego epickiego epizodu , jak Rick jedzie samochodem - jest ujęcie na kierownicę i jego opatrzoną dłoń
Aha, no tak. Myślałam, że na końcu jak wyjmuje groszek, ale ani tu ani tu nie wygląda najgorzej, ale faktycznie coś może być. Całkiem możliwe, że pójdą śladem komiksu jeśli chodzi o dłoń.
gubcio już się pojawił także może twórcy pójdą tym torem ,ale osobiście lepiej by było, żeby tej ręki nie stracił.
Ciekawe czy pojawią się ludożercy??(nie czytałem komiksu ale czytam forum:))
Ludożercy mogliby się pojawić, bo byłaby fajna akcja :) ale to najpierw muszą uciec z więzienia, później możemy przypuszczać co dalej :D
Mi się odcinek podobał. Jedyne co mogę zarzucić to, że 2 ludzi (z czego jeden to mały dzieciak, któremu trzeba było tłumaczyć jak korzystać z broni) bez problemu zatrzymało od 30 do 50 zombiaków, a taki oddział, że szpitala z pierwszego odcinka, który miał helikoptery, samoloty i ciężką broń musiał się ewakuować. Ja wiem wojsko przegrało, nie interesuj się jak, rozumiem, ale mogli przynajmniej pokazać, że Rick i Carl wycofują się co kilka strzałów, na samochodach siedzą itp.
Drugi to, że zombiki nie mogą się zdecydować czy chcą kogoś zabić czy tylko iść w kierunku wroga. Po zniszczeniu muru szybko biegną w stronę wieży a pod ostrzał robią 4 kroki na godzinę. Podobnie było w poprzednim odcinku, kiedy duży murzyn został przez nich otoczony, a nawet nie wyciągali rąk aby go zabić
nie wszystkie zombiaki poruszają się tak samo - jedne są szybsze drugie wolniejsze - pierwszy ogień zabił te szybkie .Użć troche wyobrażni ani szukać dziury w całym.
Carl jest już wytrawnym poskramiaczem zombie - dwa słówka Ricka i już mogli kosić.
Wojsko przegrał bo atakowało ich 10 tysięcy zombie a nie jak tu 50, plus byli atakowani ze wszystkich stron, po drugie na początku mogli jeszcze nie wiedzieć co je skutecznie zabija.
Odcinek ciekawy, co do Gubernatora to wielki plus i mnie to cieszy, że wreszcie się pojawił. Wreszcie jakaś akcja z hordą nie cały czas jakieś powolne zabijanie pojedynczych zombie w stylu wbijaniu przedmiotów w głowę, horda się przedarła a M16 i ta cała amunicja na coś się przydała.
Dobry odcinek, Hershel serio wygrał ten odcinek. Mam nadzieje tylko że go nie uśmiercą jak Merle'a który był jedną z najlepszych postaci.
No i Gubernator którego Michonne szukała tyle czasu a ten stoi sobie pod bramą, dziwne.
Odcinek nie najgorszy, obyło się bez zbędnego lania wody. Dialogi w porządku, emocje fajne, napięcie było, zwłaszcza gdy bohaterowie byli wzięta w dwa ognie - szwendacze na bloku i szwendacze przy płocie. Mała Lizzie sprytna, choć jak dla mnie, creepy. Jednak jest kilka rzeczy, których naprawdę nie rozumiem:
a) Serio, grupa inteligentnych i zaprawionych w bojach ludzi potrzebowała tyle czasu, żeby wpaść na pomysł zamykania cel? Przecież one powinny być zatrzaśnięte na siedem spustów, na wypadek niespodziewanego "powrotu" lokatora. Nie wyciągnęli żadnych wniosków ze śmierci tego pierwszego chłopaka.
b) Przez rok bytowania w więzieniu nie potrafili wytępić grupki zombie pod płotem, z czym w 15 minut uporało się dwoje ludzi, w tym jedno dziecko. Logicznego myślenia ciąg dalszy. Bohaterowie są potwornie nieprzewidujący w swoich działaniach.
c) Dlaczego Hershel zamiast z miejsca odwrócić dławiącego się Glenna na bok popatrzył na niego przez chwilę i pogalopował z powrotem na blok? Rozumiem, że zombie grasowały, ale Glenn mógł się w każdej chwili udusić, a Hershela parę sekund potrzebnych na odwrócenie, by nie zbawiło. Zgadzam się, że Hershel zdał egzamin, ale ten jeden szczegół rzucił mi się w oczy.
Podobało mi się zakończenie z Rickiem i Carlem zajądającymi zielony groszek na słoneczku. Taka cisza przed burzą, zwłaszcza, że do ogródka zmierza już Daryl, co by rozmówić się z szeryfem ;)
Jak się okazuje, w tę samą stronę zmierza też dawno nie widziany imć Gubernator. Fajnie, że się wreszcie pojawił, im szybciej rozwiążą ten wątek tym lepiej, ale jego pojawienie się wywołało u mnie wybuch niekontrolowanego śmiechu - było prawie tak, jak przepowiadałam: mhroczny Filip niemalże wyskoczył z rickowego warzywnika :P
Odcinek jak nigdy dotąd był tak niesamowicie dopracowany, że aż czekałem kiedy coś spierdzielą. Niemniej jednam mija minuta za minutą, a tutaj nic (no może poza kosmetycznymi błędami typu "powolne zombie"). Kiedy już myślałem, że może faktycznie poszli po rozum do głowy i w końcu zaczęli uczuć się na błędach nadchodzi koniec epizodu, a tam Gubernator niczym złowrogo Gargamel łypie swoim lewym oczkiem na więzienie podglądając Ricka w kąpieli. No myślałem że padnę jak to zobaczyłem. Mam teraz takie pytanie, gdzie podziało się tu hucznie zapowiadane wejście Gubiego z fanfarami?
Ja czytałam jakiegoś spojlera że on jeszcze bronią wystrzeli w lesie, a tu nic. Tak sobie tylko stał i paczał. Cieszy mnie to że w końcu się pojawił, ale fakt faktem - bez fajerwerków.
Znaczy, nie żebym był całkowicie na nie w kwestii jego pojawienia. Tak szczerze powiedziawszy to nawet mi brakowało tej jednookiej facjaty i jego karykaturalozacji (tak btw Philipek na tle palącego się ratusza to szczyt groteski i absurdu) jednak liczyłem na wejście na "bogato". Aczkolwiek może nam to trochę zrekompensują, bo z tego co udało mi się wyczytać na planie zanotowano obecność czołgu :)
"tak btw Philipek na tle palącego się ratusza to szczyt groteski i absurdu)"
I za to go uwielbiam. Jak już tutaj wymyślono - brakowało mu tylko białego, perskiego kota na rękach i cygara w gębie.
Też liczyłam na coś, co wywołało by opad szczeny i "ho ho holly shit".
Czołg? Scenka z komiksu i "kill them, kill them all!" mile widziana.
Gubernator jest po prostu tak komiczny, że jego nie da się najzwyczajniej w świecie nie lubić :D
No a jednak są osoby, którego go nie lubią i które mierzi, co jestem w stanie zrozumieć. W końcu TWD to z założenia poważny serial, a tu taki sobie jest groteskowy Gubcio, jak z innej bajki. A tym co czytali komiks, to już się w ogóle nie dziwię.
Philip ma to do siebie, że jego to najlepiej traktować z przymrużeniem oka. Wtedy zyskuje w oczach.
Mi Filip zaimponował atakiem na więzienie, kiedy odstrzelił wąsatemu głowę - autentycznie to było tak zrobione, że mi opadła szczęka, szczególnie że przysypiałam jak przy każdej scenie z Carol. Wtedy jeszcze był ciekawy - agent nieruchomości z drugą, mroczną twarzą.
Potem niestety było już tylko coraz gorzej, aż doszło do pamiętnej sceny ucieczki z okrążenia zombi i złapania Andrei z dżipiesem w dupie - to było tak niewiarygodne, że aż zaczęłam mu dopingować - bo kuźwa zasłużył! :D
I teraz też w sumie nie miałabym nic przeciwko jego powrotowi, ale po tym ostatnim odcinku jest mi on niestety zbędny :( Poza tym boję się jak go poprowadzą, bo jak na razie zapowiada się biały perski kot, a wszak ostatni odcinek miał naprawdę dobry poziom bez przerysowania i sztuczności.
Niestety obawiam się, że dołożenie teraz Filipa do fabuły będzie miało (dla mnie) efekt wrzucenia zuego bohatera Marvela do komiksu The Walking Dead :P
Stary oglądałam tak samo, tylko czekałam na jakieś fo pa tfurcuf a tu nic do ostatniej sekundy! Właściwie to się spodziewałam usmarkanej Carol w tych krzokach co i tak przyjęłabym z mniejszym niesmakiem, niż Filipa, bo mimo wszystko Carol jest częścią aktualnej fabuły :/ no i mogłabym liczyć na zeszmacenie jej przez grupę >:), a tak to znoooowuuuuu prztykanie się z Filipem nuudyyyyy
Dokładnie. Leci kurna minuta za minutą przy czym wydarzenia następują po sobie w logicznym ciągu, bohaterzy zachowują się naprawdę racjonalnie, Rick się ogarnął i nie poleciał w tanią dramę, do tego fajna relacja na drodze Hershel-Maggie, niezłe rozwiązanie wątku choroby i ani jednego błędu. Zacząłem się zastanawiać czy ja aby nadal TWD oglądam, bo przecież takie dopracowanie to dosłownie szok. Niemniej jednak kiedy już człowiek myślał, że będzie super, ładnie, idealnie wyskakuje tutaj Gubi. Ręce człowiekowi opadają.
Mnie troszkę irytuje ten imidż Gubernatora - chodzący mhrok, Wielki Zuy, mord w oku xD Za bardzo przerysowany jak na ten serial, przecież tu wszystko jest na poważnie, tylko on jeden jak z ...no jak z komiksu, wiesz o co mi chodzi :P Na dodatek to kadrowanie, z tyłu, na tle więzienia. I fotogeniczne odwrócenie głowy, żeby mógł wyeksponować swoją klimatyczną opaskę na oku. Normalnie powrót Batmana :D
Irytować to może i mnie nie irytuje, ale śmieszy bo poziom "skomiksowania" jego osoby sięgnął w serialu zenitu. Albo nie mają pomysłu, albo na siłę starają się go uczłowieczyć. Sama scena to kwintesencja groteski.