...bo fabuła bardzo kiepska. Jestem wielką fanką Jane Austen i aż dostałam wypieków jak zobaczyłam tytuł tego serialu. Można było z niego zrobić naprawdę coś świetnego, ale nie wyszło. Brak tam klimatu Austen, widzi się raczej grupę przebierańców.
Oto rzeczy, które najbardziej mi przeszkadzały:
- Amanda przenosi się do świata Austen, ma wyprostowane czerwone włosy, jest opalona i ubrana w super modny strój z naszych czasów, a tam NIKT nie dziwi się jej wyglądowi, ani temu, że nagle pojawia się na piętrze domu;
- Elizabeth w ogóle nie wygląda na zdezorientowaną pojawiając się w dzisiejszych czasach;
- Najbardziej rozwaliła mnie akcja, gdy Amanda wyciąga ze stanika Paracetamol, a innym razem błyszczyk do ust, gdy przybyła do tego świata bez niczego;
- Postacie często sporo różnią się od tych książkowych;
I dlaczego na miłość boską nie zmienili jej tej fryzury gdy przybyła do tamtego świata? Normalnie od razu by ją "zloczkowali".
Najlepiej zagrane postacie to pan Bennet i pan Collins oraz Caroline Bingley. Reszta zbyt luźno potraktowana.
W dużej mierze zgadzam się z tą wypowiedzią. Na samym początku zmroziło mnie na myśl, że ktoś mógł "sprofanować" wybitne powieści (ekranizacje) Jane Austen. Fabuła rzeczywiście licha, ale wciągnęłam się ze względu na aktorów i niektóre wypowiedzi głównej bohaterki, które doprowadziły mnie do śmiechu. Niestety punkty wskazane powyżej m.in. brak zaskoczenia i zażenowania dziwnym strojem głównej bohaterki - przeszkadzały. Zakończenie - moim zdaniem bezsensowne, Amanda powinna wrócić do swojego świata i ponownie zacząć czytać książkę, aby stwierdzić, że nic się nie zmieniło: Darcy to ten sam zarozumiały, dumny i uprzedzony Darcy, który ożeni się na końcu z inteligentną Elizabeth, Wickham to hultaj i nicpoń, a Bingley i Jane "będą żyli ze sobą długo i szczęśliwie". Bardzo naciągane 7/10.