najpierw wizualne wrażenia: żona Jamala jest piękna a czerń jeszcze ta urodę podkreśla. Żona
syna)obleśnego i cipowatego ( pewnie swoje kompleksy będzie leczył jakąś przemocą) w
czerni,bez takiego krzykliwego makijażu też jest piękna i wreszcie wygląda młodo (bo na ślubie
to jak własna matka)
z treści: jak Barry chce zostać, to niech na boga wyśle w świat żonę, bo tej idiotki ! słuchać nie
mogę " nic nie mogłeś dla tych chłopców zrobić itp bzdury i nawet przez chwilę nie próbuje
udawać ,że myśli albo gdzieś jej w głowie świta ,że dyktatura to nie tylko różowy pałac.
chciałabym,żeby pokazali te ukradkowe spojrzenia syna i tego młodego chłopaka z dalszej
perspektywy-tak z bliska rzucają się nam w oczy (chyba ,że trzeba tak dosadnie dla
amerykańskiego widza) a ja bym chciała zobaczyćczy są w stanie to ukryć przed innymi osobami,
czy są ostentacyjni . młody swojej fascynacji nie ukrywa,a ten miejscowy chyba powinien?
Liczyłam,że Jamal jak już nie zginął (a tak by było nawet fajnie, że Barry przyjeżdża i bam w 3 dni
jest prezydentem) to mógł być bardziej pochorowany- chociaż jakiś paraliż.
Przy tej akcji z chłopcami zastanawiam się,czy Barry przy wojsku powinien mówić do generała
unckle? raczej odbiera mu w ten sposób wysoką funkcję, chociaż podkreśla związek z nim- tak
czy siak uważam ,że jednak powinien użyć słowa "generale".
Liczę, że znajdą dla żony jakieś "wytłumaczenie" jej zachowania, bo jeśli nie to będzie słabo. Na szczęście Barry ma bratową:)
Jest gorzej, znacznie gorzej... Epizod drugi już tak nie zachwyca a pozostawia wiele do życzenia. Wielka szkoda. Synulek jak irytuje tak irytował, a cały jego wątek nie ma sensu, bo raz, że trafił na rówieśnika o określonej orientacji, to jeszcze wzajemnie przypadli sobie do gustu, w co trudno uwierzyć, szczególnie że Sammy jest mega antypatyczny, a dwa, że znajdują się w kraju w jakim się znajdują, a zapewne tego typu zachowania nie są tam miło widziane... Żonka jak byłą naiwna tak jest naiwna, zdaje się nawet nie rozumieć gdzie się znalazła. A motyw miłości Barrego i Laily nie jest potrzebny, ale był do przewidzenia, bo była to widać w poprzednim odcinku, ze jest coś na rzeczy, że mają wspólną przeszłość...
"z treści: jak Barry chce zostać, to niech na boga wyśle w świat żonę, bo tej idiotki ! słuchać nie
mogę " nic nie mogłeś dla tych chłopców zrobić itp bzdury i nawet przez chwilę nie próbuje
udawać ,że myśli albo gdzieś jej w głowie świta ,że dyktatura to nie tylko różowy pałac. "
Popieram!
"Przy tej akcji z chłopcami zastanawiam się,czy Barry przy wojsku powinien mówić do generała
unckle? raczej odbiera mu w ten sposób wysoką funkcję, chociaż podkreśla związek z nim- tak
czy siak uważam ,że jednak powinien użyć słowa "generale"."
Chciał zostać wysłuchanym, a jego jedyną kartą była karta rodziny, bo ewidentnie wujaszek nie był skory do współpracy, i zapewne dlatego powoływał się na więzy krwi.