No to już się coś wie (tutaj w USA 7 odcinek się właśnie skończył), więc parę faktów :)
- kierownik zakładu (P, B albo G jak kto chce) wraca do swojego "normalnego" zachowania - likwiduje Martineza (dość widowiskowo) a po nim niego następcę - Pete'a (a z tym ostatnim w ogóle robi coś takiego po śmierci że...), ale przedtem nagle chce wiać i wieje razem ze swoimi kobitami...ale wraca, najwidoczniej mu się odwidziało :)
- buduje się nowe Woodbury, i to właśnie to Woodbury zaatakuje więzienie - mają czołg, mają kierowcę czołgu, zbierają siły a G. mówi im że jest miejsce gdzie byliby bezpieczni ale będą musieli o nie walczyć
- końcówka jest niezła, G. celuje ze swojej Beretty z Michonne i Hershela którzy nieświadomi tego dyskutują o czymś tam
- następny odcinek będzie Mid-Season Finale i jak to napisali na koniec....NIEKTÓRZY UPADNĄ (czytaj - ubiją któregoś z ważniejszych bohaterów). Jednak nim to się stanie...będą negocjować mając czołg pod płotem :)
Resztę zobaczycie jutro, odcinek ciekawy ale poprzedni był wg. mnie lepszy.
Pozdro z Miami :)
A może w poprzednim odcinku wcale nie chodziło o przemianę Filipka,tylko o to,że nie miał motywacji do życia,a ta rodzinka mu ją dała? Wtedy nabrałoby to logicznej całości. Ale co ja tam wiem,psuje argumenty do hejtu :)
A co żałujesz że gubcio nie dali sobie z Rickiem po buziaku i nie pogodzili się?
Jak czytałem marzenia forumowiczów o tym że Filip...o przepraszam, Brian (bo po zmianie imienia przeszłość przestaje mieć znaczenie) dołączy do więzienia to śmiać mi się chciało.
Wystarczającym geniuszem jest Martinez który kupił bajkę o przemianie seryjnego mordercy.
Wracamy na tory komiksu i Gubernator skończy tak jak powinien skończyć przed tym sezonem, więzienie upadnie i akcja wreszcie ruszy dalej bo zarówno cały wątek Woodbury z Andreą jak i ta śmieszna epidemia były stratą czasu.
Że co proszę? Czego to niby mam żałować?
Jedyne czego żałuję, to płynniejszej fabuły, rozwinięcia pobocznych wątków albo ich nie wprowadzanie w ogóle, wtłoczenia Gubernatora w szablonik oraz powrotu całego szajsu z poprzedniego sezonu: podglądanie więzienia, atak na więzienie, miłosne życie Filipa, towarzyszka jego wybranki, która przejawia wobec niego wrogość, umiłowana córeczka, mordowanie członków grupy, manipulacja, schizy, skłonności do makabry, supermoce, rządzenie się w grupie udając Poważanego Lider-sama itd. A w planie mamy kolejne negocjacje z Rickiem.
To wszystko już BYŁO. Nie było tylko Briana, co było miłym urozmaiceniem, a który i trak został zamieciony pod dywan, żeby zrobić miejsce dla starego Filipa. Jakby się twórcy bali poeksperymentować z Gubernatorem i jak zaczęli go rozwijać w nieco innym kierunku, to się przestraszyli i wrócili na bezpieczne tory.
Jak rany, NIGDY nie myślałam o pojednaniu z Rickiem, co to w ogóle za pomysł :/
Co do powtarzalności zgadzam się, powinien zginąć pod koniec sezonu i tyle.
Skoro już pociągnęli wątek widocznie myśląc że pora pokazać prawdziwego psychopatę którego w 3 sezonie praktycznie nie było to wolę żeby zakończyli to w prosty i chociaż efektowny sposób niż gdyby mieli babrać się z jego przemianą, ja cały ten wątek z córką i kochanką widzę jedynie jako pretekst dlatego nie przywiązuje do niego większej wagi.
Negocjacje? Nie wiem czy widziałaś zapowiedź odcinka więc nie będę komentował ale chyba nie wierzysz że to nie skończy się bitwą?
Co do pojednania nie jeden forumowicz pisał o ewentualnym dołączeniu do grupy z więzienia, to dopiero byłby absurd, gubcio, michonne i glen pod jednym dachem.
Widziałam zajawkę, którą jak wiadomo można interpretować na kilka sposobów, ale mam mocne przekonanie, że będzie powtórka z poprzedniego sezonu, czyli Gubio podjeżdża pod siatkę, stawia warunki Rickowi, Rick coś tam coś tam, kotłowanina w więzieniu, panika, depresja, bla bla bla, Gubi atakuje eniłej bo to taki brzydki, niehonorny pan, efektowna scena, trup ważnej osoby, rozpacz, napisy końcowe.
Pisząc negocjacje miałam na myśli obowiązkowy, emocjonalny, pełen sucharów i frazesów kontakt Gubcia z Rickiem. Bo nie ma opcji, żeby Filip, sam będąc co najmniej strzelcem wyborowym hiehie, mając wojskowego w ekipie, dwie laski które są dobre w strzelaniu nie zrobił najprostszej rzeczy, czyli przydybał ekipę na ich beztroskich zabawach w farmera i wycieczkach na zewnątrz. Już w tym odcinku miał dogodną okazję do zabicia Ricka, Carla, Michonne i Hersha. Wystarczy dobrze zaplanować swój ruch i uzbroić się w cierpliwość a ekipa Ricka sama wlezie pod lufy.
Po uja te wszystkie szachowe metafory?
Bo co to za przyjemność strzelić wrogowi w plecy?
Gubcio nie jest osobą pragmatyczną, co to za zemsta zastrzelić Ricka czy Michonne nie mogąc nawet spojrzeć im w oczy?
To psychopata, zaryzykuje życie ludzi byleby zemścić się w efektowny i satysfakcjonujący sposób.
Najpierw trzeba pokazać że się wróciło, postraszyć, ewentualnie jak się poszczęści zabić kogoś bliskiego na ich oczach i dopiero przejść do dania głównego zemsty:)
Wiem że to trochę głupie ale tak to już w filmach jest że przed finałowym starciem pan zły musi sobie pogadać z panem dobrym bo sumie co to by była za akcja gdyby wróg padł po jednym strzale i koniec.
Wieeem, takie są być może reguły popkultury. Szkoda tylko, że dzieje się to kosztem inteligencji bohaterów.
Ale i tak myślę, że można by to było zagrać w taki sposób, że by nam szczęki pospadały i siedzielibyśmy na brzeżku krzesła oglądając jak Filip z sadystycznym wyrazem twarzy, acz "na zimno" sukcesywnie wyrzyna ekipę Ricka. Do tego jakaś świetna intryga, zaskakujący zwrot akcji.
I wcale nie potrzeba do tego strzału w plecy. A pastwić to się nad swoimi ofiarami może, kto mu zabroni, wszak wszyscy tacy potulni i ulegli wobec niego :)
No ale być może za dużo wymagam, chyba faktycznie lepiej zastosować ograny schemat z poprzedniego sezonu. Już wyczytałam, że podobno Filip zastosuje podobny szantaż emocjonalny, jak z Michonne poprzednio. Czyż to nie są odgrzewane kotlety?
To nie były niczyje marzenia, tylko spekulacje związku z tym co powiedział Morrisey.
Cóż, nie czytam wywiadów z aktorami (?) i wychodzę jak widać na tym lepiej, nie wiem o co chodziło ale dla mnie od początku do końca było jasne że zrobienie z Gubernatora nawróconego nie ma sensu.
Pierw było narzekanie że Gubernator nagle taki pomocny taki dobry że się zmienił,że powinien zabijać,teraz jak znowu jest soba to też źle.
@Equos dobrze napisał:
''Uważam że wątek jest bardzo udany i pokazuje jak nieunikniony jest los pana Gubernatora. Czy chce czy nie, okoliczności sprawiają że jego żądza władzy wychodzi na powierzchnię i skazany jest na bycie tyranem. Można zwalać to na kark losu albo na jego skłonności. Tak czy inaczej widać, że koleś nie ma już odwrotu i piętno jakie nosi umrze dopiero z nim. Taka troszkę grecka tragedia. Widać to było chociażby w momencie wpychania Martinez'a do dołu, gdy pan G mówił "I don't want it". Można tylko domyślać się co miał na myśli, jednak przypuszczam że chodziło mu właśnie o jego psychopatyczną manię panowania nad swoim otoczeniem. Panowania które potrafi zdobyć jedynie eliminując element opozycji w grupie, co ładnie zobrazował początek odcinka i wątek z szachami.
Gubernator wygrał tę partię.''
Zauważyłam, że niektórzy mają problem z funkcją "odpowiedz". Nie zawsze ją kierują do właściwej osoby.
Po jednorazowych Murzynach mamy kolejną mniejszość - tym razem seksualną. Oczywiście lesbijki. Oczywiście atrakcyjne :)
Ciekawe jak długo utrzymają się żywe, bo Murzynów wymieniają co chwilę.
No właśnie chyba też mi coś umknęło. ;]
I jak zauważyła emo_waitress perfidnie urwali wątek z kartonikami i zwłokami w chacie w lesie. Mogło być intrygująco, a wyszło jak wyszło.
Naprawdę nie złapaliście, że te dwie laski łażące wszędzie razem i pożerające się wzrokiem są lesbijkami?
Ech, to o to chodzi, myślałem, że przegapiłem jakąś scenę otwarcie ujawniającą ich orientację, w takim razie wszystko w porządku ze mną.
ale które dwie?
Przyznam, że podczas łażenia po lesie akurat oko malowałam i mi ciężko patrzeć było. Już odruch mam taki, że jak łażą i gadają, to niezbyt patrzę i zajmuję się ważniejszymi sprawami :P
Fakt, te karteczki zaczęły się ciekawie ale własnie jakoś tak zdechły. Ogólnie cały ten motyw z łażeniem po lesie był dla mnie taki średnio zrozumiały.
Czuję pewien niedosyt po tym odcinku, mimo że poprzednie wywierały na mnie ogromne wrażenie.. Otóż, całe budowanie postaci Gubernatora w poprzednim odcinku które według mnie szło w ciekawym kierunku tak po prostu po tym epizodzie można schować do kartonu i zapomnieć o tym, tak jakby się to w ogóle nie wydarzyło. Powracamy do nużącego wręcz gubernatora psychopatę - niezniszczalnego bohatera . Po prostu za wiele przemian Filipa jak na dwa odcinki, powinni niektóre rzeczy pociągnąć dłużej a nie iść na łatwiznę załatwiając to wszystko w 90 minut na szybko. Tak samo nie podobała mi się ta akcja z tym obozem, który nagle ktoś cały rozerwał na strzępy w parę chwil nawet nie wydając żadnego hałasu.
W następnym odcinku mamy znów konfrontacje o więzienie, czyli tak jakby copy paste z 3 sezonu, tylko z innym obrotem spraw.
O co chodziło w ogóle z tą sceną z szachami na samym początku? Wydawało mi się, tak jakby to już było po pewnych wydarzeniach gdzie gubernator został zupełnie sam z dziewczynką, mając czołg.
Mnie się o dziwo właśnie podobają odcinki traktujące o innych grupach ludzi,a nie o Ricku i więziennych romansach.Chyba mi się już serial przejadł. Mogliby nakręcić nowy Walking Dead ale z innymi postaciami i grupami albo w końcu się ogarnąć...
Ale zgadzam się, najpierw mamy wątek odnowy, odrodzenia dobrej strony Gubernatora żeby to potem w tak durny akademicki sposób sponiewierać. Gdyby bardziej pokazano zagrożenie od innych grup, więcej śmierci, jakąś klęskę głodu w obozie to by dawało gubernatorowi jakieś racjonalne prawo do zeschizowania, a tak? Dupa...
Kikman potwierdził, że planują stworzyć serial w uniwersum TWD, z nowymi postaciami, taki jakby spin-off.
Spytała się czy on jest dobry. No i zamyślił się biedaczysko i skumał, że jednak nie jest. A w szachach nie daje się nikomu wygrać, nawet małej dziewczynce.
Game over
Olaboga, dlaczego wszyscy się tak rozpisują o jakieś przemianie Gubernatora w poprzednim odcinku? Przecież jeśli kiedyś on przestał być niebezpieczny to wtedy, gdy zarośnięty pałętał się po ulicach, wtedy mu po prostu nie zależało. Odnalezienie nowej rodziny w oczywisty sposób miało mu dać motywację do dalszego mordowania. On jest po prostu pusty w środku i jedyne na czym mu zależy to rodzina. Całe Woodbury stworzył tylko po to, żeby jego córka miała idealne życie, gdy ją wreszcie wyleczy. Gdy została zabita, Woodbury stało się dla niego narzędziem do wykonania zemsty. Plan zawiódł, nie została mu żadna motywacja ani do życia, ani żeby umrzeć, bo on i tak od zawsze był żywym trupem.
Wbrew pozorom nigdy nie było żadnego konfliktu między Philippem a Brianem, za to jeśli scenarzyści mają trochę oleju w głowie to mogą ciekawie rozegrać konflikt między dwoma motywacjami Gubernatora: przetrwaniem nowej rodziny i pomszczeniem dawnej.
Mi na ten przykład nie chodzi jakąś Wielką Przemianę, zmianę osobowości, uj wie czego. Oczywistością było, że Filip wciąż tam jest, ALE pojawił się też Brian, który - nie możesz tego odmówić - w poprzednim odcinku zachowywał się inaczej, niż Gubernator - Filip. Nie wiemy, czy to była tylko depresja, poddanie się, czy to może był powrót gościa sprzed apokalipsy, kiedy być może był spoko, normalnym gościem. Temat został porzucony.
O ile w poprzednim odcinku jest pokazana transformacja: mamy sceny z Martinezem, potem samotne błąkanie się, potem integracja z rodziną, o tyle w tym odcinku Filip zjawia się w tym nowym obozie i szast-prast bym cyk cyk Filipek zdrowy i dorodny objawia się w całej swojej Mrocznej Doskonałości :) Łypie okiem, głowa paruje od tajemniczych planów, tu uderzy, tam zabije, tu udusi, tam celuje jak heros z Avengers. Gdzie ten Brajanek zdupcający przed zombi, gdzie jego smuteczek budzący współczucie? :D
W poprzednim odcinku widziałam w Gubernatorze człowieka. A teraz to znowu ten zły charakter z Tango & Cash, kto oglądał wie o czym mówię :D
Ja właśnie dogoniłem serial po tym jak przestałem oglądać w połowie 2 sezonu i dla mnie 3 sezon był w ubiegłym tygodniu więc jestem na świeżo. Dlatego widzę, że twoja wizja Gubernatora jest skrzywiona i postrzegasz go strasznie czarno-biało. Przecież on potrafił być absolutnie czarującym człowiekiem, któremu zależało na stworzeniu idealnego amerykańskiego przedmieścia. To jest człowiek, który czule szczotkuje włosy swojej nieumarłej córki i jednocześnie trzyma głowy zabitych w akwariach.
To wszystko dlatego, że kieruje się jedyną zinternalizowaną wartością: jest mężczyzną i jego jedynym celem w życiu jest mieć rodzinę i zapewnić jej jak najwyższy standard życia. Kiedy stracił rodzinę i możliwość zemsty (bo przecież jako prawdziwy mężczyzna powinien pomścić śmierć mu bliskich) wpada w apatię i zwyczajnie wegetuje. Na początku poprzedniego odcinka widzimy, że Martinez to dostrzega i dlatego go porzuca, tak jak porzucił swojego drugiego kompana, któremu przestało zależeć na życiu i dlatego przyjmuje G z powrotem, gdy widzi, że ten odzyskał cel w życiu.
Gość sprzed apokalipsy był dokładnie tym samym gościem tylko w innej rzeczywistości. Ze strzępków informacji wiemy, że harował na marnej posadzie i gardził swoim życiem, a jedyną jego dumą była żona i córka. Stracił żonę, potem przyszła apokalipsa, a dla niego jedynym celem stało się odbudowania córce dawnego życia. Gubernator tak naprawdę jest Walterem White świata zombie.
W poprzednim odcinku widzimy jak wychodzi z apatii i staje się najlepszym człowiekiem na świecie dla swojej przybranej rodziny, tak jak był nim dla mieszkańców Woodbury, dopóki jego córka "żyła". W tym odcinku widzimy naturalną konsekwencję tego i jego obsesję, nie na punkcie władzy, ale tego, żeby dać swojej "rodzinie" jak najlepsze życie. Dlatego morduje Martineza, bo obawia się, że gdy następnym razem za dużo wypije powie prawdę o G, dlatego przejmuje władzę w grupie bo widzi, że następca przejmuje się ludźmi poza grupą. Dlatego też wraca do więzienia, bo wie, że to jest lepsze miejsce niż obozowisko na polance. I w tym momencie powraca do gry żądza zemsty za córkę, bo znowu ma możliwość jej dokonania.
Dla mnie Philip tak samo jak Walter, kieruje się zarówno rządzą władzy/chorą ambicją/byciem bossem, jaki i skrzywioną chęcią ochrony swojej nowej rodziny. Martineza ubił, bo nie przyjąłby zamiany ról i wiedział że on mu korony nie odda. Tamtego drugiego ubił, bo widział że jest słaby i nie nadaje się na przywódce.
Te rozmowy Gubernatora z Megan przy szachach, idealnie pokazują że on nadal pragnie władzy :) ale równocześnie pragnie rodziny. Teraz odzyskał to i to i będzie chciał stworzyć nowy Philipkoland. A do tego będzie mu potrzebne lepsze miejsce niż obóz z przyczepami w środku lasu.On wie gdzie jest takie idealne miejsce do stworzenia nowej społeczności. A i przy okazji będzie mógł w końcu się zemścić.
Masz oczywiście rację. Chodzi mi o to, że troska o rodzinę jest pierwotną przyczyną jego działań, a władza i przemoc są pobocznymi przyjemnościami. Bez rodziny nie byłby w stanie zracjonalizować przed samym sobą własnych działań, że to wszystko dla większego dobra.
Tortuga, pier....lisz niczym chory mąż. Niech sobie twój philipek nawet będzie Walterem White świata zombie. Idzie po prostu o to, że ta prawdziwy Walter White był ciekawą postacią, zaś gubernator jest nudny, zbyt pokręcony i przewidywalny. Łapiesz teraz, czy może twój odbiór postaci gubiego tak się przekrzywił, że muszę ci to wszystko napisać jeszcze raz?
Nie stawiam Waltera i Philipa w jednym szeregu. Na tym zakończę,bo nie mam zamiaru dyskutować z kimś, kto na Dzień Dobry zaczyna się do mnie odnosić po chamsku.
Doczytałam do tego, jak jesteś uprzejmy nazwać moją wizję Gubernatora "skrzywioną" i pozwoliłam sobie odpuścić dalszy komentarz.
Pozdrawiam.
Jeśli poczułaś się urażona to szczerze przepraszam, nie było to moim zamiarem. Przecież napisanie komuś, że uważam jego interpretację postaci za błędną nie jest żadnym ad hominem tylko zdaniem w dyskusji. Chciałem jedynie zwrócić uwagę, że ty i wielu innych w tym wątku postrzegacie Gubernatora z poprzedniego sezonu strasznie jednowymiarowo.
Luzik.
Na temat Gubernatora wypowiadam się praktycznie od momentu jego pojawienia się w serialu. W zależności od odcinka pisałam o nim różne rzeczy. Na ten przykład po przedostatnim odcinku wypowiadałam się pozytywnie, teraz znowu negatywnie. Taka jest moja opinia i chętnie podyskutuję z kimś, kto ma inną. Ale bez zaznaczenia na wstępie, że to MOJA opinia jest skrzywiona. Z takimi argumentami nie mam zamiaru dyskutować.
Dokładnie tak samo myślę.
Naprawdę się dziwię że ludzie tak łatwo kupili rzekomą przemianę po tym jak gubcio przez większość 3 sezonu pokazał swój geniusz manipulanta i aktora.
Normalnie jak Martinez - znalazłeś córeczkę? Fajnie, wracasz do gry a to że jesteś seryjnym mordercą który wybił własnych ludzi to przeszłość, zapomnijmy bo się zmieniłeś.
Naiwniak roku.
Ciekawie to rozpisałeś,w dodatku dodam że w poprzednim odcinku ludzie się dziwili że Gubernator sie zmienił,że za spokojny,że powinien zabijać,zapominając chyba o tym co przeżył i o tym że sam długo podróżował przez co mógł czasowo spokornieć,teraz jak powrócił stray Gubernator,to nagle też źle.Socjopaci są zazwyczaj mili charyzmatyczni spokojni.I tak było z Gubernatorem zawsze,kiedy spotkał Martineza i jego grupe to był BODŹIEC,i prawdziwy Philip się wtedy obudził.Kiedy zabijał Martineza i mówił że tego nie chce dobrze to pokzuje.Z jednej strony nie chce zabijać bo nie musi,nie chce mieć powtórki z rozrywki bo wie co ostatnio się stało,ale z drugiej strony kiedy widzi tą grupkę,widzi jak jest rządzona,widzi ''swoją'' rodzinę którą teraz chce bronić,wracają despotyczne rządzę i chęć kontrolowania wszystkiego dookoła.
emo waitress, jak Ty ładnie podsumowałaś Filipa z tego odcinka xD Zgadzam się z każdym słowem i widzę tylko jedno wytłumaczenie: Filipa w końcu dopadło rozdwojenie jaźni, a twórcy próbują nam to subtelnie zasugerować.
Ja już nie wiem jak tłumaczyć Gubernatora. Naprawdę podobał mi się w poprzednim odcinku, ale niestety moje obawy o powrocie starego dobrego Gubcia się sprawdziły.
O ile NAWET mu dopingowałam w poprzednim odcinku, teraz jego los - jak większości bohaterów TWD mam w nosie.
Jeszcze zobaczymy w następnym odcinku jakieś cuda na kiju, że hoho! a Filip dokona czynów, przy których akcja z Andreą, Miltonem, supermocami, strzelaniem na poziomie strzelca wyborowego - wszystko to zblednie.
Ja się tego właśnie bałam po poprzednim odcinku. Kolejnego zwrotu o 180 stopni i powrotu Gubernatora Bad Assa. Mogli to jakoś stopniowo rozegrać, pokazać ścierające się w nim siły ( wiem, wiem BB mi się marzy), ale nie, po co. Lepiej znowu namazać grupą krechą psychopatę.
A ja nie rozumiem gdzie dopatrywaliście się przemiany gubernatora?
Miał doła po przegranej, cały wątek z dziewczynką był tylko po to by mieć pretekst do reaktywacji postaci.
Ot gubernator znalazł sobie nowy cel życiowy - chronić nową córeczkę, odcinek o obozie był tylko po to by pokazać że nie jest tam bezpiecznie oraz że to gubcio musi rządzić bo inni są za słabi.
Jak był psychopatą tak dalej jest a to że przy kobietach i dziewczynce tego nie pokazywał to przecież normalne, zawsze był dobry w udawaniu dobrego wodza.
Może i mamy powtórkę z 3 sezonu tylko że tym razem będzie zgodnie z komiksem i wątek wreszcie się zakończy, będzie można ruszyć dalej po odpowiednim "oczyszczeniu" składu.
Gubernator to niezły ninja albo strażnicy i mieszkańcy obozowiska są ślepi i głusi żeby 2 razy pod rząd nie zauważyć morderstwa, asczególnie drącego mordę Martineza albo ucieczki z autem i rodziną, a potem powrotu...
Co do lesbijek to była scena jak leżą sobie na łóżku i tak jedna leży na cycku drugiej, no chyba koleżanki tak nie robią albo BFF.
Odcinek spoko ale całość widać była tworzona pod 8 odcinek po którym będzie przerwa. Mam nadzieje że oglądaliście zapowiedź kolejnego odcinka - ten czołg to będzie coś! Ciekawe jak mocno zniszczą wiezienie. Dla znawców czołgów jaki to model?
I jednak Gubernator się nie zmienił, dalej jest z niego kawał skurczysyna