Jest takie uczucie, którym Nauczyciele darzą Korepetytorów, Lekarze Farmaceutów a Aktorzy
Muzyków. To specyficzny rodzaj nienawiści wywołanej zazdrością i bezowocną chęcią zmiany
faktu, że Korepetytorzy lepiej uczą, Farmaceuci znają się na lekach a Muzycy nie potrzebują
playbacku by wydobyć z instrumentu dźwięk.
Zanim obejrzałem ten film, sądziłem, że podobnym uczuciem darzą się nawzajem Pisarze i
Ekranizatyści (Reżyserowie tworzący filmy na podstawie utworów pisanych). Jednak teraz
wiem, że jest ono do tego stopnia złagodzone kwestiami finansowymi, iż można
zaobserwować jedynie lekki przechył w stronę tych drugich: filmowcy zawsze będą się pienić
na myśl, że stworzenie genialnej fabuły przerasta ich możliwości, co daje wielką szansę
literotwórcom.
Tak więc piszcie, piszcie i jeszcze dwa razy piszcie! Na przykładzie tego filmu widać, że nie
każda ekranizacja musi być spjerdolona od tytułu po napisy końcowe.