Ok, zróbmy tak, kogo w Trzecim sezonie chcielibyście widzieć i dlaczego: można wybrać z każdej
serii i proszę o argumenty ^^
Ja chętnie zobaczyłabym Schockwave'a i Barricade'a, czemu? Tak po prostu, wdłg mnie są po
prostu extra i chciałabym zobaczyć jak dogadują się z Megatronem. Poza tym przydałby się jeszcze
jeden decepticoński buntownik, bo nie uwierzę, że Star stał się taki pokorny. Osobiście
stawiałabym na Barriego, żeby poparł Gwiazdkę, no i nawet fajnie by było gdyby... no nie wiem,
KTOKOLWIEK wprowadził między JAKIMIKOLWIEK postaciami w TFP wątek taki w miarę miłosny.
Nie wiem, Optimus i Arcee... ta, wiem, to głupie^^
Nie myśląc długo chciał ją uratować... chociaż była jeszcze mała, wiedział, że to ta sama dziewczyna którą kochał... jednak przypomniał sobie solowa ducha.. "Nie możesz się kierować, tylko nienawiścią do innych.." Postanowił więc, opracować plan... Obserwował wszystko z daleka... Mały Smoke, mimo, młodego wieku był wielki sercem.. kierowała nim miłość do dziewczynki... Jednak szybko on także został złapany....Megatron, tylko się zaśmiał...
-hahaha, co ty sobie myślałeś.? Że dasz nam radę.? Takich jak ty, powinni już dawno przerobić, na złom.! Jednak, nasz Prime, jest zbyt dobroduszny...
Smoke był pewny, że chodzi, o Optmusa... Wielkie było jego zdziwienie, gdy wechikony przyprowadziły do Megatrona, nie Optimusa, lecz Jazza...
Smoke stracił punkt zaczepienia, sądził, iż wszyscy będą w tym samym wieku... myślał, że może te osoby są obrazem z jego przeszłości, jednak teraz zmieszane były wszystkie czasy: mały Smoke, Knockout i Nika pochodzili z przeszłości, Megatron i Vechikony z teraźniejszości, a wizerunek Jazza, który może miał jakieś trzydzieści dziewięć tysięcy lat pochodził niewątpliwie z przyszłości... Co więcej okazało się, że Jazz BYŁ PO STRONIE MEGATRONA! Jazz podszedł do Megatrona i spokojnie odrzekł:
-Spokojnie przyjacielu, nie ich szukamy...
-Przecież mówiłeś, że musimy odnaleźć Smekescreena, a według moich danych ten brzdąc to właśnie on-Megatron puścił Nike i wskazał na małego Smoke'a, który ze łzami w oczach przyglądał się całej sytuacji.
-Owszem szukamy Smokescreena, jednak nie w tej fazie wieku...
-O czym ty do mnie mówisz....-odrzekł Megatron, wytrącony z równowagi...
-On, jest tam.! -mały Knockout, wskazał w stronę Smoke'a...
Smoke, zaczął uciekać, jednak po drodze, wpadł na Sina.... Wyglądał, tak jak zawsze..
-Oh, Sin, tak się cieszę, że cię widzę... błagam pomóż mi.!
-Zaraz.... skąd znasz moje imię.? Kim jesteś.?
-jestem Smokescreen, twój przyjaciel.! Nie pamiętasz mnie.?
-Znam, jednego takiego, ale jest jeszcze małym dzieckiem, no i nie jest moim przyjacielem.! -Smoke, stracił jaką kolwiek nadzieję....
-Sideswipe Corvette.! Natychmiast do mnie.! -usłyszeli głos..
-przepraszam, cię.. mój opiekun mnie woła...
-proszę, pozwól mi iść z tobą.!
-jeśli musisz... -poszli... Przed niewielkim domkiem stał Jazz, ale jakby młodszy i bez zamiaru przerobienia Smoke'a na części...
-Sin, gdzie ty byłeś.!
-spokojnie Jazzy.! -z domku wyszedł Dreadwing...
-Ile mam czekać na ciebie Sideswipe.! Czy nie możesz być jak twój brat.!?
-przepraszam... ale Megatron, przeszukuje lasy.... musiałem iść inną drogą...
-przeszukuje lasy.? czego on tam do diaska szuka.?!
-Nie mam pojęcia... ale ja tez to widziałem... -odezwał się Jazz....
-Po co nas wezwałeś.?
-Nasz Prime, chce was widzieć....
-Co to za jeden?- spytał Dreadwing spoglądając na Smok'e
-Mówi, że nazywa się Smokescreen, i ma przejść tu jakąś próbę, czy coś- Side przysunął się do Dreadwinga-Myślę, że ma nie równo pod sufitem- powiedział mu ,,na ucho"
-Idźcie, ja spróbuję dowiedzieć się czegoś więcej o naszym gościu-powiedział Dread.
Jazz i Side z lekkim wahaniem weszli do środka szałasu. Smoke spojrzał na Draeadwinga i również chciał przekroczyć próg, jednak Draed złapał go za ramię
-Hola, hola, ciebie tam nie proszono, kim ty właściwie jesteś?
-Już mówiłem.! Nie pochodzę z tego świata.! Nie wiem, jak się tutaj znalazłem, ale wiem, że zostałem poddany jakiejś próbie... Jak zarazie, nie potrafię sobie nawet z Megatronem....
-Z Megatronem, mówisz... Z nim, nie radzą, sobie nawet wielcy wojownicy... a co dopiero ty.... właściwie ile ty masz lat.?
-15 tysięcy...
-Taki młody i już na wojnie.?
-Tak, wyszło....Nie ja wybrałem swój los... to raczej on wybrał mnie.... -Nagle Jazz i Sideswipe wyszli z domku... Nie wyglądali raczej wesoło...
-I co.? -zapytał Smoke...Oni spojrzeli na siebie ze łzami...
-Rozdziela nas....
-Tak mi przykro-powiedział Dread-Ze mną i moim bratem było podobnie...
-Jest jeszcze coś...Prime chce go widzieć-Side wskazał na Smoke'a. Oboje z Jazzem odeszli wgłąb lasu.
Smoke wziął głęboki oddech i spojrzał na Dreadwinga
-Droga wolna-odrzekł na jego pytające spojrzenie.
Smoke otworzył drzwi i wszedł do środka. We wnętrzu było ciemno. Stół i krzesła oświetlała jedynie mała energonowa lampka. Jednak postać siedząca po drugiej stronie stołu siedziała w mroku. Widać było jedynie jej oczy.
-Siadaj przyjacielu-rozległ się głos. Smoke posłusznie zajął miejsce przy stole i wbił wzrok w postać, usiłując rozpoznać kim jest...
Tymczasem, dla Jazza i Sina przyszedł czas pożegnania...
-Więc, to naprawdę jest koniec.?
-Ja nie wierzę... od zawsze robiliśmy wszystko razem.... Nie wyobrażam sobie, życia bez ciebie...
-Nie ma wyjścia...
-Tak.! -Jazz przytulił brata...
-liczę, że jeszcze się kiedyś zobaczymy... -Odeszli w przeciwne strony... Nagle Sin, usłyszał krzyk.. Pobiegł w jego kierunku i zobaczył, jednego z dino-botów Megatrona, który trzymal w swoim pysku Jazza...
Na nieszczęście Jazza dinobot reprezentował gatunek Spinozaurusa jednego z najniebezpieczniejszych zdolnego zabić nawet Tyranozaurusa-rexa.
-Puść mojego brata potworze!-Krzyknął Side
-Jak sobie życzysz- Jazz usłyszał kobiecy głos. w tej chwili dinobot wypuścił Jazza i transformował się. Przed Sidem stała teraz fembotka. Side podbiegł do nieprzytomnego Jazza. Spojrzał na dziewczynę.
-Kim jesteś?- spytał
-Nazywam się Solaire.
-Nie wierzę, Solaire, przecież wygląda zupełnie inaczej!-rozległ się głos. Wszyscy zwrócili się w stronę jego źródła. Smoke wraz z Dreadwingiem stali tuż za Solaire.
Po policzku Sideswipe popłynęła łza...
-Zapłacisz mi za to.... -krzyknął do dziewczyny...-SŁYSZYSZ, KIEDYŚ MI ZA TO ZAPŁACISZ.!
-nie.! -Smoke, zrozumiał teraz słowa ducha... -ktoś kiedyś powiedział mi "Nie kieruj się tylko nienawiścią do innych" i ten ktoś miał rację...
-ale ona go zabiła... -Dreadwing, uklęk przy nim... Przyłożył dwa palce, do jego szyi...
-Nie zabiła... ale, śmierć go ściga... jest jej bliski..
-Nie zdołasz go ocalić...-powiedziała dziewczyna. Side nie wytrzymał i rzucił się na nią. Jednym ruchem powalił ją i przyłożył miecz do szyi.
-Side, co ty wyrabiasz?!-krzyknął Smoke...
-Daje, jej to na co zasługuje.!
-No już, zabij mnie.! -zaśmiała się.. -nie, jesteś na tyle odważny... -Przez chwile, Smoke, miał wrażenie, że on naprawdę to zrobi... Jednak, ona wbiła szpony w jego ramię.. Zawył z bólu...
-Bo widzisz, mnie stać na więcej, niż widać...
-Co ty mi zrobiłaś.?!
-Zwyczajna trucizn.....-uśmiechnęła się....-bardzo dobrze paraliżuje....-uklękła przy nim...-czuję, twój ból... uwielbiam patrzeć na cierpienie....
Soalire pocałowała Sida w policzek i spojrzała w stronę Dreadwinga usiłującego reanimować Jazza masażem serca.
-Nie wysilaj się, mój jad skutecznie paraliżuje wszystkie przewody, i w zależności od jego dawki jest w stanie wysłać każdego na tamten świat. A Jazz dostał co najmniej trzy razy więcej niż on -Soliare wskazała na Sida, który mógł jedynie mrugać, i w tym momencie spoglądał błagalnie w stronę Smoke'a, który wpatrywał się w całą sytuację. Był w szoku, nie spodziewał się, że Solaire może być taka okrutna i bezwzględna...
-Nie mogę przestać, nie pozwolę, aby umarł, jest jeszcze młody... ma całe życie przed sobą -Dreadwing w pewnym sensie czuł się odpowiedzialny za Jazza i Sida, w końcu to on ich wychował, i nauczył wszystkiego co sam potrafi...
Smoke, zwrócił się w stronę Solarie.....
-Ty nie jesteś taka... Znam cię... I wiem, że gdzieś głęboko, ty też mnie znasz...
-Tak, teraz sobie przypominam...-Smoke spojrzał z nadzieją...-To ciebie mój ojciec szuka po całym Cybertronie... -Chciała jego także zatruć, lecz, on nie wiedząc jak, obronił się polem magnetycznym..... Nie zniechęciło to jej jednak...
-Tata będzie ze mnie dumny, gdy przyniosę mu głowę wojownika...
-Naprawdę nic nie pamiętasz?!-spytał Smoke unikając jej ciosów.
-Niby co? Widzę cię pierwszy raz na oczy, i mam nadzieję, że ostatni- Solaire wyciągnęła Broń. Smoke zorientował się, że osoby w tym wymiarze nie posiadają wspomnień tych osób z jego wymiaru. Solaire nie wahając się otworzyła ogień w jego stronę. Smoke dostał w lewe ramię i prawe kolano. Oparł się o drzewo i spojrzał błagalnie na dziewczynę.
-Jakieś ostatnie słówko?-Solaire wycelowała w jego głowę. W tym momencie Dreadwing złapał ją za rękę i wyrwał broń. Przebił jej brzuch mieczem Sida i obserwował, gdy dziewczyna bezwładnie upadła na leśną ściółkę. W ciągu kilku sekund podłoże zabarwiło się jej energonem. Solaire ostatkiem sił spojrzała na Dreadwinga.
-Dobra robota- wyszeptała i zamknęła oczy. Dreagwing upewnił się, że jej komora iskier jest pusta. I zwrócił się do zszokowanego Smoke'a
-Dlaczego nie wyciągnąłeś broni? Gdyby nie ja byłoby już po tobie...
-Ty...ją zabiłeś...-wyszeptał Smoke
-Gdybym tego nie zrobił byłoby po tobie, a teraz chodź do bazy, musimy pomóc Jazzowi, w jakiś sposób znów usprawnić Sida, i opatrzyć twoje rany...
-Nie miałeś prawa tego zrobić, Dreadwing.!
-Dlaczego.? Ona, i tak była zła... zepsuta do samego końca...
-W moim świecie, to ty taki jesteś.. a raczej byłeś... tam, ona jest uroczą błyskotką, Knockout jest wkurzający, ale jest przyjacielem... Sin, i Jazz nie musieli się rozdzielać, Megatron, współpracuje z Fallenem i..-przerwał mu..
-wystarczy... To jest teraz twój świat... A ja nigdy nie słyszałem, gorszego kłamstwa....
-kłamstwa.? Ty po prostu nie widziałeś.!
-może i nie widziałem... Ale nie chce widzieć... -Wziął Jazza na ręce i pomógł wstać Sideswipe... Sin, czuł jak trucizna, rozchodzi się po jego ciele... Raz, po raz przystawał, lekko zaciskając zęby, żeby nie pokazać bólu.... Smoke, stanął oparty o drzewo..
-Idziesz, czy mam cię zostawić, na pastwę tego szaleńca Megatrona.?
-Idę, tylko... zamyśliłem się... -Usłyszał obok siebie na pół słyszalny głos....
-Idź.... to twoja szansa... -Zobaczył ducha Niki...
-moja szansa.?
-Z kim ty rozmawiasz.? Naprawdę zaczynam podejrzewać, że jesteś coś nie ten tego...
-twoja szansa... -pokiwała głową i wskazała ręką kierunek w jakim szedł Dreadwing, po czym rozpłynęła się..
Smoke ruszył za Deradwingiem nieco kulejąc. Bot zaprowadził go do obozowiska znajdującego się niedaleko chatki, w której ostatni raz Smoke widział Prima. Draedwing kierował się do średniej wielkości szpitala polowego. Smoke niepewnie wszedł za nim. W szpitalu znajdowało się dość sporo osób, obok których krzątały się pielęgniarki i medycy.
-Wraz z Sidem zostańcie tu-powiedział Dreadwing w stronę Smoke'a- Red alert się wami zajmie, Jazz jest w znacznie gorszym stanie niż wy...-Draedwing wszedł do innej części budynku gdzie znajdowali się pacjenci w stanie bardzo złym...
Sin, złapał jego rękę...
-Ale, wszystko będzie dobrze, prawda.? -Dreadwing, zawahał się..
-Nie mogę ci tego obiecać.... -jego oczy zaszkliły się od łez...
-Musi być dobrze... -Dreadwing, znikł w drzwiach z nieprzytomnym Jazzem na rękach... Smoke, patrząc, na to wszystko przypomniał sobie parę sytuacji...
-Sin... myśl, optymistycznie.! Nie należy odrazu zakładać, że coś będzie nie tak...-Sideswipe wybiegł z pomieszczenia.. Smoke doskonale wiedział, gdzie go szukać...
-sin.?
-on, jest jedynym co mi zostało.! Jestem za niego odpowiedzialny, jako starszy brat...
-wiem, to.. ale nawet jeśli... życie toczy się dalej.. czy tego chcesz czy nie...Los, chciał, aby tak się stało...
-mogę zadać ci jedn pytanie.?
-jasne...
-Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać..?
-Ja też... często, przychodzę tu kiedy mam doła...
-Na prawdę jesteś z innego wymiaru?
-Chyba tak...
-Proszę opowiedz mi o swoim świecie
-Co chciałbyś wiedzieć?
-Kim była dla ciebie Solaire? Widziałem, jak bardzo przejąłeś się jej śmiercią...
-Ja...sam nie wiem, poznałem ją stosunkowo niedawno, właściwie powinniśmy być wrogami, lecz ona... nie jest taka jak Megatron...urzekła mnie jej dobroć skryta w jej iskrze...wydaje mi się, że mogłaby być dla mnie kimś więcej niż tylko kumpelą...
-Kochasz ją?
-Wydaje mi się, że tak
-Niech ci się nie wydaje, ty masz to wiedzieć! Zanim zapytasz ją o to samo musisz wiedzieć co do niej czujesz na 100% jak nie więcej...
-Może i masz rację... Dobra, co jeszcze chciałbyś wiedzieć?
-Kim ja dla ciebie jestem...
-Ty.. jesteś przyjacielem... znamy się prawie od dziecka...
-Pewnie, tęsknisz.....
-Nie tak bardzo... jak za... ech...
-Za kim.?
-Za Niką....
-Za Niką.? Więc ona...
-w tamtym wymiarze tak...
-A gdyby wróciła.? Co byś zrobił.?
-to moje marzenie... -westchnął ciężko...-Powinniśmy wracać...
-Masz rację... -Wstał, lecz przewrócił się...
-Trucizna, tak działa... Jeszcze chwila i już wcale się nie ruszysz....
Smoke pomógł wstać Sidowi i pomógł mu dojść do szpitala. Red alert bardzo szybko się nimi zajęła, najpierw wstrzyknęła Sidowi surowicę a następnie obandażowała rany Smoke'a. Po chwili odeszła pozostawiając ich samych.
-Chodźmy zobaczyć co z Jazzem-powiedział Smoke
-Nie wiem, nie chcę widzieć brata w takim stanie...
-Na pewno nie jest tak źle...
-obyś miał rację.... -Stanęli przed drzwiami... -Wejdź pierwszy...
-uszczęśliwi cię to.?
-bardzo... nie będę pierwszy... -Smoke bardzo powoli wszedł do pomieszczenia... Było tam ciemno... Zastanawiał się czy wszystko jest dobrze, skoro atmosfera jest tak mroczna... Nie mylił się...
Stał w bezruchu, patrząc na jego śmierć... Dreadwing, podszedł do niego.....
-Prosze... nie mów Sinowi, o tym....
-Spokojnie... nic mu nie powiem... ale... -w oku zakręciła mu się łza..-Jak wytłumaczyć mu, że nie może tu wejść...
-Nie wiem, wymyśl, cos... ja nie chcę go tym dołować... -Smoke wyszedł... przystanął, otarł łzy, by nie pokazać mu, że coś jest nie tak....
Side spojrzał na niego ze smutkiem.
-Nie żyje prawda?
-No wiesz...
-Nie kłam, dobrze wiem co dzieje się z moim bratem...czuję to co czuje on...
-Tak mi przykro Side...tak strasznie, strasznie przykro, on też tak jakby był moim przyjacielem...-W tym momencie oboje się rozpłakali, każdy z nich kochał Jazza na swój sposób: Side braterską miłością, a Smoke miłością, jaką obdarowuje się najlepszych przyjaciół.
-Wiesz czego żałuję?-powiedział Side ocierając łzy
-Nie mam pojęcia
-Że nie zabiłem Solaire, gdy miałem okazje, że pozwoliłem jej skrzywdzić Jazza
-Gdy miałeś okazję?
-Kilka chwil przed tym jak cię poznałem, Solaire zaplątała się w moje sieci, w które usiłowałem złapać coś na obiad...mogłem ją w tedy zabić...prosiła mnie o darowanie życia i obiecała, że nie wyrządzi krzywdy mi, anu mojemu bratu...dałem się tak łatwo zmanipulować, oszukać...to wszystko to moja wina-Side złapał się za głowę i znów zaczął płakać...
-Teraz już tego nie zmienisz....
-Tobie, łatwo to mówić... tan skąd jesteś wszystko jest inne... możne straciłeś miłość, ale nie straciłeś przyjaciół...
-Co masz na myśli.?
-Ja już ich, straciłem... Arcee, Irona, Bee... -Smoke, właśnie czegoś takiego bal się najbardziej... bał się zostać sam...
-Wiesz...świat ci tego nie zapomni...
-czego.? -zapytał przez łzy...
-Nie zabiłeś jej...-Ktoś położył rękę na jego ramieniu...Odwrócił się i zobaczył Prime'a...-to znaczy, że masz dobroć w sercu....
Side wstał i pobiegł w stronę lasu. Smoke chciał ruszyć za nim, lecz Prime go powstrzymał
-On teraz musi zostać sam...daj mu trochę czasu...tymczasem mógłbyś znaleźć coś na obiad-po tych słowach podał mu sieci i odszedł. Smoke niepewnie pobiegł w stronę lasu...
-I co ja mam niby znaleźć?!- powiedział sam do siebie-przecież nie zjem czegoś organicznego...
-Chyba mogę ci pomóc-usłyszał czyiś głos za sobą. Odwrócił się. Jego oczom ukazał się dość spory dinobot
-Kim jesteś?
-Nazywam się Grimlock
-Jesteś jednym z tych dinobotów Megatrona?
-Nie, odszedłem dawno temu i mimo iż autoboty namawiały mnie do współpracy wolałem pracować solo.
-Zapewne znasz ten las na wylot...co można tu złapać i zjeść?
-Cóż, w tym wymiarze energon przekształcił się w formy przypominające zwierzęta, w twoim jak mniemam nadal jest to jedynie kryształ...
-Czekaj, wróć... skąd wiesz, że jestem z innego wymiaru??
-To widać, tym bardziej, że już dość długo cię obserwuję...spójrz na drzewo!-Grimlock ściszył głos-widzisz to "ptaszysko"?
-Jadalny?
-Pewnie...zarzuć sieć...tylko cicho, bo ucieknie...
-Ale ja nie umiem.! Nigdy... nie robiłem tego...
-to stosunkowo proste... -Nagle dinobot, stał się normalnym transformerem... Smoke, miał wrażenie, jakby przypominał Silverbolta....-Musisz, najpierw, wyczuć moment, a kiedy już "ofiara" będzie, myślała, że jest bezpieczna, robisz to:..-Zarzucił sieć na ptaka...
ptak zaczął machać skrzydłami, jednak sieć obezwładniła go zanim zdążył odlecieć. "Zwierze" upadło na podłoże. Smoke zaczął mu się dokładnie przyglądać. Ptak faktycznie wyglądał jakby był z kryształu mieniącego się na niebiesko.
-Proszę bardzo, jednak to nie wystarczy na całą wioskę.-powiedział Grimlock
-No to złapmy coś jeszcze- Smoke uśmiechnął się i wziął zdobycz.
Smoke, ruszył w prawą stronę..
-Jesteś pewien, ze chcesz tam polować.?
-dlaczego nie.?
-Tam, mieszkają ogromne stwory.! Wystarczyłyby dla wielu, ale złapania nich, nikt sie jeszcze nie podjął....
Tymczasem Knockout przyprowadził Jazza i resztę do ciała Smoke'a
-Myślę, że jest w stanie jakiegoś transu- Jazz zaczął się przyglądać Smoke'owi
-Nie wiem, ale zaczynam się o niego martwić, siedzi już tak od jakiejś godziny
-Łał, Knockout...ty się martwisz-powiedziała Lana-nie sądziłam, że jeszcze to potrafisz...
-Lana daj mu spokój-warknął Jazz.
-Może...powinniśmy jakoś go wybudzić?-powiedział Side
-Nie, to mogłoby uszkodzić jego procesor...nie możemy go ruszać dopóki sam się nie obudzi
-Lub dostańmy się do środka jego mózgu i zobaczmy co się w nim dzieje-zaproponował Knockout wyjmując swoje łącze psychokorowe.
-To mogłoby zadziałać...spróbuj się podłączyć...
Knockout przyczepił kabel do głowy Smoke'a i drugą końcówkę do swojej. Wziął głęboki oddech.
-Knockout pamiętaj, jeżeli tam zginiesz lub coś stanie się tobie albo Smoke'owi to już się nie obudzicie...-Jazz złapał Knockouta za ramię.-Uważaj na siebie, znajdź Smoke'a i go jakoś stamtąd wyciągnij...
Jazz wcisnął przycisk i Knockout, znalazł się na jakiejś polanie... Nie wiedział gdzie jest, ani odkąd pójść.... Nagle usłyszał płacz... Poszedł za nim i zobaczył robota, siedzącego pod drzewem na skraju urwiska.. Przypominał mu Sina...
-Sin.?! Ale jak ty się.... tu...?
-Czy mu się znamy.? -Zapytał ocierając łzy...
-Nie znasz mnie.? to ja Knockout.!
-Więc, pewnie jesteś przyjacielem Smoke'a....
-Tak.! Znaczy... szukam go.....
-Kręcił się gdzieś niedaleko z Grimlockiem...nie da się nie zauważyć
-Dzięki...
Knockout ruszył dalej przed siebie. Wyciągnął swój skaner.
-Mam cię-powiedział do siebie i ruszył w kierunku, który wyznaczał skaner. Nagle usłyszał szmer za plecami. Odwrócił się. Nad nim stało olbrzymie zwierzę, które miało najwyraźniej zamiar pożarcia go żywcem. Knockout bez namysłu rzucił się do ucieczki, jednak stworzenie było znacznie szybsze. Skoczyło na niego i przygniotło do ziemi...
Nagle wpiło swoje kły w jego ramię... Knockout, -poczuł ciarki i znalazł się w tym świecie na prawdę...Powalił zwierze i przypomniał sobie co mówił mu Jazz, zanim znalazł się tutaj... Chciał iść, dalej, ale nie miał siły... Oczy powoli zasłaniała mu mgła... Nagle padł nieprzytomny na Ziemię i zabarwił podłoże enegronem z rozszarpanej ręki...
Ostatnie co słyszał to wycie zwierzęcia...Knockout otworzył oczy. Leżał w szpitalu polowym.
-Gdzie ja jestem?-spytał i siadł na łóżku.
-Jesteś w szpitalu...-Knockout usłyszał znajomy głos-dobrze, że się obudziłeś...zaczynałem się martwić.
Knockout spojrzał w stronę głosu. O ścianę oparty stał Smoke.
-Smoke! Nareszcie cię znalazłem!
-Raczej to ja ciebie znalazłem...miałeś duże szczęście...to stworzenie mogło cię zabić...poprzestało tylko na twojej ręce...
Knockout, spojrzał, na poszarpane ramię...
-Teraz już nie wrócę.....
-Co.?
-Jazz, mówił, że jeśli coś mi się stanie, to już zawsze tu zostaniemy....
-JAK TO ZAWSZE.?!
-Nie wiem.... nie do końca pamiętam....-Smoke uklęk przy min i spojrzał w jego oczy....-spokojnie.... postaraj się przypomnieć sobie, wszystko co trzeba wiedzieć....-Jakiś robot, podszedł i przyłożył rękę do głowy Knockouta...
-Upadek i utrata tak dużej ilości energonu, spowodowały jak widać częściowy paraliż jego rdzenia....
Żaden z nich nie wiedział co to znaczy....
-Chłopak stracił częściowe zasoby pamięci.... i jeśli rdzeń nie zostanie naprawiony, może to się zakończyć całkowitą utratą wspomnień, a w najgorszym przypadku całkowitym uśpieniem organizmu.....
-Możesz to naprawić?-Spytał Smoke
-Owszem, jednak nie jestem pewien czy twój przyjaciel przeżyje tą operację...
-Co?!
-Zrobiliśmy mu badania i okazało się, że chłopak ma uszkodzony przełącznik.
-Możesz jaśniej?
-Jeżeli zdecydujemy się na narkozę jego iskra może tego nie wytrzymać...nie stać nas na takie ryzyko...
-Zróbcie to-powiedział Knockout-nic mi nie będzie...chyba...
-Operacja rozpocznie się za 1,5 godziny. Przygotuj się...
Robot odszedł...
-Knockout, czy ty tak na serio.?
-nie mam nic do stracenia..... być może i tak już nie wrócimy... a jeżeli jest jakiś sposób... to jest on w mojej głowie...
-ale to niebezpieczne....
-słyszałeś doktorka... bez tego, nie odzyskam pamięci....
-Tak, ale co jeżeli się nie uda, a ty umrzesz? Co w tedy?
-Poradzisz sobie beze mnie...
-No właśnie w tym problem, że nie. W końcu to ty znasz Megatrona, znacznie lepiej ode mnie
-Tak, ale dasz sobie świetnie rade sam, tak jak zawsze...
-Może i tak, ale zrozum nie potrafię znieść myśli, że mogło by ci się coś stać...
-Przez ostatnie tysiąclecia, radziłeś sobie....
-Ta, ale.... nie zależało ode mnie, aż tak wiele......
-Wiele.? to znaczy.? Zawsze byliśmy czymś więcej niż reszta..... Samo to kim jesteśmy.... i co zrobiliśmy.....
-Tak, ale..... byliśmy dziećmi.... część z nas była nieświadoma niebezpieczeństw jakie nas czekają.... -westchnął.....-No bo powiedz mi szczerze, myślałeś, kiedyś, że to tak się skończy....
-Jeśli mam być szczery.... to... nie.! nigdy.! Ale nie można od tak się poddać.... ja wiem, że boisz się stracić przyjaciół.... ale jeśli w ten sposób, zmienisz świat.... to warte jest takie poświęcenie...
Nagle do pomieszczenia wszedł ten sam robot i zaprowadził Knockouta do sali operacyjnej. Smoke został na korytarzu. Nie pozwolili mu tam wejść. Mógł jedynie obserwować przez szybę co się dzieje. Knockout został poddany narkozie. Przez kilka godzin medycy krzątali się wokół niego. W końcu wszyscy wyszli. Jeden z lekarzy podszedł do Smoke'a
-Teraz trzeba tylko czekać aż się obudzi...
-A jak nie?
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze, twój przyjaciel jest bardzo silny, wyjdzie z tego-po minie medyka widać było, że sam w to nie wierzy.
-Czy mogę teraz do niego pójść?
-Tak, oczywiście...może zdołasz go wybudzić...
Nagle do sali wszedł ten sam robot. Zaprowadził Knockouta do sali operacyjnej. Smoke został na korytarzu. Nie pozwolono mu wejść dalej. Mógł jedynie obserwować salę przez szybę w drzwiach. Medycy podali Knockoutowi narkozę i przez kilka godzin krzątali się przy jego ciele. W końcu wszyscy opuścili salę. Jeden z lekarzy podszedł do Smoke'a
-Teraz wystarczy czekać, aż się obudzi
-A jeżeli nie?
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze zobaczysz-mina medyka wskazywała, że sam nie wierzy w to co mówi-jest bardzo silny
-Obyś miał rację...mogę teraz do niego pójść?
-Oczywiście, bądź przy nim, teraz bardzo cię potrzebuje...
Smoke usiadł obok Knockouta...
-Primusie, proszę.... jeśli ci na nas zależy, a jeżeli zależy ci na mnie, błagam nie pozwól mu umrzeć.... Nagle obok niego pojawiła się Nika...
-Co się stało.? Ty płaczesz..?
-A co ty robiłabyś na moim miejscu....
-Wiem, co cię dręczy... ale przyszłam tu innej sprawie...
-Więc po co przyszłaś.?
-Przyszłam się pożegnać.... Nasza więź słabnie... zakochałeś się i już mnie nie potrzebujesz.... nadszedł mój czas....
-proszę nie odchodź.....-Po jego policzku spłynęła łza....
-Nie kochasz mnie....-Ona nagle stała się realna...-Więź nie utrzyma sie tylko z mojego uczucia....
-Nika... ja cię.... to jest trudne kiedy tyle nas dzieli....-przysunęła się do niego.... -Naprawdę tesknię...... Dotknęła ręką jego policzka, a on złapał jej dłoń....
-zegnaj Smoke....-pocałowała go i momentalnie znikła.....
Smoke przez dłuższą chwile wpatrywał się w ścianę. Był zszokowany tym co się stało. Nagle usłyszał głos
-Na co się tak gapisz?
Smoke odwrócił się. Knockout siedział na łóżku i wpatrywał się w tamto miejsce. Smoke się uśmiechnął
-Na ścianę, jakbyś jeszcze nie zauważył...Długo już tak siedzisz?
-Nie, obudziłem się z dwie minuty temu.... słyszałem jak płakałeś...dziękuję ci za wszystko-Knockout usiłował wstać. Smoke złapał go i z powrotem położył na łóżko
-Musisz leżeć, nie możesz wstawać po tak ciężkiej operacji, najpierw odzyskaj siły
-Nie martw się, jestem lekarzem, wiem co robię...
-Nie jestem jakoś tego przekonany...
-A ty co taki przybity.... przecież jest dobrze.....
-Dobrze dla ciebie.... to nie zmienia faktu, że się boję.... Ona mnie opuściła....
-Kto.?
-Nika.... bo jestem idiotą.... i się zakochałem.....
-Ale ona nie żyje.....
-Była, tu całkiem realna... czułem jej dotyk, nie mogło mi się wydawać....
-Przypuśćmy, że ci wierzę...nie martw się, jeszcze się spotkacie...
-Obyś miał rację...mimo tego czuję, jakby moja iskra była złamana na pół...jakbym znów stracił jej część wraz z nadzieją...
-Posłuchaj, jeżeli Nika cię kocha nie opuści cię...wiesz dlaczego?
-Nie...
-Bo jej wspomnienie zostało w twoim sercu, ona żyje...w twojej iskrze i będzie żyć dopóki o niej nie zapomnisz, zawsze będzie z tobą...
Smoke westchnął ciężko....
-Tak mi jej brakuje.... Z wielką chęcią zabiłbym tego kto jej to zrobił...ale....
-Ale co.? Nie wiesz kto prawda....
-Wiem.... ale nie potrafiłbym patrzeć jak Solarie cierpi.....
-Solearie.?! To ona to zrobiła.?!
-Tak..... i to ona stała za wieloma porwaniami i śmiercią naszych bliskich..... Chciała zemsty..... my też zabiliśmy jej osobę którą kochała........
-znaczy, że....
-co.?
-Ona wie gdzie jest Natalie.... i to przede mną ukrywała.!
-Nie wiesz tego.! Być może, masz rację, ale mógł porwać ją Megatron.....istnieje też prawdopodobieństwo, że sama odeszła..... wiesz kim ona jest.....-Knockout posmutniał....
-Dobrze wiem, kim jest.... Ale to nie ma dla mnie znaczenia.... Znasz takie uczucie, że gdy ktoś znaczy dla ciebie wszystko, to choćby popełnił największą zbrodnię, to ty nie przestaniesz go kochać.?
-Znam.... Ty jesteś tego przykładem.! Ktoś normalny dawno by się złamał i zrobił ci krzywdę, a ja.....wybaczyłem ci....-przytulił go....
-Dobra, musimy się jakoś stąd wydostać.... Może, inni nam pomogą....
-próbowałem, nie wierzą mi.... prawdę zna tylko Szin, ale on jest bardzo młody i.... wiele przeszedł ostatnio..... Czekaj..... o tym wiedział, też dinobot z lasu.... łudząco przypominający Silverbolta....
-Tego Silverbolta.?
-Tak.!
-Więc, jesteśmy w domu..... no chodź może nam pomoże.....
-A co z tobą, nie powinieneś jeszcze wstawać!
-Nic mi nie będzie...daję słowo, tylko musisz mnie jakoś przemycić...jak medycy się dowiedzą, że zwiałem to będziemy mieli spore kłopoty
-Ale jak mam cię przemycić? Pod prześcieradłem?
Knockout uśmiechnął się u spojrzał na Smoke'a
-O nie, nie wciągniesz mnie w to!-Smoke wstał z łóżka-nie zmusisz mnie!
-Och no proszę, to nasza szansa...posłuchaj, jak pielęgniarka będzie szła z wózkiem na bieliznę po prostu owinę się prześcieradłem i do niego wejdę, ty musisz ją tylko zająć...jak dojedziemy do wyjścia wyskoczę i pobiegniemy w stronę lasu, no chodź! Już jedzie!
-To się nie może udać...