Jeśli ktoś myślał, że zakończenia poprzednich sezonów są świetne, to sezon 4 kończy się brawurowo. Duża zasługa Penna, który wraz ze swoim alter ego stworzył prawdziwego, rasowego psychopatę - seryjnego mordercę. Tytuł odcinka ostatniego to prawda - ta dobra część Joe, która jeszcze kierowała się resztkami kręgosłupa moralnego (wręcz zaczął odkupywać swoje winy) bezpowrotnie umiera, a jego mordercze alter ego całkowicie przejmuje nad nim kontrolę. Niesamowicie niepokojące zakończenie. Do tej pory się boje tego, kogo zobaczyłam, kiedy nasz poczciwy Joe wrabia studentkę Nadię w morderstwo chłopaka. Penn tak fenomenalnie oddał grozę swojego bohatera, że mam ciarki...
Ludzie zachowują czasem dziwnie co nie znaczy niemożliwie. Ostatni przypadek w Polsce - kobiety przetrzymywana 4 lata, w miedzyczasie kilka razy w szpitalu i dopiero ostatnim razem przyznała się z tym co się z nią dzieje. !! Niewiarygodne jak kobieta tak mogła się zachować, ale zachowała się. STRACH i inne silne emocje mają silny wpływ na sposób postępowania do poziomu zachowania głupiego!
najgorszy sezon, naciągany, irytujący joe jako zwykły psychol, to już nie walka dobra ze złem tylko przypadek do pokoju bez klamek. bardzo słabo