Jeśli ktoś myślał, że zakończenia poprzednich sezonów są świetne, to sezon 4 kończy się brawurowo. Duża zasługa Penna, który wraz ze swoim alter ego stworzył prawdziwego, rasowego psychopatę - seryjnego mordercę. Tytuł odcinka ostatniego to prawda - ta dobra część Joe, która jeszcze kierowała się resztkami kręgosłupa moralnego (wręcz zaczął odkupywać swoje winy) bezpowrotnie umiera, a jego mordercze alter ego całkowicie przejmuje nad nim kontrolę. Niesamowicie niepokojące zakończenie. Do tej pory się boje tego, kogo zobaczyłam, kiedy nasz poczciwy Joe wrabia studentkę Nadię w morderstwo chłopaka. Penn tak fenomenalnie oddał grozę swojego bohatera, że mam ciarki...