SANCTUARY FOR ALL. COMMENTARY FOR ALL. THOSE WHO ARRIVE - SURVIVE (OR NOT).
Forumowy temat dla wszystkich chętnych do wspólnego dyskutowania, wyrażania opinii, zachwytów oraz krytyki na temat drugiego odcinka siódmego sezonu TWD oraz przewidywań na temat dalszego rozwoju akcji w jednym miejscu.
Korzystanie z tematu - jak zwykle - dobrowolne.
Previously on AMC's The Walking Dead:
- negocjacje dalszej współpracy handlowej pomiędzy Aleksandrią i Sanktuarium;
- pokaz wybijania z aleksandryjskich głów niefortunnych pomysłów przez Negana;
- R.I.P. Abraham & Glenn.
Serial powrócił na dawny tor, w którym w przeciągu całego odcinka nic się nie dzieje. Jak zwykle nie ma co się łudzić, że będą 3-4 odcinki w których rozwinie się akcja i 8 odcinków przesuwających fabułę minimalnie do przodu. Dobra wiadomość jest taka, że jeden gówniany odcinek jest już za nami.
W ciemno strzelam, że ten odcinek napisała ta sama osoba, która uraczyła nas godzinną opowiastką o chatce w lesie, mistrzu ajkido i kozie. Cała fabuła zawiera się w kilku zdaniach - Królestwo to właściwie taka Aleksandria, tyle że wymyślili sobie króla i mają kilka osób całkiem nieźle obeznanych ze światem, w którym aktualnie żyją. Morgan jest zachwycony, bo w tle lekki relaksacyjna nuta, nawet chórek jest. Carol mniej, bo nigdzie nie może sprawdzić, kogo wreszcie zabił Negan.
Ezekiel wiadomo, gość jakby z disneyowskiej produkcji wpadł na plan TWD, ale przynajmniej to jakieś urozmaicenie. Na plus Shiva. Myślałem, że te powarkiwania przy tronie to będzie jej jedyna scena albo jedna z dwóch/trzech w całym sezonie, ale nie pożałowali pieniędzy (it's still AMC, right?). Gorzej wypada motyw, że Ezekiel po zamianie... trzech zdań z Carol potem nagle przy drugim ich spotkaniu zaczyna gadkę, jakby ją znał przynajmniej z kilka tygodni. Nie wiem co bierze Ezekiel, ale ja bym z głupawego uśmiechu Carol nie wyciągnął wniosku, że trzeba z nią koniecznie pogadać o sensie życia i uciekaniu przed... życiem i odejściu i nie odejściu jednocześnie.
Myślałem, że wśród Zbawców pojawi się chociaż Dwight, albo Trevor, ale wzięli po prostu grupkę totalnych randomów, przez co w ogóle nie czuć powiązania tego odcinka z poprzednim. Za to o powiązania z innymi już mocno zadbano, na przykład przez zbliżenie na rozerwany rękaw Carol na samym początku. Nie wiem co to miało na celu. Chcieli pochwalić się jeszcze raz tą durną sceną z CKMem z rękawa? To trochę tak jakby przed śmiercią Glenna jeszcze pokazać kultowy śmietnik "see what we did there?".
Morgan wspominający o tym, że nauczył się wymachiwać kijem od.... cziiiizmena, to kolejne przypominanie widzom przebytej traumy.
W sumie nie ma o czym pisać, to warto zwrócić uwagę na początkowy "zwrot akcji". Jadą sobie, jadą, cisza, spokój, Morgan znaczy sobie drogę powrotną (czy ludzie z Królestwa nie powinni mu zakazać tego robić? przecież dopiero co się poznali), Carol raz po raz otwiera oczyska i nagle jest w środku walki z zombie. Po prostu tak sobie pomykali na tych koniach i BUM NIEWIADOMOSKĄD PIĘĆDZIESIĄT NINJA ZOMBIE SIE WYŁONIŁO, a jeden typ mając siedem rodzajów włóczni wyciągnął spluwę i zaczął walić dookoła, bo to na pewno pomoże.
PS. W królestwie to faceci robią pranie.
"Myślałem, że wśród Zbawców pojawi się chociaż Dwight, albo Trevor, ale wzięli po prostu grupkę totalnych randomów, przez co w ogóle nie czuć powiązania tego odcinka z poprzednim."
Myślę, że wynika to z faktu, że Negan ma setki ludzi do dyspozycji i nie będzie wysyłał swojej prawej ręki po jakąś byle daninę do osady, która nie sprawia problemów. Obecność Dwighta w każdym miejscu też sprawiała by wrażenie, jakby było ich tam z dziesięciu na posyłki.
Ale przez brak jakiejkolwiek znajomej twarzy, nie czuć w ogóle powiązania. Zresztą, w czasie apokalipsy zombie osiem świnek to nie jest byle danina. Skoro Negan zmobilizował małą armię tylko po to, żeby dostawać połowę zapasów z Aleksandrii (czyli pół figi z makiem, fasolę w puszkach i połowę zatopionej ciężarówki z pastą do zębów), wydaje mi się że byle fant ma dość duże znaczenie :P
Może akurat mieli wysyp przypadków próchnicy i im zależało :P Mimo wszystko sądzę, że inaczej podeszli po prostu do nowego zagrożenia i do zwykłego poboru daniny.
Zmobilizował małą armię pewnie dlatego, że taka byle Aleksandria całkiem skutecznie uszczupliła mu zapas ludzi, i zakłóciła dostawy z Hilltop. Jakby nie spojrzeć, kilkudziesięciu ludzi mu ubili, a tak łatwo o nowych rekrutów to raczej nie ma.
Ezekiel zdradza swój sekret pańci kradziejce, której nie zna i która chce dać dyla z prawdopodobnie jedynego przyjaznego miejsca na północ od Rio Bravo - co już na wstępie powinno uczynić ją osobą wybitnie podejrzaną. Tak samo po krótkim czasie dopuszcza drugą znajdę do innego sekretu. Luzacki gość, to pewnie przez te dredy i indyjskie klimaty.
No nie czaję tego, ale to TWD - dil łif it!
Ale pochwalę się - WYTRWAŁAM DO KOŃCA! Choć na finiszu sama sobie odmierzałam czas
http://65.media.tumblr.com/92b40b0611d18139c655944cd13ef8fb/tumblr_inline_n2e0kt D9n31qdozhv.gif
Ezekiel zdradził im swoje sekrety z tego powodu, że wiedział, że walczyli ze Zbawcami a jego ludzie widzieli jak Morgan jednego z nich zabił. On liczy, że los się może odwrócić z ich pomocą, że nie będą musieli płacić haraczy Zbawcom, bo taki los nie pasuje Ezekielowi mimo że przekazywanie danin odbywa się w miarę spokojnie.
Tak naprawdę Ezekiel nie wie, kim oni są, mogą być tak samo Zbawcami, którzy poróżnili się z grupą. Mieliśmy już jednego Dwighta. Lub mogą być kolejną grupą robiącą brzytkie rzeczy, Zbawcy nie mają monopolu na zło, mieliśmy już Joe, Wilków i Terminusów.
Cokolwiek by nie mówić, przesadne zaufanie okazane przez Ezekiela ledwo co poznanym ludziom jest w tym świecie co najmniej nieostrożne.
Zauważ też, że gdy Carol się obudziła to Morgan powiedział, że spała dwa dni, potem byli tam przez jakiś czas, Morgan miał dużo czasu opowiedzieć skąd są. Zresztą jak jechali do Ezekiela to nawet mówił do Carol, że nie powiedział wiele, ale na pewno o tym, że Zbawcami nie są to wspomniał. Ezekiel po prostu im zaufał na zasadzie "wróg mego wroga to przyjaciel", widzi w nich szansę na skuteczną walkę ze Zbawcami. Było mówione, że Ezekiel nie walczy tylko dlatego, że nie daliby rady lub wiązałoby się to ze zbyt dużymi stratami, teraz Ezekiel zobaczył promyk nadziei, że tę sytuację da się odwrócić.
Wiem, że mówił, że byli tam już dwa dni, z czego Ezekiel mógł poznać tylko Morgana. Carol poznał później przez innych jako osobę, która kryje się ze swoimi zamiarami, poglądami, i która nie zawaha się przed okradaniem tych, którzy jej pomogli i nic złego nie zrobili. No ja nie wiem, ale kilka dni znajomości i dziwaczne zachowania nie dają wg mnie zielonego świata do zwierzania się z sekretów :)
Facet rzucił się do fosy, żeby własną koszulą uratować życie zwierzęciu - moim zdaniem to oo prostu dobry, pozytywny człowiek i optymista. Jasne, że tacy zazwyczaj długo nie wytrwali, ale on miał tygrysa ;)
Matko Bosko ale nuda,
jeszcze połowa odcinka została i chyba czas się poddać. Rozmowy o życiu i śmierci są dla mnie nie do przejścia
Podoba mi się pomysł. Wreszcie ktoś coś myśli i stara się dostosować. Cały czas mnie fascynowało, że nikt w tym świecie nie stawia na konie (no dobra, Miszon jakiegoś miał i Rychu na początku). Chociaż śmieszy mnie, że ślamazarne zombie tak łatwo pożerają te stworzenia. Pare ton przestraszonego zwierzaka a tu pare rozsypujących się trupów je kładzie... no cóż...
Królestwo absurdalnie urocze ale prawdopodobne. No i wreszcie, ktoś ogarnięty ale bez psychopatycznych tendencji
Karolka mnie wnerwia jak zawsze.
Tyle...i nuda......
Dokładnie wieje nudą aż strach , chyba gorszy był tylko odcinek o chatce w lesie z mistrzem włóczykijem . Na plus tylko tygrys i może pierwsze 2 min jak zabijali walkery z koni . Ale w końcu to TWD , na mid season coś pewnie zrobią lepszego a tak to takie odcinki będą większości . A Carol to mnie już tak wnerwia że szkoda gadać zawsze jej coś nie pasuje , żyj w jaskini , sama i będzie wtedy chyba wreszcie zadowolona z życia . Mój sposób na oglądanie TWD puszczasz i idziesz sobie zrobić kanapki , herbatę , do WC i nie zatrzymujesz a i tak dużo nie stracisz :)
Zapychacz. Dość, nie ma więcej szans dla tego serialu ode mnie, limit wyczerpany.
Po traumatycznych przeżyciach z ubiegłego tygodnia tym razem odcinek na całkowitym chill-oucie.
Cały wstęp z wizjami Carol natchnął mnie obawą, czy nie zrobią teraz z tej postaci jakiejś obłąkanej piętnem mordu psychopatki, więc dobrze, że to były tylko majaki. Zdroworozsądkowe podejście wobec bajkowo złudnej utopii w Królestwie i udawany zaciesz na twarzy podczas audiencji u króla to nasza stara dobra Carol. I to "Are you shittin me?" po wyjściu :D
Postać Ezekiela również została dobrze odwzorowana a nawet wzbogacona. Audiencja wygląda jak żywcem wyjęta z jakiejś sesji D&D. Ostatnia scena nocnej rozmowy natomiast pokazała, kto kryje się pod maską władcy. Więcej takich pozytywnych postaci nam potrzeba w tym miejscami depresyjnym serialu.
Scena oddawania daniny Zbawcom w prosty sposób pokazała, że mimo wszystko i ta osada ma swoje problemy i też podlega tyranii Negana. W komiksie Królestwo początkowo zaprezentowano, jak jakieś ogromne niesamowicie wyposażone społeczeństwo, tu moim zdaniem lepiej ukazano, że osada nie dałaby rady Zbawcom bez wsparcia. Ciekawe swoją drogą, czy świnie żrące zombie są nadal dobre do spożycia...
Znaczna poprawa dialogów, dla mnie zawsze na plus jest wypieranie ogólnych frazesów i banałów przez opowieści o własnych życiowych doświadczeniach. Ponadto, żarty, wymiana uprzejmości w stylu "Jesteś jedną z moich ulubionych osób, które ogłuszyłem, w ścisłej trójce", wreszcie więcej ludzkich wypowiedzi.
Shiva <3 Już po trailerze byłem zdumiony, że jednak zdecydowali się na tygrysa, a teraz pozytywnie zaskoczyła mnie jakość CGI. Nie jest to może poziom niektórych zwierząt z "Ewolucji planety małp", ale jak na warunki telewizyjne wypada niesamowicie - a złego CGI to ja się już w życiu naoglądałem, więc wiem co mówię. Dodatkowo animowanie pyska tygrysa nie jest wcale proste ze względu na wielorakość barw. Wielki plus za nie skopanie tego motywu.
Teksty odcinka:
Ezekiel: "I played few kings. Arthur, Makbeth, Martin Luther."
Ezekiel: "Never bullshit a bullshitter."
Przyszły odcinek to wreszcie to na co czekałem, czyli wgląd w siedzibę Zbawców!
Akurat zacytowałeś jedyne normalne zdanie, jakie wypowiedział Morgan, jako przykład na poprawę dialogów. Dla mnie dialogi nie poprawiły się ani trochę i nie mam zielonego pojęcia o czym rozmawiał Ezekiel z Carol pod koniec. Czy oni w ogóle wiedzieli o czym rozmawiają? Odejść i nie odejść, ucieczka przed życiem.... %$^&##*^&* granaty?
Chodzi o to, że tak jak dawniej Carol była bluszczem, który musi się na kimś opierać, bo sama nie da rady, teraz okazało się, że jest aspołecznym introwertykiem, który musi mieć bezpieczny dystans wobec ludzi, bo a) mają dobra i chętnie się dzielą, a przecież ona se sama nałożyła bana b) ręce ją swędzą do zabijania.
Podsumowując: Carol dawniej: "dawajcie mi", Carol teraz: "ech wy kusiciele".
To jest ten słynny rozwój Carol :)
Mniej więcej wiem jak wygląda rozwój Carol, ale skąd Ezekiel taki obryty... pracownik zoo z doświadczeniem w rozszyfrowywaniu podstarzałych kur domowych z przeszłością ofiary przemocy domowej i teraźniejszością rambo? :P
Poza tym, niektórym się podobały majaki z tymi zombie zmieniającymi się w ludzi. Mi ani trochę, bo to jakby powrót do filozofii Hershela na farmie, że każdy sztywniak nie tylko był kiedyś osobą, mieszkał i pracował gdzieś w okolicy, ale wciąż gdzieś tam w środku nią jest. Przejęcie przez Carol takiego punktu widzenia (a chyba do tego to zmierza), cofnie kolejny raz serial o lata świetlne, a jak pomyślę, że mogłaby się zamienić postawą z Morganem, który już trochę zaczął narzekać na bezcenną wartość każdego życia...
Mniej więcej wiesz? Szacun kolego, ja z tego trochę drę łacha, a moje wywody to raczej mentalne kombinacje alpejskie. Albowiem rozwój ów jest tak kosmiczny, że chyba tylko tfurcy wiedzą o co chodzi i skąd się co wzięło.
Ezekiel może być obyty bo pracował ze zwierzątkami, jak widać był dla nich gotów na narażenie życia, co z automatu stawia go w pozycji półboga. Skoro potrafi rozkminić "istotę kota", to może też rozkminić ludzi i wiedzieć jak nimi kierować. Jako przywódca chłopina się sprawdza, wie jak stworzyć tę otoczkę, która sprawia, że tłuszcza jest happy i lgnie. Jedni produkują otoczkę let's make Murica great again, inni otaczają się nimbem króla Artura i pacz - ludziska padają do nóżek.
Co mnie natomiast zastanawia, to po co Ezekiel to wszystko robi, po co się tak stara jeżeli chodzi o Karolcię - jak sam przecież zauważył: złodziejkę (okrada ludzi, którzy jej pomogli) i oszustkę (udaje kogoś innego i knuje za plecami).
Bo jeżeli będzie z tego romans, to się autentycznie porzygam.
Romans jest możliwy, w komiksie Ezekiel przeprowadził taką rozmowę z Michonne, potem byli razem :)
Też jestem zdziwiony. Nie przyglądałem mu się specjalnie, ale wyglądał na normalnego. CGI byłoby nieco stratą kasy w tym przypadku. Łatwiej wynająć z zoo, czy cyrku jakiegoś dla takich scen jak w tym odcinku.
Łatwiej tylko w teorii - w USA wykorzystywanie niektórych gatunków zwierząt (zwłaszcza zagrożonych wyginięciem) na potrzeby kinematografii jest ograniczone lub całkowicie zabronione. Sądzę, że stworzenie cyfrowego tygrysa okazało się po prostu mniej problematycznym zabiegiem niż walka z prawem i oczywiście kwestie utrzymania prawdziwego kota na planie i zagrożeń jakie mogłyby się wiązać z jego obecnością wśród aktorów. Nawet tresowane zwierzę z cyrku może się zachować inaczej w nowym otoczeniu.
+ będę chciała wierzyć, że weszły również kwestie moralne
Ja bym prawdziwego nie chciała tutaj oglądać
Przede wszystkim sądzę że w przyszłych odcinkach mają zaplanowane dla niej wygibasy, które łatwiej będzie zrobić w komputerze, niż tresować prawdziwego tygrysa. Tygrys pewnie kiepsko radziłby sobie z łupaniem zombiaków na greenscreenie :P
Po odcinku pełnym napięcia i przemocy mamy odcinek spokojny, chilloutowy, choć też nie do końca, bo były pewne momenty napięcia. Mimo wszystko oceniam ten odcinek bardzo pozytywnie.
Dostaliśmy wgląd w Królestwo, które wygląda bardzo fajnie, w komiksie nie była ta osada pokazana za dobrze, a tutaj poświęcili na to cały odcinek. Bardzo fajnie się tam urządzili i wyglądają na najbardziej ucywilizowaną osadę, skoro mają nawet podjazdy dla osób niepełnosprawnych, poza podstawowymi potrzebami mają też odrobinę rozrywki (gitarzysta, chór, wieczory filmowe), władca zapewnia im spokój nie mówiąc o układzie ze Zbawcami, nie chce ich narażać, przez to mogą się nawet w spokoju rozmnażać (nauczycielka chóru była w zaawansowanej ciąży). Bardzo ładne, z pozoru idylliczne miejsce, choć Zbawcy zagrażają to mądry Król umie zadbać, żeby nie pojawiali się w osadzie i nie niepokoili ludzi. Jest tak jak Ezekiel mówi, ludzie chcą się czuć bezpieczni i mieć spokój, on to zapewnia.
Ezekiel, bardzo dobra postać, nie zawiodłem się na nim, kilka fajnych tekstów i bardzo fajnie poprowadzony, bardzo dobrze wczuł się w rolę króla i jest dobrym dowódcą mimo że ukrywał przed ludźmi układ ze Zbawcami. Ale tak to już jest, że władza nie odkrywa przed nami wszystkiego co wie, tak jest zawsze i wszędzie.
Shiva, bardzo mnie cieszy, że jest wygenerowana komputerowo, choć wygląda i tak bardzo dobrze. Najważniejsze, że żadne zwierzę nie jest męczone na planie, a poza tym łatwiej im grać z komputerowym tygrysem niż gdyby żywy miał biegać po planie. Fajnie, że pokazali ją kilka razy, a nie raz, cieszy mnie obecność tej "postaci", bo obawiałem się czy w ogóle będzie.
Benjamin, został wtajemniczony w sprawę Zbawców, ale tak jak inni uważam, że nie zna prawdy o ojcu, bo wtedy mógłby chcieć posłać ludzi do walki ze Zbawcami, co mogłoby się źle skończyć dla Królestwa.
Bardzo spodobała mi się postać Richarda, w komiksie był bardzo zmarginalizowany, tutaj dostał trochę czasu i dał się poznać jako bardzo dobrze wyszkolony i lojalny wojownik (dać się pobić, bo król zabronił się bronić, szacun), mam nadzieję na nieco większą jego rolę niż w komiksie.
Carolcia miała bardzo fajne zwidy, w ogóle ładnie zrobili to zabijanie zombie przez rycerzy, wygrał zombie, któremu odpadła twarz :D Już myślałem, że Carol będzie miała potem jakieś jazdy, żeby nie zabijać zombie, ale jednak wróciła do normy. Normalna za to była reakcja na dowiedzenie się gdzie jest, jak to ona udawała, że jest fajnie i w ogóle, a potem "co to ma być, to jakiś cyrk", na plus to, bo bardzo do niej pasowało. Wkurzyło mnie jednak to, że ludzie jej pomogli, a ona i tak ich okradła i miała gdzieś to, gdzie żyje. Ostatecnie wyjaśniło się o co chodzi z tym odejściem bez odejścia. W samym Królestwie nie mieszka, za to wprowadziła się gdzieś niedaleko. Czyli taki kompromis między jej chęcią odejścia, a namawianiem przez Morgana i Ezekiela żeby została.
Morgan mnie nie irytował, dobrze, że już nie mówi o tym, że każde życie jest cenne i coraz częściej łapie za broń, myślę, że do ostatecznej konfrontacji ze Zbawcami wróci na dobre tory i zacznie zabijać tych złych. Choć jak wspomniał o serowarze i widział kozy to już myślałem, że uraczy nowych towarzyszy opowieścią o celi i Thabicie :D
Karmienie świnek, bardzo pomysłowe tuczyć ich sztywnymi, jak zobaczyłem, że jedzą zombiaka to aż się zdziwiłem, czy ja dobrze widzę, czy to jakieś przywidzenia, ale faktycznie tak robili. I raczej nie chodzi o zatrucie Zbawców, po prostu świnie są wszystkożerne, nawet trupa zjedzą, chodzi o to, żeby je utuczyć tanim kosztem. Świnia trupa przetrawi i będzie grubsza, zresztą pamiętajmy, że połowa świń idzie do Królestwa, bo Zbawcy nie biorą wszystkiego, a swoich by raczej Ezekiel nie truł.
Odcinek spokojny, ale mnie się podobał, wbrew pozorom trochę się działo i było trochę fajncyh informacji oraz wprowadzenie kilku nowych postaci. Czekam co dalej, choć nie widziałem trailera kolejnego odcinka.
Zdecydowanie zombie z odciętą twarzą wygrywa tytuł umarlaka odcinka ;)
Ciekawe z tym tuczeniem świń. Jasne, świnie są wszystkożerne i mają dość odporne układy pokarmowe - w naturze świniowate są w stanie zjadać padlinę bez problemów, ale i tak zastanawiające jest ile walorów odżywczych może mieć takie kilkuletnie nieumarłe mięso, nie? :D Z jednej strony niby się nie rozkłada do reszty, z drugiej jednak termin przydatności do spożycia w kategoriach zwykłego mięsa upłynął dawno temu...
Może konfrontacja ze Zbawcą uświadomiła Morganowi, że nie jest w stanie wszystkich ocalić, bo ludzie po prostu chcą i będą zabijać. Są sytuacje, w których można dać komuś uciec, ale takie momenty jak atak kilku Wilków pomimo ostrzeżenia wymagają drastycznych rozwiązań.
Wiesz, świnia raczej nie patrzy na to ile lat ma mięso i czy jest przeterminowane :) Dodajmy do tego fakt, że te świnie biegały luzem po mieście, były pewnie wygłodzone, jadły co się nawinęło, a że jedynym "dobrem" którego nie brakuje, są sztywni to nie miały wyjścia :) No i fakt z życia wzięty, na odchodach i trupach najlepiej się hoduje, zwłaszcza rośliny, ale jak widać, wszystkożerne świnie też się da na tym odchować :) Ciekawe czy wpadną na to, żeby do ogródka dawać nawóz ze zmielonych sztywnych :)
Tak, też liczę na to, że Morgan w końcu się opamięta, może nie będzie zabijać z zimną krwią i potraktuje zabijanie tylko jako ostateczność, ale w końcu będzie to robił chroniąc swoich ludzi, bo zabawa ze złapanym Wilkiem mogła się gorzej skończyć, z ludźmi Negana już tak nie będzie.
Zgadzam się w powyższą recenzją :) Mi się bardzo podoba w TWD to, że są i odcinki naładowane akcją, trzymające w napięciu do ostatniej minuty, i takie na chill-oucie, mnie one wcale nie nudzą :) To co mi się najbardziej podobało:
* zwidy Karolki na początku
* Karolka przed "obliczem" Króla :D to całe udawanie, a potem "Co to kurcze ma być?"
* Ezekiel, który wydaje się być spoko gościem (nie znam jego komiksowej historii, ale na razie nie chcę wiedzieć), to jego odgrywanie króla, cała ta maniera, sposób mówienia ;)
Mi się odcinek bardzo przyjemnie oglądało. Pozdrawiam wszystkich którym też się podobał i tych którym mniej też ;)
Dzisiejszy- wczorajszy odcinek sponsorowało absolutnie bajeczne, śmiech wyzwalające spojrzenie Carol podczas audiencji z Królem Tygrysem- spojrzenie pt. " WTF? czy jestem na haju haju ? widzę gościa z tygrysem, z tygrysem gościa widzę..." - i to w zasadzie tyle co mnie urzekło. I w opozycji do swojej ostatniej wypowiedzi przy poprzednim odcinku który nadal jest dla mnie zacny, i nadal przy oglądaniu Negana i Lucille mam ciary , i nadal twierdzę że tamten episode pozamiatał wszystkie nakręcone do tej pory- ten mię znudził permanentnie. Ale- nie spodziewałam się (bez hejtu) niczego innego, wszak to taki serial. Raz Cię sponiewiera przed tv , obryzga krwią poczucia " to je dobre" a częściej obudzi w Tobie myśli pt. " po co ja to jeszcze oglądam?".
Ale ok, przetrwałam.
Rany, kiedy się zorientowałam, że to jeden z tych odcinków, które skupiają się tylko na kilku bohaterach z grupy Rików, byłam pewna, że oglądanie go będzie się ciągnąć w nieskończoność, ale o dziwo zleciał mi on bardzo szybko. I nawet Carol i Morgan nie powodowali zgrzytania zębami. Ech, pewnie dlatego, że to dopiero drugi odcinek po przerwie i nie zdążyłam się zmęczyć...