To zdaje się jest zupełnie nowa muzyka Badalamentiego. Soundtrack z jego muzyką ma być wydany dopiero we wrześniu, więc trzeba trochę poczekać.
Jeśli już chcesz ten kawałek zdobyć, to na youtube jest cała ta scena (https://www.youtube.com/watch?v=NXHZx_U_OXU&t=328s), możesz użyć jakiegoś konwertera (np. 2conv.com), by sobie wyjąć muzykę z tej sceny. Jakość powalająca to nie będzie, ale posłuchać będzie można.
Jeden jego kawałek znalazłem już na YouTube (scena wypadku), więc miałem nadzieję, że z odcinka 8 też odnajdę ;) A jak nie, to już nie mogę się doczekać na wydanie soundtracku we wrzeniu:)
Najgorszy jak dotąd odcinek,nie ma żadnego Twin Peaks sezon 3,jest marna podróba bazująca na znanym tytule.
Nowe Twin Peaks to w oryginale "Twin Peaks: Limited Event Series" lub "Twin Peaks – The Return". Sam Lynch nie traktuje swojej nowej opowieści jako trzeciego sezonu serialu znanego nam widzom z Polski pod tytułem Miasteczko Twin Peaks. Tak jak "Fire Walk With Me" jest osobnym filmem, jednakowo jest nim 18-godzinne The Return podzielone na części Part 1, Part 2, Part 3 etc..
Ten odcinek odrywa się od całości, ale jest sam w sobie akurat przepiękny. Klimatyczny, wizualnie nawiązujący do wszystkiego, co Lynch robił w przeszłości.
Może się nie znam - a może to kwestia tego, że nigdy nie byłam wielką zwolenniczką "mistrza" Lyncha, ale kompletnie mnie nie urzekł ten 50 minutowy spektakl. Obecnie mamy dwu tygodniową przerwę, a zamiast jakiekogolwiek postępu w fabule dostaliśmy chore wizje pana reżysera. 10 minut wybuchu bomby atomowej w spowolnionym tempie. Cóż za interesujące arcydzieło. Muchożaba rodząca się z ziemniaka. Rozumiem, że niektórzy dostrzegają w tym głębie, ale ja osobiście widzę jedynie żarty z widzów, przelewanie swoich koszmarów na ekran i liczenie mamony.
Ok, rozumiem przesłanie, które w sumie było proste, a zostało udziwnione na wszystkie możliwe sposoby - Zło tego świata, czyli Bob, narodziło się podczas testów bomby atomowej - Nawet to kupuję. Natomiast Olbrzyma zsyłającego na świat przeciwstawne dobro, czyli Laure Palmer - Już niezbyt. Z tego co pamiętam, to Laura nie była uosobieniem dobra, które walczyło ze złem. Może to mnie charakteryzuje prostackie myślenie, ale Laurę wspominam jako zwykłą - trochę rozwiązłą - nastolatkę z problemem narkotykowym, która została zamordowana w splocie niefortunnych wydarzeń. Była tylko puzzlem w układance, a nie uosobieniem dobra, które ma zbawić ten świat przed złem.
A czytając wypowiedzi na tym forum i oglądając liczne interpretacje dochodzę do wniosku, że ludzie są tak dumni z tego, że to wykminili, że tej rażącej niekonsekwencji kompletnie nie widzą.
I spotkałam się już z kontrargumentami, że Laura była dobra, ale to zło tego świata ją zbrukało. (Jak nas wszystkich :D). Ale jakoś niezbyt mnie to przekonuje - bardziej widzę w tym fanów, którzy na siłę starają się jakoś to wszystko posklejać do kupy.
Fajnie, że stworzyli jakieś tło, które pogłębi serial - Ale moim zdaniem ciągłe wyciąganie postaci Laury - szczególnie w odcinku, który ma przybliżyć mitologie Twin Peaks - Mi osobiście nie leży i wydaje mi się, że twórcy chcą aby widzowie zobaczyli po prostu coś/kogoś znajomego - kto był trzonem pierwszego sezonu - i na tym dalej lecieć - nawet, jeśli nie jest to zbyt sensowne - zamiast stworzyć coś nowego.
No, ale jak nawet największą bzdurę się oplecie w psychodeliczną otoczkę, to ludzie skupią się na analizowaniu owej otoczki, a nie na tym, czy to, co ona faktycznie przekazuje ma sens.
Widać jak łatwo kupić dzisiejsze pokolenie jakimiś obrazkami. Dijanna wystarczy zobaczyć jak zawyżone są oceny współczesnych seriali o Zombie, wampirkach itd. Większość takich produkcji ma oceny 8 lub 9. Widać niewiele trzeba bo nazwać coś arcydziełem. Takie czasy i taka kultura. Dla mnie arcydziełami były takie seriale jak Przystanek Alaska czy Sześć stóp pod ziemią.