PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=680449}
7,1 594
oceny
7,1 10 1 594
Torment: Tides of Numenera
powrót do forum gry Torment: Tides of Numenera

Planescape: Torment przeszedłem jak na razie tylko raz i to jakieś 15 lat po premierze. Gra zrobiła na mnie spore wrażenie pod względem fabuły, choć miała też słabsze elementy, takie jak erpegowa mechanika i walka, które nie były jakieś nienadzwyczajne. Jednak historia Bezimiennego i jego towarzyszy m.in. Mortego, Anny, Ignusa, Nie-Sławy czy Dak'kona żywo zapisała się w mej pamięci i sądzę, że za jakiś czas wrócę do niej po raz kolejny. Tymczasem w ramach GamePassa kupionego za zawrotną kwotę 4 zł, miałem okazję zagrać w szumnie zapowiadanego duchowego następcę legendarnej produkcji - Torment: Tides of Numenera. Czy gra spełniła pokładane w niej oczekiwania?

Studio inExile nie jest znane z jakościowych gier. Ich produkcjom zawsze czegoś brakuje, takiego ostatecznego sznytu, co sprawia, że z ich gier unosi się smrodek lekkiej budżetowości. Tak było chociażby w Wasteland 2, tak też jest pod pewnymi względami w Numenerze. Inne produkcje sfinansowane przy pomocy crowfundingu jak Pillarsy czy Tyranny Obsidianu zachowywały klasę i elegancję w każdym aspekcie. Zarówno graficznie i pod względem interfejsu wyglądają ładnie i schludnie. W Numenerze, korzystającej z technologii Pillarsów właśnie, czyli odpowiednio zmodyfikowanego silnika Unity, o ile poszczególne lokacje mogą się podobać, z reguły wyglądają dobrze lub bardzo dobrze, tak niemiłe wrażenie sprawia interfejs. Zarówno przy pierwszym zetknięciu z grą, jak i przez cały czas rozgrywki. Jest funkcjonalny, ale odstrasza wyglądem. Nie wygląda zbyt przyjemnie.

Wcielamy się w Porzuconego czyli kogoś w czyim ciele mieszkał Pan Wcieleń. Świadomość Porzuconych budzi się do życia w momencie gdy Pan Wcieleń opuszcza ich ciało. Tak było z nami. Budzimy się w momencie spadania z ogromnej wysokości z której zobaczyć możemy całą planetę. W ten sposób zaczyna się nasza przygoda i tułaczka w poszukiwaniu odpowiedzi. Sporo tutaj podobieństw do Planescape: Torment zarówno pod względem cudaczności uniwersum, jak i na poziomie fabularnym. Nie będę jednak ich tutaj wymieniał, każdy kto ukończy obydwie produkcje dostrzeże je w mig. Historia Porzuconego nie angażuje tak jak historia Bezimiennego. Towarzysze także nie dorównują tym z P:T. Numenerze możemy mieć tylko trzech towarzyszy, w Planescape mogliśmy ich mieć pięciu. Poza tym, mimo, iż w Planecape grałem jakieś 5 lat temu wciąż żywo pamiętam dialogi z Dak'konem, Mortem czy Nie-Sławą. W Numenerze towarzysze wciąż odgrywają sporą rolę, są ciekawi, dobrze ich poznajemy, ale dialogów z nimi jest mniej.

Same dialogi i opisy w Torment: Tides of Numenera są ciekawe, choć czasami miałem wrażenie, że ocierają się o grafomanię. Przy opisach jakieś osoby czy rzeczy zawsze starano się zachować jakieś oryginalne i błyskotliwe porównanie. Tak jak i w Planescape, tak tutaj tekstu do przeczytania jest ogrom, więc do gry powinny zasiadać jedynie osoby, których nie przerażają kolejne szpalty tekstu do przyswojenia.

Świat, podobnie jak w Planescape jest nietuzinkowy, pełny różnych cudactw i niezwykłości. Co krok to coś nowego. Natężenie tego jest chyba większe niż w P:T. Struktura gry sprawia, iż nie możemy powrócić do wcześniejszych obszarów, jeśli popchniemy fabułę na przód i wylądujemy w nowej miejscówce. Wówczas niewykonane zadania poboczne przepadają. Można zobaczyć które to zadania, powrócić do wcześniejszego zapisu, wykonać je i dopiero popchnąć fabułę, więc nie jest to aż tak wielka wada.

Nie będę się zanadto rozpisywał o mechanice. Jest jednocześnie dość prosta, ale wystarczająco złożona. Opiera się na trzech atrybutach: sile, szybkości oraz intelekcie. Haczyk tkwi w tym, iż mając do dyspozycji określoną pulę tych atrybutów wykorzystujemy je by pozytywnie przechodzić testy umiejętności. A te zdarzają się dość często, gdy np. korzystamy ze zdolności perswazji. Z puli towarzyszy też możemy korzystać, choć nie w każdej sytuacji. Pulę atrybutów, podobnie jak zdrowie odnawia się specjalnymi przedmiotami albo poprzez odpoczynek. Warto dodać, iż świat nie stoi w miejscu, NPCe nie czekają potulnie na gracza, więc odpoczywając też możemy doprowadzić do jakichś wydarzeń czy komplikacji w danym queście. Oprócz atrybutów, mamy też biegłości oraz umiejętności i zdolności. Wykonując niemal wszystkie zadania w grze zdobyłem 6 poziom. Może się to wydawać mało, ale każdy poziom podzielony jest na cztery segmenty po których zdobyciu wybieramy rodzaj statystyki, którą chcemy zmienić. Więc mimo, iż poziomów nie ma jakoś dużo, tak regularnie zaglądamy do karty postaci inwestując punkty umiejętności.

To co Numenera robi lepiej do Planescape to z pewnością model walki, tutaj nazwany kryzysem. Planescape: Torment oparty był na systemie AD&D, a walka nie była nadzwyczajna i stanowiła raczej coś co trzeba było odbębnić. W Numenerze walk jest mniej, każda walka jest dość dobrze zaprojektowana. W trakcie walk można próbować rozmawiać z przeciwnikiem, wchodzić w interakcję w obiektami (te również mogą pomóc w pokonaniu przeciwnika). Najciekawszy kryzys polega na kradzieży pewnego przedmiotu.

Grę ukończyłem w 39 godzin i nie sądziłem, że aż tak bardzo mnie wciągnie. Obawiałem się tego, iż niechętnie będę do niej wracał mając w świadomości ile czytania mnie czeka a było wprost przeciwnie. To w inne gry nie miałem ochoty grać. Nie ulega wątpliwości, iż nowy Torment jest duchowym spadkobiercą Planescape: Torment, tylko zabrakło mu odrobiny... duszy właśnie. Trochę to wygląda tak jakby twórcy wypisali sobie listę tego co ich zdaniem sprawiało, iż Planescape był tak wyjątkową produkcją, a później starali się to odhaczyć. Numenera, choć słabsza od wielkiego przodka, tak wciąż wyróżnia się in plus na tle innych rolplejów. Było to całkiem przyjemne doświadczenie, którego próżno szukać w innych grach. Myślę, że każdy fan Planescape: Torment powinien się z nią zapoznać.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones