Film jest bardzo dobry, ale tekstowy oryginał bije wszelkie oczekiwania, jest szczytowym
przykładem tego, jak wiele treści można zmieścić na niewiele ponad 200 stronach. Oczywiście,
cały czas da się natrafić na sofistyczne cwaniary w rodzaju autorki komentarza umieszczonego
na lubimyczytac.pl:
Jo Nesbø potrafi wymyślać i opowiadać historie, od których trudno się oderwać. Szkoda tylko, że
nie ma doradcy, który wytykałby mu pewne niedoróbki fabularne i błędy, które dyskwalifikują
wiarygodność jego opowieści w oczach czytelników z minimalną nawet wiedzą na temat technik
kryminalistycznych. A jeśli takiego doradcę ma, to... natychmiast powinien go zmienić :)
Jeśli ktoś jest w stanie uwierzyć w to, że podczas rozmów z headhunterem kandydaci do pracy
są gotowi do snucia opowieści np. o swoich związkach, a eksperci kryminalistyki nie są w stanie
ustalić czasu zgonu człowieka z dokładnością do kilku dni oraz odróżnić ugryzień zwierzęcych od
ludzkich, a obrażeń pośmiertnych od ran zadanych za życia itepe, itede – ten uzna "Łowców głów"
za doskonały kryminał. Ale nawet niedowiarkowie mogą znaleźć w tej lekturze coś doskonałego
– rozrywkę mianowicie. A i odrobinę wiedzy ukrytej między wierszami – ze szczególnym
uwzględnieniem tej o męskich kompleksach ;)
nevertheless, pragnę uspokoić wszystkie osoby, które zetknęły się z tego rodzaju opiniami, sam
czytam JN'a już spory czas z wystarczającym zaangażowaniem, by wiedzieć, że jest to pisarz
zdecydowanie zbyt inteligentny, by pozwolić sobie na błędy, o które "cwaniara" oskarża go na
rzeczonym portalu, przekręcając elementy bezbłędnej fabuły i nie wyróżniając się niczym poza
swoją wyjątkowo powierzchowną znajomością książki, którą najpewniej czytała w oryginale, z
tym, że bez zaawansowanej znajomości norweskiego.
JN wymiata, tyle w temacie