Pozytywne zaskoczenie, jaki wspaniały duet aktorski stworzyły te dwa jasnolice chłopaczki. G. Bladgen- ma fantastycznie odpychający grymas na twarzy, A. Vlahos super oddaje dysonans natury Filipa Orleańskiego. Oglądanie ich wspólnych scen sprawia mi prawdziwą radość.
Dla mnie to całe trucie się nie klei. Zbyt dużo fatałaszek, intryg, za mało psychologicznych relacji interpersonalnych między bohaterami, subtelnych spięć kiedy dochodzi do wymiany zdań. Mnie się wydaje jakby w tym sezonie postacie zostały obrysowane zbyt mocno określonymi szablonami - ty jesteś imprezowiczem, ty uganiasz się za kobietami itp. Relacja Ludwik - markiza też mnie nie zachwyca. Ludwik traci na tej konfrontacji swój autentyzm, siłę przekazu. Już nie jest królem z pierwszej serii, kiedy nigdy i praktycznie nikomu nie pokazywał swojej prawdziwej twarzy. Już nie trzyma nerwów na wodzy. Mam podobne odczucia do twoich, ale obie obejrzałyśmy dopiero 4 odcinki. Może następne coś wyjaśnią.
Podpinam się tutaj ze swoimi odczuciami ;)
Już po pierwszym odcinku byłam skłonna przyznać, że coś się nie klei w tym serialu, ale miałam nadzieję, że to się zmieni z czasem, niestety pozostał pewien niesmak i rozczarowanie. Postaci momentami przerysowane, wręcz komiczne. Zarówno Filip, Ludwik, jak i sam Kawaler. Komizm, co niektórych scen, dialogów, które śmieszne chyba miały nie być, wyrazów twarzy, jakoś dla mnie za dużo się tego nazbierało. To, co mnie urzekło kiedyś, te przenikliwe spojrzenia wyblakłych królewskich oczu, słodkie figlarne uśmieszki Filipa, teraz jakoś do mnie przestały częściowo przemawiać. Markiza nad wyraz denerwująca, pod koniec już nawet w geście i minie. Chociaż w ostatnim odcinku wreszcie coś drgnęło, w końcu została polizana jej złożona osobowość i psychologia, na moment przestała być twardą, waleczną, intrygującą i dumną kobietą, ale kruchą, przerażoną, zakompleksioną, zakochaną istotką, która w imię miłości - bądź co bądź szczerej choć obsesyjnej jest gotowa dopuścić się każdej niegodziwości. To na plus. Minusem (jak dla mnie) okazała się cała afera z trucicielami w roli głównej, trucizny, magia, która właściwie napędzała calutką fabułę spłyciła nieco całość. Na pewnym etapie zaczęło mnie to zwyczajnie nużyć. Zabrakło mi samego skupienia się na psychologii bohaterów, pokazania ich złożoności, rozterek, trudnych wyborów, brzemienia, które musieli nosić, mierzenia się ze schematami i etykietkami, które wtedy przypinano każdemu. Ale to już było ostatnio, w pierwszej serii, więc możliwe, że postawiono teraz na większą rozrywkę i swobodę. Na koniec dodam tylko, że bardzo spodobało mi się to jak została wykreowana postać królowej, która była trochę po macoszemu potraktowana w zeszłym sezonie. Zachwyciła mnie. I to chyba największe zaskoczenie tej serii.
Witaj. Cieszy mnie, że mamy praktycznie identyczne odczucia co do 2 serii. Być może byłyśmy zbyt mocno nastawione na ciąg dalszy pierwszej serii i całkowita zmiana toru zdekoncentrowała nas i rozproszyła. Mnie temat trucizn i intryg nie przypadł do gustu, a faktycznie cała akcja 2 serii toczyła się wokół tego tematu. Zastosowany tu komizm był dla mnie jak chlapnięcie błotem w oczy (choć wiem, że zabieg ten wielu osobom jak najbardziej przypadł do gustu). Tak to odczułam. O ile postać Kawalera (który obecnie jak dla mnie przoduje zarówno pod względem złożoności postaci jak i gry aktorskiej) "spryskana" mgiełką komizmu nie razi mnie absolutnie (do niego zwyczajnie komizm pasuje, a aktor poradził sobie wg mnie z zadaniem), o tyle komiczny Filip już mnie nie interesuje, a wręcz odrzuca. Już tu gdzieś pisałam, że niemalże oburzyła mnie scena, kiedy z miną "pokemona" rozwija belę materiału rechocząc przy tym dziwnie i "gibiąc się" na wszystkie strony. Twórcę poniosła chyba wyobraźnia. Co do markizy - świetnie to w swych słowach pokazałaś - końcówka fantastyczna - uwidacznia tragizm jej miłości oraz tragizm sytuacji w jakiej znalazła się za sprawą owego uczucia. Nie mniej tragiczną postacią jest królowa - kobieta dumna, inteligentna, piękna, ale i całkowicie przez króla - swego męża odrzucona (bo się nią zwyczajnie znudził). Staje się jedynie marionetką, figurantką, która ma iść za rękę z królem tylko wtedy, gdy wymaga tego określona sytuacja. Cóż pozostaje tej kobiecie??? Na jej miejscu umarłabym z nudy. Markiza przynajmniej może znaleźć sobie kolejnego kochanka, rzucić się w wir zabawy i picia. Królowej nie wypada, królowa musi być czujna, bogobojna, musi świecić przykładem. Zresztą, co by nie zrobiła i tak narażona zostaje na prześmiewczy stosunek każdego dworzanina, bo każdy wie, że król jej nie kocha i traktuje jako element konieczny choć raczej niemiły. Współczuję szczerze.
Być może masz rację, możliwe, że miałyśmy konkretne oczekiwania, że chciałyśmy, żeby w jakimś stopniu 2 seria była kontynuacją 1. Zawsze ma się w końcu jakieś wyobrażenia i potem, gdy nadchodzi zderzenie faktów z wizjami powstałymi w głowie, to tak się to niejednokrotnie kończy. W gruncie rzeczy ten sezon nie był zły, ale niczym szczególnym mnie po prostu nie oczarował, chociaż pojawiły się sceny, które zapadły mi w pamięci (w szczególności ta, kiedy markiza niczym upadła anielica zbrukana ciemną stroną miłości, lękiem i szczyptą nadziei, pyta Ludwika czy nadal ją kocha, a kiedy okazuje się, że nie, jej postać jakby się kurczy, targana rozpaczą ucieka, nie potrafiąc ukryć łez; wg mnie niesamowicie dobra scena, fantastycznie zagrana). Myślę sobie, że gdyby to była 1 seria, to nie wiem, czy moje uwielbienie do Filipa czy Wersalu jako całości, byłoby choć w połowie porównywalne do tego po wcześniejszym sezonie. Ale żeby tak nie biadolić, to postać Kawalera idealnie wpisywała się w komiczną konwencję, ale tak jak wspomniałaś, Filip kompletnie do niej nie pasował. Gdzie podział się ten silny wojak? Zamiast niego w początkowych odcinkach mamy chłopka roztropka, który złości się na cały świat, to cud, że nie tupał nóżką i nie turlał się po podłodze z płaczem. Na szczęście później wypadło już to dużo lepiej, ale ilekroć Filip zyskiwał w moich oczach, to tracił Ludwik. Niby miał być zagubiony, rozdarty, nieszczęśliwy, a okazał się taki miałki chwilami.
O królowej napisałaś już chyba wszystko i ze wszystkim się zgadzam, ale kiedy ta kobieta pojawiała się na ekranie, jak dla mnie, nikt inny się nie liczył. Tak przyciągała wzrok swoim spokojem, bladą posągową twarzą, oszczędnością gestów, że przykuła całkowicie moją uwagę.
Fakt, Filip rozkręcał się bardzo długo. Nawet Kawaler dogadał mu, że podczas jego nieobecności stał się nudziarzem. O Ludwiku tez pisałam na forum. Byłam niemile zaskoczona jego postawą. Zniknął silny i twardy król z 1 serii, a jego miejsce zajął roztargniony, rozchwiany przeciętniak. Dopiero pod koniec facet bierze się w garść, ale Orański i tak go przebija. Ogólnie w tym sezonie najbardziej interesowało mnie to, co właściwie powinno zostać ujęte dopiero w 3 serii czyli aspekt historyczny. Poza tym do gustu bardzo przypadł mi Kawaler... Masz 100% racji - gdyby twórcy zaczęli od 2 serii to nie było by całego mojego uwielbienia dla Wersalu. A jak oceniasz żonę Filipa?
Ludwik przy Orańskim stracił jeszcze bardziej. Ale może to też kwestia aktora, już sama nie wiem...
Żonę Filipa oceniam dość pozytywnie, ale nie umiem jej jednoznacznie ocenić, na pewno nie stała się jedną z moich ulubionych postaci. Jakoś ogólnie nie potrafię się przekonać do kobiet w Wersalu. A Ty, co o niej myślisz?
Z tego, co pisała o drugiej żonie Filipa nasza koleżanka, wyłonił mi się obraz dużej, ciężkiej, ale "żeśkiej", żywotnej osoby nie baczącej na konwenanse i nie znającej się na etykiecie. Tymczasem na ekranie zobaczyłam osóbkę delikatną, lekką i dość ładną choć sam Kawaler mówi do Filipa, że bardziej jej do mężczyzny niż kobiety. Faktycznie miała być męskim typem, ale Amerykanie jak zwykle przekoloryzowali i bali się pewnie wystawić nieatrakcyjną kobietę. Także wyszło kiepsko z tą postacią choć nie mogę napisać, że aktorka nie ma dobrego warsztatu. Powiem tak - broni swoją grę, ale niestety wyglądem zupełnie nie pasuje do roli.
Z wyglądu przypomina uroczą, słodką dziewczynkę, tutaj faktycznie lepiej by się sprawdziła kobieta o szerszych ramionach, potężniejszej sylwetce i ostrych rysach twarzy, ale pewnie masz rację, wybrano kogoś ładnego, kto wpisuje się w kanon piękna (mniej lub bardziej). Dobrze chociaż że z charakteru jest w miarę ciekawą postacią.